- Opowiadanie: BastianBravehart - Cicha Wojna [fragment 1]

Cicha Wojna [fragment 1]

Witam, prosił bym o konstruktywną krytykę, a bynajmniej ocenę. Na pewno pomoże mi szlifować styl pisania i rzemiosło. Z góry dziękuję :] i pozdrawiam wszystkich ;]

Oceny

Cicha Wojna [fragment 1]

Nie mam pojęcia gdzie ten świat zmierzał, ale robił to w szaleńczym tempie. Nie sposób było go zawrócić, wskazać poprawny kierunek. Jednak było jasne, że ludzie mogliby skorygować o maksymalnie kilka stopni kierunek wyścigu z samym sobą. Nie wiadomo co nam szykowała przyszłość, ponieważ jeszcze o nią walczymy – jesteśmy duchami, które wdzierają się w miejsca niedostępne reszcie ludzkości, w byt niewidzialny i niematerialny. Oni są jedynie otoczką, zacieśniającą się wokół nas. Tutaj jest spokojnie. Epicentrum z tego słynie… Z czego my zasłyniemy? Jedyna odpowiedź na trapiące nas wszystkich pytanie znajduje się w przyszłości, wyłaniającej jednego zwycięzce. … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … …

-Nie jestem zainteresowany – rzucił krótko, jasno, zrozumiale, jednak w tej sytuacji, te trzy słowa musiały być sumiennie, raz po raz wbijane do głowy Martina Vescampa. W kręgu korporacyjnym uchodził za największą hienę, przez co niestety tym samym niekwestionowanego mistrza branży, ikonę niczym Michael Jackson, wzór do naśladowania dla młodych korpo-szczurów, w takim samym stopniu jak dla piłkarzy wzorem jest Cristiano Ronaldo.

Dla opłacającej go korporacji niekończąca się żyła złota, a dla dowódcy "First Legion" – niebywale inteligentny, co zarazem zepsuty i zgniły wewnętrznie typ, którego Leon miał po prostu dosyć. Rozmowa była bardzo uporczywe, jakby wyobrazić sobie gościa, który od 15 minut opowiada, że płynna lawa nałożona na skórę ma bezsprzecznie, najlepszy spośród wszystkich dostępnych "materiałów", wpływ na gładkość skóry. Jednym słowem. Paranoja. Jego chorendalnie wysokie wynagrodzenie, pozwoliło by w pełni wyeliminować głód w małym, afrykańskim państwie. Kontrakt, na który "Personal Inderstried" było gotowe wyłożyć bez mrugnięcia okiem, 100 mln dolarów, kuszące Lionela 10%, dla wielu było ofertą, przy której ciężko przejść obojętnym i niewzruszonym. Wystarczy tylko, że "sprzeda" swoją jednostkę, pod okupację nie wiadomo kogo. Jakoś nigdy nie pociągało duchów, bycie złapanym ze sznurek, wokoło nienamacalnej szyi. Czekając cierpliwie – na maksymalnie przeciągane w czasie, przytłoczone desperackimi argumentami, opakowane w złocisty papierek, kuszące niczym lodowaty pokoik na pustyni – słowo "korzyść" – nie wytrzymał. Całą rozmowę zakończył, gdy telefon rozbił się o ścianę. Niestety to jeden z pasożytów, z którymi karabin, plan działania i sprawne oko Pastora nie wypatrzy, zdejmując przy pierwszym strzale. W epicentrum korporacyjnego chaosu, logiczne, poparte faktami argumenty są tym, czym dla rakiet "HOWK16-1" zwierzę, zwane potocznie człowiekiem.

Ta część Centrum Operacyjnego na terenie Południowo-Wschodniej Europy, była kolejnym mglisto szarym prostokątem, wydzielonym dla First Legion – formacji GHOSTS jako kwatera. Nic nadzwyczajnego – łóżko, mocno prowizorycznie składane, schowane w ciemnym kącie, który był najciemniejszym punktem w tym pomieszczeniu – gdyby nie zamontowana obok w takim samym stopniu prowizoryczna umywalka – nawet "Duchowi" ciężko było by trafić o trzeciej w nocy, z powrotem na materac położony na kilku deskach. Jednak kto jak kto, ale chłopakom nie potrzeba było luksusów, ani nawet standardów. Jeszcze bardziej na lewo, cienka smuga światła, wytaczała się z lampki nocnej, leniwie jak żółw, świecąc najsłabiej jak tylko potrafiła. Pochłaniała pożółkłym światłem, kolejne metry kwadratowe, kończąc swoją wędrówkę niemalże w połowie mapy, zawieszonej na przeciwległej ścianie ciasnej klitki, z tlącymi się niczym małe węgielki, czterema czerwonymi lampkami. To, nic innego jak cztery jutrzejsze cele operacyjne. First i Two Legion, dwie jednostki i dwie placówki do zajęcia, jedna operacja wojskowa i jedna misja wywiadu GROM-owców. Leon jednak dosyć mocno odczuwał brak snu. Niewiele myśląc po prostu usnął, niemalże w tym momencie, gdy zetknął się z łóżkiem. Nie myśląc, nie kalkulując – tak zostali wyszkoleni. Jutrzejszy dzień miał im bardzo wiele do zaoferowania; od najcięższych rozmów z generałem, po te przyjemniejsze; strzelanie i wygrywanie, chociaż to drugie nie było w tym wypadku takie oczywiste, jakby mogło im się na początku wydawać. …

Godzina 3:10 – pobudka, budzik wrzeszczał kilka sekund, aż został wyłączony zamaszczystym ruchem, a właściwie ciśnięty i rozbity o ścianę. Leon zrobił jak zawsze rano – kilka serii pompek, brzuszków, zanim wyszedł na spotkanie z generałem czekającym na niego, w wielkim pomieszczeniu, z tak samo pokaźną interaktywną mapą na ścianie i obsadą fachowców od wszystkiego. Jak zwykle "Pastor", był na nogach, mniej więcej od pół godziny – jak zwykle korygował, czyścił i dostrajał swoje cacko – M6K91 – karabin snajperski, będący prototypem testowanej dopiero, a już niezawodnej broni. Rzadko któremu egzemplarzowi poświęcał tak dużo czasu i serca. Był jednym z młodszych komandosów w GHOSTS, lecz profesjonalizmem przewyższał prawie wszystkich, tych doświadczonych, najlepszych, a z pewnością młodych, będących w jego wieku.

-Pastor święci – wewnętrzny punkt zbioru, był dwa razy większy niż cela, w której spali członkowie First Legion.

-Czarny marudzi – odrzucił Leonowi, z lekkim uśmieszkiem, nie spuszczając wzroku ze swojego "cudu". Spowite niemrawą, szaro-ponurą mgiełką pomieszczenie, gdzie jasne światło rzadko było tolerowane, składało się z dwóch, podłóżnych, metalowych stołów, obitych antypoślizgowym materiałem. Zajmowały połowę miejsca, dodając do nich półotwarte, kuliste, czarne siedziska. Na końcu pomieszczenia znajdowały się ciężkie, metalowe drzwi.

-Stary czeka?

-Przyjechał w nocy i o mało nie pościągał nas z łóżek.

-Czyli stary dureń czeka.

-Usiądź i wyczyść broń, masz tam kawy w rogu.

-A reszta? – spytał zdziwiony Lionel, po czym chętnie usiadł, biorąc w rękę kubek i upijając sporego łyka.

-Aaa… Zdążył złapać Hadesa i Pako, z tego co słyszałem, muszą mu coś tam wygrzebać w papierach. – uśmiechnął się z przekąsem, nie spuszczając wzroku ze swojej broni. Każdy możliwy element, wyciągnął, osobno wyczyścić, będąc już w końcowej fazie składania tego wszystkiego do kupy. Co jak co, ale Pastor, przestrzegał swoich rygorystycznych wymogów i zasad, dokładnie tak samo, jak człowiek, a tym bardziej ksiądz powinien przestrzegać 10 przykazań. Możliwe, że właśnie stąd ta ksywka. Lub z jego dość spokojnego i religijnego usposobienia.

-Mogli nie wychodzić z kwatery.

-A no mogli…

-Dawno?

-A z godzinę temu. Próbowali się wymiksować, ale wiesz jak jest ze starym. Krąży i czeka, aż ochotnik wyjdzie i wtedy nie ma przebacz – zaśmiał się pod nosem, prężąc się umieścił na szynach, długi na trzydzieści pięć centymetrów; celownik optyczny.

Wtem, drzwi otworzyły się, na co Pastor nadal nie zareagował, pozostając jakby w letargu.

-Cichy. Dobrze, że jesteś. Co tu się dzieje, gdzie chłopaki? Jack? – zagaił Lionel.

-Pako z Hadesem…

-Grzebią w papierach, tak wiem – dokończył szybko Czarny.

-Jack odsłuchuje nagrania, podobno w nocy w Bydgoszczy, któryś z nas zginął. – te słowa uderzyły obu w uszy jak odgłos startującego odrzutowca, zaledwie jak gdyby znajdował się kilka metrów od nich. Pastor odłożył swój karabin na stojak i nie czekając na zachętę, ruszył pierwszy do centrum dowodzenia. We trójkę szybkim krokiem przebili korytarz, drewniane, ozdobne drzwi i drugie; metalowe, strzeżące głównego pomieszczenia, zabezpieczeniem na odcisk palca jednego, i skan siatkówki drugiego upoważnionego. Stary uwielbiał to zabezpieczenie, gdyż zawsze musiał wziąć ze sobą, jednego z nas w roli niewolnika. …

Hades siedział, wraz z jednym z gości od łączności po prawo w rogu sali, mającej conajmniej 300m kwadratowych. Mocno się kłócili, akcentując to żywą polemiką ciała. Dalej, wzdłuż ściany kilka par ciężkich, jasno-brązowych drzwi. Centralną cześć w pełni zawalały biurka, poustawiane w symetrycznym porządku, była ich zapewne setka. Obrotowe fotele, komputery, laptopy, stosy papierów i biurowego sprzętu, a całemu temu harmiderowi, dopełniali uroku biegający i krzyczący pracownicy. Zaraz za nimi plasował się dwustopniowy podest z kilkoma ogromnymi biurami, oddzielonymi poprzez kuloodporne szkło, za którymi można było dostrzec generała Mateckiego i innych ważnych ludzi. Po lewo od wejścia na całej szerokości ściany, interaktywna mapa z tysiącami różnokolorowych punkcików, raz pulsujacych, a raz dającymi stałe jaskrawe podświetlenie.

Gdy tylko drzwi trzasneły za Czarnym, Pastorem i Cichym; Hades po sekundzie pojawił się koło przybyłej trójki.

-Nie mogą połączyć się z Centrum w Bydgoszczy! Nikt nie może!!! Połączenie zanikło dwadzieścia minut temu, podobno są zabici. Pastor wybałuszył gały, jakby usłyszał o pędzącej w stronę Ziemi, ogromnej asteroidzie. Cichy zniknął bez słowa za drzwiami po prawo, nerwowo przyciskając kilka razy szwankującą przepustką.

-Skąd to podobno? – zaczął chłodno Czarny.

-Mierniki tętna? – wypalił Pastor. 

-Nie wygląda to dobrze. Stary nas rozstrzela, jak nie ruszymy.

-Zbieraj sprzęt, ekipę… – Hades przerwał Czarnemu, wskazując gościa spod ściany.

-Pastor sprzęt… Ty wzywaj śmigłowiec, ściągasz Pako, Jacka i Cichego. A Ty gościu wpierdol się jeszcze raz… – ostatnie słowa wykrzyknął w stronę łącznika, który nie śmiał zaprotestować, ani nawet drgnąć powieką. A sam Leon udał się do jednego z większych pomieszczeń, w którym toczyły się bardzo burzliwe rozmowy, pchnął ciężkie, szklane drzwi i zasalutował, kierując wzrok na starszego, niskiego człowieczka o wysuszonej, okrągłej twarzy, z licznymi zmarszczkami. Miał na sobie wysłużony niebieskawo-zielonkawy mundur z ogromem medali, polyskujacych w świetle lamp i pobrzękujących o siebie, niczym dziecko machające uparcie grzechotką. Rozmowa nie odbiegała tematem od tej przeprowadzonej przed chwilą z FL, jedyne co zdołał usłyszeć, to obawę o bezpieczeństwo narodowe, wypuszczoną z ust wysokiego, szpakowatego ważniaka w okularach. Lecz gdy zobaczył Lionela zamilkł momentalnie.

-Musicie jak najszybciej sprawdzić co tam się dzieje – jak na swój wiek i wygląd, staruszek mówił szybko, podniosłym i mocnym tonem – Tak jak już wiesz, nie mamy kontaktu, obraz z kamer, z czytników tętna, z niczego, z placówką w Bydgoszczy. Jesteśmy najbliżej, grupa trzecia dotrze tam kilkanaście minut po Was.

-Tak jest generale.

-Rozumiem, że już wszystko gotowe? Za 20 minut mamy mieć pełny obraz sytuacji. Wykonać.

-Ruszamy za dwie minuty – krzyknął Leon i po 90 sekundach, cała szóstka wbiegała na dach budynku w oczekiwaniu na rozruch śmigłowca bojowego "TB-54". Ruszyli do maszyny, na znak Czarnego i po kilkudziesięciu sekundach wznosili się, wzbijając tumany kurzu, wirujące na kształt paraboli pod nimi. Uszczelnili pokład i nie tracąc czasu, Czarny oddał głos Pastorowi:

-Chłopaki za 15 minut, jeżeli pilot się po śpieszy – mówiąc to szturchnął Leona dyskretnie w bok, po czym ten przekazał polecenia pilotom – Zjedziemy 300 metrów w dół po linach. – rozkładając plan budynku, wskazał Hadesa i Pako. -Wy zjedziecie pierwsi i zajmiecie pozycje na wschód od drzwi wejściowych, za tym kominem – wskazał palcem osłonę umożliwiającą sprawną obronę reszty i wejścia do budynku. – Potem zjeżdżam ja i Jack, pilnując lewej flanki. Analogicznie. Na końcu Czarny z Cichym w odwrocie, którzy podchodzą do drzwi. Schemat znany, najpierw Cichy, Czarny – lewa, Hades za Cichym, Pako – prawa i ja z Jackiem w odwrocie. Kamery na hełmy, noktowizory w pogotowiu i tłumiki na boczną i główną. Lasery w celownikach zdezaktywować. Granaty dymne, gazowe, błyskowe, penetrujące i zwykłe po jednym. Wszystko jasne? – zakończył minutowy wywód – Jasne! Teraz Czarny.

Ten podszedł do mapy i pokazując na wejście objasnił – Dwa piętra w dół po klatce, strzelać do tego kogo uznacie za wrogów, ale nie zabić. Kierujemy się do drzwi po prawo – pomieszczenie gospodarcze – jak czysto wycofujemy się. Drzwi po lewo na klatce to wejście do korytarza, prowadzącego do kwater osób sprzatacych, zachowujemy uwagę, sprawdzamy, wycofujemy się. Piętro niżej, musimy aktywować stalowe drzwi, za którymi są sale wykładowe i konferencyjne, zaraz za punktem ochrony. Jeżeli na tym etapie nikogo nie będzie, lub wróg będzie czekał, zdjąć po cichu na rozkaz. Jeżeli to będą nasi, zachować szczególną ostrożność, to może być pułapka.. I jeszcze jedno. Nie ma najmniejszego kontaktu z placówką, głucho zamknięta, więc nie liczcie na światło i elektryczność… A teraz przygotować sprzęt. – skończył Czarny i pobiegł do wyposażenia, przytwierdzonego do ściany na magnes.

Koniec

Komentarze

Bastianie, fragmenty nie cieszą się powodzeniem wśród użytkowników tego portalu. Mało kto chce tracić czas na lekturę tekstu, nie mając gwarancji, że kiedykolwiek doczeka się dalszego ciągu. Dlatego lepiej zamieszczać skończone opowiadania, niż ciąć je na kawałki.

Ponadto fragmenty nie wchodzą do grafiku dyżurnych, nie mogą też być nominowane do piórka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oczywiście, rozumiem to w pełni.. Nie chciałem iść na ślepo, więc wolałem poradzić się i wyeliminować błędy, które samemu ciężko mi poprawić w odpowiedni sposób. Dzięki za informację :] 

Następnym razem wrzucę pełną wersje, pozdrawiam :] 

Bastianie, pierwszy akapit roi się od błędów, więc strach myśleć, co będzie dalej. Proponuję, żebyś zrobił, jak poradziła Reg – napisał skończony tekst (opowiadanie), najlepiej niezbyt długi, tak do 30k znaków, i nam go zaprezentował jako próbkę swojej twórczości. Jeśli czujesz, że będzie w tym tekście dużo błędów, możesz go najpierw dać na betalistę, gdzie kilka osób pomoże Ci choć trochę oszlifować tekst, zanim znajdzie się on w poczekalni.

 

Nie mam pojęcia[+,] gdzie dokąd ten świat zmierzał, ale robił to w szaleńczym tempie.

Albo: nie mam – zmierza, albo nie miałem – zmierzał

 

Nie sposób było go zawrócić, wskazać poprawny kierunek. Jednak było jasne, że ludzie mogliby skorygować o maksymalnie kilka stopni kierunek wyścigu z samym samymi sobą.

Nie wiadomo co nam szykowała przyszłość, ponieważ jeszcze o nią walczymy

Tu się następstwo czasów posypało całkowicie

 

Oni są jedynie otoczką, zacieśniającą się wokół nas.

Jacy “oni”???? Metafora raczej niezdarna.

 

Jedyna Odpowiedź na trapiące nas wszystkich pytanie znajduje się w przyszłości, wyłaniającej jednego zwycięzce zwycięzcę.

Ale raczej: która wyłoni zwycięzcę

http://altronapoleone.home.blog

Po przeczytaniu tekstu mam poczucie pełnego chaosu. Zrozumiałem, że to o jakichś komandosach. Nie widzę żadnej fantastyki, ani zapowiedzianego w tagu chrześcijaństwa. Obraz mi się nie składa, jakieś migawki. Kto co mówi nie idzie się połapać.

Ja również zamieszczam tu głownie fragmenty, (poczytaj jeśli zechcesz), ale nawet w tym przypadku należy zadbać o to, żeby miały głowę i nogi.

Przeczytałem, ale często gubiłem wątek i musiał wracać i czytać jeszcze raz. Według mnie to jednak trochę zbyt chaotyczne. Może rzeczywiście lepiej byłoby zaprezentować skończoną całość i wtedy wiadomo by było, o co w tym wszystkim chodzi. Pozdrawiam :)

Dzięki za komentarze i oceny.. :) 

Taak, pracuje właśnie nad tekstem już na laptopie, oczywiście wrzucę.. Zajme się tym jak trzeba…. 

Bastianie, miło, że pracujesz nad nowym tekstem, ale racz też poprawić błędy w tym…

http://altronapoleone.home.blog

Tytułem ostrzeżenia. (Ale też – strzeż się kobiety, która Cię chwali – ja obiecuję krew, pot i łzy, i obietnicy dotrzymam.)

 Nie mam pojęcia gdzie ten świat zmierzał

Nie mam pojęcia, dokąd ten świat zmierzał.

 Nie sposób było go zawrócić, wskazać poprawny kierunek.

Nie jest to tak zupełnie to samo.

 Jednak było jasne, że ludzie mogliby skorygować o maksymalnie kilka stopni kierunek wyścigu z samym sobą.

Z samymi sobą ("ludzie" to liczba mnoga), i koryguje się kurs, nie kierunek. Szyk też jakiś taki nie teges, nie wiem, czy próbujesz twierdzić, że niewiele można zmienić, czy przeciwnie, że coś jednak warto by.

 Nie wiadomo co nam szykowała przyszłość, ponieważ jeszcze o nią walczymy

Ale przyszłości jeszcze nie było, więc dopiero szykuje. Nam. I kto o nią walczy? Sama przyjdzie.

 Oni są jedynie otoczką, zacieśniającą się wokół nas.

Dobra, teraz, to już naprawdę nie mam pojęcia, o czym filozofujesz. A czytałam Heideggera i Sartre'a.

 zwycięzce

Zwycięzcę.

 … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … …

Jaka jest funkcja tych kropek? Jeśli miały rozdzielać dwie części tekstu, odradzam – edytor strony potrafi z nimi zrobić dziwne rzeczy, zresztą to nieładnie wygląda. Lepiej dać pustą linijkę (tzw. światło).

 jednak w tej sytuacji, te trzy słowa musiały być sumiennie, raz po raz wbijane do głowy

Jakiej sytuacji? "Raz po raz" jest wtrąceniem, trzeba postawić przecinek także po niem.

 kręgu korporacyjnym

Idiom: w kręgach (korporacyjnych lub innych, grunt, że mnogich).

 przez co niestety tym samym

"Przez co" znaczy to samo, co "tym samym" – jedno jest w porządku, ale oba naraz, to jakby ciasto polukrować, polać polewą i jeszcze posmarować dżemem. Za dużo.

 niebywale inteligentny, co zarazem

"Co" wprowadzałoby tutaj porównanie: równie przystojny, co zamożny. Z "zarazem" pasowałoby raczej "a": wyjątkowo smaczne, a zarazem niskokaloryczne.

 Rozmowa była bardzo uporczywe

jak plama?

 jakby wyobrazić sobie gościa, który od 15 minut opowiada, że płynna lawa nałożona na skórę ma bezsprzecznie, najlepszy spośród wszystkich dostępnych "materiałów", wpływ na gładkość skóry.

Co, do jasnej anielki, ma przedstawiać ta metafora? I – nie stawiaj przecinka między "bezsprzecznie", a "najlepszy", bo jedno określa drugie. Tak samo między "najlepszy", a "wpływ".

 Jednym słowem. Paranoja

To bym połączyła: Jednym słowem – paranoja. Inna rzecz, że nie wiem, o co chodzi, i moje uwagi odnoszą się wyłącznie do form językowych.

 Jego chorendalnie wysokie wynagrodzenie, pozwoliło by w pełni wyeliminować głód w małym, afrykańskim państwie.

Pozwolę sobie zgadnąć, że chodzi Ci nie o taniec, ale o strach. "Pozwoliłoby", to tryb przypuszczający, tego się nie rozdziela. "Małe afrykańskie państwo" piszemy bez przecinka, bo to grupa nominalna (tj. nazwa złożona z wielu rzeczowników i przymiotników).

 wyłożyć bez mrugnięcia okiem, 100 mln dolarów

Wtrącenie: wyłożyć, bez mrugnięcia okiem, 100 mln dolarów. Albo bez przecinków, tak też można.

 kuszące Lionela 10%, dla wielu było ofertą, przy której ciężko przejść obojętnym i niewzruszonym

… co? Rozumiem, że chodzi o kasę, ale poza tym – ni gugu. Używanie dwóch synonimów obok siebie też nie pomaga.

 że "sprzeda" swoją jednostkę, pod okupację nie wiadomo kogo

https://sjp.pwn.pl/szukaj/okupacja.html Chłopie, ja wiem, co to jest metafora – pytanie, czy Ty wiesz? Ponadto: nie wiadomo, kogo.

 Jakoś nigdy nie pociągało duchów, bycie złapanym ze sznurek, wokoło nienamacalnej szyi.

Nigdy, przenigdy nie stawiamy przecinka między podmiot, a orzeczenie. Nigdy! Drugi przecinek też ni przypiął, ni przyłatał.

 Czekając cierpliwie – na maksymalnie przeciągane w czasie, przytłoczone desperackimi argumentami, opakowane w złocisty papierek, kuszące niczym lodowaty pokoik na pustyni – słowo "korzyść" – nie wytrzymał

Maksymalnie przeciągnięte, to jest to zdanie. Jego metaforyka przytłacza jak słoń w interpretacji barokowego artysty. Poza tym – czekał cierpliwie, czy jednak nie (skoro nie wytrzymał?)

 Całą rozmowę zakończył, gdy telefon rozbił się o ścianę.

Czyli telefon się rozbił, tak sam z siebie, i wtedy nasz bohater postanowił skończyć rozmowę? Hmm?

 Niestety to jeden z pasożytów, z którymi karabin, plan działania i sprawne oko Pastora nie wypatrzy, zdejmując przy pierwszym strzale. W epicentrum korporacyjnego chaosu, logiczne, poparte faktami argumenty są tym, czym dla rakiet "HOWK16-1" zwierzę, zwane potocznie człowiekiem.

To – kopiuję to w całości, bo nie potrafię tego zanalizować. Mój system wykonuje nieprawidłową operację. To jest bełkot. Napisz sobie, co chcesz powiedzieć, a potem się tego trzymaj. Przy okazji – przecinków nie stawia się w miejscach na oddech (skąd wiesz, że nie czyta Cię jakiś astmatyk, albo szerpa?), tylko rozdziela nimi logiczne części zdania. U Ciebie nie widzę tej logiki.

 część Centrum Operacyjnego na terenie Południowo-Wschodniej Europy, była

Bez przecinka między podmiotem, a orzeczeniem.

 mglisto szarym prostokątem, wydzielonym dla First Legion – formacji GHOSTS jako kwatera

Mgliście szarym. I nie mam pojęcia, jak to jest, mieszkać w prostokącie. A kwater się nie wydziela, ale komuś wyznacza.

 mocno prowizorycznie składane

Nie używaj słów, których nie rozumiesz.

 kącie, który był najciemniejszym punktem w tym pomieszczeniu – gdyby nie zamontowana obok w takim samym stopniu prowizoryczna umywalka

Kąt nie jest punktem. Dlaczego umywalka ma rozświetlać ten ciemny kąt? Odbija światło z okna, czy co?

 było by trafić o trzeciej w nocy, z powrotem

Byłoby. Trafić z powrotem.

 Jednak kto jak kto, ale chłopakom

Komu jak komu, ale chłopakom. Polszczyzna jest językiem fleksyjnym – wyguglaj "związek zgody".

 nie potrzeba było luksusów, ani nawet standardów

"Standardy" nie nadają się do użycia w tym zdaniu, chyba, że ironicznie.

 smuga światła, wytaczała się z lampki nocnej

Jak krew? Jak rower? Jak krwawiący rowerzysta? I bez przecinka (podmiot i orzeczenie!)

 świecąc najsłabiej jak tylko potrafiła

Najsłabiej, jak. To smuga światła świeci? Czy lampka? I czy lampka nie jest aby luksusem, jak na te spartańskie warunki?

 Pochłaniała pożółkłym światłem, kolejne metry kwadratowe, kończąc swoją wędrówkę

Pierwszy przecinek błędny (powinieneś już to wiedzieć). Co do metaforyki: dlaczego światło jest pożółkłe? Jakie powinno być? Pochłanianie i wędrówka są jedna czynnością tylko u śluzorośli – z tym ma się kojarzyć to światło?

 To, nic innego jak cztery

To nic innego, tylko cztery.

 First i Two Legion

Jak już, to First i Second. Albo One i Two. Kiedy używasz raz liczebnika głównego, a raz porządkowego, robi to wrażenie dziwnej niekonsekwencji.

 Niewiele myśląc po prostu usnął,

Niewiele myśląc, po prostu usnął.

 Nie myśląc, nie kalkulując – tak zostali wyszkoleni

Bo normalni ludzie przed snem układają plan kampanii wojskowej?

 Jutrzejszy dzień miał im bardzo wiele do zaoferowania

Dni nie oferują.

 chociaż to drugie nie było w tym wypadku takie oczywiste, jakby mogło im się na początku wydawać.

Przedłużasz na siłę.

 Leon zrobił jak zawsze rano – kilka serii pompek, brzuszków

Leon zrobił – jak zawsze rano – kilka serii pompek i brzuszków.

 czekającym na niego, w wielkim pomieszczeniu

Bez przecinka.

 był na nogach, mniej więcej od

Jw.

 korygował, czyścił i dostrajał swoje cacko

Jak się koryguje karabin?

 prototypem testowanej dopiero, a już niezawodnej broni

Testowanie to inaczej sprawdzanie. Broń nieprzetestowana może być niezawodna, po prostu my o tym nie wiemy. OK? Ponadto – "będący prototypem" jest nieeleganckie. Po polsku piszemy: karabin, prototyp czegoś tam.

 Rzadko któremu egzemplarzowi poświęcał tak dużo czasu i serca. Był jednym z młodszych komandosów w GHOSTS, lecz profesjonalizmem przewyższał prawie wszystkich

Co ma jedno do drugiego?

 wewnętrzny punkt zbioru, był dwa razy większy niż cela

… wtf? Bez przecinka, ale poza tym – skąd to zdanie w ogóle się wzięło?

 odrzucił Leonowi, z lekkim uśmieszkiem

Odrzucić można piłkę. Nie wypowiedź! I bez przecinka.

 niemrawą, szaro-ponurą mgiełką

Bo normalnie mgiełka tańczy kankana?

 jasne światło rzadko było tolerowane

Jasne, po co wyraźnie widzieć mapy. Ważne, żeby być mhrocznym.

 pomieszczenie (…) składało się z dwóch, podłóżnych, metalowych stołów, obitych antypoślizgowym materiałem

Pomieszczenie składało się ze stołów. Zbudowały je bowiem dzieci, bawiąc się w żołnierzy. Stół jest podłużny od długości, a nie od… nie wiem. Podłogi?

 Zajmowały połowę miejsca, dodając do nich półotwarte, kuliste, czarne siedziska.

Stoły dodawały kuliste (?) siedziska. Do niewiadomoczego.

o mało nie pościągał nas z łóżek.

Ale powstrzymało go…?

 Usiądź i wyczyść broń, masz tam kawy w rogu.

Kawą będzie czyścił?

 upijając sporego łyka

Kogo, co? Spory łyk.

 z tego co słyszałem

Z tego, co słyszałem.

 uśmiechnął się z przekąsem

Przydałby się jednak jakiś podmiot.

 Każdy możliwy element, wyciągnął, osobno wyczyścić, będąc już w końcowej fazie składania tego wszystkiego do kupy

Argh. Każdy możliwy element wyciągnął, żeby go osobno wyczyścić, a teraz był już w fazie składania wszystkiego do kupy.

Co jak co, ale Pastor, przestrzegał

Kto jak kto, ale Pastor przestrzegał.

10 przykazań

Dziesięciu. Liczebniki słownie.

 A no

Łącznie.

 -A z godzinę temu.

– A, z godzinę temu. Po tym myślniku musi być spacja.

 wiesz jak jest

Wiesz, jak jest.

 prężąc się umieścił na szynach, długi na trzydzieści pięć centymetrów; celownik optyczny

Ta interpunkcja wygląda na zupełnie przypadkową. I po co Ci te centymetry? "Większe" nie znaczy "lepsze": prężąc się, umieścił na szynach długi na trzydzieści pięć centymetrów celownik optyczny.

 Wtem, drzwi otworzyły się, na co Pastor nadal nie zareagował, pozostając jakby w letargu.

Wtem drzwi się otworzyły, na co Pastor nie zareagował. "Nadal" oznacza, że już wcześniej na to nie reagował – czemu miałby, skoro nie miało miejsca? Ponadto. https://sjp.pwn.pl/szukaj/letarg.html

 w nocy w Bydgoszczy, któryś z nas zginął

Bez przecinka.

 uderzyły obu w uszy jak odgłos startującego odrzutowca, zaledwie jak gdyby znajdował się kilka metrów od nich

Kolejna metafora z humoru zeszytów. Nie mam pojęcia, co tu robi "zaledwie".

 szybkim krokiem przebili korytarz

Na pewno nie miało być "przebyli"?

 drugie; metalowe, strzeżące

Drugie, metalowe, strzegące.

zabezpieczeniem na odcisk palca jednego, i skan siatkówki drugiego upoważnionego. Stary uwielbiał to zabezpieczenie, gdyż zawsze musiał wziąć ze sobą, jednego z nas w roli niewolnika. …

???

 po prawo w rogu sali, mającej conajmniej 300m kwadratowych

Po prawej, w rogu sali. Co najmniej. Nie podawaj wymiarów liczbowych, są niewiarygodne (kto, wchodząc do sali, mówi sobie "no, co najmniej trzysta metrów"?)

 Mocno się kłócili

To należało powiedzieć już na wstępie.

 akcentując to żywą polemiką ciała

Jaja sobie robisz, prawda?

 Dalej, wzdłuż ściany kilka par ciężkich, jasno-brązowych drzwi

Jasnobrązowych. Dalej wzdłuż ściany. I co te drzwi? Poza tym – nie ma “par” drzwi. Są podwójne drzwi, ale Tobie chodziło raczej o “kilkoro drzwi”.

 Centralną cześć w pełni zawalały biurka, poustawiane w symetrycznym porządku

Zawalały – ale uporządkowane. Z czym Ci się kojarzy "zawalały"? Jeśli z porządkiem, to mamy zupełnie inne układy odniesienia.

 całemu temu harmiderowi, dopełniali uroku biegający i krzyczący pracownicy

Staram się to odczytywać życzliwie, więc powiem: harmiderowi dodawali uroku. Uroku harmideru dopełniali. Inaczej powiedziałabym – a idź, to bełkot.

 Zaraz za nimi plasował się dwustopniowy podest

Nie. Po raz kolejny zmuszasz mnie do całkowitej przebudowy obrazu tego pomieszczenia, który zbudowałam sobie w głowie. To męczy.

 biurami, oddzielonymi poprzez kuloodporne szkło,

Nie, weź, nie mam już siły.

 za którymi można było dostrzec generała Mateckiego

Za biurami? Za ścianą, znaczy?

 Po lewo

Na lewo.

 Gdy tylko drzwi trzasneły za Czarnym, Pastorem i Cichym; Hades po sekundzie pojawił się koło przybyłej trójki.

Nadmiarowość: "gdy tylko" i "po sekundzie" są tutaj właściwie synonimami – musisz wybrać jeden. "Przybyła trójka" też jest nadmiarem, wiemy, ilu ich przyszło.

 Nie mogą połączyć się

Się połączyć.

 Nikt nie może!!!

I to jest ten profesjonalny wojskowy…

 podobno są zabici. Pastor wybałuszył gały

To jest dalszy ciąg wypowiedzi? Hmm?

 usłyszał o pędzącej w stronę Ziemi, ogromnej asteroidzie

Pędzącym w stronę Ziemi ogromnym asteroidzie.

 przyciskając kilka razy szwankującą przepustką

Kogo, co przyciskając? Przepustkę.

podobno

W cudzysłów, to supozycja materialna.

 Stary nas rozstrzela, jak nie ruszymy.

A dotąd myślałam, że żołnierze nie powinni ruszać bez rozkazu…

 Pastor sprzęt

Pastor, sprzęt.

 A Ty gościu wpierdol

A ty, gościu, wpierdol. Przecież gość nic nie robił?

 drgnąć powieką

Mhm.

 mundur z ogromem medali

Mnóstwem.

 pobrzękujących o siebie, niczym dziecko machające uparcie grzechotką

To chyba jedyna znośna metafora w tym tekście. Nie – dobra. Znośna.

 jedyne co zdołał usłyszeć, to obawę

Jedyne, co zdołał usłyszeć, to obawa. Jak usłyszał obawę?

 wypuszczoną z ust

Z ust wypuszcza się tylko brokuły zmieszane z kwasem solnym.

Lecz gdy zobaczył Lionela zamilkł momentalnie.

Ostatnio podmiotem był Lionel…

 sprawdzić co tam się dzieje

Sprawdzić, co tam się dzieje.

 jak na swój wiek i wygląd, staruszek mówił szybko

Co ma wygląd do szybkości mówienia?

 Tak jak już wiesz,

Jak już wiesz.

 po Was

Zaimki osobowe piszemy dużą literą tylko i wyłącznie w listach. Chyba, że chodzi o Boga.

 Tak jest generale

Tak jest, generale.

 Za 20 minut

Dwadzieścia.

 po 90 sekundach, cała szóstka wbiegała

Bez przecinka. Liczebniki słownie.

 Ruszyli do maszyny, na znak Czarnego

Bez przecinka.

 wirujące na kształt paraboli pod nimi

To ma być wirowanie?

 Uszczelnili pokład

… przecież to helikopter, nie płaskodenka?

 Chłopaki za 15 minut, jeżeli pilot się po śpieszy

Chłopaki, za 15 minut, jeżeli pilot się pośpieszy.

 mówiąc to szturchnął

Mówiąc to, szturchnął.

 po czym ten przekazał polecenia pilotom

Stylistycznie brzydkie i merytorycznie niewiarygodne. W powietrzu rządzi pilot, jak na morzu – kapitan.

 Zjedziemy 300 metrów w dół po linach

Nieważne, czy to ma sens, ważne, żeby było fajnie. Liczebnik słownie.

zwykłe po jednym

Zwykłe, po jednym.

 zakończył minutowy wywód

Niczego nie wywodził. I po jakie licho podajesz czas?

 pokazując na wejście objasnił

Pokazując wejście, objaśnił.

 strzelać do tego kogo uznacie za wrogów, ale nie zabić.

Strzelać do każdego potencjalnego wroga, ale nie zabijać. Terefere, nie chcesz zabić, nie strzelasz. Każdy postrzał może być śmiertelny.

jak czysto wycofujemy się

Jeśli jest czysto, wycofujemy się. Rozumiem, że chodzi o skonfundowanie przeciwnika.

 Drzwi po lewo

Na lewo, albo po lewej.

 osób sprzatacych

A może sprzątaczy?

 Piętro niżej, musimy

Bez przecinka.

 Jeżeli na tym etapie nikogo nie będzie, lub wróg będzie czekał, zdjąć po cichu na rozkaz.

Etapie – czy poziomie? I jak "zdjąć" kogoś, kogo nie ma?

 pobiegł do wyposażenia, przytwierdzonego do ściany na magnes.

Na pokładzie helikoptera miał miejsce, żeby biegać? I – magnesy nie są najlepszą metodą mocowania (sprawdzone empirycznie).

 

Ojeju… nie mam pojęcia, co właśnie przeczytałam. Niczego nie mogę pochwalić – przez chwilę zdawało mi się, że masz coś do powiedzenia (co prawda, sztampowego jak nie wiem), ale potem zweryfikowałam tę opinię. Fabuła szczątkowa, nieprzemyślana. Nie łączy się w kupę – najpierw jakaś korporacja, potem ni stąd, ni zowąd wojsko – nie wiem, o co chodzi. Język niechlujny, bałaganiarski, nie świadczy dobrze o Twoim oczytaniu. Świat niewiarygodny. Postacie – to tylko etykietki. Dwie uwagi techniczne:

Konsekwentnie i błędnie oddzielasz cechę trybu przypuszczającego od rdzenia. Wydrukuj sobie i przerób strony 39 – 49 (tak, serio. Nie przynosi Ci ujmy, że czegoś nie wiesz, a najwyżej to, że nie chcesz się nauczyć.)

Twoja metaforyka jest nie tyle rozbuchana, co schizofreniczna. Zajrzyj, proszę, tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842797 Przekład artykułu o metaforach zamieszczę pod koniec miesiąca – jeszcze przez trzy tygodnie nie przejdzie do domeny publicznej – i też bardzo Ci go polecam.

Piosenką zaczęliśmy, piosenką skończmy. Bo życie to kabaret, a śpiewać każdy może. (tekst: https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Tango_sromotnik/tekst )

Dziękuję, dobranoc.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka