Była noc, 25 października, dźwięk obijających się o szybę kropli wybudził mnie z koszmarnego snu. Cały mokry i spocony na chwilę wstałem z łóżka. Na zewnątrz mocno padało, w oddali dojrzałem przelatujący samolot. Ulice były puste. To kolejna spokojna noc w Hodsonville. Nie jednak dla mnie. Ja nie mogłem tej nocy spać spokojnie. Miałem zbyt wiele myśli na głowie. Najbliższy dzień miał być przełomowy i od niego zależało jak dalej potoczy się moje życie. Tyle niewiadomych, tyle możliwych alternatyw, tyle rzeczy mogło pójść nie tak. Te wszystkie myśli całkowicie mnie rozbudziły. Spojrzałem na zegarek… 3:21. Jeszcze 14 godzin 39 minut do spotkania, do spotkania, które miało odmienić moje życie. Czy warto było jeszcze spać?
O 3:43 usłyszałem drapanie do drzwi. Puszek, mój wierny koci towarzysz, wracał z nocnych łowów. No tak, zamknąłem okna z powodu deszczu i nie miał jak wrócić. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na Puszka. On coś czuł, wiedział, że to mogą być nasze ostatnie wspólne chwile. Jego oczy pełne były mądrości. Miałem wrażenie, że świdrują mnie na wylot, że zna wszystkie moje tajemnice, moje myśli Zawsze fascynowały mnie koty, ich niezależność, wyniosłość, duma. Często miałem wrażenie, że byłem dla Puszka tylko służącym, kimś niższej kategorii. Puszek udał się na swoje posłanie i poszedł spać. Ja tymczasem zacząłem przygotowania do tego ważnego dla mnie dnia.
O 6:21 byłem już gotowy. Ubrany w swój najlepszy garnitur, wymyty, ogolony. Wyglądałem jak typowy człowiek sukcesu – elegancki, przystojny, zadbany. O 6:23 wsiadłem do mojego służbowego Mercedesa i ruszyłem w stronę biura. Na zewnątrz było jeszcze spokojnie, cały czas padał deszcz, ludzie powoli zmierzali do pracy, na ulicach ruch był minimalny. Dzisiaj piątek, pewnie wszyscy już snuli plany na weekend. Ale nie ja. Ja miałem ważniejsze sprawy na głowie, które wciąż nie dawały mi spokoju.
W biurze byłem pierwszy. Przywitałem się z naszym wieloletnim ochroniarzem, sympatycznym starszym panem, który zawsze witał pracowników pogodnym, szczerym uśmiechem. Miałem pieniądze, piękny dom, cudowną dziewczynę, jednak nigdy nie potrafiłem się tak uśmiechać. Zawsze było mi mało, nigdy nie czułem się spełniony, szczęśliwy, zawsze dążyłem do czegoś więcej i szło mi to naprawdę dobrze. W życiu zawodowym osiągnąłem praktycznie wszystko. Byłem założycielem i głównym udziałowcem jednej z największych korporacji IT na świecie. Kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń, pracy, nieprzespanych nocy, ale postawiłem na swoim. To ja stałem na szczycie tej korporacji i to ja rozdawałem karty. Nadal czegoś mi jednak brakowało…
Ale to mogło się zmienić dzisiaj o 18:00. Ta myśl nie pozwalała mi się skoncentrować na pracy. O 11:00 opuściłem biuro i udałem się do pobliskiej kawiarni. Kawiarni pełnej młodych, uśmiechniętych ludzi, którzy wesoło rozmawiali pijąc bardzo smaczną kawę i zajadając jakieś słodkości. Patrząc na nich starałem sobie przypomnieć te piękne czasy młodości. Jednak nie potrafiłem. Nie mogłem znaleźć takich radosnych fragmentów. Pamiętam tylko ślęczenie w książkach i czas spędzony na nauce. Nie miałem znajomych, przyjaciół. Moimi najbliższymi towarzyszami były zawsze koty. Moja dziewczyna mieszkała w innym mieście oddalonym ponad 300km od mojego miejsca zamieszkania, więc także widywałem się z nią bardzo rzadko. Tym co naprawdę zawsze się dla mnie liczyło było programowanie i komputery i byłem w tym naprawdę dobry. Jako nastolatek stworzyłem programy, z których zyski pozwoliłyby mi się ustawić się na całe życie. W wieku 21 lat założyłem firmę, która obecnie stała się największą korporacją IT na świecie. Stworzyłem programy i aplikacje, które całkowicie zmieniły ludzkie życie. Pracowało dla mnie ponad 100 tysięcy ludzi na całym świecie. Miałem 31 lat i osiągnąłem już praktycznie wszystko…
Jednak to dzisiaj o 18:00 miałem dokonać czegoś co będzie ukoronowaniem moich wyrzeczeń, mojej ciężkiej pracy, straconej młodości. Pracowałem nad tym od 15 roku życia i dzisiaj miało się to wszystko finalnie zakończyć. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli dzisiaj stanę się Bogiem.
O 16:21 wyjechałem z biura i ruszyłem w stronę mojego głównego centrum badawczego o łącznej powierzchni 61km2. Około 17:05 wsiadłem do automatycznego pociągu, którym można było dojechać do wszystkich najważniejszych miejsc w centrum badawczym i po 5 minutach znalazłem się już w głównej komorze pełnej komputerów przetwarzających setki jottabajtów danych. Te wszystkie programy i aplikacje, które stworzyłem służyły tylko i wyłącznie temu celowi. Możliwość totalnej inwigilacji i kontroli nad światem. Miałem pełną wiedzę o każdym użytkowniku, który korzystał z moich programów i aplikacji, które tworzyłem od 15 roku życia. Serwery prowadziły całkowitą inwigilację śledząc praktycznie każdy krok wszystkich użytkowników, którzy posiadali jakikolwiek mój program. Za pomocą prostej aplikacji mogłem sprawdzić jakie są numery ich kart kredytowych, mieć spis do wszystkich haseł jakie używają na poszczególnych stronach internetowych, czy nawet mieć dostęp do wszystkich kamer w komputerach i telefonach. Mało tego, poprzez moje programy miałem możliwość wysyłania specjalnych sygnałów wpływających na podświadomość użytkowników i mogłem zmuszać ich do wykonywania konkretnych czynności. Wpisując w specjalnej aplikacji prosty 100 znakowy kod otrzymywałem pełną wiedzę o danej jednostce ludzkiej, a na dodatek mogłem ją jeszcze kontrolować. A, że z moich programów korzystało prawie 5 miliardów ludzi, oznaczało to, że byłem w stanie kontrolować i inwigilować około 5/7 ludności na świecie.
Brakowało mi jeszcze tylko jednego ogniwa. Jak tą całą wiedzę posiąść , ogarnąć i powiązać ze mną samym, abym mógł w pełni kontrolować i inwigilować ludzi bez konieczności korzystania z żadnych dodatkowych programów. To ja sam chciałem zostać programem, podłączonym do jottabajtów danych i mieć pełną kontrolę nad większością tego świata. I to właśnie dzisiaj o 18:00 miałem się spotkać z profesorem Hegensonem, wybitnym specjalistą z Norwegii, który twierdził, że wie jak można to osiągnąć.
Spotkanie przebiegło bardzo pomyślnie. Przez 2 godziny profesor Hegenson tłumaczył na czym polega jego metoda. Nie będę tutaj wnikał w kwestie techniczne, ponieważ prawdopodobnie i tak nic z tego nie zrozumiecie. Mówiąc ogólnie poprzez zastosowanie skomplikowanych technologii i zmodyfikowanych połączeń neuronowych mój mózg miał zostać połączony z serwerami przetwarzającymi jottabajty danych z moich programów. Połączenia te miały mi umożliwić pełną kontrolę nad danymi na tych serwerach. Jednym słowem, jeżeli wszystko by się udało stałbym się prawdziwym Bogiem mającym pełną kontrolę nad światem, a co najlepsze nikt poza mną, profesorem Hegensonem i kilkudziesięcioma lojalnymi pracownikami nie będzie tego świadomy.
Przygotowania trwały 2 dni. 28 października o 11:15 profesor Hegenson oświadczył, że wszystko jest już gotowe. Skomplikowany system niezwykle wytrzymałych kabli i przewodów połączył mój mózg z serwerami i wystarczyło jedynie wcisnąć jeszcze jeden malutki zielony przycisk, który miał zainicjować przepływ danych. Byłem niezwykle podekscytowany. Około 12:00 większość tego świata miała się już znaleźć pod moją całkowitą kontrolą.
O 11:55 profesor Hegenson po raz ostatni sprawdził czy wszystko podłączone jest prawidłowo. Program diagnostyczny nie wykazał żadnych błędów i już za parę sekund miał nastąpić moment, na który czekałem przez całe życie. Spojrzałem podekscytowany na profesora. Ten tylko się uśmiechnął i nacisnął zielony przycisk.
Nagle poczułem jakby ktoś wbijał w moją głowę miliony igieł. Ból był nie do opisania. W oddali usłyszałem syrenę alarmową wskazującą na przeciążenie systemu i paniczne niezrozumiałe dla mnie komendy profesora Hegensona. W pewnym momencie miałem wrażenie, że wszystko wokół mnie drży. Wyglądało to jak trzęsienie ziemi. Ból coraz bardziej się nasilał. Miałem wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje. Nagle usłyszałem potężny wybuch. Zrobiło się bardzo gorąco, a następnie nastąpiła ciemność…
Nagle poczułem się strasznie lekki. Wydawało mi się, że mam pełną kontrolę nad ciałem. Mogłem latać. Lekko się uniosłem i zobaczyłem totalne pobojowisko i rozszarpane ciała. Jedno należało do mnie. Poleciałem jeszcze wyżej. Całe moje centrum badawcze było całkowicie zniszczone. Pobliskie miasto także mocno oberwało. W oddali widziałem jak pali się moje biuro i dom. Eksplozja musiała być potężna.
Leciałem do przodu całkowicie zagubiony. Wtedy nagle ujrzałem znajomą sylwetkę. Podleciałem bliżej. To była moja matka, która zmarła 5 lat temu. Obok niej stał Puszek. Nie rozumiałem co się dzieje. Wokół słyszałem przerażające krzyki ludzi, którzy próbowali ratować swój dobytek. Zbliżyłem się do dwóch jedynych istot, które tak naprawdę w życiu kochałem.
Matka spojrzała mi głęboko w oczy. To były jej oczy, to była ona. Puszek także bacznie mi się przyglądał tym swoim mądrym i inteligentnym spojrzeniem. Matka uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę. Poczułem przyjemne ciepło, nagle świat wokół mnie zaczął zanikać, nastąpiła ciemność. Zobaczyłem jedynie przed sobą piękne jasne światło…