- Opowiadanie: Kruk123 - Droga

Droga

Witam, to moje pierwsze opowiadanie wrzucone tutaj, pierwsze z ostatnio uruchomionej fazy weny. Mam nadzieję że się spodoba :D Opowiadanie powstało w ramach trzech słów były to: głowa, autobus i niedźwiedź

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Droga

– Areeek! – Zawołała po mnie Mama.

Oznaczało to, że pan Jacek już czeka. Schowałem szybko czytany komiks do plecaka i zbiegłem po schodach. Wpadłem na dole prosto w Mamę i przytuliłem ją mocno na pożegnanie.

– Idź już synku, nie chcemy chyba, żeby pan Jacek odjechał bez ciebie – Odezwała się po chwili.

Puściłem ją i wyskoczyłem z domu, autobus pana Jacka już stał na ulicy tak jak mówiła Mama, a w środku widziałem już Kubę i Łukasza siedzących w ostatnich fotelach. Mieliśmy szczęście, pan Jacek zawsze najpierw przyjeżdża do naszych domów, a dopiero potem po inne dzieci, więc zawsze możemy zająć ostatnie, najlepsze miejsca dla siebie. Wsiadając odwróciłem się jeszcze i zobaczyłem Mamę stojącą w drzwiach i machającą mi, a gdzieś za domem słyszałem jak Tata uruchamia swój traktor. Nasza wioska leży najdalej od szkoły wiec żeby pozostałe dzieci nie musiały jeździć w tę i z powrotem, my jeździmy sami przez pierwszy odcinek. Zawsze jest to najlepsza część zabawy, ponieważ skoro pan Jacek nie mówi nic nas nie powstrzymuje od biegania po całym autobusie!

Pan Jacek uśmiechnął się do mnie.

– Dzień dobry – Powiedziałem mu jak zwykle.

– … – Odparł jak zwykle, ponieważ nie mówił.

Podbiegłem do Łukasza, chudego i wysokiego blondyna, który zawsze był największym rozrabiaką w klasie i Kuby, który mimo, że niski i gruby to był najsilniejszy i prawie nie ustępował Łukaszowi pod względem psot, przybiliśmy sobie piątki i usiadłem między nimi. Wiedziałem, że dzisiaj był mój dzień żeby siedzieć w środku. Miałem coś, czego oni nie mieli i miałem im to pokazać. Komiks o Grognaku Barbarzyńcy! Największym i najsilniejszym herosie wszechczasów. Zaginiony numer 13! Nikt w całych Gronkach nie widział go podobno na oczy, nie mówiąc już o dzieciakach jak my, z okolicy. Jednak ja dostałem go wczoraj od Taty, który pojechał po niego aż za las.

Las porasta wszystko dookoła Gronków, wszystkie małe wioski wokół też są nim otoczone. Dzieciom jak my nie wolno tam chodzić, ale z Kubą i Łukaszem czasem i tak to robimy. I nie ma tam nigdy nic strasznego! O! Dorośli nie wiedzą co mówią, drzewa nie mogą przecież nikogo zranić a my się nie boimy!

Obaj moi przyjaciele byli zachwyceni Grognakiem, ja już nie aż tak bardzo, bo całą noc go czytałem i znałem już wszystkie obrazki, ale ich radość udzielała mi się i razem z nimi jeszcze raz przeżywałem historię o bohaterze który zgubił się w ciemnym mrocznym lesie otaczającym miasto i spotkał tam strasznego drewnianego smoka z którym stoczył wielką bitwę.

Nareszcie dojechaliśmy do kolejnej wioski, ta była dość blisko naszej, czasem przyjeżdżamy tu na rowerach pobawić się z Erykiem. Jedynym mieszkającym tu dzieckiem, jest we wszystkim średni, jest średnio wysoki, średnio gruby, średni śmieszny i średnio mądry, tylko to, że jest rudy nie jest średnie, ale Eryk jest fajny bo jego tata był żołnierzem i ma u siebie masę mieczy, którymi czasem pozwala nam się bawić. Albo opowiada nam historie o wojnie, które są prawie tak fajne jak te o Grognaku, no i on jest najbliżej i przez to często bawimy się razem.

Eryk wsiadł do autobusu i podbiegł do nas, mieliśmy dla niego ostatnie miejsce z tyłu, teraz byliśmy już w komplecie!

Miał jednak przy sobie coś dziwnego. Niósł słoik a w środku słoika pływała głowa kota. Wszyscy trzej krzyknęliśmy i odsunęliśmy się na ten widok

– Co to jest?! – Spytał pierwszy Łukasz a ja i Kuba powtórzyliśmy za nim.

– Głowa kota w słoiku – Odparł spokojnie Eryk, jakby to była oczywista oczywistość.

– Ale po co? – Dopytał jakoś spokojniej niż przed chwilą Kuba – Twój tata znowu cię nie karmi?

Eryk odłożył słoik i rzucił się na Kubę z pięściami. Często się bili, kiedy Kuba żartował sobie z jego ojca bo Eryk bardzo tego nie lubił. Tym razem jednak ja i Łukasz szybko ich rozdzieliliśmy, co było dość trudne bo Kuba jest z nas najcięższy.

– Obaj macie się uspokoić! – Krzyknąłem odpychając Eryka w kierunku drzwi i przytrzymując Kubę który już chciał iść za nim.

Nagle stało się coś dziwnego. Autobus stanął. Spojrzeliśmy przez okno, ale nie, jeszcze nie dojechaliśmy do wioski gdzie mieszkają Basia i Ania. Najładniejsze dziewczyny w szkole, ale wciąż dziewczyny więc nie dopuszczaliśmy ich do naszej paczki.

Pan Jacek wyszedł z autobusu, więc szybko pobiegliśmy za nim. Klęczał przed autobusem i patrzył na niego, spojrzeliśmy tam gdzie on.

– Opony są przebite – powiedział Łukasz.

Pan Jacek pokiwał głową, wyraźnie poruszony.

– Ale dlaczego?! – Spytałem, troszeczkę zaniepokojony. W końcu jeśli autobus nie pojedzie to pani Natalia, nasza wychowawczyni będzie się martwić.

Kierowca pokiwał głową i wzruszył ramionami, zrozumieliśmy, że nie wie.

– To co idziemy do Eryka pobawić się mieczami? – zaproponował Kuba

– Ty na pewno nie! – krzyknął rudzielec  – mój kot – Krzyknął jeszcze raz i wbiegł do autobusu po słoik.

Wyłonił się chwilę później nie przejmując się tym jak patrzymy na to co trzyma w ręce. Wszyscy włącznie z panem Jackiem. Ten w tym czasie pokazał nam, że pęknięte są wszystkie koła, oraz, że ma tylko jedno zapasowe. Więc nie pojedziemy. Było wcześnie rano, ale dookoła rosło tak dużo drzew, że na ziemie nie docierało zbyt wiele światła. Las wydawał się jakoś bliższy, niż kiedy bawiliśmy się tam wcześniej, albo przejeżdżaliśmy autobusem.

Spojrzeliśmy wszyscy na niego niepewnie.

– I co teraz? – zapytałem.

Wskazał kierunek, z którego przyszliśmy a sam ruszył w przeciwną stronę.

– Niech pan poczeka! – krzyknąłem na niego – Nie możemy iść z panem?

Pokręcił głową, pokazując rękami, że szybciej jest wracać.

– Ale my nie chcemy wracać sami – Powiedział Łukasz tracąc nieco ze swojej zwykłej ikry.

– Jak to nie – wtrącił Kuba – to super przygoda, sami na pustej drodze w środku lasu! Jak bohaterowie filmów!

– Właśnie – o dziwo poparł go Eryk – w lesie byliśmy nieraz i nic się nam nie stało, chodźcie zamiast marudzić. Nie ma dziś szkoły!

Spojrzeliśmy na siebie z Łukaszem, zawstydzeni naszym mazgajstwem. Obaj zgodnie roześmialiśmy się z siebie nawzajem.

– No siusiumajtki! Czyli idziemy do Eryka! – Zakrzyknął Kuba i raźnym krokiem poszedł w kierunku domu naszego rudego przyjaciela.

Poszliśmy wszyscy razem naprzód po drodze wymyślając sobie opowieści kim jesteśmy i co tu robimy.

– Jesteśmy stalkerami w środku zony – Zapowiedział Eryk i zaczął rzucać przed siebie zbierane kamienie – Musimy uważać na anomalie, żeby nic nam się nie stało. Uwaga! – Krzyknął po chwili – Obchodzimy tę dziurę w drodze, kamień nie chciał do niej wpaść. – Obeszliśmy ją zgodnie.

– Jesteśmy partyzantami w czasie wojny! – powiedziałem – uciekamy przed pogonią, która rozbiła naszą ciężarówkę – Pobiegliśmy lasem trzymając karabiny-patyki, poza Erykiem który dalej trzymał swój słoik.

– Jestem Grognakiem a wy moimi pomagierami – Podpowiedział Kuba, jego patyk-karabin zamienił się w patyk-miecz – Nie boję się przeciwnika i nie chowam po lasach – powiedział, po czym wyszedł na środek drogi idąc z wielkim patykiem zawieszonym na ramieniu, jak prawdziwy barbarzyńca.

 Nagle przed nami z lasu wyłonił się człowiek w wojskowej kurtce i butach, z plecakiem na plecach i w masce gazowej.

– Widzicie – Ucieszył się Eryk – Mówiłem, że jesteśmy stalkerami. –  Kuba dał mu kuksańca w bok, żeby się nie odzywał.

Mężczyzna jakby nas nie zauważając wszedł w las po drugiej stronie drogi.

– I co idziemy za nim? – Spytał Eryk już trochę ciszej.

– Chyba nie powinniśmy – zacząłem

– Oczywiście, że idziemy – przerwał mi Kuba – Chyba, że się boicie siusiumajtki to możemy iść sami z Erykiem

Takiej zniewagi nie wolno było zlekceważyć, więc całą czwórką weszliśmy do lasu w miejscu w którym zniknął dziwny mężczyzna. Jego ślad był dobrze widoczny, całe życie bawiąc się w lesie człowiek uczy się nie gubić i czytać ślady, po jego chodzie widać było, że jest dużo cięższy od Kuby. Ścieżka  przez niego wybrana nie była problemem, omijał większe krzaki, chodził tak by mieć szeroką drogę, nie próbował nas zgubić. Migała nam jego postać raz na jakiś czas między drzewami, więc nie śpieszyliśmy się i szliśmy najciszej jak potrafiliśmy.

-Jak myślicie – odezwał się szeptem Eryk – Kto to jest?

– Pewnie jakiś wojskowy – Odparł z pewnością w głosie Łukasz.

– Słuchaj Eryk – Odezwałem się również po cichu, gdy to śledzenie zaczęło mnie nużyć – Po co ci właściwie ten słoik?

– To… to mój kotek – Powiedział smutno – Chciałem go zanieść na cmentarz i zrobić mu grób

To było dość przejmujące, wszyscy trochę oklapnęliśmy po tej odpowiedzi.

– Ja… przepraszam – Odpowiedział Kuba – Za to co wcześniej powiedziałem.

Kotów Eryk miał całe mnóstwo, co najmniej dziesięć, wszystkie karmili jego rodzice i dziadkowie, ale był jeden który był tylko jego. Dlatego wiedzieliśmy, że to musi by okropne.

Przez ten smutek kompletnie przestaliśmy zwracać uwagę na mężczyznę przed nami, ten musiał zatrzymać się jakiś czas temu, bo nagle Łukasz powstrzymał nas gwałtownie i wciągnął między krzaki, bo facet stał tuż przed nami.

– Nie powinniście byli mnie śledzić chłopcy – Powiedział dziwnym, pustym głosem – Odnalezienie drogi powrotnej może być dla was niemożliwe.

– Spokojnie proszę pana – powiedział Kuba – wrócimy po swoich śladach – Zaczęliśmy się wycofywać

– Nie jestem pewien czy te ślady zaprowadzą was tam skąd wyszliście – Odparł po czym upadł na kolana, widzieliśmy jak spod jego ubrania wydostają się włosy.

Odwróciliśmy się i pobiegliśmy przed siebie tak szybko jak mogliśmy. Po chwili usłyszeliśmy straszny ryk niosący się między drzewami. Żaden z nas nie miał odwagi odwrócić się za siebie, więc biegliśmy tylko w ciszy, bo nie mieliśmy nawet odwagi krzyczeć.

Nagle przed nami wyskoczył ogromny, pokryty strzępami ubrań niedźwiedź. Sięgnął łapą w naszym kierunku, ale udało się nam odbiec nim uderzył. Teraz zaczęliśmy krzyczeć i nasz krzyk też niósł się między drzewami. Widziałem jak niedźwiedź mija naszą grupę i znów jest przed nami.

– Na drzewa!!! – Krzyczy Łukasz i sam zaczyna się wspinać.

Ja i Kuba bierzemy z niego przykład, chociaż widać, że jemu jest trudniej z uwagi na wagę. Jedynie Eryk został na dole i wpatrywał się w swojego kota w słoiku.

– Eryk do góry – krzyknął Kuba.

– Nie zostawię go! – zaprotestował rudzielec.

Kuba zeskoczył z drzewa, na które już do połowy się wspiął podbiegł do Eryka i wyrwał mu słoik z głową kota. Odbiegł kawałek i rzucił nim w kierunku, z którego dobiegały ryki. Eryk rzucił się na niego wściekły a Kuba uciekł na drzewo, chcąc nie chcąc wszyscy znaleźliśmy się na górze.

– Uspokój się – Krzyknął na Eryka Łukasz widząc, że ten okłada pięściami Kubę.

Niedźwiedź podszedł do drzew, na które się wspięliśmy i wyszczerzył kły.

– Nie zostaniecie tam na zawsze – Powiedział głosem spotkanego wcześniej mężczyzny.

Zamurowało nas, nie wiedzieliśmy jak się zachować, przerażenie, jakie nas ogarniało było ogromne a niedźwiedź jakby nigdy nic krążył pomiędzy naszymi kryjówkami. Nagle odszedł na chwilę, po czym wrócił trzymając w pysku za ucho, głowę kotka Eryka. Obawiając się najgorszego Kuba złapał mocno kolegę.

Niedźwiedź podrzucił głowę w górę, po czym jednym chapsnięciem połknął. Eryk wyrywał się, ale był za słaby. Nagle niedźwiedź zaczął zachowywać się dziwnie, krztusił się, krążył dookoła a nawet zaczął się jakby kurczyć. Po dłuższej chwili miał już rozmiary dorosłego faceta, ale krztusił się coraz bardziej. Wygląda jakby nie mógł oddychać, a po kilku ciągnących się w nieskończoność minutach rzężenia i innych okropnych dźwiękach, wydawanych przez to coś, nastąpiła cisza.

Autobus podjechał do kolejnej wioski i wsiadły do niego Ania i Basia. Zamilkliśmy, bo usiadły obok nas a nie chcieliśmy żeby śmiały się z historii, jakie wymyślamy. Resztę drogi rozmawialiśmy z nimi o szkole czy innych głupich rzeczach.

Tylko nikt jakoś dalej nie wiedział, po co naprawdę Erykowi ten słoik z głową kota.

Koniec

Komentarze

Kruku123, grubo ponad jedenaście tysięcy znaków to już nie szort. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy, cóż nie wiedziałem, poprawione

 

OK, Kruku, dziękuję. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładnie i sprawnie napisana bajka. Nie przepadam za takimi historiami, ale przynam, że narracja mnie zachwyciła i dobór słów. Nawet mnie trochę wciągnęło. Ładnie opisany dziecięcy świat. W jednej chwili miałem zgrzyt (kwestia drobnej wagi) Jak chłopcy zaczęli się bawić w Grognaka (przed wejściem w las) to na 100% pokłócili by się który jest Grognakiem :)

 

Ogólnie świetne.

Dobrze się czytało, tylko kota szkoda :(

Dalekopatrzacy dzięki, miło, że komuś się podoba. Co do kłótni, można uznać, że kto pierwszy ten lepszy więc Kuba wygrał grę ;). Właśnie bardzo starałem się jak najbardziej dziecięco, usłyszałem już, że efekt wyszedł jakbym nigdy wcześniej nic nie pisał, więc nie byłem pewien co o tym myśleć, ale mi się podoba więc wrzucam :D

Opowieść zaczyna się całkiem zwyczajnie, ale im dalej w las, tym bardziej abstrakcyjną przybiera formę. No cóż, chłopcom nie można odmówić wyobraźni. ;)

Wykonanie, co stwierdzam ze smutkiem, jest bardzo złe. Wzięłam poprawkę na to, że historię opowiada chłopiec w wieku szkolnym, wiec wiele można mu wybaczyć, ale nie można nie zauważyć, że chyba wszystkie dialogi są źle zapisane, a zlekceważona interpunkcja doskonale utrudnia lekturę. Trafiają się też nie najlepiej złożone zdania, których znaczenia czasem trudno dociec.

Dlaczego słowa mamatata są napisane wielkimi literami?  

 

– Are­eek! – Za­wo­ła­ła po mnie Mama. ―> – Are­eek! – za­wo­ła­ła po mnie mama.

Formy grzecznościowe piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do mamy/ taty listownie.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-rmdialogow

 

któ­ry­mi cza­sem po­zwa­la nam się bawić,. ―> Zbędny przecinek przed kropką.

 

Było wcze­śnie rano, ale do­oko­ła było tak dużo drzew, że nie było jakoś bar­dzo jasno. Las wy­da­wał się być jakoś… ―> Byłoza.

 

– I co teraz? – Za­py­ta­łem ―> Brak kropki po didaskaliach, które powinny być napisane małą literą.

 

Po­krę­cił głową, po­ka­zu­jąc rę­ka­mi, że szyb­ciej jest wra­cać. ―> Co to znaczy?

 

W lesie by­li­śmy nie raz i nic się nam nie stało… ―> W lesie by­li­śmy nieraz i nic się nam nie stało

 

Po­szli­śmy wszy­scy razem na przód po dro­dze wymyślając… ―> Na przód czego poszli?

A może miało być: Po­szli­śmy wszy­scy razem naprzód, po dro­dze wymyślając

 

Ob­cho­dzi­my dziu­rę w dro­dze… ―> Ob­cho­dzi­my dziu­rę w dro­dze

Jednakowoż zdaję sobie sprawę, że chłopiec może mówić niepoprawnie.

 

Po­bie­gli­śmy lasem trzy­ma­jąc ka­ra­bi­ny– pa­ty­ki… ―> Po­bie­gli­śmy lasem, trzy­ma­jąc ka­ra­bi­ny-pa­ty­ki

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy. Bez spacji.

 

Po­wie­dział po czym wy­szedł na śro­dek drogi idąc z wiel­kim pa­ty­kiem za­wie­szo­nym na ra­mie­niu jak praw­dzi­wy bar­ba­rzyń­ca. ―> Czy jak prawdziwy barbarzyńca był patyk, czy może ramię?

Czy mógł wyjść, nie idąc?

A może miało być: …po­wie­dział, po czym, jak prawdziwy barbarzyńca z wiel­kim pa­ty­kiem opartym na ra­mie­niu, wy­szedł na śro­dek drogi.

 

– Mó­wi­łem, że je­ste­śmy stal­ke­ra­mi.– Kuba… ―> Brak spacji po kropce.

 

-Jak my­śli­cie… ―> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

śle­dze­nie za­czę­ło mnie nu­rzyć… ―> …śle­dze­nie za­czę­ło mnie nu­żyć

 

wszy­scy tro­chę okla­pli­śmy po tej od­po­wie­dzi. ―> Raczej: …wszy­scy tro­chę okla­pnęli­śmy po tej od­po­wie­dzi.

 

– Ja … prze­pra­szam… ―> Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

mu­siał za­trzy­mać się jakiś czas temu, bo nagle Łu­kasz za­trzy­mał nas… ―> Powtórzenie.

 

wcią­gną mię­dzy krza­ki… ―> …wcią­gnął mię­dzy krza­ki

 

Po dłuż­szej chwi­li miał już roz­mia­ry do­ro­słe­go fa­ce­ta ale krztu­sił się coraz bar­dziej, wy­glą­da jakby nie mógł od­dy­chać a po kilku cią­gną­cych się w nie­skoń­czo­ność mi­nu­tach rzę­że­nia i in­nych okrop­nych dźwię­ków wy­da­wa­nych przez to coś. Na­stą­pi­ła cisza. ―> Po dłuż­szej chwi­li miał już roz­mia­ry do­ro­słe­go fa­ce­ta, ale krztu­sił się coraz bar­dziej. Wy­glą­dał jakby nie mógł od­dy­chać, a po kilku cią­gną­cych się w nie­skoń­czo­ność mi­nu­tach rzę­że­nia i in­nych okrop­nych dźwię­kach, wy­da­wa­nych przez to coś, na­stą­pi­ła cisza.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ech, nie wiem, co mam Ci tu napisać. Obawiam się, że nie jestem targetem. Ta historia pewnie spodoba się czytelnikom w wieku Twoich bohaterów, ale ja za stara już jestem, żeby mnie ruszyło ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

regulatorzy Wiem, że zajęło to strasznie długo czasu, ale sesja i te sprawy. Poprawiłem wszystko co wypunktowano, zdaje sobie sprawę, że jest z tym u mnie źle ale nie wiedziałem, że aż tak. Tylko jedno ale, Mama i Tata są z dużej litery specjalnie, dzieci zazwyczaj tylko tak zwracają się do rodziców i właściwie spotkałem się nawet z dziećmi które nie wiedziały jak ich rodzice mają na imię, więc uznałem, że w ten sposób podkreślam jego dziecinność.

Kruku, dziękuję za wyjaśnienie i bardzo się ciesze, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka