
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Fant
Gwiezdny Karaczan wyszedł z wormhola w pobliżu żółtego karła typu G2V. Przestrzeń zawirowała w rytm marszczących ją fal grawitacyjnych, powodując wibracje i drżenie całego kadłuba. Byli do tego przyzwyczajeni i nawet jeśli któremuś rozszczepiły się magnetodynamiczne siłowniki albo rozsypały nanomechanizmy, to nikt nie robił z takich drobiazgów tragedii.
Przeskok przez wormhol był procedurą standardową ale zawsze wiązał się z ryzykiem. Zupełnie tak samo jak spacer po asteroidzie, która kiedyś pełniła rolę bazy przeładunkowej albo kopalni platynoirydu. Jeden nieostrożny krok i trzeba szukać i namierzać śmiałka, a jeśli ma przez przypadek pozostałości starego, nie przystosowanego do warunków ekstremalnych metabolizmu, to dodatkowo liczy się czas, bo zasoby skafandra nie są niewyczerpalne.
Kapitan Robert Ty@ler Blue II Spread, zwany przez wszystkich krótko kapitanem Ty@lerem, sprawdził wskazania czujników, a właściwie zlecił to zajęcie mamidlakowi Control. Mamidlak uwinął się w nieco ponad pięćdziesiąt milisekund, co sprawiło, że ustawiony na fizjologię jeden do jednego system wspomagania układu nerwowego (wun) kapitana nawet nie zauważył jak Control znika sprzed jego oczu i pojawia się znowu.
– Wszystkie systemy sprawne – mamidlak Control nie miał ust, bo jako projekcja programu testującego nie musiał ich posiadać. Jego głos został zsyntetyzowany bezpośrednio w jednostce centralnej wun kapitana.
– Dziękuję – odparł kapitan także bezgłośnie, jednak nadał to słowo do kanału wspólnego, by wszyscy z załogi mogli go usłyszeć i przejść w stan gotowości. Mamidlak Control rozpłynął się, zaś kapitan wywołał gestem swego siedmiopalczastego manipulatora projekcje czterech członków załogi Gwiezdnego Karaczana.
Mamidlak Acceso został ustawiony przez Ty@lera na równy podział czasu emisji myślosłów dla całej piątki, tym razem bez zwyczajowego wyróżniania Kapitana. Mamidlak wyświetlił się w postaci małego skrzata w wielkim, zielonym kapeluszu, który laską zakończoną srebrną, pękatą szyszką wskazywał, kto może zabrać głos, zaś czteropalczastą dłonią dawał znak, że trzeba kończyć wypowiedź. Acceso skonfigurował wszystkim przestrzeń fazową narady w postaci okrągłej, jasno zalanej światłem sali ze sporym pięciokątnym stołem. Kapitan siedział w wielkim fotelu przed jedną z krawędzi stołu, widząc przed sobą cały zespół, fizycznie przebywający w swoich pomieszczeniach, rozlokowanych w różnych punktach kilkusetmetrowej długości wielorybiego cielska Gwiezdnego Karaczana.
– Panie Max – Kapitan zwrócił się do siedzącego naprzeciwko po lewej rosłego Juana Maxwella de la Rocha, pełniącego rolę astrofizyka i planetologa. – Jakie wieści na temat systemu, w którym jesteśmy?
Skrzat Acceso wskazał Maxwella, stojącego na trójnogim aparacie kroczącym, który zastąpił mu typowy biologiczny narząd motoryczny po dosyć nieprzyjemnym wypadku. Lewa ręka była nadal biologiczna i zwisała nieruchomo, zaś prawa wspomagana siłownikami i dodatkowym manipulatorem gestykulowała gdy poruszały się usta, jedyny widoczny szczegół twarzy, od czoła do nosa zasłoniętej sensoryczną przesłoną.
– W czasie rekonesansu układu wokół karła A1+DA2, osiem koma sześć el-igrek stąd dokonałem skanu i wykryłem ten układ. Nie miałem jednak czasu, żeby poznać szczegóły już wtedy. Teraz wiemy, że jest około siedmiuset orbiterów tego mało aktywnego G2V, należących do klasy pięćset plus. Z tego dwanaście typu Ser Vivo Probable. Osiem z atmosferą, w tym dwa w strefie wodno-białkowej zdatności.
Mamidlak Acceso wyciągnął rękę w stronę Maxa i uniósł się nieznacznie nad stołem. Pod nim wyświetlił się model układu, w którym znaleźli się kilka chwil wcześniej. Skrzat stał na pomarańczowożółtej kuli, wokół której poruszały się planety. Naokoło niektórych planet uwijały się księżyce, czasami bardzo liczne. Skrzat wskazał laską Hrabiego Vegga, specjalizującego się w dziedzinie astrobiologii i ewolucji różnych form życia. Hrabia wykonał gest dłonią. Zapewne odgarnął od siebie obraz z różnymi parametrami obiektów układu.
– Mam cztery obiekty godne przebadania pod kątem możliwości powstania życia. Ser Vivo Probable numer trzy, cztery, drugi orbiter piątki – dużego gazowego i największy orbiter szóstki, kolejnego gazowego. – Wybrane obiekty zostały natychmiast powiększone przez mamidlaka, zaś obok nich każdy z uczestników konferencji widział zmieniające się błyskawicznie setki znaków i obrazów przybliżających obserwowane parametry orbitalne i fizyczne omawianych obiektów. Ty@ler przestawił niemalże odruchowo swoją fizjologie postrzegania i tempo pracy układu nerwowego na trzy do jeden, by rejestrować i analizować dane osobiście, a nie czekać na statystyki przesyłane przez mamidlaki.
– Widmo pokazuje, obok standardowego rozkładu, kilka dziwnych źródeł nadających w dziedzinie niskoenergetycznej – wtrącił technik zwany przez wszystkich Stokrotka, po tym jak został wskazany przez Acceso. – Trzeba dokładnie sprawdzić te źródła. To najpewniej ślady bytności technologii w okolicach koma sześć, może koma siedem w skali Kardaszewa.
Nie dokończył, bo nagle nad stołem pojawił się mamidlak Zehirut odpowiedzialny za śledzenie trajektorii Karaczana po wyjściu z wormhola. Jasnozielona kula ognia syczała i trzaskała jak przewód z prądem pod napięciem megavolta.
– Idziemy ćwierć ce ku centrum układu. Wszystkie orbitery klasy ponad koma pół rejestrujemy jednak jest sporo mniejszych. Możliwa kolizja z prawdopodobieństwem koma siedemdziesiąt pięć.
-Ile tych orbiterów? – zapytał kapitan
– Osiemdziesiąt do stu milionów powyżej klasy koma zero sześć i nieznana ilość mniejszych. – informował metaliczny glos.
– Zalecenia?
– Zwolnić do koma jeden ce i uruchomić EM na poziomie osiem na zewnątrz albo uruchomić kanał Higgsa w kierunku ruchu.
– Energetycznie lepiej będzie… – Ty@lor przerwał wskazując Zehiruta manipulatorem.
– Kanał Higgsa.
– Wykonać i skanować na bieżąco najbliższe orbitery klasy powyżej koma pół. – Mamidlak rozpadł się z trzaskiem na znikające szybko iskry, zaś Acceso wskazał swą laską Stokrotka. Tenniewysoki, ciemnoskóry biobot o czlowieczeństwie udokumentowanym na poziomie h0.7, pelnił na Karaczanierolęstratega poszukiwań.
– Proponuję standardowe działanie – zaczął Stokrotka. – Mamy do dyspozycji 127 satelitów, które będą skanowały większość interesujących nas obiektów. Wyślemy też 38 penetratorów. Rozpoczną eksplorację, gdy tylko uda się znaleźć coś godnego uwagi.
Drugim kanałem w przestrzeni fazowej polecił mamidlakowi wyświetlenie obrazu. Gdy pokazał się aktualny rozkład większych ciał układu planet Stokrotka powiedział:
– Aktualnie najkorzystniejszą komunikacyjnie pozycją bazową dla Karaczana jest 231 do pulsara PSR2134 i 153 do PSR1122 w odległości koma cztery zera ce od G2V.
– I tak zrobimy – rzekł kapitan. Rozejrzał się po sali widząc w pochylonych postaciach i powolnych, niedbałych gestach swych towarzyszy mieszaninę rutyny i znużenia. Może zniechęcenia. Ileż to układów planetarnych już przebadali w ten sposób. Jednak cóż począć? To była ich praca. Postanowił, choć wiedział, że dokłada kolejna cegiełkę w budowaniu niechcianego schematu, że jak zawsze doda kilka zdań. A może tym razem zaowocuje to u któregoś z jego podwładnych choćby minimalną ekscytacją.
– Pamiętajcie – zaczął więc na koniec zebrania kapitan Ty@ler – nie szukamy śmieci po ludzkich koloniach. Zresztą te są w większości znane i skatalogowane, i tylko nieliczne układy mogą być luką w naszej historii po odcięciu. Szukamy śladów obcych oraz, co najważniejsze, śladów naszych przodków sprzed okresu wielkiej negacji albo jak mówią niektórzy wielkiego odcięcia. Mimo, że w ponad dwustu światach zamieszkałych przez nas obecnie zgromadzono sporą wiedzę o przeszłości, to jednak w czasie negacji zniszczono bestialsko tak wiele informacji i tak wiele fantów, że nie wiemy skąd pochodzimy i jaka była nasza przeszłość.
– Po to jesteśmy kapitanie – rzekł Stokrotka wywołany przez skrzata. Nie miał ochoty na słuchanie tego wątpliwie motywującego wystąpienia kapitana, powtarzającego się w każdym kolejnym badanym układzie. Stąd jego prośba do mamidlaka o czas.
– Wszak stanowimy jeden z przeszło pięćdziesięciu zespołów licencjonowanych poszukiwaczy naszej historii i fantów z nią związanych! – dokończył Stokrotka siląc się na entuzjazm w głosie.
– Zatem do pracy, panowie. Wysłać satelity i sondy. Informować na bieżąco o sprawach ważnych.
Mamidlak Acceso podrzucił laskę, klasnął w ręce i w jednej chwili rotunda zmieniała się pozostawiając obraz niewielkiego, spartańsko urządzonego pokoju kapitana. Gestem wyłączył przestrzeń fazową, co zaowocowało przywróceniem widzenia bez ogromnej ilości wyświetlanych obrazów i parametrów, które ukazywały się w zasięgu wzroku. Zostawił jedynie malutki wskaźnik alertowy, który dawał dostęp mamidlakom w sprawach o priorytecie powyżej sześć. Był teraz prawie zupełnie odcięty od przestrzeni fazowej, zajętej przez systemy wymiany informacji Karaczana i kilkadziesiąt mamidlaków nadzorujących wszystko i zawsze. "Te cholerne programy dałyby sobie radę bez nas", pomyślał. "Są szybsze, sprytniejsze i o niebo mądrzejsze ze swą wiedzą skrytą w przepaściach pamięci Karaczana, z którą są w zasadzie absolutnie zintegrowane. Na szczęście nie są wredne. Na razie". Zaśmiał się do siebie.
* * *
Siedem sond wysłano w pobliże planety typu Ser Vivo Probable numer trzy. Minęły jej naturalnego satelitę, który był interesujący na tyle, że na pozbawionej szerokiej infrastruktury powierzchni odnaleziono ślady typowe dla wczesnej eksploracji, jakich odkryto wiele w różnych zakątkach Galaktyki. Jedna z sond zabrała się za penetrację, zaś pozostałe sześć pomknęło w kierunku planety. Skany w szerokim zakresie widma, wykonane z wysokiej orbity, tej zalanej życiem biologicznym powierzchni, uwidoczniły struktury, prawdopodobnie pochodzenia nienaturalnego. Stokrotka zlecił mamidlakom Voyg 1 i Voyg 2 kontrolującym sondy, by wybrały odpowiednie obszary i dokonały rekonesansu. Z racji odległości i zapóźnienia w klasycznej komunikacji, Voyg 1 i Voyg 2 umieściły swoje kopie w sondach i udały się na zwiad.
Przestrzenna projekcja, jaka ukazała się przed Ty@lerem przedstawiała jakieś ciemne wnętrze, którego ściany i sklepienie były nad wyraz kanciaste, co sugerowało, że pomieszczenie to może być wytworem sztucznym. W kadrze można było zobaczyć pokryte grubo kurzem, porozrzucane bezładnie przedmioty, geometrycznie zbyt idealne by mogły być pochodzenia naturalnego. Sonda wykonała zwrot, by udać się na zewnątrz, gdy nagle przed obiektywem mignął refleksem skanera mały prostokątny kształt.
Na rozkaz Ty@lera, Stokrotka szybko wysłał polecenie zbadania tego przedmiotu i ewentualnego zabrania go do analizy na pokładzie Karaczana. Gdy instrukcja dotrze, sonda zapewne już zacznie badanie innego obszaru ale, czego był pewien, grzecznie wróci i wykona jego polecenie.
Nieco później kapitan obracał miedzy palcami manipulatora małe pudełeczko, uprzednio oczyszczone i zeskanowane aż do submolekularnego poziomu. Poprzez wizualizacje w przestrzeni fazowej towarzyszyło mu trzech członków załogi. Stokrotka przybył osobiście do pokoju kapitana. Chwilę przyglądali się przedmiotowi. Kolor pudełka zdefiniowany w okolicach 6500 Å, małe okienko, obok kółko czy jakby pierścień, zaś po drugiej stronie wypukłość w kształcie zdeformowanego okręgu z dziwnym dodatkiem i czterema znakami pod nim.
– Analiza fantu – powiedział Stokrotka.
Na środku pomieszczenia wyświetlanego dla ich zmysłów w postaci wnętrza strzelistej budowli pojawił się przestrzenny obraz odnalezionego pudełka, zaś mamidlak ANAL , który uwidocznił się był w postaci niewielkiej strzałki zaczął tłumaczyć:
– Obudowa z syntetycznych polimerów węglowych kryje zintegrowane elementy oparte na bazie krzemu, gromadzące potencjały i sterujące przepływającym impulsem elektrycznym, którego źródłem było ogniwo elektrochemiczne, obecnie elektrycznie neutralne.
Przed audytorium obraz zmieniał się płynnie uwidaczniając elementy opisywane przez ANAL. Widzieli jakby wielkie labirynty wykonane z mikroskopijnych struktur. Mamidlak kontynuował:
– Wyjściem dla urządzenia był niesprawny teraz panel obrazujący, oparty nie na sensorium neuronowym tylko na krzemowych strukturach sterujących condisami i przepuszczaniu fotonów przez stany ustalone. Technologiczny stopień rozwinięcia na poziomie koma siedem Kardaszewa.
– Czyli na zewnątrz pudełko emitowało przez ten obszar jakieś zmienne w czasie informacje – wtrącił się Stokrotka.
– Ale tylko w wąskim zakresie, gdzieś pomiędzy 4000 a 8000 Å – wtrącił Hrabia Vegga, po czym dodał tajemniczo: – Wiele form życia, w także my, wykształciło w toku ewolucji możliwość postrzegania w takim zakresie ale ze znanych nam cywilizacji technicznych na poziomie koma siedem Kardaszewa i wyższym tylko jedna…
– Nie wyciągajmy zbyt szybko wniosków – wtrącił Ty@ler i nakazał kontynuowanie analizy przez mamidlaka. Strzałka ANAL zmieniła kolor i zaczęła wskazywać elementy tworzące wnętrze pudełka.
– Ten układ jest wyspecjalizowany i odpowiada za przetwarzanie sygnału zwartego w danej porcji informacji w sygnał wstępny, kierowany do układu sterowania condisami i wizualizacji. Istotna część trafia też w postaci ciągłego zmiennego przebiegu o niskiej amplitudzie do prostego interfejsu. Zakres częstotliwości i charakterystyka pracy sugerują pokrycie z czynnikami pracy ucha wewnętrznego fizjologii bazowej.
– Mamy zatem już możliwość pełnej symulacji układów pudełka. – wyartykułował Maxwell tonem ani pytającym, ani podniosłym, jakby stawiał jakąś nadzwyczajną tezę. – Proste urządzenie przetwarzające informację binarną w obraz oraz przebieg zgodny z fala mechaniczną podłużną. Ale co z informacją zapisaną w układach? Czy jest takowa? Bo chyba to jest najistotniejsze.
Mamidlak ANAL wskazał sobą kilka układów, które przeistoczyły się w zapis potencjałów w nich zgromadzonych.
-Stopień degeneracji zapisu sugeruje, że informacja pochodzi na długo sprzed okresu wielkiego odcięcia. Interpolacja daje nam jednak możliwość częściowego odtworzenia.
Przed oczami zebranej załogi Karaczana ukazała się dwuwymiarowa kreska, która zaczęła falować. Jednocześnie pokazywana była wielowymiarowa analiza przebiegu oraz dane, które mogłyby być wyświetlone na pudełku, a wyglądały jak:
„Cho_in_##Ètu%#ee op 1. No?>#. 2\"
– Dziwne – rzekła Hrabia Vegga. – Czy jest coś w bazie danych do czego można by to odnieść?
– Nie znajduję – odparł mamidlak, po czym dodał: – trzeba przeszukać zasoby systemu sieci Wheelera. Zgromadzono tam wszystko sprzed odcięcia, czym dysponujemy.
– Otworzyć kanał Wheelera i przesłać informacje– powiedział stanowczo kapitan.
– Energetycznie niebezpieczne – odezwał się nagle bez wizualizacji mamidlak Control
– Wykonać. W razie zagrożenia kolejnego skoku przez wormhola przerwać połączenie!
Nastąpiła cisza, którą zmącił zmieniający barwy upodobniony do strzałki ANAL.
– Systemy analityczne Karaczana zdeszyfrowały inny pakiet z układów pamięci fantu i dokonały interpolacji zapisu. Sugeruję przyjąć sygnał poprzez układ fizjologii słuchu bezpośrednio do receptorów systemu nerwowego.
Kapitan Ty@ler był zdumiony słysząc jakieś brzęki i zgrzyty, układające się w dziwny ciąg o pewnej melodyjności. Wiele zakłóceń przerywało dźwięk ale dało się słyszeć głos unoszący się ponad melodię. Wzrok kapitana i wszystkich pozostałych natychmiast wypełniło tłumaczenie niezrozumiałych słów.
„Kontrola naziemna do majora Toma…"
Słuchali w milczeniu, a gdy po kilku chwilach doszli do końca stali jak zamurowani, bo dla ich wzroku wciąż jeszcze pokazywana była linia tłumaczenia:
„Siedzę tu w cienkiej puszce daleko poza księżycem
Planeta Ziemia jest błękitna i nic nie mogę zrobić."
Ciszę przerwał Control.
– Rozpoznano przesłany zapis. To tak zwana muzyka z okresu koma sześć do koma siedem Kardaszewa ludzkości. W szczególności, wybrany pakiet to Szopin, który był człowiekiem tworzącym rzeczoną muzykę przy pomocy narzędzia o 88 punktowym interfejsie działającym mechanicznie na generatory fal stojących umieszczone w pudle rezonansowym.
– Kiedy konkretnie? – zapytał Ty@ler
– O dawnej rachubie czasu wiemy, że oparta była na czasie obiegu planety wokół gwiazdy. Szopin żył około 400 obiegów przed wielkim odcięciem – rzekł mamidlak Control. – Licząc w tej rachubie to 1628 obiegów temu…
Stokrotka sprawdził parametry orbitalne i przeliczył czas.
– To najstarsze z dotychczasowych znalezisk sprzed odcięcia – zawyrokował.
– Wydaje się, że to kolebka… Wszystko na to wskazuje – Cicho powiedział Maxwell analizując przy fizjologii 100:1 strumień danych. Swoim "tak" zawtórował mu Hrabia Vegga.
Kapitan przez kilka chwil był nieobecny zmysłami w przestrzeni fazowej. Naradzał się na osobności z mamidlakami ANAL i Control. W tym czasie dotarła też interpretacja wysłuchanego zapisu, który przypisano do haseł: "Bowie", "Stardust" i "mały China żeński" . Wreszcie poruszył ramieniem mówiąc:
– Nadać kanałem Wheelera otwarty sygnał o treści: „Znaleziono fant sprzed odcięcia, miejsce znaleziska – kolebka". Dołączyć zebrane dane na temat pudełka.
– Niski poziom energii – ostrzegł Control. – Utworzenie wormhola dopiero za sześć koma cztery.
– Spokojnie – kapitan zaśmiał się, co przypominało chrząkanie – za kilka chwil zleci się tu flota z połowy Galaktyki.
Wyłączył się z przestrzeni fazowej i popłynął przez szeroki korytarz do wysuniętej nieco poza obły kadłub kopuły widokowej, wcześniej poleciwszy mamidlakowiZehiruta przelot do Ser Vivo Probable, gdzie znaleziono pudełko. Gdy dotarł do wydętej w półsferę, przeźroczystej bańki, ujrzał rosnącą powoli błękitną kulę, upstrzoną białymi kłaczkami. W różnych punktach przestrzeni, na tle tysięcy gwiazd czerwone błyski sugerowały otwierające się gardziele wormholi. Pielgrzymi głodni wiedzy na temat swego pochodzenia przybywali nad wyraz licznie.
Kapitan Ty@ler patrzył urzeczony rejestrując swe odczucia i funkcje fizjologiczne. Wcześniej nieczęsto zdarzało mu się być w takim, graniczącym z euforią stanie.
– Ziemia. Czyli tak wygląda powrót do domu… – rzekł w pustkę łamiącym się głosem.
Komentarz do pierwszej połowy:
Przeczytałem "Gwiezdny karaczan" i od razu polubiłem ten tekst. Ale nie lubię spolszczenia "wormhol". Imię Ty@ler... oryginalne na pewno, ale też się nie podoba. Nazwa mamidlak na plus, ale czemu ich hmm... imiona są pogrubione? Siedmiopalczasty manipulator ok, ale dalsza czteropalczasta dłoń już irytuje. Przestrzeń fazowa narady trochę mi zgrzyta, nawet jeśli to poprawne. El-igrek, ce - ciekawy zabieg. Wytłumaczysz mi strefę wodno-białkowej zdatności? Słaby jestem z nauk ścisłych. Pomarańczowożółtej brzmi dziwnie. "Wtrącił technik zwany przez wszystkich Stokrotka, po tym jak został wskazany przez Acceso" - znaczy, że Acceso wskazał technika, więc jest nazywany Stokrotka? Poza tym albo mianownik Stokrotek i dopełniacz Stokrotka, albo mianownik Stokrotka i dopełniacz Stokrotki. Innej opcji nie ma. Zehirut kiepsko brzmi, w dodatku zbyt odmiennie od Control i Acceso. Po to mamy polskie nazwy jednostek SI, żeby ich używać, zamiast megavoltów. Trochę literówek, brak paru ogonków, w jednym zdaniu aż cztery brakujące spacje. Word Ci nie podświetlił nawet "Karaczanierolęstratega"? Ty@ler tłumaczący wielką negację trochę przesadza - rozumiem, że trzeba to w jakiś sposób wyjaśnić czytelnikom, ale dla uczestników narady to jest tak oczywiste, jak dla nas rozbiory. I nie ratuje tego późniejszy komentarz narratora do wypowiedzi Stokrotki.
Treść: Lubię SF, ale trochę mało się tu dzieje w stosunku do ilości technicznych ozdobników. Za dużo mamidlaków, chyba, że są istotne dla późniejszej akcji. Zobaczymy, co dalej.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
@brajt: Cieszy mnie Twoja opinia - szczególnie pierwsze zdanie komentarza :) Postaram się wytłumaczyć z wytknietych błędów. Jako astrofizyka, mnie irytują spolszczenia typu "tunel czasoprzestrzenny". Most Einsteina-Rosena brzmi fajnie ale zbyt pompatycznie. A słowo wormhol (wormhole) dla mnie osobiscie jest w j. polskim jednoznaczne.
Pogrubione imiona mamidlaków (one coś znaczą i zaczerpnięte jest to znaczenie z róznych języków) oraz dziwne, niegramatyczne kwestie ze "Stokrotka", to zabieg celowy chociaż może niekoniecznie trafiony. Chciałem w ten sposób oddać fakt, że minęło wiele wieków, nastąpiły zmiany, poprzesuwały akcenty. Podobnie ze "strefą białkowej zdatności" - to zwyczajnie dziwacznie nazwana ekosfera wokół gwiazdy. W kwestii błędów - u siebie trudno wszystko wychwycić, a wiele poprawek robiłem już w okienku, do którego tekst kopiowałem. Tym bardziej wdzięczny jestem za wszelkie uwagi czysto językowe i zawsze ubolewam, że błędy popełniłem.
Zgadzam się z jednostkami - mój błąd. Powinno być megawolt przez "w".
Dziękuję raz jeszcze. Pozdrawiam
PS. Może to dobry pomysl z ew. kontynuacją albo innymi epizodami z Karaczanem i jego zalogą w tle :))
A ja się na astrofizyce kompletnie nie znam i dla mnie spora część opowiadania to po prostu naukowy bełkot i tyle. Jest dobre, to fakt, bo czytało mi się je przyjemnie, tylko irytowała mnie masa pojęć, których w ogóle nie znam i nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, co opisują. Gdyby to jakoś, nie wiem, uprościć, podać zrozumiałym językiem, to podejrzewam, że komentarzy byłoby tu znacznie więcej, bo mnie samego kilka pierwszych zdań zniechęciło do czytania. Ilu jest na portalu astrofizyków? Ty i może jeszcze ze dwóch by się znalazło. A zwykłych czytelników? Teoretycznie 2000, w praktyce może z 20. Ale nawet tych dwudziestu zwątpi, jak zobaczy na starcie masę nieznanych sobie wyrazów. Gdyby nie to, tekst byłby naprawdę fajny. Mam nadzieję, że jeśli będziesz pisał kontynuację, weźmiesz sobie moją uwagę choć trochę do serca, bo wiesz, pisać dla kolegów z wydziału, a dla prostego chłoptasia po technikum ochrony środowiska, jakim jestem, to dwie różne rzeczy :P
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
@Fasoletti: myślałem, że pisząc coś pod sztandarem science-fiction, ważna jest nie tylko fantazja ale i otoczka naukowa. Postaci używają swego rodzaju żargonu i trudno byłoby mi "wkladac w usta" bohatera jakieś lajtowe słowa rodem z przedszkola, by opisać konkretne fakty i działania.
Osobiście czytując dużo s-f sam napotykam na podobne problemy. U Grega Beara w "Radiu Darwina" i kontynuacji jest język medycyny i genetyki, Greg Egan z kolei w "Kwarantannie" czy choćby w "Mieście permutacji" uzywa wielu sformuowań z zakresu fizyki kwantowej i matematyki... Dla mnie osobiście czytanie tekstów gładkich, które niczego nie wymagają jest stratą czasu i może stąd ta forma :(
Niestety, w opowiadaniu jest pewne ograniczenie, które powoduje zagęszczenie pojęć...
Jeśli jakieś wyjaśnienia pojęć są potrzebne to służę pomocą :))
Pozdrawiam
Jedni lubią space operę czy sf socjologiczne, inni hard sf. Ja tam się nie znam na tych wszystkich pojęciach, doczytuję czasem jedynie jeśli jest istotniejsze, a go nie rozumiem, ale takie "technicznie" sf bardzo sobie cenię i nie uważam, żeby tego było za dużo. Ot, węższy target po prostu.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Fajne opko. Muszę kiedyś sprobować stworzyć tekst totalnie astro i fzyczny, który będzie posiadał elementy niebełkotu technicznego. Byłby niemały fun, bo nawet fizycy mają problemy z przekładem swoich własnych wizji - teoriii, na pojęcia potoczne.