- Opowiadanie: ANDO - Life with biomastic, it’s fantastic!

Life with biomastic, it’s fantastic!

Tytuł na­wią­zu­je do pio­sen­ki “Bar­bie Girl” ze­spo­łu Aqua, zwłasz­cza do wersu “Life in pla­stic, it’s fan­ta­stic!”

Uprze­dza­jąc py­ta­nia, kon­cep­cja zo­sta­ła opi­sa­na z punk­tu wi­dze­nia pa­cjen­ta, z dużym do­dat­kiem fan­ta­sty­ki.

Życzę przy­jem­ne­go czy­ta­nia. :)

 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Life with biomastic, it’s fantastic!

Żaden z mi­ja­nych ludzi nie wy­glą­dał na wię­cej niż dwa­dzie­ścia kilka lat, ani na mniej niż ja­kieś osiem­na­ście. Szczu­płe, choć umię­śnio­ne ciała, jędr­na skóra, sprę­ży­sty krok. Eryk wcale się temu nie dzi­wił. Wie­dział, że on i żona pre­zen­tu­ją się rów­nie do­brze. Ni­czym żywa ilu­stra­cja hasła z pla­ka­tu wi­szą­ce­go na ścia­nie sze­ro­kie­go, prze­szklo­ne­go ko­ry­ta­rza:

„Zero zmarsz­czek, świet­na kon­dy­cja, dłu­gie życie. Bio­ma­stic. Sen stał się jawą”.

Kiedy Eryk otwo­rzył sze­ro­kie drzwi, zna­leź­li się w przy­tul­nej po­cze­kal­ni z mięk­ki­mi ka­na­pa­mi i sto­ja­ka­mi peł­ny­mi ko­lo­ro­wych pi­se­mek. W środ­ku cze­ka­ło już kilka osób, rów­nie mło­dych, jak mi­ja­ne wcze­śniej.

Razem z żoną usie­dli na sofie. Ona wy­cią­gnę­ła mind­fon ste­ro­wa­ny my­śla­mi, on za­czął dys­kret­nie przy­glą­dać się lu­dziom. Ktoś miał rękę na tem­bla­ku, inny – opa­tru­nek na po­licz­ku, ale i tak wy­glą­da­li nie­źle.

Eryk się­gnął po ma­ga­zyn o au­tach. Po­śród opi­sów no­wych mo­de­li sa­mo­cho­dów biły po oczach re­kla­my naj­więk­szych osią­gnięć z uży­ciem mie­sza­nek bio­ma­sti­cu:

„Cał­ko­wi­ta re­mi­sja cho­ro­by no­wo­two­ro­wej”.

„Re­ge­ne­ra­cja zmiaż­dżo­nej koń­czy­ny”.

„Wy­le­cze­nie cięż­kiej wady serca”.

Prze­wró­cił stro­nę. Ko­lej­na re­kla­ma, tym razem wcza­sów na Wy­spach Ka­na­ryj­skich.

– Patrz, Lena, ale oka­zja! – po­wie­dział do żony.

– Mhm. – Le­d­wie zer­k­nę­ła.

– Prze­cież ma­rzy­łaś, żeby się tam wy­brać. Zo­bacz, jaka pro­mo­cja! Je­dzie­my?

– Jak chcesz.

Eryk miał za­py­tać, co się stało, ale ekran nad drzwia­mi wy­świe­tlił numer ID Leny.

– Po­cze­kam na cie­bie! – za­wo­ła­ła i po­bie­gła.

Chwi­lę póź­niej nad innym wej­ściem po­ja­wi­ło się jego ID.

Wszedł do nie­wiel­kie­go ga­bi­ne­tu z mnó­stwem sza­fek na ścia­nach.

– Pro­szę usiąść – po­wie­dział młody męż­czy­zna w bia­łym far­tu­chu. – Eryk Skal­ski, lat sto czte­ry?

– To ja.

– W prze­szło­ści re­ge­ne­ra­cja wą­tro­by, sta­wów ko­la­no­wych, cof­nię­cie zmian miaż­dży­co­wych. Wszyst­ko w ra­mach ubez­pie­cze­nia – mru­czał le­karz, pa­trząc na ekran kom­pu­te­ra. – Naj­now­szy skan ciała sprzed ty­go­dnia: pra­wi­dło­wy. Ba­da­nia krwi i moczu w nor­mie. Coś panu do­le­ga?

– Zęby, panie dok­to­rze. Ukru­szy­ły się, kiedy spa­dłem z ro­we­ru i bolą, szcze­gól­nie w nocy.

Le­karz za­ło­żył jed­no­ra­zo­we rę­ka­wicz­ki.

– Pro­szę otwo­rzyć usta. Tak, przy­da się pełna re­ge­ne­ra­cja je­dy­nek, łącz­nie z ka­na­ła­mi. Przy oka­zji zaj­mie­my się tą zmarszcz­ką pod okiem.

Przy­go­to­wał za­strzyk, wtła­cza­jąc do strzy­kaw­ki płyn z małej am­puł­ki. Eryk po­czuł lek­kie ukłu­cie jak po ugry­zie­niu ko­ma­ra.

Póź­niej le­karz wlał za­war­tość dwóch bia­łych fio­lek do opa­trzo­ne­go elek­tro­nicz­ny­mi wy­świe­tla­cza­mi urzą­dze­nia w kształ­cie sze­ścia­nu. Za­pisz­cza­ło, kiedy nowa am­puł­ka była go­to­wa. Ukłu­cie w dzią­sło. Ko­lej­ne. Mo­ment prze­szy­wa­ją­ce­go bólu, potem ulga.

– Zmarszcz­ka już znik­nę­ła, a zęby po­win­ny zre­ge­ne­ro­wać się do jutra. Na­stęp­na wi­zy­ta za trzy mie­sią­ce. Gdyby coś się dzia­ło, pro­szę dzwo­nić. – Usły­szał, zanim wy­szedł.

*

Eryk uru­cho­mił sil­nik spor­to­we­go sa­mo­cho­du, do­ty­ka­jąc bre­lo­kiem sta­cyj­ki. Na wy­świe­tla­czu klik­nął lo­ka­li­za­cję „dom”.

– Znów je­ste­śmy oka­za­mi zdro­wia – po­wie­dział do żony, włą­cza­jąc kli­ma­ty­za­cję. – Pora na zmia­nę za­wo­du. Mi­nę­ło trzy­dzie­ści lat, mam prawo do peł­ne­go prze­kwa­li­fi­ko­wa­nia, łącz­nie ze stu­dia­mi. Ty chyba też? Pa­mię­tam, że my­śla­łaś o pra­wie.

– Mhm – mruk­nę­ła Lena.

Auto su­nę­ło sze­ścio­pa­smo­wą szosą, wzdłuż któ­rej wzno­si­ły się rzędy prze­szklo­nych dra­pa­czy chmur. Mi­nę­li ogrom­ny su­per­mar­ket przy­po­mi­na­ją­cy wie­lo­po­zio­mo­wą re­zy­den­cję, prze­je­cha­li obok cen­trum roz­ryw­ki z prze­strzen­nym kinem i dzia­łem sy­mu­la­cji cy­fro­wych.

– Uru­cho­mi­li już wy­pra­wę na Marsa! Idzie­my? – za­py­tał z na­dzie­ją.

– Może innym razem – od­par­ła.

Nie po­zna­wał jej, zwy­kle uwiel­bia­ła takie atrak­cje.

– Lena, co się dzie­je?

– Nic – od­po­wie­dzia­ła, pró­bu­jąc się uśmiech­nąć. – Po pro­stu za­sta­na­wiam się, do czego to wszyst­ko zmie­rza. Cią­gle je­ste­śmy mło­dzi, pra­wie nie­śmier­tel­ni, ale czy kie­dyś bę­dzie­my mogli po­wie­dzieć, że ży­li­śmy na­praw­dę?

– Nie ro­zu­miem…

– Stop, czer­wo­ne świa­tło! – za­wo­łał elek­tro­nicz­ny pilot auta.

Eryk wci­snął ha­mu­lec, wie­dząc, że sa­mo­chód i tak zwol­nił­by, gdyby on tego nie zro­bił.

Lena wpa­try­wa­ła się w trój­kę osób na przej­ściu dla pie­szych. Męż­czy­zna i ko­bie­ta pro­wa­dzi­li za ręce małą dziew­czyn­kę.

Zo­rien­to­wał się, że cho­dzi o coś wię­cej niż tylko nie­co­dzien­ny widok. Jego żona do­słow­nie chło­nę­ła ocza­mi drob­ną syl­wet­kę z ja­snym war­ko­czy­kiem. Kiedy mała prze­wró­ci­ła się, a ko­bie­ta wzię­ła ją na ręce, Lena zro­bi­ła gest, jak gdyby chcia­ła przy­tu­lić dziec­ko do pier­si.

– Zgło­si­ła­bym nas do lo­so­wa­nia – po­wie­dzia­ła.

– Daj spo­kój, prze­cież mo­że­my robić tyle in­nych rze­czy – za­pro­te­sto­wał. – Taki ma­luch to same obo­wiąz­ki.

– Nie chcę robić nic in­ne­go – spoj­rza­ła smut­no.

Wy­obra­ził sobie jej mil­cze­nie po ca­łych dniach i ska­pi­tu­lo­wał.

 „Szan­sa, że wy­lo­su­je­my zgodę na dziec­ko, jest mi­ni­mal­na” – po­my­ślał.

– Skoro to dla cie­bie takie ważne, ko­cha­nie…

Rzu­ci­ła mu się na szyję, nie­mal pro­wo­ku­jąc wy­pa­dek. Do­brze, że sa­mo­chód au­to­ma­tycz­nie sko­ry­go­wał tor jazdy.

*

– To okrut­ne, że nie można mieć dzie­ci, kiedy i ile się chce – mó­wi­ła Lena, ro­biąc prze­rwę w prze­glą­da­niu stro­ny in­ter­ne­to­wej skle­pu z wóz­ka­mi i ubran­ka­mi dla nie­mow­ląt.

– Po­patrz na to z innej stro­ny – od­parł Eryk. – Coraz mniej ludzi umie­ra, a ży­je­my znacz­nie dłu­żej. Bio­ma­stic wy­eli­mi­no­wał więk­szość cho­rób, bez­piecz­ne auta zmniej­szy­ły licz­bę wy­pad­ków. Gdyby rząd Unii Świa­to­wej nie re­gu­lo­wał licz­by uro­dzin, gro­zi­ło­by nam prze­lud­nie­nie. A tak, jeden za­strzyk i pro­blem z głowy.

– Nic nie ro­zu­miesz – prych­nę­ła i wró­ci­ła do prze­glą­da­nia śpiosz­ków.

*

Eryk otwo­rzył drzwi miesz­ka­nia, przy­go­to­wa­ny na ko­lej­ną roz­mo­wę o wy­bo­rze wózka. Kiedy wszedł do sa­lo­nu peł­ne­go mebli z eko­lo­gicz­nych ma­te­ria­łów, jego wzrok padł na sto­lik. Na bla­cie zo­ba­czył białe butki, ma­leń­kie jak dla lalki. Obok le­ża­ła ster­ta ko­lo­ro­wych ubra­nek, smocz­ki i gu­mo­we zwie­rząt­ka.

„Za­czy­na prze­sa­dzać” – po­my­ślał.

– Lena!

Usły­szał od­głos otwie­ra­nych drzwi od ła­zien­ki. Żona we­szła do po­ko­ju ubra­na w ele­ganc­ką, czar­ną su­kien­kę, którą tak bar­dzo lubił. Jej oczy błysz­cza­ły.

– Tra­fi­li­śmy los! – za­wo­ła­ła, sze­ro­ko się uśmie­cha­jąc. – Od jutra przez ty­dzień bę­dzie­my jeź­dzić na le­cze­nie, a póź­niej po­sta­ra­my się o dzi­dziu­sia.

– To… do­brze – po­wie­dział, ale się prze­stra­szył. Do­wo­że­nie do je­dy­nej szko­ły na dru­gim końcu mia­sta, płacz w nocy i kło­po­ty z za­cho­wa­niem, o któ­rych czy­tał w In­ter­ne­cie. Jak sobie po­ra­dzą?

*

Lena stała przed lu­strem w samej bie­liź­nie.

– My­ślisz, że już widać? – za­py­ta­ła, do­ty­ka­jąc brzu­cha.

– Ja wiem? Może tro­chę – po­wie­dział, nie chcąc jej roz­cza­ro­wać. – Prze­glą­dam stro­nę szpi­ta­la. Tro­chę da­le­ko, sto ki­lo­me­trów, ale mają tam je­dy­ną po­ro­dów­kę w oko­li­cy.

– Pokaż!

Za­czę­li razem oglą­dać ser­wis. Eryk po­czuł, że coraz bar­dziej wcią­ga go nowa rola.

*

Kiedy Lena obu­dzi­ła go w nocy, od razu czuł, że stało się coś złego.

– Eryk, mój brzuch! Strasz­nie boli!

Pręd­ko ubra­li się, od­pa­lił auto i wiózł żonę do szpi­ta­la.

– Tak bar­dzo się boję! – szep­ta­ła blada.

– Bę­dzie do­brze. Je­ste­śmy mło­dzi i zdro­wi, a bio­ma­stic po­ra­dzi sobie ze wszyst­kim. W szpi­ta­lu na pewno nam po­mo­gą – prze­ko­ny­wał Lenę, ale cie­szył się, że włą­czył opcję au­to­ma­tycz­ne­go pi­lo­ta, bo zu­peł­nie nie mógł sku­pić się na dro­dze.

*

Sie­dzie­li w domu, na ele­ganc­kiej sofie, w ciszy ra­nią­cej uszy. Lena ko­ły­sa­ła w ra­mio­nach małe butki. Eryk pluł sobie w brodę, że nie wy­niósł ich do piw­ni­cy razem z resz­tą nie­mow­lę­cej wy­praw­ki. Ogar­nia­ła go złość i nie­do­wie­rza­nie, kiedy wspo­mi­nał słowa le­ka­rza.

„Tym razem bio­ma­stic nie dał rady. Za późno, przy­kro mi”.

Spoj­rzał na żonę. Nawet nie pła­ka­ła, tylko trwa­ła w mil­cze­niu, tuląc te butki, a to wy­da­wa­ło się o wiele gor­sze.

– Kupię bi­le­ty na Wyspy Ka­na­ryj­skie, chcesz? A za mie­siąc mo­żesz za­cząć prze­kwa­li­fi­ko­wy­wać się na ad­wo­ka­ta. Pa­mię­tasz, ma­rzy­łaś o tym?

Wzru­szy­ła ra­mio­na­mi.

– Za rok nowe lo­so­wa­nie – ode­zwa­ła się schryp­nię­tym gło­sem, jakby zza grobu.

Wie­dział, że praw­do­po­do­bień­stwo tra­fie­nia zgody na dziec­ko dwa razy z rzędu było mniej­sze niż wy­gra­nej w to­to­lot­ka. Nie po­tra­fił ode­brać jej na­dziei.

– Rok szyb­ko minie – po­wie­dział i objął ją ra­mie­niem. Z prze­ra­że­niem po­my­ślał, że czeka ich jesz­cze bar­dzo wiele pu­stych lat.

Koniec

Komentarze

Rzu­ci­ły mi się w oczy dwie uster­ki:

nie wy­glą­dał na wię­cej nie dwa­dzie­ścia kilka lat

Tu się wkra­dła li­te­rów­ka – > “niż”

 

zgody na dziec­ko dwa razy pod rząd było mniej­sze niż wy­gra­nej w to­to­lot­ka

po­win­no być “z rzędu”

 

Prze­le­cia­łam tekst bar­dzo szyb­ko i z przy­jem­no­ścią, choć po­czą­tek sty­li­stycz­nie wy­glą­dał go­rzej, a może tylko mi się zda­wa­ło, bo jest dość sta­tycz­ny, ale póź­niej coraz le­piej. Sko­ja­rzy­ło mi się z po­dob­no he­min­gwey­ow­ski­mi bu­ci­ka­mi (”Sprze­dam dzie­cię­ce bu­ci­ki, nigdy nie no­szo­ne”).

Cie­szę się, że tu zaj­rza­łam!

 

 

 

Ład­nie na­pi­sa­ne, prze­czy­ta­ło się samo a wizja przy­szło­ści do za­ak­cep­to­wa­nia – to na plus.

Na minus – za bar­dzo prze­sło­dzo­ne i z prze­wi­dy­wal­nym za­koń­cze­niem.

Jest taki kon­kurs: 

https://projektutopia.pl/?fbclid=IwAR0vxXkO3Pc2GQzCC-xdDIdwZgmyYo0e_Ycm_sdisWTg7TmyxfCQr3j7GVo

Jeśli zmie­nisz za­koń­cze­nie na szczę­śli­wy poród bo­ba­ska, to opo­wia­da­nie wpi­sze się ide­al­nie w temat. smiley

Na­pisz opo­wia­da­nie, któ­re­go akcja osa­dzo­na jest w nie­da­le­kiej przy­szło­ści, do­ty­czy po­zy­tyw­nej prze­mia­ny spo­łecz­nej oraz drogi, którą trze­ba przejść, by ją osią­gnąć.

Opo­wiedz nam o lu­dziach, któ­rzy wspól­nie żyją, uczą się i pra­cu­ją, by zmie­nić świat wokół sie­bie.

Zwróć uwagę na war­to­ści, któ­ry­mi kie­ru­ją się bo­ha­te­ro­wie; na prak­ty­ki, które sto­su­ją; na in­dy­wi­du­al­ne i spo­łecz­ne pro­ce­sy, które za­cho­dzą w świe­cie przed­sta­wio­nym.

Niech to bę­dzie od­waż­na, pełna wy­zwań wizja przy­szło­ści, która ma szan­sę stać się rze­czy­wi­sto­ścią.

Sło­wem – opisz nam świat, z któ­re­go można być dum­nym!

 

Jeśli komuś się wy­da­je, że mnie tu nie ma, to spie­szę po­wia­do­mić, że mu się wy­da­je.

Nie­zła wizja przy­szło­ści.

Wy­da­je mi się nieco zbyt opty­mi­stycz­na, jeśli cho­dzi o roz­wój me­dy­cy­ny (zwłasz­cza w ra­mach NFZ, cha, cha, cha!), ale prze­ła­mu­jesz to wiel­ką wadą tego sys­te­mu. Dobra ro­bo­ta.

Ow­szem, jeśli mie­li­by­śmy żyć wiecz­nie, to trze­ba jakoś ogra­ni­czyć uro­dze­nia.

Fak­tycz­nie, może przy­wo­dzić na myśl bu­ci­ki pana H.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fryn­dzel, cie­szę się, że tekst Ci się spodo­bał.

 

Fi­zy­ku, wiem o tym kon­kur­sie, ale tam po­trzeb­ne są bar­dziej roz­bu­do­wa­ne i po­zy­tyw­ne wizje, a u mnie cu­kier­ko­wo jest głów­nie w re­kla­mach. W prak­ty­ce oka­zu­je się, że bywa róż­nie. Gdyby tekst był dłuż­szy, pew­nie ze­bra­ło­by się wię­cej przy­pad­ków, kiedy bio­ma­stic nie za­dzia­łał lub po­ja­wi­ły się efek­ty ubocz­ne. W no­wo­cze­snych au­tach część opi­sa­nych roz­wią­zań jest do­stęp­na już teraz albo bli­ska re­ali­za­cji.

 

Fin­klo, dzię­ku­ję za klika. Fakt, tro­chę fan­ta­stycz­ny wy­szedł ten po­stęp, przy­naj­mniej w re­kla­mach i z NFZ-tem (nie mo­głam się po­wstrzy­mać).

O bu­ci­kach wcze­śniej nie czy­ta­łam. Ech, i bądź tu czło­wie­ku ory­gi­nal­ny, skoro wszyst­ko już kie­dyś było. ;) A mo­głam na­pi­sać o śpiosz­kach albo o grze­chot­ce. Trud­no, nie będę już zmie­nia­ła.

Po­do­ba mi się wizja świa­ta. Co praw­da fak­tycz­nie bar­dzo opty­mi­stycz­ny roz­wój me­dy­cy­ny, ale ogól­ne za­ło­że­nia zre­ali­zo­wa­ne nie­źle – przed­sta­wiasz po­mysł roz­wo­ju, opi­su­jesz jego wpływ i za­le­ty dla spo­łe­czeń­stwa, a na ko­niec po­ka­zu­jesz wady i cię­żar, jaki od­ci­ska na jed­nost­kach. Teo­re­tycz­nie wszyst­ko to, co po­win­no być w takim tek­ście.

Tylko samo wy­ko­na­nie tro­chę mi tu zgrzy­ta. I to już od sa­me­go po­cząt­ku. Roz­po­czy­nasz aka­pi­tem:

Żaden z mi­ja­nych ludzi nie wy­glą­dał na wię­cej niż dwa­dzie­ścia kilka lat, ani na mniej niż ja­kieś osiem­na­ście. Szczu­płe, choć umię­śnio­ne ciała, jędr­na skóra, sprę­ży­sty krok. Eryk wcale się temu nie dzi­wił. Wie­dział, że on i żona pre­zen­tu­ją się rów­nie do­brze. Ni­czym żywa ilu­stra­cja hasła z pla­ka­tu wi­szą­ce­go na ścia­nie sze­ro­kie­go, prze­szklo­ne­go ko­ry­ta­rza:

„Zero zmarsz­czek, świet­na kon­dy­cja, dłu­gie życie. Bio­ma­stic. Sen stał się jawą.”

I jakoś to brzmi zu­peł­nie nie­na­tu­ral­nie. Pi­szesz z per­spek­ty­wy Eryka, ale opi­su­jesz rze­czy, które zu­peł­nie go nie dzi­wią i są dla niego ab­so­lut­nie na­tu­ral­ne. W związ­ku z tym nie bar­dzo miał­by powód o nich my­śleć, a szcze­rze mó­wiąc, nawet nie bar­dzo widzę szan­se na to, że w ogóle by je do­strze­gał. I jako czy­tel­nik od po­cząt­ku wkra­czam w opo­wia­da­nie z to­wa­rzy­szą­cym mi dy­so­nan­sem.

Pi­szesz o przy­szło­ści od­le­głej o sto lat, a jed­no­cze­śnie rzu­casz ta­ki­mi ha­sła­mi jak “smart­fon” czy “sa­mo­chód hy­bry­do­wy” – wy­da­je mi się nie­zbyt praw­do­po­dob­ne, że za sto lat takie wy­na­laz­ki wziąć będą w uży­ciu i będą tak się na­zy­wać.

No i widać nie­ste­ty bo­le­sny limit, przez co za­gra­nie na emo­cjach, które po­win­no być głów­ną siłą tego tek­stu, nie dzia­ła tak do­brze jak po­win­no. Ge­ne­ral­nie jed­nak cał­kiem przy­jem­ny tekst. 

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

Do­łą­czam do grona usa­tys­fak­cjo­no­wa­nych lek­tu­rą czy­tel­ni­ków. Wy­jąt­ko­wo spodo­ba­ła mi się Twoja opty­mi­stycz­na wizja przy­szło­ści :) Ode mnie ko­lej­ny bi­blio­tecz­ny kli­czek i po­wo­dze­nia w kon­kur­sie :)

Ar­nu­bi­sie, cie­szę się, że wizja świa­ta Ci się spodo­ba­ła.

Pi­szesz o przy­szło­ści od­le­głej o sto lat, a jed­no­cze­śnie rzu­casz ta­ki­mi ha­sła­mi jak “smart­fon” czy “sa­mo­chód hy­bry­do­wy” – wy­da­je mi się nie­zbyt praw­do­po­dob­ne, że za sto lat takie wy­na­laz­ki wziąć będą w uży­ciu i będą tak się na­zy­wać.

Myślę, że nazwy pew­nych rze­czy się nie zmie­nią. Widać z opo­wia­da­nia, że auto hy­bry­da nie bę­dzie do­kład­nie tym samym, co obec­nie. Smart­fon pew­nie też nie. NFZ też się prze­kształ­cił. ;) Za mało miej­sca, żeby to do­kład­nie opi­sy­wać.

Pi­szesz z per­spek­ty­wy Eryka, ale opi­su­jesz rze­czy, które zu­peł­nie go nie dzi­wią i są dla niego ab­so­lut­nie na­tu­ral­ne.

Eryk przy­glą­da się też lu­dziom w po­cze­kal­ni. Widać, lubi ob­ser­wo­wać in­nych. Poza tym, ob­ser­wo­wa­nie mi­ja­nych ludzi wy­da­je się na­tu­ral­ne, przy­naj­mniej nie­któ­rzy tak mają.

Jeśli cho­dzi o emo­cje, cza­sem wy­star­czy kilka słów, nie są po­trzeb­ne dłu­gie prze­mo­wy.

Dzię­ki za od­wie­dzi­ny i prze­czy­ta­nie tek­stu.

 

Katio, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i klika. Cie­szę się, że opo­wia­da­nie Ci się spodo­ba­ło.

Do­brze, że to się tak skoń­czy­ło, bo jak dla mnie było za dużo lukru ;)

Czy­ta­ło się płyn­nie. Myślę, że taka przy­szłość jest cał­kiem moż­li­wa, cho­ciaż czy dla wszyst­kich… Nie wiem. Do­da­ła­bym tro­chę go­ry­czy, ale to twoja opo­wieść, Ando. :)

Nie­złe opo­wia­da­nie.

Po­zdra­wiam :)

Sko­ja­rzy­ło mi się z “FUTU.RE” Dmi­tri­ja Głu­chow­skie­go, gdzie po­ru­szo­ny był po­dob­ny dy­le­mat. To trud­na rzecz do upchnię­cia w tak krót­kim li­mi­cie, tutaj nawet się udało, choć koń­co­wy frag­ment był mocno po­szat­ko­wa­ny gwiazd­ka­mi, jakoś psuło mi to har­mo­nię kom­po­zy­cji.

Bio­ma­stic od­bie­ram jako sym­bo­licz­ną wizję pa­na­ceum, złud­nej na­dziei, która jed­nak nie za­wsze daje uko­je­nie.

Kilka rze­czy zgrzy­ta­ło mi w kon­struk­cji świa­ta przed­sta­wio­ne­go, choć­by wspo­mnia­ne przez Ar­nu­bi­sa ana­chro­ni­zmy.

 

Su­ge­stie po­pra­wek:

 

Po­śród opi­sów no­wych mo­de­li sa­mo­cho­dów hy­bry­do­wych[-,] biły po oczach re­kla­my naj­więk­szych osią­gnięć z uży­ciem mie­sza­nek bio­ma­sti­cu:

Zbęd­ny prze­ci­nek, nie mamy tutaj do czy­nie­nia ze zda­niem zło­żo­nym (jest tylko jedno orze­cze­nie – biły), a oko­licz­ni­ka miej­sca w tym wy­pad­ku nie trze­ba wy­dzie­lać.

 

– Patrz, Lena, ale oka­zja! – po­wie­dział do żony.

– Mhm. – Le­d­wie zer­k­nę­ła.

– Prze­cież ma­rzy­łaś, żeby się tam wy­brać. Zo­bacz, jaka pro­mo­cja! Je­dzie­my?

– Jak chcesz.

Eryk miał za­py­tać, co się stało, ale ekran nad drzwia­mi wy­świe­tlił numer ID Leny.

– Po­cze­kam na cie­bie – po­wie­dzia­ła i po­bie­gła.

Chwi­lę póź­niej nad innym wej­ściem po­ja­wi­ło się jego ID.

Wszedł do nie­wiel­kie­go ga­bi­ne­tu z mnó­stwem sza­fek na ścia­nach.

– Pro­szę usiąść – po­wie­dział młody męż­czy­zna w bia­łym far­tu­chu. – Eryk Skal­ski, lat sto czte­ry?

Trzy po­wtó­rze­nia po­wie­dział na nie­wiel­kim dy­stan­sie, po­szu­kał­bym ja­kichś za­mien­ni­ków.

 

Naj­now­szy skan ciała sprzed ty­go­dnia, pra­wi­dło­wy.

Prze­ci­nek nie bar­dzo pa­su­je mi tutaj do wy­dzie­le­nia ostat­nie­go słowa. Dwu­kro­pek wy­glą­dał­by chyba tro­chę le­piej, naj­le­piej pół­pau­za, ale że to dia­log, to mo­gło­by się po­mie­szać z pół­pau­zą wpro­wa­dza­ją­cą di­da­ska­lia. Można w sumie też opu­ścić znak in­ter­punk­cyj­ny, takie ko­mu­ni­ka­ty czę­sto by­wa­ją re­cy­to­wa­ne jed­nym tchem.

 

Gdyby coś się dzia­ło, pro­szę dzwo­nić. – Usły­szał, zanim wy­szedł.

*

Eryk uru­cho­mił sil­nik spor­to­we­go sa­mo­cho­du, do­ty­ka­jąc bre­lo­kiem sta­cyj­ki.

Do­dał­bym po pu­stym wier­szu od­stę­pu mię­dzy tek­stem a aste­ry­skiem.

 

Mi­nę­li ogrom­ny su­per­mar­ket[-,] przy­po­mi­na­ją­cy wie­lo­po­zio­mo­wą re­zy­den­cję

Tu prze­ci­nek ra­czej do usu­nię­cia, “przy­po­mi­na­ją­cy…” jest przy­daw­ką in­te­gral­ną, a nie do­po­wia­da­ną. 

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Bar­dzo udane opo­wia­da­nie, ANDO :) Uka­za­łaś dość praw­do­po­dob­ną wizję przy­szło­ści w przy­stęp­ny spo­sób. Nie­ste­ty widać okro­je­nie tek­stu, tekst skła­da się je­dy­nie z waż­nych scen, po­mi­ja­jąc “smacz­ki”, ale limit jest nie­mi­ło­sier­ny, więc wszyst­ko ro­zu­miem. Plus za za­koń­cze­nie; po­pie­ram Sarę – łyżka go­ry­czy jest jak naj­bar­dziej na miej­scu.

 

Ode mnie klik :)

Uży­wa­nie po­praw­nej pol­sz­czy­zny jest bar­dzo sek­sow­ne

Sy, Wic­ke­dzie, dzię­ku­ję za kliki.

So­na­to, miło, że prze­czy­ta­łaś.

Dużo osób pi­sa­ło, że życie w mojej wizji wy­glą­da cu­kier­ko­wo. Nie wiem, czy chcia­ła­bym żyć w taki spo­sób, tro­chę jak pla­sti­ko­wa lalka. Z dru­giej stro­ny, może wła­sne życie i zdro­wie jest cen­niej­sze niż po­sia­da­nie ro­dzi­ny.

Po­pra­wię prze­cin­ki po po­wro­cie do domu.

Cie­szę się, że ży­jesz po prze­pro­wadz­ce ;)

Świet­nie się czy­ta­ło, choć ten opty­mizm mnie nie prze­ko­nał.

Oczy­wi­ście takie tech­no­lo­gię mogę sobie wy­obra­zić, ale sys­te­mu, który spra­wie­dli­wie by jej roz­dzie­lał – nie­ste­ty nie. Poza tym z ta­ki­mi tech­no­lo­gia­mi, a Mars w opo­wia­da­niu jest już do­stęp­ny, pro­blem prze­lud­nie­nia nie po­wi­nien być aż tak po­waż­ny.

Naj­bar­dziej nie­re­al­ni są tu lu­dzie, któ­rzy oto­czo­ne ty­lo­ma wy­go­da­mi po­win­ni szyb­ko de­ge­ne­ro­wać i wa­rio­wać z nudów. Nawet teraz to widać. Opi­sa­ny przez Cie­bie świat to pra­wie mysi raj Caul­ho­na https://pl.sputniknews.com/swiat/201808188619293-eksperyment-myszy-apokalipsa-koniec-swiata-sputnik/

Ni­kol­zol­ler­nie, Mars jest sy­mu­la­cją cy­fro­wą – roz­ryw­ką. Dzię­ki za ko­men­tarz.

Faj­nie, że opo­wia­da­nie opie­ra się w dłu­żej mie­rze na dia­lo­gach. Do tego zgrab­nie na­pi­sa­nych. Dzię­ki temu szyb­ko i płyn­nie się czyta. Bar­dzo po­do­ba­ła mi się też eks­po­zy­cja, wpro­wa­dza­nie i po­głę­bia­nie warstw rze­czy­wi­sto­ści w ra­mach kon­kret­nych sce­nek. Bez mę­czą­cych info dum­pów. A sam po­mysł na świat – cał­kiem, cał­kiem.

 

To, co mi się nie po­do­ba­ło, to bar­dzo upro­szo­ne spro­wa­dze­nie ży­cio­we­go szczę­ścia do kwe­stii po­sia­da­nia/nie po­sia­da­nia dziec­ka. Nie wszy­scy po­trze­bu­ją mieć dziec­ko, aby czuć się speł­nio­nym, więc to była taka mocno uprosz­czo­na wizja. Do tego bar­dzo “po bo­że­mu” za­pre­zen­to­wa­no bo­ha­te­rów. Ko­bie­ta – tra­dy­cyj­na ko­bie­ta, bar­dzo emo­cjo­nal­na, która marzy o dziec­ku; i męż­czy­zna – tra­dy­cyj­nie ten ra­cjo­nal­ny, który za bar­dzo dziec­ka nie chce. Prze­sła­nie utwo­ru robi się przez to bar­dzo czar­no-bia­łe i mało fi­ne­zyj­ne.

Wra­cam z dłuż­szy­mi ko­men­ta­rza­mi.

 

Wic­ke­dzie, myślę, że za sto lat będą auta hy­bry­do­we, być może też smart­fo­ny, cho­ciaż inne niż teraz. Nie mam jak tego opi­sać, więc zre­zy­gno­wa­łam z hy­bryd (z żalem) i za­mie­ni­łam smart­fon na te­le­fon. Dzię­ki za ła­pan­kę, już po­pra­wio­ne.

Nie wiem, o co cho­dzi­ło z do­da­wa­niem od­stę­pów.

 

Sy, zga­dza się, limit wy­mu­sił cię­cia. Dzię­ku­ję za miłe słowa.

 

Ni­kol­l­zol­ler­nie, przy­no­sisz wizję praw­dzi­wej apo­ka­lip­sy. ;) Pew­nie nu­dzi­ło­by się lu­dziom przy tak dłu­gim życiu, stąd w opo­wia­da­niu ważna rola roz­ry­wek. Mogą też zmie­niać ścież­ki ka­rie­ry. Ale masz rację, to nie jest ide­al­ne życie. Co do cha­rak­te­ru ludzi – przed­sta­wiam hi­sto­rię dwoj­ga z nich, oni aku­rat tak się za­cho­wu­ją, inni – być może zu­peł­nie ina­czej.

 

Kil­l­man, miło, że wpa­dłeś. Myślę, że każdy po­wi­nien sam od­po­wie­dzieć sobie na py­ta­nie o ży­cio­we szczę­ście, dla­te­go nie będę wy­po­wia­da­ła się na ten temat.

Limit spra­wił, że ła­twiej było mi zbu­do­wać wła­śnie takie po­sta­cie ko­bie­ty i męż­czy­zny.

 

 

 

 

 

Przed po­to­pem lu­dzie żyli jesz­cze dłu­żej, ale w re­zul­ta­cie nada­wa­li się tylko do uto­pie­nia. :(((

Fajna, za­mknię­ta hi­sto­ria. Czy opty­mi­stycz­na? Nie­ko­niecz­nie. Po­do­ba­ło mi się, że udało Ci się w pro­sty, nie­skom­pli­ko­wa­ny spo­sób po­ka­zać świat, bo­ha­te­rów i akcję.

Klika już nie po­trze­bu­jesz:)

PS. Cie­szę się, że będę ko­men­to­wać w piąt­ki razem z Tobą!:) Muszę jesz­cze spraw­dzić, z kim jesz­cze?

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Saro, dzię­ku­ję za po­le­ce­nie do bi­blio­te­ki.

 

Ni­kol­zol­ler­nie, bar­dzo je­stem cie­ka­wa Two­jej wizji przy­szło­ści. Zdą­żył­byś jesz­cze na­pi­sać opo­wia­da­nie na kon­kurs.

 

Asy­lum, jesz­cze No­Whe­re­Man jest w piąt­ko­wej eki­pie. Też się cie­szę, że bę­dzie­my ko­men­to­wać w ten sam dzień. Bę­dzie się dzia­ło na SB. ;) Dzię­ki za od­wie­dzi­ny.

 

Wy­jeż­dżam wkrót­ce na urlop. Nie zdążę.

Wy pod tek­sta­mi ko­men­tuj­cie, a nie na SB. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo:), znasz mnie już trosz­kę, może nie­kie­dy wpu­ści­my się w of­fto­py, za po­zwo­leń­stwem – na­tu­ral­nie.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Tek­sty też bę­dzie­my ko­men­to­wać. :)

Faj­nie i po­rząd­nie prze­my­śla­ny utwór. Po­do­ba mi się. Tro­chę krót­kie te frag­men­ty, ale ro­zu­miem ogra­ni­cze­nia li­mi­tu. Co praw­da poza bio­ma­stic­kiem, to resz­ta już taka fu­tu­ry­stycz­na nie jest, a z NFZ prze­sa­dzi­łaś, nie tak dawno go jesz­cze nie było i za chwi­lę znowu nie bę­dzie.

Ale co tam, su­ma­rycz­nie tekst się broni, jest spój­ny i nie­sie ze sobą kon­kret­ną wizję. Dobra ro­bo­ta.

Po­zdra­wiam.

Hej ANDO!

Bar­dzo przy­jem­ny i lekki tekst. To zna­czy nieco smut­ny, łącz­nie z za­koń­cze­niem, ale gład­ko na­pi­sa­ny i fajny. Z drob­no­stek:

Prze­wi­dy­wal­ny ko­niec, choć mimo to nie ode­brał mi przy­jem­no­ści z lek­tu­ry. NFZ re­fun­du­ją­ce takie za­bie­gi? No, albo wiel­ce opty­mi­stycz­na wizja przy­szło­ści albo wizja świa­ta za 500 lat :P Choć prę­dzej po­wi­nien 10 razy upaść. Tro­chę ra­zi­ły mnie na po­cząt­ku ga­ze­ty i te­le­fon. Oso­bi­ście wąt­pię, że w świe­cie, w któ­rym lu­dzie by­li­by już nie­mal nie­śmier­tel­ni mając le­kar­stwo na więk­szość cho­rób nadal czy­ta­li­by ga­ze­ty i ko­rzy­sta­li z te­le­fo­nów. Pew­nie jedno i dru­gie ist­nia­ło by w jakiś spo­sób, ale w zu­peł­nie innej for­mie i z inną nazwą.

Ale ogól­nie bar­dzo na plus!

Po­zdra­wiam:)

Dar­co­nie, cie­szę się, że moja wizja Ci się spodo­ba­ła. Zo­sta­wi­łam pewne od­nie­sie­nia do te­raź­niej­szo­ści, żeby tekst był bar­dziej wia­ry­god­ny.

 

Re­aluc, dzię­ki za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Wcze­śniej za­miast te­le­fo­nu był smart­fon. Nie chcia­łam tłu­ma­czyć tech­no­lo­gii, stąd ogól­ne okre­śle­nie. Nad ga­ze­ta­mi się za­sta­na­wia­łam. Ist­nie­ją już bar­dzo długo, a w po­cze­kal­ni peł­nią rolę re­kla­my. Myślę, że wła­śnie w tym kie­run­ku będą zmie­rzać po­zo­sta­ło­ści prasy.

Po­do­ba­ło mi się, choć na po­cząt­ku tek­stu opa­no­wa­ło mnie nie­przy­jem­ne prze­świad­cze­nie, że opty­mi­stycz­na wer­sja przy­szło­ści to tylko wierzch­nia war­stwa, pod którą kryje się coś nie­po­ko­ją­ce­go. Od razu za­czą­łem się za­sta­na­wiać jak ja za­re­ago­wał­bym na taką "pra­wie nie­śmier­tel­ność". Bio­ma­stic od­bie­ram jako do­sko­na­le uza­leż­nia­ją­cy śro­dek (bo kto nie chciał­by być młody) i ma­szyn­kę do za­ra­bia­nia pie­nię­dzy.

Co do smart­fo­nów i tym po­dob­nych to ja ro­zu­miem to w ten spo­sób, że mimo upły­wu lat i no­wi­nek tech­nicz­nych lu­dzie dalej wolą ko­rzy­stać z tych, które znają z mło­do­ści. Coś jak ko­rzy­sta­nie z te­le­ga­ze­ty w dobie in­ter­ne­tu.

Oczy­wi­ście duży plus za tytuł 

Przy­jem­nie się czy­ta­ło. :)

Zmie­ni­łam te­le­fon na mind­fo­na i ga­ze­ty na pisma re­kla­mo­we.

Fla­dri­fie, Ho­ma­rze, cie­szę się, że tekst się spodo­bał.

Widzę Twoje opo­wia­da­nie jako me­ta­fo­rę, ANDO. Bio­ma­stic robi wra­że­nie, a stwo­rze­nie dzia­ła­ją­ce­go NFZ-u to już w ogóle naj­wyż­szy po­ziom fan­ta­stycz­no­ści jaki może ist­nieć ;)

Po lek­tu­rze jed­nak zo­sta­łam z roz­cza­ro­wa­niem. Cenię prze­ła­ma­nie sche­ma­tu i wpro­wa­dze­nie za­nie­po­ko­je­nia. W tym opo­wia­da­niu wy­bra­łaś dra­mat mał­żeń­stwa idący w ra­czej utar­tą ścież­kę. Ona chce dziec­ka, a on nie. Od­wrot­nie mia­ła­bym tą samą re­flek­sję. Ale to już moje su­biek­tyw­ne, nie mu­sisz tego brać sobie do serca ;) No i ten limit – też miał wpływ na opo­wie­dze­nie hi­sto­rii. 

De­ir­driu, przyj­mij­my, że NFZ to fan­ta­sty­ka da­le­kie­go za­się­gu. ;)

Wy­bra­łam ta­kich bo­ha­te­rów, bo chcia­łam za­cho­wać jak naj­wię­cej zna­ków na opi­sa­nie wizji przy­szło­ści bez in­fo­dum­pów. Twoje rady przy­da­dzą się w na­stęp­nych tek­stach.

 

Temat wy­eks­plo­ato­wa­ny, ale cie­ka­wie go uję­łaś i bar­dzo spraw­nie na­pi­sa­łaś.

Jedno mnie tylko za­sta­na­wia, tak na mar­gi­ne­sie, ale wła­śnie sobie uświa­do­mi­łam, że to przy­pa­dłość wielu tego ro­dza­ju an­ty­uto­pii. Skoro są te pa­na­cea i inne ste­ro­wa­nia bio­lo­gią, to dla­cze­go w spo­łe­czeń­stwie, w któ­rym dzie­ci mogą mieć tylko nie­licz­ni, nie wy­łą­cza się więk­szo­ści ludzi ja­kichś prze­kaź­ni­ków w mózgu czy hor­mo­nów, które od­po­wia­da­ją za po­trze­by ma­cie­rzyń­skie? Nie wie­rzę, żeby się nie dało, bo prze­cież są lu­dzie ta­kich in­stynk­tów po­zba­wie­ni (mówię z au­top­sji). To by w do­dat­ku do­da­wa­ło an­ty­uto­pij­no­ści ;)

Ale tak poza tym – po­dzi­wiam, że upchnę­łaś tyle tre­ści w ten kosz­mar­ny limit, za­wsze mam wra­że­nie, że innym się te szor­ty udają, a ja le­d­wie na­pi­szę jedną scenę, to już mam 80% zna­ków :D

http://altronapoleone.home.blog

Dra­ka­ino, dzię­ku­ję za ko­men­tarz.

Nie mogą wy­łą­czyć hor­mo­nów, bo wtedy or­ga­ni­zmy za­czę­ły­by się szyb­ciej sta­rzeć. Poza tym, taki hor­mon, np. oksy­to­cy­na, nie dzia­ła na jedną rzecz w izo­la­cji, ale na wiele pro­ce­sów jed­no­cze­śnie.

O psy­chi­ce nie na­pi­sa­łam ce­lo­wo. W tym świe­cie cho­ro­by psy­chicz­ne i za­bu­rze­nia oso­bo­wo­ści nadal ist­nie­ją, żeby było bar­dziej upior­nie. ;) Bio­ma­stic nie leczy duszy.

Część ludzi z mojej an­ty­uto­pii pew­nie nie od­czu­wa po­trze­by po­sia­da­nia dzie­ci, jak w każ­dym spo­łe­czeń­stwie. Myślę, że to kwe­stia wielu róż­nych czyn­ni­ków, (np. prze­ko­nań, sys­te­mu war­to­ści, emo­cji, do­świad­czeń ży­cio­wych), nie tylko hor­mo­nów.

Wła­dze z opo­wia­da­nia jesz­cze nie do­ce­nia­ją po­trzeb ma­cie­rzyń­skich, bo wiele osób za­chły­snę­ło się no­wy­mi moż­li­wo­ścia­mi, ko­rzy­sta­ją z życia i nie myślą o po­więk­sza­niu ro­dzi­ny.

ANDO, cho­dzi o do­da­nie en­te­ra od­stę­pu po­mię­dzy tek­stem a gwiazd­ką/gwiazd­ka­mi dla zwięk­sze­nia czy­tel­no­ści. W pu­bli­ka­cjach z re­gu­ły to wy­glą­da tak (po­słu­żę się opo­wia­da­niem Dra­ka­iny z “Dra­go­ne­zy” jako przy­kła­dem, aku­rat mia­łem plik pod ręką):

 

 

Zgod­nie z wy­tycz­ny­mi skła­du w otwie­ra­ją­cym wier­szu po gwiazd­kach nie ma wcię­cia aka­pi­to­we­go, ale na por­ta­lu ra­czej nie ma ko­niecz­no­ści usu­wa­nia tego wcię­cia (szcze­rze pi­sząc, to nawet nie wiem, czy w ogóle da się to zro­bić). 

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

No, jeśli stu­lat­ko­wie jesz­cze żyją, to pro­gram musi dzia­łać już od ja­kie­goś czasu.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wic­ke­dzie, chyba nie da się usu­nąć wcię­cia w aka­pi­cie, edy­tor for­ma­tu­je to au­to­ma­tycz­nie. Dzię­ki za wy­ja­śnie­nia.

 

Fin­klo, “nie­dłu­go dzia­ła” w sen­sie: kil­ka­dzie­siąt lat.

Jak dla mnie bar­dzo do­brze na­pi­sa­ne, ani chwi­li nudy pod­czas lek­tu­ry :)

Z cie­ka­wo­ści – oni mają żyć wiecz­nie, czy długo?

Lekki tekst bio­rą­cy dosyć cie­ka­wy temat, jakim jest ro­dzi­ciel­stwo w świe­cie dłu­go­wiecz­nych ludzi. I choć uj­mu­je go tylko w małym aspek­cie, to jed­nak po­ka­zu­jesz zwią­za­ne z tymże emo­cje oraz co się sta­nie, gdy doj­dzie do nie­po­wo­dze­nia.

Swoją drogą aż prosi się o roz­wi­nię­cie, jak bę­dzie wy­glą­da­ło ro­dzi­ciel­stwo, psy­cho­lo­gia ro­dzi­ny, gdy mamy długo ży­ją­ce byty, które po­świę­cą rap­tem dwa­dzie­ścia parę lat na wy­cho­wa­nie po­tom­stwa, nim to wy­ru­szy swoją drogą. I jak te więzy będą trwać/de­gra­do­wać się w cza­sie. Ech, dy­wa­ga­cje.

Tech­nicz­nie czyta się okej. Nic jakoś nie uwie­ra­ło.

Tak więc dobry kon­cert fa­jer­wer­ków, z po­my­słem na po­ka­za­nie spra­wy.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Ago, dzię­ku­ję za miłe słowa. Nie wia­do­mo do końca, ile będą żyli, sys­tem dzia­ła za krót­ko. Myślę, że ja­kieś dwie­ście lat na pewno, o ile nie po­ja­wią się skut­ki ubocz­ne bio­ma­sti­cu.

 

No­Whe­re­Man, cie­szy mnie Twoja opi­nia. Za­bra­kło­by mi zna­ków na roz­wi­nię­cie tych cie­ka­wych te­ma­tów. Myślę, że lu­dzie będą coraz bar­dziej sa­mot­ni, bo część ro­dzi­ny w końcu wy­mrze.

 

Temat nie nowy, ale ład­nie po­ka­za­ny. Po­do­ba­ło mi się, jak po­ka­za­łaś emo­cje Leny w tak ogra­ni­czo­nym li­mi­cie. Dobry tekst.

 

NFZ skoro mamy rząd świa­to­wy?

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Irko, dzię­ku­ję za ko­men­tarz.

NFZ skoro mamy rząd świa­to­wy?

Nie­kon­se­kwen­cja się wkra­dła. Zmie­ni­łam na “ubez­pie­cze­nie”.

Jeśli można maj­stro­wać w mó­zgach, po­zby­wać się cho­rób no­wo­two­ro­wych ot tak, to jaki pro­blem z wy­bra­niem od­cho­do­wa­ne­go ma­lu­cha z in vitro, za pie­nią­dze, które mają. Nie wie­rzę w lo­so­wa­nia. Rzą­dzą pie­nią­dze.

W tym świe­cie jest tak dużo ludzi, że wła­dze li­mi­tu­ją nor­mal­ne roz­mna­ża­nie. In vitro jest za­ka­za­ne. Myślę, że cena po­zy­ska­nia dziec­ka w ja­ki­kol­wiek spo­sób by­ła­by ko­smicz­na na czar­nym rynku, a póź­niej by­ły­by kło­po­ty praw­ne. Ewen­tu­al­nie można po­my­śleć o ku­pie­niu wy­ni­ku lo­so­wa­nia, ale to temat na dużo dłuż­szą hi­sto­rię.

Zwy­kle w wy­pa­sio­nych spo­łe­czeń­stwach pro­blem prze­lud­nie­nia nie wy­stę­pu­je – od­wrot­nie pro­ble­mem jest ujem­ny przy­rost lud­no­ści. Lu­dzie stają się le­ni­wi, wy­god­ni i lę­kli­wi.

Jesz­cze jed­nym pro­ble­mem po dłuż­szym za­sta­no­wie­niu się, wy­da­je mi się stan psy­chicz­ny ludzi po stu la­tach życia, choć nadal po­sia­da­ją zdro­we ciała. Duszy nie da się tak od­mło­dzić. Po­zo­sta­ją bo­le­sne do­świad­cze­nia, pa­mięć, zmę­cze­nie ży­ciem, roz­cza­ro­wa­nia. Bo­ha­te­ro­wie nie “wy­glą­da­ją” men­tal­nie na wię­cej niż 40-50 lat. Czy psy­chi­kę im tam też re­se­tu­ją?

Prze­czy­taj ostat­nią scenę i po­myśl, co bę­dzie się dzia­ło z psy­chi­ką bo­ha­te­rów po stra­cie dziec­ka. Stąd mowa o "pu­stych la­tach". Okru­cień­stwo świa­ta z opo­wia­da­nia m. in. na tym po­le­ga, o czym pi­szesz. Tych dwoje wcze­śniej nie miało traum, po­ka­zu­ję ich w mo­men­cie, kiedy takie do­świad­cze­nie na­po­tka­li.

Od­no­śnie prze­lud­nie­nia – jest kon­se­kwen­cją tego, że lu­dzie dużo dłu­żej żyją. Przy­rost na­tu­ral­ny re­gu­lu­ją wła­dze.

Jesz­cze zdą­żysz na­pi­sać wła­sną wizję na kon­kurs, mo­gła­by być cie­ka­wa.

Wie­dzia­łem, że za do­brze się za­czę­ło! Wie­dzia­łem! Ach, to życie – za­wsze coś nie idzie po myśli czło­wie­ka… Cóż muszę po­wie­dzieć, że po­mysł dra­ma­tycz­ny nie leży w gra­ni­cach moich za­in­te­re­so­wań, ale sam wątek fu­tu­ry­stycz­ny już tak. Trud­no po­wie­dzieć, aby lek­tu­ra była przy­jem­na, po­nie­waż opo­wia­da smut­ną hi­sto­rię, nie­mniej to było cał­kiem dobre opo­wia­da­nie. Cie­ka­wie wy­szedł motyw z for­mu­łą na bio­ma­stic, rów­nie cie­ka­wa była wizja przy­szło­ści, da­ją­ca tyle moż­li­wo­ści. Ta fu­tu­ry­stycz­na część wy­brzmia­ła bar­dzo do­brze w ra­mach opo­wia­da­nia, ale rów­nież w ra­mach kon­kur­su. Nieco go­rzej wy­szedł dra­mat Leny i Eryka, być może ze wzglę­du na brak miej­sca do szer­sze­go przed­sta­wie­nia pro­ble­mu, lecz nieco go­rzej od bar­dzo do­brze, to jest przy­naj­mniej nie­źle albo le­piej ;)

 

Po­zdra­wiam :)

Nie­zły tekst, do­ty­ka­ją­cy już teraz ob­ser­wo­wa­ne­go pro­ble­mu z na­ra­sta­ją­cą wręcz epi­de­mią nie­płod­no­ści. Jak traf­nie za­uwa­ży­łaś, pro­blem o tyle bo­le­sny, że im dłu­żej bę­dzie­my żyć w “sta­nie dość do­brym, by dalej pró­bo­wać”, tym trud­niej bę­dzie go­dzić się z po­raż­ka­mi.

Tech­nicz­nie bar­dzo do­brze, po­praw­nie i schlud­nie, ale tek­sto­wi le­piej zro­bi­ła­by kro­pla in­dy­wi­du­al­ne­go sza­leń­stwa ję­zy­ko­we­go, ja­kieś dra­śnię­cie pa­zu­rem oso­bo­wo­ści, by wybił się z tła fu­tu­ry­stycz­nych wizji świa­ta tech­no­lo­gicz­nie ulep­szo­ne­go czło­wie­ka.

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie, oby wy­ni­ki były bio­ma­stic and fan­ta­stic

Mer­say­ake, dzię­ki za miłe słowa.

 

Wik­to­rio, cie­szę się, że tekst Ci się spodo­bał.

tek­sto­wi le­piej zro­bi­ła­by kro­pla in­dy­wi­du­al­ne­go sza­leń­stwa ję­zy­ko­we­go, ja­kieś dra­śnię­cie pa­zu­rem oso­bo­wo­ści, by wybił się z tła fu­tu­ry­stycz­nych wizji świa­ta tech­no­lo­gicz­nie ulep­szo­ne­go czło­wie­ka.

Nie bar­dzo zro­zu­mia­łam. Czy cho­dzi o styl ca­łe­go opo­wia­da­nia, czy o in­dy­wi­du­al­ność w ję­zy­ku po­szcze­gól­nych bo­ha­te­rów?

Jedną z naj­faj­niej­szych moż­li­wo­ści, ja­kich do­star­cza fan­ta­sty­ka, jest szan­sa skon­fron­to­wa­nia nie­osią­gal­nych ma­rzeń i pra­gnień z rze­czy­wi­sto­ścią.

Nie jest to za­bieg nowy, ale i ma­rzeń do “oba­le­nia” sporo. Nie­śmier­tel­ność, nie­wi­dzial­ność, czy­ta­nie w my­ślach… Wszyst­ko to cze­ka­ło (albo wciąż czeka) na takie wła­śnie zde­rze­nie z re­ali­zmem. Odar­cie z pew­nej “mi­tycz­no­ści”.

Ty po­ry­wasz się tutaj na taki wła­śnie za­bieg, za cel obie­ra­jąc sobie dłu­go­wiecz­ność. Jedną, krót­ką wy­mow­ną hi­sto­rią odzie­rasz ją z ide­al­no­ści, ob­ra­zu po­żą­da­nia jako cze­goś jed­no­znacz­nie dla czło­wie­ka do­bre­go. Bo zbio­ro­wa dłu­go­wiecz­ność, jak wszyst­ko, ma tyle samo wad, co i zalet. I jak po­ka­zu­je Twój szort, wy­star­czy jeden przy­kład, by to una­ocz­nić.

Po­mi­nę samą pre­zen­ta­cję świa­ta w tek­ście. Opo­wia­da­nie jest krót­kie, więc i ja nie chcę się zbyt­nio roz­pi­sy­wać. Fun­da­men­tem opo­wia­da­nia jest nie­ja­ko takie stwier­dze­nie: “Spójrz­cie, o czym ma­rzy­cie!”. Piszę oczy­wi­ście w pew­nym uprosz­cze­niu. Tym nie mniej, myślę, że mogę sobie na takie okre­śle­nie po­zwo­lić. W końcu, któż nie chciał­by świa­ta dłu­go­wiecz­nych? Któż nie chciał­by świa­ta, w któ­rym można żyć dłu­żej? 

I kto tak na­praw­dę za­sta­no­wił się, jak wy­glą­da­ło­by urze­czy­wist­nie­nie tego ma­rze­nia? Jakie przy­nio­sło­by kon­se­kwen­cje. 

Wy­brzmie­wa z tego Two­je­go szor­ta taka na­praw­dę stara, mocno pa­ra­do­skal­na i po­krę­co­na praw­da, że jedną z naj­więk­szych war­to­ści życia jest jego kru­chość. Bo to ona na­da­je życiu zna­cze­nia, itd. Pisać można długo.

Jak wspo­mnia­łem, sku­piam się tylko na tym jed­nym, wio­dą­cym dla szor­ta ele­men­cie, bo też i nie za­mie­rzam ści­gać się z Au­tor­ką na dłu­gość tek­stu. I tak już ten ko­men­tarz roz­rósł mi się po­nad­pla­no­wo. :)

Mia­łem tu wpaść w ra­mach akcji: “streść się!”. Mo­żesz sobie do­po­wie­dzieć, ile mi z tego wy­szło. ;-)

Sło­wem: nie­zły szort. O czymś. Z kon­kret­nym kon­cep­tem. Tyle bym od tej formy wy­ma­gał i tyle w sumie do­sta­łem.

O samej wizji świa­ta można by dys­ku­to­wać, czy na pewno wy­glą­dał­by tak, czy może jed­nak tro­chę ina­czej, ale z per­spek­ty­wy kon­cep­cji tek­stu nie wy­da­je mi się to spra­wą klu­czo­wą. Opo­wia­da­nie pre­zen­tu­je pe­wien pro­blem i to na nim sku­pia się uwaga czy­tel­ni­ka. Świat jest tu w sumie pewną de­ko­ra­cją, ele­men­tem dru­go­rzęd­nym.

Tyle. 

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Mam mie­sza­ne uczu­cia. Wizja przy­szło­ści jest tu in­te­re­su­ją­ca, na­pi­sa­ne jest so­lid­nie. Tylko fa­bu­ła i para bo­ha­te­rów wy­da­ją sie nieco ge­ne­rycz­ni. W sumie, to może się cze­piam, bo jak po­ka­zać taki temat, ja nie za po­mo­cą pary, która stara się o dziec­ko? Wiesz, wy­da­je mi się, że in­try­gu­ją­co mo­gło­by tutaj wy­paść więk­sze wy­eks­plo­ato­wa­nie tego, że oni są bar­dzo sta­rzy. Gdyby roz­wi­nąć ten wątek, gdyby ugryźć jakoś ten ich wiek i po­ka­zać, jak on sie od­bi­ja na psy­chi­ce? 

po­zdro :P

 

Ło­sio­cie, dzię­ki za ko­men­tarz. W moim za­my­śle miało być zde­rze­nie sie­lan­ko­wej (pla­sti­ko­wej) eg­zy­sten­cji z pro­ble­mem ży­cio­wym. Do czasu utra­ty dziec­ka Eryk i Lena my­śle­li głów­nie o roz­ryw­kach i ka­rie­rze, stąd ich men­tal­ny wiek, znacz­nie młod­szy od me­try­ki.

Urwał mać i cho­li­pa! Nie, nie chcę in­spi­ra­cji mu­zycz­nych, tłu­ma­czeń na­wią­zań mu­zycz­nych i w ogóle na­wią­zań fil­mo­wo-mu­zycz­nych. To jest Twoja in­dy­wi­du­al­na spra­wa, Au­to­rze! Chcę swoje. #re­kla­ma­cja.

 

@Ni­kol­zol­lern

(…) od­wrot­nie pro­ble­mem jest ujem­ny przy­rost lud­no­ści. Lu­dzie stają się le­ni­wi, wy­god­ni i lę­kli­wi.

A tam, pi­to­le­nie. Z wy­god­nic­twem mogę się zgo­dzić, ale przy­czy­ny spa­da­ją­ce­go przy­ro­stu na­tu­ral­ne­go w za­moż­nych spo­łe­czeń­stwach o zwięk­szo­nej dłu­go­ści życia wy­da­ją się być bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne. Mo­żesz po­szu­kać opra­co­wań de­mo­gra­ficz­nych, a na szyb­ko pi­guł­ka przy­bli­ża­ją­ce tylko nie­któ­re z nich: https://www.bbc.com/news/health-46118103 i https://www.bbc.com/news/world-39211144. Nie siać mi tu nie­po­twier­dzo­nej pro­pa­gan­dy pod płasz­czy­kiem stwier­dzeń au­to­ry­tar­nie ser­wo­wa­nych!

 

@ANDO

 

Ład­nie, po­praw­nie na­pi­sa­ne, ale na kli­szach. I klisz tych nie prze­ła­mu­jesz do końca. Po­zy­tyw­na, opty­mi­stycz­na przy­szłość, ho­me­osta­za po­pu­la­cyj­na, ona chce bobo, on nie bar­dzo, nie wy­szło, bio­ma­stic nie dał rady, dra­ma­cik (któ­re­go, no­ta­be­ne, nie roz­wi­jasz, zo­sta­wiasz mocno otwar­te za­koń­cze­nie). Nie pa­da­ją cie­ka­we py­ta­nia. Nie po­ja­wia się nic poza kli­sza­mi. Przy­jem­nie się czyta, ale w gło­wie nie zo­sta­je.

 

 

 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Psy­cho­Fish, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. Nie dało się bar­dziej roz­wi­nąć wąt­ków ze wzglę­du na limit. Dla­te­go opi­sa­łam ty­po­wą parę. Lena za­py­ta­ła, czy to jest praw­dzi­we życie. We­dług mnie, padło jedno z waż­nych pytań. Poza tym, naj­waż­niej­sza była wizja świa­ta i zwią­za­na z tym ja­kość życia. Jak dla mnie, mocno dys­ku­syj­na i nie do końca opty­mi­stycz­na.

No, opty­mi­stycz­na w tym sen­sie, że nie koń­czy się za­gła­dą ludz­ko­ści; po­zy­tyw­na – bo mamy fan­ta­stic bio­ma­stic! A czy ludz­kość owa jest szczę­śli­wa, to, cy­tu­jąc słoń­ce na­ro­du, jest już “insza in­szość”.

ANDO, czy nasze życie, obec­nie, jest praw­dzi­we?

Bez roz­wi­nię­cia tego py­ta­nia ono jest takie ogól­ne, takie miot­nię­te w eter… Dla­te­go na­pi­sa­łem o kli­szach nie po­prze­ła­my­wa­nych. Ale masz warsz­tat, w któ­rym już mo­żesz nad nimi pra­co­wać ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Fajne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Anet, cie­szę się, że fajne. :)

 

Psy­cho­fi­shu, zga­dza się, py­ta­nie o praw­dzi­we życie jest ogól­ne. Hi­sto­ria bo­ha­te­rów po­ka­zu­je, co to ozna­cza dla nich. Chcia­łam unik­nąć mo­ra­li­zo­wa­nia, ło­pa­to­lo­gii, nie na­rzu­cać in­ter­pre­ta­cji czy­tel­ni­kom.

ANDO, czy nasze życie, obec­nie, jest praw­dzi­we?

Myślę, że nie każ­de­go. Co to ozna­cza, każdy po­wi­nien od­po­wie­dzieć sobie sam, zgod­nie z wła­snym sys­te­mem war­to­ści. Czy my­ślisz, że le­piej by było za­mie­nić w tek­ście wyraz “praw­dzi­we” na “war­to­ścio­we”?

 

CM, po­przed­nio nie prze­wi­nę­łam całej stro­ny, dla­te­go od­po­wia­dam do­pie­ro teraz.

Tra­fi­łeś w dzie­siąt­kę z opi­sem świa­ta w opo­wia­da­niu, le­piej bym tego nie ujęła. Dzię­ki za roz­bu­do­wa­ny ko­men­tarz.

Nie wiem, ANDO. Jaki jest sys­tem war­to­ści bo­ha­ter­ki za­da­ją­cej py­ta­nie? Może po­win­no brzmieć ina­czej, mniej ogól­nie i gór­no­lot­nie? A czy ono w ogóle musi tak jaw­nie paść z jej ust? 

 

– Lena, co się dzie­je?

– Nic – od­po­wie­dzia­ła, pró­bu­jąc się uśmiech­nąć. – My wciąż mło­dzi, nie­śmier­tel­ni, po pro­stu… za­sta­na­wiam się, do czego to wszyst­ko zmie­rza. 

– Nie ro­zu­miem…

– Stop, czer­wo­ne świa­tło! – za­wo­łał elek­tro­nicz­ny pilot auta.

Eryk wci­snął ha­mu­lec od­ru­cho­wo, mimo, że sa­mo­chód i tak zwol­nił­by, gdyby tego nie zro­bił.

Lena wpa­try­wa­ła się w trój­kę osób na przej­ściu dla pie­szych. Męż­czy­zna i ko­bie­ta pro­wa­dzi­li za ręce małą dziew­czyn­kę.

Zo­rien­to­wał się, że żona do­słow­nie chło­nę­ła ocza­mi drob­ną syl­wet­kę z ja­snym war­ko­czy­kiem. Kiedy mała prze­wró­ci­ła się, Lena drgnę­ła, jakby chcia­ła wstać i pomóc ko­bie­cie pod­no­szą­cej i przy­tu­la­ją­cej dziec­ko.

– Zgło­si­ła­bym nas do lo­so­wa­nia – po­wie­dzia­ła.

 

A jak po­ła­mać te kli­sze – to dys­ku­sja na kiedy in­dziej ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

“Ktoś miał rękę na tem­bla­ku, inny – opa­tru­nek na po­licz­ku, ale nawet z tymi ra­na­mi wy­glą­da­li nie­źle” – ran, de facto, nie było widać żad­nych, co naj­wy­żej opa­trun­ki su­ge­ro­wa­ły uszko­dze­nia ciała. Le­piej by­ło­by to ująć bez tych ‘ran’.

 

“opa­trzo­ne­go elek­tro­nicz­ny­mi wy­świe­tla­cza­mi urzą­dze­nia w kształ­cie sze­ścia­nu” – uni­kaj słów-wy­try­chów, jak “urzą­dze­nie”. Takie po­ja­wia­ją­ce się w jed­nym miej­scu “urzą­dze­nie” z ja­ki­miś do­dat­ka­mi bar­dzo mocno su­ge­ru­je, że autor nie wie, co to miało być i po­szedł na skró­ty.

 

Treść dość prze­wi­dy­wal­na, ale czy­ta­ło się do­brze a i wizja przy­szło­ści jest spój­na i skła­nia­ją­ca do prze­my­śleń. Jeśli cho­dzi o ‘szpi­tal z po­ro­dów­ką od­le­gły o 100km’ to cię­żar­ne nie takie od­le­gło­ści po­ko­nu­ją w cza­sach dzi­siej­szych, żeby się do­stać na dobrą po­ro­dów­kę :) Do szpi­ta­la, w któ­rym ro­dzi­łam, przy­jeż­dża­ły ko­bie­ty z ca­łe­go wo­je­wódz­twa a nawet i spoza.

Dzię­ku­ję za ko­lej­ne ko­men­ta­rze.

 

Bel­la­trix, rany po­pra­wi­łam. Urzą­dze­nie zo­sta­wiam, bo nar­ra­cja jest pro­wa­dzo­na z punk­tu wi­dze­nia Eryka, a on nie zna nazwy.

Jeśli cho­dzi o ‘szpi­tal z po­ro­dów­ką od­le­gły o 100km’ to cię­żar­ne nie takie od­le­gło­ści po­ko­nu­ją w cza­sach dzi­siej­szych, żeby się do­stać na dobrą po­ro­dów­kę :)

Zga­dza się, tylko póź­niej nie za­wsze zdążą do­je­chać do wy­bra­ne­go szpi­ta­la. :) Te 100 km było mi po­trzeb­ne, żeby pod­kre­ślić nie­cie­ka­wą sy­tu­ację w in­sty­tu­cjach zwią­za­nych z ro­dze­niem i opie­ką nad dzieć­mi (jedna szko­ła na całe mia­sto, jedna po­ro­dów­ka w pro­mie­niu 100 km). Chcia­łam też po­ka­zać, że Eryk i Lena mu­sie­li długo je­chać, żeby uzy­skać pomoc przy za­gro­że­niu ciąży.

Sko­ja­rzy­ło mi się z “NA1IE” Von­ne­gu­ta. 

Temat kon­tro­li uro­dzeń nie nowy i nie­ste­ty nie tchnę­łaś weń nic świe­że­go, nie po­ka­za­łaś spra­wy od innej stro­ny ani nie po­ka­za­łaś pa­zu­ra formą. 

Warsz­ta­to­wa uwaga: 

Żaden z mi­ja­nych ludzi nie wy­glą­dał na wię­cej niż dwa­dzie­ścia kilka lat, ani na mniej niż ja­kieś osiem­na­ście.

Sły­sza­łaś pew­nie o za­sa­dzie “po­ka­zuj, nie opi­suj”. I choć dalej opi­su­jesz (jędr­na skóra i tak dalej), to ak­cen­ty mo­gły­by być roz­ło­żo­ne le­piej. Bo zda­nie o wieku jest pierw­szym, które czy­tel­nik czyta. Moja głowa za­re­je­stro­wa­ła in­for­ma­cję: 18-26. To, co dalej do­da­jesz – w po­sta­ci rów­no­waż­ni­ka zda­nia (sprę­ży­sty krok itd.) – nie prze­ma­wia już tak do mojej wy­obraź­ni. To chyba nor­mal­ne, że mło­dzi tacy są. Nie sku­piam się na tym, jak wy­glą­da­ją, tylko wie­rzę, że są mło­dzi. A póź­niej oka­zu­je się, że nie są. I to mo­gło­by wy­brzmieć faj­nie, ale nie wy­brzmie­wa. Bo w gło­wie mia­łem przede wszyst­kim “18-26”, a nie obraz jędr­no­skó­rych mło­dzie­niasz­ków. 

W środ­ku cze­ka­ło już kilka osób, rów­nie mło­dych, jak mi­ja­ne wcze­śniej.

Tu też sobie po­gry­wasz z czy­tel­ni­kiem i niby spoko… Ale kiedy do­cho­dzi­my do wzmian­ki o wieku 104 lat, nie czuję, że mnie na­bra­łaś (po­żą­da­ne), tylko że oszu­ka­łaś (nie­po­żą­da­ne). Pod­kre­ślę jesz­cze raz: to czuję. I nie ma zna­cze­nia, że w tek­ście nie kła­miesz. To wła­śnie kwe­stia roz­ło­że­nia ak­cen­tów. Mo­głaś osią­gnąć po­dob­ny – i moim zda­niem o wiele lep­szy – efekt nie wspo­mi­na­jąc o wieku, tylko opi­su­jąc młode ciała, a “rów­nie mło­dych” za­stą­pić “w tym samym wieku”. 

Nie jest to jakiś wiel­ki za­rzut na tle ca­łe­go tek­stu, ale wy­cho­dzę z za­ło­że­nia, że cza­sem lep­sze jest jedno kon­kret­ne prze­my­śle­nie niż garść nie­wie­le wno­szą­cych prze­my­śleń. 

Z prze­ra­że­niem po­my­ślał, że czeka ich jesz­cze bar­dzo wiele pu­stych lat.

Moim zda­niem zbęd­ne “bar­dzo”. Psuje brzmie­nie i nic nie wnosi. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Fun, co ro­zu­miesz przez "po­ka­za­nie pa­zu­ra formą"?

To o czym, wspo­mi­na­ła Wik­to­ria. Tekst jest na­pi­sa­ny za­le­d­wie po­praw­nie, a ja lubię czy­tać takie, w któ­rych jest choć tro­chę in­dy­wi­du­ali­zmu, sty­li­stycz­nej od­wa­gi. 

I jesz­cze mi się jedno przy­po­mnia­ło.

– Uru­cho­mi­li już wy­pra­wę na Marsa! Idzie­my? – za­py­tał z na­dzie­ją.

Ten Mars to moim zda­niem taki re­tro­fu­tu­ry­stycz­ny – przy­szłość z po­dró­ża­mi na inne pla­ne­ty jest ogra­na i kla­sycz­na, coś jak cza­ro­dzie­je z różdż­ka­mi. Cza­sem kla­sy­ka jest wska­za­na, ale czy nie można się wy­si­lić na coś ciut ory­gi­nal­niej­sze­go? W tym miej­scu wo­lał­bym do­stać jakiś cie­kaw­szy szcze­gół po­ka­zu­ją­cy, że ludz­kość po­szła na­przód. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Mars był wir­tu­al­ną roz­ryw­ką.

Nie bar­dzo ro­zu­miem, o co cho­dzi ze sty­li­stycz­ną od­wa­gą.

Po­rów­naj sobie na przy­kład książ­ki Mroza z książ­ka­mi Twar­do­cha ;) 

A tak na po­waż­nie i w skró­cie – cho­dzi mi o to, że jasne, można pisać “tylko” po­praw­nie, przej­rzy­ście, pro­sto, tak jak wielu in­nych au­to­rów, jed­nak ja wolę za­zwy­czaj prozę, w któ­rej jest więk­sza świa­do­mość ję­zy­ka, za­ba­wa ję­zy­kiem, ład­niej­sze brzmie­nie, cie­ka­we sfor­mu­ło­wa­nia, do­pa­so­wa­nie formy do nar­ra­cji. Żeby nie było – broń Boże, nie mówię Ci, jak masz pisać. Mówię tylko, co lubię czy­tać. A po­nie­waż wiele rze­czy było w tek­ście na przy­zwo­itym po­zio­mie (co nie po­win­no dzi­wić w przy­pad­ku Au­tor­ki z ty­lo­ma opo­wia­da­nia­mi w bi­blio­te­ce), uzna­łem, że nie za­szko­dzi słowo za­chę­ty, by na­stęp­nym razem przyj­rzeć się bar­dziej war­stwie ję­zy­ko­wej na po­zio­mie słów, zdań, aka­pi­tów. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Teraz mniej wię­cej wiem, o co cho­dzi, dzię­ki za wy­ja­śnie­nia. :) Sta­ram się roz­wi­jać w pi­sa­niu, dla­te­go do­py­tu­ję.

A ja sta­ram się choć tro­chę pomóc :) 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

:)

Prze­czy­ta­łem już dużo opo­wia­dań z tego kon­kur­su. Część moich ulu­bio­nych była cie­ka­wa for­mal­nie, część na­praw­dę pięk­na ję­zy­ko­wo. Po­wiem szcze­rze, że tego nie przy­pi­sał­bym ani do jed­nej, ani do dru­giej ka­te­go­rii, ale to pierw­sze, po któ­rym mia­łem cia­recz­ki. Myślę, że 9 na 10 tek­stów o li­mi­tach na dzie­ci nie­zbyt by mnie ru­szy­ło , ale kon­se­kwent­nie, od sa­me­go po­cząt­ku bu­du­jesz po­stać Leny – nawet nie po­świę­ca­jąc jej przy tym bar­dzo wielu słów – w taki spo­sób, że jed­nak jej hi­sto­ria mnie prze­ję­ła, choć nie jest bar­dzo ory­gi­nal­na. Brawo!

Kla­pau­cju­szu, bar­dzo miło czy­tać takie opi­nie. Dzię­ku­ję. :)

Kla­pau­cju­szu, od­nio­sę się jesz­cze do kwe­stii ory­gi­nal­no­ści i sche­ma­tu. Uwa­żam, że moja wizja jest w pełni ory­gi­nal­na i prze­my­śla­na, a także nowa.

Za­uważ, że li­te­ra­tu­ra opi­su­je świat przez ar­che­ty­py, czyli "wszyst­ko już było".

Nie tra­fi­ła do mnie ta wizja. Chyba że bio­ma­stic robi też coś z mó­zgiem? Bo na mój rozum, ciało może bę­dzie można re­ge­ne­ro­wać w nie­skoń­czo­ność, ale nie wy­da­je mi się, aby w ciągu naj­bliż­szych stu lat tak zmie­ni­ło się my­śle­nie ludzi, by po­nad­stu­let­nie panie wciąż ma­rzy­ły o ro­dze­niu dzie­ci.

 

„Zero zmarsz­czek, świet­na kon­dy­cja, dłu­gie życie. Bio­ma­stic. Sen stał się jawą.” ―> Krop­kę sta­wia­my po za­mknię­ciu cu­dzy­sło­wu.

 

„Cał­ko­wi­ta re­mi­sja cho­ro­by no­wo­two­ro­wej” . ―> Zbęd­na spa­cja przed krop­ką.

 

– Pro­szę usiąść – po­wie­dział młody męż­czy­zna w bia­łym far­tu­chu. – Eryk Skal­ski, lat sto czte­ry?

– To ja.

– W prze­szło­ści re­ge­ne­ra­cja wą­tro­by, sta­wów ko­la­no­wych, cof­nię­cie zmian miaż­dży­co­wych. Wszyst­ko w ra­mach ubez­pie­cze­nia – mru­czał męż­czy­zna w bia­łym far­tu­chu… ―> Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nie?

 

„Za­czy­na prze­sa­dzać” – po­my­ślał. – Lena! ―> Wy­po­wiedź dia­lo­go­wą da­ła­bym w nowym wier­szu.

„Za­czy­na prze­sa­dzać” – po­my­ślał.

– Lena!

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Re­gu­la­to­rzy, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Błędy zaraz po­pra­wię.

 

Chyba że bio­ma­stic robi też coś z mó­zgiem? Bo na mój rozum, ciało może bę­dzie można re­ge­ne­ro­wać w nie­skoń­czo­ność, ale nie wy­da­je mi się, aby w ciągu naj­bliż­szych stu lat tak zmie­ni­ło się my­śle­nie ludzi, by po­nad­stu­let­nie panie wciąż ma­rzy­ły o ro­dze­niu dzie­ci.

Cy­wi­li­za­cja i kul­tu­ra po­ka­za­ne w opo­wia­da­niu spra­so­wu­ją mózgi w taki spo­sób, że lu­dzie stają się po­dob­ni do pla­sti­ko­wych lalek. Ich ciała mają sto lat, ale men­tal­nie po­zo­sta­ją znacz­nie młod­si. Moim zda­niem, życie “pod klo­szem”, bez więk­sze­go bólu i pro­ble­mów zwią­za­nych z prze­mi­ja­niem, z na­sta­wie­niem na roz­ryw­ki, mo­gło­by pro­wa­dzić do ta­kie­go stanu umy­słu. Trau­my zda­rza­ją się w tym spo­łe­czeń­stwie rza­dziej niż u nas, ale jeśli wy­stą­pią, jak u Leny i Eryka, lu­dzie są ska­za­ni na mę­cze­nie się przez wiele lat.

Ro­dze­nie dzie­ci w tym spo­łe­czeń­stwie zna­czy o wiele wię­cej niż u nas. To jedna z nie­licz­nych pra­wie za­bro­nio­nych rze­czy, do­stęp­na tylko dla nie­licz­nych. Eli­tar­na, a jed­no­cze­śnie bar­dzo za­nie­dba­na płasz­czy­zna życia (mało po­ro­dó­wek, szkół).

ANDO, dzię­ku­ję za wy­ja­śnie­nia. ;)

Dodam, że na ro­dze­niu dzie­ci zu­peł­nie się nie znam, a i chęć ich po­sia­da­nia była mi za­wsze obca.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nie uwa­żam ro­dze­nia dzie­ci przez ko­bie­ty za je­dy­ną słusz­ną drogę, ale myślę, że każdy po­wi­nien mieć wybór.

Do­brze na­pi­sa­ny szor­cik, jed­nak po­mysł do mnie rów­nież nie tra­fił. To zna­czy sam wątek “bio­ma­stic” jest fajny i wia­ry­god­ny w kon­tek­ście drogi roz­wo­ju za­rów­no tech­no­lo­gii jak i me­dy­cy­ny, jed­nak nie po­tra­fię oprzeć się wra­że­niu, że fa­bu­lar­nie wpa­dłaś w pe­wien utar­ty sche­mat. Ge­ne­ral­nie można było bez pro­ble­mu prze­wi­dzieć każdy na­stęp­ny krok au­to­ra.

Bra­ku­je mi tu prze­ła­ma­nia i za­sko­cze­nia czy­tel­ni­ka :)

 

Nie uwa­żam ro­dze­nia dzie­ci przez ko­bie­ty za je­dy­ną słusz­ną drogę, ale myślę, że każdy po­wi­nien mieć wybór.

O, o! Świę­te słowa :D

Arya, dzię­ki za od­wie­dzi­ny.

Faj­nie, że spodo­bał Ci się wątek bio­ma­sti­cu.

 

To zna­czy sam wątek “bio­ma­stic” jest fajny i wia­ry­god­ny w kon­tek­ście drogi roz­wo­ju za­rów­no tech­no­lo­gii jak i me­dy­cy­ny, jed­nak nie po­tra­fię oprzeć się wra­że­niu, że fa­bu­lar­nie wpa­dłaś w pe­wien utar­ty sche­mat. Ge­ne­ral­nie można było bez pro­ble­mu prze­wi­dzieć każdy na­stęp­ny krok au­to­ra.

Zga­du­ję, że cho­dzi o hi­sto­rię Leny i Eryka. Myślę, że w takim świe­cie po­ka­za­nie in­stynk­tu ma­cie­rzyń­skie­go w męż­czy­zny wy­szło­by nie­wia­ry­god­nie.

Nie po­wie­dzia­ła­bym, że ta hi­sto­ria to sche­mat. Mamy lo­so­wa­nie i ciążę – oba wy­da­rze­nia mogły róż­nie się za­koń­czyć. W kon­tek­ście bio­ma­sti­cu bar­dziej praw­do­po­dob­ne było, że uda się ura­to­wać dziec­ko.

Sama wizja świa­ta jest cie­ka­wa, ale hi­sto­ria dość prze­wi­dy­wal­na, tak jak za­cho­wa­nia pary bo­ha­te­rów, któ­rzy nie są zresz­tą zbyt wy­ra­zi­ści. Czy­ta­ło się do­brze, ale nie jest to tekst, który będę długo pa­mię­tać.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Verus, dzię­ki za od­wie­dzi­ny. Cie­szę się, że wizja świa­ta Ci się spodo­ba­ła. :)

Po­mysł z bio­ma­sti­kiem fajny, tu się zga­dzam z resz­tą przed­mów­ców. Przy bo­ha­te­rach i w związ­ku z tym przy fa­bu­le, przy­znam szcze­rze, prze­szka­dza­ła mi prze­wi­dy­wal­ność. Było dla mnie oczy­wi­ste od chwi­li, kiedy oka­za­ło się, że bo­ha­ter­ki nic nie cie­szy, że bę­dzie chcia­ła mieć dziec­ko i od chwi­li, kiedy cudem do­sta­ła po­zwo­le­nie, że tego dziec­ka mieć nie bę­dzie. Nie wiem, ja oso­bi­ście jako czy­tel­nicz­ka wo­la­ła­bym prze­czy­tać coś bar­dziej nie­ocze­ki­wa­ne­go, nie­ty­po­we­go. Za­sza­leć z nar­ra­cją albo spo­so­bem opo­wia­da­nia? Zmie­nić coś w po­dej­ściu bo­ha­te­rów (pa­ra­dok­sal­nie, pew­nie cie­ka­wiej by mi się czy­ta­ło, jakby to oj­ciec ob­se­syj­nie chciał dziec­ka, nie matka?). Za­zna­czam jed­nak od razu; to nie są obiek­tyw­ne wady, to jest opi­nia jed­ne­go, kon­kret­ne­go od­bior­cy. 

ninedin.home.blog

Hi­sto­ria fak­tycz­nie prze­wi­dy­wal­na. Cho­ciaż naj­więk­szy pro­blem mam z dia­lo­ga­mi, które sta­no­wią na­rzę­dzie przed­sta­wia­nia czy­tel­ni­ko­wi świa­ta – wy­da­ją się sztucz­ne. Nie­mniej ogól­nie wy­szło faj­nie :) pzdr

Grze­lu­lu­kas, dzię­ki za od­wie­dzi­ny.

Nie ku­pi­ło mnie do końca przez formę i tro­chę pa­pie­ro­we dia­lo­gi, ale wizja jest dla mnie ok, a naj­lep­sze chyba ostat­nie zda­nie ;) 

 

Pa­trząc na Twój awa­tar, muszę Ci wkle­ić fotkę, którą dziś zro­bi­łam :P Nie wiem, czy z te­le­fo­nu za­pa­nu­ję nad wiel­ko­ścią… 

 

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Jaki ładny pu­chacz!

Dzię­ki za ko­men­tarz i od­wie­dzi­ny. :)

Nowa Fantastyka