- Opowiadanie: BastianBravehart - Cicha Wojna [fragment 1]

Cicha Wojna [fragment 1]

Witam, pro­sił bym o kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę, a by­naj­mniej ocenę. Na pewno po­mo­że mi szli­fo­wać styl pi­sa­nia i rze­mio­sło. Z góry dzię­ku­ję :] i po­zdra­wiam wszyst­kich ;]

Oceny

Cicha Wojna [fragment 1]

Nie mam po­ję­cia gdzie ten świat zmie­rzał, ale robił to w sza­leń­czym tem­pie. Nie spo­sób było go za­wró­cić, wska­zać po­praw­ny kie­ru­nek. Jed­nak było jasne, że lu­dzie mo­gli­by sko­ry­go­wać o mak­sy­mal­nie kilka stop­ni kie­ru­nek wy­ści­gu z samym sobą. Nie wia­do­mo co nam szy­ko­wa­ła przy­szłość, po­nie­waż jesz­cze o nią wal­czy­my – je­ste­śmy du­cha­mi, które wdzie­ra­ją się w miej­sca nie­do­stęp­ne resz­cie ludz­ko­ści, w byt nie­wi­dzial­ny i nie­ma­te­rial­ny. Oni są je­dy­nie otocz­ką, za­cie­śnia­ją­cą się wokół nas. Tutaj jest spo­koj­nie. Epi­cen­trum z tego sły­nie… Z czego my za­sły­nie­my? Je­dy­na od­po­wiedź na tra­pią­ce nas wszyst­kich py­ta­nie znaj­du­je się w przy­szło­ści, wy­ła­nia­ją­cej jed­ne­go zwy­cięz­ce. … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … …

-Nie je­stem za­in­te­re­so­wa­ny – rzu­cił krót­ko, jasno, zro­zu­mia­le, jed­nak w tej sy­tu­acji, te trzy słowa mu­sia­ły być su­mien­nie, raz po raz wbi­ja­ne do głowy Mar­ti­na Ve­scam­pa. W kręgu kor­po­ra­cyj­nym ucho­dził za naj­więk­szą hienę, przez co nie­ste­ty tym samym nie­kwe­stio­no­wa­ne­go mi­strza bran­ży, ikonę ni­czym Mi­cha­el Jack­son, wzór do na­śla­do­wa­nia dla mło­dych kor­po-szczu­rów, w takim samym stop­niu jak dla pił­ka­rzy wzo­rem jest Cri­stia­no Ro­nal­do.

Dla opła­ca­ją­cej go kor­po­ra­cji nie­koń­czą­ca się żyła złota, a dla do­wód­cy "First Le­gion" – nie­by­wa­le in­te­li­gent­ny, co za­ra­zem ze­psu­ty i zgni­ły we­wnętrz­nie typ, któ­re­go Leon miał po pro­stu dosyć. Roz­mo­wa była bar­dzo upo­rczy­we, jakby wy­obra­zić sobie go­ścia, który od 15 minut opo­wia­da, że płyn­na lawa na­ło­żo­na na skórę ma bez­sprzecz­nie, naj­lep­szy spo­śród wszyst­kich do­stęp­nych "ma­te­ria­łów", wpływ na gład­kość skóry. Jed­nym sło­wem. Pa­ra­no­ja. Jego cho­ren­dal­nie wy­so­kie wy­na­gro­dze­nie, po­zwo­li­ło by w pełni wy­eli­mi­no­wać głód w małym, afry­kań­skim pań­stwie. Kon­trakt, na który "Per­so­nal In­der­stried" było go­to­we wy­ło­żyć bez mru­gnię­cia okiem, 100 mln do­la­rów, ku­szą­ce Lio­ne­la 10%, dla wielu było ofer­tą, przy któ­rej cięż­ko przejść obo­jęt­nym i nie­wzru­szo­nym. Wy­star­czy tylko, że "sprze­da" swoją jed­nost­kę, pod oku­pa­cję nie wia­do­mo kogo. Jakoś nigdy nie po­cią­ga­ło du­chów, bycie zła­pa­nym ze sznu­rek, wo­ko­ło nie­na­ma­cal­nej szyi. Cze­ka­jąc cier­pli­wie – na mak­sy­mal­nie prze­cią­ga­ne w cza­sie, przy­tło­czo­ne de­spe­rac­ki­mi ar­gu­men­ta­mi, opa­ko­wa­ne w zło­ci­sty pa­pie­rek, ku­szą­ce ni­czym lo­do­wa­ty po­ko­ik na pu­sty­ni – słowo "ko­rzyść" – nie wy­trzy­mał. Całą roz­mo­wę za­koń­czył, gdy te­le­fon roz­bił się o ścia­nę. Nie­ste­ty to jeden z pa­so­ży­tów, z któ­ry­mi ka­ra­bin, plan dzia­ła­nia i spraw­ne oko Pa­sto­ra nie wy­pa­trzy, zdej­mu­jąc przy pierw­szym strza­le. W epi­cen­trum kor­po­ra­cyj­ne­go cha­osu, lo­gicz­ne, po­par­te fak­ta­mi ar­gu­men­ty są tym, czym dla ra­kiet "HOW­K16-1" zwie­rzę, zwane po­tocz­nie czło­wie­kiem.

Ta część Cen­trum Ope­ra­cyj­ne­go na te­re­nie Po­łu­dnio­wo-Wschod­niej Eu­ro­py, była ko­lej­nym mgli­sto sza­rym pro­sto­ką­tem, wy­dzie­lo­nym dla First Le­gion – for­ma­cji GHO­STS jako kwa­te­ra. Nic nad­zwy­czaj­ne­go – łóżko, mocno pro­wi­zo­rycz­nie skła­da­ne, scho­wa­ne w ciem­nym kącie, który był naj­ciem­niej­szym punk­tem w tym po­miesz­cze­niu – gdyby nie za­mon­to­wa­na obok w takim samym stop­niu pro­wi­zo­rycz­na umy­wal­ka – nawet "Du­cho­wi" cięż­ko było by tra­fić o trze­ciej w nocy, z po­wro­tem na ma­te­rac po­ło­żo­ny na kilku de­skach. Jed­nak kto jak kto, ale chło­pa­kom nie po­trze­ba było luk­su­sów, ani nawet stan­dar­dów. Jesz­cze bar­dziej na lewo, cien­ka smuga świa­tła, wy­ta­cza­ła się z lamp­ki noc­nej, le­ni­wie jak żółw, świe­cąc naj­sła­biej jak tylko po­tra­fi­ła. Po­chła­nia­ła po­żół­kłym świa­tłem, ko­lej­ne metry kwa­dra­to­we, koń­cząc swoją wę­drów­kę nie­mal­że w po­ło­wie mapy, za­wie­szo­nej na prze­ciw­le­głej ścia­nie cia­snej klit­ki, z tlą­cy­mi się ni­czym małe wę­giel­ki, czte­re­ma czer­wo­ny­mi lamp­ka­mi. To, nic in­ne­go jak czte­ry ju­trzej­sze cele ope­ra­cyj­ne. First i Two Le­gion, dwie jed­nost­ki i dwie pla­ców­ki do za­ję­cia, jedna ope­ra­cja woj­sko­wa i jedna misja wy­wia­du GROM-owców. Leon jed­nak dosyć mocno od­czu­wał brak snu. Nie­wie­le my­śląc po pro­stu usnął, nie­mal­że w tym mo­men­cie, gdy ze­tknął się z łóż­kiem. Nie my­śląc, nie kal­ku­lu­jąc – tak zo­sta­li wy­szko­le­ni. Ju­trzej­szy dzień miał im bar­dzo wiele do za­ofe­ro­wa­nia; od naj­cięż­szych roz­mów z ge­ne­ra­łem, po te przy­jem­niej­sze; strze­la­nie i wy­gry­wa­nie, cho­ciaż to dru­gie nie było w tym wy­pad­ku takie oczy­wi­ste, jakby mogło im się na po­cząt­ku wy­da­wać. …

Go­dzi­na 3:10 – po­bud­ka, bu­dzik wrzesz­czał kilka se­kund, aż zo­stał wy­łą­czo­ny za­masz­czy­stym ru­chem, a wła­ści­wie ci­śnię­ty i roz­bi­ty o ścia­nę. Leon zro­bił jak za­wsze rano – kilka serii pom­pek, brzusz­ków, zanim wy­szedł na spo­tka­nie z ge­ne­ra­łem cze­ka­ją­cym na niego, w wiel­kim po­miesz­cze­niu, z tak samo po­kaź­ną in­te­rak­tyw­ną mapą na ścia­nie i ob­sa­dą fa­chow­ców od wszyst­kie­go. Jak zwy­kle "Pa­stor", był na no­gach, mniej wię­cej od pół go­dzi­ny – jak zwy­kle ko­ry­go­wał, czy­ścił i do­stra­jał swoje cacko – M6K91 – ka­ra­bin snaj­per­ski, bę­dą­cy pro­to­ty­pem te­sto­wa­nej do­pie­ro, a już nie­za­wod­nej broni. Rzad­ko któ­re­mu eg­zem­pla­rzo­wi po­świę­cał tak dużo czasu i serca. Był jed­nym z młod­szych ko­man­do­sów w GHO­STS, lecz pro­fe­sjo­na­li­zmem prze­wyż­szał pra­wie wszyst­kich, tych do­świad­czo­nych, naj­lep­szych, a z pew­no­ścią mło­dych, bę­dą­cych w jego wieku.

-Pa­stor świę­ci – we­wnętrz­ny punkt zbio­ru, był dwa razy więk­szy niż cela, w któ­rej spali człon­ko­wie First Le­gion.

-Czar­ny ma­ru­dzi – od­rzu­cił Le­ono­wi, z lek­kim uśmiesz­kiem, nie spusz­cza­jąc wzro­ku ze swo­je­go "cudu". Spo­wi­te nie­mra­wą, sza­ro-po­nu­rą mgieł­ką po­miesz­cze­nie, gdzie jasne świa­tło rzad­ko było to­le­ro­wa­ne, skła­da­ło się z dwóch, pod­łóż­nych, me­ta­lo­wych sto­łów, obi­tych an­ty­po­śli­zgo­wym ma­te­ria­łem. Zaj­mo­wa­ły po­ło­wę miej­sca, do­da­jąc do nich pół­otwar­te, ku­li­ste, czar­ne sie­dzi­ska. Na końcu po­miesz­cze­nia znaj­do­wa­ły się cięż­kie, me­ta­lo­we drzwi.

-Sta­ry czeka?

-Przy­je­chał w nocy i o mało nie po­ścią­gał nas z łóżek.

-Czy­li stary dureń czeka.

-Usiądź i wy­czyść broń, masz tam kawy w rogu.

-A resz­ta? – spy­tał zdzi­wio­ny Lio­nel, po czym chęt­nie usiadł, bio­rąc w rękę kubek i upi­ja­jąc spo­re­go łyka.

-Aaa… Zdą­żył zła­pać Ha­de­sa i Pako, z tego co sły­sza­łem, muszą mu coś tam wy­grze­bać w pa­pie­rach. – uśmiech­nął się z prze­ką­sem, nie spusz­cza­jąc wzro­ku ze swo­jej broni. Każdy moż­li­wy ele­ment, wy­cią­gnął, osob­no wy­czy­ścić, będąc już w koń­co­wej fazie skła­da­nia tego wszyst­kie­go do kupy. Co jak co, ale Pa­stor, prze­strze­gał swo­ich ry­go­ry­stycz­nych wy­mo­gów i zasad, do­kład­nie tak samo, jak czło­wiek, a tym bar­dziej ksiądz po­wi­nien prze­strze­gać 10 przy­ka­zań. Moż­li­we, że wła­śnie stąd ta ksyw­ka. Lub z jego dość spo­koj­ne­go i re­li­gij­ne­go uspo­so­bie­nia.

-Mo­gli nie wy­cho­dzić z kwa­te­ry.

-A no mogli…

-Daw­no?

-A z go­dzi­nę temu. Pró­bo­wa­li się wy­mik­so­wać, ale wiesz jak jest ze sta­rym. Krąży i czeka, aż ochot­nik wyj­dzie i wtedy nie ma prze­bacz – za­śmiał się pod nosem, prę­żąc się umie­ścił na szy­nach, długi na trzy­dzie­ści pięć cen­ty­me­trów; ce­low­nik optycz­ny.

Wtem, drzwi otwo­rzy­ły się, na co Pa­stor nadal nie za­re­ago­wał, po­zo­sta­jąc jakby w le­tar­gu.

-Ci­chy. Do­brze, że je­steś. Co tu się dzie­je, gdzie chło­pa­ki? Jack? – za­ga­ił Lio­nel.

-Pako z Ha­de­sem…

-Grze­bią w pa­pie­rach, tak wiem – do­koń­czył szyb­ko Czar­ny.

-Jack od­słu­chu­je na­gra­nia, po­dob­no w nocy w Byd­gosz­czy, któ­ryś z nas zgi­nął. – te słowa ude­rzy­ły obu w uszy jak od­głos star­tu­ją­ce­go od­rzu­tow­ca, za­le­d­wie jak gdyby znaj­do­wał się kilka me­trów od nich. Pa­stor odło­żył swój ka­ra­bin na sto­jak i nie cze­ka­jąc na za­chę­tę, ru­szył pierw­szy do cen­trum do­wo­dze­nia. We trój­kę szyb­kim kro­kiem prze­bi­li ko­ry­tarz, drew­nia­ne, ozdob­ne drzwi i dru­gie; me­ta­lo­we, strze­żą­ce głów­ne­go po­miesz­cze­nia, za­bez­pie­cze­niem na od­cisk palca jed­ne­go, i skan siat­ków­ki dru­gie­go upo­waż­nio­ne­go. Stary uwiel­biał to za­bez­pie­cze­nie, gdyż za­wsze mu­siał wziąć ze sobą, jed­ne­go z nas w roli nie­wol­ni­ka. …

Hades sie­dział, wraz z jed­nym z gości od łącz­no­ści po prawo w rogu sali, ma­ją­cej co­najm­niej 300m kwa­dra­to­wych. Mocno się kłó­ci­li, ak­cen­tu­jąc to żywą po­le­mi­ką ciała. Dalej, wzdłuż ścia­ny kilka par cięż­kich, ja­sno-brą­zo­wych drzwi. Cen­tral­ną cześć w pełni za­wa­la­ły biur­ka, po­usta­wia­ne w sy­me­trycz­nym po­rząd­ku, była ich za­pew­ne setka. Ob­ro­to­we fo­te­le, kom­pu­te­ry, lap­to­py, stosy pa­pie­rów i biu­ro­we­go sprzę­tu, a ca­łe­mu temu har­mi­de­ro­wi, do­peł­nia­li uroku bie­ga­ją­cy i krzy­czą­cy pra­cow­ni­cy. Zaraz za nimi pla­so­wał się dwu­stop­nio­wy po­dest z kil­ko­ma ogrom­ny­mi biu­ra­mi, od­dzie­lo­ny­mi po­przez ku­lo­od­por­ne szkło, za któ­ry­mi można było do­strzec ge­ne­ra­ła Ma­tec­kie­go i in­nych waż­nych ludzi. Po lewo od wej­ścia na całej sze­ro­ko­ści ścia­ny, in­te­rak­tyw­na mapa z ty­sią­ca­mi róż­no­ko­lo­ro­wych punk­ci­ków, raz pul­su­ja­cych, a raz da­ją­cy­mi stałe ja­skra­we pod­świe­tle­nie.

Gdy tylko drzwi trza­sne­ły za Czar­nym, Pa­sto­rem i Ci­chym; Hades po se­kun­dzie po­ja­wił się koło przy­by­łej trój­ki.

-Nie mogą po­łą­czyć się z Cen­trum w Byd­gosz­czy! Nikt nie może!!! Po­łą­cze­nie za­ni­kło dwa­dzie­ścia minut temu, po­dob­no są za­bi­ci. Pa­stor wy­ba­łu­szył gały, jakby usły­szał o pę­dzą­cej w stro­nę Ziemi, ogrom­nej aste­ro­idzie. Cichy znik­nął bez słowa za drzwia­mi po prawo, ner­wo­wo przy­ci­ska­jąc kilka razy szwan­ku­ją­cą prze­pust­ką.

-Skąd to po­dob­no? – za­czął chłod­no Czar­ny.

-Mier­ni­ki tętna? – wy­pa­lił Pa­stor. 

-Nie wy­glą­da to do­brze. Stary nas roz­strze­la, jak nie ru­szy­my.

-Zbie­raj sprzęt, ekipę… – Hades prze­rwał Czar­ne­mu, wska­zu­jąc go­ścia spod ścia­ny.

-Pa­stor sprzęt… Ty wzy­waj śmi­gło­wiec, ścią­gasz Pako, Jacka i Ci­che­go. A Ty go­ściu wpier­dol się jesz­cze raz… – ostat­nie słowa wy­krzyk­nął w stro­nę łącz­ni­ka, który nie śmiał za­pro­te­sto­wać, ani nawet drgnąć po­wie­ką. A sam Leon udał się do jed­ne­go z więk­szych po­miesz­czeń, w któ­rym to­czy­ły się bar­dzo burz­li­we roz­mo­wy, pchnął cięż­kie, szkla­ne drzwi i za­sa­lu­to­wał, kie­ru­jąc wzrok na star­sze­go, ni­skie­go czło­wiecz­ka o wy­su­szo­nej, okrą­głej twa­rzy, z licz­ny­mi zmarszcz­ka­mi. Miał na sobie wy­słu­żo­ny nie­bie­ska­wo-zie­lon­ka­wy mun­dur z ogro­mem me­da­li, po­ly­sku­ja­cych w świe­tle lamp i po­brzę­ku­ją­cych o sie­bie, ni­czym dziec­ko ma­cha­ją­ce upar­cie grze­chot­ką. Roz­mo­wa nie od­bie­ga­ła te­ma­tem od tej prze­pro­wa­dzo­nej przed chwi­lą z FL, je­dy­ne co zdo­łał usły­szeć, to obawę o bez­pie­czeń­stwo na­ro­do­we, wy­pusz­czo­ną z ust wy­so­kie­go, szpa­ko­wa­te­go waż­nia­ka w oku­la­rach. Lecz gdy zo­ba­czył Lio­ne­la za­milkł mo­men­tal­nie.

-Mu­si­cie jak naj­szyb­ciej spraw­dzić co tam się dzie­je – jak na swój wiek i wy­gląd, sta­ru­szek mówił szyb­ko, pod­nio­słym i moc­nym tonem – Tak jak już wiesz, nie mamy kon­tak­tu, obraz z kamer, z czyt­ni­ków tętna, z ni­cze­go, z pla­ców­ką w Byd­gosz­czy. Je­ste­śmy naj­bli­żej, grupa trze­cia do­trze tam kil­ka­na­ście minut po Was.

-Tak jest ge­ne­ra­le.

-Ro­zu­miem, że już wszyst­ko go­to­we? Za 20 minut mamy mieć pełny obraz sy­tu­acji. Wy­ko­nać.

-Ru­sza­my za dwie mi­nu­ty – krzyk­nął Leon i po 90 se­kun­dach, cała szóst­ka wbie­ga­ła na dach bu­dyn­ku w ocze­ki­wa­niu na roz­ruch śmi­głow­ca bo­jo­we­go "TB-54". Ru­szy­li do ma­szy­ny, na znak Czar­ne­go i po kil­ku­dzie­się­ciu se­kun­dach wzno­si­li się, wzbi­ja­jąc tu­ma­ny kurzu, wi­ru­ją­ce na kształt pa­ra­bo­li pod nimi. Uszczel­ni­li po­kład i nie tra­cąc czasu, Czar­ny oddał głos Pa­sto­ro­wi:

-Chło­pa­ki za 15 minut, je­że­li pilot się po śpie­szy – mó­wiąc to szturch­nął Leona dys­kret­nie w bok, po czym ten prze­ka­zał po­le­ce­nia pi­lo­tom – Zje­dzie­my 300 me­trów w dół po li­nach. – roz­kła­da­jąc plan bu­dyn­ku, wska­zał Ha­de­sa i Pako. -Wy zje­dzie­cie pierw­si i zaj­mie­cie po­zy­cje na wschód od drzwi wej­ścio­wych, za tym ko­mi­nem – wska­zał pal­cem osło­nę umoż­li­wia­ją­cą spraw­ną obro­nę resz­ty i wej­ścia do bu­dyn­ku. – Potem zjeż­dżam ja i Jack, pil­nu­jąc lewej flan­ki. Ana­lo­gicz­nie. Na końcu Czar­ny z Ci­chym w od­wro­cie, któ­rzy pod­cho­dzą do drzwi. Sche­mat znany, naj­pierw Cichy, Czar­ny – lewa, Hades za Ci­chym, Pako – prawa i ja z Jac­kiem w od­wro­cie. Ka­me­ry na hełmy, nok­to­wi­zo­ry w po­go­to­wiu i tłu­mi­ki na bocz­ną i głów­ną. La­se­ry w ce­low­ni­kach zdez­ak­ty­wo­wać. Gra­na­ty dymne, ga­zo­we, bły­sko­we, pe­ne­tru­ją­ce i zwy­kłe po jed­nym. Wszyst­ko jasne? – za­koń­czył mi­nu­to­wy wywód – Jasne! Teraz Czar­ny.

Ten pod­szedł do mapy i po­ka­zu­jąc na wej­ście ob­ja­snił – Dwa pię­tra w dół po klat­ce, strze­lać do tego kogo uzna­cie za wro­gów, ale nie zabić. Kie­ru­je­my się do drzwi po prawo – po­miesz­cze­nie go­spo­dar­cze – jak czy­sto wy­co­fu­je­my się. Drzwi po lewo na klat­ce to wej­ście do ko­ry­ta­rza, pro­wa­dzą­ce­go do kwa­ter osób sprza­ta­cych, za­cho­wu­je­my uwagę, spraw­dza­my, wy­co­fu­je­my się. Pię­tro niżej, mu­si­my ak­ty­wo­wać sta­lo­we drzwi, za któ­ry­mi są sale wy­kła­do­we i kon­fe­ren­cyj­ne, zaraz za punk­tem ochro­ny. Je­że­li na tym eta­pie ni­ko­go nie bę­dzie, lub wróg bę­dzie cze­kał, zdjąć po cichu na roz­kaz. Je­że­li to będą nasi, za­cho­wać szcze­gól­ną ostroż­ność, to może być pu­łap­ka.. I jesz­cze jedno. Nie ma naj­mniej­sze­go kon­tak­tu z pla­ców­ką, głu­cho za­mknię­ta, więc nie licz­cie na świa­tło i elek­trycz­ność… A teraz przy­go­to­wać sprzęt. – skoń­czył Czar­ny i po­biegł do wy­po­sa­że­nia, przy­twier­dzo­ne­go do ścia­ny na ma­gnes.

Koniec

Komentarze

Ba­stia­nie, frag­men­ty nie cie­szą się po­wo­dze­niem wśród użyt­kow­ni­ków tego por­ta­lu. Mało kto chce tra­cić czas na lek­tu­rę tek­stu, nie mając gwa­ran­cji, że kie­dy­kol­wiek do­cze­ka się dal­sze­go ciągu. Dla­te­go le­piej za­miesz­czać skoń­czo­ne opo­wia­da­nia, niż ciąć je na ka­wał­ki.

Po­nad­to frag­men­ty nie wcho­dzą do gra­fi­ku dy­żur­nych, nie mogą też być no­mi­no­wa­ne do piór­ka.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Oczy­wi­ście, ro­zu­miem to w pełni.. Nie chcia­łem iść na ślepo, więc wo­la­łem po­ra­dzić się i wy­eli­mi­no­wać błędy, które sa­me­mu cięż­ko mi po­pra­wić w od­po­wied­ni spo­sób. Dzię­ki za in­for­ma­cję :] 

Na­stęp­nym razem wrzu­cę pełną wer­sje, po­zdra­wiam :] 

Ba­stia­nie, pierw­szy aka­pit roi się od błę­dów, więc strach my­śleć, co bę­dzie dalej. Pro­po­nu­ję, żebyś zro­bił, jak po­ra­dzi­ła Reg – na­pi­sał skoń­czo­ny tekst (opo­wia­da­nie), naj­le­piej nie­zbyt długi, tak do 30k zna­ków, i nam go za­pre­zen­to­wał jako prób­kę swo­jej twór­czo­ści. Jeśli czu­jesz, że bę­dzie w tym tek­ście dużo błę­dów, mo­żesz go naj­pierw dać na be­ta­li­stę, gdzie kilka osób po­mo­że Ci choć tro­chę oszli­fo­wać tekst, zanim znaj­dzie się on w po­cze­kal­ni.

 

Nie mam po­ję­cia[+,] gdzie dokąd ten świat zmie­rzał, ale robił to w sza­leń­czym tem­pie.

Albo: nie mam – zmie­rza, albo nie mia­łem – zmie­rzał

 

Nie spo­sób było go za­wró­cić, wska­zać po­praw­ny kie­ru­nek. Jed­nak było jasne, że lu­dzie mo­gli­by sko­ry­go­wać o mak­sy­mal­nie kilka stop­ni kie­ru­nek wy­ści­gu z samym sa­my­mi sobą.

Nie wia­do­mo co nam szy­ko­wa­ła przy­szłość, po­nie­waż jesz­cze o nią wal­czy­my

Tu się na­stęp­stwo cza­sów po­sy­pa­ło cał­ko­wi­cie

 

Oni są je­dy­nie otocz­ką, za­cie­śnia­ją­cą się wokół nas.

Jacy “oni”???? Me­ta­fo­ra ra­czej nie­zdar­na.

 

Je­dy­na Odpo­wiedź na tra­pią­ce nas wszyst­kich py­ta­nie znaj­du­je się w przy­szło­ści, wy­ła­nia­ją­cej jed­ne­go zwy­cięz­ce zwy­cięz­cę.

Ale ra­czej: która wy­ło­ni zwy­cięz­cę

http://altronapoleone.home.blog

Po prze­czy­ta­niu tek­stu mam po­czu­cie peł­ne­go cha­osu. Zro­zu­mia­łem, że to o ja­kichś ko­man­do­sach. Nie widzę żad­nej fan­ta­sty­ki, ani za­po­wie­dzia­ne­go w tagu chrze­ści­jań­stwa. Obraz mi się nie skła­da, ja­kieś mi­gaw­ki. Kto co mówi nie idzie się po­ła­pać.

Ja rów­nież za­miesz­czam tu głow­nie frag­men­ty, (po­czy­taj jeśli ze­chcesz), ale nawet w tym przy­pad­ku na­le­ży za­dbać o to, żeby miały głowę i nogi.

Prze­czy­ta­łem, ale czę­sto gu­bi­łem wątek i mu­siał wra­cać i czy­tać jesz­cze raz. We­dług mnie to jed­nak tro­chę zbyt cha­otycz­ne. Może rze­czy­wi­ście le­piej by­ło­by za­pre­zen­to­wać skoń­czo­ną ca­łość i wtedy wia­do­mo by było, o co w tym wszyst­kim cho­dzi. Po­zdra­wiam :)

Dzię­ki za ko­men­ta­rze i oceny.. :) 

Taak, pra­cu­je wła­śnie nad tek­stem już na lap­to­pie, oczy­wi­ście wrzu­cę.. Zajme się tym jak trze­ba…. 

Ba­stia­nie, miło, że pra­cu­jesz nad nowym tek­stem, ale racz też po­pra­wić błędy w tym…

http://altronapoleone.home.blog

Ty­tu­łem ostrze­że­nia. (Ale też – strzeż się ko­bie­ty, która Cię chwa­li – ja obie­cu­ję krew, pot i łzy, i obiet­ni­cy do­trzy­mam.)

 Nie mam po­ję­cia gdzie ten świat zmie­rzał

Nie mam po­ję­cia, dokąd ten świat zmie­rzał.

 Nie spo­sób było go za­wró­cić, wska­zać po­praw­ny kie­ru­nek.

Nie jest to tak zu­peł­nie to samo.

 Jed­nak było jasne, że lu­dzie mo­gli­by sko­ry­go­wać o mak­sy­mal­nie kilka stop­ni kie­ru­nek wy­ści­gu z samym sobą.

Z sa­my­mi sobą ("lu­dzie" to licz­ba mnoga), i ko­ry­gu­je się kurs, nie kie­ru­nek. Szyk też jakiś taki nie teges, nie wiem, czy pró­bu­jesz twier­dzić, że nie­wie­le można zmie­nić, czy prze­ciw­nie, że coś jed­nak warto by.

 Nie wia­do­mo co nam szy­ko­wa­ła przy­szłość, po­nie­waż jesz­cze o nią wal­czy­my

Ale przy­szło­ści jesz­cze nie było, więc do­pie­ro szy­ku­je. Nam. I kto o nią wal­czy? Sama przyj­dzie.

 Oni są je­dy­nie otocz­ką, za­cie­śnia­ją­cą się wokół nas.

Dobra, teraz, to już na­praw­dę nie mam po­ję­cia, o czym fi­lo­zo­fu­jesz. A czy­ta­łam He­ideg­ge­ra i Sar­tre'a.

 zwy­cięz­ce

Zwy­cięz­cę.

 … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … …

Jaka jest funk­cja tych kro­pek? Jeśli miały roz­dzie­lać dwie czę­ści tek­stu, od­ra­dzam – edy­tor stro­ny po­tra­fi z nimi zro­bić dziw­ne rze­czy, zresz­tą to nie­ład­nie wy­glą­da. Le­piej dać pustą li­nij­kę (tzw. świa­tło).

 jed­nak w tej sy­tu­acji, te trzy słowa mu­sia­ły być su­mien­nie, raz po raz wbi­ja­ne do głowy

Ja­kiej sy­tu­acji? "Raz po raz" jest wtrą­ce­niem, trze­ba po­sta­wić prze­ci­nek także po niem.

 kręgu kor­po­ra­cyj­nym

Idiom: w krę­gach (kor­po­ra­cyj­nych lub in­nych, grunt, że mno­gich).

 przez co nie­ste­ty tym samym

"Przez co" zna­czy to samo, co "tym samym" – jedno jest w po­rząd­ku, ale oba naraz, to jakby cia­sto po­lu­kro­wać, polać po­le­wą i jesz­cze po­sma­ro­wać dże­mem. Za dużo.

 nie­by­wa­le in­te­li­gent­ny, co za­ra­zem

"Co" wpro­wa­dza­ło­by tutaj po­rów­na­nie: rów­nie przy­stoj­ny, co za­moż­ny. Z "za­ra­zem" pa­so­wa­ło­by ra­czej "a": wy­jąt­ko­wo smacz­ne, a za­ra­zem ni­sko­ka­lo­rycz­ne.

 Roz­mo­wa była bar­dzo upo­rczy­we

jak plama?

 jakby wy­obra­zić sobie go­ścia, który od 15 minut opo­wia­da, że płyn­na lawa na­ło­żo­na na skórę ma bez­sprzecz­nie, naj­lep­szy spo­śród wszyst­kich do­stęp­nych "ma­te­ria­łów", wpływ na gład­kość skóry.

Co, do ja­snej aniel­ki, ma przed­sta­wiać ta me­ta­fo­ra? I – nie sta­wiaj prze­cin­ka mię­dzy "bez­sprzecz­nie", a "naj­lep­szy", bo jedno okre­śla dru­gie. Tak samo mię­dzy "naj­lep­szy", a "wpływ".

 Jed­nym sło­wem. Pa­ra­no­ja

To bym po­łą­czy­ła: Jed­nym sło­wem – pa­ra­no­ja. Inna rzecz, że nie wiem, o co cho­dzi, i moje uwagi od­no­szą się wy­łącz­nie do form ję­zy­ko­wych.

 Jego cho­ren­dal­nie wy­so­kie wy­na­gro­dze­nie, po­zwo­li­ło by w pełni wy­eli­mi­no­wać głód w małym, afry­kań­skim pań­stwie.

Po­zwo­lę sobie zgad­nąć, że cho­dzi Ci nie o ta­niec, ale o strach. "Po­zwo­li­ło­by", to tryb przy­pusz­cza­ją­cy, tego się nie roz­dzie­la. "Małe afry­kań­skie pań­stwo" pi­sze­my bez prze­cin­ka, bo to grupa no­mi­nal­na (tj. nazwa zło­żo­na z wielu rze­czow­ni­ków i przy­miot­ni­ków).

 wy­ło­żyć bez mru­gnię­cia okiem, 100 mln do­la­rów

Wtrą­ce­nie: wy­ło­żyć, bez mru­gnię­cia okiem, 100 mln do­la­rów. Albo bez prze­cin­ków, tak też można.

 ku­szą­ce Lio­ne­la 10%, dla wielu było ofer­tą, przy któ­rej cięż­ko przejść obo­jęt­nym i nie­wzru­szo­nym

… co? Ro­zu­miem, że cho­dzi o kasę, ale poza tym – ni gugu. Uży­wa­nie dwóch sy­no­ni­mów obok sie­bie też nie po­ma­ga.

 że "sprze­da" swoją jed­nost­kę, pod oku­pa­cję nie wia­do­mo kogo

https://sjp.pwn.pl/szukaj/okupacja.html Chło­pie, ja wiem, co to jest me­ta­fo­ra – py­ta­nie, czy Ty wiesz? Po­nad­to: nie wia­do­mo, kogo.

 Jakoś nigdy nie po­cią­ga­ło du­chów, bycie zła­pa­nym ze sznu­rek, wo­ko­ło nie­na­ma­cal­nej szyi.

Nigdy, prze­nig­dy nie sta­wia­my prze­cin­ka mię­dzy pod­miot, a orze­cze­nie. Nigdy! Drugi prze­ci­nek też ni przy­piął, ni przy­ła­tał.

 Cze­ka­jąc cier­pli­wie – na mak­sy­mal­nie prze­cią­ga­ne w cza­sie, przy­tło­czo­ne de­spe­rac­ki­mi ar­gu­men­ta­mi, opa­ko­wa­ne w zło­ci­sty pa­pie­rek, ku­szą­ce ni­czym lo­do­wa­ty po­ko­ik na pu­sty­ni – słowo "ko­rzyść" – nie wy­trzy­mał

Mak­sy­mal­nie prze­cią­gnię­te, to jest to zda­nie. Jego me­ta­fo­ry­ka przy­tła­cza jak słoń w in­ter­pre­ta­cji ba­ro­ko­we­go ar­ty­sty. Poza tym – cze­kał cier­pli­wie, czy jed­nak nie (skoro nie wy­trzy­mał?)

 Całą roz­mo­wę za­koń­czył, gdy te­le­fon roz­bił się o ścia­nę.

Czyli te­le­fon się roz­bił, tak sam z sie­bie, i wtedy nasz bo­ha­ter po­sta­no­wił skoń­czyć roz­mo­wę? Hmm?

 Nie­ste­ty to jeden z pa­so­ży­tów, z któ­ry­mi ka­ra­bin, plan dzia­ła­nia i spraw­ne oko Pa­sto­ra nie wy­pa­trzy, zdej­mu­jąc przy pierw­szym strza­le. W epi­cen­trum kor­po­ra­cyj­ne­go cha­osu, lo­gicz­ne, po­par­te fak­ta­mi ar­gu­men­ty są tym, czym dla ra­kiet "HOW­K16-1" zwie­rzę, zwane po­tocz­nie czło­wie­kiem.

To – ko­piu­ję to w ca­ło­ści, bo nie po­tra­fię tego za­na­li­zo­wać. Mój sys­tem wy­ko­nu­je nie­pra­wi­dło­wą ope­ra­cję. To jest beł­kot. Na­pisz sobie, co chcesz po­wie­dzieć, a potem się tego trzy­maj. Przy oka­zji – prze­cin­ków nie sta­wia się w miej­scach na od­dech (skąd wiesz, że nie czyta Cię jakiś ast­ma­tyk, albo szer­pa?), tylko roz­dzie­la nimi lo­gicz­ne czę­ści zda­nia. U Cie­bie nie widzę tej lo­gi­ki.

 część Cen­trum Ope­ra­cyj­ne­go na te­re­nie Po­łu­dnio­wo-Wschod­niej Eu­ro­py, była

Bez prze­cin­ka mię­dzy pod­mio­tem, a orze­cze­niem.

 mgli­sto sza­rym pro­sto­ką­tem, wy­dzie­lo­nym dla First Le­gion – for­ma­cji GHO­STS jako kwa­te­ra

Mgli­ście sza­rym. I nie mam po­ję­cia, jak to jest, miesz­kać w pro­sto­ką­cie. A kwa­ter się nie wy­dzie­la, ale komuś wy­zna­cza.

 mocno pro­wi­zo­rycz­nie skła­da­ne

Nie uży­waj słów, któ­rych nie ro­zu­miesz.

 kącie, który był naj­ciem­niej­szym punk­tem w tym po­miesz­cze­niu – gdyby nie za­mon­to­wa­na obok w takim samym stop­niu pro­wi­zo­rycz­na umy­wal­ka

Kąt nie jest punk­tem. Dla­cze­go umy­wal­ka ma roz­świe­tlać ten ciem­ny kąt? Od­bi­ja świa­tło z okna, czy co?

 było by tra­fić o trze­ciej w nocy, z po­wro­tem

By­ło­by. Tra­fić z po­wro­tem.

 Jed­nak kto jak kto, ale chło­pa­kom

Komu jak komu, ale chło­pa­kom. Pol­sz­czy­zna jest ję­zy­kiem flek­syj­nym – wy­gu­glaj "zwią­zek zgody".

 nie po­trze­ba było luk­su­sów, ani nawet stan­dar­dów

"Stan­dar­dy" nie na­da­ją się do uży­cia w tym zda­niu, chyba, że iro­nicz­nie.

 smuga świa­tła, wy­ta­cza­ła się z lamp­ki noc­nej

Jak krew? Jak rower? Jak krwa­wią­cy ro­we­rzy­sta? I bez prze­cin­ka (pod­miot i orze­cze­nie!)

 świe­cąc naj­sła­biej jak tylko po­tra­fi­ła

Naj­sła­biej, jak. To smuga świa­tła świe­ci? Czy lamp­ka? I czy lamp­ka nie jest aby luk­su­sem, jak na te spar­tań­skie wa­run­ki?

 Po­chła­nia­ła po­żół­kłym świa­tłem, ko­lej­ne metry kwa­dra­to­we, koń­cząc swoją wę­drów­kę

Pierw­szy prze­ci­nek błęd­ny (po­wi­nie­neś już to wie­dzieć). Co do me­ta­fo­ry­ki: dla­cze­go świa­tło jest po­żół­kłe? Jakie po­win­no być? Po­chła­nia­nie i wę­drów­ka są jedna czyn­no­ścią tylko u ślu­zo­ro­śli – z tym ma się ko­ja­rzyć to świa­tło?

 To, nic in­ne­go jak czte­ry

To nic in­ne­go, tylko czte­ry.

 First i Two Le­gion

Jak już, to First i Se­cond. Albo One i Two. Kiedy uży­wasz raz li­czeb­ni­ka głów­ne­go, a raz po­rząd­ko­we­go, robi to wra­że­nie dziw­nej nie­kon­se­kwen­cji.

 Nie­wie­le my­śląc po pro­stu usnął,

Nie­wie­le my­śląc, po pro­stu usnął.

 Nie my­śląc, nie kal­ku­lu­jąc – tak zo­sta­li wy­szko­le­ni

Bo nor­mal­ni lu­dzie przed snem ukła­da­ją plan kam­pa­nii woj­sko­wej?

 Ju­trzej­szy dzień miał im bar­dzo wiele do za­ofe­ro­wa­nia

Dni nie ofe­ru­ją.

 cho­ciaż to dru­gie nie było w tym wy­pad­ku takie oczy­wi­ste, jakby mogło im się na po­cząt­ku wy­da­wać.

Prze­dłu­żasz na siłę.

 Leon zro­bił jak za­wsze rano – kilka serii pom­pek, brzusz­ków

Leon zro­bił – jak za­wsze rano – kilka serii pom­pek i brzusz­ków.

 cze­ka­ją­cym na niego, w wiel­kim po­miesz­cze­niu

Bez prze­cin­ka.

 był na no­gach, mniej wię­cej od

Jw.

 ko­ry­go­wał, czy­ścił i do­stra­jał swoje cacko

Jak się ko­ry­gu­je ka­ra­bin?

 pro­to­ty­pem te­sto­wa­nej do­pie­ro, a już nie­za­wod­nej broni

Te­sto­wa­nie to ina­czej spraw­dza­nie. Broń nie­prze­te­sto­wa­na może być nie­za­wod­na, po pro­stu my o tym nie wiemy. OK? Po­nad­to – "bę­dą­cy pro­to­ty­pem" jest nie­ele­ganc­kie. Po pol­sku pi­sze­my: ka­ra­bin, pro­to­typ cze­goś tam.

 Rzad­ko któ­re­mu eg­zem­pla­rzo­wi po­świę­cał tak dużo czasu i serca. Był jed­nym z młod­szych ko­man­do­sów w GHO­STS, lecz pro­fe­sjo­na­li­zmem prze­wyż­szał pra­wie wszyst­kich

Co ma jedno do dru­gie­go?

 we­wnętrz­ny punkt zbio­ru, był dwa razy więk­szy niż cela

… wtf? Bez prze­cin­ka, ale poza tym – skąd to zda­nie w ogóle się wzię­ło?

 od­rzu­cił Le­ono­wi, z lek­kim uśmiesz­kiem

Od­rzu­cić można piłkę. Nie wy­po­wiedź! I bez prze­cin­ka.

 nie­mra­wą, sza­ro-po­nu­rą mgieł­ką

Bo nor­mal­nie mgieł­ka tań­czy kan­ka­na?

 jasne świa­tło rzad­ko było to­le­ro­wa­ne

Jasne, po co wy­raź­nie wi­dzieć mapy. Ważne, żeby być mhrocz­nym.

 po­miesz­cze­nie (…) skła­da­ło się z dwóch, pod­łóż­nych, me­ta­lo­wych sto­łów, obi­tych an­ty­po­śli­zgo­wym ma­te­ria­łem

Po­miesz­cze­nie skła­da­ło się ze sto­łów. Zbu­do­wa­ły je bo­wiem dzie­ci, ba­wiąc się w żoł­nie­rzy. Stół jest po­dłuż­ny od dłu­go­ści, a nie od… nie wiem. Pod­ło­gi?

 Zaj­mo­wa­ły po­ło­wę miej­sca, do­da­jąc do nich pół­otwar­te, ku­li­ste, czar­ne sie­dzi­ska.

Stoły do­da­wa­ły ku­li­ste (?) sie­dzi­ska. Do nie­wia­do­mo­cze­go.

o mało nie po­ścią­gał nas z łóżek.

Ale po­wstrzy­ma­ło go…?

 Usiądź i wy­czyść broń, masz tam kawy w rogu.

Kawą bę­dzie czy­ścił?

 upi­ja­jąc spo­re­go łyka

Kogo, co? Spory łyk.

 z tego co sły­sza­łem

Z tego, co sły­sza­łem.

 uśmiech­nął się z prze­ką­sem

Przy­dał­by się jed­nak jakiś pod­miot.

 Każdy moż­li­wy ele­ment, wy­cią­gnął, osob­no wy­czy­ścić, będąc już w koń­co­wej fazie skła­da­nia tego wszyst­kie­go do kupy

Argh. Każdy moż­li­wy ele­ment wy­cią­gnął, żeby go osob­no wy­czy­ścić, a teraz był już w fazie skła­da­nia wszyst­kie­go do kupy.

Co jak co, ale Pa­stor, prze­strze­gał

Kto jak kto, ale Pa­stor prze­strze­gał.

10 przy­ka­zań

Dzie­się­ciu. Li­czeb­ni­ki słow­nie.

 A no

Łącz­nie.

 -A z go­dzi­nę temu.

– A, z go­dzi­nę temu. Po tym myśl­ni­ku musi być spa­cja.

 wiesz jak jest

Wiesz, jak jest.

 prę­żąc się umie­ścił na szy­nach, długi na trzy­dzie­ści pięć cen­ty­me­trów; ce­low­nik optycz­ny

Ta in­ter­punk­cja wy­glą­da na zu­peł­nie przy­pad­ko­wą. I po co Ci te cen­ty­me­try? "Więk­sze" nie zna­czy "lep­sze": prę­żąc się, umie­ścił na szy­nach długi na trzy­dzie­ści pięć cen­ty­me­trów ce­low­nik optycz­ny.

 Wtem, drzwi otwo­rzy­ły się, na co Pa­stor nadal nie za­re­ago­wał, po­zo­sta­jąc jakby w le­tar­gu.

Wtem drzwi się otwo­rzy­ły, na co Pa­stor nie za­re­ago­wał. "Nadal" ozna­cza, że już wcze­śniej na to nie re­ago­wał – czemu miał­by, skoro nie miało miej­sca? Po­nad­to. https://sjp.pwn.pl/szukaj/letarg.html

 w nocy w Byd­gosz­czy, któ­ryś z nas zgi­nął

Bez prze­cin­ka.

 ude­rzy­ły obu w uszy jak od­głos star­tu­ją­ce­go od­rzu­tow­ca, za­le­d­wie jak gdyby znaj­do­wał się kilka me­trów od nich

Ko­lej­na me­ta­fo­ra z hu­mo­ru ze­szy­tów. Nie mam po­ję­cia, co tu robi "za­le­d­wie".

 szyb­kim kro­kiem prze­bi­li ko­ry­tarz

Na pewno nie miało być "prze­by­li"?

 dru­gie; me­ta­lo­we, strze­żą­ce

Dru­gie, me­ta­lo­we, strze­gą­ce.

za­bez­pie­cze­niem na od­cisk palca jed­ne­go, i skan siat­ków­ki dru­gie­go upo­waż­nio­ne­go. Stary uwiel­biał to za­bez­pie­cze­nie, gdyż za­wsze mu­siał wziąć ze sobą, jed­ne­go z nas w roli nie­wol­ni­ka. …

???

 po prawo w rogu sali, ma­ją­cej co­najm­niej 300m kwa­dra­to­wych

Po pra­wej, w rogu sali. Co naj­mniej. Nie po­da­waj wy­mia­rów licz­bo­wych, są nie­wia­ry­god­ne (kto, wcho­dząc do sali, mówi sobie "no, co naj­mniej trzy­sta me­trów"?)

 Mocno się kłó­ci­li

To na­le­ża­ło po­wie­dzieć już na wstę­pie.

 ak­cen­tu­jąc to żywą po­le­mi­ką ciała

Jaja sobie ro­bisz, praw­da?

 Dalej, wzdłuż ścia­ny kilka par cięż­kich, ja­sno-brą­zo­wych drzwi

Ja­sno­brą­zo­wych. Dalej wzdłuż ścia­ny. I co te drzwi? Poza tym – nie ma “par” drzwi. Są po­dwój­ne drzwi, ale Tobie cho­dzi­ło ra­czej o “kil­ko­ro drzwi”.

 Cen­tral­ną cześć w pełni za­wa­la­ły biur­ka, po­usta­wia­ne w sy­me­trycz­nym po­rząd­ku

Za­wa­la­ły – ale upo­rząd­ko­wa­ne. Z czym Ci się ko­ja­rzy "za­wa­la­ły"? Jeśli z po­rząd­kiem, to mamy zu­peł­nie inne ukła­dy od­nie­sie­nia.

 ca­łe­mu temu har­mi­de­ro­wi, do­peł­nia­li uroku bie­ga­ją­cy i krzy­czą­cy pra­cow­ni­cy

Sta­ram się to od­czy­ty­wać życz­li­wie, więc po­wiem: har­mi­de­ro­wi do­da­wa­li uroku. Uroku har­mi­de­ru do­peł­nia­li. Ina­czej po­wie­dzia­ła­bym – a idź, to beł­kot.

 Zaraz za nimi pla­so­wał się dwu­stop­nio­wy po­dest

Nie. Po raz ko­lej­ny zmu­szasz mnie do cał­ko­wi­tej prze­bu­do­wy ob­ra­zu tego po­miesz­cze­nia, który zbu­do­wa­łam sobie w gło­wie. To męczy.

 biu­ra­mi, od­dzie­lo­ny­mi po­przez ku­lo­od­por­ne szkło,

Nie, weź, nie mam już siły.

 za któ­ry­mi można było do­strzec ge­ne­ra­ła Ma­tec­kie­go

Za biu­ra­mi? Za ścia­ną, zna­czy?

 Po lewo

Na lewo.

 Gdy tylko drzwi trza­sne­ły za Czar­nym, Pa­sto­rem i Ci­chym; Hades po se­kun­dzie po­ja­wił się koło przy­by­łej trój­ki.

Nad­mia­ro­wość: "gdy tylko" i "po se­kun­dzie" są tutaj wła­ści­wie sy­no­ni­ma­mi – mu­sisz wy­brać jeden. "Przy­by­ła trój­ka" też jest nad­mia­rem, wiemy, ilu ich przy­szło.

 Nie mogą po­łą­czyć się

Się po­łą­czyć.

 Nikt nie może!!!

I to jest ten pro­fe­sjo­nal­ny woj­sko­wy…

 po­dob­no są za­bi­ci. Pa­stor wy­ba­łu­szył gały

To jest dal­szy ciąg wy­po­wie­dzi? Hmm?

 usły­szał o pę­dzą­cej w stro­nę Ziemi, ogrom­nej aste­ro­idzie

Pę­dzą­cym w stro­nę Ziemi ogrom­nym aste­ro­idzie.

 przy­ci­ska­jąc kilka razy szwan­ku­ją­cą prze­pust­ką

Kogo, co przy­ci­ska­jąc? Prze­pust­kę.

po­dob­no

W cu­dzy­słów, to su­po­zy­cja ma­te­rial­na.

 Stary nas roz­strze­la, jak nie ru­szy­my.

A dotąd my­śla­łam, że żoł­nie­rze nie po­win­ni ru­szać bez roz­ka­zu…

 Pa­stor sprzęt

Pa­stor, sprzęt.

 A Ty go­ściu wpier­dol

A ty, go­ściu, wpier­dol. Prze­cież gość nic nie robił?

 drgnąć po­wie­ką

Mhm.

 mun­dur z ogro­mem me­da­li

Mnó­stwem.

 po­brzę­ku­ją­cych o sie­bie, ni­czym dziec­ko ma­cha­ją­ce upar­cie grze­chot­ką

To chyba je­dy­na zno­śna me­ta­fo­ra w tym tek­ście. Nie – dobra. Zno­śna.

 je­dy­ne co zdo­łał usły­szeć, to obawę

Je­dy­ne, co zdo­łał usły­szeć, to obawa. Jak usły­szał obawę?

 wy­pusz­czo­ną z ust

Z ust wy­pusz­cza się tylko bro­ku­ły zmie­sza­ne z kwa­sem sol­nym.

Lecz gdy zo­ba­czył Lio­ne­la za­milkł mo­men­tal­nie.

Ostat­nio pod­mio­tem był Lio­nel…

 spraw­dzić co tam się dzie­je

Spraw­dzić, co tam się dzie­je.

 jak na swój wiek i wy­gląd, sta­ru­szek mówił szyb­ko

Co ma wy­gląd do szyb­ko­ści mó­wie­nia?

 Tak jak już wiesz,

Jak już wiesz.

 po Was

Za­im­ki oso­bo­we pi­sze­my dużą li­te­rą tylko i wy­łącz­nie w li­stach. Chyba, że cho­dzi o Boga.

 Tak jest ge­ne­ra­le

Tak jest, ge­ne­ra­le.

 Za 20 minut

Dwa­dzie­ścia.

 po 90 se­kun­dach, cała szóst­ka wbie­ga­ła

Bez prze­cin­ka. Li­czeb­ni­ki słow­nie.

 Ru­szy­li do ma­szy­ny, na znak Czar­ne­go

Bez prze­cin­ka.

 wi­ru­ją­ce na kształt pa­ra­bo­li pod nimi

To ma być wi­ro­wa­nie?

 Uszczel­ni­li po­kład

… prze­cież to he­li­kop­ter, nie pła­sko­den­ka?

 Chło­pa­ki za 15 minut, je­że­li pilot się po śpie­szy

Chło­pa­ki, za 15 minut, je­że­li pilot się po­śpie­szy.

 mó­wiąc to szturch­nął

Mó­wiąc to, szturch­nął.

 po czym ten prze­ka­zał po­le­ce­nia pi­lo­tom

Sty­li­stycz­nie brzyd­kie i me­ry­to­rycz­nie nie­wia­ry­god­ne. W po­wie­trzu rzą­dzi pilot, jak na morzu – ka­pi­tan.

 Zje­dzie­my 300 me­trów w dół po li­nach

Nie­waż­ne, czy to ma sens, ważne, żeby było faj­nie. Li­czeb­nik słow­nie.

zwy­kłe po jed­nym

Zwy­kłe, po jed­nym.

 za­koń­czył mi­nu­to­wy wywód

Ni­cze­go nie wy­wo­dził. I po jakie licho po­da­jesz czas?

 po­ka­zu­jąc na wej­ście ob­ja­snił

Po­ka­zu­jąc wej­ście, ob­ja­śnił.

 strze­lać do tego kogo uzna­cie za wro­gów, ale nie zabić.

Strze­lać do każ­de­go po­ten­cjal­ne­go wroga, ale nie za­bi­jać. Te­re­fe­re, nie chcesz zabić, nie strze­lasz. Każdy po­strzał może być śmier­tel­ny.

jak czy­sto wy­co­fu­je­my się

Jeśli jest czy­sto, wy­co­fu­je­my się. Ro­zu­miem, że cho­dzi o skon­fun­do­wa­nie prze­ciw­ni­ka.

 Drzwi po lewo

Na lewo, albo po lewej.

 osób sprza­ta­cych

A może sprzą­ta­czy?

 Pię­tro niżej, mu­si­my

Bez prze­cin­ka.

 Je­że­li na tym eta­pie ni­ko­go nie bę­dzie, lub wróg bę­dzie cze­kał, zdjąć po cichu na roz­kaz.

Eta­pie – czy po­zio­mie? I jak "zdjąć" kogoś, kogo nie ma?

 po­biegł do wy­po­sa­że­nia, przy­twier­dzo­ne­go do ścia­ny na ma­gnes.

Na po­kła­dzie he­li­kop­te­ra miał miej­sce, żeby bie­gać? I – ma­gne­sy nie są naj­lep­szą me­to­dą mo­co­wa­nia (spraw­dzo­ne em­pi­rycz­nie).

 

Ojeju… nie mam po­ję­cia, co wła­śnie prze­czy­ta­łam. Ni­cze­go nie mogę po­chwa­lić – przez chwi­lę zda­wa­ło mi się, że masz coś do po­wie­dze­nia (co praw­da, sztam­po­we­go jak nie wiem), ale potem zwe­ry­fi­ko­wa­łam tę opi­nię. Fa­bu­ła szcząt­ko­wa, nie­prze­my­śla­na. Nie łączy się w kupę – naj­pierw jakaś kor­po­ra­cja, potem ni stąd, ni zowąd woj­sko – nie wiem, o co cho­dzi. Język nie­chluj­ny, ba­ła­ga­niar­ski, nie świad­czy do­brze o Twoim oczy­ta­niu. Świat nie­wia­ry­god­ny. Po­sta­cie – to tylko ety­kiet­ki. Dwie uwagi tech­nicz­ne:

Kon­se­kwent­nie i błęd­nie od­dzie­lasz cechę trybu przy­pusz­cza­ją­ce­go od rdze­nia. Wy­dru­kuj sobie i prze­rób stro­ny 39 – 49 (tak, serio. Nie przy­no­si Ci ujmy, że cze­goś nie wiesz, a naj­wy­żej to, że nie chcesz się na­uczyć.)

Twoja me­ta­fo­ry­ka jest nie tyle roz­bu­cha­na, co schi­zo­fre­nicz­na. Zaj­rzyj, pro­szę, tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842797 Prze­kład ar­ty­ku­łu o me­ta­fo­rach za­miesz­czę pod ko­niec mie­sią­ca – jesz­cze przez trzy ty­go­dnie nie przej­dzie do do­me­ny pu­blicz­nej – i też bar­dzo Ci go po­le­cam.

Pio­sen­ką za­czę­li­śmy, pio­sen­ką skończ­my. Bo życie to ka­ba­ret, a śpie­wać każdy może. (tekst: https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Tango_sromotnik/tekst )

Dzię­ku­ję, do­bra­noc.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka