- Opowiadanie: dawidiq150 - Niezwykła przygoda w dżungli

Niezwykła przygoda w dżungli

Zapraszam do czytania i komentowania!!! Tekst jest przecież krótki. Pozdrawiam moich stałych czytelników.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Niezwykła przygoda w dżungli

Jest dwudziesty pierwszy wiek. Na Ziemi w miejscach, gdzie rośnie tropikalna dżungla, gdzie stopa ludzka jeszcze nie stanęła, żyją tysiące nieodkrytych odmian fauny i flory. Najlepiej wiedziała o tym czterdziestodwuletnia profesor Magda Konewka, wykładowczyni biologii i przyrody na uniwersytecie w Warszawie. Miała ona rzadkie, może nawet niespotykane hobby, które w niedługim czasie stało się dodatkowym źródłem jej dochodu. Co trzy miesiące z kilkoma zaprzyjaźnionymi osobami wybierała się w różne miejsca, gdzie występowała dziewicza, niezbadana dżungla, by odkrywać nowe gatunki roślin i zwierząt. Po trzech takich wyprawach, które okazały się niezwykle owocne, dostała dofinansowanie od rządu, o które zabiegała; dzięki niemu jej eskapady mogły być prowadzone częściej, gdyż nie brakowało już na nic pieniędzy.

 

Nadszedł czas na kolejną wyprawę. Wszyscy wchodzący w skład ekipy czekali na ten moment z wielką niecierpliwością, a sama Magda najbardziej. Przygotowania wyglądały zawsze podobnie. W przeddzień wyjazdu odbyło się krótkie spotkanie organizacyjne. Magda pokazała kilka zdjęć miejsc, w które się wybierali, omawiano taktykę poszukiwań. Potem każdy z uczestników został zaszczepiony przeciw różnym spotykanym w dżungli chorobom przenoszonym przez insekty, a także przeciw najczęściej spotykanym jadowitym zwierzętom.

 

Następnego dnia grupa spotkała się na lotnisku. W jej skład wchodzili: Marcin – ulubiony student Magdy, którego traktowała jak syna, Rober i Daria – naukowcy w średnim wieku, którzy ciągle toczyli ze sobą jakieś spory. Bardzo w sobie zakochani. Władysław – sześćdziesięcioletni zamożny pasjonat podróży w niezwykłe miejsca, pierwszy raz na wyprawie Magdy, który dołożył się do kosztów wycieczki. No i oczywiście sama Magda, niezbyt ładna kobieta średniego wzrostu, kompletnie nie posiadająca biustu, o wysportowanym ciele, dość sympatyczna.

 

Wszyscy będąc w bardzo dobrych humorach przywitali się ze sobą i czekając na samolot żywo rozmawiali. Lot minął zwyczajnie. Taka podróż nie była dla nikogo nowością. Tak więc wszystko aż do momentu kiedy weszli w dżunglę było przewidywalne.

 

***

 

Każdy uczestnik wyprawy z wyjątkiem Władysława, który jedynie trzymając małą kamerę nagrywał wszystko, musiał mieć olbrzymią wiedzę w zakresie znajomości gatunków zwierząt i roślin.

 

Przez dżunglę szło się trudno, używając maczet cięli przeszkadzające krzaki. Z przodu były zawsze dwie, zmieniające się co pół godziny osoby. Pozostali rozglądali się szukając niespotykanych okazów fauny i flory. A pan Władysław wszystko nagrywał swoją kamerą. Ważnym elementem planu wycieczki było zostawienie GPSa w miejscu, w którym natknęli się na jakiś nowy gatunek. Później inna ekipa zajmowała się łapaniem tych zwierząt bądź zbieraniem roślin, ale to już ich nie interesowało.

 

Nie minęło pół godziny jak Magda natrafiła na nowy gatunek żaby. Potem szło im równie dobrze. W sumie po trzech godzinach zostawili cztery GPSy.

 

Pot zalewał im twarze, ale przygoda była fantastyczna. W pewnym momencie całkiem niespodziewanie z drzewa na ziemię skoczył wielki goryl i zagrodził im drogę. Przypatrywał im się przez kilka sekund, by potem zacząć głośno coś wołać w małpim języku. Zanim się zorientowali otoczyły ich inne goryle. Wszystkich badaczy przyrody ogarnął lęk. Zwłaszcza, że te osobniki zachowywały się jakoś nienaturalnie. Z góry spadła na nich sieć zmniejszająca do zera i tak już nikłe szanse na ucieczkę. Po dłuższej chwili, podczas której goryle rozmawiały w swoim języku, przybiegł jeszcze jeden, trzymając w dłoni dwa drewniane szpikulce, o długości dziesięciu centymetrów, namoczone w jakiejś zielonej mazi. Podszedł spokojnie i szybko wbił je w ciała zdezorientowanych ludzi. Substancja wywołała natychmiastową senność. Magda mętnym wzrokiem patrzyła w oczy gorylowi. Były tak bardzo inteligentne i rozumne. Potem powieki same jej się zamknęły i zasnęła.

 

***

 

Obudziła się ze związanymi z przodu rękami w drewnianej klatce. Sennym spojrzeniem obrzuciła otoczenie. Znajdowała się w środku indiańskiej wioski. Obok niej siedział tak samo związany przytomny już Robert. Po chwili odniosła wrażenie, że coś się tu nie zgadzało. Po wiosce biegały wolno małe gorylki. Kawałek dalej dwóch dorosłych goryli budowało chatę. Niedaleko stał wbity w ziemię pal, a do niego uwiązani na długich sznurach nadzy ludzie, którzy nosili materiały do budowy domostwa. Rozpoznała, że należą do plemienia Yorukkie. Gdy zawołała, nie zwrócili na nią najmniejszej uwagi.

 

– Dziwnie to wygląda, prawda? – odezwał się Robert. – Z tego co ja tu widzę, to im się coś popieprzyło.

– Rzeczywiście wygląda, jakby dominowały tu goryle – powiedziała Magda. – To coś niespotykanego, nigdy o czymś takim nie słyszałam.

– Ani ja.

 

Magda rozglądała się zaciekawiona po wiosce. Gdzie nie popatrzyła odnosiła takie samo wrażenie. Goryle wydawały się tu inteligentniejsze od ludzi. Jednak było też coś przerażającego – ludzie pełniący funkcję niewolników wydawali się być wyjątkowo głupi. Bardziej głupi niż może być najgłupszy człowiek. Jakby ktoś odebrał im człowieczeństwo.

 

Minęło pół godziny i wszyscy uwięzieni w klatce się pobudzili. Nikt nie potrafił wytłumaczyć dziwnej sytuacji, jaka miała miejsce w wiosce. Nie zwracano na nich uwagi aż do wieczora. Bardzo głodni, ucieszyli się, gdy jeden z goryli przyniósł im pieczone mięso i wodę w łupinie kokosu. Związanymi z przodu dłońmi zaczęli łapczywie jeść. Potem nadeszła noc, a oni dyskutując o swojej niecodziennej sytuacji wreszcie zasnęli.

 

Rano zbudziły ich głośne okrzyki. Gdy otworzyli oczy drewnianą klatkę otaczało dziesięć goryli wpatrzonych w nich. Jedno ze zwierząt ostrą kością przecięło sznur i otworzyło klatkę. Trochę brutalnie każdy z więźniów został uchwycony przez dwa goryle, które zaczęły prowadzić ich do największej, bardzo rozległej chaty, której wcześniej nie widzieli, bo stała nieco dalej i była ukryta za drzewami.

 

Idąc mijali uwiązanych ludzi, patrzących na nich tępym wzrokiem. Nie spotkali już żadnego goryla. Za to gdy weszli do ogromnej chaty zrozumieli, że cała społeczność wioski zebrała się tutaj. Było tu na oko pięćdziesięciu osobników. Na środku znajdował się ołtarz, a za nim wielka drewniana rzeźba przedstawiająca ptaka. Magda rozpoznała gatunek, był to „kondor błękitno – żółty”. Często spotykany w tej części dżungli. Na pięknie udekorowanym kwiatami i pomniejszymi rzeźbami zwierząt ołtarzu leżały trzy malutkie gorylki. Więźniowie trochę brutalnie popychani zostali w końcu przywiązani do bala znajdującego się przy ołtarzu. Następnie zwierzęta zaczęły śpiewać jakąś pieśń. I do chaty weszły dwa jaskrawo pomalowane goryle. Niosły one w rękach jakieś korzenie. Ułożyły je między związanymi ludźmi a małymi gorylkami, następnie podpaliły. W pomieszczeniu zaczął rozchodzić się przyjemny i bardzo mocny zapach. Goryle zaczęły w pośpiechu wychodzić. Wszyscy uwięzieni z wyjątkiem Roberta poczuli się senni. Ten na początku kichał, a chwilę później zwymiotował. Wychodzące goryle biorąc reakcję alergiczną za świętokradztwo bardzo się oburzyły i wyniosły Roberta na zewnątrz, następnie zaczęły go bić, by potem wyrzucić poza wioskę.

 

Robert leżał wśród drzew cały poobijany szczerze nienawidząc swoich oprawców. Nagle się rozchmurzył, bo do głowy przyszła mu myśl jak może się zemścić. Posiadał w kieszeni zapalniczkę. Wstał i zaczął się skradać z powrotem w stronę wioski. Przemyślał wszystko i skierował się w miejsce gdzie koło siebie stało pięć chat. Z radością je podpalił. Uciekł i obiegł nieco wioskę. Znowu niezauważony podpalił dwa kolejne domy. W wiosce zapanowała panika. Wiejący wiatr sprawił, że po chwili niemal cała wioska płonęła. Zajęła też się okoliczna dżungla.

 

Roberta otoczył ogień. Musiał przyznać, że tego nie przewidział. Wszędzie zaczął roznosić się ten smród co w kaplicy goryli. Zaczął kichać i wymiotować. Biegł jednak przed siebie, chcąc uratować życie.

 

Byle dalej od ognia – myślał. Ogień był już za nim. Co teraz? Jestem głodny – pomyślał – muszę coś zjeść. Na liściu ujrzał dużą gąsienicę. Bez namysłu sięgną po nią i włożył do ust. Była bardzo smaczna. Następnie zaczął wspinać się po drzewie.

Koniec

Komentarze

Cześć, na początek parę błędów, które szczególnie rzuciły mi się w oczy, ale niestety jest ich więcej :(

 

 

Potem każdy z uczestników został zaszczepiony przeciw różnym spotykanym w dżungli chorobom przenoszonym przez insekty, a także przeciw najbardziej spotykanym jadowitym zwierzętom – pogrubiłam zgubiony przecinek.

 

Wchodzili w nią: Marcin – ulubiony student Magdy, którego traktowała jak syna, Rober i Daria – naukowcy w średnim wieku, którzy ciągle toczyli ze sobą jakieś spory.

 

No i oczywiście sama Magda, niezbyt ładna kobieta średniego wzrostu , kompletnie nie posiadająca biustu, o wysportowanym ciele, dość sympatyczna. – niepotrzebna spacja po słowie “wzrostu”. 

 

– Dziwnie to wygląda, prawda? – odezwał się Robert.Z tego co ja tu widzę, to im się coś popieprzyło.

 

– Rzeczywiście wygląda, jakby dominowały tu goryle. – powiedziała Magda. – bez kropki na końcu zdania, bo “powiedziała” to czynność gębowa, więc mała litera, brak kropki.

 

Co do opowiadania – czy jest to część czegoś większego? Bo tak to wygląda. Mało się dzieje i trochę bez kontekstu, zakończenie jakby urwane. Jeśli tak to ok. Jeśli nie to twoje opowiadanie jest nudne :( Z jednej strony bardzo lubię króciutkie opowiadania, szczególnie, że sama nie umiem ich pisać, ale tutaj akurat wolałabym, żeby było trochę dłużej, bo wprowadzasz wielu bohaterów, ale nie da rady nawet zapamiętać ich imion ;) Powodzenia! 

 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

LanaVallen poprawiłem wskazane błędy.

 

Cóż, chciałem dobrze :) Wyszło jak wyszło, ale jeśli chodzi o końcówkę, to jest to kategoryczny koniec! :) Zrealizowałem zamysł opowiadania. Nie wiem co miałbym dalej pisać.

 

Bardzo dziękuję za tak szybko wstawiony komentarz i krytykę! Ciekawi mnie co będzie dalej :)

Jestem niepełnosprawny...

Hej.

Ciekawa historia, myślę, że warta rozbudowania. Widzę i doceniam Twój zamysł, jednak nie byłem w stanie do końca czerpać przyjemności z lektury. A dlaczego – o tym niżej.

Po pierwsze wyprawa – pojawiają się szczegóły związane z bohaterami, które nie zostają wykorzystane w tekście np.: po co mi, jako czytelnikowi, wiedza, że jest małżeństwo, które się kłóci – tę kłótnię mógłbyś wykorzystać ukazując np. spór przy strumieniu, albo sprzeczkę podczas próby ucieczki z wioski goryli. Z drugiej strony sama wyprawa jest osią całej opowieści i życzyłbym sobie, żeby była lepiej i bardziej wiarygodnie opisana.

Po drugie wioska goryli oraz relacje goryli z ludźmi – brak szczegółów i wyjaśnienia dlaczego wioska funkcjonuje w taki sposób oraz dlaczego goryle polują na naukowców.

I na koniec – koniec Twojej historii: dziwny, niewyjaśniony rytuał, przerwany w prosty sposób przez Roberta podpalacza. Za łatwo mu poszło. W sumie ciekawy twist z tymi małpimi odruchami u niego, ale biorąc pod uwagę całokształt, nie zagrało, tak jak mogłoby w lepiej skonstruowanym tekście.

 

I jeszcze trochę czepialstwa do konkretnych fragmentów:

 

Jest dwudziesty pierwszy wiek. Jednak na Ziemi w miejscach, gdzie rośnie tropikalna dżungla, gdzie stopa ludzka jeszcze nie stanęła, żyją tysiące nieodkrytych odmian fauny i flory.

 

– dlaczego "jednak"?

 

Potem każdy z uczestników został zaszczepiony przeciw różnym spotykanym w dżungli chorobom przenoszonym przez insekty, a także przeciw najbardziej spotykanym jadowitym zwierzętom.

 

– "najczęściej spotykanym".

 

– poza tym nie ma szczepionek przeciw jadowitym zwięrzętom, jest surowica, którą nalezy podać po ewentualnym ukąszeniu. Surowica działa na jad, nie na zwierzęta, ta konstrukcja "przeciw jadowitym zwierzętom" jest zła ;)

 

[…] Wchodzili w nią:[…]

 

– “w jej skład wchodzili".

 

No i oczywiście sama Magda, niezbyt ładna kobieta średniego wzrostu, kompletnie nie posiadająca biustu, o wysportowanym ciele, dość sympatyczna.

 

– dziwny ten opis,wydaje mi się mocno szowinistyczny: niezbyt ładna, bez biustu. Co to znaczy niezbyt ładna, przez ten biust właśnie? Kto to ocenia? Czy wygląd Magdy ma związek z opowiadaną historią?

 

Przez dżunglę szło się ciężko, używając maczet cięli przeszkadzające krzaki.

 

– "trudno".

 

Ważnym elementem planu wycieczki, było zostawienie GPSa w miejscu, gdzie napotkali na jakiś nowy gatunek.

 

– "w miejscu, w którym", "spotkali jakiś nowy gatunek", albo "natknęli się na jakiś nowy gatunek".

 

– generalnie ich zadanie wydaje mi się kuriozalne, jeżeli dobrze rozumiem: powinni mieć w pamięci cały współczesny atlas zwierząt i roślin, a jeżeli zobaczą coś nowego, to wtedy oznaczają GPS'em. Serio?

 

Twarz zalewał im się pot, ale przygoda była fantastyczna.

 

– "Pot zalewał im twarze".

 

Bardziej głupi niż może być najgłupszy człowiek. Jakby ktoś odebrał im człowieczeństwo i duszę.

 

– hmmm… kontrowersyjne z tą duszą.

 

Gdy otworzyli oczy drewnianą klatkę otaczało dziesięciu goryli.

 

– dziesięć goryli. 

 

Wpatrzonych w nich i świdrujących ich wzrokiem.

 

– a to nie to samo?

 

 

[…] uchwycony przez dwóch goryli […].

 

– dwa goryle.

 

Mnogo spotykany w tej części dżungli.

 

– "często".

 

Następnie podpalono.

 

– kto i co podpalił?

 

Uwięzionych zaczęła brać senność jednak z wyjątkiem Roberta.

 

– propozycja: “Wszyscy uwięzieni, z wyjątkiem Roberta, poczuli się senni”.

Che mi sento di morir

BasementKey dzięki!!! Cieszę się, z takiej oceny i to bardzo. Będę dalej pracował. Biorę sobie rady do serca bo faktycznie masz rację, że można było rozbudować.

 

Zaraz poprawię błędy!!!

Pozdrawiam :)

Jestem niepełnosprawny...

Pomysly niezle, wykonanie takie sobie. Przedmowcy bledy wyluszczyli. Dawid wez sobie do serca w koncu co inni Ci pisza i zacznij stosowac. Wydrukuj sobie zasady, przyklej na scianie przed biurkiem i potem czytasz swoje opowiadanie zdanie po zdaniu i sprawdzasz czy spelnia zasady. To takie proste. Nie popelniaj w kolko tych samych bledow po prostu.

Hej pawelek dawno Cię nie czytałem!!!

 

Miło, że znowu jesteś. Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Yyyyyy…… (drapię się oburącz we włochatą głowę, opuszczając się z liany na indiańską wioskę)…

 

Niewątpliwie absolutnie i niezaprzeczalnie fantastyka, na co wskazuje ten oto fragment:

“Po trzech takich wyprawach, które okazały się niezwykle owocne, dostała dofinansowanie od rządu, o które zabiegała, dzięki niemu jej eskapady mogły być prowadzone częściej, gdyż nie brakowało już na nic pieniędzy. Do tego dostawała wynagrodzenie za każdy wypad.”

 

A teraz podstawowe pytanie – a zarazem wyjaśnienie, dlaczego Twój nowy utwór to w znacznej mierze nieporozumienie (i sam sobie na nią Autorze odpowiedz):

Gdzie żyją goryle i właściwie dlaczego nie w bezpośrednim sąsiedztwie z Indianami….?

 

pozdr.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

rrybak :)))

 

Powiem ci, że marzę, by udało mi się stworzyć opowiadanie bez logicznych błędów i o idealnej konstrukcji. Tak, żeby liczył się tylko pomysł bo reszta będzie perfect. Rozumiem dlaczego Stephen King tak dużo napisał, u niego liczy się tylko pomysł, a ma ich bardzo dużo.

 

Pozdrawiam!!!

 

PS.

Obiecuję, że jeszcze bardziej będę się starał. Każdy kto mnie komentuje jest w moim sercu jako wielki przyjaciel!!!

Jestem niepełnosprawny...

Rrybak, bardziej nawet horror, po wskazanym fragmencie. Pewnie niejeden posel by sie mocno spocil ;)

 

ale z tymi gorylami nie zalapalem jednak. A niech goryle zyja gdzie chca :)

 

 

No w Afryce goryle żyją, nieopodal murzyńskich a nie indiańskich wiosek, przecież:). Nie ten kontynent całkiem…

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

A Maricoxi? W sensie to fantastyka, right? Na zasadzie, fakt – naukowcy sie nie zdziwili, wstyd, ze ja tez nie ;) Dzieki za wytlumaczenie.

"Malarz" wyszedł ci lepiej. Pomijam goryle, bo z tego można wybrnąć, dodając coś o gorylach zbiegłych z laboratorium :) ale to, że bohater podpala chaty, nie przejmując się pozostałymi uwięzionymi członkami ekspedycji… Hmm nie przemyślana scena. Brak konkretnego zakończenia sugeruje, że to fragment. Prawda? Nazwisko Konewka, dobry zabieg. Dzięki temu czytelnik od razu wie z którym z bohaterów ma fo czynienia. Znaczące coś nazwiska ułatwiają czytanie, czasem wprowadzają element humoru. Pozdrawiam

Dzięki Lanied

 

Mam dwa nowe gotowe teksty ale nie zamieszczę ich prędko bo chcę by były dopieszczone jak seksualna partnerka Lwa Starowicza :)

Jestem niepełnosprawny...

Czemu to nie jest oznaczone jako fragment? Przecież to nie jest zakończona historia.

Ogólnie zresztą jej generalnie nie kupuję. Nie bardzo wiem, jaki Ci przyświecał zamysł, ale mnie niestety nie zainteresowała opowieść o nader rozwiniętej cywilizacji stworzonej przez goryle. Może jakby to do czegoś zmierzało i miało zakończenie byłoby inaczej, no ale cóż, na ten moment czytelnik otrzymuje początek czegoś, co nie wiadomo czym jest.

Do tego czytanie utrudniają liczne potknięcia oraz generalny brak miodności stylu – to z biegiem czasu mógłbyś sobie wyrobić, bo im więcej się czyta i pisze, tym bardziej wchodzi to w krew, ale na razie nie jest najlepiej. Próbuj dalej, tylko zastanów się dobrze, co chcesz przekazać czytelnikowi, i przekaż to w całości.

 

 

„niezbadana dżungla[+,] by odkrywać nowe gatunki”

 

„Po trzech takich wyprawach, które okazały się niezwykle owocne, dostała dofinansowanie od rządu, o które zabiegała, dzięki niemu jej eskapady mogły być prowadzone częściej, gdyż nie brakowało już na nic pieniędzy.”

Kulawo wyszło. Trochę masło maślane (bo podkreślasz informacje dla czytelnika jasne już wcześniej), a trochę brakuje średnika po „zabiegała”, który porządkowałby zdanie.

 

„Do tego dostawała wynagrodzenie za każdy wypad.” – Zdanie w sumie zbędne.

 

„Wszyscy wchodzący w skład ekipy[-,] czekali na ten moment z wielką niecierpliwością[+,] a sama Magda najbardziej.”

 

„Przygotowania do wyjazdu wyglądały zawsze podobnie. W przeddzień odbyło się krótkie spotkanie…”

 

„a także przeciw najczęściej spotykanym jadowitym zwierzętom.” – To są szczepionki na jadowite zwierzęta?

 

„Następnego dnia{-,] grupa spotkała się na lotnisku.”

 

„Marcin – ulubiony student Magdy[+,] którego traktowała jak syna”

 

„Z przodu były zawsze dwie, zmieniające się co pół godziny osoby, które parły do przodu.”

 

„Ważnym elementem planu wycieczki[-,] było zostawienie GPSa w miejscu”

 

„Następnie, później” – co?

 

„…ale to już ich nie interesowało.

 

Już na początku wyprawy…”

 

„…drewniane szpikulce, o długości dziesięciu centymetrów, namoczone w jakiejś zielonej mazi. Podszedł spokojnie i szybko wbił zatrute szpikulce w ciała…”

 

„…wywołała natychmiastową senność. Magda mętnym wzrokiem patrzyła w oczy gorylowi. Były tak bardzo inteligentne i rozumne. Potem powieki same jej się zamknęły i zasnęła.

(…)

Obudziła się ze związanymi z przodu rękami w drewnianej klatce. Sennym spojrzeniem…”

 

„…środku indiańskiej wioski. Obok niej siedział tak samo związany przytomny już Robert. Na pierwszy rzut oka była to zwyczajna wioska indiańska. Jednak już po chwili odniosła wrażenie, że coś się tu nie zgadzało. Po wiosce biegały wolno małe gorylki. ”

 

„Niedaleko stał wbity w ziemię pal[+,] a do niego uwiązani na długich sznurach nadzy ludzie.”

 

„Chodzili oni i nosili materiały do budowy domostwa.” – Bardzo kulawe zdanie.

 

„Gdy zawołała[+,] nie zwrócili na nią najmniejszej uwagi.”

 

„Dziwnie to wygląda[+,] prawda?”

 

„Z tego co ja tu widzę[+,] to im się coś popieprzyło.”

 

„– Rzeczywiście wygląda, jakby dominowały tu goryle – powiedziała Magda[+.]

 

„Goryle wydawały się tu inteligentniejsze od ludzi. Jednak było też coś przerażającego – ludzie pełniący tu funkcję niewolników…”

 

„Nikt nie potrafił wytłumaczyć dziwnej sytuacji[+,] jaka miała miejsce w wiosce.”

 

„ucieszyli się, gdy jeden z goryli przyniósł im pieczonego mięsa i wodę w łupinie kokosu.” – Przyniósł kogo? Co? Pieczone mięso.

 

„Na środku znajdował się ołtarz[+,] a za nim wielka drewniana rzeźba…”

 

Czemu kondor wielką literą?

 

„wyniosły Roberta na zewnątrz, następnie zaczęły go bić[+,] by potem wyrzucić poza wioskę.”

 

„Przemyślał wszystko i skierował się w miejsce gdzie koło siebie stało pięć chat. Z radością je podpalił.”

Jedną zapalniczką byłaby bardzo trudno podpalić pięć chat bez uprzedniego przygotowania, jakichś materiałów, rozpałki, chrustu, paliwa itp.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Cześć Dawidzie,

W zasadzie nie mam dużo do dodania, bo większość wytknęli poprzednicy. W tym tekście najbardziej raziły mnie braki w logice, które zostały Ci już wspomniane: zestawienie goryli z Indianami, podpalenie wioski, w której byli przyjaciele podpalacza i jego ucieczka bez żadnych najmniejszych myśli o ich losie, Rozmowa bohaterów w klatce jak przy herbatce, bez cienia strachu, i tak dalej…

Moja rada tym razem:

Wgłębiaj się w to, o czym piszesz. Pomyśl o odczuciach innych bohaterów, nie tylko o tych, które towarzyszą temu akurat opisywanemu. Myśl o konsekwencjach ich czynów, o wiarygodności, o LOGICE przedstawionego świata. Bo to bardzo burzy całościowy obraz, nawet jeśli ten byłby ładnie namalowany.

Pozdrawiam!

dO.ob

joseheim bardzo dziękuję za wskazanie błędów!!! Wszystko poprawiłem. Rady biorę do serca!

 

Już niedługo wstawię nowy tekst :)

 

Realuc dziękuję! Na przyszłość będę starał się by nie było logicznych błędów

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Na mój rozum to jest zaledwie strzęp pomysłu i, moim zdaniem, chyba nie zasługuje na miano opowiadania. Opisałeś dość niewiarygodne zdarzenie, ale nie zadbałeś o jego zakończenie. Nic tu się kupy nie trzyma.

Dawidzie, jeśli w przyszłości masz zamiar opisywać podobne historie, postaraj się, aby czytelnik mógł uwierzyć w to, co czyta. Zadbaj, aby Twoja opowieść nosiła przynajmniej pozory wiarygodności.

 

było zo­sta­wie­nie GPSa w miej­scu, w któ­rym na­tknę­li się na jakiś nowy ga­tu­nek. Póź­niej inna ekipa zaj­mo­wa­ła się ła­pa­niem tych zwie­rząt bądź zbie­ra­niem ro­ślin… ―> …zo­sta­wie­nie GPS-a w miej­scu

Czy mam rozumieć, że dostrzeżone zwierzęta grzecznie czekały w miejscu oznaczonym GPS-em, aż zjawi się inna ekip i je złapie?

 

W sumie po trzech go­dzi­nach zo­sta­wi­li czte­ry GPSy. ―> …zo­sta­wi­li czte­ry GPS-y.

 

Ka­wa­łek dalej dwóch do­ro­słych go­ry­li bu­do­wa­ło chatę. ―> Ka­wa­łek dalej dwa do­ro­słe go­ry­le bu­do­wa­ły chatę.

 

był to „kon­dor błę­kit­no – żółty”. ―> …był to kon­dor błę­kit­no-żółty.

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy. Cudzysłów jest zbędny.

 

Po­sia­dał w kie­sze­ni za­pal­nicz­kę. ―> Miał w kie­sze­ni za­pal­nicz­kę.

 

Biegł jed­nak przed sie­bie, chcąc ura­to­wać życie. ―> Jak Robert, osłabiony wymiotami, nie wyrąbując sobie drogi, mógł biec przez dżunglę?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy :) pracuję nad nowym tekstem, postaram się by tym razem było lepiej. Dzięki.

 

Właściwie mam już dwa gotowe teksty które tylko czekają na dopieszczanie :)

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Życzę Ci, Dawidzie, aby Twoje starania zostały uwieńczone sukcesem. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka