
To był wyjątkowo przyjemny dzień. Mała Selena cały czas śmiała się i klaskała, zachwycona przedstawieniem. Nigdy wcześniej nie była w cyrku i było to dla niej niesamowite przeżycie. Ze wszystkich dziwów – zabawnych klaunów, fascynujących popisów linoskoczków, czy budzących przerażenie pokazów tresury zwierząt, najbardziej podobały jej się jednak baloniki. Nie chodziło o zwykłe, gumowe kulki, lecz o najprawdziwsze, żywe baloniki, wirujące w powietrzu w najpiękniejszym tańcu, jaki tylko można było sobie wyobrazić. Ci wdzięczni tancerze, włochaci jak pluszowe zwierzątka, o uśmiechniętych, pucołowatych buziach, zapadli dziewczynce głęboko w pamięć. Całą drogę do domu wypytywała swojego tatę o wszelkie balonikowe sprawy. Ten, choć wiedział na ich temat niewiele, znał przynajmniej najważniejszą z odpowiedzi – włochate baloniki mieszkały na farmie za miasteczkiem, po drugiej stronie lasu. Nie spodziewał się jedynie, że jego córeczka mogłaby kiedykolwiek wybrać się tam bez niego.
Po nocy pełnej pięknych snów, Selena z samego ranka udała się w drogę. To była dla niej prawdziwa wyprawa – nigdy jeszcze nie zapuszczała się za miasto, które, choć małe, dla jeszcze mniejszej dziewczynki wydawało się ogromne. Ale pragnienie przygody było w niej silniejsze. Zapakowała maślane bułeczki, jakimi rozpieszczała ją babcia, a także butelkę pysznego soku, dwa jabłka z rosnącego przy domu drzewa i wszystko, co uznała za przydatne – od gumki po kawałek sznurka. Droga była prosta i dziewczynce nie groziło zagubienie, mimo to często zatrzymywała się z najróżniejszych powodów. Wystarczyło, że barwny motyl przysiadł na pobliskim kwiatku, by zechciała natychmiast z nim porozmawiać. Innym razem słońce odbijało się w rzece tak, jakby na jej dnie leżały złote kamyki, a Selena koniecznie chciała zdobyć jeden z nich. Ostatecznie zawsze jednak górę brała chęć ujrzenia baloników, mknęła zatem na swych małych nóżkach coraz głębiej w las, a potem, jak to bywa ze ścieżkami, coraz bliżej przejścia na jego drugą stronę. Tam zaś, gdy drzewa rozstąpiły się już przed nią, ujrzała w oddali powiewające nad horyzontem sylwetki włochatych tancerzy.
W sercu dziewczynki, przepełnionym nadzieją, pojawiła się prawdziwa radość. Popędziła w stronę wzgórza, a gdy przystanęła pod ogrodzeniem, zauważył ją jeden z baloników. Selena nie bardzo wiedziała, jak się do niego odezwać, lecz szybko przełamała swoją nieśmiałość i z jej drobnych ust popłynęła prawdziwa lawina słów. Wypytała balonik niemal o wszystko, co tylko przyszło jej do głowy. A później sama zanurzyła się w opowieści o życiu poza farmą, które tak ciekawiło jej nowego przyjaciela. Włochacz, bo tak go nazwała (ach, jaki był zazdrosny, gdy dowiedział się, że wszyscy poza balonikami mają jakieś imię!), okazał się wyjątkowo miłym kompanem i uważnym słuchaczem. Wkrótce jednak zaczęło się robić późno i nadszedł czas powrotu do domu. Bo nigdy tak szybko nie mijają nam chwile, jak w towarzystwie tych, których najbardziej lubimy. Spotkanie dobiegło końca, dziewczynka pognała na obiad, a dwa dni później, bo trzeba też było przecież odwiedzić ukochaną babcię i pomóc w gospodarstwie, ponownie udała się na balonikową farmę.
W ten sposób Włochacz i Selena spędzali ze sobą kolejne przedpołudnia, a ich znajomość rozwijała się szybko i bez przeszkód. Pewnego dnia jednak, gdy dziewczynka dotarła na farmę, balonik przyleciał do niej markotny i obolały. Początkowo nie chciał mówić o co chodzi, jednak jej dociekliwość w końcu wzięła górę. To, czego dowiedziała się od swojego przyjaciela, wprawiło ją w wielki smutek. To przecież było okropne! Nie mogła uwierzyć w taką niegodziwość. Zresztą, kto spodziewałby się czegoś takiego? Historia Włochacza poruszyła ją do głębi. Okazało się, że cyrkowe występy stanowiły jedynie przykrywkę dla właściciela farmy, który tak naprawdę był złym i okrutnym człowiekiem. Każdej nocy wykorzystywał biedne baloniki do pracy w kopalni, która rozciągała się pod całym wzgórzem. Dlatego w dzień były przywiązane, aby nie mogły wznieść się zbyt wysoko ponad ogrodzenie i odlecieć. W kopalni groziło im wiele niebezpieczeństw i często baloniki, przenosząc z miejsca na miejsce potężne ciężary, ginęły pod gruzami. Tej nocy taki los mało nie spotkał Włochacza, ale udało mu się jakoś wydostać z zawaliska.
Och, jak żal zrobiło się Selenie jej nowego przyjaciela! Ze wszystkich sił chciała mu pomóc, ale to wcale nie było takie proste. Bo co zrobiłby biedny balonik? Włochacz jednak wiedział dobrze, gdzie tak naprawdę chciałby się znaleźć. Gdzieś w górze, nad chmurami, istnieć miała piękna kraina, prawdziwe balonikowe niebo. To tam odeszli podobno kiedyś jego rodzice, których nie widział od małego i za którymi bardzo tęsknił. To było najcudowniejsze miejsce, jakie znał i właśnie tam pragnąłby uciec. Nie namyślając się długo, dziewczynka chwyciła mocno za sznurek, który zwisał poniżej eleganckiej kokardki, po czym rozplątała supełek. Po chwili oboje znaleźli się nad ogrodzeniem, a wkrótce potem – ponad wzgórzem i wszystkimi okolicznymi drzewami. To był naprawdę przepiękny widok, który wraz z nagłym poczuciem bezgranicznej wolności zachwycił Selenę i Włochacza. W dole rozciągał się wspaniały krajobraz, pełen zieleni i błękitów – ciągnących się zawijasami wstążek rzek, które wpadały do wielkiego jeziora w oddali. Młodzi przyjaciele cieszyli się sobą i światem wokół. Czuli się naprawdę szczęśliwi.
Mijały kolejne sekundy, te zaś szybko zamieniały się w minuty. Ziemia była coraz dalej, tworząc pod nimi fantastyczną mozaikę najróżniejszych kształtów i kolorów, a do białych jak śniegowa kołderka chmur z każdą chwilą było coraz bliżej. Gdzieś po drodze do nich, minęli stado wędrownych ptaków. Z radością słuchali ich barwnych opowieści, przywiezionych prosto z ciepłych krajów, w których zimowały. Z tyłu, nieco w oddali leciała trójka z nich. To rodzice pilnie uważali na swoje maleństwo, które nie było jeszcze tak wprawne w lataniu, jak reszta. Selena, która przyglądała się tej scenie, nagle rozpłakała się. Włochacz spojrzał ku niej i zmartwiony zapytał, co się stało. Wkrótce on też się zasmucił. Tego nie wziął w ogóle pod uwagę, a przecież powinien był to zrobić w pierwszej kolejności. Dziewczynka także miała swoich rodziców i na pewno tęskniła za nimi. A oni? Co pomyśleliby, gdyby ich ukochana córeczka nie wróciła na noc? Szukaliby jej, a potem na pewno wpadliby w rozpacz. Choć balonikowe niebo wydawało się już tak blisko, dobrze wiedział, że sam czułby się okropnie, oglądając w nim codziennie nieszczęśliwą, zapłakaną przyjaciółkę.
Włochacz wiedział, że nie może jej teraz zostawić, bo spadłaby w dół i zamieniła się w mokrą plamę, zanim zdążyłby zawołać jej imię. Dlatego podjął jedyną decyzję, jaka przyszła mu do głowy. Po raz ostatni spojrzał w górę, ku niebu, którego bliskość niemal czuł już w sercu, po czym nadął policzki i powoli, bardzo ostrożnie, zaczął wypuszczać z siebie powietrze. A gdy to robił, wraz z dziewczynką opuszczali się coraz niżej i niżej. Widoczne na ziemi maleńkie kształty rosły w oczach, zamieniając się ponownie w plamy zieleni i rzeczne zakrętasy, a wkrótce widać też było dachy domków w miasteczku, z którego oboje wylecieli. Selena spoglądała to w dół, to na niego, z jednej strony ciesząc się, że wróci do rodziców, z drugiej zaś bojąc się o swego przyjaciela, który z każdą chwilą wydawał się słabszy. W końcu, gdy znaleźli się na dole, Włochacz, do tej pory pełen życia, był już niemal zwykłą, kudłatą szmatką. Balonikowy uśmiech pojawił się jeszcze na moment, szczęśliwy, że dziewczynka bezpiecznie dotarła na ziemię, po czym zgasł. Zapłakana Selena puściła się biegiem do domu, tuląc przyjaciela do piersi i co chwilę ocierając z noska łzy.
Kolejne dni spędziła nie wychodząc z łóżka. Była zmęczona i przeraźliwie smutna. Gdy straciła przyjaciela, odeszły jej siły aby śmiać się, bawić i biegać po okolicy z innymi dziećmi. To był trudny okres dla dziewczynki i jej bliskich. Kiedy jednak obudziła się pewnego razu, obok niej, zawieszony na sznurku, czekał Włochacz. Jego pełen troski uśmiech sprawił, że krzyknęła radośnie. Po chwili w pokoju pojawili się rodzice i wszyscy wpadli sobie w objęcia. W ciągu tego czasu wiele się zmieniło. Tata znalazł przypadkiem balonik i nadmuchał go, a gdy ten opowiedział mu całą historię, zadbali wspólnie, aby zły farmer został aresztowany. Na wzgórzu zaszły wielkie zmiany i baloniki otwierały nowy rozdział w swoim życiu. Ale Włochacz nie chciał już tam wracać. Miał teraz własną rodzinę i najlepszą w świecie przyjaciółkę. A Selena codziennie mogła cieszyć się pięknym, balonikowym tańcem.
Pytałaś o coś dłuższego, to masz, z dedykacją. ;)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Miła opowiastka. Ładnie podana językowo. Jednak nie ma w samej historyjce nic odkrywczego - prowadzona jest schematem tak oklepanym, jak grzbiet stuletniej klaczy. Oczywiście nie jest to żaden przytyk, bo 3/4 bajek opowiadanych jest własnie w taki sposób. Brava za styl, mniejsze za treść (a może już zwyczajnie za stary jestem na bajki ;) )
Ale się uśmiałam! I to nie tylko z tej dedykacji...
Tekścik przyjemny, napisany bardzo sprawnie. Widać, że pisanie przychodzi Ci z łatwością.
A co do oceny.... Przeczytam córce, zobaczymy co Ci wystawi:D
Ja, podobnie jak przedmówca (przedpiwca?) jestem już za stara na takie rzeczy.
Ibastro rozumiem, o co Ci chodzi. Z bajkami jest tak, że te dla dziewczynek są właśnie bardziej schematyczne, nastawione na samą opowieść. Najlepszym przykładem jest "Dziewczynka z zapałkami", gdzie nie dzieje się praktycznie nic, ale bajka jest niesamowita. Oczywiście tej wiele do niej brakuje. ;) Za to chłopcy czekają na jakiś zaskakujący zwrot akcji pod koniec i najlepiej, żeby bohatera pożarł smok albo zjawa. Choć wiadomo, że to też zależy od indywidualnych cech dziecka.
Tylko pamiętaj, że jak się uśpi w połowie czytania, to nie znaczy, że bajka jest nudna, a skuteczna i wielokrotnego użytku. ;) Nie wiem, czy będzie chciała słuchać o własnej mamie, więc imię podczas czytania możesz zmienić. ;) A ona jakie ma i ile ma lat? Czekam w takim razie na opinię najokrutniejszego z krytyków - dziecka.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Tego jeszcze tu nie było. Normalna bajka na dobranoc... Brawo, Brajcie.
Hej, to jest DOBRE!!!
Bo w bajce przecież nie o fajerwerki chodzi, nie o akcję, że pifpaf - wzięli i zabili, nie o oryginalność dziwloągowatopotworniaczą i nie o bohaterów przepsychologizowanych. Tylko o bajkowość.
Super pomysł. Nie mam córki, żeby jej czytać, ale pamiętam, co mi się podobało, jak byłem mały. Bajki o zajączku z rozbitego lusterka i tak dalej - ten styl.
Wyślij na jakiś konkurs, jest całe mnóstwo konkursów na bajki dla dzieci.
Dzieki. :) Ale na ewentualny konkurs ten tekst sie nie nadaje, bo przez brak moralu nie spelnia najpopularniejszych kryteriow "bajkowosci".
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
dobre dobre :)
Bardzo fajna bajka :) dla małych i trochę większych dzieci, bo gdy się jej dobrze przyjrzeć, to można doszukać się kilku ciekawych metafor.
Bardzo fajna.
Pozdrowienia :)
masakra;]nie wiem co bierzesz, ale ja też chcę;]
genial!
Dostałem dzisiaj listę poprawek do tej bajki dłuższą, niż ona sama. :) Co więcej, sporą część z nich uznałem za słuszne. Szkoda, że tu można poprawiać tylko przez pierwszą dobę, ale niech już zostanie, jak jest. :)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Fakt, że to i owo można byłoby poprawić, zmienić słowo na lepiej dobrane i te de, ale żeby lista poprawek była dłuższa od tekstu... Albo geniusz, albo wyjątkowy skrupulat ze skłonnościami typu"winorośl".
Ode mnie pięć. Prościutka bajeczka dla dzieciaczków, ale super napisana i śmieszna.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Muszę Ci to napisać :)
Przeczytałem Twoją bajkę pięciolatkowi i... pełny sukces. Wytrzymał do końca :))).
Serio, wysłuchał bajki z dużym zaciekawieniem.
Mam nadzieję, że te poprawki jej nie popsują, bo jest naprawdę dobra.
Gratuluję :)
Mogę już stawiać oceny, więc wracam, by sprawiedliwości stało się za dość:)
Julka oceniła na 5.
jak wyżej :)
Witaj!
Dopiero od niedawna nadrabiam zaległości w tekstach na NF, więc musisz wybaczyć, że nie zajrzałem tu wcześniej. Bajka zdecydowanie pierwsza klasa! Sam chciałbym umieć takie pisać. :)
Pozdrawiam
Naviedzony
Dzięki! :) Choć ona czeka od dawna na stanowczą poprawkę, a właściwie przepisanie sporych fragmentów od nowa. A Ty próbowałeś się mierzyć z bajkami? Konkurs jest na tapecie aktualnie. ;)
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Hmmm. Mnie nie porwało. Pewnie nieodpowiedni wiek. A może za mało dziewczynki w dziewczynce?
Babska logika rządzi!
A wiesz, to też możliwe. Pisząc to nie próbowałem nawet wczuwać się w małą dziewczynkę, zresztą z małymi dziewczynkami od lat nie miałem kontaktu – chyba od czasów jak opiekowałem się małolatami na obozach wakacyjnych.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Eeee, nie. Mi chodziło o siebie; nigdy nie pociągały mnie lalki, patrzenie na taniec wydaje się bardzo nudne – te rzeczy. ;-)
Babska logika rządzi!
W kategorii bajek o włochatym baloniku, bajka jest odpowiednio bajkowa, bardzo balonikowa i naturalnie włochata. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ładne :)
Przynoszę radość :)