- Opowiadanie: darek71 - Duma

Duma

Wa­ria­cje na temat wy­da­rze­nia które na­praw­dę miało miej­sce.

http://atrapa.net/chains/lotniskowiec.htm

To wer­sja ka­na­dyj­ska, choć jest i hisz­pań­ska.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Duma

 

Mat John Ko­wal­ski peł­nił ru­ty­no­wą służ­bę przy ra­dio­sta­cji na jed­nym z naj­więk­szych okrę­tów Floty Gwiezd­nej USA. Nic się nie dzia­ło, więc nu­dził się nie­mi­ło­sier­nie. Do­pie­ro za go­dzi­nę skoń­czy nocną wach­tę. Co chwi­lę zer­kał na tar­czę ze­ga­ra, za­wie­szo­ne­go tuż nad jego głową. Mi­nu­ty pły­nę­ły jed­nak bar­dzo wolno. Wtem w gło­śni­ku ra­dio­sta­cji przez serię trza­sków prze­bił się męski głos: Tu mówi A-853, pro­si­my zmień­cie kurs o pięć stop­ni, aby unik­nąć ko­li­zji. Idzie­cie wprost na nas, od­le­głość dwa­dzie­ścia par­se­ków. Śmiesz­ny ak­cent roz­mów­cy upew­nił Johna, że ma do czy­nie­nia z Hisz­pa­nem. Nie było to wiel­ką nie­spo­dzian­ką, po­nie­waż le­cie­li przez sek­tor za­ję­ty przez Eu­ro­pej­czy­ków. Mat nie­wie­le my­śląc wy­pa­lił:

– To my su­ge­ru­je­my wam zmia­nę kursu o pięć stop­ni. Nie wiesz z kim masz do czy­nie­nia, kmio­cie.

– Po­wta­rza­my: zmień­cie swój kurs o pięć stop­ni, celem unik­nię­cia zde­rze­nia – po­now­nie za­chry­piał gło­śnik.

To nie są żarty. Lecę po „sta­re­go” – po­my­ślał Ko­wal­ski. Ad­mi­rał Ri­chard James nie wy­glą­dał na za­chwy­co­ne­go, prze­rwa­niem słod­kiej drzem­ki.

– Obyś miał sen­sow­ny powód – wark­nął.

Po dro­dze na mo­stek ofi­cer wy­słu­chał re­la­cji pod­wład­ne­go i orzekł, że spra­wa jest po­waż­na. Ener­gicz­nie chwy­cił mi­kro­fon ra­dio­sta­cji i rzu­cił w eter: Tu mówi ka­pi­tan stat­ku gwiezd­ne­go Sta­nów Zjed­no­czo­nych Ame­ry­ki, w dal­szym ciągu su­ge­ru­je­my, zmień­cie swój kurs o pięć stop­ni, aby unik­nąć ko­li­zji.

W od­po­wie­dzi jan­ke­si usły­sze­li:

– Nie mo­że­my speł­nić wa­sze­go żą­da­nia. Na prze­szko­dzie stoją istot­ne, nie­za­leż­ne od nas przy­czy­ny. Jesz­cze raz ape­lu­je­my: Zmień­cie obec­ny kurs, w innym wy­pad­ku czeka was praw­dzi­wa ka­ta­stro­fa.

„Stary” spur­pu­ro­wiał w ciągu jed­nej se­kun­dy. Nie pa­nu­jąc nad sobą wrza­snął:

– Tu mówi ad­mi­rał Ri­chard James, do­wód­ca krą­żow­ni­ka USS Abra­ham Lin­coln. Dru­giej, co do wiel­ko­ści, jed­nost­ki na­szej floty.

Ofi­cer zro­bił krót­ką prze­rwę, na­brał od­de­chu, po chwi­li kon­ty­nu­ował pe­ro­rę. Zdo­łał się jed­nak nieco uspo­ko­ić.

– Jed­no­cze­śnie in­for­mu­ję, że je­ste­śmy eskor­to­wa­ni przez czte­ry nisz­czy­cie­le i dzie­sięć fre­gat. Tuż za nami po­dą­ża­ją stat­ki na­szych so­jusz­ni­ków. Uda­je­my się w kie­run­ku Sek­to­ra Delta w celu prze­pro­wa­dze­nia ma­new­rów! Nie su­ge­ru­ję, lecz żądam, aby­ście zmie­ni­li kurs o pięć stop­ni! W prze­ciw­nym razie bę­dzie­my mu­sie­li pod­jąć sto­sow­ne dzia­ła­nia, aby za­gwa­ran­to­wać bez­pie­czeń­stwo na­sze­mu okrę­to­wi oraz ko­ali­cjan­tom. Żądam sta­now­czo, pod­po­rząd­ko­wa­nia się po­wyż­szym dy­rek­ty­wom!

Je­że­li do­wód­ca krą­żow­ni­ka ocze­ki­wał, że Hisz­pan za­nie­mó­wi z wra­że­nia, to sro­dze się roz­cza­ro­wał.

– Tu mówi Juan Ma­nu­el Salas Al­can­ta­ra. Oprócz mnie jest tu tylko Mi­gu­el Juan Diego No­rie­ga. Naszą eskor­tę sta­no­wi pies, owcza­rek nie­miec­ki, który na cześć wa­sze­go pierw­sze­go pre­zy­den­ta wabi się Geo­r­ge. Mamy ze sobą zapas żyw­no­ści na trzy dni, bu­tel­kę za­cne­go, czer­wo­ne­go wina oraz nie­sa­mo­wi­ty widok na ro­dzą­cą się gwiaz­dy. W skład za­ło­gi wcho­dzi rów­nież kot Ste­fan, ale wła­śnie ko­rzy­sta z ku­we­ty.

John Ko­wal­ski i więk­szość ma­ry­na­rzy obec­nych na most­ku, z wiel­kim tru­dem za­cho­wy­wa­ła po­wa­gę. Nie ry­cze­li ze śmie­chu tylko dla­te­go, że bar­dzo po­waż­nie pod­cho­dzi­li do dys­cy­pli­ny woj­sko­wej. Tym­cza­sem Juan kon­ty­nu­ował swój wywód:

– Nie je­ste­śmy w sta­nie zmie­nić kursu ani obec­nej lo­ka­li­za­cji. Na­da­je­my do was z nowej sta­cji ko­smicz­nej, A-853, na obrze­żu Stre­fy Delta. Nie mamy naj­mniej­sze­go po­ję­cia, które miej­sce zaj­mu­je­my ak­tu­al­nie w ran­kin­gu ma­łych sta­cji or­bi­tal­nych. Jako lo­jal­ny so­jusz­nik uwa­ża­my, że po­win­ni­ście przed­się­wziąć wszel­kie środ­ki, na jakie tylko przyj­dzie wam ocho­ta, aby za­pew­nić bez­pie­czeń­stwo dru­gie­go, co do wiel­ko­ści okrę­tu floty USA. Uprze­dza­my tylko, że jeśli nie zmie­ni­cie kursu wpad­nie­cie wkrót­ce na pla­ne­to­idę. Nie na­nie­sio­no jej jesz­cze na naj­now­sze mapy tego sek­to­ra. Ży­czy­my mi­łe­go dnia. Over.

Na most­ku za­pa­dła cisza. Ri­chard James się­gnął do szu­fla­dy biur­ka, gdzie trzy­mał cy­ga­ra na szcze­gól­ne oka­zje. Za­pa­lił jedno z nich i wark­nął:

– Żaden dupek w mordę li­za­ny przez owczar­ka nie­miec­kie­go, nie bę­dzie po­uczał ame­ry­kań­skie­go ad­mi­ra­ła. Cała na­przód chłop­cy! Po­każ­my tym za­srań­com, jak pięk­na może być ka­ta­stro­fa.

John Ko­wal­ski wes­tchnął głę­bo­ko i oświad­czył:

– Przy­kro mi, ale prze­kro­czy­li­śmy już limit ko­li­zji w tym mie­sią­cu. Po­szy­cie jest mocno nad­wy­rę­żo­ne.

– OK. Mo­że­my po­cze­kać – od­parł do­wód­ca po chwi­li na­my­słu. – Pod jed­nym wszak­że wa­run­kiem: cy­ga­ro wy­pa­lę do końca.

– Jak sobie pan życzy.

USS Abra­ham Lin­coln obrał nowy kurs, a mat skoń­czył wresz­cie dyżur przy ra­dio­sta­cji.

Koniec

Komentarze

Dwa­dzie­ścia pięć par­se­ków to ja­kieś osiem­dzie­siąt lat świetl­nych. Nawet za­kła­da­jąc, że obie jed­nost­ki po­dró­żu­ją z pręd­ko­ścią nad­świetl­ną i mogą się ko­mu­ni­ko­wać bez opóź­nień, zmia­na kursu o pięt­na­ście stop­ni wy­da­je się ko­smicz­ną prze­sa­dą.

“okrę­tów floty. Gwiezd­nej USA Nic się nie dzia­ło,” – krop­ka po­win­na zmie­nić kurs o pięt­na­ście stop­ni w celu unik­nię­cia ko­li­zji.

Sza­leń­stwem było za­ło­że­nie, że nikt się nie zo­rien­tu­je, iż nie mam zie­lo­ne­go po­ję­cia czym jest par­sek. Po­cie­szam się myślą, iż “W tym sza­leń­stwie jest me­to­da”.

Zdaje się, że ta hi­sto­ria zda­rzy­ła się na­praw­dę, tyle że nie w ko­smo­sie, a na morzu. Jeśli do­brze pa­mię­tam cho­dzi­ło wów­czas o jakąś la­tar­nię mor­ską. No, i ad­mi­rał miał nieco wię­cej oleju w gło­wie ;) Po­nie­waż hi­sto­rię zna­łam, to Twój tekst nie rzu­cił mnie na ko­la­na, ale uśmiech­nę­ło mi się no­stal­gicz­nie :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

od­le­głość dwa­dzie­ścia parseków . Śmieszny ak­cent 

Zbęd­na spa­cja. 

 

Hi­sto­rię znam, dla­te­go u mnie po­dob­nie, je­dy­nie no­stal­gicz­ny uśmiech. :)

Tylko wtedy nie nada­wa­ła­by się do por­ta­lu. Inna spra­wa, że dałem dużo od sie­bie..

Fakt, w ory­gi­na­le go­ście po­wie­dzie­li coś w ro­dza­ju: Tu la­tar­nia mor­ska w…, a rób­cie sobie, co chce­cie :)

Myślę, że w takim wy­pad­ku, to zna­czy wy­ko­rzy­sta­nia praw­dzi­wych zda­rzeń, by­ło­by za­sad­nym do­rzu­ce­nie linku do ory­gi­nal­nej hi­sto­rii.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Po­sta­ram się zna­leźć.

Cała na­przód chłop­cy! Po­każ­my tym za­srań­com, jak pięk­na może być ka­ta­stro­fa.

…i po­wi­nie­neś pisać dalej. To mo­gło­by by być to coś.

Po­dob­nie jak przed­pi­ś­cy znam tą hi­sto­rię i dla­te­go za­bra­kło mi rze­czy­wi­stej wa­ria­cji na jej temat. Prze­nio­słeś wy­da­rze­nia w prze­strzeń ko­smicz­ną i tyle. W spo­rej czę­ści tek­stu za­cy­to­wa­łeś ory­gi­nal­ną treść za­miesz­czo­ną w linku (przed­mo­wa). 

No, ja też zna­łam aneg­do­tę z la­tar­nią mor­ską, więc bez szału.

PS Nie tak łatwo sprze­dać mi dow­cip, któ­re­go jesz­cze nie znam. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

By­ło­by mi przy­kro, gdy­bym po­no­sił od­po­wie­dzial­ność za czyiś szał. Zwłasz­cza tak sym­pa­tycz­nej osoby – i nie ma tu mowy o ko­kie­te­rii.

Szko­da, Darku, że, za­miast ostat­nie­go zda­nia, nie po­ku­si­łeś się o opi­sa­nie rze­czo­nej pięk­nej ka­ta­stro­fy… ;)

 

Ener­gicz­nie chwy­cił za mi­kro­fon ra­dio­sta­cji… –> Ener­gicz­nie chwy­cił mi­kro­fon ra­dio­sta­cji

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Z na­tu­ry je­stem pa­cy­fi­stą. 

No tak, z na­tu­rą pa­cy­fi­sty nie na­le­ży wal­czyć. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

To może być bar­dzo trud­ne. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wy­star­czy­la de­kla­ra­cja, iż moje tek­sty nie będą się tak czę­sto po­ja­wiać, a u pań re­dak­to­rek po­ja­wił się luz i skłon­ność do kro­to­chwil. Symp­to­ma­tycz­ne.

Luz i skłon­ność do kro­to­chwil są nasza nie­od­łącz­ną cechą.

No i wy­staw sobie, Darku, że nie mam po­ję­cia, iż coś de­kla­ro­wa­łeś. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Są­dzi­łem, że Fin­kla prze­ka­za­ła Ci ra­do­sną wieść.

Że po­wtó­rzę za kla­sy­kiem – byłeś w myl­nym błę­dzie. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hm, w sumie cał­kiem sym­pa­tycz­ne. Uśmiech­nę­łam się. A i hi­sto­ryj­ki wcze­śniej nie zna­łam. Po­do­ba mi się prze­mó­wie­nie Hisz­pa­na o psie i kocie.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Cie­szę się, że wy­wo­ła­łem, choć jeden uśmiech. Z do­świad­cze­nia wiem, że to nie lada sztu­ka.

Nowa Fantastyka