- Opowiadanie: Zige - Czasami modlitwy zostają wysłuchane

Czasami modlitwy zostają wysłuchane

Tekst inspirowany prawdziwą postacią, na szczęście nie aż tak straszną :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

thargone, Finkla

Oceny

Czasami modlitwy zostają wysłuchane

Telefon wyrwał go z płytkiego snu.

– Potrzebujemy cię – usłyszał. – Wiem, że masz dzisiaj wolne, ale chodzi o tylko jedno zadanie. Nic więcej, obiecuję. Jeśli szybko czegoś nie zrobimy, dojdzie do tragedii.

Westchnął ciężko. Najwyższemu się nie odmawia.

 

 ***

 

 – To wszystko  kara boska za te geje i lesbijki! Bezbożnicy rozpanoszyli się na ulicach i sieją zgorszenie! Bóg w końcu nie wytrzymał i zesłał nam wirusa, żeby grzesznicy się wreszcie opamiętali! Sodoma i Gomora!

Jacek złapał się za głowę. Anka ciężko westchnęła. Znowu się zaczyna.

Głos teściowej umilkł, kiedy zniknęła w łazience. Z jej pokoju dolatywał przytłumiony dźwięk telewizora. Uznawała tylko cztery programy. I jedno radio. Reszta była dziełem szatana.

W pośpiechu spałaszował resztę kanapki. Jedyny spokojny okres w ciągu całego dnia zaraz się skończy, wraz z wyjściem demona z łazienki.

 

***

 

Znalazł dobre miejsce. Na dachu bloku naprzeciwko. Położył walizkę i sięgnął do zatrzasków. Uniósł pokrywę. Wewnątrz, rozłożony na części, leżał potężny karabin snajperski.

 

***

 

Jacek zastanawiał się, czy skok z drugiego piętra by go zabił.

– Pomyślcie, co by się stało, gdyby epidemia dopadła nas za poprzedniego rządu? – Kolejne zdania przedzielały głośne siorbnięcia. – Już pewnie bylibyśmy martwi, a wierchuszka bezpiecznie schroniłaby się u Putina. Albo u tej Szwabki. Wszyscy powinniśmy dziękować  Bogu, że pan prezes nad nami czuwa. Cała Europa nam zazdrości.

I tak dzień w dzień, godzina po godzinie, odkąd zarządzono zakaz wychodzenia z domu. Boże, dlaczego nie sprzeciwiał się bardziej, kiedy Anka rzuciła pomysł przygarnięcia swojej matki pod ich dach?

– Zabili najlepszych ludzi w zamachu, teraz chcą dokończyć dzieła. A rudy tylko się cieszy z bezpiecznej Brukseli.

– W Belgii też są chorzy… – Anka nieśmiało spróbowała zaoponować. Równie dobrze mogła gasić pożar splunięciem.  

– Oj, naiwne dziecko. Przez takich jak ty, u nas nigdy nie będzie dobrze.

W trzypokojowym mieszkaniu nie było dokąd uciec przed nachalną indoktrynacją teściowej. Jeden pokój dla niego i Anki, w drugim dzieciaki, no i trzeci, w którym zamieszkał Belzebub, we własnej osobie. Najgorsze, że teściowa najwidoczniej za sens swego życia powzięła uświadomienie ich, pod każdym możliwym względem. Gównie politycznym i światopoglądowym.

 

 ***

 

Karabin był już złożony. Oparł lufę o barierkę. Przytknął oko do lunety. Przez chwilę szukał celu. Wyrównał oddech.

 

 ***

 

Ekspres wypluwał kolejne krople kawy.

Szybciej, cholera, Jacek ponaglał go w myślach. Jeszcze chwila i będzie mógł na resztę dnia zaszyć się w sypialni.

Ta, jakby był tam bezpieczny.

 – Modlitwa, to jedyny skuteczny środek na wirusa, zapamiętajcie to! A ci, którzy gadali te świństwa o wodzie święconej i komunii, powinni się doedukować. Świątynia Pana chroni przed złem i przed grzechem, żadne bezeceństwa tam się nie przedostaną! A tych, którzy mówią o zamknięciu kościołów, powinno się powystrzelać, i to publicznie, tak dla przykładu!

Anka mieszała łyżką w, letniej już, owsiance. Już dawno przestała wdawać się w dyskusje. Ile można kopać się z koniem?

Czasami jednak trudno się powstrzymać.

– Przecież księża i dewotki też chorują.

Jej matka aż spurpurowiała na twarzy.

– Wypluj te słowa, grzesznico! Prawdziwi chrześcijanie są bezpieczni, zło się ich nie ima! Ci, których serca wypełnia błogosławiona modlitwa i chwała Pana, nie muszą się niczego obawiać.

– To na miejscu mamusi spisywałbym testament – Jacek nie potrafił się oprzeć. I cholernie tego żałował.

Tyrada trwała dobre kilka minut.

W czasie, kiedy teściowa wypluwała kolejne, ociekające miłością słowa, Jacek wyobrażał sobie przeróżne sposoby jej uśmiercenia. W ostatnim czasie zaczął to traktować niemal jak hobby.

– Do kościoła trzeba chodzić! Zresztą, w telewizji odczytali list Arcybiskupa, mówił to samo. A księża nie kłamią! W domu Pana wirusa nie ma, modlitwa go pokonuje!

Poduszka na twarz, kiedy będzie spała?

– Ludzie muszą się nawrócić, tylko tyle! W momencie, kiedy porzucą grzech, wirus zniknie!

Jakaś trucizna do herbaty?

– Kto wie, czy to te chore praktyki pedałów i masowe aborcje, nie spowodowały powstania tej szatańskiej zarazy? Kto wie? Ludzie powinni wyjść na ulicę i wspólnie prosić Pana o wybaczenie!

Spojrzał na podkrążone oczy i szarą cerę Anki. Chyba myślała o tym samym, co on.

 

 ***

 

Ustabilizował celownik. Wyrównał oddech. Wypuszczając powietrze, nacisnął na spust.

 

 ***

 

– Przestańcie oglądać tych Żydów i Niemców, a zacznijcie polską telewizję! Tylko tam jest prawda, tylko tam dowiecie się, jak naprawdę wygląda sytuacja. Wpłacajcie pieniądze na naszego przenajświętszego ojca dy…

Łup.

Jacek odwrócił się przestraszony.

Anka, z otwartymi ze zdumienia i przerażenia ustami, wpatrywała się w siwe loki, wystające z talerza. Krople mleka spływały na stół. Gwałtownie odsunęła się do tyłu, omal nie spadając z krzesła.

Jacek dwoma susami znalazł się przy teściowej.

Przez sekundę walczył ze swoją najgorszą stroną (zostaw ją, jeśli tylko zemdlała, to utopi się w misce zupy mlecznej). Potem jednak chwycił ją za głowę (niezbyt delikatnie, trzeba przyznać) i uniósł.

Mleko i płatki sprawiły, że jej twarz wyglądała nawet ładniej.

Sięgnął do szyi, drugą ręką do nadgarstka.

Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który powoli, lecz nieubłaganie, pojawiał się na jego twarzy. Na bank zawał. Czterdzieści kilo nadwagi plus brak ruchu, to kiepskie połączenie.

– Co… co jej jest? – Anka przyciskała dłonie do ust.

Czeka ją trochę smutku. Ale, był tego pewien, niezbyt dużo.

Jego modły zostały wysłuchane.

– Wygląda na to, że wreszcie trafił ją szlag.

 

***

 

Szlag rozłożył karabin i schował do walizki. Zadzwonił telefon.

– Dzięki wielkie – usłyszał Najwyższego. – Uratowałeś dzisiaj dwie dobre duszyczki.

Koniec

Komentarze

Jeden zgrzyt:

A ci, którzy gadali te świństwa o wodzie święconej i opłatku

Opłatkiem dzielą się ludzie przy wigilijnym stole. Chodziło Ci zakładam o eucharystię/komunię świętą.

 

Pierwsze wrażenie było takie, że to przedstawienie katoliczki-ultrasa w ujęciu samych wad i tyle. Dlatego jakimś zaskoczeniem było potraktowanie Szlagu w formie osoby co stanowiło element czarnego humoru w opowiadaniu. I fakt ten bardzo mnie rozbawił, bo byłem przekonany, że to teść ją odstrzeli w końcu. :) Plus za to, że Szlag ją trafił w końcu. I to dosłownie.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Tak po prawdzie, to nie mieści mi się w głowie, że Anka i Jacek pozwolili mamusi wleźć sobie na głowę. Może i nieco przerysowana ta opowiastka, ale czytało się nieźle.

Nie rozumiem, czemu służą puste przestrzenie między kolejnymi fragmentami.

 

Zna­lazł dobre miej­sce. Na dachu bloku na­prze­ciw­ko. Na ziemi po­ło­żył wa­liz­kę. ―> Nie rozumiem – był na dachu, a walizkę położył na ziemi?

 

– Po­my­śl­cie, co by się stało, gdyby epi­de­mia do­pa­dła nas za po­przed­nie­go rządu? – ko­lej­ne zda­nia prze­dzie­la­ły gło­śne siorb­nię­cia. ―> – Po­my­śl­cie, co by się stało, gdyby epi­de­mia do­pa­dła nas za po­przed­nie­go rządu? – Ko­lej­ne zda­nia prze­dzie­la­ły gło­śne siorb­nię­cia.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

Szyb­ciej, cho­le­ra – Jacek po­na­glał go w my­ślach. ―> Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

Potem jed­nak chwy­cił ją za głowę (nie­zbyt de­li­kat­nie, trze­ba przy­znać) i uniósł w górę. ―> Masło maślane – czy można coś unieść w dół?

Wystarczy: Potem jed­nak chwy­cił ją za głowę (nie­zbyt de­li­kat­nie, trze­ba przy­znać) i uniósł.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sagitt, regulatorzy,

 

 

dzięki za przeczytanie , opinie i uwagi. Poprawione.

Puste przestrzenie między kolejnymi fragmentami miały oddzielać sceny, które działy się w różnych miejscach, czyli w kuchni i te z udziałem Szlaga :)

Bardzo proszę, Zige. ;)

Jestem przekonana, że zamiast dziur w tekście, lepiej wyglądałyby gwiazdki oddzielające sceny.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ok, nie wiem, czy o to chodziło, ale gwiazdki są! :)

Miałam na myśli takie rozdzielenie, by gwiazdki znajdowały się w poziomie, nie w pionie i były wyśrodkowane.

Zige, przejrzyj parę tekstów z tej strony, a na pewno zorientujesz się, o co mi chodzi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie wiem, jak sprawić, żeby te gwiazdki były na środku. W edytorze są, ale na stronie już nie. A tak się starałem!

I ja nie wiem, bo niczego, poza komentarzami, tu nie zamieszczam. Mam jednak nadzieję, że znajdzie się obeznany z gwiazdkami użytkownik i rzecz wyjaśni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:)

Podobało mi się :) Klikałabym na pewno, ale nie mam jeszcze takich mocy. Z pomysłem wykorzystales naszą obecna, cudowna sytuacje :D Ja za to doskonale rozumiem jak to jest dac sobie wejsc na glowe, wiec jak dla mnie tekst dosyc wiarygodny.

Maly minus za tytul (moze sie dowalam, ale jak dla mnie za dlugi, nieomal bym przez niego nie przeczytala ;))

Co do gwiazek to ja zawsze daje jedna i klikam w edytorze zeby byla na srodku, nei wiem czemu taka opcja Ci nie dziala bo u mnie bez problemu :)

hamburgerek_aga,

 

 

dzięki za przeczytanie i opinię. Z tytułem już chyba nic nie wymyślę. 

Gwiazdki zrobiłem, jak pisałaś, nic nie wyszło, zostało po staremu. 

A, tak na marginesie, fajny nick :)

Bardzo mi miło! Inspirowany moją ulubioną potrawą :D

To ja byłbym spaghetti_Zige :)

Fajne. 

Porządnie i zgrabnie napisane, co więcej, jak na tekst jednego dowcipu przystało, niezbyt długie i nieprzegadane. Zakończenie z rodzaju tych, które wydają się być zbyt oczywiste, zbyt proste, a jednak dzięki prostolijności owej i, ekhm, celności, autentycznie bawią. 

I cóż jeszcze mogę napisać? Gdzieś tam widziałem jakiś drobny zgrzyt:

Czasami jednak trudno się oprzeć.

Gdzie parę zdań później jest:

Jacek nie potrafił się oprzeć.

To nie brzmi dobrze, ale wystarczy jedno zmienić na, powiedzmy, "powstrzymać". 

Jedyny spokojny okres, w ciągu całego dnia, zaraz się skończy, wraz z wyjściem demona z łazienki.

Potrzebny jest tylko ostatni przecinek. 

W trzypokojowym mieszkaniu nie było gdzie uciec przed nachalną indoktrynacją teściowej.

Wolałbym "dokąd uciec". 

 

Ale to drobiazgi, które nie psują przyjemności z lektury i radości obcowania z przyjemnym, czarnym humorem. 

Całkiem udany tekst. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

thargone,

 

 

dzięki za przeczytanie i komentarz. Poprawki naniesione!

No cóż, zasłużyła sobie. Dobrze, że dwie niewinne duszyczki udało się uratować.

Hmmm, chyba przez jakiś czas Watykan miał najwyższy odsetek zachorowań ze wszystkich państw.

Gwiazdki. Edytujesz tekst, ustawiasz się w linijce z gwiazdkami i klikasz na ikonkę (wygląda podobnie jak w Wordzie). Jeśli dobrze pamiętam, to jest na górze okienka z tekstem, bodajże po prawej.

Babska logika rządzi!

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka