- Opowiadanie: Dawidjan Wojciech Dąbrowski - Transakcja

Transakcja

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Transakcja

Rok 1876, mia­sto Rzeka.

Brud­ną i nie­uprząt­nię­tą ulicą owego mia­sta, ma­sze­ro­wał pe­wien zie­mia­nin. Na­zy­wał się on Ki­chał i był przed­sta­wi­cie­lem rasy Dada. Isto­ty te wy­glą­da­ły jak duże, cho­dzą­ce krza­ki, jed­nak po­sia­da­ły one twarz i koń­czy­ny utwo­rzo­ne z ga­łę­zi. Do­dat­ko­wo, kiedy jakiś Dada zjadł na­sio­no ro­śli­ny, na po­wierzch­ni jego ciała za­czy­na­ły ro­snąć owoce tejże ro­śli­ny, jed­nak mógł za­blo­ko­wać ten pro­ces.

Ma­ją­tek Ki­cha­ła nie był zbyt duży (przy­naj­mniej nie jak na stan­dar­dy) , ale przez wiele lat był w sta­nie za­pew­nić mu utrzy­ma­nie. Wszyst­ko zmie­ni­ło się jed­nak wraz z na­dej­ściem suszy, przez którą zie­mia nie wy­da­ła żad­nych plo­nów. Ki­chał miał dwie moż­li­wo­ści, cier­pieć głód i li­czyć na po­pra­wę sy­tu­acji, albo sprze­dać ma­ją­tek i prze­nieść się do naj­bliż­sze­go mia­sta, czyli Rzeki wła­śnie.

Wy­brał drugą opcję, gdyż nie był w sta­nie już pa­trzeć na swoją kie­dyś pięk­ną, a teraz zruj­no­wa­ną po­sia­dłość. Od swo­je­go przy­ja­cie­la Ła­cha­ła do­wie­dział się, że nie­ja­ki fa­bry­kant Szu­ken pra­gnie wy­bu­do­wać ko­lej­ną fa­bry­kę i po­trze­bu­je do tego celu ziemi. Ki­chał udał się wła­śnie do niego.

W Rzece pręd­ko na­mie­rzył ka­mie­ni­cę w któ­rej miesz­kał Szu­ken i po po­cząt­ko­wych opo­rach, wszedł do niej po czym za­pu­kał do miesz­ka­nia. Zza drzwi usły­szał, jak po­tęż­ny głos mówi:

-Kto tam?

-Na­zy­wam się Ki­chał, sły­sza­łem, że po­trze­bu­je Pan ziemi pod bu­do­wę ko­lej­nej fa­bry­ki. Mogę Panu sprze­dać.

-Pro­szę wejść.

Ki­chał wszedł do środ­ka i uj­rzał Fio­le­to­we­go Buo. Rasa ta wy­glą­da­ła jak skrzy­żo­wa­nie czło­wie­ka z by­kiem. Po­sia­da­ła ona dło­nie, ale wo­la­ła cho­dzić na czte­rech koń­czy­nach, zaś jej plecy po­kry­te były białą wełną. Szu­ken sie­dział na fo­te­lu z ga­ze­tą w dło­niach i oku­la­ra­mi na oczach. Spoj­rzał przy­ja­znym wzro­kiem na go­ścia i za­py­tał:

-Co sły­chać w świe­cie Panie Ki­chał?

-Ma­no­kos Kolin umarł wczo­raj.

-Dużo zo­sta­wił?

-Trzy­dzie­ści mi­lio­nów kojn.

-W czym robił, że zgro­ma­dził taki ma­ją­tek?

-W li­te­ra­tu­rze.

Buo zdzi­wił się wiel­ce, usły­szaw­szy taką od­po­wiedź:

-W li­te­ra­tu­rze?

-Tak, bo to był wiel­ki poeta. Kon­ty­nu­ował myśl an­tycz­ną.

-Try­za (jedna z ras)?

-So­dej (też jedna z ras).

-Nie ko­ja­rzę. Pro­szę mi wy­ba­czyć, lecz nie pa­sjo­nu­ję się li­te­ra­tu­rą.

-Nic nie szko­dzi. Swoją drogą, dla­cze­go zo­sta­wia Pan drzwi otwar­te?

-Moja sio­strze­ni­ca miała wpaść w od­wie­dzi­ny, no ale ubiegł ją Pan.

-Ro­zu­miem… Nie chciał­bym prze­szka­dzać, więc za­ła­tw­my spra­wę szyb­ko. Wiem, że miesz­ka­nia w ka­mie­ni­cach w Rzece można kupić na stałe i kosz­tu­je to dzie­sięć ty­się­cy Szfa­bów, więc…

-Sta­wia Pan cenę mi­ni­mal­ną, ro­zu­miem. Ile me­trów ma Pań­ska zie­mia?

-Dwa ty­sią­ce osiem­set.

-Do­sko­na­le, tyle mi trze­ba. Czy grunt jest sta­bil­ny?

-Tak.

-Wy­bor­nie. To w za­sa­dzie wszyst­ko, co jest mi po­trzeb­ne, a więc ile sobie Pan życzy?

-Trzy­dzie­ści ty­się­cy. Star­czy mi na miesz­ka­nie i utrzy­ma­nie, jeśli nie uda mi się zna­leźć pracy. Przy­naj­mniej na razie…

Szu­ken po­my­ślał chwi­lę, ale ofer­ta wy­da­ła mu się na tyle dobra, że po­sta­no­wił ją przy­jąć. Nie zdą­żył jed­nak nic po­wie­dzieć, gdyż do jego miesz­ka­nia we­szła ocze­ki­wa­na prze­zeń sio­strze­ni­ca.

Buo wsta­ła by ją po­wi­tać, od­pro­wa­dza­jąc przy oka­zji Pana Ki­cha­ła, któ­re­mu szep­nął:

-Gdzie jest ta zie­mia?

-We wsi My­de­ło.

-Świet­nie, przyj­dę tam jutro, wy­ba­dam i pod­pi­sze­my umowę. A teraz wy­ba­czy Pan…

-Oczy­wi­ście, że­gnam pań­stwa.

Jak po­sta­no­wio­no, tak zro­bio­no. Na­stęp­ne­go dnia trans­ak­cja zo­sta­ła ukoń­czo­na, zaś Pan Ki­chał po­że­gna­ny przez przy­ja­ciół i krew­nych, prze­pro­wa­dził się do Rzeki. Jego na­jem­ni pra­cow­ni­cy zo­sta­li za­trud­nie­ni przy bu­do­wie fa­bry­ki.

W mie­ście, Dada pod­jął pracę na­uczy­cie­la do­mo­we­go. Nie było to trud­ne, gdyż w dzie­ciń­stwie ode­brał so­lid­ne wy­kształ­ce­nie i wła­dał w za­sa­dzie każ­dym z ludz­kich ję­zy­ków.

 

Koniec

Komentarze

Prze­czy­ta­łem. W za­sa­dzie o czym to jest? Spo­dzie­wa­łem się, ja­kieś za­baw­nej lub nie­spo­dzie­wa­nej pu­en­ty, ale nic ta­kie­go nie na­stą­pi­ło. Kon­flik­tu nie było, emo­cji i akcji rów­nież. Mia­łem wra­że­nie, że czy­tam ka­wa­łek Ziemi Obie­ca­nej w nie­zbyt do­brym wy­ko­na­niu.

Przy­kro mi, ale nie po­do­ba­ło mi się.

Ok Da­wi­dja­nie, ponoć naj­gor­sze są nie­pro­szo­ne rady, ale co tam, i tak Ci rady udzie­lę. Po­słu­chaj:

To, co pu­bli­ku­jesz na por­ta­lu jest po­ra­ża­ją­co pre­ten­sjo­nal­ne i i czyta się to z tru­dem ALE (na tyle, na ile po­tra­fię to oce­nić) uwa­żam, że masz po­ten­cjał. Jeśli za­le­ży Ci na tym, żeby Twoje tek­sty były czy­ta­ne z przy­jem­no­ścią i chwa­lo­ne (a widać, że Ci na tym za­le­ży) przed Tobą dłu­uuga wy­bo­ista droga pełna trudu, łez i upo­ko­rzeń.

Tak, je­steś wraż­li­wy, do­strze­gasz wię­cej niż inni, masz cie­ka­we spo­strze­że­nia, je­steś iro­nicz­ny, dobra. To może czyni Cię wy­jąt­ko­wym na tle Two­je­go oto­cze­nia, ale nie tutaj, na forum li­te­rac­kim. Tutaj ni­ko­go nie roz­ło­żysz (póki co) na ło­pat­ki swoją prze­ni­kli­wo­ścią, a Twoje cham­skie, sar­ka­stycz­ne od­zyw­ki wzbu­dzą co naj­wy­żej śmiech po­li­to­wa­nia.

Gdy­bym był na Twoim miej­scu, na­pi­sał­bym krót­ki tekst, z któ­re­go był­bym dumny. A potem wrzu­cił­bym go tutaj po to, żeby zo­stał zma­sa­kro­wa­ny. I z tej ma­sa­kry wy­cią­gnął­bym wnio­ski. Lu­dzie tutaj cier­pli­wie re­cen­zu­ją Twoje opo­wia­da­nia. Czy Ty w ogóle zda­jesz sobie spra­wę z tego, że wy­ko­nu­ją dla Cie­bie cięż­ką ro­bo­tę? Doceń to, chło­pie. Za­gryź zęby i ucz się. Albo wyjdź z za­ło­że­nia, że inni są głupi (w prze­ci­wień­stwie do Cie­bie) i trzy­maj się swo­jej do­tych­cza­so­wej po­sta­wy. Ale tego nie po­le­cam.

Życzę Ci cier­pli­wo­ści i po­ko­ry. Pisz, po­pra­wiaj.

Po­wo­dze­nia! 

Prze­czy­ta­łem. Nie wiem co kon­kret­nie, ale prze­czy­ta­łem. Na­pi­sał­bym coś jesz­cze, ale adam_c4 po­wie­dział wszyst­ko, co na­le­ża­ło.

Wy­cia­gaj wnio­ski i naukę z pod­rzu­ca­nych Ci rad.

Po­zdra­wiam

Q

Known some call is air am

Dawid, obie­ca­łem, więc jesz­cze raz prze­czy­ta­łem.

I po­wiem krót­ko – Adam ma rację.

To, że nie słu­chasz do­brych rad ludzi Ci życz­li­wych, to jedna spra­wa.

Ale to, że pro­po­nu­jesz nam coś, co nie na­da­je się do czy­ta­nia, i w do­dat­ku z prze­pi­sa­ny­mi kwe­stia­mi z “Ziemi Obie­ca­nej” (ta wy­mia­na zdań – kto umarł – to prze­cież kalka TEJ roz­mo­wy Ste­ina z ży­dow­skim fa­bry­kan­tem:

“– Co sły­chać panie Stein?

– Wik­tor Hugo umarł wczo­raj…

– Dużo zo­sta­wił?

– 6 mi­lio­nów fran­ków

– Ładny grosz! W czym?

– W 30% ren­cie fran­cu­skiej i w „su­ezach”

– Do­sko­na­ły pa­pier!

– W czym robił?

– W li­te­ra­tu­rze… )

 

to nie­zbyt ład­nie!

 

Zwró­cić piór­ko Sowom i Skow­ron­kom z Ke­ple­ra!

Hej,

 

po­gu­bi­łem się w tych ra­sach :/ Czy susza nie od­dzia­ły­wa­ła też na Dadów, skoro byli oni taką rasą cho­dzą­cych krzacz­ków? No i śmiesz­ne jest tro­chę, że ta rasa mogła zbie­rać plony z wła­sne­go ciała (po zje­dze­niu od­po­wied­nie­go na­sie­nia), a jed­no­cze­śnie wspo­mi­nasz, że ba­zo­wa­li jesz­cze na ziemi i tym co ro­dzi­ła. Fajny po­ten­cjał, żeby plony zbie­ra­li z wła­snych ciał, to by­ło­by bar­dzo cie­ka­we ;)

Poza tym na końcu wspo­mi­nasz, że Ki­chał wła­dał nie­mal każ­dym ludz­kim ję­zy­kiem, pod­czas gdy w tek­ście czło­wie­ka ze świecz­ką szu­kać. Jak­bym za­czął wy­ma­chi­wać brzy­twą Lema, to co by zo­sta­ło z fan­ta­stycz­no­ści two­je­go tek­stu?

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Na­zy­wał się on Ki­chał i był przed­sta­wi­cie­lem rasy Dada.

Wia­do­mo, że on ;)

 

Ba­bo­li od cho­le­ry, masz pro­ble­my z za­pi­sem dia­lo­gów (tu po­rad­nik). To wszyst­ko da się jed­nak na­pra­wić. Praw­dzi­wym pro­ble­mem jest to, że nie mam po­ję­cia, co chcia­łeś opo­wie­dzieć.

 

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Pa­mię­tam pierw­sze re­ak­cje re­dak­to­rów na moje tek­sty – nie były przy­chyl­ne., ale kon­struk­tyw­ne. Na­praw­dę się przy­da­ły. Spró­buj prze­czy­tać kilka tek­stów na por­ta­lu, oceń je pod wzglę­dem sty­li­stycz­nym, gra­ma­tycz­nym i or­to­gra­ficz­nym i wtedy do­ce­nisz ro­bo­tę re­dak­cji. W nor­mal­nym świe­cie kosz­tu­je to kupę kasy.

Cie­szę się, że trans­ak­cja do­szła do skut­ku, szko­da, że stało się to w dniu mo­je­go dy­żu­ru. Bo­le­ję nad ja­ko­ścią wy­ko­na­nia. :(

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hmmm…

Gdy za­czę­łam czy­tać, to mia­łam na­dzie­ję, że po przed­sta­wie­niu cie­ka­wej rasy, będą mieć miej­sce cie­ka­we wy­da­rze­nia. Albo, bio­rąc pod uwagę dłu­gość tek­stu, cho­ciaż jedno wy­da­rze­nie.

Wy­da­je mi się, że odro­bi­nę zmar­no­wa­łeś po­ten­cjał (bo Twoja wy­obraź­nia nie­źle daje czadu). Po co jakaś prze­rób­ka Ziemi Obie­ca­nej? Czemu nie wrzu­cić ta­kich ory­gi­nal­nych ras do ja­kie­goś wy­my­ślo­ne­go przez Cie­bie świa­ta?

 

Warsz­ta­to­wo – jest tro­chę rze­czy do po­pra­wy.

Mia­łem tak, jak Ilu­zja.

Po­my­sły na różne ga­tun­ki istot wy­da­ły mi się in­te­re­su­ją­ce, warsz­ta­to­wo nie było ide­al­nie, ale pod kątem fa­bu­ły to już strasz­na nuda. Może to prze­sa­da, że w tek­ście za­wsze musi być jakiś kon­flikt, ale tutaj ewi­dent­nie go bra­ku­je.

Po­ja­wi­ła się na­to­miast re­flek­sja – czy i kiedy się­gnę po Zie­mię Obie­ca­ną? Bio­rąc pod uwagę licz­bę ksią­żek na mojej li­ście przy­szłych lek­tur i po­głę­bia­ją­ce się de­fi­cy­ty cza­so­we – praw­do­po­dob­nie nigdy. Mo­głem na­to­miast zdać re­la­cję, jak ode­brał tekst czy­tel­nik, który kom­plet­nie nie zro­zu­miał zaj­mu­ją­ce­go istot­ną część tek­stu na­wią­za­nia.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Po prze­czy­ta­niu nie sku­ma­łem o co cho­dzi, ko­men­ta­rze po­mo­gły, ale od­biór jakby bez zmian.

Nie­ste­ty, nie po­do­ba mi się.

Za­wsze coś da się po­pra­wić

Nowa Fantastyka