- Opowiadanie: darek71 - Najgorszy wróg

Najgorszy wróg

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Najgorszy wróg

Pe­wien Apacz prze­czy­tał wiele ocie­ka­ją­cych krwią, łzami oraz in­ny­mi pły­na­mi ustro­jo­wy­mi kry­mi­na­łów, po­stów na fo­rach eme­ry­to­wa­nych mor­der­ców, pa­mięt­ni­ków naj­lep­szych prok­to­lo­gów, aż w końcu stra­cił wiarę we wła­sne siły. Ni­g­dzie bo­wiem nie zna­lazł prze­pi­su na mor­der­stwo do­sko­na­łe. A wtedy wła­śnie w jego życiu po­ja­wił się facet, który za­słu­żył na spo­tka­nie ze Świę­tym Pio­trem.

W akcie de­spe­ra­cji In­dia­nin przy­stą­pił do opra­co­wy­wa­nia wła­sne­go planu. Naj­pierw na­pi­sał sto­sow­ny kon­spekt. Na jego pod­sta­wie wy­brał datę i miej­sce zda­rze­nia. Na­stęp­nie spraw­dził pro­gno­zę po­go­dy i wa­run­ki sej­smicz­ne pa­nu­ją­ce na in­te­re­su­ją­cym go te­re­nie. Za­dbał też o in­for­ma­cje na temat stanu konta naj­więk­sze­go wroga, a także zba­dał jego od­por­ność na naj­bar­dziej roz­po­wszech­nio­ne pa­to­ge­ny oraz klą­twy sza­ma­nów. Ze­bra­ne dane oddał do ana­li­zy naj­więk­sze­mu, cy­ber­ne­tycz­ne­mu umy­sło­wi i cze­kał na wy­ni­ki.

Minął ty­dzień, a Pe­wien Apacz był cią­gle w krop­ce. Oka­za­ło się, że su­per­kom­pu­ter prze­cią­żo­ny nad­mia­rem pracy eks­plo­do­wał. Tym­cza­sem an­ta­go­ni­sta In­dia­ni­na nadal cie­szył się ży­ciem. Wo­jow­nik po­sta­no­wił dzia­łać z więk­szym ani­mu­szem. Za­pu­kał więc do drzwi przy­szłe­go de­na­ta.

Męż­czy­zna miesz­kał w pięk­nej willi po­ło­żo­nej ma­low­ni­czo w środ­ku lasu. Do­stę­pu do niej bro­nił wy­so­ki mur i wszel­kie­go ro­dza­ju no­win­ki tech­nicz­ne z mio­ta­czem pro­mie­ni la­se­ro­wych na czele. In­dia­nin nie tra­cił czasu. Od razu sko­rzy­stał z do­mo­fo­nu:

– Wła­śnie do­sze­dłem do wnio­sku, że na­de­szła od­po­wied­nia chwi­la, bym pana zabił. Czy mogę wejść?

– Oczy­wi­ście. Pro­szę tylko o mie­sięcz­ną pro­lon­ga­tę. Chciał­bym po­znać mo­ty­wy po­ste­po­wa­nia za­bój­cy i przy­go­to­wać bli­skich na mój nie­uchron­ny zgon – od­parł wła­ści­ciel willi.

– Skoro tak, panie Nowak, to pro­szę mnie za­trud­nić jako pro­sto­li­nij­ne­go, lecz lo­jal­ne­go sługę – za­pro­po­no­wał wo­jow­nik. – Wła­śnie się do­wie­dzia­łem, że je­stem ban­kru­tem.

– Nie ma pro­ble­mu. Wi­ta­my na po­kła­dzie.

In­dia­nin za­brał się ener­gicz­nie do wy­ko­ny­wa­nia na­rzu­co­nych nań obo­wiąz­ków. Za­czął od pra­nia, sprzą­ta­nia i in­nych zajęć uwa­run­ko­wa­nych umową o pracę. Nie obe­szło się rów­nież bez przy­go­to­wy­wa­nia co­dzien­nych po­sił­ków, choć wo­jow­nik drogę do kuch­ni zna­lazł do­pie­ro po ty­go­dniu.

Wie­czo­ra­mi Nowak i Pe­wien Apacz cho­dzi­li razem na po­lo­wa­nia na „pu­szy­ste­go zwie­rza” lub usta­wia­li fał­szy­we dro­go­wska­zy dla ko­smi­tów na te­re­nie całej po­sia­dło­ści. Czer­wo­no­skó­ry czy­tał także swemu chle­bo­daw­cy naj­now­sze utwo­ry la­otań­skich po­etów awan­gar­do­wych oraz po­ma­gał w pro­jek­to­wa­niu schlud­nych, eko­lo­gicz­nych toreb na za­ku­py wie­lo­krot­ne­go użyt­ku.

Jed­nym sło­wem In­dia­nin roz­pu­ścił swego wroga ni­czym kwas solny. Do­szło do tego, że pra­co­daw­ca cze­kał na niego każ­de­go ranka, u drzwi po­ko­ju, z kub­kiem naj­lep­szej, wło­skiej kawy oraz ta­le­rzy­kiem cia­stek bo­ga­tych w sub­stan­cje od­żyw­cze. Gdyby Nowak po­sia­dał ka­mień fi­lo­zo­ficz­ny, drugą pro­sta­tę czy do­stęp do ar­chi­wum ta­jem­ni­cze­go Don Pedro, nie­wąt­pli­wie po­dzie­lił­by się z Pew­nym Apa­czem.

Nasz bo­ha­ter nie za­po­mniał jed­nak o celu swej misji. Na jed­nym z in­ter­ne­to­wym forów zna­lazł in­for­ma­cję na temat nie­zwy­kłe­go emul­ga­to­ra. Autor wpisu za­pew­niał, że po wrzu­ce­niu tego cudu współ­cze­snej che­mii do na­czy­nia z wodą de­sty­lo­wa­ną otrzy­mu­je się bez­barw­ną emul­sję. A ta po­tra­fi li­kwi­do­wać naj­gor­sze­go wroga tak wdzięcz­nie, że dło­nie same skła­da­ją się do okla­sków.

Wo­jow­nik wie­dział już, że de­fi­ni­tyw­ne po­zby­cie się No­wa­ka to je­dy­nie kwe­stia dni. Chciał jed­nak ze­mstę prze­su­nąć w cza­sie. Był bo­wiem nadal kom­plet­nie spłu­ka­ny, a miał świa­do­mość, że po jej do­ko­na­niu trze­ba bę­dzie jakoś żyć. W naj­więk­szym skró­cie: przyj­mo­wać po­karm, me­ta­bo­li­zo­wać i wy­da­lać. Nie po­zo­sta­ło mu nic in­ne­go, jak prze­dłu­żyć umowę o pracę.

Pe­wien Apacz kon­se­kwent­nie szpry­co­wał wroga emul­sją. Efek­ty kon­sump­cji spe­cy­fi­ku ujaw­ni­ły się po kilku ty­go­dniach. Pod­czas wie­czor­ne­go spa­ce­ru Nowak spo­strzegł, iż jego ciało świe­ci­ło w ciem­no­ści. Po­nad­to wszyst­kie ko­bie­ty pa­trzy­ły nań wzro­kiem peł­nym dzi­kiej żądzy, ale i wiel­kiej ule­gło­ści. Stary mi­zo­gin sko­rzy­stał z oka­zji, aby po­ka­zać tym isto­tom, jak nimi po­gar­dza. Na­urą­gał wszyst­kim ad­o­ra­tor­kom, wy­zy­wa­jąc je od prze­mie­lo­nych przez czas i życie ma­ne­ki­nów. Potem za­mknął je w kon­te­ne­rze i wy­słał stat­kiem do Kronsz­ta­du. Głów­nie dla­te­go, że ów port źle mu się ko­ja­rzył.

Czas pły­nął nie­ubła­ga­nie. Nowak do­brze pła­cił, ale In­dia­nin czuł, że dzień osta­tecz­nej roz­gryw­ki zbli­ża się szyb­ki­mi kro­ka­mi. Tym­cza­sem wróg żył sobie w naj­lep­sze. Umie­jęt­ność świe­ce­nia w ciem­no­ści przy­spo­rzy­ła mu wielu przy­ja­ciół w bran­ży ener­ge­tycz­nej. A nie­zwy­kła wi­tal­ność uczy­ni­ła zeń obiekt wes­tchnień wszyst­kich dy­rek­to­rów oko­licz­nych ban­ków na­sie­nia. Wszyst­ko wska­zy­wa­ło na to, że plan wo­jow­ni­ka się nie po­wiódł. Nasz bo­ha­ter się­gnął po środ­ki osta­tecz­ne.

Je­sien­ne po­ran­ki mają to do sie­bie, że zwy­kle o czymś roz­strzy­ga­ją. Pe­wien Apacz wy­ko­rzy­stał tę wie­dzę i za­pu­kał do drzwi No­wa­ka. Ten ostat­ni zo­rien­to­wał się na­tych­miast, że wo­jow­nik wło­żył w tę czyn­ność wię­cej wy­sił­ku niż zwy­kle.

– A więc to dzi­siaj? – za­py­tał, jak zwy­kle spo­koj­nie.

– Nie ma sensu dłu­żej cze­kać – od­parł In­dia­nin w po­dob­nym tonie.

– Po­sta­no­wi­łem, że więk­szość mo­je­go ma­jąt­ku przy­pad­nie tobie – oświad­czył Nowak. – Oto sto­sow­ne do­ku­men­ty – po­wie­dział, wska­zu­jąc na biur­ko.

– To nie­moż­li­we. Nie mam za­mia­ru ni­cze­go po tobie dzie­dzi­czyć.

– Dla­cze­go?

– Cho­ciaż­by dla­te­go, że je­steś moim naj­więk­szym wro­giem i wie­trzę w tym jakiś pod­stęp.

– A gdy­bym ci po­wie­dział, że masz wsz­cze­pio­ny pod skórą spe­cjal­ny chip, który tak za­kłó­ca pracę twego mózgu, że wi­dzisz we mnie wroga?

– Po­my­ślał­bym, że je­steś sta­rym wa­ria­tem.

– W takim razie po­ma­caj oko­li­cę pra­wej ło­pat­ki.

Pe­wien Apacz speł­nił proś­bę No­wa­ka. We wspo­mnia­nym wyżej miej­scu wy­czuł nie­wiel­kie zgru­bie­nie.

– O kurna! – za­klął nie­zbyt szpet­nie.

W tym samym cza­sie Nowak wyjął z szu­fla­dy biur­ka nie­wiel­kie szczyp­ce. In­dia­nin w lot pojął, o co mu cho­dzi i zdjął ko­szu­lę. Po kilku se­kun­dach na jego dłoni leżał chip. Na­zna­czo­ny śla­da­mi krwi oraz na­skór­ka.

– Cho­le­ra, ale mam brzyd­ki na­skó­rek – wy­mknę­ło się In­dia­ni­no­wi. Szyb­ko jed­nak wró­cił do rze­czy­wi­sto­ści. – Kto mógł­by mi zro­bić coś tak ohyd­ne­go? – za­py­tał wzbu­rzo­ny.

– Twoja matka – od­parł Nowak.

– Ale dla­cze­go?

– Chcia­ła, żebyś na­resz­cie zna­lazł jakiś cel w życiu. Zszedł z ka­na­py i dał jej w pełni ko­rzy­stać z te­le­wi­zo­ra oraz chip­sów. Po­pro­si­ła mnie o pomoc. Zna­li­śmy się jesz­cze ze stu­denc­kich cza­sów i bar­dzo miło wspo­mi­nam tę zna­jo­mość.

– Tylko bez szcze­gó­łów, zbo­czeń­cu!

– W każ­dym razie uży­łem swo­ich wpły­wów i zna­jo­my chi­rurg wsz­cze­pił ci to cacko.

Pe­wien Apacz wcią­gnął duży haust po­wie­trza, żeby się uspo­ko­ić. Na­stęp­nie spoj­rzał uważ­nie na roz­mów­cę i za­py­tał:

– I co teraz?

– Odzie­dzi­czysz po mnie ma­ją­tek i bę­dziesz żył jak hra­bia przez dwa ty­go­dnie, które ci zo­sta­ły. No­sisz w sobie bombę. W żaden spo­sób nie można jej dez­ak­ty­wo­wać, a tym bar­dziej usu­nąć.

– Co?

– Już nie­dłu­go będę je­dy­nym męż­czy­zną w życiu two­jej matki. Kiedy ty pro­du­ko­wa­łeś tę durną emul­sję, owa nie­zwy­kła ko­bie­ta wiła nam pięk­ne gniazd­ko na Se­sze­lach. Wła­śnie skoń­czy­ła. Bę­dzie­my mieli ogrom­ną willę oraz mnó­stwo chip­sów i coli wy­łącz­nie dla sie­bie.

Nowak od­wró­cił się na pię­cie i wy­biegł z domu, ra­do­śnie pod­ska­ku­jąc. Tym­cza­sem Pe­wien Apacz za­czął szu­kać w In­ter­ne­cie pro­du­cen­ta ra­kiet ba­li­stycz­nych, zdol­nych po­ko­nać wiele ty­się­cy ki­lo­me­trów. Oka­za­ło się, że po­zy­ska­nie tego typu po­ci­sków było nie­zwy­kle łatwe. Wy­star­czy­ło mieć po­kaź­ne konto w banku. Zo­sta­ły mi dwa ty­go­dnie, ale wy nie prze­ży­je­cie nawet trzech dni – po­my­ślał mści­wie In­dia­nin i nagle eks­plo­do­wał.

Sek­cja zwłok wy­ka­za­ła, że Nowak źle usta­wił zegar w bom­bie. Dały o sobie znać za­le­gło­ści w edu­ka­cji z za­kre­su szko­ły pod­sta­wo­wej. Pa­mię­taj­cie zatem dzie­ci, aby pil­nie się uczyć, a unik­nie­cie błę­dów w do­ro­słym życiu.

 

 

Koniec

Komentarze

Takie sobie dziw­ne opo­wia­da­nie sa­ty­rycz­ne. Nie gu­stu­je w ta­kich wolę fan­ta­sty­kę na po­waż­nie :) Ale prze­czy­ta­łem i nie ża­łu­ję bo ze wzglę­dów dy­dak­tycz­nych nie je­stem za­wie­dzio­ny.

 

Po­zdra­wiam.

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Bez wąt­pie­nia to opo­wia­da­nie ryje psy­chę, ale czy­ta­ło się do­brze no i morał zwa­lił mnie z nóg. :D

 

Mi­lut­kie.

Naj­bar­dziej urze­kło mnie: “– O kurna! – za­klął nie­zbyt szpet­nie.”

Z dru­giej stro­ny, we­dług mnie, mało dy­dak­tycz­ne, bo prze­cież Nowak przez swoje braki w edu­ka­cji prze­żył. Hmmm… głupi ma za­wsze szczę­ście?

Po­zdra­wiam.

Zacny Pe­te­rze tra­fi­łeś w sedno. Los bywa zło­śli­wy.

który tak za­kłó­ca pracę twego mózgu, że wi­dzisz w mnie wroga. – zja­dło e.

 

Dobre ;)

Za­sta­na­wia mnie tylko, czy Pe­wien Apacz po­tra­fi się wskrze­szać? Uśmier­ci­łeś go bo­daj­że już co naj­mniej drugi raz :o 

 

Cza­sa­mi mnie wku­rza, więc muszę mu dać na­ucz­kę.

Sym­pa­tycz­ne, ma ręce i nogi, więc nie będę ma­ru­dzić.

Nie tak łatwo być Pew­nym Apa­czem… Trze­ba wal­czyć z ro­dzo­ną matką o czip­sy. Groza!

Tym­cza­sem an­te­nat In­dia­ni­na cie­szył się ży­ciem.

Je­steś pe­wien, że wiesz, co zna­czy an­te­nat?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

An­te­nat – to taki an­ta­go­ni­sta tylko nieco po­my­lo­ny.

Bar­dzo po­my­lo­ny, bo an­te­nat na ogół ozna­cza przod­ka.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jak­bym chciał się po­chwa­lić błę­dem ta­kie­go ka­li­bru

Okej, to było tak bzdur­ne, że aż za­baw­ne ;)

Gdyby tekst był dłuż­szy, pew­nie stał­by się nu­żą­cy, ale ma dłu­gość w sam raz, by parę razy unieść brwi, parę razy za­chi­cho­tać i za­koń­czyć lek­tu­rę z uśmie­chem.

 

“Jed­nym sło­wem In­dia­nin roz­pu­ścił swego wroga ni­czym kwas solny. Do­szło do tego, że ów każ­de­go ranka cze­kał na niego, u drzwi po­ko­ju, z kub­kiem naj­lep­szej kawy roz­pusz­czal­nej oraz ta­le­rzy­kiem cia­stek…”

 

“…nie­wąt­pli­wie po­dzie­lił­by się z Pew­nym Apa­czem.

In­dia­nin tym­cza­sem nie próż­no­wał. Na jed­nym z in­ter­ne­to­wymch forów zna­lazł in­for­ma­cję na temat pew­ne­go emul­ga­to­ra.”

 

“Wo­jow­nik wie­dział już, że de­fi­ni­tyw­ne po­zby­cie się No­wa­ka[-,] to je­dy­nie kwe­stia dni.”

 

“Pod­czas wie­czor­ne­go spa­ce­ru[-,] Nowak spo­strzegł, iż jego ciało świe­ci­ło w ciem­no­ści.”

 

“– A gdy­bym ci po­wie­dział, że masz wsz­cze­pio­ny pod skórą spe­cjal­ny chip, który tak za­kłó­ca pracę twego mózgu, że wi­dzisz we mnie wroga[-.+?]

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Do­brze, że po­ja­wi­ły się błędy in­ter­punk­cyj­ne, al­bo­wiem na sku­tek po­chwał so­dów­ka ude­rzy­ła­by mi do głowy.

Wpa­dam tu z nie­dziel­ne­go dy­żu­ru. Pew­ne­go Apa­cza znam z in­ne­go opka, więc wie­dzia­łam, czego się spo­dzie­wać. I rze­czy­wi­ście: mamy tu sporo sym­pa­tycz­ne­go ab­sur­du i dość pre­tek­sto­wą fa­bu­łę. Nie po­wiem, przy­jem­nie się to czyta, parę razy wy­wo­łu­je uśmiech, ale miej­sca w pa­mię­ci ra­czej długo nie za­grze­je. Acz zgrab­ny ka­wa­łek i parę na­praw­dę nie­złych mo­men­tów, jak choć­by z tymi chip­sa­mi ;)

deviantart.com/sil-vah

Le­piej tego nie można ująć: fa­bu­ła sta­no­wi pre­tekst, by się po­śmiać.

 Za­pu­kał do drzwi, opis willi, sko­rzy­stał z do­mo­fo­nu. Ktoś, choć­by ja, może pu­ka­nie po­trak­to­wać do­słow­nie.

Lubię tego Apa­cza i mam na­dzie­ję, że wy­my­ślisz spo­sób, aby go jakoś po­skła­dać do kupy.

Szor­cik wy­czer­pu­je cele li­te­ra­tu­ry ma­so­wo roz­ryw­ko­wej. wink

Lek­kie, przy­jem­ne rów­nież dla oka. W moim od­czu­ciu spraw­nie wy­ko­na­ne. 

P.S.

Ko­niecz­nie go wskrześ. Może w nie­bie­siech będą chcie­li się go jed­nak po­zbyć.

Już go wskrze­si­łem. Je­stem zbyt le­ni­wy, by wy­my­ślać nowe po­sta­ci.

Darku, za­dzi­wia mnie mno­gość po­my­słów lę­gną­cych się w Two­jej gło­wie i jed­no­cze­śnie nie­zmier­nie cie­szy, że od czasu do czasu mogę prze­czy­tać za­baw­nie ab­sur­dal­ne opo­wia­da­nie.

 

oraz ta­le­rzy­kiem cia­stek, opły­wa­ją­cych w ka­lo­rie. ―> Nie wy­da­je mi się, aby ja­kieś danie mogło opły­wać w ka­lo­rie.

Pro­po­nu­ję: …oraz ta­le­rzy­kiem cia­stek, za­sob­nych w ka­lo­rie.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

A mnie cie­szy, że ktoś czer­pie ra­dość z czy­ta­nia moich tek­stów.

Jakie to miłe, kiedy ra­do­sna twór­czość jed­nych po­wo­du­je ra­do­sne za­do­wo­le­nie dru­gich.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

I to za kom­plet­ną dar­mo­chę. Bez pro­gnoz sprze­da­ży,grupy do­ce­lo­wej i in­ne­go mar­ke­tin­go­we­go an­tu­ra­żu. 

I tak trzy­mać!

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Mogę być szcze­ra? Czy pu­bli­ku­jesz tylko dla tych, któ­rzy czer­pią ra­dość z Two­ich tek­stów?

www.portal.herbatkauheleny.pl

A w jaki spo­sób mam, to kon­tro­lo­wać?

To wbrew po­zo­rom cał­kiem pro­ste :) Mo­żesz na przy­kład na nie­po­chleb­ne opi­nie od­po­wia­dać: jak ci się nie po­do­ba, to nie przy­chodź pod moje tek­sty. Po kilku ta­kich ak­cjach ma się już tylko kółko wza­jem­nej ad­o­ra­cji. 

To co, wy­po­wia­dać się, czy nie?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Masz świę­to prawo do wy­po­wie­dzi. Nie­po­trzeb­nie py­tasz.

Wiesz, tu nie cho­dzi o prawo, tylko o sens :) Bo ja nie mam po­trze­by wy­po­wia­da­nia się dla sa­me­go wy­po­wia­da­nia. Jak już mam ocho­tę po­ga­dać na temat ja­kie­goś tek­stu, to wo­la­ła­bym wie­dzieć, że będę miała z kim. A że sie nie znamy, to badam grunt :)

 

No dobra, ale żeby nie prze­dłu­żać… Ja na­praw­de lubię sa­ty­rę i ab­surd. Gom­bro­wi­cza mo­gła­bym wcią­gać nosem. A tutaj… okrop­nie się wy­nu­dzi­łam, choć tekst jest krót­ki. Przede wszyst­kim – ab­surd musi być albo to­tal­nie od­je­cha­ny, albo sen­sow­ny. Ten tutaj nie jest ani tak, ani taki. Jest po pro­stu bez sensu, bo lo­gi­ki do­szu­ki­wać się nawet nie będę. Za­baw­ne­go też nic tu nie zna­la­złam. Je­dy­nie zbiór praw­do­po­dob­nie przy­pad­ko­wych po­my­słów, które zo­sta­ły we­pchnię­te do jed­ne­go worka bez ładu, skła­du i przy­czy­ny, a potem prze­wią­za­ne wstą­żecz­ką z rów­nie po­zba­wio­nej sensu fi­lo­zo­fii z do­miesz­ką dy­dak­ty­ki. Taka tro­chę hi­sto­ryj­ka z tych, co to się ukła­da w pod­sta­wów­ce. Więc po co to wszyst­ko na­pi­sa­łam? Bo widać, że gdy­byś tro­chę wię­cej wy­siył­ku po­świę­cił tym apa­czo­wym opo­wia­dan­kom, to mo­gły­by być na­praw­dę fajne.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Muszę prze­czy­tać Twój tekst. Ina­czej nasza ewen­tu­al­na dys­ku­sja nie ma sensu. 

Bę­dzie mi bar­dzo miło :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Do­wie­dzia­łem się, że opo­wia­da­nie Ci się nie po­do­ba, gdyż: “Za­baw­ne­go też nic tu nie zna­la­złam. Je­dy­nie zbiór praw­do­po­dob­nie przy­pad­ko­wych po­my­słów, które zo­sta­ły we­pchnię­te do jed­ne­go worka bez ładu, skła­du i przy­czy­ny, a potem prze­wią­za­ne wstą­żecz­ką z rów­nie po­zba­wio­nej sensu fi­lo­zo­fii z do­miesz­ką dy­dak­ty­ki”. 

Prze­czy­ta­łem Twoje opo­wia­da­nie pt. Ko­biet­ki i oświad­czam, iż znasz się na rze­czy. Tylko to nie moje kli­ma­ty. Wolę swój: “worek bez ładu i skła­du”, al­bo­wiem pi­sa­nie w ten spo­sób spra­wia mi przy­jem­ność. Ot i cała fi­lo­zo­fia. 

Ale wiesz, nor­mal­na fa­bu­ła na ogół nie szko­dzi tek­sto­wi.

I nie każdy po­mysł na­da­je się, żeby od razu prze­le­wać go na pa­pier.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Mowa o tym tek­ście, czy o in­nych? Przy­po­mi­nam, że ten no­mi­no­wa­łaś do bi­blio­te­ki. Czuję lekki roz­gar­diasz w gło­wie.

Tak o ca­ło­kształ­cie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

O to to, wła­śnie tak, jak pisze Fin­kla. Mozna pisac od­je­cha­ny tekst, ale so­lid­ny krę­go­słup nigdy mu nie za­szko­dzi. A z tymi po­my­sła­mi, to jak naj­bar­dziej mozna nimi na­ła­do­wać tekst, cho­dzi jed­nak o to, żeby wy­brać te, które na­praw­dę służą tek­sto­wi, a nie te, które aku­rat przy­szły do głowy. Tutaj jest dużo po­my­słów, które wła­ści­wie nic nie wno­szą. Albo mo­gły­by wno­sić, gdyby od­po­wied­nio je umo­ty­wo­wać. 

 

A co do moich tek­stów, to tra­fi­łeś aku­rat na ten naj­mniej w moim stylu. Mo­żesz zer­k­nąć na “He­le­na Chaos chce kon­tak­tu z ludź­mi”. To co praw­da tekst pro­pa­gan­do­wy (za­po­bie­gaw­czo ostrze­gam) i ma już pra­wie dzie­więć lat, ale jest w takim apa­czo­wym stylu.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Jasna spra­wa, że zaj­rzę. Po­nad­to do­ko­nam au­to­re­flek­sji. Może coś z tego wy­nik­nie. A może po pro­stu nie staje mi ta­len­tu.

Nie znam się, mam za mało da­nych. Ale na mój rozum to brak cier­pli­wo­ści i od­sia­nia po­my­słów. Z ta­len­tem sto­isz w nor­mie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Po­chleb­ca.

Żal Pew­ne­go Apa­cza. Takie miał cięż­kie życie z czi­pem i bombą. Nic dziw­ne­go, że wy­buchł nie­spo­dzie­wa­nie. Tak za­pla­no­wał pięk­nie wszyst­ko, a życie po­to­czy­ło mu się ina­czej. Do­brze, że ma moc fe­nik­sa. Bę­dzie mógł spo­tkać się ze sobą w bi­blio­te­ce i bę­dzie­my mogli uśmiech­nąć się po la­tach do niego. Klik.

Koala – gdy­bym uśmier­cił Pew­ne­go Apa­cza wszech­świat, by mi tego nie da­ro­wał.

Nowa Fantastyka