- Opowiadanie: Monique.M - Krótka historia o przyjaźni

Krótka historia o przyjaźni

Życzę miłej lektury :)

 

P.s. Zbieżność kocich imion przypadkowa :)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Finkla, katia72, Użytkownicy

Oceny

Krótka historia o przyjaźni

Luna, jak co noc, patrzyła w naznaczony kraterami księżyc, oczarowana spowijającym go srebrnym blaskiem. Rozmarzona machnęła w jego stronę łapką, niemal tracąc równowagę na stromym dachu. Miauknęła smutno, że znów jej się nie udało, po czym wślizgnęła się przez dachowe okno do ciepłego pokoju Jagody. Dziewczynka już dawno spała, nic nie wiedząc o poczynaniach swojej towarzyszki zabaw. Ano właśnie, zabaw. Luna po raz kolejny próbowała zmyć języczkiem z sierści czarną farbę, po zabawie w czarownicę. Choć kotka mogła poszczycić się pięknym, białym futerkiem, jej pani uznała, że nie nadaje się na kota czarownicy, którą aktualnie była Jagoda. Wsadziła, więc nieszczęsną kotkę do miski z czarną farbą. Nie pomogło wyrywanie się i przeraźliwe miauczenie. Luna jednak za nic nie zmieniłaby właścicielki. Wygodnie ułożyła się na swoim ulubionym posłaniu, tuż obok łóżka Jagody. Przykryła łapką swoją szmacianą myszkę i mrucząc z półprzymkniętymi powiekami, czekała na sen.

 

– Luna, śpiochu, wstawaj! Mamy misję, pamiętasz?

Kotka otworzyła leniwie najpierw jedno oko, potem drugie akurat, by zobaczyć jak Jagoda, pakuje do torby wysłużoną książkę.

A co ze śniadaniem, miauknęła żałośnie, przeciągając się jak to tylko koty potrafią. Jednak jej pani była zbyt przejęta. Jagoda zabrała jeszcze z kuchni tacę z lukrowanymi muffinkami upstrzonymi kolorową posypką i razem wyszły do ogrodu. Konspiracyjnie rozejrzały się, nim podbiegły do niskiego, białego płotka. Jagoda wyjrzała ostrożnie ponad szpiczaste sztachetki.

– Nikogo nie widać – szepnęła do Luny.

Przez odchyloną deskę prześlizgnęły się do ogrodu sąsiadów. Wiedziały, że mają już tylko kilka minut. Jagoda położyła słodkości na ogrodowym stoliku, po czym szybko wycofały się na z góry upatrzone pozycje – to znaczy tuż za płotem, zarośniętym pachnącym groszkiem.

 

Wkrótce do ogrodu wszedł rezolutny blondyn w towarzystwie rozszczekanego psiaka. Ich uwagę od razu przykuła taca pyszności.

– Z czekoladą, tak jak lubię. Dzięki mamo! – Mateusz już miał włożyć całą babeczkę do buzi, kiedy usłyszał skamlenie. – Dobra, podzielimy się Kajtek. Wystarczy dla nas obu.

W jednym czasie wgryźli się z apetytem w babeczki, by od razu wypluć kęs.

– Słone!! Bleee…

Kajtek był tego samego zdania. Zapamiętale wycierał jęzor łapami, próbując pozbyć się niechcianego posmaku.

Chichot zmieszany z pomiaukiwaniem stawał się coraz głośniejszy.

– Wszystko jasne! – krzyknął Mateusz, zwracając się w stronę płotu. – Że też dałem się tak nabrać, jak dzieciak. Wyłaź Jagoda! I tak cię słyszę!

– Jak wam smakowały muffinki – spytała niewinnym głosikiem, podbiegając w podskokach do sąsiada. – Ups, chyba zamiast cukru dałam sól.

Mateusz, choć próbował zachować powagę, nie potrafił ukryć błąkającego się uśmieszku. Musiał przyznać, że to był majstersztyk.

Tymczasem Luna chowała się tuż za swoją panią. Kajtek jednak już zwęszył trop. Widząc czarną Lunę w białe ciapki, zaczął tarzać się po trawie, chichocząc po psiemu. Kotka przyjęła swoją najbardziej wyrafinowaną pozę, starając się zupełnie ignorować psiaka. To samo czyniła Jagoda, tylko że w stosunku do Mateusza. Co prawda Luna była zbyt młoda, by wiedzieć, skąd niechęć dzieci do siebie. Za to doskonale pamiętała dzień, kiedy jako kocię została niecnie wepchnięta przez szczeniaka do wody. Bardzo mokrej wody. Luna nawet teraz otrząsnęła się na to wspomnienie.

– O, bogini Bastet. – Mati również zauważył nową koloryzację kotki – Chociaż nie, ona była cała czarna. Wiem! Przypomina dalmatyńczyka, tylko pomalowanego na odwrót.

Poczucie triumfu Jagody i Luny pękło niczym bańka. Chłopaki znów zniweczyli piękny plan. Nie chcąc zniżać się do ich poziomu, odwróciły się i wróciły do domu.

 

Jagoda mknęła na hulajnodze po parkowych alejkach, ciesząc się słonecznym dniem. Tuż za nią siedziała Luna, leniwie przyglądając się mijanym przechodniom. Kiedy jednak dojechały do biblioteki, skrytej w cieniu parkowych dębów, ich dobry humor w jednej chwili się ulotnił. Mati właśnie zaparkował swój rower przed budynkiem. Towarzyszył mu nieodłączny Kajtek.

– Chyba byłem pierwszy. – Uśmiechnął się przyjaźnie, otwierając drzwi. – Panie przodem.

Jagoda lekkim skinieniem podziękowała. Kiedy jednak obydwoje znaleźli się w bibliotece, zaniemówili. Panna Aniela, zamiast jak zawsze uśmiechem, przywitała ich grymasem rozpaczy i morzem łez pośród zupełnie pustych półek.

– Ukradziono wszystkie książki! – załkała panna Aniela, szczelniej okrywając się haftowaną w maki chustą.

– Trzeba szukać złodziei! – krzyknął Mati, a Kajtek zawtórował mu po swojemu.

– Policja już ich złapała. – Bibliotekarka machnęła ręką, prawie strącając sobie druciane okulary. – To dwóch magików, którzy chcieli przed napadem na bank, zrobić próbne włamanie. Niestety sami nie wiedzą, dokąd wysłali książki.

Z tego wynika, że podwójnie im się nie udało – złapano ich i jeszcze zgubili swój łup, Luna próbowała zachować powagę, widząc zabawność sytuacji. Kajtek jednak nie miał problemów z okazaniem wesołości. Jednak chwytający za serce szloch panny Anieli sprawił, że zwierzaki pragnęły ją jakoś pocieszyć. Przymilne ocieranie Luny z przyjaznym mruczeniem i psie lizanie, okazały się niezastąpione.

– Co teraz będzie? – Jagoda rozglądała się po sali, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.

– Skoro nie ma książek, to zapewne zamkną bibliotekę.

Jagoda, przypomniawszy sobie po, co tu przyszła, wyjęła z torby książkę Dzieci z Bullerbyn.

– Ma pani teraz choć jedną książkę.

– I proszę się nie martwić. Wszystko się ułoży – zapewnił Mateusz.

 

Jagoda i Mateusz wyszli z biblioteki ponurzy jak nigdy. To było jedyne miejsce, które ich łączyło i oboje kochali je równie mocno. Jagoda co tydzień wypożyczała nową książkę. Często również pomagała w naprawianiu naddartych okładek, usunięciu ołówkowych bazgrołków z kartek, porządkowaniu katalogów, czy podlewaniu roślin, bujnie rosnących w każdym zakątku biblioteki. Mateusz tymczasem spędzał w bibliotece całe godziny, czytając stosy komiksów. Miał nawet swoje ulubione miejsce na wysokiej skrzyni, tuż przy oknie. Przychodził z pomocą, kiedy skrzypiało krzesło w czytelni, lub obluzowała się deska. Zazwyczaj kilka gwoździ lub mały patent załatwiał sprawę. Oboje uwielbiali również pannę Anielę, która zawsze miała dla nich jakieś ciekawostki o książkach i ich autorach oraz krówki ciągutki w słoiku na biurku. A przede wszystkim przyjmowała ich pupili. Tutaj Luna zawsze dostała miseczkę mleka, a Kajtek psi przysmak. Dlatego nie mogli tak zostawić panny Anieli i biblioteki. Niechętnie musieli przyznać, że łączyła ich teraz wspólna sprawa. I albo pogodzą się, albo stracą swoje ukochane miejsce. Ich oczy spotkały się, wyrażając taką samą determinację.

– Narada w ogrodzie – zakomenderował Mati.

– Przyniosę ciastka. – Widząc grymas niesmaku, Jagoda dodała. – Takie ze sklepu.

 

Jednak choć zapał mieli wielki, to z pomysłami było gorzej.

– Napiszmy do prezydenta miasta.

– Ale czy on to w ogóle przeczyta i zainteresuje się? Zresztą to będzie długo trwało – zasępił się Mateusz. Po chwili jednak się ożywił. – A może zrobimy zbiórkę pieniędzy na nowe książki?

– Nie uzbieramy za dużo, a książki są drogie. Wiele z tego nie będzie – tym razem Jagoda zgasiła Mateusza.

– To może wyprzedaż garażową?

– Może, tylko niekoniecznie będę miała coś do sprzedaży.

– Odrzucasz wszystkie moje pomysły!

– A ty moje!

Obrażeni usiedli do siebie tyłem i tyle było z narady. Luna i Kajtek przysłuchiwali się tej burzy mózgów, sami również chcąc pomóc. Pozbycie się starych, niepotrzebnych rzeczy w zamian za pieniądze, to bardzo dobry pomysł. Wiedziona tą myślą Luna pobiegła do pokoju Jagody. Za nią ruszył Kajtek. Kotka bacznie rozglądała się po pokoju, nawet wspięła się na biurko oraz sprawdziła pod łóżkiem. I nic. Znalazła tam tylko kurz. Kichając zaciekle, wpadła na regał z książkami. Bum! Przygody Tomcia Palucha wylądowały na głowie. Ale o dziwo nie jej, bo oto Kajtek zasłonił kicię. Luna była szczerze zdumiona. Kajtek tymczasem przeszedł nad tym do porządku dziennego, obwąchując książkę. Staroć, skwitowała Luna i już miała wrócić do swej pani, kiedy zaświtała jej myśl. Wzięła w pyszczek książeczkę i zaniosła do ogrodu, gdzie dzieci wciąż siedziały naburmuszone, a Kajtek odpoczywał po sprincie jaki dał z pokoju.

– Luna, po co przyniosłaś Tomcia? Przecież już z niego wyrosłam… Właśnie! – Jagoda stanęła na równe nogi. Aż Mati obrócił się z ciekawości, a Kajtek podniósł z trawy śnupę. – Połączymy nasze pomysły – zwróciła się do Mateusza. – Tylko, że nie my będziemy oddawać, a inni ludzie i to niepotrzebne książki.

Początkowe zdumienie na twarzy chłopaka, zastąpił uśmiech. Szybko zabrali się do malowania plakatu na biblioteczne drzwi. Tu pole do popisu Mateusz oddał Jagodzie, jako że umiała ładniej rysować. Ponadto posiadała dużo kredek, farb, brokatów, naklejek i innych dziewczyńskich rzeczy. On za to zajął się reklamą w Internecie. Porozsyłał wiadomość o zbiórce książek do swoich znajomych, a także wrzucił ją na swój profil. Teraz wystarczyło tylko czekać na lawinę książek. Lecz tej nigdzie nie było widać. Co prawda pierwszego dnia akcji panna Aniela oświadczyła im radośnie, że kilkoro dzieci przyniosło niepotrzebne im książki a kilku dorosłym przypomniało się, że powinni zwrócić dawno wypożyczone pozycje. Lecz teraz nastała cisza. Oboje codziennie odwiedzali bibliotekę z nadzieją i rozczarowani wracali do domów. Okazało się, że nie tak łatwo o pomoc innych, a los biblioteki mało kogo interesuje.

Kiedy kolejnego dnia panna Aniela przywitała ich smutnym uśmiechem, stracili nadzieję.

– Nie przejmujcie się – powiedziała, nalewając im do porcelanowych filiżanek gorącej czekolady. – Ja sobie poradzę. To nie pierwsza moja biblioteka. Wasza pomoc była jednak nieoceniona. – Tym razem jej twarz rozświetlił piękny uśmiech. – A co najważniejsze wyszło z tego całego ambarasu, że wy wreszcie się pogodziliście.

Jagoda i Mateusz spojrzeli na siebie. Teraz nawet nie pamiętali, o co się pokłócili. A przecież kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi.

Nikt nie zwrócił uwagi, że pod stołem Luna wraz z Kajtkiem również podali sobie łapy na zgodę… choć może drobne psikusy nie zaszkodzą? Bez nich byłoby przecież tak nudno.

– Ma pani rację – powiedziała Jagoda, wstając z krzesła. – Ale my się jeszcze nie poddaliśmy. Nie możemy stracić tego miejsca i pani. Skoro ludzie nie mają czasu przyjść tu, to my pójdziemy do nich.

Choć Mati nie do końca rozumiał o co chodzi, stanął przy przyjaciółce, gotów do pomocy.

 

Przez kolejne dni czwórka przyjaciół, pod opieką rodziców, chodziła osiedlowymi ulicami domków jednorodzinnych i pukała do każdych drzwi. Zazwyczaj po krótkich wyjaśnieniach domownicy znikali w domu, by powrócić z całą stertą niepotrzebnych książek. Od dzieci dostawali bajki, od nastolatków fantastykę i komiksy, a od dorosłych książki wszelkiej maści. Od powieści obyczajowych w sam raz do poczytania w jesienne wieczory, po historyczne, popularnonaukowe, czy kucharskie. W podzięce darczyńcy otrzymywali krówki ciągutki. Akcja zbierania książek tak się rozniosła, że ludzie sami przychodzili do biblioteki, po znalezieniu kolejnych książek w domowych czeluściach. Wszyscy byli zadowoleni. Zasoby biblioteki rosły z każdym odwiedzonym domem, natomiast domownicy mieli więcej miejsca na półkach. I kto wie, może właśnie na nowe książki?

 

A Jagoda, Mateusz, Luna i Kajtek postanowili, że już nigdy żaden drobiazg ich nie poróżni.

Koniec

Komentarze

Kolejna konkursowa bajka, tym razem dla dzieci starszych i z dość sporym wydźwiękiem dydaktycznym. Czytało się nieźle, choć wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Luna jak, co noc pa­trzy­ła w na­zna­czo­ny kra­te­ra­mi księ­życ… ―> Luna, jak co noc, pa­trzy­ła w na­zna­czo­ny kra­te­ra­mi księ­życ

 

A no wła­śnie, zabaw. ―> Ano wła­śnie, zabaw.

 

tuż za pło­tem, za­ro­śnię­tym pach­ną­cy­mi gro­cha­mi. ―> …tuż za pło­tem, za­ro­śnię­tym pachnącym gro­szkiem.

 

– To dwój­ka ma­gi­ków, która chcia­ła przed… ―> – To dwóch ma­gi­ków, którzy chcieli przed

 

Ja­go­da co ty­dzień wy­po­ży­czy­ła nową książ­kę. ―> Ja­go­da co ty­dzień wy­po­ży­czała nową książ­kę.

 

Kaj­tek tym­cza­sem spę­dzał w bi­blio­te­ce całe go­dzi­ny, czy­ta­jąc stosy ko­mik­sów. ―> Czy aby na pewno Kajtek czytał komiksy?

 

– Może, tylko nie ko­niecz­nie będę coś miała do sprze­da­ży. ―> – Może, tylko nieko­niecz­nie będę miała coś do sprze­da­ży.

 

Przy­go­dy Tom­cio Pa­lu­cha wy­lą­do­wa­ły na gło­wie. ―> Przy­go­dy Tom­cia Pa­lu­cha wy­lą­do­wa­ły na gło­wie.

 

Kaj­tek od­po­czy­wał po sprin­cie jaki dał z po­ko­ju. ―> Można dać dyla z pokoju, ale nie można dać sprintu.

 

kilku do­ro­słym przy­po­mniał się zwrot dawno wy­po­ży­czo­nych po­zy­cji. ―> Nie wiem, czy zwrot może się przypomnieć.

Proponuję: …kilku do­ro­słym przy­po­mniało się, że powinni zwrócić dawno wy­po­ży­czo­ne po­zy­cji.

 

Ja­go­da i Ma­te­usz spoj­rze­li na sie­bie. Teraz nawet nie po­tra­fi­li sobie przy­po­mnieć o co się po­kłó­ci­li. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Może w drugim zdaniu: Teraz nawet nie pamiętali, o co się po­kłó­ci­li.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za odwiedziny i poprawki :) Już wprowadzone.

Bardzo proszę, Monique. I cieszę się, że uznałaś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo sympatyczne opowiadanie :)

Nigdy się nie poddawać

smiley

Sympatyczne, lekko moralizatorskie.

Fantastyki tyle, co kot napłakał, a pies nasiusiał, ale niech będzie…

Babska logika rządzi!

Dziękuję za komentarz i klika smiley

Milutko i cieplutko. Sympatycznie i trochę dydaktycznie. Przyjemnie się czytało. Ode mnie biblioteczny kliczek i powodzenia w konkursie :)

Dziękuję bardzo za miłe słowa i klika :)

Niby banalnie przedstawione cechy kotów i psów, a także chłopców i dziewczynek, tematyka również banalna – konflikt między dziećmi polegający na robieniu sobie psikusów – ale klimacik jest, świat jak z miłej bajki dla dzieci, pomysł z okradnięciem biblioteki też ciekawy. Przypomniały mi się przygody Koszmarnego Karolka, które czytałam w dzieciństwie :3

Jednak jej pani była zbyt przejęta. Zabrały jeszcze z kuchni tacę z lukrowanymi muffinkami

Lepiej by pasowało “Zabrała” – bo kot też zabrał tacę?

Kiedy jednak dojechały do biblioteki, skrytej w cieniu parkowych dębów, ich dobry humor w jednej chwili się ulotnił. Mati właśnie zaparkował swój rower przed biblioteką

Powtórzenia, niżej też często pada to słowo.

Wsadziła, więc nieszczęsną kotkę do miski z czarną farbą.

Biedny kotek :c

Dziękuję za odwiedziny smiley

Nad poprawkami pochylę się po zakończeniu konkursu. Fajnie, że udało mi się stworzyć przyjemny klimat, jak z bajki :).

Zacna bajeczka. Tylko nowości w tej bibliotece będzie trochę brakować. ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Z czasem na pewno się pojawią. Bohaterowie na pewno coś wymyślą smiley

Tekst jest stosunkowo prosty, więc i mój komentarz zbyt obszerny, niestety, nie będzie.

Napisałaś bajkową bajkę, językiem bajkowym, o wybitnie bajkowej charakterystyce, z bajkowymi bohaterami i oczekiwaną od bajek warstwą dydaktyczną. Przez to dosyć pokrętne zdanie chcę napisać, że przeczytałem tekst, który idealnie wpisuje się w takie moje wyobrażenie klasycznej bajki, co ma swoje wady i zalety. Mnie o tyle ciężko oceniać ten tekst, że jednak czytałem jako dorosły, sam bajek nie piszę, więc nie mam pełnej wiedzy, jak powinna ona wyglądać, ani nie mam też dzieci, na których jakość Twojej bajki mógłbym “przetestować”. Z mojej perspektywy, osoby dorosłej, ale takiej, która o pisaniu bajek pojęcie ma niewielkie, wygląda to tak:

Jedną z największych zalet “Krótkiej historii o przyjaźni” jest konsekwencja. Wybierasz konkretną formę i trzymasz się pewnych założeń, jakich ta forma wymaga. Tekst jest napisany prostym językiem, historia raczej niezłożona, ale taka, która przemyca w sobie określone wartości i postawy. W zasadzie tyle od takiej formy powinno się chyba oczekiwać, tyle też jest i w mojej ocenie wystarcza do wniosku o kolejnego klika dla tekstu, jaki zamierzam złożyć, jak już “wymęczę” cały komentarz.

Męczyć zaś będę jeszcze przez chwilę, ponieważ, jak wskazywałem wcześniej, czytałem jako dorosły. Jako dorosły, jeśli taka bajka miałaby do mnie trafić, oczekiwałbym jakiegoś przełamania formy. Czegoś, co pozwoli mi pomyśleć: hej, ta bajka też może być dla mnie! Jest to oczekiwanie dosyć zdradliwe. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że diabli biorą wszystkie te zalety, które wymieniłem powyżej. Znika konsekwencja, znika trzymanie się założeń. Po drugie dlatego, że teraz, czytając tę bajkę, mogę bez żadnych problemów określić grupę docelową. To przełamanie formy prawdopodobnie wszystko to przekreśli, pozbawi bajkę większości atutów… ale jednocześnie da większą szansę trafienia do dorosłych. Tak sądzę, z tym że (zaznaczam wyraźnie) jest to wyłącznie moja opinia. 

Hmm… właśnie do mnie dotarło, że nawet komentarz potrafię przegadać. :-)

Co za wstrętny nawyk! :)

Tyle ode mnie. Pozdrawiam!

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

CM chyba pretenduje do Loży na fuchę po Cieniu. ;-p

Babska logika rządzi!

Bardzo dziękuję za tak obszerny komentarz i klika smiley. Ostatnio wzięło mnie na pisanie bajek i tu również mi pasowała. Początkowo nawet zastanawiałam się czy w ogóle ją wstawiać, ale zobaczyłam, że nie ja jedyna napisałam bajkę.

.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

smiley

three goblins in a trench coat pretending to be a human

​ Ślicznysmiley

Przeczytałam bez trudów, historia jest prosta, wydała mi się bardzo… hmm, aktualna? Do tego dydaktyczna w dosadny i jasny sposób – te dwie cechy trochę sprawiły, że nie znalazłam w opowieści magii, którą sobie zwykle w bajkach cenię. Za to wydaje mi się, że tekst trafiłby do dzieci, bo przyjętą konwencję utrzymałaś konsekwentnie na wszystkich poziomach. Jest w nim złapana jakaś taka dziecięca perspektywa.

Tak więc tekst mnie nie oczarował, ale lektura była przyjemna :)

Cieszę się z kolejnych odwiedzin:). Nie planowałam tak dosadnej dydaktyki i morału, więc pod tym względem mi nie wyszło. Ale jak wynika z komentarzy, chociaż przyjemnie się czyta i jest konsekwencja:)

Prosta historia z morałem i sympatycznymi bohaterami. Chociaż może właśnie ta prostota i wpadanie w pewne utarte schematy działa na niekorzyść tekstu. Bo to jednak historyjka jakich wiele, przeczytałam ją bez problemów, ale nie zapamiętam na dłużej. Brakuje w niej czegoś, co pozwoliłoby jej zostać z czytelnikiem po skończeniu czytania.

Wykorzystanie hasła konkursowego: yes

 

Dzięki za udział.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Dzięki za komentarz :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

smiley

Nowa Fantastyka