Zaniepokojony Adam uważnie oglądał ręce: lewą i prawą, znów lewą, ponownie prawą.
– Anka – zawołał – chodź na moment!
– No co?
– Spójrz na moje ręce.
Popatrzyła przez chwilę, po czym uśmiechnęła się zawadiacko i uszczypnęła go w biceps.
– Tak, widzę, ładnie przypakowałeś. Na plaży będziesz wyglądał, jak Dawid Michała Anioła.
– Nie to! – żachnął się. – Nie wydaje ci się, że lewa jest jakby… mniejsza?
– Nie pierdol. – I poszła.
***
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem. Uff. Raz, dwa, trzy, cztery… pięć… szszsześć. Nie dał rady podnieść hantli ani razu więcej. O co chodzi? Gorszy dzień, czy po prostu się ze sobą niańczy, jak to facet?
***
Nie niańczył się, ani nie pierdolił.
Parę dni później lewa ręka, lekko pomarszczona ze skórą o ton ciemniejszą niż reszta ciała, była już wyraźnie chudsza od drugiej.
Wyciskanie sztangi na siłowni musiał sobie darować, za bardzo się przechylała.
– A nie mówiłem?
– Idź do lekarza. – Anka wzruszyła ramionami.
***
Lekarz tylko podrapał się po głowie.
– Mogę zlecić badania krwi, moczu i hormony. Wypiszę jeszcze skierowanie do chirurga i dermatologa. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
– Niech będzie.
***
Dwie fiolki krwi, trzy kubeczki moczu i pięć wizyt u specjalistów później, Adam był w tym samym miejscu, co na początku. Na dodatek ręka zaczynała przypominać szpon: straciła na objętości i jędrności, za to urosła o dobre dziesięć centymetrów.
Ludzie oglądali się za nim na ulicy. W końcu, dla niepoznaki, wychodził z mieszkania w temblaku.
***
– Dobrze: opuszczamy i podnosimy, opuszczamy i podnosimy. A teraz chwytamy piłeczkę i ściskamy. Pięknie.
Rehabilitacja była jedynym, co przyszło lekarzowi do głowy. Po prawdzie, Adam też nie miał lepszego pomysłu.
Pomimo najszczerszych chęci i starań, trzy tygodnie później całkowicie stracił czucie w ręce.
***
– Zamkniesz za sobą drzwi? Dziękuję. Siadaj, proszę.
Adam spodziewał się tej rozmowy. Monika, menadżerka siłowni, patrzyła się mu w oczy z udawaną troską. Wiedział, że ledwie maskuje obrzydzenie. Wszyscy tak reagowali, nawet Anka.
– Jestem zwolniony? – zapytał bez ogródek.
– Nie, skądże. Chcę ci zaproponować roczny urlop. Bezpłatny niestety. Dla podreperowania zdrowia. Sam rozumiesz, klienci się skarżą.
– Rozumiem.
Nie dziwił się. W obecnym stanie trener personalny był z niego marny.
To, co smętnie zwisało mu z tułowia wyglądało jak kurzy pazur: brązowa, pergaminowo cienka skóra opinała kości niemal pozbawione mięśni, a nienaturalnie wydłużona dłoń kończyła się pazurami, których nie mógł ściąć.
***
Tego popołudnia Adam zasnął pijany przed telewizorem. Obudził się wieczorem. Telewizor był wyłączony, a pilot spoczywał pod lewą ręką. Mógłby przysiąc, że odłożył go na stolik obok kanapy.
– Anka, to nie jest śmieszne!
Odpowiedziała mu cisza.
***
– Aua! Weź, kurwa, uważaj z tym kosturem! – Anka zerwała się z łóżka i zapaliła światło. – Popatrz, co narobiłeś.
Z trzech szram na jej ramieniu spływały strużki krwi. Pościel i prześcieradło nadawały się tylko do prania.
– Przepraszam. To było niechcący.
– Wiem, ale musisz coś z tym zrobić.
Resztę nocy spędziła na kanapie w salonie.
***
Adam zamknął za sobą drzwi i wolnym krokiem wszedł do kuchni. Anka pichciła obiad. Zrezygnowany, usiadł przy stole.
– Niedługo będę miał amputację – powiedział cicho.
Dziewczyna zajęła miejsce po przeciwnej stronie i ścisnęła jego dłoń.
– Dasz radę. I tak jesteś praworęczny, więc na co ci ten szpon? – próbowała żartować.
Odpowiedział jej bladym uśmiechem.
***
Następnego dnia obudził się później niż zwykle. Nie od razu zorientował się, że coś było nie tak. Anka nie leżała obok. Pewnie jest już w pracy, pomyślał. Brak ręki zauważył, gdy się przeciągnął. Zaskoczony, pomacał skórę na barku. Delikatna, śliska w dotyku, jak po zerwaniu starego strupa.
Wstał z łóżka i się rozejrzał; po kończynie nie został nawet ślad. Komórka Anki nadal znajdowała się na szafce nocnej.
Zaniepokojony, wyszedł z sypialni. Wrzasnął.
Anka, z rozszarpaną szyją, leżała w kałuży krwi. Nie oddychała. Puste oczy wpatrywały się w nicość.
Adam nie wiedział, co ma zrobić. Podbiegł do dziewczyny, potrząsnął nią. Nie reagowała. Wpadł z powrotem do sypialni, złapał za telefon i zadzwonił po pogotowie.
Dopiero gdy usiadł w salonie w oczekiwaniu na ambulans, zobaczył kartkę papieru zapisaną krwią. Chwycił ją natychmiast, a to, co przeczytał, wypaliło mu oczy.