- Opowiadanie: Alek - Niebo

Niebo

Pisarstwo. Jedyne miejsce gdzie bezkarnie mogę łamać przepisy. 

Poprawiłem opowiadanie bo zaczynam robić błędy w pismach przewodnich. Pisanie z “bykami” – dla zabawy - jest jak widać groźną zabawą. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Niebo

„Boże, który jesteś Stwórcą człowieka oraz Panem życia i śmierci, bądź uwielbiony! Jeśli jest Twoją wolą, Panie, abym wyzdrowiał, to uwolnij mnie od tej choroby. Niech Duch Święty, którego otrzymałem w …” 

 

– Panie Waldku, Panie Waldku… – Cichy głos wyrywał mężczyznę z objęć modlitwy i powoli przekierowywał jego świadomość na najbliższe otoczenie. Z trudem otworzył oczy i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał przed siebie. Obok stała pielęgniarka, zakładała butelkę na stojak do kroplówki.

 

– Panie Waldku! – Proszę się obudzić. Muszę Panu dać zastrzyk. Jest już późno, musimy wyłączyć też telewizor – powiedziała stanowczo, po czym nacisnęła guzik pilota.

 

Mężczyzna kątem oka dostrzegł ekran telewizora. Zdążył jeszcze zobaczyć łąkę, zwierzęta…Nagle ekran ściemniał a pośrodku, przez jakiś czas, jaśniała jeszcze mała plamka. Ponownie zamknął oczy. Tym razem ze zmęczenia. Obrócił się z trudem i odkrył pośladek do zastrzyku. Nawet jego nie poczuł. Chemia bezlitośnie wyniszczała jego organizm. Całą, poprzednią noc nie mógł zmrużyć oka, ponieważ co chwile męczyły jego torsje.

„Nie, Nie dam się Boże. Wiem, że jesteś i mnie nie opuścisz. A nawet jeśli to zrobisz, z pokorą przyjmę swój los. Dziękuję Ci Boże za to, że choroba spotkała mnie a nie moją żonę czy dzieci. Moje cierpienie im ofiarowuję. Ja wiem, że dam sobie radę”. – Zamknął oczy i poczuł jakąś niesamowita ulgę. Czasami jeździł na Wawelską i widział wielu małych pacjentów poddawanych tak samo jak on, bolesnemu naświetlaniu…

 

”Parszywe życie. Dzieci nie powinny chorować” – pomyślał sobie. Lek przeciwbólowy zaczął działać. Poczuł ulgę.

 

Mężczyzna nie bał się śmierci, może odrobinę cierpienia, gdy się ono pojawi, gdy zabraknie tego ostatniego tchu. Wiele czytał o „umieraniu” i tej chwili, gdy jesteśmy na granicy…. „Jestem pewien, że  gdy nadejdzie mój czas, doświadczę spokoju i światła” – zdążył jeszcze pomyśleć i zasnął. 

Szedł ulicą i nagle nie mógł wciągnąć powietrza do płuc, dusił się. Obudził się charcząc, usiłując za wszelką cenę złapać oddech ale nie mógł tego zrobić. „Boże…Dziękuję Ci, za dar życia jakim mnie obdarzyłeś” – zdążył jeszcze pomyśleć i poczuł jak się zapada w otchłań. Był i tunel i światło na jego końcu.

Stał pośród łąki obsypanej kwiatami. Obok latały wielkie kolorowe motyle. Słońce jasno świeciło i szczodrze obsypywało okolice swoim ciepłym blaskiem. W pobliżu zauważył dwie osoby. Zaczął iść w ich kierunku…

– Tata, mama? – z niedowierzaniem i wzruszeniem wyszeptał, po czym ze łzami w oczach uklęknął.

“Boże. Bardzo, bardzo dziękuję. Wszystkich, których kochałem odnalazłem i odnajdę. Bardzo, bardzo dziękuję” – pomyślał, nie wierząc własnemu szczęściu. 

 

Był już blisko rodziców, widział ich rozpromienione twarze. Radośnie wyciągnął do nich ręce i …. nagle wszystko co widział ściemniało a pośrodku – przez jakiś czas – jaśniała mała plamka. Wkrótce i ona zgasła ale tego już Pan Waldek nie zobaczył.  

 

*****

Dziesięć miliardów lat później.

 

Gdyby miał pamięć z ostatniego wcielenie to by pomyślał, że było to minutę temu. Na razie był zbyt mały, właśnie się rodził… Tylko jeden element łączył nowe życie z Panem Waldkiem i nie była to dusza. 

Koniec

Komentarze

 

Chyba trzeba przegnać trolla…

Alku, nie idź tą drogą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Alku, nie idź tą drogą.

Hm…przemyślę to. Ale mam wrażenie, że mogę być dyskryminowany ze względu na moją aortograficzność  indecision

Całe życiu uważałem, że treść jest o wiele ważniejsza od formy yes

Całe życiu uważałem, że treść jest o wiele ważniejsza od formy 

Całe życie trwałeś w błędzie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Domyślam się, że poprzednie komentarze pojawiły się, ponieważ zdecydowałeś się olać ortografię. Cieszę się, że poprawiłeś :)

Hmm, nie wiem, może w poprzedniej wersji tak się skupiłeś na łamaniu zasad, że sama historia była Ci w gruncie rzeczy obojętna, bo jakoś mnie to nie ruszyło. Za dużo Tych modlitw, żebym uwierzyła, że są szczere. Poza tym, jeśli nie ma nieba, tylko reinkarnacja, to jakim cudem, bohater zobaczył rodziców? Czy oni przypadkiem nie powinni tkwić w nowych ciałach?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Tunel, światło, obraz rodziców, łąki, motyle  był halucynacją umierającego mózgu. Ekran w końcu zgasł. Krótko bo z telefonu.  

 

Edit (z kompa) :

  1. W tym szrociku nie ma miejsca na reinkarnację jak i duszę. Ale miejsce na niebo jest (nie opisano tego). 
  2. Pan “Waldek” (inne imię) pracuje ze mną i ma się dobrze. Wkrótce idzie na emeryturę. Przy kielonku opowiedział mi swoją historię. Jak się modlił i jak często nie powiedział. W każdym razie wyszedł z czegoś, z czego nie powinien. Jest niereligijny. 

Pan Waldek skutecznie przekazał swoje geny i w tym tkwi jego zwycięstwo? Choroba przykra sprawa, ale nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem końcówkę i nie bardzo wiem, jakiemu konkretnie problemowi powinienem poświęcić tu moment refleksji.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Pan Waldek skutecznie przekazał swoje geny i w tym tkwi jego zwycięstwo?

Przez chwilę zastanawiałem się czy nie ma w tym zdaniu drwiny laugh. Wygrała opcja, że jej nie ma. 

 

Myślę, że tylko uznani pisarze mogą sobie pozwolić na subtelne metafory po to, aby było bardziej tajemniczo i dwuznacznie. Czytałem też ostatnio, że pisarze czasami sami nie wiedzą o czym chcieli napisać. Wolą więc milczeć. 

 

Przez szacunek dla czytelnika, który zechciał poświęci mi pięć minut czasu na zapoznanie się z moimi przemyśleniami zawsze (o ile będzie to “zawsze”) napiszę przesłanie. A potem…albo mi się ta sztuka udała albo nie udała. 

 

Przesłanie: Bóg w jakiego wierzył Pan Waldek jest tak samo realny jak kumaty Koziołek Matołek. Nikt nie wrócił zza grobu. Wszyscy, którzy doświadczyli tunelu i światła byli żywi i jest to przekaz żywych skierowany do żywych. Jest w nim tyle samo “prawdy” co “prawdy” ludzi po dragach lub alkoholu. Prawdziwa “prawda” ukryta jest tam, skąd nikt nie wrócił.  

 

Ostatnie dwa zdanie są niczym preludium do kolejnego szorcika, ponieważ Pan Waldek przegrał ale… tylko pozornie. Rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana od tego, czego doświadczamy. 

 

Dziękuję za komentarz. 

Eee, pogubiłam się.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

EEee, pogubiłam się.

Cieszy mnie to, skoro jakiś element domysłu pozostał. 

No i dziękuję za wpis. 

 

 

 

 

 

Nowa Fantastyka