- Opowiadanie: Texic - Spowiedź

Spowiedź

Za­pra­szam do prze­czy­ta­nia krót­kiej hi­sto­rii po­wsta­łej pod wpły­wem obej­rze­nia filmu “Con­stan­ti­ne”. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Spowiedź

Na ze­wnątrz w po­dmu­chach wia­tru, sze­lesz­cząc, uno­si­ły się wi­ru­ją­ce li­ście. W środ­ku zaś pa­no­wa­ła ab­so­lut­na cisza nie­za­kłó­co­na naj­cich­szym nawet dźwię­kiem. Pięk­ne, róż­no­ko­lo­ro­we wi­tra­że zdo­bi­ły bo­ga­to urzą­dzo­ne wnę­trze ko­ścio­ła, a ko­pu­la­ste skle­pie­nia osten­ta­cyj­nie pre­zen­to­wa­ły wy­ma­lo­wa­ne ob­ra­zy świę­tych.

W po­łu­dnio­wej czę­ści Bożej świą­ty­ni znaj­do­wał się drew­nia­ny, neo­go­tyc­ki kon­fe­sjo­nał, w któ­rym sie­dział tęgi ksiądz, cze­ka­ją­cy na grzesz­nych wy­znaw­ców Je­zu­sa Chry­stu­sa. Jego wy­raź­nie zgar­bio­na po­stu­ra zdra­dza­ła ozna­ki zmę­cze­nia. 

Głu­chą, usy­pia­ją­cą ciszę prze­rwał od­głos ko­bie­cych kro­ków, po­wo­li zmie­rza­ją­cych w stro­nę księ­dza. Nie­zna­jo­ma, odzia­na w długi be­żo­wy płaszcz, opar­ła coś cięż­kie­go o kre­mo­wą ścia­nę ko­ścio­ła i uklę­kła w kon­fe­sjo­na­le. Młoda, pięk­na twarz ema­no­wa­ła wy­raź­nym smut­kiem.

– Niech bę­dzie po­chwa­lo­ny Jezus Chry­stus.

– Na wieki wie­ków. Amen.

Pe­ni­tent­ka prze­że­gna­ła się mo­zol­nie.

– W imię Ojca i Syna, i Ducha Świę­te­go. Amen.

Ksiądz nie­mal me­cha­nicz­nym ge­stem wy­ko­nał znak krzy­ża w po­wie­trzu i wes­tchnął głę­bo­ko.

– Bóg niech bę­dzie w twoim sercu, abyś skru­szo­na w duchu wy­zna­ła swoje grze­chy – wy­re­cy­to­wał.

Ko­bie­ta wcią­gnę­ła w płuca po­wie­trze i sta­ran­nie omio­tła wzro­kiem wnę­trze świą­ty­ni jakby w oba­wie przed obec­no­ścią in­nych zgro­ma­dzo­nych. 

– Z po­ko­rą i żalem spo­wia­dam się Bogu wszech­mo­gą­ce­mu i tobie ojcze. Ostat­nią spo­wiedź od­by­łam trzy dni temu, a za­da­ną po­ku­tę wy­peł­ni­łam. Przy­cho­dzę, gdyż ob­ra­zi­łam mo­je­go Stwór­cę grze­chem ode­bra­nia życia bliź­nim. 

Na te słowa ksiądz mi­mo­wol­nie uniósł głowę i zmru­żył oczy, jakby pró­bu­jąc do­strzec twarz ko­bie­ty, ukry­wa­ją­cą się za krat­ką kon­fe­sjo­na­łu.

– Kon­ty­nu­uj moje dziec­ko – mruk­nął.

– Pro­szę księ­dza, mój zawód do­ty­czy uśmier­ca­nia ludzi. Nie­za­leż­nie od ich woli je­stem ostat­nim, co widzą przed opusz­cze­niem tego świa­ta. Od­bie­ram życie mło­dym, jak i sta­rym. Bied­nym i bo­ga­tym. Wie­rzą­cym i ate­istom. – Ko­bie­ta na chwi­lę prze­rwa­ła i po­cią­gnę­ła gło­śno nosem. – Po­zba­wiam od­de­chu każ­de­go, kto znaj­dzie się na mojej li­ście. Ci lu­dzie czę­sto pła­czą, krzy­czą, pró­bu­ją ucie­kać lub prze­kli­na­ją Boga Wszech­mo­gą­ce­go. Jest mi ich żal i czuję smu­tek, gdy o tym wszyst­kim myślę. Ża­łu­ję po­peł­nio­nych czy­nów, lecz choć bar­dzo chcia­ła­bym prze­rwać, nie mogę… nie mogę zmie­nić mo­je­go po­wo­ła­nia. Przy­cho­dzę do spo­wie­dzi, aby pro­sić cię Boże i cie­bie ojcze o po­ku­tę i roz­grze­sze­nie.

– Moja córko… – wy­szep­tał ksiądz. – Każdy ma chwi­le sła­bo­ści, w któ­rych scho­dzi na drogę grze­chu. Taka jest nasza na­tu­ra. Upa­da­my, aby móc po­wstać i po­now­nie od­na­leźć w sobie Boga Zba­wi­cie­la, który kocha swoje owiecz­ki. Pa­mię­taj moje dziec­ko, że grzech ode­bra­nia życia jest nie­zwy­kle cięż­ki i po­waż­ny, sta­no­wi ob­ra­zę wobec na­sze­go stwór­cy. Życie ludz­kie jest naj­więk­szym darem, jaki otrzy­ma­li­śmy z nie­bios, na­le­ży je sza­no­wać i nie krzyw­dzić bliź­nich… – Ksiądz ode­tchnął głę­bo­ko, po czym za­pa­dła kil­ku­se­kun­do­wa cisza. – Jako po­ku­tę za­da­ję ci dzie­sią­tek ró­żań­ca oraz trzy­krot­ną mo­dli­twę do Matki Bożej. Prze­czy­taj rów­nież dwu­dzie­sty pierw­szy roz­dział z Księ­gi Po­wtó­rzo­ne­go Prawa. A teraz moje dziec­ko, okaż żal za po­peł­nio­ne grze­chy.

– Boże, bądź mi­ło­ściw mnie grzesz­ne­mu…

– Bóg Oj­ciec mi­ło­sier­dzia, który po­jed­nał świat ze sobą, przez śmierć i zmar­twych­wsta­nie swo­je­go Syna i ze­słał Ducha Świę­te­go na od­pusz­cze­nie grze­chów, niech ci udzie­li prze­ba­cze­nia i po­ko­ju, przez po­słu­gę ko­ścio­ła. I ja od­pusz­czam ci grze­chy, w imię Ojca, Syna i ducha Świę­te­go.

– Amen – od­par­ła ci­chym gło­sem ko­bie­ta.

– Pan od­pu­ścił tobie grze­chy. Idź w po­ko­ju Chry­stu­sa.

Po­mi­mo słów księ­dza, ko­bie­ta po­zo­sta­ła nie­wzru­szo­na, jakby igno­ru­jąc po­le­ce­nie. Opusz­cza­jąc po­wo­li wzrok ku pod­ło­dze, prze­łknę­ła gło­śno ślinę i za­mknę­ła po­wie­ki.

– Ojcze, jest jesz­cze coś, co chcia­ła­bym dodać – wy­szep­ta­ła nie­mra­wym gło­sem.

Ksiądz lekko zdzi­wio­ny zmarsz­czył brwi i splótł spo­co­ne dło­nie jak do pa­cie­rza.

– Słu­cham.

– Od pew­ne­go czasu na­cho­dzą mnie myśli zwią­za­ne z ży­ciem po­śmiert­nym. Każdy prze­cież kie­dyś umie­ra, mnie też to czeka. Kie­dyś byłam zwy­kłym sza­rym czło­wie­kiem, nie wy­róż­nia­łam się ni­czym szcze­gól­nym, lecz pew­nej nocy po­czu­łam po­wo­ła­nie. Bóg do mnie prze­mó­wił. Nie­ste­ty teraz oba­wiam się, że po­peł­nia­jąc re­gu­lar­nie grzech za­bój­stwa, Bóg nie wpu­ści mnie do kró­le­stwa nie­bie­skie­go i będę ska­za­na na wiecz­ne po­tę­pie­nie wśród ogni pie­kiel­nych. – Ksiądz, mimo iż wciąż spo­koj­ny, mi­mo­wol­nie otwo­rzył sze­ro­ko oczy ze zdzi­wie­nia. – Boję się, że po opusz­cze­niu tego świa­ta spo­tkam wszyst­kich, któ­rych po­zba­wi­łam życia na ziemi, że ich dusze nie dadzą mi spo­ko­ju nawet po dru­giej stro­nie. Czuję, że przez te myśli od­da­lam się od Boga. Pro­szę ojcze, czy jest dla mnie na­dzie­ja?

Ksiądz uniósł wy­so­ko głowę w kie­run­ku Stwór­cy i lekko się uśmiech­nął.

– Moja córko, mu­sisz pa­mię­tać, że Bóg jest mi­ło­ści­wy. Wszyst­ko ro­zu­mie i prze­ba­cza, je­że­li oka­żesz skru­chę i żal za po­peł­nio­ne zbrod­nie. Mu­sisz wie­rzyć w Jego ist­nie­nie i w do­broć, jaką ob­da­rza nas wszyst­kich. Po­trzeb­na jest wiara i chęć po­pra­wy.

– I w tym pro­blem, ojcze, że ja nie wie­rzę. Ja wiem, że On ist­nie­je.

Nie­zna­jo­ma ko­bie­ta po­wo­li wsta­ła, prze­tar­ła obo­la­łe od klę­cze­nia ko­la­na i uca­ło­wa­ła zwi­sa­ją­cą stułę.

– Je­stem dziec­kiem Boga Je­dy­ne­go wy­sła­nym, aby re­ali­zo­wać Jego misję. – Ko­bie­ta chwy­ci­ła opar­tą o ścia­nę wiel­ką, drew­nia­ną kosę za­koń­czo­ną me­ta­lo­wym ostrzem. – Bóg okre­śla mi cel, a twój czas na ziemi do­biegł wła­śnie końca, ojcze. Odmów ostat­nią mo­dli­twę, gdyż w imię Je­zu­sa Chry­stu­sa przy­by­wam, aby ode­brać twoją duszę. 

Koniec

Komentarze

w któ­rym sie­dział tęgi ksiądz, cze­ka­ją­cy na grzesz­nych wy­znaw­ców Je­zu­sa Chry­stu­sa.

→ Za­czę­ło się grubo :D 

 

Dziw­nie wy­glą­da ta spo­wiedź. W sen­sie for­muł­ki, któ­rych pró­bo­wa­ła mnie na­uczyć ka­te­chet­ka w szko­le, tro­chę od­bie­ga­ją od za­miesz­czo­nych tutaj. No nic – inna szko­ła, a poza tym eks­per­tem w tej dzie­dzi­nie nie je­stem ;p

 

Odmów ostat­nią mo­dli­twę, gdyż w imię Je­zu­sa Chry­stu­sa przy­by­wam, aby ode­brać twoją duszę.

Dobre zda­nie koń­czą­ce szor­cia­ka ;D 

 

No cóż… 

Uśmiech­nę­ło – nie wiem czy taki był za­mysł au­to­ra (oby yes)

Krót­kie to i trud­no dodać coś wię­cej. 

Po­zdro­wion­ka! 

 

 

 

 

Do góry głowa, co by się nie dzia­ło, wiedz, że każdą walkę mo­żesz wy­grać tu przez K.O - Chada

Coś cięż­kie­go opar­te o kon­fe­sjo­nał to jak sądzę kosa, ale be­żo­wy płaszcz? No dobra, pew­nie tam moda też się zmie­nia :) Taki wnio­sek tro­chę w tym przy­pad­ku prze­wrot­ny: wie­dza wy­klu­cza wiarę :)

Ogól­nie sym­pa­tycz­ne.

Je­stem.

Nie wie­rzę że ksiądz roz­ma­wia­jąc z se­ryj­nym mor­der­cą nie pró­bo­wał­by by go na­wró­cić.

Śmierć boi się co bę­dzie po śmier­ci jak umrze? Cze­goś nie ro­zu­miem.

 

Poza tym tekst przy­jem­ny.

 

Po­zdra­wiam!

Pisz to co chciał­byś czy­tać, czy­taj to o czym chcesz pisać

Nie­ste­ty, szort nijak mnie nie po­ru­szył i nie wzbu­dził żad­nych szcze­gól­nych wra­żeń. Za­koń­cze­nie chyba miało być za­baw­ne, ale cóż, nie roz­ba­wi­ło – oka­za­ło się dość prze­wi­dy­wal­ne.

Wy­ko­na­nie po­zo­sta­wia sporo do ży­cze­nia.

 

w po­dmu­chach wia­tru uno­sił się sze­lest wi­ru­ją­cych liści. ―> Wy­da­je mi się, że ra­czej: …w po­dmu­chach wia­tru, sze­leszcząc, uno­si­ły się wi­ru­ją­ce li­ście.

 

W po­łu­dnio­wej czę­ści bożej świą­ty­ni… ―> W po­łu­dnio­wej czę­ści Bożej świą­ty­ni

 

od­głos ko­bie­cych kro­ków, po­wo­li zmie­rza­ją­cych w stro­nę księ­dza. Ko­bie­ta, odzia­na… ―> Nie brzmi to naj­le­piej.

 

Pe­ni­tent prze­że­gnał się mo­zol­nie. ―> Skoro to ko­bie­ta, to ra­czej: Pe­ni­tentka prze­że­gnała się mo­zol­nie.

 

ob­ra­zi­łam mo­je­go stwór­cę grze­chem… ―> …ob­ra­zi­łam mo­je­go Stwór­cę grze­chem

 

prze­kli­na­ją Boga wszech­mo­gą­ce­go. ―> …prze­kli­na­ją Boga Wszech­mo­gą­ce­go.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/nazwy-peryfrastyczne-w-leksyce-religijnej;14778.html

 

od­na­leźć w sobie Boga zba­wi­cie­la… ―> …od­na­leźć w sobie Boga Zba­wi­cie­la

 

sta­no­wi ob­ra­zę wobec na­sze­go stwór­cy. ―> …sta­no­wi ob­ra­zę na­sze­go Stwór­cy.

 

po czym za­pa­dła krót­ka kil­ku­se­kun­do­wa cisza. ―> Masło ma­śla­ne – czy coś, co trwa kilka se­kund, może być dłu­gie?

 

– Boże, bądź mi­ło­ściw mnie grzesz­ne­mu… ―> To mówi ko­bie­ta, więc: – Boże, bądź mi­ło­ściw mnie grzesz­ne­j

 

Ksiądz uniósł wy­so­ko głowę w kie­run­ku stwór­cy… ―> Ksiądz uniósł wy­so­ko głowę w kie­run­ku Stwór­cy

 

Mu­sisz wie­rzyć w jego ist­nie­nie… ―> Mu­sisz wie­rzyć w Jego ist­nie­nie

 

Ja wiem, że on ist­nie­je. ―> Ja wiem, że On ist­nie­je.

 

– Je­stem dziec­kiem Boga je­dy­ne­go wy­sła­nym, aby re­ali­zo­wać jego misję. ―> – Je­stem dziec­kiem Boga Je­dy­ne­go, wy­sła­nym, aby re­ali­zo­wać Jego misję.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

I tak księ­dza w ogóle nie ru­szy­ło to, co usły­szał? Nie prze­ra­ził się? Nie za­sta­na­wiał, co ma zro­bić, bo prze­cież z jed­nej stro­ny ta­jem­ni­ca spo­wie­dzi, a z dru­giej mor­der­stwo? A za po­ku­tę ró­ża­niec i zdro­waś­ki, ani słowa o tym, że po­win­na się zgło­sić na po­li­cję?

No, dobra dla mnie było jasne, kim jest spo­wia­da­ją­ca się ko­bie­ta, ale dla księ­dza ra­czej nie było.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Texic, po­mysł świet­ny, śmierć spo­wia­da się ze swo­ich grze­chów. Ko­bie­ta szcze­rze ża­łu­je swo­ich czy­nów, wątpi w słusz­ność swo­jej misji. Wy­raź­nie nie chce za­bi­jać, ale wie, że może zmie­nić swo­je­go po­wo­ła­nia. Trzy dni temu także była u spo­wie­dzi, ozna­cza to, że rze­czy­wi­ście ża­łu­je. Ale czy rze­czy­wi­ście za­bi­ja­nia czy tego, że nie wej­dzie do Kró­le­stwa Bo­że­go? I tu po­ja­wia się pe­wien zgrzyt. Naj­pierw ko­bie­ta twier­dzi, że ob­ra­zi­ła Stwór­cę od­bie­ra­niem życia bliź­nim, a póź­niej, że re­ali­zu­je misję Boga. Twoje opo­wia­da­nie tro­chę ko­ja­rzy mi się z "Ręką Boga", w któ­rej to bo­ha­ter twier­dzi, że ob­ja­wia mu się Bóg i ma dla niego misję (świet­ny film swoją drogą). Nie ro­zu­miem dla­cze­go ko­bie­ta boi się ogni pie­kiel­nych a chcia­ła­by być w Nie­bie. Po­zdra­wiam

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka