- Opowiadanie: Rajzarian - A. Rajzarian - KAHUNA: Święte Igrzyska - Prolog

A. Rajzarian - KAHUNA: Święte Igrzyska - Prolog

Cześć! Przed Tobą pro­log do uni­wer­sum sza­ma­nów, am­bit­ne­go pro­jek­tu po­wie­ści, któ­rej te­ma­tem prze­wod­nim jest fan­ta­stycz­na re­li­gia. Ci któ­rzy mnie znają, wie­dzą, dla po­zo­sta­łych wy­ja­śniam, że w moich pro­zach nigdy nie prze­ka­zu­je wła­snych po­glą­dów, nie piszę a słu­cham tego co chcą prze­ka­zać moje utwo­ry, i tak jest w tym przy­pad­ku. Ka­hu­na jest świa­tem pra­wo­sła­wia, uczy nas (także mnie) o czy­sto­ści, ho­no­rze, har­mo­nii z ota­cza­ją­cym nas świa­tem i o Bogu - więc jest to pol­ski od­po­wied­nik Opo­wie­ści z Na­rnii, Wład­cy Pier­ście­ni. Dla przy­kła­du sza­ma­ni sym­bo­li­zu­ją tu ludzi wie­rzą­cych i prak­ty­ku­ją­cych, żydów, bud­dy­stów, świat­ków Jahwe, praw­dzi­wych sza­ma­nów i magów. Sama po­wieść jest po­wie­ścią drogi, po­dró­ży dwu­na­sto­let­nie­go chłop­ca przez re­ali­stycz­ny świat przy­po­mi­na­ją­cy Ha­wa­je - czyli palmy, pia­sek, ak­tyw­ne wul­ka­ny, jun­gle i śnież­ne góry, jak to bywa w Po­li­ne­zji. Mo­ty­wem fan­ta­stycz­nym są tu na­to­miast żywe siły na­tu­ry, wi­dzial­ne tylko po wy­pi­ciu ma­gicz­ne­go na­po­ju stwo­ry i po­two­ry wła­da­ją­ce ży­wio­ła­mi (tro­chę jak po­ke­mo­ny) - zwane tutaj du­cha­mi i de­mo­na­mi. Ele­men­ty grozy, hor­ro­ru, dra­ma­tu i ko­me­dii - to wszyst­ko znaj­dzie­cie w tej przy­go­dzie, do któ­rej po­wró­ci­cie nie raz, po­nie­waż jest to dzie­ło wy­bit­ne i ponad cza­so­we. To jest jed­nak Pre­qu­el, na resz­tę za­pra­szam na moje konto gdzie jest do­stęp­na za darmo z oka­zji pre­mie­ry, i już wkrót­ce bę­dzie moż­li­wość za­mó­wie­nia książ­ki wer­sji fi­zycz­nej.

Oceny

A. Rajzarian - KAHUNA: Święte Igrzyska - Prolog

PRO­LOG

 

Czy macie ma­rze­nia? Każdy z nas je ma. Mówią czego nam po­trze­ba, wska­zu­ją drogę i sens ist­nie­nia. Jeśli więc je­ste­ście ma­rzy­cie­la­mi usiądź­cie i po­słu­chaj­cie. Opo­wiem wam bajkę o tym jak je speł­niać. 

Mu­si­my jed­nak cof­nąć czas. Ta hi­sto­ria za­czy­na się, gdy Tytan Czasu Ni­hi­lus za­koń­czył swój żywot, a to dzia­ło się bar­dzo dawno temu, jesz­cze przed po­wsta­niem wa­sze­go wszech­świa­ta… gdy jego stwór­ca nie był jesz­cze bo­giem. Tam gdzie wszyst­ko miało swój po­czą­tek… w miej­scu mniej­szym od ziar­na pia­sku… gdy pra­wa­mi na­tu­ry wła­da­ły nie prawa fi­zy­ki a żywe siły przy­ro­dy… świat spo­wi­ty był w ciem­no­ści, cią­gną­cej się w nie­skoń­czo­ność. Ni­cość była bez­względ­na, mrok bez­kre­sny.

 W tym cha­osie jed­nak zna­leź­li się oni, Bóg i Bo­gi­ni. Po­sta­no­wi­li być ze sobą, w tańcu za­ko­cha­nych istot, na za­wsze. W miej­scu w któ­rym osie­dli stwo­rzy­li dom dla sie­bie i wszyst­kich swych przy­szłych dzie­ci. Nasz dom. Raj­ski Ar­chi­pe­lag. 

 Ogród wy­ko­na­li z bez­kre­sne­go morza, salon wy­rzeź­bi­li z gór, a wszyst­ko to oto­czy­li pło­tem z gwiazd. Dwu­na­ste­go mie­sią­ca ukoń­czy­li bu­do­wę.

 W miej­scu, w któ­rym przy­szli­śmy na świat była wyspa Ta-bu. Wkrót­ce stała się ona ko­leb­ką dla setek du­chów, na­szych braci, ro­ślin, zwie­rząt i sił na­tu­ry.

 Mi­nę­ło parę stu­le­ci i za­sie­dli­li­śmy cały Ar­chi­pe­lag. Czci­li­śmy swych ojców, i ży­li­śmy w przy­jaź­ni ze swym ro­dzeń­stwem: z ro­śli­na­mi, zwie­rzę­ta­mi i si­ła­mi przy­ro­dy.

Wszy­scy my ich dzieć­mi je­ste­śmy. Dla­te­go na­zy­wa­my się sza­ma­ni, czyli po­kor­ny­mi słu­ga­mi na­szych bo­skich stwór­ców. 

Wielu bogów bło­go­sła­wi­ło Boską Parę, ale byli też tacy, któ­rych raził ten widok, nędz­ny Ma­ke­ra­shi, Bóg Nie­szla­chet­no­ści. Wy­wo­łał on strasz­li­wą wojnę wśród gwiazd i pla­net. I prze­ku­pił na swoje czwo­ro z na­szych braci nie­wi­dzial­nych, du­chów przy­ro­dy za­mie­nia­jąc w de­mo­ny.

Pra­gnął za wszel­ką cenę roz­łą­czyć za­ko­cha­nych. Tak Gro­zis, Su­na­men, Wir­mir i Ter­ros roz­pę­ta­li strasz­li­wą wojnę. Wojnę, która świa­tłem no­we­go słoń­ca ro­ze­rwa­ła uścisk że­la­zny uścisk bo­skich ro­dzi­ców. 

Zie­mia za­trzę­sła się, wody wzbu­rzy­ły, niebo za­grzmia­ło a wul­ka­ny wy­bu­chły! Księ­życ zaś znik­nął, a wraz z nim Bo­gi­ni Matka, i era Ma­ke­ra­shi na­sta­ła.

Póź­niej po­ni­żał Bo­gi­nię Matkę i zhań­bił Boga Ojca, wresz­cie po­rwał ją, do swego Pa­ła­cu zbu­do­wa­ne­go z Cier­pie­nia i Bólu a go prze­mie­nił w zwy­kłe­go czło­wie­ka. 

Po­grą­żo­ny w tę­sk­no­cie i żalu uj­rzał swe dzie­ci w po­two­ry zmie­nio­ne, lecz jako czło­wiek nie wi­dział ich ani nie miał dość many by je ujarz­mić. Ale do­ko­nał tego. 

Tak więc wkrót­ce współ­pra­cu­jąc z Gro­zis, Su­na­men, Wir­mir i Ter­ros na­pra­wił zie­mię, wodę uspo­ko­ił, niebo ule­czył a wul­ka­ny uga­sił. I tak to stał się on pierw­szym Ka­hu­ną, czło­wie­kiem, który włada du­cha­mi przy­ro­dy. 

I ru­szył zaraz za swą wy­bran­ką i zło­dzie­jem księ­ży­ca, w po­dróż do Pa­ła­cu Ma­ke­ra­shi. W mrok bez­kre­sny i ni­cość bez­względ­ną.

I tam zmie­rzył się on ze złym bo­giem i za­pie­czę­to­wał go w słoń­cu, by przez wiecz­ność spła­cał dług w jego wnę­trzu, w pie­kle, a Boska Para po­now­nie za­sia­dła na tro­nie Nie­bios, a ich mi­łość roz­kwi­tła na nowo.

 Ale wie­dza Boga Ojca i mą­drość tu z nami prze­trwa­ły. Z po­ko­le­nia na po­ko­le­nia prze­ka­zy­wa­ne. Od cza­sów wy­da­rzeń tam­tych co sto lat, w Igrzy­skach Świę­tych na­stęp­ca Pierw­sze­go zo­sta­je wy­bie­ra­ny – by upa­mięt­nić to wspa­nia­łe zwy­cię­stwo i współ­pra­ce czło­wie­ka z du­cha­mi.

A każ­de­mu Ka­hu­nie przy­świe­ca­ło to samo za­da­nie, piel­grzym­ka po Raj­skim Ar­chi­pe­la­gu, by za po­mo­cą le­gen­dar­nych du­chów nieść pomoc jego miesz­kań­com, wo­ju­jąc z zbun­to­wa­ny­mi si­ła­mi przy­ro­dy, by zło­wro­gie żywe siły na­tu­ry trzy­mać w ry­zach.

 Wiele było Ka­hu­nów, a jeden po dru­gim po­tęż­niej­szy. Ka­hu­na Onau za­sły­nął z przy­wo­ła­nia naj­więk­szej licz­by du­chów. Ka­hu­na Taku zgła­dził po­tęż­ne­go de­mo­na lawy. Ka­hu­na Salli po­ko­na­ła po­że­ra­cza wysp. Ka­hu­na Coppa zjed­no­czył zwa­śnio­ne ple­mio­na. Ka­hu­na Levo oca­lił świat przed ka­ta­stro­fą .

I tak ży­li­śmy w har­mo­nii przez czter­dzie­ści dwa ty­sią­ce lat. Do tam­te­go fa­tal­ne­go wy­da­rze­nia. Gdy to na jedną z setek wysp Raj­skie­go Ar­chi­pe­la­gu spa­dła czar­na gwiaz­da. 

W jej wnę­trzu od­kry­to ta­jem­ni­cze­go ducha, siłę przy­ro­dy, która nie była na­tu­ral­na. Pa­ją­ka czar­ne­go o dwóch set­kach oczu w dwóch ogrom­nych śle­piach. Isto­tę o set­kach od­nó­ży, które to ukła­dał w ludz­ką formę, na kształt ludz­kie­go dziec­ka. Pa­skud­ne mon­strum.

Isto­ta ta cier­pia­ła i bła­ga­ła o pomoc. Ucie­kła bo­wiem ze świa­ta który znik­nął w wy­nisz­cza­ją­cej woj­nie. Nie umia­ło to się od­na­leźć w nowym ar­chi­pe­la­gu, tak wiec, ple­mio­na sza­ma­nów z ca­łe­go świa­ta mu­sia­ły mu pomóc, i zro­bi­ły to.

 Ple­mię Ognia dało mu dom, Ple­mię Ziemi dało ubra­nie, Ple­mię Wody po­ży­wie­nie, a Ple­mię Po­wie­trza imię. Wszyst­kie zo­sta­ły oszu­ka­ne. Bo­wiem przy­bysz ten nie od­wdzię­czył im się. 

Gdy tylko doj­rzał, za­czął po­lo­wać na ludzi. Łapał ich, i wy­sy­sał z ich życie dla wła­snej przy­jem­no­ści.

Ale czci­god­ni miesz­kań­cy ar­chi­pe­la­gu, w swej do­bro­ci i szla­chet­no­ści nie za­prze­sta­li go go­ścić i ob­da­ro­wy­wać. Nie wy­gna­no go ani nawet nie uka­ra­no. Za­mknię­to oczy an jego pa­skud­ne po­czy­na­nia.

 Tym­cza­sem Ty­ra­nu, bo tak brzmia­ło nada­ne mu imię, roz­go­ścił się na dobre i siał ter­ror przez sto lat, a ala­ka­inii ukry­wa­li te praw­dy, wal­cząc z każ­dym prze­ja­wem nie­to­le­ran­cji.

 Wresz­cie ple­mię ala­ka­ia Poll-ma wy­stą­pi­ło prze­ciw po­two­ro­wi. Le­gion naj­dziel­niej­szych coa ru­szył by prze­go­nić plu­ga­we­go przy­by­sza.

 Ku ich zdzi­wie­niu po­zo­sta­łe ple­mio­na sta­nę­ły w jego obro­nie. Jak w tran­sie wy­stą­pi­ły przed de­mo­na. W swej śle­po­cie po­sta­no­wi­li bro­nić swego go­ścia za cenę wła­sne­go życia, w imię to­le­ran­cji i wol­no­ści.

 Tak Raj­ski Ar­chi­plag roz­ła­mał się na dwoje. Brat prze­ciw bratu. Strza­ły z łuków, włócz­nie i ob­sy­dia­no­we ma­cze­ty po­szły w ruch. Demon zaś stał z boku i śmie­jąc się, za­ja­dał stosy tru­pów, ze swej twier­dzy. Była to pierw­sza wojna sza­ma­nów, o któ­rej mówią nasze le­gen­dy, wojna która za­koń­czy­ła się po­raż­ką dla obu stron. 

 Obroń­cy Po­two­ra zwy­cię­ży­li, ale ten ich po­żarł nie­wdzięcz­ny, a tych któ­rych oca­lił, na­po­ił swym cie­kłym cie­niem, i znie­wo­lił w uza­leż­nie­niu. Kilka lat potem, po­rzu­ci­li Stwór­ców ku jego ucie­sze. 

Za po­mo­cą czar­nej magii stwo­rzy­li broń i wy­ru­szy­li w świat, bez­czesz­cząc świą­ty­nie. I ogło­si­li wtedy, że nie są już dłu­żej sza­ma­na­mi, i każ­de­go sza­ma­na ogło­si­li po­szu­ki­wa­nym. 

 Wyspy jedna po dru­giej pa­da­ły pod ich wpły­wem, a sza­ma­nów wy­ła­py­wa­no i wtrą­ca­no do ol­brzy­miej stud­ni Zell:Rem.

Sami na­to­miast po­rzu­ci­li ko­czow­ni­czy tryb życia, by osie­dlić się w mia­stach gdzie pra­wi­ło się ból, płacz i krew, a dusze ich opu­ści­ły z po­wo­du nie­go­dzi­wo­ści jakie ich ota­cza­ły.

 I tak prze­mie­ni­li się oni w nowe isto­ty – Be­stie, o wiel­kiej masie i sile bez ro­zum­ne mu­tan­ty my­ślą­ce wy­łącz­nie o wła­snych po­trze­bach.

A prze­wo­dził nimi on, ten któ­re­go tak do­bro­tli­wie bro­ni­li, duch ży­wio­łu Ciem­no­ści, Ty­ra­nu, demon, który od tąt nosił także nowe miano, Ra­ha­hu­na – duch, który włada ludź­mi.

Po­nie­waż nie był cie­le­sny, po­ko­nać mógł go tylko jeden, Ka­hu­na. W tych cza­sach tra­dy­cje te pia­sto­wał mąż o ty­tu­le Hatu. 

 To­czy­li więc za­cie­kłe bitwy, Ka­hu­na i Po­twór. Czło­wiek, wład­ca du­chów prze­ciw Du­cho­wi wła­da­ją­cy­mi ludź­mi. Po wielu la­tach wojny, Ka­hu­na Hatu padł.

Ka­hu­na Hatu zmarł, ale wkrót­ce miał zo­stać wy­bra­ny jego na­stęp­ca. Na świę­tej wy­spie Ta:bu. Zo­sta­ły więc tam wy­sła­ne dzie­ci, wy­brań­cy z każ­de­go oca­lo­ne­go ple­mie­nia sza­ma­nów, na Świę­te Igrzy­ska o tytuł no­we­go Ka­hu­ny.

Lecz ku zdzi­wie­niu wszyst­kich stało się coś czego nikt się nie spo­dzie­wał, wyspa mil­cza­ła. Ka­hu­na nie zo­stał wy­bra­ny.

Tak roz­po­czę­ły się nowe czasy, czasy bez Ka­hu­ny. Na­tu­ra sta­wa­ła się z dnia na dzień coraz bar­dziej agre­syw­na. Zło­wiesz­cze duchy przy­ro­dy roz­mno­ży­ły się i roz­pa­no­szy­ły nio­sąc strach i cier­pie­nie.

Pa­skud­ny Ty­ra­nu wraz ze swymi opę­tań­ca­mi opa­no­wał cały ar­chi­pe­lag. A sza­ma­ni zni­ka­li. Stał się po­stra­chem i wład­cą świa­ta.

 Ku jego zdzi­wie­niu, świę­ta wyspa sta­wia­ła opór. Przez wieki nie mógł jej znisz­czyć. Póki ist­nia­ła, ist­nia­ło za­gro­że­nie dla jego po­tę­gi ale bo­wiem tylko Ka­hu­na, wład­ca du­chów mógł po­ko­nać de­mo­na.

Na dzie­sięć wie­ków sza­ma­ni ukry­wa­ją­cy się przed opę­tań­czy­mi be­stia­mi i uwię­zie­ni przez zło­wro­gie duchy na­tu­ry nie za­po­mnie­li o Bo­skiej Parze i Le­gen­dar­nych Ka­hu­nach.

Wkrót­ce miało się to im wy­na­gro­dzić. Czło­nek kasty straż­ni­ków Ta:bu zwo­łał za­przy­jaź­nio­ne duchy by od­na­la­zły ostat­nie ple­mio­na sza­ma­nów, gło­sząc wspa­nia­łe wie­ści.

 Wie­ści o tym, że Świę­ta Wyspa prze­bu­dzi­ła się po­now­nie i wzywa na nowe Igrzy­ska. 

Bo­wiem, gwiaz­dy zdra­dzi­ły pro­roc­two. Wy­bra­ły jeden z wy­brań­ców, który uda się na nie, zo­sta­nie nowym Ka­hu­ną, i przy­wró­ci świa­tu na­dzie­ję, po­ko­na złe duchy i wy­mie­rzy spra­wie­dli­wość De­mo­no­wi ży­wio­łu Ciem­no­ści, ale bo­wiem Boska Para za­uwa­ży­ła cier­pie­nie swych dzie­ci, i ze­sła­ła go z misją. 

 

 

Koniec

Komentarze

Gdzie mogę za­pła­cić?

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Na razie ponad cza­so­we [błąd or­to­gra­ficz­ny] pra­wo­sław­ne po­ke­mo­ny na Ha­wa­jach omal nie przy­pra­wi­ły mnie o skręt ki­szek ze śmie­chu, więc oba­wiam się, że nie będę tu po­wra­cać, wbrew za­pew­nie­niom au­to­ra :(

 

Btw frag­ment na­le­ży ozna­czać jako “frag­ment”.

http://altronapoleone.home.blog

Nie­ste­ty, ani ba­nal­na i nie­cie­ka­wa, bo po pro­stu że­nią­ca ze sobą licz­ne na­iw­nie po­trak­to­wa­ne mity ko­smo­go­nicz­ne fa­bu­ła, ani nie­do­bre wy­ko­na­nie (błędy gra­ma­tycz­ne i in­ter­punk­cyj­ne) nie za­chę­ca­ją do dal­szej lek­tu­ry.

ninedin.home.blog

Gdyby ten wstęp ota­go­wać na fun­ta­sty­kę, klik­nął­bym bi­blio­te­kę. Tek­ścior nie z tej ziemi ;)

O kur­czę, ja też to chcę!;)

A czemu tytuł głosi Ka­hu­na – Świę­te Igrzy­ska, pod­czas gdy do­da­łeś Ka­hu­na – Pro­log? ;> Gdzie znaj­dę Twoją twór­czość in­spi­ro­wa­ną go­ty­kiem?

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Tytuł głosi “Ka­hu­na – Świę­te Igrzy­ska” po­nie­waż jest to tytuł mojej po­wie­ści, jed­nak tu po­dzie­li­łem się jej pro­lo­giem.

Książ­ka w wer­sji au­tor­skiej bę­dzie do­stęp­na do kupna pod ko­niec tego mie­sią­ca, jak tylko ukoń­czę pracę nad au­tor­ską okład­ką i ry­sun­ka­mi. Do­stęp­na bę­dzie na moim kon­cie al­le­gro. Po­le­cam śle­dzić mnie na fa­ce­bo­oku – Raj­za­rian. Wer­sja ofi­cjal­na wyj­dzie w nowym roku wy­da­na przez Al­ba­tros, naj­praw­do­po­dob­niej. 

za­sły­noł

nie to­le­ran­cji

po­rzu­ci­li ku jego po­cie­sze

ku jego nie­ucie­sze

puki

O prze­cin­kach nie wspo­mnę.

Co to ma być?

Dla­cze­go nie sza­nu­jesz mo­je­go czasu?

Nie zaj­rzę już do żad­ne­go Two­je­go tek­stu.

Przy­no­szę ra­dość :)

Frag­ment nie za­chwy­cił :(

Raj­za­ria­nie, nie chcę być okrut­na, ale chyba muszę – jak na razie Twoja pol­sz­czy­zna, także w ko­men­ta­rzach, od­stra­sza od czy­ta­nia cze­go­kol­wiek, co wy­cho­dzi spod Two­je­go pióra czy kla­wia­tu­ry. Anet do­brze to ujęła. Wąt­pię, czy ja­kie­kol­wiek sza­nu­ją­ce się wy­daw­nic­two ze­chcia­ło­by w ogóle pra­co­wać nad tak kosz­mar­nie na­pi­sa­nym tek­stem, ale dream on.

http://altronapoleone.home.blog

Po­le­cam od­wie­dzić jego stro­nę. Wraz z po­wie­ścią ponoć wy­cho­dzi też ko­miks, gra plan­szo­wa i gra kom­pu­te­ro­wa. Może warto za­in­we­sto­wać :D.

Nie warto

 

 Tak Raj­ski Ar­hi­plag roz­ła­mał się na dwoje.

Li­te­rów­ka.

Po­mysł może i mi się po­do­ba, ale ra­czej nie prze­brnę przez książ­kę z takim ję­zy­kiem.

Wer­sja ofi­cjal­na wyj­dzie w nowym roku wy­da­na przez Al­ba­tros, trwa­ją prace z re­dak­cją, i nie wia­do­mo czy w imię to­le­ran­cji nie zo­sta­nie prze­kształ­co­na.

Ja­kieś wy­daw­nic­two na­praw­dę za­mie­rza to wydać? Bo Al­ba­tros to prze­cież chyba nie firma va­ni­ty?

"Moim ulu­bio­nym pił­ka­rzem jest Cri­stia­no Ro­nal­do. On wal­czył w III woj­nie świa­to­wej i zgi­nął, a teraz gra w re­pre­zen­ta­cji Pol­ski". Antek, 6 l.

Abs­tra­hu­jąc od pro­ble­mów z pi­sow­nią i skład­nią nie­któ­rych zdań…

To, co na­pi­szę, ab­so­lut­nie nie od­no­si się do oceny tek­stu sa­me­go w sobie, ale może bę­dzie w jakiś spo­sób kon­struk­tyw­ne.

Mam taką wła­sną teo­rię, ze nie­któ­re osoby mają na po­cząt­ku przy­go­dy z pi­sa­niem fazę bar­dzo roz­bu­do­wa­nych po­my­słów, czę­sto trud­nych do uchwy­ce­nia na pa­pie­rze ze wzglę­du na ob­szer­ność wizji, ale jed­no­cze­śnie pro­blem z warsz­ta­tem. Póź­niej albo po­rzu­ca­ją to w cho­le­rę albo ćwi­czą warsz­tat, ale w trak­cie ćwi­cze­nia warsz­ta­tu cza­sem gubi się po dro­dze po­ziom roz­bu­do­wa­nia wizji. Wiem, bo sam też tak mia­łem.

Nie wiem czy tu jest takie “roz­bu­do­wa­nie”, ale tro­chę tak to wy­glą­da. Czy w samej książ­ce też takie coś bę­dzie – trud­no oce­nić (i nawet je­stem scep­tycz­ny), bo od­no­szę się tylko do ko­smo­lo­gii, a two­rze­nie fa­bu­ły to kom­plet­nie osob­na spra­wa – można wy­my­ślać bar­dzo cie­ka­we ko­smo­lo­gie, a mieć pro­blem z fa­bu­łą. W drugą stro­nę zresz­tą też.

Spró­buj ćwi­czyć warsz­ta­to­wo z krót­szy­mi for­ma­mi. Lu­dzie lubią się roz­pę­dzać, a tym­cza­sem wła­śnie takie krót­kie tek­sty są świet­ną oka­zją, żeby szko­lić się w przed­sta­wia­niu jakiś kon­kret­nych po­my­słów w moż­li­wie ja­snej for­mie, a przy oka­zji ła­twiej też wy­chwy­ty­wać błędy i nie­do­cią­gnię­cia, nie tylko tech­nicz­ne (któ­rych tu jest sporo). W sumie to nawet nie ma zna­cze­nia, czy do­ce­lo­wo chciał­byś dzia­łać na krót­kiej czy dłu­giej for­mie. Nawet w tym dru­gim przy­pad­ku krót­ka­sy po­mo­gą w od­ru­cho­wym wy­ła­py­wa­niu przy­naj­mniej czę­ści błę­dów (choć w takim przy­pad­ku mu­sisz też uwa­żać, żeby nie prze­sta­wić się na jeden tor, bo za dużo ćwi­czeń z krót­ką formą i nie roz­pi­szesz się w dłu­giej).

 

Co do sa­me­go tek­stu… Hm, jak dla mnie to on w sumie może nawet robić za zu­peł­nie nie­za­leż­ną ca­łość. Taką, któ­rym jed­nym spa­su­je, innym nie, ktoś może stwier­dzić, że to w ogóle nie opo­wia­da­nie, innym może na plus się sko­ja­rzyć z mi­ta­mi i ko­smo­lo­gią. Może, może, może. Tu się po­ja­wia pro­blem taki, ze jak na wstę­pie coś zo­sta­nie okre­ślo­ne jako frag­ment, to na­sta­wia ludzi nie­chęt­nie. Jeśli nie­za­leż­nie od bycia frag­men­tem może być ca­ło­ścią samą w sobie – warto to za­zna­czać (oczy­wi­ście jeśli fak­tycz­nie speł­nia ten wa­ru­nek, w nie­któ­rych przy­pad­kach trud­no to obiek­tyw­nie oce­nić od stro­ny au­to­ra).

 

Z uwag ogól­nych: choć tekst tech­nicz­nie nie po­wa­la, to jest na­strój mitu (choć nie­po­trzeb­nie wple­cio­no w niego na samym po­cząt­ku zwro­ty jak po­czą­tek bajki opo­wia­da­nej przy ko­min­ku, a nie jak le­gen­dy opo­wia­da­nej przy ogni­sku). Jest też kilka zwro­tów, które nie pa­su­ją, np. ”każ­de­go sza­ma­na ogło­si­li po­szu­ki­wa­nym” (tutaj “po­szu­ki­wa­nym” brzmi, jakby chcie­li po­zy­skać, a nie jakby byli ści­ga­ni jako wro­go­wie), czy “mu­tan­ty” (w nie­któ­rych tek­stach fan­ta­sy zwrot ten może wy­glą­dać nawet do­brze, jak w świe­cie War­ham­me­ra, czy w “Krzy­czą­cym w Ciem­no­ści” Agniesz­ki Hałas; tutaj nie pa­su­ją do stylu tek­stu – choć być może we wła­ści­wej czę­ści po­wie­ści jest ina­czej).

Cza­sem gu­bisz się z pi­sow­nią (Ta-bu, Ta:bu).

 

Ogól­nie szału nie ma, ale jest ma­te­riał, nad któ­rym mo­żesz pra­co­wać i do­pro­wa­dzić do po­rząd­ku. Warsz­tat za­wsze można po­pra­wić.

 

No i znowu,  nie po raz pierw­szy i pew­nie nie ostat­ni, wy­ra­żam opi­nię inną niż pół por­ta­lu :P

 

Bolly – autor zmo­dy­fi­ko­wał ten ka­wa­łek o Al­ba­tro­sie: było o pra­cach re­dak­cyj­nych, teraz jest “naj­praw­do­po­dob­niej”, więc strze­la­ła­bym, że jak na razie głów­nie wy­słał tam tekst ;)

http://altronapoleone.home.blog

Zaraz, zaraz… Ledwo co wy­słał tekst – w do­dat­ku opu­bli­ko­wa­ny już w sieci na wła­sną rękę, a więc “spa­lo­ny” – i jest (pra­wie) pe­wien, że mu go wy­da­dzą?

"Moim ulu­bio­nym pił­ka­rzem jest Cri­stia­no Ro­nal­do. On wal­czył w III woj­nie świa­to­wej i zgi­nął, a teraz gra w re­pre­zen­ta­cji Pol­ski". Antek, 6 l.

To tylko po­dej­rze­nie. Ale zna­łam kilka osób, które tak wła­śnie wi­dzia­ły spra­wę – wy­sła­łem, zna­czy wy­da­dzą. Znam to, co gor­sza, rów­nież z sy­tu­acji o cha­rak­te­rze aka­de­mic­kim…

http://altronapoleone.home.blog

Pod­pi­su­ję się pod ko­men­ta­rzem Wilka, sam po­rzu­ci­łem dłuż­szą formę, aby wy­ro­bić warsz­tat w krót­szych pra­cach. Opła­ca się.

Mam wra­że­nie, że pra­wie każdy za­czy­na od pi­sa­nia wiel­kich form – jeśli nie li­czyć dwóch za­cho­wa­nych opo­wia­dań z wcze­snej pod­sta­wów­ki, też w oko­li­cy ma­tu­ry mia­łam na kon­cie dwie po­wie­ści, z czego jedna utknę­ła w jed­nej trze­ciej, a dru­giej na­pi­sa­łam jeden tom (mniej zły, niż się spo­dzie­wa­łam, do prze­ro­bie­nia na sen­sow­ną fan­ta­sy po zmia­nie paru za­ło­żeń). Ale na opo­wia­da­niach można się znacz­nie wię­cej na­uczyć. Bar­dzo zde­cy­do­wa­nie się opła­ca. Nawet po­wieść, która wy­ro­sła z opo­wia­da­nia, a którą mam pra­wie skoń­czo­ną, bę­dzie prze­ra­bia­na po do­świad­cze­niach por­ta­lo­wych… 

http://altronapoleone.home.blog

Przy­kro mi to mówić, Raj­za­ria­nie, ale za­pre­zen­to­wa­ny pro­log nie zdo­łał wzbu­dzić we mnie naj­mniej­sze­go za­in­te­re­so­wa­nia dla Two­jej po­wie­ści. Jeśli całe dzie­ło jest na­pi­sa­ne tak jak ni­niej­szy wstęp, czar­no widzę jego przy­szłość.

Raj­za­ria­nie, nie od­wo­dzę Cię, broń­cie bo­go­wie, od dal­szych prób li­te­rac­kich, bo po­dej­rze­wam, że to się na nic nie zda, ale nie­śmia­ło su­ge­ru­ję, abyś na razie po­wstrzy­mał się od nich, a zy­ska­ny czas prze­zna­czył na do­głęb­ne prze­stu­dio­wa­nie zasad rzą­dzą­cych ję­zy­kiem pol­skim. In­ny­mi słowy – nim sią­dziesz do opi­sy­wa­nia swo­ich świa­tów, by­ło­by wska­za­ne, abyś pier­wej po­siadł umie­jęt­ność po­praw­ne­go pi­sa­nia.

 

gdy pra­wa­mi na­tu­ry wła­da­ły nie prawa fi­zy­ki… ―> Po­wtó­rze­nie.

 

świat spo­wi­ty był w ciem­no­ści, cią­gną­cej się w nie­skoń­czo­ność.  ―> …świat spo­wi­ty był ciem­no­ścią, cią­gną­cą się w nie­skoń­czo­ność.

 

Ogród wy­ko­na­li z bez­kre­sne­go morza… ―> Ogród można za­pla­no­wać, za­ło­żyć i pie­lę­gno­wać go, upra­wiać, ale nie wy­da­je mi się, aby ogród można wy­ko­nać.

 

W tym cha­osie jed­nak zna­leź­li się oni, BógBo­gi­ni. ―> W tym cha­osie jed­nak zna­leź­li się oni, bógbo­gi­ni.

Uwaga do­ty­czy wszyst­kich przy­pad­ków uży­cia wiel­kiej li­te­ry dla Two­ich bogów, w dal­szej czę­ści pro­lo­gu.

Za SJP PWN: Bóg (w re­li­giach mo­no­te­istycz­nych) Boga, CMs. Bogu, Bo­giem, W. Boże!: Bóg Oj­ciec

bóg (w re­li­giach po­li­te­istycz­nych) boga, C. bogu, bo­giem, W. boże; ci bo­go­wie, te bogi, bogów: za chiń­skie­go boga

 

salon wy­rzeź­bi­li z gór… ―> Wiem, że to Twój świat i bę­dzie on wy­glą­dać tak jak ze­chcesz, ale moja wy­obraź­nia opie­ra się wizji bóstw, bu­du­ją­cych sobie salon.

 

 W miej­scu, w któ­rym przy­szli­śmy na świat była wyspa Ta-bu. ―> Miej­scem, w któ­rym przy­szli­śmy na świat, była wyspa Ta-bu.

 

Wkrót­ce stała się ona ko­leb­ką dla setek du­chów, na­szych braci, ro­ślin, zwie­rząt i sił na­tu­ry. ―> Wkrót­ce stała się ona ko­leb­ką setek du­chów, na­szych braci, ro­ślin, zwie­rząt i sił na­tu­ry.

Za­kła­dam, że wyspa była miej­scem na­ro­dzin/ po­wsta­nia/ za­ist­nie­nia/ wy­lę­gu wyżej wy­mie­nio­nych.

 

Wszy­scy my ich dzieć­mi je­ste­śmy. ―> Ra­czej: Wszy­scy je­ste­śmy ich dzieć­mi. Lub: My wszy­scy je­ste­śmy ich dzieć­mi.

 

Dla­te­go na­zy­wa­my się sza­ma­ni, czyli po­kor­ny­mi słu­ga­mi na­szych bo­skich stwór­ców. ―> Dla­te­go na­zy­wa­my się sza­ma­ni, czyli po­kor­ni słu­dzy na­szych bo­skich stwór­ców.

 

Wielu bogów bło­go­sła­wi­ło Boską Parę, ale byli też tacy, któ­rych raził ten widok, nędz­ny Ma­ke­ra­shi, Bóg Nie­szla­chet­no­ści. ―> Wielu bogów bło­go­sła­wi­ło boską parę, ale byli też tacy, któ­rych raził ten widok, nędz­ny Ma­ke­ra­shi, bóg nie­szla­chet­no­ści.

 

I prze­ku­pił na swoje czwo­ro z na­szych braci nie­wi­dzial­nych, du­chów przy­ro­dy za­mie­nia­jąc w de­mo­ny. ―> I prze­ku­pił czte­rech z na­szych braci nie­wi­dzial­nych, du­chy przy­ro­dy, za­mie­nia­jąc je w de­mo­ny.

Można kogoś prze­ka­ba­cić na swoje, ale nie można na swoje prze­ku­pić.

Pi­szesz o bra­ciach, więc czte­rech. Czwo­ro to bra­cia i sio­stry.

 

do swego Pa­ła­cu zbu­do­wa­ne­go z Cier­pie­niaBólu… ―> Dla­cze­go wiel­kie li­te­ry?

Uwaga do­ty­czy też po­dob­nych przy­pad­ków, wy­stę­pu­ją­cych w dal­szej czę­ści opo­wia­da­nia.

 

go prze­mie­nił w zwy­kłe­go czło­wie­ka. ―> …jego prze­mie­nił w zwy­kłe­go czło­wie­ka.

 

jako czło­wiek nie wi­dział ich ani nie miał dość many by je ujarz­mić. Ale do­ko­nał tego. ―> No to jak tego do­ko­nał, so­ko­ro nie miał po temu żad­nych moż­li­wo­ści?

 

zwy­cię­stwo i współ­pra­ce czło­wie­ka z du­cha­mi. ―> Li­te­rów­ka.

 

Wiele było Ka­hu­nów, a jeden po dru­gim po­tęż­niej­szy. ―> Wielu było Ka­hu­nów, a jeden po dru­gim po­tęż­niej­szy.

 

Ka­hu­na Levo oca­lił świat przed ka­ta­stro­fą . ―> Zbęd­na spa­cja przed krop­ką.

 

Isto­ta ta cier­pia­ła i bła­ga­ła o pomoc. Ucie­kła bo­wiem ze świa­ta który znik­nął w wy­nisz­cza­ją­cej woj­nie. Nie umia­ło to się od­na­leźć w nowym ar­chi­pe­la­gu, tak wiec, ple­mio­na sza­ma­nów z ca­łe­go świa­ta mu­sia­ły mu pomóc… ―> Nie umia­ła się od­na­leźć w nowym ar­chi­pe­la­gu, tak wiec, ple­mio­na sza­ma­nów z ca­łe­go świa­ta mu­sia­ły jej pomóc

Pi­szesz o isto­cie, która jest ro­dza­ju żeń­skie­go, więc dla­cze­go w ko­lej­nych zda­niach zmie­niasz ro­dzaj?

 

Łapał ich, i wy­sy­sał z ich życie… ―> Łapał ich, i wy­sy­sał z nich życie

 

Za­mknię­to oczy an jego pa­skud­ne po­czy­na­nia. ―> Li­te­rów­ka.

 

po­zo­sta­łe ple­mio­na sta­nę­ły w jego obro­nie. Jak w tran­sie wy­stą­pi­ły przed de­mo­na. W swej śle­po­cie po­sta­no­wi­li bro­nić… ―> Pi­szesz o ple­mio­nach, a te są ro­dza­ju nie­ja­kie­go, więc w ostat­nim zda­niu winno być: W swej śle­po­cie po­sta­no­wi­ły bro­nić

 

by osie­dlić się w mia­stach gdzie pra­wi­ło się ból, płacz i krew… ―> Co to zna­czy, że w mia­stach pra­wi­ło się ból, płacz i krew?

 

I tak prze­mie­ni­li się oni w nowe isto­t Be­stie, o wiel­kiej masie i sile bez ro­zum­ne mu­tan­ty my­ślą­ce… ―> I tak prze­mie­ni­li się oni w nowe isto­ty, be­stie o wiel­kiej masie i sile, bezro­zum­ne mu­tan­ty, my­ślą­ce

 

A prze­wo­dził nimi on… ―> A prze­wo­dził im on

 

demon, który od tąt nosił także nowe miano… ―> …demon, który odtąd nosił także nowe miano

 

W tych cza­sach tra­dy­cje te pia­sto­wał mąż o ty­tu­le Hatu. ―> Na czym po­le­ga pia­sto­wa­nie tra­dy­cji?

 

Czło­wiek, wład­ca du­chów prze­ciw Du­cho­wi wła­da­ją­cy­mi ludź­mi. ―> Czło­wiek, wład­ca du­chów, prze­ciw Du­cho­wi, wła­da­ją­cemu ludź­mi.

 

ist­nia­ło za­gro­że­nie dla jego po­tę­gi ale bo­wiem tylko Ka­hu­na… ―> …ist­nia­ło za­gro­że­nie dla jego po­tę­gi, albo­wiem/ bo­wiem tylko Ka­hu­na

 

Wkrót­ce miało się to im wy­na­gro­dzić. ―> Wkrót­ce mieli być wy­na­gro­dze­ni.

 

Wy­bra­ły jeden z wy­brań­ców, który uda się na nie… ―> Brzmi to fa­tal­nie.

Pro­po­nu­ję: Wska­za­ły wy­brań­ca, który uda się na nie

 

ale bo­wiem Boska Para za­uwa­ży­ła… ―> …albo­wiem/ bo­wiem boska para za­uwa­ży­ła

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nie ro­zu­miem, jakim bo­kiem tu się zna­la­zło Pra­wo­sła­wie, ina­czej Or­to­dok­sja. O co­kol­wiek by można po­są­dzać pra­wo­sław­nych, ale nie o syn­kre­ty­ty­nizm syn­kre­tyzm. Na­wo­łu­je do bar­dziej od­po­wie­dzial­ne­go sto­so­wa­nia ter­mi­no­lo­gii. Zresz­tą fan­ta­stycz­na re­li­gia ma tyle samo sensu, co fan­ta­stycz­na che­mia, czy fi­zy­ka.

Nowa Fantastyka