
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Glonojad ssał szybkę akwarium z tępym wyrazem pyska nie przejmując się zupełnie niczym. Dla niego nie było zimy, mrocznego późnego popołudnia, ani problemów. Miał to swoje akwarium, ciepłe i podświetlone, pożywne glony, ciche towarzystwo kolorowych rybek, czego chcieć więcej?
Człowiek, którego był własnością, młody mężczyzna o potarganych włosach, kilkudniowym zaroście i oczach pokrytych siateczką krwawych żyłek zbliżył się do ścianki. Glonojad nie zareagował, bo i po co. Czegokolwiek chciał, był po drugiej stronie szkła, a to, co znajdowało się po drugiej stronie szkła nie stanowiło zagrożenia, czyli jedynej rzeczy, która mogłaby zmusić go do reakcji.
– Nie wierzyli mi, nie wierzyli – powtarzał mężczyzna; mówił jakby Glonojad potrafił go zrozumieć – Ale mi się udało!
Strużka śliny spłynęła mu z kącika ust.
– Stworzyłem wehikuł czasu! – wykrzyknął – Stworzyłem! I udowodnię im, im wszystkim, że można coś zrobić wbrew niezmiennym prawom!
Oddychał głęboko przez kilka chwil i gdy ponownie przemówił, był już spokojniejszy.
– Pamiętasz jak ci opowiadałem, że nie znałem mojego ojca, a matka nawet nie potrafiła go sobie przypomnieć? Cofnę się w czasie i zapłodnię ją! Zostaną wtedy swoim własnym tatą!
Znów się wzburzył.
– Zmodyfikuję własne plemniki tak, żeby zmienić podobieństwa genetyczne i… Zobaczysz, to się uda! A wtedy im pokażę! Zbadam zmiany struktury czasoprzestrzennej, te wszystkie rozszczepienia strumienia czasu i w ogóle i…. i….
Cień mrocznej myśli padł na jego twarz.
– Ale… ale…
Ton głosu brzmiał płaczliwie.
– I… jak… jak ja im to udowodnię? Przecież te… zmiany… one… dla nich pozostaną niezauważalne. Nawet własnego ojcostwa nie zdołam… nie…
Wybuchnął płaczem. W szale zaczął niszczyć całe laboratorium, cały sprzęt, raz po raz powtarzając: Jak, jak, jak, jak, jak… W końcu opadł na krzesło, by po chwili zerwać się z niego i wybiec do łazienki. Wrócił ze sznurem do bielizny.
– Pierdolę… – burknął i przerzucił sznur nad grubą rurą biegnącą u sufitu tuż przy akwarium. Jedną część przywiązał do haczyka wieszaka, pod drugą podstawił krzesło i przygotował pętlę. Założył ją na szyję, zacisnął. Skoczył.
Ciężki suchy kaszel, jęk. Spodnie wypełniły się kałem. Strumień moczu spłynął na podłogę tworząc wielką plamę. Jedna ze stóp w pośmiertnych drgawkach wybijała staccato o szybkę akwarium.
Glonojad odkleił się od niej i odpłynął zirytowany. Od tych uderzeń zdrętwiał mu pysk. Mógłby też powiedzieć, że również i łaskota, gdyby tylko znał jakiekolwiek słowa.
Gdy w końcu drgawki i stukanie ustały, Glonijad odczekał chwilę by upewnić się, że już nie wrócą, po czym podpłynął do szybki i z powrotem zaczął ssać ją z tępym wyrazem pyska.
Napisane całkiem ciekawie i zabawnie, jednak sam pomysł zdecydowanie nie do końca przemyślany i sam wstęp można wyrzucić do kosza. Glonojad natomiast stylowy.
Pomysł może i ciekawy, ale jakoś sztucznie mi to wszystko wygląda.
Taka mała dygresja:
Człowiek, którego był własnością, bez wątpienia miał poważne problemy z psychiką.
Cofnę się w czasie i zapłodnię ją! - nie no, to już mnie rozbiło na atomy. Intryguje mnie wyrażenie zapłodnię ją. W jaki sposób zamierza to zrobić. Klasyczny, że tak powiem, odpada sądząc po stwierdzeniu: Zmodyfikuję własne plemniki tak, żeby zmienić podobieństwa genetyczne. In vivo takiej modyfikacji nie byłby w stanie przeprowadzić ze względu na niewątpliwie wystąpienie autoagrasji komórek (choć właściwie o auto- chyba nie byłoby już mowy, a raczej o normalnej reakcji immunologicznej). W takim razie pozostaje sztuczna inseminacja. Nie wnikając już czy bohater miał na myśli wewnątrz-, czy zewnątrzustrojowe zapłodnienie, pewne jest, że potrzebował na to sporo czasu. Wizja przeprowadzania takiego zabiegu na obcej (z jej punktu widzenia) kobiecie, także nie maluje się różowo. Poza tym jako naukowiec, musiał być świadomy, że nawet drobne zmiany kodu genetycznego, mogą nieść za sobą wiele niebezpiecznych, niespodziewanych skutków ubocznych. Dochodzi jeszcze kwestia zmian kazirodczych itd. Intelektualista, który stawia na szali swoje narzędzie pracy - mózg - w imię uznania jego nadzwyczajnego intelektu, którego wówczas by już nie posiadał? Trochę paradoksalne i naciągane. Gdyby zrealizował swój plan, wówczas można by było zrzucić jego niedorozwój umysłowy na karb niekorzystnych mutacji. Ponieważ się powiesił, pozostaje mi jedynie wizja jakiegoś stereotypowego, przesadnie SZALONEGO naukowca. Niespecjalnie mnie to ekscytuje.
Dodam jeszcze, że sam motyw glonojada mi się spodobał. Reszta jakby do niego nie pasuje, ale to moje subiektywne odczucie.
"Glonojad ssał szybkę akwarium z tępym wyrazem pyska nie przejmując się zupełnie niczym."
Tak trochę niegramatycznie, hm?
"Glonojad z tępym wyrazem pyska ssał szybkę akwarium, nie przejmując się zupełnie niczym." IMHO.
Jakiś pomysł był, ale jaki konkretnie, to ciężko stwierdzić. Coś a'la paradoks dziadka zmodyfikowany w paradoks ojca. Nie jest to odkrywcze ani też umiejętnie sprzedane, dlatego też moim zdaniem dosyć słabe.
Taki sobie shorcik.
Nie kupuję. Powód samobójstwa wydumany, związek z glonojadem żaden. Żeby jeszcze wisielec rozwalił kopniakiem to akwarium, to może, może... A tak - słabiuteńko.
Jak dla mnie wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że jak się cofnie w czasie przed swoje urodzenie, to nie da rady zapłodnić swojej matki, bo nie będzie istniał. Według mnie. Poza tym short jak short. Średni.
E tam, ale smieszne chociaż, to na ten jeden plus :P
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.