- Opowiadanie: isil - Melancholia deszczu

Melancholia deszczu

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Melancholia deszczu

Marek – to moje imię. Czy byłbym kimś zupełnie odmiennym gdyby rodzice nadali mi inne? Czy może gdy przyszedłem na świat poczuli, że właśnie ono najlepiej mnie określa?

Deszcz za oknem zmienił świat w czarnobiałą pocztówkę. Odrywam czoło i rękę od zimnej i…

To dziwne.

…wilgotnej także od mojej strony szyby. Obserwowanie ścigających się wzdłuż niej kropli deszczu było fascynujące, ale i przygnębiło mnie jeszcze bardziej.

Tak szybko znikają.

Przemierzam wzdłuż pokój kierując się wprost do biblioteczki. Nie idę po nic konkretnego, jednak natrafiam na „Księgę Imion”.

Czytam:

„…pragnący wielkich czynów i zwycięstwa na każdym polu…”, „…miłośnik przygód…”, „…podchodzący entuzjastycznie do życia…”

Hmm, uśmiecham się gorzko, Jasne.

„…uwielbiasz wyzwania, jesteś kreatywny…”

Znów spada na mnie czarna zasłona przygnębienia, tępego wyrazu oczu. Niebycia.

„…jesteś pewny siebie…”, „…wiesz czego chcesz…”

Tak wiem.

Teraz ja jestem szybą, po mnie spływają krople…

Schodzę na dół – do piwnicy. Znajduję najgrubszą linę.

Wchodzę na górę – na strych. Po drodze zabieram stołek.

To sen, a może całe życie nim było?

Belka.

Lina.

Pętla.

Wszystko gotowe. Nie zastanawiam się. Przesadzam głowę. Wykopuję stołek i…

Ból, otrzeźwieni, agresja pętli, panika w umyśle.

Nie… nie chcę… nie mogę teraz umrzeć.

Ręce łapią pętlę, chcą ją rozluźnić… ale brak im sił. Nogi jak szalone próbują znaleźć jakieś oparcie.

 

Im mocniej się szarpie, tym pętla mocniej się zaciska, im mocniej czuje jej uścisk, tym bardziej się szarpie. Tym mniej ma czasu. Jego oddech jest coraz szybszy i coraz bardziej urywany, coraz cięższy i coraz trudniejszy. Już świat zaczyna wirować i blednąć, a nogi już nie mają siły by szukać jakiejkolwiek podpory. Oderwały się od ziemi na zawsze. Otacza go coraz gęstsza ciemność. już go pochłonęła, rozbłysła ostatnia myśl.

 

Nie chcę umierać…

 

KONIEC
Agnieszka Przybysz
13.10.2010 r.
Koniec

Komentarze

Przygnębiające, prawdziwe, dobre. Fantasy tu nie ma, więc nie wystawię oceny, bo to portal o właśnie takiej tematyce. Ale jako miniatura psychologiczna rzeczywiście sprawnie napisane.
Pozdrawiam
M.

Treści nie oceniam - sam ostatnio popełniłem w konkursie na forum SF emo-szorta i dostałem ochrzan za tematykę, więc mi nie wypada się tego przyczepić. Parę literówek, brak kilku przecinków, standard, ale w tak krótkim tekście można to było chyba wyłapać, prawda?. Nietrafiony zabieg ze zmianą narratora - ostatni akapit mógł być śmiało dalej opowiadany przez bohatera. Tym bardziej, jeśli na koniec znów wracasz do jego myśli. A tak jest zgrzyt i zamiast skupiać się na opisywanej wizji, czytelnik się zastanawia, o co tu chodzi. Jeśli te fragmenty z Księgi Imion były przytoczone po to, aby bohater porównał je ze swoim nudnym (bo to jednak nudziarz i maruda) życiem, to ten kontrast w ogóle nie został pokazany, przez co wydają się niepotrzebne.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ja w tych fragmentach z Księgi Imiona wyłapuję ironię bohatera/narratora. Taką gorzką. Tematyka, fakt, nieco odbiega od tutaj obowiązującej, ale rzeczywiście trafne.
Jedno, do czego na pewno się "przyczepię", to przewidywalność, zwłaszcz, gdy bohater bierze linę i stołek. Od temo momentu nie musiałam czytać dalej, by wiedzieć, jak to się skończy (choć przeczytałam, żeby nie było!).

Na szczęście deszcze oraz własne imiona nie wszystkich zmuszają do powieszenia się.

Jakby to krople deszczu szeptały "zabij się, zabij się", to byłby nawet element fantastyczny. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Nie opisuj tego, czego nie znasz.

Bo z tego tekstu wynika, że owszem, wiesz, co to znaczy "zamuła" w czasie deszczu, marazm i snucie się bez sensu po domu... A potem piszesz to, co według Ciebie powinien czuć człowiek, który pragnie się powiesić. Wiesz? Ja nie wiem.

Nie cierpię opowiadań o samobójcach. Ani o śmierci klinicznej. Kto przeżył, kto widział - niech pisze. A kto nie przeżył, niech sobie znajdzie inny temat.

Napisane dość sprawnie. Bez oceny. Niskiej nie wystawię, bo bardzo źle nie jest, a mógłbym kierować się uprzedzeniem do emotwóczości; wysokiej nie mogę.

E.. ale czemu? Jeśli autor nie ma choroby morskiej, to jego bohater też nie może mieć? Jeśli nie spacerował w kosmosie, to nie ma prawa opisać, jak jego bohater czuje się w stanie nieważkości? Jak dla mnie duża przesada. Ciekaw jestem, czy Ty przeżyłeś połowę z tego, co Twoje postaci.

Śmierć kliniczna? Autor tej perełki http://chomoon.blog.pl/archiwum/index.php?nid=14183302 też jej nie przeżył, co nie przeszkodziło mu napisać dobrego tekstu.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

@ brajt
OK - shorcik spod tego adresu nawet śmieszny.
Ale ogólnie opowiadania śmierciokliniczne naprawdę mnie drażnią, przeżyłem dwa razy, żadnych świetlistych tuneli, żadnego OOBE, żadnych postaci, podróży, nic.
Widzisz, to jest tak, jak z paraliżem sennym - zjawiskiem, którego wielu ludzi doświadczyło lub doświadczy w ciągu swojego życia: budząc się nagle w nocy stwierdzasz, że nie możesz poruszyć nawet palcem u nogi, masz wrażenie czyjejś obecności w pokoju, towarzyszy temu podniecenie seksualne i halucynacje.
W zależności od uwarunkowań kulturowych, halucynacje mogą mieć inną postać. U osób z kręgu judaizmu, zwłaszcza z dawnych czasów, paraliżowi sennemu towarzyszyła wizja sukkuba (lub inkuba). Osoby rzekomo porwane przez UFO twierdziły, że nie mogły się poruszyć, a prowadzone na nich eksperymenty miały często erotyczny/prokreacyjny charakter. W kulturze koreańskiej istniała niegdyś molestująca mężczyzn staruszka o imieniu, na którym można złamać język i zwichnąć oko, nie jestem w stanie go powtórzyć. Co ciekawe, dziewiętnastowiecznych kabalistów nie porywały ani "Szaraki", ani "Plejadanie", koreańskich chłopów nie gwałciły sukkuby, kiedy zdrzemnęli się po pracy na polu ryżowym, a nas, mieszkańców globalnej wioski, jakoś nie napadają straszne, obleśne staruszki - może dlatego, że o tym nie słyszeliśmy?
Wydaje mi się, że wszystkie dowiadczenia "życia po śmierci" z tunelem itd. mają podobny charakter - przeżywamy je, bo wiemy jak to powinno się wszystko odbywać. Umysł człowieka to ocean, którego poznaliśmy zaledwie litoral i nikt nie przypuszcza, jakie ryby głębinowe kryć się mogą gdzieś w abysalu. Pozostają nam bajki o krakenach...
Większą część życia spędziłem poza popularną kulturą, może dlatego nawet śmierci klinicznej nie umiałem przeżyć "jak należy" - przykro mi bardzo.
PS. Dziś pojawił się tekst autorstwa surfaceofthesun pt. "Arytmia wspomnień" - zajrzyj do niego. Mimo, że to fantastyka, opisane tam uczucia i wrażenia są prawdopodobne. I o to chodzi.
Moi bohaterowie przeżyli nieco mniej niż ja. Świat i zdarzenia mogą być zmyślone, ale uczucia i myśli muszą być prawdopodobne. Inna sprawa, gdy wchodzi się na grunt groteski (gdzie przerysowanie do granic nieprawdopodbieństwa jest nie tylko dopuszczalne, ale wręcz pożądane) albo fantasmagorii (ale powyższe opowiadanie to przecież nie fantasmagoria).
Koniec epistoły.

@Ajwenhoł

Ze względu na długość odłożyłem "Arytmię" na późniejsze czytanie, ale zerknę. Problem z uczuciami jest taki właśnie, zwłaszcza w fantastyce, że nie da się przeżyć wszystkiego, a czasem jednak opisać trzeba. Wiadomo, można się na tym poślizgnąć, ale fantastyka jak dla mnie polega właśnie na wychodzeniu poza to, co się zna, a nawet co znamy my jako cywilizacja. Stąd choćby tytuł antologii "Kroki w nieznane". Jeśli czytam np. o tym, jak obcy wnika w umysł człowieka (dajmy na to królowa robali w umysł Endera), jako czytelnik chcę wiedzieć, co on wówczas czuje, chcę to sobie wyobrazić i od autora oczekuję, że taki opis będzie ciekawy, choć doskonale wiem, że nigdy tego nie przeżył. Takie szortowe wprawki jak "Melancholia czasu", obojętnie jaką tematykę podejmują, są niezłą szkołą. Oczywiście jeśli uczucia wydają się mało prawdopodobne, to należy to wytknąć, ale ja bym nikogo tu nie zniechęcał. I też nie lubię opowiadań o samobójcach.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Hej, brajt, ale ten tekst do którego podałeś odnośnik to nie jest Twój tekst, prawda?

Przede wszystkim - należy wychodzić Z WŁASNEJ GŁOWY. Ale najpierw trzeba mieć skąd wyjść... Nastolatka nie napisze o problemie, jaki matka może mieć z dorastającą córką. Jeśli baza nie jest przekonująca - to tekst zgrzyta na całej linii.

Powyższy szort nie brzmi dla mnie naturalnie - choć jest technicznie dobrze napisany, i autorka poszukuje trochę innej formy, a to się chwali. Dlatego nie oceniłem. I nikogo do niczego nie zniechęcałem.

Nie, to nie jest mój tekst. :)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Ajwenhoł, z całym szacunkiem, ale tu się akurat z Tobą zgodzić nie mogę. Ogólnie powtarzałbym się po brajcie ale uważam, że właśnie to jest najlepsze w fantastyce, w ogóle w pisaniu, że ogranicza nas jedynie wyobraźnia i można poruszyć każdy temat. Oczywiście można pisać dość realistycznie, ale ja nie widzę nic złego w totalnym zapomnieniu i bieganiu po krawędzi. A ogólnie, co się tyczy zachowań samobójców, może autorzy tekstów dotykających problemów samobójców nie wiedzą dokładnie co taki człowiek czuje, ale może żyli z takimi osobami i znali ich problemy, może nawet ktoś (tuż przed śmiercią) się im zwierzał. Wtedy nie będzie to już całkowite zmyślanie, może być w takim opowiadaniu dużo prawdy.
A teraz coś o tym tekście. Króciutkie, ale fajnie napisane i podobało mi się, ale tylko do połowy. Do momentu, w którym bohater pomyślał o śmierci. Stworzyłaś taką fajną aurę przygnębienia, ale samobójstwo było lekką przesadą. I jak mówił brajt, zmiana narratora wybija z rytmu i ostatecznie psuje mi przyjemność z tekstu.
Pozdrawiam.

@Ajwenhoł:
I masz rację. Kolejny raz, normalnie nie mogę się czasem nadziwić, że często piszesz coś, co sama bym pewnie napisała.
Nie przeszłam śmierci klinicznej. Ale to co jest na przykład strachem w moich opowiadaniach jest do bólu autentyczne.  Myslę, że co prawda literatura nas nie ogranicza, ale żeby pisac przekonująco, żeby pisać o czymś, trzeba rozumieć ludzką (=przynajmniej swoją) psychikę. Bo dopóki nie stanie się w ekstremalnej sytuacji, nie wie się co będzie śię myślec, czuć, jak się człowiek zachowa (ładnie ujął to Warłam Szałamow w opowiadanich kołymskich, że budował umysłowy schron, że myslał, że będzie obojętny śmierci, że jest gotowy, ale potem zrozumiał, że to bez sensu, bo przecież przed samą śmiercią zmieni się, osłabnie). Dobrze jest pisać o tym, o czym ma sie przynajmniej emocjonalnie blade pojęcie. Trudno pisac o strachu, jeśli nie przeżyło się stanów paniki, strachu, który przenika aż do kości, do głębi jestestwa. Trudno pisac o depresji jesli się jej nie miało (bo to NIE JEST smutek, ale stan w którym jest człowiekowi tak strasznie wszystko jedno, że nie jest w stanie przeżywac żadnych uczuć ani smutku ani radości i co więcej nie rozumie z czego inni się cieszą). Trudno jest pisać o myślach samobójczych, jeśli one nie były dręczącym koszmarem przez dostatecznie długi czas. Trudno pisac o tęsknocie jeśli nie tęskniło sie fizycznie, całym ciałem, duszą, wszystkim.
W moim przypadku chyba najgorsze jest to, że czasem opowiadania stają się preludium do tego, co dopiero MAM przeżyć. Przed "próbą szlaku", pisałam to co moim zdaniem bohaterka powinna czuć, a jakiś czas potem w czasie mej własnej próby zrozumiałam co napisałam... ale powiem tak, wiedziałam dobrze, co ona MOŻE czuć, miałam dośc doświadczenia.
Samobójstwo to jest cholernie trudny temat.
Jak na szort tekst spoko, język spoko, tylko hm to nie jest temat na szort. Tylko czy ktoś kto się wiesza "ze smutku"  chce żyć? Walzczy o to życie? Czy może ogarnia go po prostu fala seksualnego podniecenia wiążąca się z krwią spływającą w stronę narządów płciowych? Ja nie wiem.
Nie daję oceny, bo to nie jest fantastyka i nie wiem ile masz lat i czy to debiut.

@brajt && Redil
Pełna zgoda, że fantastyka nie ogranicza nas do tego co istnieje, więc statki kosmiczne i elfy i ogry i nie wiadomo co jeszcze.
Ale ludzie są ludźmi i czy to w biurowcu czy na statku na Marsa będą tymi samymi ludźmi z tymi samymi rozterkami, problemami, uczuciami, tęsknotą.
O psychice ludzkiej trzeba więc pisać przekonująco, trzeba pisać o tym, co sie przeszło, albo o co się otarło.

Zdecydowanie na "nie". Bardzo, bardzo plytkie.

Nie podobało mi się, niestety.

Nowa Fantastyka