
Ten tekst, opowiada o dwóch zwierzęcych przyjaciołach, którzy są od siebie bardzo różni, będąc jednocześnie naprawdę podobni.
Ten tekst, opowiada o dwóch zwierzęcych przyjaciołach, którzy są od siebie bardzo różni, będąc jednocześnie naprawdę podobni.
Sim siedział właśnie na starym dębie w parku, patrząc z góry na szczekającego Charliego. Sim jest dostojnym, rudym dachowcem, a Charlie to rozbrykany, czarny kundelek. I dlaczego on się do niego tak przyczepił? Co Sim zrobił temu psu? O co w ogóle chodzi z tą wrogością obu gatunków? Jedyny plus, że ma z tego drzewa ładny widok. Czerwone tulipany, zarysy gór w oddali, płonący budynek, kolorowe ptaki… Chwila. Płonący budynek? Sim spojrzał na dół na Charliego. Pies usiał i zastrzygł uszami sygnalizując czujność. Zaczął węszyć.
…
Charlie, gdyby mógł, nie goniłby tego kota. Ale nie mógł, bo był pod presją Brunona. Wielki owczarek rządził tą okolicą. I nie akceptował psów, które ani razu chociaż nie naszczekały na kota. Charlie musi więc dbać o wizerunek. Nagle kundelek wyczuł dziwny zapach. Dym. Charlie nie lubi tego zapachu. Tylko co wywołuje ten smród? Ognisko? Nie, zbyt intensywne. Grill? Nie pachnie kiełbasą. Pożar!
…
Sim nie zważając na Charliego, zeskoczył zręcznie z drzewa. Kundelek zdziwił się, zastygł na moment, po czym pobiegł za nim. Kot odwrócił się, wysunął pazury i nastroszył sierść. Charlie usiadł i machnął łapką w powietrzu. W takich chwilach Sim żałuje, że nie zna psiego, lecz mimo to, rozpoznał intencje psa. Skinął głową i pobiegł tam, gdzie widział ogień. Pies ruszył razem z nim. Sim mocno się zmęczył tym sprintem, lecz pies wydaje się być przyzwyczajony do biegania.
– Wezwij pomoc – miauknął do niego.
…
Charlie zrozumiał kota bez słów. Pobiegł i jakieś dwa kilometry dalej zobaczył Wysokiego. Ten gatunek naprawdę nie ma zmysłu typowego dla zwierząt, aby pojawiać się w odpowiednim miejscu i w odpowiedniej chwili. Charlie zaczął skakać i szczekać, aby zwrócić uwagę Wysokiego. Wreszcie się udało. Wysoki poszedł za nim. Charlie musiał nieco zwolnić, ale i tak niedługo potem był znów przy płonącym budynku. Wysoki wyjął tą swoją zabawkę, pokręcił przy niej trochę, po czym zaczął do niej mówić w swojej mowie. Jakiś czas później, nadbiegł ten wielki, czerwony Przenośnik Wysokich, którzy zajęli się pożarem.
…
Charlie zobaczył Sima, chowającego się w krzakach. Podszedł do niego. Kot nie zareagował. Simowi dokuczały wyrzuty sumienia, że niczego specjalnie nie zrobił w sprawie pożaru. Pomoc wezwał Charlie, a ogień ugasili Wysocy. On tylko wydał polecenie, którego pies i tak musiał się domyślić. Tylko co mógł zrobić więcej? Nagle usłyszał przy uchu głośne warczenie. Kiedy się odwrócił, zobaczył owczarka niemieckiego. To by Brunon.
…
– Proszę, proszę, proszę – szydził pies. – Po prostu jak pies z kotem.
– Nic ci do tego Brunon – warknął Charlie. – Nie chcę mieć z tobą wojny. Uwierz mi, ty ze mną też.
– Nie możesz się zadawać z kotem – zirytował się Brunon. – To wbrew naturze.
– Czyżby Brunonie? – szczeknął jakiś pies z drzewa.
Moment… Pies na drzewie? Nie. Kiedy właściciel głosu zeskoczył z drzewa, wyraźnie było widać, że jest nim złocista kocica. Charlie nie wierzył własnym oczom. Kot, mówiący po psiemu?
– Wybacz Noro – Brunon wyglądał na skruszonego. – Ja tylko… musiałem dbać o reputacje.
– I dlatego straszysz obce zwierzęta? – syknęła Nora. – Odejdź już, bo całkiem stracę do ciebie szacunek.
Brunon rozejrzał się niepewnie, po czym skulił ogon i odszedł.
– Co się mówi? – zawołał za nim Nora.
– Przepraszam – mruknął ledwie słyszalnie Brunon.
…
Sim patrzył na tą kotkę z niedowierzaniem. Czy ona właśnie… szczekała? Co tu właściwie zaszło?
– Jak ty to zrobiłaś? – spytał wreszcie. – To niemożliwe. My koty, mamy kompletnie inne struny głosowe.
– No tak – zaśmiała się Nora. – Jedyny kocur, który mi o tym kiedyś powiedział, został przeze mnie uznany za wariata. Ja nie uznaję niemożliwości. Spróbuj, bo to bardzo ułatwia życie.
– Musisz mnie nauczyć psiego – poprosił Sim.
– Wrau – zawtórował mu Charlie.
– Obu was nauczę – uśmiechnęła się Nora. – Swoją drogą Sim, nie martw się tym pożarem. Zrobiłeś wszystko co mogłeś. Dzięki waszej reakcji nikt nie ucierpiał.
– Skąd to… – zawahał się Sim.
– Wiem? – dokończyła Nora. – Oj Sim, wiem o wielu istotnych sprawach.
– Jak? – spytał Sim.
– To proste – powiedziała kotka wskakując na drzewo. – Tylko te istotne mnie interesują. Jutro pierwsza lekcja języków obcych. Przy tej sośnie, w samo południe. Tylko się nie spóźnijcie!
…
Mijały właśnie trzy lata, od tych wydarzeń. Sim znów siedział na starym dębie, a na dole biegał Charlie.
– Co tam, kolego? – cieszył się pies.
– A, nie narzekam – uśmiechnął się Sim. – A co u ciebie? Chyba nie goniłeś kotów?
– Brunon nie zaczepia mnie już od trzech lat. – Charlie sam nie mógł uwierzyć, że to możliwe.
Nieco dalej, Sim zobaczył dwa koty. Nie mógł jednak usłyszeć, co one mówią.
– Na szóstej są dwa koty – dał znać psu.
– I co z tego? – zdziwił się pies. – Już ich nie gonię.
– Posłuchaj, o czym rozmawiają – poradził kot. – Dziwnie się na nas patrzą.
Charlie wytężył słuch i usłyszał tylko dwa zdania, które bardzo, ale to bardzo, poprawiły psu humor. Zamerdał radośnie ogonem, po czym szczeknął do Sima tak, aby tamte koty nie zrozumiały.
– Jeden z nich – powiedział radośnie – spytał tego drugiego, czy dobrze słyszał, że ten rudy kot szczeka po psiemu. Ten drugi odpowiedział, że mało tego, pies miauczy najczystszym kocim.
Sim uśmiechnął się, po czym zeskoczył z drzewa i podszedł do tych dwóch kotów. Naprężył dostojnie ogon i nawiązał z nimi kontakt wzrokowy.
– Nie przesłyszeliście się – powiedział Sim. – Szczekałem po psiemu, a mój przyjaciel Charlie, mówi po kociemu. Będziemy prowadzić w czwartki lekcje lingwistyczne, więc powiedzcie znajomym. Zapraszamy.
Zupełnie mnie nie przekonało. Nie potrafię zdefiniować co w języku którym opowiadasz historię jest nie tak, ale bardzo szybko się zmęczyłem i skoczyłem na koniec, sprawdzić jak się ta historyjka skończy. Przy tak krótkim tekście, nie powinno się to zdarzyć. Jakiś pomysł był, ale wykonanie, jak dla mnie takie sobie.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
Najpierw garść uwag interpunkcyjno – językowych:
“Sim, jest dostojnym, rudym dachowcem” – Pierwszy przecinek jest zbędny.
“Charlie, gdyby mógł, nie goniłby tego kota.” – Tu z kolei przecinka zabrakło.
“Charlie, musi więc dbać o wizerunek.” – Znowu zbędny.
“Nagle, kundelek wyczuł dziwny zapach.” – Jak wyżej.
“Tylko co wywołuje ten smród?Ognisko?” – Zgubiła się spacja.
“Pożar!!” – Lepiej użyć jednego !.
“Skinął głową i pobiegł tam, gdzie widział ogień. Pies pobiegł razem z nim.” – Powtórzenie.
“Pobiegł jakieś dwa kilometry dalej zobaczył Wysokiego.” – Wygląda jak zdanie złożone ze zgubioną interpunkcją lub spójnikiem. Można by było napisać na przykład: Pobiegł i jakieś dwa kilometry dalej zobaczył Wysokiego.
“Nagle, usłyszał przy uchu głośne warczenie.” – Znowu zbędny przecinek.
“Nie chcę mieć z tobą wojny.” – Wojnę się raczej prowadzi niż ma.
“– Brunon nie zaczepia mnie już od trzech lat – Charlie sam nie mógł uwierzyć, że to możliwe.” – Błąd w zapisie dialogu, rzuć sobie okiem tutaj: https://www.fantastyka.pl/loza/14
Dodam też, że czasami mieszają Ci się czasy – raz używasz teraźniejszego, raz przeszłego.
A co do całości tak generalnie: pomysł psa i kota uczących się języków zły nie jest, ale mimo wszystko opowiadanie robi wrażenie dość sztampowego i było dla mnie niezbyt ciekawe, choć językowo czyta się bez bólu. Osobiście podoba mi się kwestia, którą na zakończenie wygłasza Sim do dwóch obcych kotów.
Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.
Jest to pomysł na bajkę, ale napisałaś raczej jej streszczenie niż opowiadanie – trzeba by to fabularnie ciekawiej poprowadzić, tu mamy relację z kolejnych etapów zapoznawania się i nauki. No i te “lekcje lingwistyczne”…
http://altronapoleone.home.blog
Sim siedział właśnie na starym dębie w parku, patrząc z góry na szczekającego Charliego. Sim jest dostojnym, rudym dachowcem, a Charlie to rozbrykany, czarny kundelek.
Czasy się pomieszały. Skoro pierwsze zdanie jest w przeszłym, to kolejne też powinno być.
Pomysł jest, ale wykonanie jakieś takie mało ciekawe. To zaledwie szkic, wymagający dopracowania.
Skoro kot i pies znały swoje języki, to wystarczyłoby, aby każdy mówił po swojemu i rozumieliby się tak czy siak. Nie ma powodów, by zmuszać kota do szczekania.
Kim była ta tajemnicza kotka? Z całej tej menażerii ona wydawała się najciekawsza, a potraktowałaś ją iście po macoszemu.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Miałaś pomysł i można było na jego podstawie stworzyć całkiem niezłe opowiadanie, więc należy żałować, że potraktowałaś całą rzecz po łebkach. Zawiązałaś kilka wątków, ale żadnego nie rozwinęłaś w sensowny sposób ― parę zdań o pożarze i spotkaniu Brunona i Nory, kilka słów o nauce języków, potem jakaś wzmianka o nowych kotach… Cóż, mam wrażenie, że przeczytałam zaledwie zarys historii, a to dla mnie stanowczo za mało.
Wysoki wyjął tą swoją zabawkę… ―> Wysoki wyjął tę swoją zabawkę…
…po czym zaczął do niej mówić w swojej mowie. ―> Nie brzmi to najlepiej.
Może: …po czym zaczął do niej gadać w swojej mowie.
…po czym skulił ogon i odszedł. ―> …po czym podkulił ogon i odszedł.
Można skulić się w sobie, ale nie można skulić ogona.
Sim patrzył na tą kotkę z niedowierzaniem. ―> Sim patrzył na tę kotkę z niedowierzaniem.
– Dziwnie się na nas patrzą. ―> – Dziwnie na nas patrzą.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Też odniosłam wrażenie, że mam do czynienia ze streszczeniem. Wykonanie niestety dodatkowo utrudnia lekturę, chociaż pomysł na bajkę jest całkiem fajny, nauka języków obcych dla zwierząt brzmi ciekawie. Za to podobało mi się nazywanie ludzi Wysokimi, faktycznie pasowałoby to do kocio-psiej perspektywy postrzegania świata.
.
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/
three goblins in a trench coat pretending to be a human
Jest sporo błędów, które sprawiają, że tekst czyta się ciężko. Podobnie jak moi przedpiścy, odniosłam wrażenie, że historia została potraktowana po macoszemu, jakbyś nie do końca wiedziała, jak spiąć wszystkie pomysły w sensowną fabułę. Sam motyw na zwierzęta uczące się nawzajem swoich języków jest sympatyczny i można z powodzeniem rozwinąć go w miłą powiastkę. Tutaj dostrzegam tylko jej zarys.
Wykorzystanie hasła konkursowego:
Dzięki za udział.
three goblins in a trench coat pretending to be a human
Nie porwało, ale nie czytało się źle ;)
Przynoszę radość :)
dostojnym, rudym dachowcem, a Charlie to rozbrykany, czarny kundelek
Na moje oko masz tu dwie grupy nominalne – zostawiłabym tylko przecinek po dachowcu.
Pies usiał i zastrzygł uszami sygnalizując czujność.
Mało naturalne. Może: pies usiadł i czujnie zastrzygł uszami?
I nie akceptował psów, które ani razu chociaż nie naszczekały na kota. Charlie musi więc dbać o wizerunek.
W jakim czasie chcesz mieć narrację? Bo zmieniasz je w kolejnych zdaniach dość przypadkowo.
Sim nie zważając na Charliego, zeskoczył
Sim, nie zważając na Charliego, zeskoczył.
Kundelek zdziwił się, zastygł na moment, po czym pobiegł za nim. Kot odwrócił się, wysunął pazury i nastroszył sierść. Charlie usiadł i machnął łapką w powietrzu.
Same czasowniki, jak w raporcie policyjnym.
Sim żałuje, że nie zna psiego, lecz mimo to, rozpoznał
Mimo to rozpoznał. Mimo co? Że żałuje?
wydaje się być przyzwyczajony
"Być" zbędne – w polszczyźnie bardzo rzadko jest potrzebne.
miauknął do niego
Kto tu jest podmiotem?
jakieś dwa kilometry dalej
Od kiedy psy mają wbudowane drogomierze? I właściwie czemu wyskalowane w kilometrach?
Ten gatunek naprawdę nie ma zmysłu typowego dla zwierząt, aby pojawiać się w odpowiednim miejscu i w odpowiedniej chwili.
Trudno z tego zdania wydłubać sens. Po pierwsze, człowiek to też zwierzę (choć i coś więcej), po drugie – zmysły służą do postrzegania, nie do pojawiania się.
niedługo potem był znów przy płonącym budynku
A kiedy ostatnio przy nim był?
mówić w swojej mowie
Mówić. Kropka.
Jakiś czas później, nadbiegł
Bez przecinka.
Podszedł do niego. Kot nie zareagował. Simowi dokuczały wyrzuty sumienia
Jakieś to pocięte w kawałki. Nie łączy się po prostu.
On tylko wydał polecenie, którego pies i tak musiał się domyślić.
Mało to czytelne.
Nagle usłyszał przy uchu głośne warczenie
Mmm, nie sądzę, żeby kot dał się tak zaskoczyć.
To by Brunon.
Literówka.
Nic ci do tego Brunon
Nic ci do tego, Brunon.
Uwierz mi, ty ze mną też.
A co on nagle taki kozak?
Czyżby Brunonie?
Czyżby, Brunonie? Wołacz oddzielamy.
Kiedy właściciel głosu zeskoczył z drzewa, wyraźnie było widać, że jest nim złocista kocica
Bardzo, bardzo skrótowe.
Kot, mówiący po psiemu?
Bez przecinka między rzeczownikiem, a jego określeniem.
Wybacz Noro
Wybacz, Noro.
skulił ogon
Podkulił.
patrzył na tą kotkę
Tę kotkę, zresztą możesz opuścić zaimek, wiadomo, którą.
zawołał za nim Nora
Literówka.
My koty, mamy
Wtrącenie: My, koty, mamy.
kompletnie
Zupełnie. Nie kalkujmy angielszczyzny.
Jedyny kocur, który mi o tym kiedyś powiedział, został przeze mnie uznany za wariata.
Bardzo nienaturalne. Ja napisałabym tak: Jeden kocur powiedział mi to samo, ale uznałam, że to wariat.
Swoją drogą Sim, nie martw się tym pożarem. Zrobiłeś wszystko co mogłeś.
Swoją drogą, Sim, nie martw się tym pożarem. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś.
Oj Sim
Oj, Sim.
Jak? – spytał Sim.
Raczej: skąd?
trzy lata, od tych wydarzeń.
Bez przecinka.
Nieco dalej, Sim zobaczył
Tu też.
Naprężył dostojnie ogon
Raczej: wyprężył.
nawiązał z nimi kontakt wzrokowy
Techniczne.
lekcje lingwistyczne
Lekcje języków.
Słodziutko, tylko co z tego wynika? Mam wrażenie pisania na kolanie, brakuje tu fabuły, bo nie ma właściwie żadnych trudności do przezwyciężenia – wszystko rozwiązuje się samo. Styl jest, przykro mi, godny podstawówki. Nie przyłożyłaś się. "Kraina Zorthant" była znacznie lepsza dzięki absurdalnemu humorowi i uśmieszkom pod adresem czytelnika – temu tekstowi brakuje takiej głębi, choćby płytkiej, a nawet jej domniemania.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.