- Opowiadanie: Corrinn - Szkoła przetrwania

Szkoła przetrwania

Trau­ma szkol­na zda­rza się nie tylko uczniom. Cza­sa­mi ofia­ra­mi są też do­ro­śli.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Szkoła przetrwania

Dy­żu­ry na­uczy­ciel­skie na szkol­nych prze­rwach by­wa­ją utra­pie­niem dla pe­da­go­gów, szcze­gól­nie jeśli są ro­bo­ta­mi.

Cy­brix był w fa­tal­nym hu­mo­rze. Wie­dział, że czeka go trud­ne za­da­nie do wy­ko­na­nia, któ­re­mu musi po­do­łać. Przez ścia­nę po­ko­ju na­uczy­ciel­skie­go sły­szał har­mi­der nie do opi­sa­nia. A prze­cież więk­szość mło­do­cia­nych ro­bo­tów miała jesz­cze lek­cje. Gdy otwo­rzy ty­ta­no­we wrota, bę­dzie jesz­cze go­rzej.

– Dasz radę – po­cie­sza­ło go ciało pe­da­go­gicz­ne, zło­żo­ne z krze­mu, że­la­za i alu­mi­nium. – To tylko pięt­na­ście minut.

Pro­ce­sor w gło­wie Cy­bri­xa go­rącz­ko­wo prze­li­czał se­kun­dy, jakie zo­sta­ły do dzwon­ka. Jed­nak elek­tro­no­we serce biło znacz­nie szyb­ciej.

– Spo­koj­nie, bo się prze­grze­jesz.

Cy­brix już nie­raz miał dyżur na krót­kich prze­rwach, tych pię­cio­mi­nu­to­wych. Zwy­kle wra­cał z po­roz­bi­ja­nym kor­pu­sem albo wy­mon­to­wa­ny­mi śru­ba­mi, ale dało się go po­skła­dać. Dy­żur­ni z przerw obia­do­wych… nie za­wsze wra­ca­li.

Gdy za­brzmiał dzwo­nek, do­no­śny jak dźwięk star­to­wa­nia od­rzu­tow­ca, nie­szczę­sny robot aż pod­sko­czył. Na mięk­kich gą­sie­ni­cach pod­je­chał ostroż­nie do wrót i na­ci­snął przy­cisk. Fala de­cy­be­li wbiła się w niego ni­czym tsu­na­mi. Do­krę­cił osłon­ki chro­nią­ce słuch i opu­ścił bez­piecz­ne po­miesz­cze­nie.

 

*

 

– Młody, zo­staw ten laser! Nie do­ty­kaj­cie gło­wi­cy ją­dro­wej, to tylko atra­pa! Suzi, nie bij ko­le­gi drą­giem, bo ci go za­bio­rę!

Dy­żur­ny bał się, z dru­giej stro­ny chciał ko­niecz­nie za­pa­no­wać nad sy­tu­acją. Jego sta­ra­nia można było przy­rów­nać do próby uspo­ko­je­nia morza w trak­cie sztor­mu. Dzie­ci-ro­bo­ty śmia­ły się, be­cza­ły, jeź­dzi­ły jak osza­la­łe po całym ko­ry­ta­rzu, a nawet pluły sma­rem na plecy Cy­bri­xa, ale tak, żeby nie za­uwa­żył od razu. Mali opraw­cy, wi­dząc nie­udol­ność i bez­sil­ność ofia­ry, po­su­wa­li się do coraz gor­szych czy­nów. Nawet ro­bo­ty bę­dą­ce w trak­cie ła­do­wa­nia aku­mu­la­to­rów, nie po­wstrzy­my­wa­ły się od nie­przy­zwo­itych i ob­raź­li­wych do­cin­ków na temat swo­je­go na­uczy­cie­la.

Sztucz­na in­te­li­gen­cja Cy­bri­xa za­alar­mo­wa­ła go, że robi się na­praw­dę nie­bez­piecz­nie. Za­pać­ka­ny sma­rem, upo­ko­rzo­ny i bar­dzo nie­szczę­śli­wy pe­da­gog za­czął wy­co­fy­wać się w kie­run­ku wyj­ścia, za­po­mniał jed­nak, że wszyst­kie drzwi są szczel­nie za­mknię­te aż do ostat­nie­go dzwon­ka. Oparł się o ścia­nę, a horda roz­ju­szo­nych dzie­ci ru­szy­ła w jego stro­nę.

– Pro­szę, nie! Je­stem wa­szym wy­cho­waw­cą, nie mo­że­cie mnie skrzyw­dzić!

Nikt nie zwra­cał uwagi na te słowa.

– Brać go!

– Zro­bi­my z niego mia­zgę!

– Na złom! Na złom! Od­da­my go na złom!

Cy­brix, gdyby mógł, naj­chęt­niej te­le­por­to­wał­by się na ko­niec świa­ta. Albo dalej.

– Wiesz, co zro­bi­li­śmy z Ze­tro­nem?

– Nie wie! Nie wie! Po­wiedz mu!

– Na­kar­mi­li­śmy nim me­cha­nicz­ne pi­ra­nie w akwa­rium na pierw­szym pię­trze!

Roz­legł się grom­ki, zło­wiesz­czy śmiech. Cy­brix my­ślał, że jest już po nim… gdy nagle usły­szał głos.

– Cy­brix, do mnie!

Pe­da­gog wy­ko­rzy­stał chwi­lę wa­ha­nia, wy­wo­ła­ną tym nie­przy­jem­nym, wi­bru­ją­cym gło­sem. Zna­lazł lukę w pół­okrę­gu ota­cza­ją­cych go ro­bo­tów, gwał­tow­nie przy­spie­szył i prze­bił się do wo­ła­ją­ce­go go dy­rek­to­ra szko­ły.

– Cy­brix, na dy­wa­nik, raz!

Do tej pory zda­wa­ło się, że nie może być go­rzej. A jed­nak!

Na­uczy­ciel i dy­rek­tor po­śpiesz­nie udali się do ga­bi­ne­tu. Gdy ty­ta­no­we drzwi opa­dły z wiel­kim hu­kiem, w po­miesz­cze­niu zro­bi­ło się pra­wie zu­peł­nie cicho. Zdez­o­rien­to­wa­ny Cy­brix nie mógł uwie­rzyć, że gdzie­kol­wiek w szko­le może być tak spo­koj­nie i przy­jem­nie. Mimo to czuł, że do­pie­ro teraz mu się do­sta­nie.

Tym­cza­sem dy­rek­tor pa­trzył na niego wni­kli­wym, ska­nu­ją­cym spoj­rze­niem. Pe­da­gog ze­brał się w końcu na od­wa­gę, chcąc prze­rwać nie­wy­god­ne mil­cze­nie:

– Prze­pra­szam… To się wię­cej nie po­wtó­rzy, obie­cu­ję. Po­sta­ram się, aby te roz­wrzesz­cza­ne ba­cho­ry do­sta­ły za swoje! Wyślę je wszyst­kie do kąta! Albo le­piej, po­sta­wię wszyst­kim zera ze spra­wo­wa­nia! Za­gro­żę, że nie za­li­czą se­me­stru! Zwo­łam ze­bra­nie ro­dzi­ców! Wyślę je na Księ­życ z bi­le­tem w jedną stro­nę! Albo…

– DOSYĆ!

Po krót­kiej chwi­li na­tchnio­ne­go gnie­wu Cy­brix z po­wro­tem stał się małym, nie­szko­dli­wym ro­bo­tem.

– Nie masz po­dej­ścia do dzie­ci.

– Dy­rek­to­rze…

– Teraz ja mówię! Przy­pa­tru­ję ci się od dłuż­sze­go czasu i je­stem coraz bar­dziej za­smu­co­ny twoją nie­po­rad­no­ścią! Daw­niej nie­grzecz­ne ro­bo­ty wie­sza­ło się u su­fi­tu gą­sie­ni­ca­mi do góry, aby te grzecz­niej­sze mogły po­strze­lać do nich z pi­sto­le­tów pla­zmo­wych. W ten spo­sób grzecz­ne były za­ję­te czymś po­ży­tecz­nym, a pro­blem nie­grzecz­nych roz­wią­zy­wał się sam. Ach, stare dobre czasy.

– Co mam więc zro­bić? Roz­nio­są mnie na ka­wał­ki!

– Jeśli wcho­dzisz mię­dzy obce pro­gra­my, mu­sisz kom­pi­lo­wać jak i one – za­su­ge­ro­wał dy­rek­tor, po­słu­gu­jąc się zna­nym przy­sło­wiem. – No, wy­star­czy. Idź, bo nam szko­łę wy­sa­dzą w po­wie­trze. Po­wo­dze­nia.

Po chwi­li Cy­brix zo­stał sam w po­miesz­cze­niu. Mu­siał prze­trwać jesz­cze dzie­sięć minut. Wy­tę­żył pro­ce­sor i po kilku cy­klach wpadł na ge­nial­ny plan.

 

*

 

Na ko­ry­ta­rzu za­ba­wa trwa­ła w naj­lep­sze. Dzie­ci ukła­da­ły krę­gle pod drzwia­mi sali, gdzie pro­wa­dzo­ne były lek­cje z „Hi­sto­rii upad­ku czło­wie­ka”. Za­miast kuli uży­wa­ły ma­łych gra­na­tów, które wy­bu­cha­ły, jeśli ktoś spu­dło­wał. Ro­bo­ty sta­ra­ły się nie tra­fiać, by na­ro­bić jak naj­wię­cej szkód. Suzi szy­ko­wa­ła się wła­śnie do rzutu, gdy z prze­ciw­le­głe­go końca ko­ry­ta­rza nad­je­chał nie­zna­jo­my robot.

Dzie­ci od­wró­ci­ły się i przez chwi­lę za­mar­ły w nie­mym za­chwy­cie.

Wy­ta­tu­owa­ny la­se­rem kor­pus, hełm z dasz­kiem od­wró­co­ny tyłem do przo­du, szpa­ner­skie łań­cu­chy i ty­ta­no­we ćwie­ki, a do tego ten po­łysk… Przy­bysz pre­zen­to­wał się wię­cej niż zna­ko­mi­cie.

– Kim je­steś? – za­py­ta­ła Suzi, która lu­bi­ła robić wszyst­ko pierw­sza.

– Mam na imię Rosty, mistrz cię­tej ri­po­sty! – ra­po­wał nie­zna­jo­my, a dzie­ci śmia­ły się urze­czo­ne nowym ko­le­gą.

– A wy co tu ro­bi­cie?

– Ba­wi­my się!

– Roz­wa­la­my tę budę!

– Przy­łą­czysz się?

Nie­zna­jo­my, który nagle zo­stał ido­lem na­sto­lat­ków, za­wa­hał się, ale tylko przez chwi­lę.

– Pew­nie, kto jak nie ja!

Do końca prze­rwy bawił się z ucznia­mi. Nie­ste­ty, Suzi, która była bar­dzo by­stra (być może za­wdzię­cza­ła to wbu­do­wa­ne­mu me­cha­ni­zmo­wi lo­gicz­ne­mu), tuż przed dzwon­kiem za­czę­ła coś po­dej­rze­wać.

– Słu­chaj­cie! Rosty wy­glą­da cał­kiem jak ten fajt­ła­pa Cy­brix! Gdyby nie ta­tu­aże, ćwie­ki i ta cała otocz­ka, mo­gła­bym przy­siąc, że to on.

– Nie, je­stem Rosty! Po­waż­nie! Mistrz cię­tej…

– Brać go! Oszu­kał nas!

W jed­nej chwi­li wszyst­kie gra­na­ty zo­sta­ły od­bez­pie­czo­ne i rzu­co­ne w jed­nym kie­run­ku. Za­bra­kło czasu na re­ak­cję. Od­głos dzwon­ka zlał się z po­tęż­nym wy­bu­chem, na po­sadz­kę po­sy­pa­ły się śruby i ka­wał­ki me­ta­lu, a potem za­pa­no­wa­ła cisza.

 

*

 

– Dobra ro­bo­ta, na­praw­dę!

– Dzię­ku­ję.

– Sam bym na to nie wpadł.

Cy­brix i dy­rek­tor sie­dzie­li w ga­bi­ne­cie, we­so­ło dys­ku­tu­jąc. Na­uczy­ciel roz­ko­szo­wał się swoim zwy­cię­stwem.

– Ale będą mieli miny, gdy znów cię zo­ba­czą.

– O, tak.

– Tylko jest jeden pro­blem. Nie mamy wię­cej czę­ści, aby zbu­do­wać ko­lej­ne­go ro­bo­ta, który cię za­stą­pi. Bę­dziesz mu­siał wy­my­ślić coś no­we­go.

– Myślę, że sobie po­ra­dzę.

Od czasu prze­chy­trze­nia uczniów Cy­brix na­brał pew­no­ści sie­bie. Można po­wie­dzieć, że nic nie mogło go po­ko­nać. Dy­rek­tor skwi­to­wał jego za­an­ga­żo­wa­nie me­cha­nicz­nym ski­nie­niem głowy.

– No, mam na­dzie­ję, że dasz radę, bo od jutra prze­no­szę cię na świe­tli­cę.

– Co?! Ale dyżur na świe­tli­cy to pra­wie trzy go­dzi­ny dzien­nie! I naj­gor­sze ło­bu­zy tam przy­cho­dzą, takie, co ucie­ka­ją z lek­cji!

– Po­wo­dze­nia! Wie­rzę w cie­bie… – Dy­rek­tor uciął w ten spo­sób wszel­ką dys­ku­sję.

„To do­pie­ro bę­dzie naj­gor­szy dyżur w moim życiu” – po­my­ślał Cy­brix, wy­jeż­dża­jąc ze szko­ły. „I po­my­śleć, że na­rze­ka­łem na to, co było wcze­śniej!”.

Koniec

Komentarze

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

mr.maras – dzię­ku­ję za przy­by­cie i prze­czy­ta­nie!

Sym­pa­tycz­ne. :-)

Nie wiem, co na Sza­now­ni Ju­ro­rzy, ale ja tu widzę sporo hu­mo­ru. I wła­śnie dla­te­go mi się po­do­ba.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo fajny tekst. Spraw­nie na­pi­sa­ny, przy­jem­nie się czy­ta­ło :) Cie­ka­wy po­mysł na dyżur. Bo­ha­te­ro­wie i dia­lo­gi też na plus.

Ode mnie ko­lej­ny bi­blio­tecz­ny kli­czek :)

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

Fin­kla

Ja też nie wiem, co ju­ro­rzy po­wie­dzą, ale je­stem do­brej myśli. :)

ka­tia­72

Dzię­ki za ko­men­tarz i miłe słowa.

Ar­nu­bis

Dzię­ku­ję.

 

 

Nie pa­trzy­łam wcze­śniej na ko­men­ta­rze, więc tym cie­kaw­sze, że rów­nież pierw­szym sło­wem, które przy­szło mi do głowy po prze­czy­ta­niu, rów­nież było “Sym­pa­tycz­ne” :D

A poza tym, że sym­pa­tycz­ny tekst, to od­bie­ram go ra­czej jako kie­ro­wa­ny do młod­sze­go czy­tel­ni­ka – nie jest to za­rzut, tylko spo­strze­że­nie.

Cle­vish

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz. Dla młod­sze­go? Być może. :) Taka mie­szan­ka humor + te­ma­ty­ka szkol­na, rze­czy­wi­ście, można to tak od­bie­rać. :)

Też mam po­czu­cie, że tekst jest ad­re­so­wa­ny dla młod­sze­go czy­tel­ni­ka. Na pewno by się spraw­dził w tej roli :) I co sza­now­ne Jury zrobi z po­czu­ciem hu­mo­ru ;)

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

De­ir­driu

Może będę pisał fan­ta­sty­kę dla dzie­ci? :)

Anet

To faj­nie :D

Hej! Sym­pa­tycz­ne i z jajem!

 

Tu li­te­rów­ka:

Zwoła ze­bra­nie ro­dzi­ców!

Zwo­łam

 

Kilka reczy za­pi­sał­bym nieco ina­czej, ale to tylko pre­fe­ren­cje. Bar­dzo przy­zwo­icie na­pi­sa­ny tekst, wpada w baj­ko­wy na­strój, w lek­tó­rę dla dzie­cia­ków z mo­ra­łem itd., ale i do­ro­sły czy­tel­nik znaj­dzie coś dla sie­bie.

Je­stem ukon­ten­to­wa­ny!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

My­trix

Dzię­ki za od­wie­dzi­ny. Cie­szę się, że Ci się po­do­ba. :)

 

Oto skut­ki bez­stre­so­we­go wy­cho­wy­wa­nia ro­bo­tów! I skąd my to znamy… ;)

 

Cy­brix już nie raz miał dyżur na krót­kich prze­rwach… ―> Cy­brix już nie­raz miał dyżur na krót­kich prze­rwach

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

re­gu­la­to­rzy

Dzię­ku­ję za wi­zy­tę! Tak to już jest, spu­ścisz ta­kie­go mło­do­cia­ne­go ro­bo­ta na chwi­lę z oka i już cha­łu­pę wy­sa­dza w po­wie­trze albo inną szko­dę robi. :)

Po­zdra­wiam.

Bar­dzo pro­szę, Cor­rin­nie. A z ro­bo­ci­ka­mi to jest tak, że można mieć je długo, ale trzy­mać trze­ba krót­ko. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hahah, sym­pa­tycz­ne, przy­jem­ne, takie bli­skie, aku­rat, żeby nieco się roz­luź­nić od zbyt emo­cjo­nal­nych opo­wia­dań ;)

Po­mysł mało am­bit­ny, ale dzię­ki temu bar­dzo przy­jem­ny, cięż­ko by było na­pi­sać takie opo­wia­da­nie, ubie­ra­jąc je w hi­sto­rię za­gła­dy ludz­ko­ści i inne przy­tła­cza­ją­ce pier­do­ły. Przez więk­szość tek­stu pły­nie się z uśmie­chem, ale zda­rza­ją się zda­nie ko­śla­we, w któ­rych gu­bisz flow. Cza­sem też pro­wa­dzisz nar­ra­cję zbyt opi­so­wą, a mało po­ka­zu­jesz lub (oczy­wi­ście wszyst­ko to moja su­biek­tyw­na opi­sa­nie) prze­sa­dzasz z nie­któ­ry­mi zda­nia­mi. Przy­kład:

po­cie­sza­ło go ciało pe­da­go­gicz­ne, zło­żo­ne tak na­praw­dę nie z ży­wych ko­mó­rek, ale z krze­mu, że­la­za i alu­mi­nium.

Ja bym sobie to da­ro­wał, to nie jest ko­niecz­ne za­pew­nie­nie, a się w nim za­gu­bi­łem po dro­dze. Po­dob­nych zdań jest wię­cej:

Dzie­ci-ro­bo­ty śmia­ły się, be­cza­ły, jeź­dzi­ły jak osza­la­łe po całym ko­ry­ta­rzu, a nawet pluły sma­rem na plecy Cy­bri­xa, ale tak, żeby nie za­uwa­żył od razu.

Takie to nie wiem. Bez tego zda­nie by faj­niej wy­brzmia­ło.

– Mam na imię Rosty, mistrz cię­tej ri­po­sty!

XDDD pry­chłem.

Lubię Twoje opo­wia­da­nia, są na­praw­dę sym­pa­tycz­ne w naj­sym­pa­tycz­niej­szym tego słowa zna­cze­niu. Jak po­pra­wisz jesz­cze nieco warsz­tat (nie­ste­ty te nawet po­je­dyn­cze tro­chę zgrzy­ta­ją­ce zda­nia, wy­bi­ja­ją z rytmu), zo­sta­nę sta­łym czy­tel­ni­kiem. Lubie li­te­ra­tu­rę, która wy­wo­łu­je uśmiech, lubię ją też czy­tać, mimo że piszę same smuty ;P

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie, tyle ode mnie, dzię­ki!

Black­tom:

dzię­ku­ję!

 

Ma­Skrol:

Bar­dzo cie­szy mnie Twoja opi­nia. Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz, co do tych zdań, wia­do­mo, cały czas się uczę. :)

Mam za­miar w przy­szłym mie­sią­cu na­pi­sać opo­wia­da­nie bar­dziej po­waż­ne, nie wiem czy się spodo­ba, bo bę­dzie w lekko innym stylu. Mam na­dzie­ję, że zdążę, bo mam ostat­nio sporo in­nych rze­czy do ro­bo­ty, ale na hobby też trze­ba zna­leźć czas.

Po­zdra­wiam!

Przy­jem­ne, ow­szem. Ale gdzieś już wspo­mnia­łam, że nie je­stem fanką ro­bo­tów, które za­cho­wu­ją się jak lu­dzie. ;) Fan­ta­sty­ki tu za wiele nie widzę. Po pro­stu przy­pi­sa­łeś ro­bo­tom ludz­kie cechy i już. Opo­wia­da­nie czy­ta­ło się płyn­nie i nawet kilka razy się uśmiech­nę­łam. :)

Opo­wia­da­nie do­brze się czy­ta­ło, kilka razy się uśmiech­nę­łam. Małe ro­bo­ci­ki po­tra­fią na­pso­cić, na szczę­ście czuwa nad nimi cy­fro­wy na­uczy­ciel. ;)

Opo­wia­da­nie z dużą dawką hu­mo­ru! Cie­ka­wy po­mysł. Humor po­wie­dział­bym kon­se­kwent­ny aż do końca.

 

Po­zdra­wiam.

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Sa­ra­Win­ter

Jeśli coś wy­wo­łu­je uśmiech, to zna­czy, że mimo wszyst­ko warto było to na­pi­sać. :)

ANDO

Dzię­ku­ję ;)

da­wi­di­q150

Cie­szę się, że się po­do­ba­ło. Rów­nież po­zdra­wiam!

“Jeśli coś wy­wo­łu­je uśmiech, to zna­czy, że mimo wszyst­ko warto było to na­pi­sać. :)”

 

Pew­nie, że tak. ;)

Opo­wia­da­nie lek­kie i przy­jem­ne. Po­mysł szko­ły ro­bo­tów cie­ka­wie roz­wi­jasz; mi po­do­ba­ła się gra w krę­gle gran­ta­mi. Te­ma­ty­ka rze­czy­wi­ście mło­dzie­żo­wa. W każ­dym razie opo­wia­da­nie za­pa­da w pa­mięć. Po­zdro­wie­nia

Fajny po­mysł i dobre wy­ko­na­nie. Po­do­ba­ła mi się trau­ma szkol­na z punk­tu na­uczy­cie­la. Szcze­gól­nie cie­ka­we było sta­wia­nie zer ze spra­wo­wa­nia :)

Taka “bajka ro­bo­tów” z pod­ręcz­ni­ka szko­ły dla ro­bo­cią­tek. Sym­pa­tycz­ne, za­baw­ne i płyn­nie się czy­ta­ło. Z zu­peł­nej pry­wa­ty: prze­pra­co­wa­łam ład­nych parę lat w szko­le (li­ceum) i pierw­sze sko­ja­rze­nie, jakie budzą we mnie słowa “cięż­ki dyżur” jest wła­śnie takie, jak w tym opo­wia­da­niu (choć pracę ko­cha­łam z ca­łe­go serca) – bar­dzo miło zo­ba­czyć w kon­kur­sie re­ali­za­cję ta­kie­go wła­śnie ro­zu­mie­nia ty­tu­ło­we­go hasła. 

ninedin.home.blog

mike

Krę­gle gra­na­ta­mi są za­wsze na topie. :)

 

Edward Pi­tow­ski

Dzię­ki, moż­li­we że oceny były wy­sta­wia­ne w sys­te­mie bi­nar­nym, więc zero jak naj­bar­dziej na miej­scu!

 

ni­ne­din

Do “Bajek ro­bo­tów” to mo­je­mu tek­sto­wi bar­dzo da­le­ko, ale jeśli tekst budzi wspo­mnie­nia, to chyba do­brze. :D

Po­do­ba mi się uję­cie te­ma­tu, bo jed­nak na­uczy­ciel to ma tylko cięż­kie dy­żu­ry i to nawet w gro­nie ro­bo­cią­tek.

Pierw­sze dia­lo­gi tro­chę mało płyn­ne, jakby tro­chę nie do końca na­tu­ral­ne, ale potem bar­dzo się roz­krę­casz. Ogól­nie miła lek­tu­ra.

Dzię­ku­ję, oidrin. :)

Z pew­no­ścią lek­kie i dość przy­jem­ne opo­wia­da­nie. Temat kon­kur­so­wy re­ali­zu­je w pełni, cho­ciaż może nieco zbyt pro­sto. Widać jed­nak, że to tekst który nie miał wiel­kich am­bi­cji, a miał być po pro­stu sym­pa­tycz­ną lek­tu­rą. Za­mysł ten re­ali­zu­je cał­kiem nie­źle, ale zde­cy­do­wa­nie bra­ku­je mi w tym opo­wia­da­niu cze­goś wię­cej. Ot, ca­łość przy­po­mi­na mi od­ci­nek ja­kiejś slap­stic­ko­wej kre­sków­ki pusz­cza­nej do śnia­da­nia albo numer Ka­czo­ra Do­nal­da. Jasne, gdy­bym chciał, to jest tu pole do cze­pia­nia się. Fa­bu­ła jest nie tylko pro­sta, ale też na­cią­ga­na – po co w ogóle była cała ta akcja z pod­mia­ną Rosty'ego? W sen­sie, dy­rek­tor naj­pierw grozi na­uczy­cie­lo­wi, że nie ma po­dej­ścia do dzie­ci i trze­ba do nich iść, bo szko­łę wy­sa­dzą w po­wie­trze. A je­dy­ne co Rosty robił, to wy­sa­dzał ją razem z dzie­cia­ka­mi. Czego tu gra­tu­lo­wać? (poza prze­ży­ciem oczy­wi­ście, cho­ciaż od­by­ło się kosz­tem nie­win­ne­go ro­bo­ta). W ogóle, jeśli chwi­lę się nad tym za­sta­no­wić, to całe opo­wia­da­nie i po­stać Rosty'ego ma mocno ma­ka­brycz­ny wy­dźwięk – Cy­brix stwo­rzył ży­we­go ro­bo­ta, ta­kie­go sa­me­go jak inne, a potem rzu­cił go na po­żar­cie dzie­cia­kom, które go za­mor­do­wa­ły, tylko po to, żeby sa­me­mu nie ry­zy­ko­wać. Brrrrr. 

No, ale jak mó­wi­łem, po­przy­cze­piać by się można, ale samo opo­wia­da­nie ra­czej miało być tylko lekką czy­tan­ką. I jest lekką czy­tan­ką, ale tylko lekka czy­tan­ka to tro­chę za mało. Szyb­ko wy­le­cia­ła z pa­mię­ci. 

Może nie wy­glą­dam, ale je­stem tu ad­mi­ni­stra­to­rem. Jeśli masz jakąś spra­wę - pisz śmia­ło.

Ar­nu­bis

Dzię­ku­ję za pro­fe­sjo­nal­ny ko­men­tarz! :D

Z pew­no­ścią lek­kie i dość przy­jem­ne opo­wia­da­nie…

…ma mocno ma­ka­brycz­ny wy­dźwięk

Tylko ja umiem tak zro­bić, żeby lek­kie opo­wia­da­nie miało ma­ka­brycz­ny wy­dźwięk! Brawo ja!

 

A tak na serio to dzię­ku­ję i po­zdra­wiam. :)

Ju­ror­skie bia­do­le­nie ;)

 

Sztucz­na in­te­li­gen­cja ro­bo­ta…

Bar­dzo prze­szka­dza mi forma. Nie ro­zu­miem spe­cjal­nie dow­ci­pu po­le­ga­ją­ce­go na ki­czo­wa­tym wy­ko­rzy­sta­niu re­kwi­zy­tu. Ge­ne­ral­nie te ro­bo­ty mo­gły­by być ludź­mi i pod wzglę­dem lo­gi­ki wy­da­rzeń, po­sta­ci by­ło­by to bar­dziej za­sad­ne. A tak ro­bo­to­wi przy­pię­to ro­bo­to­wi su­mie­nie, ro­bo­to­we ba­cho­ry i ro­bo­to­we cechy, które nijak nie pa­su­ją do ro­bo­ta. Jeden już taki był, co się taką formą po­słu­gi­wał, ale to już zu­peł­nie inne bajki ro­bo­tów były, i le­piej na tym po­prze­stać. Oczy­wi­ście sto­pień po­ru­szo­nej pro­ble­ma­ty­ki po­rów­nać nie spo­sób.

Jak dla mnie mało atrak­cyj­na te­ma­ty­ka.

Pu­en­ta – nigdy nie wiesz, czy wy­gra­łeś wojnę, czy do­pie­ro bitwę… Za­sta­na­wiam się, czy można jakoś obro­nić tę fan­ta­sty­kę, która do tego wnio­sku do­pro­wa­dzi­ła, i ra­czej się nie po­dej­mę ta­kie­go wy­zwa­nia.

Na­to­miast wy­ko­rzy­sta­nie ogra­ni­czo­ne­go za­so­bu zna­ków i stwo­rze­nie w tak krót­kim for­ma­cie zgrab­nej hi­sto­ryj­ki, to zna­czy ta­kiej, która za­wie­ra ele­men­ty peł­no­praw­ne­go opo­wia­da­nia, oce­niam do­brze. Mamy po­czą­tek, który może bu­dzić za­in­te­re­so­wa­nie te­ma­tycz­nym dy­żu­rem, roz­wi­nię­cie mo­ment zwrot­ny akcji – ogra­ny jak talia kart na wy­pra­wie ko­le­ją trans­sy­be­ryj­ską, no ale jest. To do­brze świad­czy o umie­jęt­no­ściach au­to­ra, a przy­naj­mniej o spo­so­bie skła­da­nie prze­zeń tek­stu.

A temat kon­kur­so­wy jest.

 

Po­zdra­wiam Czwart­ko­wy

Nowa Fantastyka