- Opowiadanie: Nevaz - Dzieci, które nie chorują

Dzieci, które nie chorują

Mało fan­ta­stycz­ne krót­kie opo­wia­da­nie osa­dzo­ne w fan­ta­stycz­nym uni­wer­sum z mo­je­go ka­wał­ka rum­skiej an­to­lo­gii “Magia i cała resz­ta”.

Dzię­ku­ję Tey­ami za po­moc­ne uwagi.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Dzieci, które nie chorują

Pa­ste­rze z Do­li­ny Mar­twych Mo­nar­chów za­wsze ra­dzi­li, by scho­dząc z gór we mgle uważ­nie trzy­mać się drogi. Jeśli wi­docz­ność nie po­zwa­la iść dalej, le­piej prze­cze­kać w pa­ster­skim sza­ła­sie albo pod półką skal­ną. Ner­sed cenił mą­drość gó­ra­li, ale nie mógł sobie po­zwo­lić na wol­niej­szy marsz. Niósł w ka­płań­skiej sa­kwie ważne pisma z Ce­sar­stwa. Skó­rza­na torba ze zwo­ja­mi per­ga­mi­nu nie cią­ży­ła­by mu bar­dziej, gdyby za­miast tego była wy­peł­nio­na oło­wiem.

Bro­dził w chmu­rach prze­szy­wa­ją­cej zim­nem wil­go­ci. Nosił strój z do­brej wełny i po­rząd­ne buty, w któ­rych szedł śmia­ło, nie zwa­ża­jąc na nie­wy­go­dy. Na któ­rychś roz­dro­żach mu­siał jed­nak uchwy­cić się złego szla­ku. Mi­nę­ło kilka go­dzin for­sow­nej wę­drów­ki, nim zo­rien­to­wał się, że tra­fił do bocz­nej do­li­ny. Mgła roz­rze­dzi­ła się, gdy wcho­dził do mia­stecz­ka zbu­do­wa­ne­go z ka­mien­nych do­mostw. Do­brze pa­mię­tał osady, które mijał, po­dró­żu­jąc w prze­ciw­nym kie­run­ku, i wie­dział, że w tej zna­lazł się pierw­szy raz.

Słoń­ce cho­wa­ło się już za gó­ra­mi, a chmu­ry za­kry­wa­ły księ­życ, nie po­zwa­la­jąc iść dalej. Poza tym był zmę­czo­ny. Oparł kij o ścia­nę naj­bliż­sze­go bu­dyn­ku. Za­ci­snął pię­ści, pró­bu­jąc wy­krze­sać ze swo­je­go ciała ukry­te reszt­ki ener­gii. Nie zdo­łał. Po­sta­no­wił tylko, że wy­ru­szy o brza­sku, by jak naj­szyb­ciej po­wró­cić na wła­ści­wą drogę. Roz­cza­ro­wa­ny sła­bo­ścią, po­krę­cił głową i ru­szył po­szu­kać miej­sca na spo­czy­nek.

Do­pie­ro wtedy do­tar­ło do niego, że z mia­stecz­kiem coś było nie w po­rząd­ku. Na­sta­ła późna pora, po­go­da spar­szy­wia­ła. Zro­zu­mia­łe, że miesz­kań­cy nie mieli ocho­ty wa­łę­sać się po uli­cach bez kon­kret­ne­go po­wo­du. A jed­nak… Nie­prze­nik­nio­na cisza bu­dzi­ła nie­po­kój, a ka­płan ni­g­dzie nie wi­dział nawet wą­tłe­go pro­mie­nia świa­tła. Osie­dle opu­sto­sza­ło.

Za­stu­kał do drzwi pierw­szej na­po­tka­nej chaty. Nikt nie otwo­rzył. Spró­bo­wał z ko­lej­ną. Ciszę prze­ry­wa­ło tylko stu­ka­nie ko­łat­ki. Przy trze­ciej nie wahał się długo i sam otwo­rzył. Pro­sty zamek za­skrzy­piał i skrzy­dło ustą­pi­ło. W izbie było ciem­no, mu­siał wy­do­być oliw­ną lampę, by móc się choć tro­chę ro­zej­rzeć.

Roz­pa­lił ją zzięb­nię­ty­mi pal­ca­mi i w świe­tle do­strzegł kilka sier­pów zwi­sa­ją­cych z belki stro­po­wej. Obok roz­po­ście­ra­ła się za­sło­na z pęków su­szo­nych traw i jagód ja­łow­ca. Od­gar­nął ją i prze­szedł do ko­lej­ne­go po­miesz­cze­nia. Cen­tral­ne miej­sce zaj­mo­wa­ło łoże, w któ­rym ktoś leżał, przy­kry­ty kil­ko­ma gru­by­mi ko­ca­mi. Ner­sed, prze­ła­mu­jąc opory, zbli­żył się ostroż­nie i od­gar­nął pledy. Wej­rzał w duże, czar­ne oczy. Po­sła­nie zaj­mo­wa­ła kukła. Długa może na pięć stóp, z wło­sa­mi z czar­nej przę­dzy i usta­mi z klo­no­wych skrzy­dla­ków. Przy słab­szym świe­tle mógł­by wziąć ją za od­po­czy­wa­ją­ce­go pod­rost­ka.

Na­stęp­ny dom na­le­żał do ko­wa­la. Po­dróż­nik wszedł przez kuź­nię. Piec zdą­żył po­kryć się już pa­ję­czy­ną. A w izbie cze­ka­ła ko­lej­na lalka, dziew­czyn­ka w skó­rza­nym far­tu­chu. Sama obec­ność tych nie­co­dzien­nych miesz­kań­ców nie wzbu­dza­ła­by w przy­by­szu stra­chu, ale w po­łą­cze­niu z bra­kiem ja­kich­kol­wiek ży­wych ludzi wokół, na­pa­wa­ła trud­nym do zro­zu­mie­nia nie­po­ko­jem.

Prze­czu­wał, że w każ­dym ko­lej­nym do­mo­stwie czeka go po­dob­ne do­świad­cze­nie. Po­sta­no­wił po­wró­cić do miej­sca, gdzie zna­lazł weł­nia­ne koce – nawet bez mgły chłód dawał o sobie znać. Po dro­dze za­czerp­nął z obu­do­wa­ne­go źró­dła, które nie prze­sta­wa­ło dzie­lić się ży­cio­daj­ną wodą z wy­mar­łym mia­stecz­kiem. Już w izbie ro­ze­brał się, obmył dło­nie i twarz, czu­jąc lo­do­wa­te orzeź­wie­nie. Potem prze­tarł zęby ko­rze­niem mięt­ni­ka, prze­stu­dio­wał mapę na tyle do­kład­nie, na ile po­zwa­la­ło mu słabe świa­tło oliw­nej lampy. Na ko­niec od­mó­wił mo­dli­twy i wśli­zgnął się po­mię­dzy war­stwy wełny. Pledy nie były przy­jem­ne dla skóry, ale da­wa­ły bło­gie cie­pło, które wnet wpra­wi­ło go w sen.

Gdy o po­ran­ku wy­cho­dził z do­mo­stwa, wy­da­wa­ło mu się, że z belki stro­po­wej ubyło traw i sier­pów. Nie był jed­nak pe­wien, świa­dom zmę­cze­nia, jakie od­czu­wał po­przed­nie­go wie­czo­ru. Przed wy­ru­sze­niem w dal­szą drogę po­sta­no­wił jesz­cze od­na­leźć miej­sco­wy chram i od­kryć, ja­kie­mu bó­stwu go po­świę­co­no. W gór­skich do­li­nach po­gra­ni­cza łatwo było prze­żyć w tym wzglę­dzie za­sko­cze­nie. Przy głów­nym placu wzno­si­ła się nieco tylko gó­ru­ją­ca nad resz­tą bu­dow­li świą­ty­nia Ukry­te­go Boga. Dra­bi­na o sied­miu szcze­blach zdo­bią­ca fa­sa­dę nie po­zo­sta­wia­ła miej­sca na wąt­pli­wo­ści. Uśmiech­nął się, czu­jąc du­cho­wą więź z ludź­mi, któ­rzy nie­gdyś za­miesz­ki­wa­li osie­dle. Fun­da­men­ty wy­ko­na­no z ka­mie­nia, a wyżej bu­do­wa­no już z drew­na, wień­cząc kon­struk­cję nie­wy­so­ką, wie­lo­bocz­ną ko­pu­łą – po­dob­ne Ner­sed wi­dy­wał w Hol­da­va­rze i mia­stecz­kach za­chod­niej Zurei.  

Wszedł jesz­cze na cmen­tarz, by choć odro­bi­nę za­spo­ko­ić pa­lą­cą cie­ka­wość ta­jem­ni­cy za­gi­nio­nych miesz­kań­ców. Mo­gi­ły ozna­czo­no drew­nia­ny­mi ta­bli­ca­mi na modłę zu­rej­ską. Nie­któ­re z in­skryp­cji trud­no już było od­czy­tać, nie­mniej szyb­ko zo­rien­to­wał się, że naj­le­piej za­cho­wa­ne na­grob­ki znaj­du­ją się w są­sia­du­ją­cych ze sobą kwa­te­rach, okolo­nych bia­ły­mi ostro­krze­wa­mi. Ro­śli­ny te sa­dzo­no przy mo­gi­łach usy­pa­nych przed­wcze­śnie. Za­pi­sy na ta­bli­cach po­twier­dza­ły, że i ten zwy­czaj w wio­sce gó­ra­li nie od­bie­gał od przy­ję­te­go w Zurei. Wiek w chwi­li śmier­ci u żad­ne­go ze zmar­łych nie prze­kra­czał kil­ku­na­stu lat.

Ner­sed za­ci­snął usta. Mu­siał spie­szyć dalej, ale żądza roz­wi­kła­nia ta­jem­ni­cy na mo­ment prze­sło­ni­ła mu nawet po­czu­cie obo­wiąz­ku. Szyb­kim kro­kiem po­śpie­szył w stro­nę świą­ty­ni. Po­sta­no­wił sobie, że po­świę­ci jesz­cze dwie miar­ki świe­cy na przej­rze­nie do­ku­men­tów, jeśli ja­kieś od­naj­dzie, a potem wy­ru­szy w dal­szą drogę i bę­dzie szedł aż do zmierz­chu. Albo dłu­żej, jeśli po­zwo­li na to księ­ży­co­wa po­świa­ta.

Z ła­two­ścią od­na­lazł się w ka­płań­skiej izbie. We­wnątrz nie osta­ło się nic war­to­ścio­we­go. Wszyst­ko, co słu­ży­ło do spra­wo­wa­nia kultu, wraz ze świę­ty­mi pi­sma­mi, naj­pew­niej zo­sta­ło za­bra­ne przez wy­chodź­ców – a przy­naj­mniej tak ro­zu­mo­wał. W drew­nia­nej skrzy­ni po­zo­sta­ła jedna księ­ga. Po­zba­wio­na wszel­kich zdo­bień i tak cięż­ka, że po­dró­żo­wa­nie z nią po gór­skich ścież­kach na­strę­cza­ło­by trud­no­ści. Po­rzu­co­na, jak cała osada, któ­rej por­tret kre­śli­ła. Język był na tyle po­dob­ny do zu­rej­skie­go, że Ner­sed bez trudu zro­zu­miał, że ma przed sobą kro­ni­kę wspól­no­ty.

Za­czął prze­glą­dać ją od końca. Nie­za­pi­sa­na po­zo­sta­wa­ła mniej niż szó­sta część. Ka­płan ener­gicz­nie cofał stro­ny, aż tra­fił na ostat­nie zda­nie. „I pro­si­li­śmy Stwór­cę, by bez­piecz­nie wy­pro­wa­dził nas z Otavy”. Otava. A więc tak na­zy­wa się to miej­sce. Ner­sed prze­wrócił jesz­cze kil­ka­na­ście kart wstecz. „Wkrót­ce po po­wro­cie z po­dró­ży Dabor za­cho­ro­wał i umarł. Kilka dni póź­niej cho­ro­ba owład­nę­ła córką ko­wa­la. Na ciele dziew­czy­ny po­ja­wi­ły się opu­chli­zny, które szyb­ko za­czę­ły ciem­nieć. Zie­larz po­da­wał jej napar uśmie­rza­ją­cy ból, ale nie zdo­łał zwal­czyć moru”. Dal­sze wpisy do­ty­czy­ły już tylko ko­lej­nych miesz­kań­ców Otavy ule­ga­ją­cych za­ra­zie. Była mowa o do­ro­słych – cie­śli, garn­car­ce, gar­ba­rzu. Znacz­nie czę­ściej jed­nak sta­wia­ne drżą­cą ręką li­te­ry utrwa­la­ły fakt na­stę­pu­ją­cych po sobie śmier­ci dzie­ci. „Gdy syn i córka kraw­co­wej ode­szli tego sa­me­go dnia, nie­szczę­sna ko­bie­ta od­mó­wi­ła mo­dli­twy i nie chcia­ła opu­ścić swo­jej izby przez kilka dni. Kiedy w końcu wy­szła do ludzi, oka­za­ło się, że uszy­ła kukły na kształt swo­ich po­tom­ków”. Ner­sed się wzdry­gnął. Po­przed­niej nocy wi­dział dwie lalki – czy to mogły być nowe dzie­ci osza­la­łej kraw­co­wej

„Do końca pró­bo­wa­łem prze­ko­nać wier­nych, że nie po­win­ni­śmy po­zwo­lić za­ra­zie roz­prze­strze­nić się poza do­li­nę, jed­nak kiedy Ma­ri­za przy­szła do ko­wa­la po­da­ro­wać mu kukłę, która miała za­stą­pić jego zmar­łą córkę, w lu­dziach coś pękło. Opo­wia­da­li o klą­twie, wza­jem­nie szu­ka­jąc u sie­bie winy. Mąż Ma­ri­zy opu­ścił Otavę jako pierw­szy, nie mogąc znieść wsty­du, potem umar­ło jesz­cze kil­ka­na­ścio­ro dzie­ci i wszy­scy po­sta­no­wi­li odejść, choć­by i do pa­ster­skich sza­ła­sów, byle dalej od nie­szczę­sne­go cmen­ta­rzy­ska. A kraw­co­wa wciąż szyła nowe kukły”.

Ner­sed po­mo­dlił się, pro­sząc Ukry­te­go o zro­zu­mie­nie i dzię­ku­jąc, że nie dane mu było za­znać stra­ty, ja­kiej do­świad­czy­li ota­via­nie. Ob­cho­dząc świą­ty­nię i cmen­tarz, do­strzegł na­je­żo­ny ska­ła­mi wąwóz, któ­rym pły­nął nie­wiel­ki potok. Na pro­stej ławie sie­dzia­ła nie­ru­cho­ma po­stać. Ko­lej­na kukła – po­my­ślał ze smut­kiem Ner­sed. Twarz miała za­sło­nię­tą kap­tu­rem, a suk­nia po­ru­sza­ła się od po­dmu­chów wia­tru. Ka­płan zbli­żył się po­wo­li. Tak, to była kukła. Tym razem o wło­sach z ja­snych traw, ze sznu­rem czer­wo­nych ko­ra­li wokół szyi. Do­tknął jej ręki. Szew był nie­wy­czu­wal­ny. Kra­wiec­ki kunszt Ma­ri­zy z gór­skie­go od­lu­dzia za­wsty­dził­by nie­jed­ną mi­strzy­nię tego rze­mio­sła z kró­lew­skich miast w ro­dzin­nym kraju Ner­se­da.

– Zo­staw ją. Nie do­ty­kaj. – Ko­bie­cy głos za ple­ca­mi ka­pła­na był zimny, po­zba­wio­ny cie­nia sym­pa­tii. Na­zna­czo­ny pięt­nem dłu­gich wie­czo­rów sa­mot­ne­go pła­czu.

– Spo­koj­nie, sio­stro, je­stem ka­pła­nem Ukry­te­go.

– Nie no­sisz ka­płań­skiej szaty! – za­uwa­ży­ła, pod­cho­dząc bli­żej.

– Je­stem od wielu dni w po­dró­ży, Ma­ri­zo. Tra­fi­łem tu, zbłą­dziw­szy na szla­ku.

– Nawet, gdy­byś na­praw­dę był sługą bożym, nie­wie­le by to zmie­ni­ło – od­par­ła z go­ry­czą. – Żaden bóg nie kiw­nął pal­cem, aby oca­lić moje dzie­ci. Wy­cier­pia­łam swoje, dając im życie, wy­cier­pia­łam, pie­lę­gnu­jąc je. A potem ktoś mi je ode­brał. A nasz ka­płan mówił, że mamy ufać bogu. Ja już nie za­ufam. I ni­cze­go wię­cej nie dam sobie ode­brać.

– Nikt z nas nie ma pełni wie­dzy, sio­stro. Twoim dzie­ciom może być le­piej tam, gdzie teraz są. – Pró­bo­wał ją po­cie­szyć.

– W ziemi – wy­ce­dzi­ła przez zęby.

– Z ich Stwór­cą. A on, jak każdy stwór­ca, dba o los swo­ich dzie­ci. Prze­cież i cie­bie ob­da­rzył wy­jąt­ko­wym ta­len­tem. Nigdy nie wi­dzia­łem tak pięk­nej lalki – po­wie­dział, wska­zu­jąc głową kukłę.

– Nie bój się. – Ma­ri­za nie mó­wi­ła do Ner­se­da, tylko do lalki. Sta­wia­ła drob­niut­kie kroki, coraz bli­żej ka­pła­na. Kiedy z ukry­cia wy­do­by­ła błysz­czą­cy sierp i sko­czy­ła na niego, nie zdo­łał się uchy­lić. Ostrze prze­cię­ło po­dróż­ną szatę i wbiło się w skórę. Ner­sed in­stynk­tow­nie ode­pchnął od sie­bie ko­bie­tę. Była lekka jak strach na wró­ble, nie­mal ete­rycz­na. A on był mło­dym męż­czy­zną, w pełni sił. Nie­wie­le wy­star­czy­ło, by kraw­co­wa sto­czy­ła się w dół wą­wo­zu.  

– Ma­ri­za! – krzyk­nął za nią, trzy­ma­jąc się za krwa­wią­ce ramię.

Ciało ko­bie­ty le­ża­ło wśród ka­mie­ni po­wy­krzy­wia­ne, bez ruchu. Ner­sed wpa­try­wał się w nie jesz­cze przez chwi­lę. Pierw­szy raz w życiu na­praw­dę pra­gnął usły­szeć okrzyk bólu, uj­rzeć ja­ki­kol­wiek znak, świad­czą­cy o tym, że Ma­ri­za żyje. Ka­płan nie uj­rzał jed­nak znaku. Wie­dział zaś, że jeśli nie za­pew­ni lal­kar­ce po­chów­ku, zwło­ka­mi zajmą się dzi­kie zwie­rzę­ta. Prze­klął w duchu swoją cie­ka­wość i wes­tchnął do Ukry­te­go w po­czu­ciu winy. Gdyby nie za­nie­dbał swo­je­go obo­wiąz­ku, nie mu­siał­by teraz roz­wa­żać, co jest wła­ści­we. Miał prze­cież misję do wy­ko­na­nia. A jed­nak ru­szył w kie­run­ku ciała. Gdyby nie za­nie­dbał swo­je­go obo­wiąz­ku, Ma­ri­za wciąż by żyła. Wio­dłaby ist­nie­nie dziw­ne i mrocz­ne, ale mia­ła­by swój czas, by przy­go­to­wać się na spo­tka­nie ze Stwór­cą.

Przy­naj­mniej jej ciało nie było dla niego cię­ża­rem. Po­cho­wał lal­kar­kę przy świą­ty­ni, w płyt­kim gro­bie. Imię i datę wyrył na po­bli­skim na­grob­ku. Gło­śno od­mó­wił mo­dli­twę i już bez oglą­da­nia się, ru­szył w dal­szą po­dróż. Opusz­cza­jąc Otavę, za­uwa­żył znaki ostrze­ga­ją­ce przed za­ra­zą. Nie wi­dział ich wcze­śniej, za­gu­bio­ny we mgle. Nie minie kilka lat, a oko­licz­ni gó­ra­le prze­sta­ną oba­wiać się klątw i na po­wrót za­ludnią stare sie­dli­sko – po­my­ślał.

 

Koniec

Komentarze

Za­in­try­go­wał mnie po­czą­tek. Szcze­gól­nie spodo­ba­ło mi się to zda­nie o zwo­jach i oło­wiu. Potem tekst wcią­gnął jesz­cze moc­niej, gdy za­czę­ła być na­kre­śla­na ta­jem­ni­ca wio­ski i po­ja­wi­ło się pierw­sze nie­ty­po­we zna­le­zi­sko. I jesz­cze ta wzmian­ka po prze­bu­dze­niu o sier­pach i tra­wie – wpro­wa­dzi­ło do ca­ło­ści lekki dresz­czyk. Fajne, na­praw­dę fajne.

Póź­niej at­mos­fe­ra tro­chę sia­dła, gdy do­szło do sceny nad wą­wo­zem. Opa­dła ta nie­sa­mo­wi­ta za­sło­na ta­jem­ni­cy, a praw­da oka­za­ła się, cóż… mniej cie­ka­wa. Na do­da­tek spra­wa roz­wią­za­ła się tak szyb­ko, że nie zdą­ży­łam się prze­jąć zda­rze­nia­mi.

Czy­ta­ło się bar­dzo do­brze, trud­no mi jed­nak oprzeć się wra­że­niu, że prze­czy­ta­łam frag­ment, a nie “sa­mo­sto­ją­ce” – że tak to ujmę – opo­wia­da­nie.

deviantart.com/sil-vah

Cześć, Nevaz!

 

To opo­wia­da­nie, które urze­ka bar­dziej at­mos­fe­rą i sty­lem, niż pełną zwro­tów kon­struk­cją fa­bu­lar­ną. Nie­wie­le jest tak krót­kich tek­stów osa­dzo­nych w bar­dzo kon­kret­nym świe­cie, które mimo braku wie­dzy od A do Z na jego temat, czyta się do­brze, ale tu imho tak jest. Może nie po­da­jesz wszyst­kie­go na tacy, ale po­zo­sta­wiasz pole dla wy­obraź­ni i za­cie­ka­wiasz na tyle, że się­gnę­ła­bym po wię­cej. In­ny­mi słowy: wiem, że to część cze­goś więk­sze­go, ale nie psuje mi ab­so­lut­nie od­bio­ru, ra­czej za­chę­ca, żeby się­gnąć po wię­cej.

 

mu­siał jed­nak uchwy­cić się złego szla­ku

Taka drob­nost­ka, która tro­chę razi. Może po pro­stu: mu­siał zbo­czyć ze szla­ku?

 

Po­zdra­wiam!

Ale numer!

Po­dob­ny wątek jak w moim opo­wia­da­niu, które nota bene opu­bli­ko­wa­łem tego sa­me­go dnia!

Szcze­gól­ny przy­pa­dek!

 

Bar­dzo fajne, kli­ma­tycz­ne opo­wia­da­nie. Czyta się jed­nym tchem, chce się do­wie­dzieć, co było dalej. Styl i at­mos­fe­ra na plus. Tak, jak na­pi­sa­ła Oidrin, widać, że cały świat jest prze­my­śla­ny, nawet po krót­kich na­po­mknię­ciach czuć, że stoi za nimi coś wię­cej.

 

Po­zdro­wie­nia,

K.

www.popetersburgu.pl

Bar­dzo dzię­ku­ję za lek­tu­rę.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Pięk­ne, kli­ma­tycz­ne opo­wia­da­nie, ale tro­chę za­sko­czy­ła mnie koń­ców­ka. Spo­dzie­wa­łam się chyba cze­goś wię­cej. Bar­dzo po­do­ba mi się Twój styl pi­sa­nia.

Opi­sa­na hi­sto­ria, mimo że dość krót­ka i spro­wa­dza­ją­ca się do zaj­mu­ją­ce­go epi­zo­du, jaki stał się udzia­łem po­słań­ca zbłą­ka­ne­go na dro­dze, którą po­dą­żał, oka­za­ła się nie­zwy­kle in­try­gu­ją­ca. Uka­za­nie wy­lud­nio­ne­go mia­sta i oso­bli­wych re­zy­den­tów opusz­czo­nych do­mostw wpro­wa­dzi­ło sto­sow­ny kli­mat i spra­wi­ło, że, ku memu za­do­wo­le­niu, po­wia­ło hor­ro­rem.

 

Po­dróż­nik wszedł warsz­ta­tem. ―> A może: Po­dróż­nik wszedł przez kuź­nię.

 

Nie­któ­re z in­skryp­cji cięż­ko już było od­czy­tać… ―> Nie­któ­re z in­skryp­cji trud­no już było od­czy­tać

 

w są­sia­du­ją­cych ze sobą kwa­te­rach, oka­la­nych bia­ły­mi ostro­krze­wa­mi. ―> …w są­sia­du­ją­cych ze sobą kwa­te­rach, oko­lo­nych bia­ły­mi ostro­krze­wa­mi.

 

Ner­sed prze­su­nął jesz­cze kil­ka­na­ście stron wstecz. ―> Czy stro­ny księ­gi można prze­su­wać?

Może: Ner­sed prze­wró­cił jesz­cze kil­ka­na­ście kart wstecz.

 

Ko­lej­na kukła - po­my­ślał ze smut­kiem Ner­sed. ―> Za­miast dy­wi­zu po­win­na być pół­pau­za.

 

poły sukni po­ru­sza­ły się od po­dmu­chów wia­tru. ―> Jeśli po­stać była ubra­na w suk­nię, to ta ra­czej nie miała pół.

Pro­po­nu­ję: …fałdy sukni po­ru­sza­ły się od po­dmu­chów wia­tru.

Za SJP PWN: poła «dolny frag­ment jed­nej z dwóch czę­ści ubio­ru roz­pi­na­ją­ce­go się z przo­du»

 

ze sznu­rem czer­wo­nych ko­ra­li wokół szyi. ―> …ze sznu­rem czer­wo­nych ko­ra­li wokół szyi.

 

i już bez oglą­da­nia się wstecz… ―> A czy można oglą­dać się w przód?

Pro­po­nu­ję: …i już nie pa­trząc wstecz

 

i na po­wrót za­sie­dlą stare sie­dli­skopo­my­ślał. ―> Nie brzmi to naj­le­piej.

Pro­po­nu­ję: …i na po­wrót za­lud­nią stare sie­dli­sko – po­my­ślał.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Oidrin, dobra uwaga, prze­my­śla­łem ją i zde­cy­do­wa­łem się zo­sta­wić “uchwy­cić”, rzut okiem do słow­ni­ka nie utwier­dził mnie w tym prze­ko­na­niu, ale wy­da­je mi się, że frag­ment jest zro­zu­mia­ły i pod­kre­śla sens i emo­cje, które chcia­łem wy­ra­zić. Zna­la­złem w książ­kach do­słow­nie po­je­dyn­cze przy­kła­dy po­dob­ne­go za­sto­so­wa­nia (ale jed­nak ;) ).

Kitty, dzię­ku­ję za lek­tu­rę. 

Reg, słusz­ne su­ge­stie, zde­cy­do­wa­na więk­szość zna­la­zła się w po­pra­wio­nej wer­sji tek­stu.

Miło, że się tu po­ja­wi­ły­ście : ).

 

 

 

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Cał­kiem nie­zła hi­sto­ria, do­brze na­pi­sa­na. Zga­dzam się z przed­mów­ca­mi, że w pierw­szej czę­ści opo­wie­ści at­mos­fe­ra jest znacz­nie le­piej wy­czu­wal­na, a potem, gdy ka­płan spo­ty­ka Ma­ri­zę, stop­nio­wo słab­nie. Akcja nad wą­wo­zem robi się gwał­tow­na i tą pręd­ko­ścią nie­zbyt pa­su­je do resz­ty tek­stu. Sza­lo­na lal­kar­ka to prze­pis na nie­zły hor­ro­rek, tutaj jed­nak za­koń­cze­nie nieco roz­cza­ro­wu­je.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Fajne, może jesz­cze nie hor­ror, ale grozą na pewno po­wia­ło ;)

 

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dzię­ku­ję za lek­tu­rę.

Nie my­śla­łem o hor­ro­rze. Ład­nych parę lat temu na­tkną­łem się na hi­sto­rię ja­poń­skiej wio­ski Na­go­ro, za­miesz­ka­łej przez lalki daw­nych miesz­kań­ców. Ten obraz na tyle mocno od­ci­snął mi się w wy­obraź­ni, że prę­dzej czy póź­niej mu­sia­łem po niego się­gnąć. Tekst byłby pew­nie cie­kaw­szy i bar­dziej na cza­sie, gdyby opo­wia­dał o ja­kiejś przy­szłej pan­de­mii, która do­pro­wa­dzi do za­stą­pie­nia dzie­ci ro­bo­ta­mi – ale to już temat na inną opo­wieść (wcale bym się nie zdzi­wił, gdyby ktoś już coś ta­kie­go na­pi­sał : ) ).

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Cie­ka­wy tekst. Jest tu ele­ment hor­ro­ru – może nie na pierw­szym pla­nie i nie wy­eks­plo­ato­wa­ny do końca, ale jed­nak – który ład­nie za­zę­bia się z ta­jem­ni­cą miej­sca. I ge­ne­ral­nie to ta ta­jem­ni­ca gra pierw­sze skrzyp­ce – nawet przed bo­ha­te­rem, któ­re­go ocza­mi nar­ra­cja śle­dzi to za­po­mnia­ne miej­sce.

Tempo na­rzu­casz opo­wia­da­niu ostre i cza­sem mia­łem wra­że­nie, że na­zbyt ostre. Nuty stra­chu i nie­po­ko­ju nie zdą­ży­ły wy­brzmieć, gdy już czy­ta­łem księ­gę “pa­ra­fial­ną” i wraz z nią po­zna­łem ta­jem­ni­cę miej­sca. Potem spo­tka­nie z lal­kar­ką – szyb­kie, a jesz­cze raz potem rów­nie szyb­ki bieg do koń­co­wych wnio­sków.

Bo­ha­ter ok, ale jak pi­sa­łem – jest ra­czej tłem dla ta­jem­ni­cy. Świat po­dob­nie, ale za­cie­ka­wia. Ge­ne­ral­nie kon­cert fa­jer­wer­ków na plus :)

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Dzię­ki za klik­nię­cie i twoje uwagi NWM.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Kli­ma­tycz­ne, przy­jem­ne opo­wia­da­nie.

Fak­tycz­nie, fan­ta­sty­ki mało.

Czuć, że to część więk­sze­go świa­ta i widać, że ten świat jest bo­ga­ty – ję­zy­ki, bo­go­wie, mody na urzą­dza­nie cmen­ta­rzy…

Te lalki w opusz­czo­nej wio­sce prze­ma­wia­ją do wy­obraź­ni.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Witaj, Nevaz!

Wsty­dem jest to, że ko­men­tu­ję do­pie­ro teraz opo­wia­da­nie „są­sia­da z dołu” z po­cze­kal­ni.

Mimo iż fa­bu­ła jest pro­sta i krót­ka, ta­jem­ni­ca i kli­mat two­rzą tutaj nie­zwy­kły obraz. Ele­men­ty grozy bu­du­ją jesz­cze lep­szy wy­dźwięk ca­ło­ści, zwień­czo­ny spo­tka­niem z lal­kar­ką. Po­stać ka­pła­na jest w po­rząd­ku, jed­nak tutaj dla mnie pierw­sze skrzyp­ce grały opisy i bu­do­wa kli­ma­tu.

Masz nie­zwy­kle lek­kie i przy­jem­ne pióro, opisy i nar­ra­cja są na bar­dzo wy­so­kim po­zio­mie, czy­ta­łem be po­tknięć. Jest to na praw­dę godne po­dzi­wu. Gra­tu­lu­ję i za­zdrosz­czę ;)

Jak tylko będę miał do­stęp do kom­pu­te­ra, zgło­szę  do bi­blio­te­ki, może resz­ta rów­nież się znaj­dzie.

Po­zdra­wiam i po­wo­dze­nia!

,,Celuj w księ­życ, bo nawet jeśli nie tra­fisz, bę­dziesz mię­dzy gwiaz­da­mi,, ~ Pa­trick Süskind

Dobre opo­wia­da­nie i za­jaw­ka świa­ta. Dla mnie jest fan­ta­sy i pięk­na, dziw­na ta­jem­ni­ca i dra­mat. Po­dob­nie jak Si­lvie wy­da­je mi się frag­men­tem z więk­sze­go ka­wał­ka, ale może po pro­stu chcia­ła­bym prze­czy­tać o tym świe­cie wię­cej. :-:

Do­brze na­pi­sa­ne. 

Skar­żę do bi­blio!

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Bar­dzo dzię­ku­ję, za krze­pią­ce ko­men­ta­rze : ).

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

 uważ­nie trzy­mać się drogi

Hmmm.

 Jeśli wi­docz­ność nie po­zwa­la iść dalej

Tech­nicz­ne. Pra­wie, jak za­le­ce­nia GOPR.

 gdyby za­miast tego była wy­peł­nio­na oło­wiem.

Wy­cię­ła­bym "za­miast tego", nic nie do­da­je.

 Bro­dził w chmu­rach prze­szy­wa­ją­cej zim­nem wil­go­ci.

Sama nie wiem. Niby ob­ra­zo­we, ale coś tu się nie par­su­je.

 Nosił strój z do­brej wełny

Miał na sobie.

 w któ­rych szedł śmia­ło, nie zwa­ża­jąc na nie­wy­go­dy

Naj­pierw przez ponad aka­pit tłu­ma­czysz, że było mu nie­wy­god­nie, a teraz nagle do­rzu­casz, że to nie miało zna­cze­nia. Ład­nie to tak?

 mu­siał jed­nak uchwy­cić się złego szla­ku

An­gli­cyzm ("mu­siał") i – uchwy­cić? Je­steś pe­wien? Nie spo­tka­łam się z takim za­sto­so­wa­niem.

 tra­fił do bocz­nej do­li­ny

Hmm. Skon­sul­tuj się z Chro­ści­skiem co do geo­lo­gii.

 Słoń­ce cho­wa­ło się już za gó­ra­mi

Zaraz, prze­cież facet szedł we mgle? Jasne, za­uwa­ży, że słoń­ce już za­szło, bo jest ciem­no, ale nie zo­ba­czy, że się scho­wa­ło za góry, bo nie widzi sa­me­go słoń­ca. Praw­da?

 Za­ci­snął pię­ści, pró­bu­jąc wy­krze­sać ze swo­je­go ciała ukry­te reszt­ki ener­gii.

Ekhm? Poza pur­pu­rą – to coś nad­przy­ro­dzo­ne­go? Czy gość się zbie­ra, ale nie wy­cho­dzi? Bo jeśli to dru­gie, to ra­czej nie.

 Roz­cza­ro­wa­ny sła­bo­ścią

Roz­cza­ro­wa­ny wła­sną sła­bo­ścią.

 że z mia­stecz­kiem coś było nie w po­rząd­ku

C.t. – coś jest nie w po­rząd­ku.

 Nie­prze­nik­nio­na cisza bu­dzi­ła nie­po­kój

A może opisz tę ciszę? Całe zda­nie prze­dzie­li­ła­bym na dwa.

 Pro­sty zamek za­skrzy­piał

Zamek – czy za­wia­sy? Zamek jest po to, żeby ktoś z ze­wnątrz nie mógł otwo­rzyć. Był znany już w Sta­ro­żyt­no­ści: spójrz tutaj: https://www.buildingconservation.com/articles/locks/locks.htm

 W izbie było ciem­no, mu­siał wy­do­być oliw­ną lampę, by móc się choć tro­chę ro­zej­rzeć.

Tro­chę nie­na­tu­ral­ny ten szyk. Lampy oliw­nej ra­czej się nie nosi przy sobie – oliwa mo­gła­by się wy­chla­pać. Ocze­ki­wa­ła­bym ra­czej lampy wi­szą­cej koło drzwi.

 roz­po­ście­ra­ła się za­sło­na z pęków su­szo­nych traw i jagód ja­łow­ca

Jagód? Nie ga­łę­zi z ja­go­da­mi? Nie je­stem prze­ko­na­na do "roz­po­ście­ra­nia się" – ta za­sło­na zwisa, tak?

 prze­ła­mu­jąc opory

Albo bym to wy­cię­ła, albo po­ka­za­ła.

 Wej­rzał w duże, czar­ne oczy.

Hmm.

 Piec zdą­żył po­kryć się już pa­ję­czy­ną.

Szyk: Piec zdą­żył już się po­kryć pa­ję­czy­ną. Albo: już po­kryć się.

 Sama obec­ność tych nie­co­dzien­nych miesz­kań­ców nie wzbu­dza­ła­by w przy­by­szu stra­chu, ale w po­łą­cze­niu z bra­kiem ja­kich­kol­wiek ży­wych ludzi wokół, na­pa­wa­ła trud­nym do zro­zu­mie­nia nie­po­ko­jem.

Za­pew­niasz. Drugi prze­ci­nek wy­tnij.

 Prze­czu­wał, że w każ­dym ko­lej­nym do­mo­stwie czeka go po­dob­ne do­świad­cze­nie.

Mało to na­tu­ral­ne.

 Po­sta­no­wił po­wró­cić

Ali­te­ra­cja.

Po dro­dze za­czerp­nął z obu­do­wa­ne­go źró­dła, które nie prze­sta­wa­ło dzie­lić się ży­cio­daj­ną wodą z wy­mar­łym mia­stecz­kiem.

Tro­chę to pur­pu­ro­we.

 czu­jąc lo­do­wa­te orzeź­wie­nie

No, do­praw­dy. I jesz­cze imie­słów…

 na ile po­zwa­la­ło mu słabe świa­tło

"Mu" zbęd­ne.

 Pledy nie były przy­jem­ne dla skóry

Czemu tego nie po­ka­żesz?

Nie był jed­nak pe­wien, świa­dom zmę­cze­nia, jakie od­czu­wał po­przed­nie­go wie­czo­ru.

Nie jest to na­tu­ral­ne.

 W gór­skich do­li­nach po­gra­ni­cza łatwo było prze­żyć w tym wzglę­dzie za­sko­cze­nie

Jak wyżej.

 Przy głów­nym placu wzno­si­ła się nieco tylko gó­ru­ją­ca nad resz­tą bu­dow­li świą­ty­nia

Po­trze­ba prze­cin­ków, żeby się do­brze par­so­wa­ło: Przy głów­nym placu wzno­si­ła się, nieco tylko gó­ru­ją­ca nad resz­tą bu­dow­li, świą­ty­nia.

 by choć odro­bi­nę za­spo­ko­ić pa­lą­cą cie­ka­wość ta­jem­ni­cy za­gi­nio­nych miesz­kań­ców

To też jest nie­na­tu­ral­ne, tak okrą­głe, że nie ma za co chwy­cić.

 na­grob­ki znaj­du­ją się

Po­wtó­rzo­ne "się". Może: leżą?

 przy mo­gi­łach usy­pa­nych przed­wcze­śnie

Czyli przed zgo­nem? Bo jeśli mia­łeś na myśli mo­gi­ły przed­wcze­śnie zmar­łych, to nie to samo.

 ten zwy­czaj w wio­sce gó­ra­li nie od­bie­gał od przy­ję­te­go w Zurei

Chyba jed­nak: że i tym oby­cza­jem gó­ra­le nie róż­ni­li się od zu­rej­czy­ków.

 Wiek w chwi­li śmier­ci u żad­ne­go ze zmar­łych nie prze­kra­czał kil­ku­na­stu lat.

Bar­dzo tech­nicz­ne. Żadne ze zmar­łych nie do­ży­ło dwu­dziest­ki.

 ale żądza roz­wi­kła­nia ta­jem­ni­cy na mo­ment prze­sło­ni­ła mu nawet po­czu­cie obo­wiąz­ku

Hmm.

 Szyb­kim kro­kiem po­śpie­szył

Masło ma­śla­ne.

 od­na­lazł się

Przed chwi­lą było "od­naj­dzie".

 osada, któ­rej por­tret kre­śli­ła

Hmm.

 Za­czął prze­glą­dać ją od końca

Ją prze­glą­dać.

 Ner­sed prze­wró­cił jesz­cze kil­ka­na­ście kart wstecz.

"Wstecz" dziw­nie tu wy­glą­da. Zresz­tą wiemy, że po­su­wał się wstecz, bo przed chwi­lą to po­wie­dzia­łeś.

 cho­ro­ba owład­nę­ła córką

https://sjp.pwn.pl/szukaj/owład­nąć.html

 po­ja­wi­ły się opu­chli­zny, które szyb­ko za­czę­ły ciem­nieć

?

 Zie­larz po­da­wał jej napar uśmie­rza­ją­cy ból, ale nie zdo­łał zwal­czyć moru

Me­dy­cy­na nie za­my­ka się w po­da­wa­niu środ­ków prze­ciw­bó­lo­wych. Sorry, ale tro­chę mnie wku­rza, kiedy lu­dzie tak piszą.

 utrwa­la­ły fakt na­stę­pu­ją­cych po sobie śmier­ci dzie­ci

Mało to na­tu­ral­ne.

kraw­co­wej

W za­pa­dłej wio­sce w gó­rach – kraw­co­wa? Nie po pro­stu szwacz­ka?

 Kiedy w końcu wy­szła do ludzi, oka­za­ło się, że uszy­ła kukły na kształt swo­ich po­tom­ków”.

Hmm.

 nie po­win­ni­śmy po­zwo­lić za­ra­zie roz­prze­strze­nić się poza do­li­nę

Hmm. Nie­zbyt na­tu­ral­ne.

 Opo­wia­da­li o klą­twie, wza­jem­nie szu­ka­jąc u sie­bie winy.

Hmm.

 do­świad­czy­li Ota­via­nie

https://sjp.pwn.pl/zasady/124-20-25-Nazwy-mieszkancow-miast-osiedli-i-wsi;629446.html

 Na­zna­czo­ny pięt­nem dłu­gich wie­czo­rów sa­mot­ne­go pła­czu.

Hmm. Pur­pu­ro­we.

 – Spo­koj­nie, sio­stro, je­stem ka­pła­nem Ukry­te­go.

Brzmi jakoś mało prze­ko­nu­ją­co.

 – Pró­bo­wał ją po­cie­szyć.

To wy­ni­ka z wy­po­wie­dzi.

 Nie­wie­le wy­star­czy­ło, by kraw­co­wa sto­czy­ła się w dół wą­wo­zu.  

Jasne, skoro ją pchnął w tamtą stro­nę.

 Ciało ko­bie­ty le­ża­ło wśród ka­mie­ni po­wy­krzy­wia­ne, bez ruchu.

Hmm.

 Ka­płan nie uj­rzał jed­nak znaku.

Ro­zu­miem ce­lo­wość tego po­wtó­rze­nia, ale nie je­stem prze­ko­na­na, że to dobry po­mysł.

 wes­tchnął do Ukry­te­go w po­czu­ciu winy

Za­pew­niasz.

 nie mu­siał­by teraz roz­wa­żać, co jest wła­ści­we

Taaak, bo życie ma być pro­ste i bez trud­no­ści.

Wio­dła by

Łącz­nie.

jej ciało nie było dla niego cię­ża­rem

To wy­ra­że­nie idio­ma­tycz­ne, su­ge­ru­je chyba nie to, co chcesz po­wie­dzieć. A może?

 Imię i datę wyrył na po­bli­skim na­grob­ku.

Cu­dzym?

 Gło­śno od­mó­wił mo­dli­twę i już bez oglą­da­nia się, ru­szył w dal­szą po­dróż.

Wtrą­ce­nie: Gło­śno od­mó­wił mo­dli­twę i, już bez oglą­da­nia się, ru­szył w dal­szą po­dróż.

 Nie minie kilka lat, a oko­licz­ni gó­ra­le prze­sta­ną oba­wiać się klątw i na po­wrót za­lud­nią stare sie­dli­sko – po­my­ślał.

Mhm. Albo i nie.

Bar­dzo na­stro­jo­we, choć poza tym nie­wie­le. Mam wra­że­nie, że sam nie wie­rzysz w wy­ja­śnie­nia ka­pła­na (cho­ciaż może nic dziw­ne­go, bo one są mocno "dla dzie­ci", a dzie­ci też by się po­ła­pa­ły, że to kit) – w każ­dym razie war­stwa fi­lo­zo­ficz­na wy­da­ła mi się blada. Koń­ców­ka ciut roz­cza­ro­wu­ją­ca, chcia­ło­by się iść z bo­ha­te­rem dalej – zga­dzam się z Silvą, że w sumie to jest frag­ment, i że naj­lep­sza w nim jest ta część, w któ­rej nie wiemy, co się stało i mogło się stać wszyst­ko. Hor­ror. Nie zdzi­wi­ła­bym się, gdyby na przy­kład Ner­sed za­cho­ro­wał w dal­szej dro­dze…

 zde­cy­do­wa­łem się zo­sta­wić “uchwy­cić”, rzut okiem do słow­ni­ka nie utwier­dził mnie w tym prze­ko­na­niu, ale wy­da­je mi się, że frag­ment jest zro­zu­mia­ły i pod­kre­śla sens i emo­cje, które chcia­łem wy­ra­zić. Zna­la­złem w książ­kach do­słow­nie po­je­dyn­cze przy­kła­dy po­dob­ne­go za­sto­so­wa­nia (ale jed­nak ;) ).

"Uchwy­cić się" w takim kon­tek­ście ozna­cza­ło­by ra­czej, że zbo­czył ze szla­ku i miał wpraw­dzie wąt­pli­wo­ści, ale upar­cie je od­ga­niał i szedł dalej. O to cho­dzi­ło?

 Czuć, że to część więk­sze­go świa­ta i widać, że ten świat jest bo­ga­ty – ję­zy­ki, bo­go­wie, mody na urzą­dza­nie cmen­ta­rzy…

Tak, to za­le­ta, ale też pod­kre­śla tę frag­men­ta­rycz­ność. Każdy miecz ma dwa ostrza ;)

 Te lalki w opusz­czo­nej wio­sce prze­ma­wia­ją do wy­obraź­ni.

Oj, tak. Szko­da, że tak szyb­ko się roz­wią­za­ły…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzię­ku­ję za lek­tu­rę. Ota­via­nie fak­tycz­nie po­win­ni być małą li­te­rą, dzię­ki : ).

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Aż chcia­ło­by się prze­czy­tać nieco wię­cej o ka­pła­nie i ota­cza­ją­cym go świe­cie. Muszę się zgo­dzić, że to kli­mat opo­wia­da­nia od­po­wia­da za suk­ces tego tek­stu. Nie ma wiel­kich zwro­tów akcji, ale miło było prze­czy­tać, coś lek­kie­go, ale wcią­ga­ją­ce­go. Po­do­ba­ło mi się. :)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Dzię­ku­ję za lek­tu­rę i ko­men­tarz Mor­gia­no. 

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Przy­jem­nie się czy­ta­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Miło mi.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Na­stro­jo­we, kli­ma­tycz­ne, in­try­gu­ją­ce. Po pro­stu dobre. Spe­cja­li­ści znaj­dą miej­sca do po­pra­wy. Mi­sio­wi się po­do­ba­ło.

Bar­dzo do­brze mi się czy­ta­ło, a ta­jem­ni­cę wprost wy­czu­wa­łam pal­ca­mi;)

Po­ru­sza­ją­ce i in­try­gu­ją­ce. 

 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Dzię­ku­ję za lek­tu­rę.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka