- Opowiadanie: TomaszObłuda - Dzieci nocy

Dzieci nocy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dzieci nocy

Wiatr kołysał jego długimi, czarnymi włosami. Odgarnął kilka kosmyków z twarzy i głęboko westchnął. Dziesięć metrów pod nim szła drobna brunetka. Granatowe glany nierytmicznie uderzały o bruk. Spojrzała w górę, jakby czuła, że jest obserwowana ze zrujnowanego mostu. Lecz nie dostrzegła Alberta. Potrafił stawać się niemal niewidocznym.

Gdy przekręcała głowę, oczom wampira ukazał się alabastrowy kark nastolatki. Tak zachęcający, wołający do jego umysłu: skosztuj mnie, ugryź. Jednak Albert się wahał. Nie zabił nikogo od wielu miesięcy. Miał dość życia mordercy. Wielokrotnie zastanawiał się nad tym, czy nie skończyć ze sobą. Stanąć w świetle dnia, by przerwać te samotne cierpienia, pełne śmierci i żalu. Pełne pustki.

Postanowił, że tego dnia po raz ostatni wypije ludzką krew. Tylko coś niesamowitego, coś niewyobrażalnie bliskiego unosiło się w zapachu tej dziewczyny. Jakaś tajemnicza aura, jakaś bliskość. Magia, która sprawiała, że chciałby ją zabić, a jednocześnie schwycić w ramiona i przytulić.

Nagle stanęła w pół kroku i raptownie spojrzała prosto w kierunku Alberta. Błękitne oczy na wylot świdrowały wampira. Widziała go. Czuł to. Patrzyła z ciekawością, bez lęku, ale jednocześnie z dziwną zadziornością i pewnością siebie. Wzywała go.

Skoczył w dół. Lecz nie spadł szybko, zlatywał powoli, jak liść. Dziewczyna nie przestraszyła się, nie uciekała. Był już tak blisko i nagle … Uderzył go w nozdrza zapach krwi. Drobne kropelki posoki rozpyliły się w powietrzu. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Gardło dziewczyny pękło pod wpływem szarpnięcia ostrych jak skalpel zębów, zaciśniętych na miękkiej szyi. Albert wylądował szybko na ziemi i stanął w pozycji do ataku. Jego skórzana kurtka lśniła w promieniach księżyca.

Drżąc z wściekłości, patrzył jak potężny mężczyzna odsuwa głowę od szyi pięknej dziewczyny.

– Wybacz, ale zabierałeś się do niej jak pies do jeża, a ja od wczoraj nic nie jadłem – spokojnie odparł łysy drab, w obcisłych dżinsach i puchowej kurtce.

Albert z pogardą przyglądał się ohydnej karykaturze wampira.

– Jak śmiesz?! – zawołał.

Mężczyzna cofnął głowę z niedowierzaniem i wybałuszył oczy.

– Że co? Stary, pilnowałem jej pół godziny, wiedziałem że idzie na to odludzie, ale jak zobaczyłem ciebie, myślę: dam młodemu zaszaleć. Widzę, że dawno nie jadłeś. Ale zamiast brać się za mięso, czekasz jak jakaś ciota, myślę: twoja strata. Nie mam zamiaru odgrywać niańki dla dorosłego chłopa.

Albert skrzywił piękną twarz w grymasie odrazy. Nie mógł patrzeć na tę zakałę rodu wampirów.

– Nie masz prawa zwać się dziecięciem nocy. Jesteś obrazą wampirzego rodu. Jak śmiałeś, w tak bezmyślny sposób, zniszczyć takie piękno. Nie znasz kodeksu?

– O, kurwa – jęknął osiłek. – Jesteś jednym z tych oszołomów, który naczytał się debilnych książek i oddał duszę diabłu, by być wampirem. No, nie wierzę, nie wierzę – mówił z irytacją. – Jaki kodeks, co ty pierdzielisz? To jest Polska, a nie jakiś amerykański Underworld. Mam ci łeb urwać?

Albert uniósł się w powietrze i płomiennym wzrokiem lustrował potwora. Czekał na dogodny moment, by unicestwić bestię

– W imię gildii dzieci nocy, skazuję cię na śmierć za kalanie świetnego imienia rodu wampirów. Jak się zwiesz nikczemniku?

– August Gajusz Piliusz, zostałem przemieniony przez samego Judasza z Iskarii, batonie. Możesz mi mówić Gienek, tak mnie kumple wołają. A teraz wypieprzaj, bo najedzony jestem i nie mam ochoty się ruszać.

– Łżesz demonie, jesteś zwykłym upiorem lub mieszańcem.

August miał tego dosyć. Wszystko rozumiał, i gejowskie stroje, i dziwne teksty. Znosił od kilkunastu lat straszliwą modę z USA i nie przeszkadzało mu to. Żył prawie dwa tysiące lat, dlatego wiedział, że ta moda minie jak inne, jednak nazwanie go kłamcą przechyliło szalę. I kto to robił, potomek barbarzyńców znad Bałtyku. Obudziła się krew rzymskich patrycjuszy w żyłach nieumarłego. Złapał za ogromny głaz leżący pod odnogą mostu i z ogromną prędkością cisnął nim w Alberta.

– Na dół durniu! – wrzasnął, kiedy zdezorientowany chłopak dostał skałą w głowę. Nim spadł na ziemię, Gienek chwycił go w pasie i z ogromnym wysiłkiem, nie łatwo wszakże zabić wampira, rozerwał chłopaka na dwoje. Westchnął z wysiłku.

– Zjadłem, zrobiłem dobry uczynek, dobrze byłoby się przespać – stwierdził, po czym zmienił się w wielkiego, wyliniałego szczura i skoczył w krzaki.

Koniec

Komentarze

Ładnie. Dobre podejście do wampirów i mody zza Oceanu :)

"Magia, która sprawiała, że chciałby ją zabić, a jednocześnie schwycić w ramiona i przytulić."- chwycić w ramiona?
"Skoczył w dół. Lecz nie spadł szybko, zlatywał powoli, jak liść." - nie wiem czy to dobre porównanie. Od razu pomyślałem, że kołysał się na wietrze. Może "jak kurz"? Chcociaż to też niezbyt pasuje. Nie wiem, w końcu to Twój tekst (^^). Ja tylko sugeruje.
Na początku, kiedy ten młodzieniec z "piękną twarzą" zaczął pieprzyć, pomyślałem, że to znów jakieś kiczowate, gotyckie opowiadanie. I tu mnie pozytywnie zaskoczyłeś. Za treść i forme dałbym 5. Gj, po prostu.

No baaardzo fajne. :) Tylko "ogromnym wysiłkiem" i "westchnął z wysiłku" coś zgrzytają.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Tekt spoko. Jeden z lepszych o wampirach (aj, jak ja nie cierpię tej tematyki).
"ogromny głaz leżący pod odnogą mostu i z ogromną prędkością cisnął nim w Alberta."
"ogromnym wysiłkiem, nie łatwo wszakże zabić wampira"
Trzy razy "ogromny" - to zgrzyta. Zgrzyta to w połączeniu z uwagą brajta.
Ale ogólnie tekst dobry.

Ciekawe, koncówka była dość zabawna jak i teksty Ksiecia Ciemności Gienka - moja wyobraznia, nie wiedzieć czemu, podsunęła mi osobę Gienka z kabaretu Ani Mru Mru, więc rozbawił mnie pseudomroczny obraz wyłaniający sie zza kurtyny słow tym bardziej;]

Godny uwagi tekst. Czasem jeszcze coś  czytam w pośpiechu. Nie mam czasu na rozmyślani i dłuższy komentarz ale pomyślałem, że chociaż zasygnalizuję, że mi się podoba.

Przeczytałem pierwsze zdanie i zadumałem się. "Wiatr kołysał jego czarnymi, długimi włosami." Wiatr kołysał? KOŁYSAŁ? To znaczy co, raz zawiewał z lewej, raz z prawej, potem znowu z lewej? Domagam się naprawdę niewiele: odrobiny sensu. Tym bardziej domagam się, im potencjał, tak ogólnie, widzę większy. Tu jest potencjał. Tylko autor nie spróbował wyobrazić sobie tego, co napisał. Napisał, bo mu ładnie brzmiało. Niestety, ładne brzmienia też muszą mieć sens. Przynajmniej w prozie.
Pozdrawiam.  

I znowu te wampiry... Ale tekst o dziwo też mi się podobał. Chociaż proponuję nie pisać więcej o wampirach. "Jaki kodeks, co ty pierdzielisz? To jest Polska, a nie jakiś amerykański Underworld". Ha, to Ci się udało :)

Jakubie wiatr kołysał, tak właśnie miało być. Jak w Anime. Tam wiatr zawsze kołysze włosami. Tak właśnie, raz w jedą stronę, raz w drugą stronę. To miałbyć kicz i ośmieszenie POPowych wampirów. Przyznaję jednak, że nie wyszło tak jak chciałem. Cieszę, się jeśli kogoś rozśmieszyłem.

Mi rozkolysane wiatrem wlosy tez od razu skojarzyly sie z anime. Ja bym zostawil jak jest. :) Tak samo ten lisc - chodzi o okreslenie tempa opadania, a nie sposobu. Skoro on potrafi latac, to czemu nie.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A co ja poradzę, że mi się automatycznie kojarzy ze sposobem:).

Nawiązanie do anime i emo-gotycka narracja z początku - fajne, tak dyskretne, że rzeczywiście można wziąć serio i wtedy nagle wiesz, kto nie przeczytał do końca :P Ale opowiadanie jakoś szczególnie mnie nie porwało - ot, short (w ogóle nie cierpię nazwy short, kojarzy mi się z krótkimi portkami i nic na to nie poradzę :P), o którym szybko się zapomina i nic w głowie nie zostaje.

Dla mnie takie średnie. Uśmiechnałem się raz, czy dwa, ale na kolana nie powaliło.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dobrze że przetrwałam długie czarne włosy, glany i alabastrową szyję, bo pewnie straciłabym resztę calkiem niezłego opowiadania :D

Fajne :) Z tymi włosami niezbyt szczęśliwie, fakt, niemniej czytało się przyjemnie.

Nowa Fantastyka