
Witam, chciałbym Wam przedstawić pierwszą część mojego opowiadania zatytuowanego Genesis – Exodus.
Witam, chciałbym Wam przedstawić pierwszą część mojego opowiadania zatytuowanego Genesis – Exodus.
Genesis – Exodus
XXI wiek był najistotniejszym w historii ludzkości, nie tylko tempo rozwoju technologicznego przyspieszyło jak nigdy wcześniej, ale także korporacje bogacąc się, zaczęły zdobywać coraz większe wpływy. Większe pieniądze pchnęły za sobą większy postęp i jeszcze w pierwszej połowie XXI wieku do codziennego użytku spłynęły rozwiązania, które jeszcze parę lat wcześniej uznawane były za science-fiction. To z kolei pociągnęło za sobą zwiększenie emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń prosto do atmosfery. Podzielona ludzkość nie starała się wspólnymi siłami zabezpieczyć przyszłości, dlatego bardzo szybko powietrze stało się na tyle skażone, że bez masek
z filtrami nie można było wychodzić na zewnątrz. Niewiele później zasoby niezbędne ludzkości, takie jak woda, czy surowce przemysłowe zaczęły się wyczerpywać. Spowodowało to niepokoje społeczne i masowe protesty, które przerodziły się
w zamieszki. Mega korporacja BioTechnology Corporation jako pierwsza opracowała transfer ludzkiej świadomości do syntetycznego ciała, co umożliwiło niemal nieśmiertelność. Zaraz za nimi do wyścigu o nieśmiertelność dołączyły następne korporacje. Transfer był możliwy tylko dla największych bogaczy, którzy szybko stali się nowym gatunkiem ludzi uniemożliwiając spadek cen transferu świadomości. Przez ciągle rosnące nierówności rządy straciły kontrole nad państwami, co pogrążyło świat
w wojny, które zmiotły z powierzchni ziemi większość krajów, co było planem nadludzi mogących transferować świadomość do nowych ciał. W obliczu gwałtownego spadku jakości powietrza i braku zasobów, założyli oni megamiasta zwane Molochami. Było ich dziewięć i znajdowały się w różnych częściach planety. Wszystkie zostały zamknięte barierami chroniącymi przed skażonym środowiskiem. Pod koniec XXI wieku zginęło dziewięć miliardów ludzi, w wojnach jak i wskutek toksyn w powietrzu. W dziewięciu Molochach pomieściło się około jednego miliarda ludzi. Władze objęli nieśmiertelni, którzy transferowali świadomość do nowych ciał tak długo jak chcieli, a cała reszta była im podległa.
Między stertą wyeksploatowanych do granic możliwości obiektów, które kiedyś można było nazwać budynkami, przejeżdżał masywny motocykl, prowadzony przez człowieka skrytego pod skafandrem chroniącym go przed toksynami i innymi zanieczyszczeniami unoszącymi się w powietrzu. Motocykl przy uruchomieniu trybu terenowego, na którym przemieszczał się przez śmietnisko stworzone z ruin, miał około trzech metrów wysokości. W tym trybie felgi schowane w potężne opony z wyraźnie wystającym bieżnikiem, rozdzielały się by razem stworzyć dwa koła z przodu, i dwa
z tyłu. Przejeżdżając przez zrujnowane miasto, musiał się zmierzyć z odłamkami budynków leżących na drodze, a także z potężną warstwą pyłu, który był jedną ze składowych zatrucia powietrza. Dodatkowo w XXI wieku budownictwo dzięki nowo wynalezionym stopom metali, wprowadziło do użytku metalowe szkielety budynków, które teraz niejednokrotnie taranowały drogi. Na swojej drodze musiał zetknąć opony
z wystającymi prętami. Jednak używana maszyna korzystała z gumy, która zniesie niemal wszystko. Pod naciskiem tylko się odkształca, zamiast pękać. W tym trybie kierowca musiał ustawić się w pozycji jak na motocyklu sportowym. Tuż nad tylnymi kołami do owiewek motocykla przylegały dwa kilkulitrowe kanistry, po jednym na stronę motocykla. Kierowca niejednokrotnie zwalniał, pokonując wzniesienia z resztek dawnych budynków. Zza przyciemnianego wizjera hełmu odbijającego całość promieniowania elektromagnetycznego, którego i tak było już mniej z powodu olbrzymich, ciemnych chmur toksyn w powietrzu, oczy jeźdźca co jakiś czas spoglądały na kokpit motocykla, i na radar przytwierdzony tuż nad kierownicą. Wskazywał on punkt, do którego zmierzał. Skafander był idealnie dopasowany do jego sylwetki, przez którą można było rozpoznać, że jego użytkownik jest mężczyzną. Zewnętrzna warstwa składała się z polimerów, która jednocześnie izolowała użytkownika od środowiska zewnętrznego, jak i chroniła przed uderzeniami kinetycznymi. Kombinezon przypominał również pancerz złożony z wielu płyt. Przy zgięciach płyty się kończyły, a między nimi widoczna była warstwa niemalże równie wytrzymała, lecz o wiele bardziej giętka, dzięki czemu strój nie krępował ruchów. Materiał ten przypominał syntetyczne mięśnie.
Kierowca wyjechał z drogi, która z dużym prawdopodobieństwem była kiedyś ulicą, po czym zatrzymał się tuż przy skarpie wciskając klamkę hamulca i wyrywając tył motocykla do przodu. Dzięki temu manewrowi miał podgląd na to co znajdowało się tuż pod nim. W tym miejscu droga wyraźnie opadła w dół, prawdopodobnie jacyś szabrownicy szukając cennych surowców, zniszczyli ją. Kliknął przycisk odpowiadający za obniżenie zawieszenia, po czym zerknął na panel znajdujący się na jego prawym przedramieniu. Urządzenie to pokazywało jego wszystkie funkcje życiowe, jak i było
w stanie kontrolować wszystkie funkcje kombinezonu. Wybrał opcję skanu
w podczerwieni i ponownie przyjrzał się okolicy, aby upewnić się, że jest tutaj sam. Po chwili zakończył skanowanie, które wykazało, że w okolicy nikogo nie ma. Wskaźnik tlenu zasygnalizował jego drastyczny spadek, dlatego zszedł z motocykla i kliknął przycisk przy kierownicy, by następnie przy prawym baku otworzyła się klapa, do której podszedł. Wyciągnął z niej przewód, która drugim końcem sięgała do baku od wewnętrznej strony motocykla. Obrócił się i przyłożył rurę do specjalnego otworu
w kombinezonie, tuż przy kręgach szyjnych. Podszedł jeszcze raz do kierownicy by włączyć transfer tlenu do skafandra. Proces ten nie trwał długo, gdy wszystko przebiegło pomyślnie, a wskaźnik tlenu całkowicie się zapełnił, mężczyzna schował rurę i dosiadł swoją maszynę. Spojrzał po raz kolejny na radar, który tym razem cel pokazywał po lewej stronie, z powodu ustawienia motocykla. Tym razem cel nie znajdował się poza polem widzenia, a był w pobliżu. Podwyższył zawieszenie i zjechał w dół. Jechał przez moment po fragmencie ziemi, by następnie znowu znaleźć się w poziomie. Przejechał kawałek po śmieciach i zatrzymał się w miejscu, które wskazywał radar. Po obniżeniu zawieszenia zszedł z maszyny, a za pomocą panelu w przedramieniu, ustawił sobie radar w swoim przenośnym komputerze. Ten dokładnie wskazywał położenie w trójwymiarze. Zobaczył, że to czego szuka jest gdzieś zakopane na głębokości kilkudziesięciu centymetrów. Pod hełmem zrzedła mu mina, wiedział, że to miejsce, po środku niczego, nie powinno zawierać tego po co tutaj przybył tak daleką drogę. Porozrzucał na boki śmieci, resztki metali, cegieł itp. by dostać w końcu to czego potrzebował. Okolica wyglądała jakby wybuchła tutaj bomba, wszystko było doszczętnie zniszczone, nie było w ogóle widać ziemi, wszędzie walały się resztki dawnego miasta. Opadł na kolana, by lepiej widzieć i po chwili wyciągnął prawą dłoń z małym dyskiem danych, trzymanym między palcami. Podniósł go w górę, a następnie lewą ręką dotykając lewej części hełmu tuż przy wizjerze, rozjaśnił go i teraz było widać jego twarz. Był to młody mężczyzna
o zielonych oczach i brązowej grzywce wystającej spod hełmu. Wpatrywał się
z niedowierzaniem w elektronikę, którą tak bardzo poszukiwał. Jego twarz nagle się zmarszczyła.
– Kurwa! – krzyknął pod kombinezonem.
Załamany zwrócił głowę ku dołowi, a rękę, którą wcześniej tak dumnie trzymał
w górze, oparł o kolano. Od razu zorientował się, że dysk jest uszkodzony, nie był pewien czy jakiekolwiek dane z niego będzie w stanie pozyskać.
– To już była ostatnia szansa…– mówił sam do siebie.
Rozumiał, że najprawdopodobniej pamięć wpadła w ręce szabrowników, którzy nie zdawali sobie sprawy z wartości znaleziska, i wioząc wszystkie graty, dysk musiał im wypaść. Ewentualnie znalazł się tam i uszkodził w skutek destrukcyjnych działań szabrowników. To było jednak nieważne, odkrycie tego faktu nie sprawi, że dysk będzie w świetnym stanie. Szybko jednak się opanował i zrozumiał, że jeszcze nie jest nic stracone. Nie próbował odczytać danych przez swój skafander i gniazdo wbudowane tuż przy szyi. Wolał zrobić to w lepszych warunkach, ponieważ nie był pewien czy uda mu się odzyskać dane. Wrócił zatem na motocykl i opuścił tę strefę śmierci.
*
Większość lądów na planecie stało się niezdatnych do podtrzymania jakiegokolwiek życia, jedynie małe drobnoustroje były w stanie przeżyć w środowisku nie tylko pozbawionym tlenu, ale także toksycznym dla większość ziemskich form życia. Ludzkość oczywiście przetrwała i musiała się przystosować do nowych warunków na planecie. Dzięki wykorzystaniu technologii powstało wiele małych dystryktów, czy jeszcze mniejszych kawałków ziemi, chronionych przez specjalną barierę BRPA (Barrier Reflecting Polluted Air), wewnątrz której był tlen, czyste i filtrowane powietrze, a także niezwykle cenna, jeśli nie najcenniejsza na pustkowiach woda, wydobywana z głębi ziemi. Jednym z takich miejsc był zarządzany przez tęgą kobietę w średnim wieku,
o imieniu „Różowa Królowa”, burdel, do którego poza samym budynkiem, przylegały małe i czyste działki, posiadające maszynerię niezbędną do filtrowania powietrza
i pozyskiwania wody. Różowa Królowa była w trakcie wypraszania nieproszonych gości ze swojego terytorium. Kobieta, która ubierała się tylko na różowo, jak wskazuje jej przydomek, stojąc w progu swojego burdelu, groziła kilku mężczyznom bronią palną.
– Wynoście się stąd! – krzyknęła – to porządne miejsce.
Mężczyźni się zaśmiali. Byli od pasa w górę praktycznie nadzy i wytatuowani. Niektórzy nosili tylko skórzane kamizelki. Byli albo łysi, albo mieli włosy postawione do góry w stylu punkowym. Ich przywódca miał metalową lewą rękę i gogle.
– Spokojnie paniusiu – uśmiechnął się ujawniając swoje żółte i przegniłe zęby – chcemy się tylko zabawić
– Nie przyjmuję tutaj ludzi z waszego gangu – wskazała lufą strzelby na tatuaż jednego z nich, który przedstawiał kostuchę z napisem „Żniwiarze”.
Ich lider wyszedł z terenowego samochodu, którego był kierowcą podszedł delikatnie w stronę właścicielki burdelu. Reszta spoglądała na nich z trzech takich samych samochodów. Pojazdy te były specjalne wyposażone w reaktory, które emitowały barierę ochronną, dlatego nie korzystali ze skafandrów. Byli członkami gangu, który niejednokrotnie atakował każdego podróżującego, czy także niewielkie osady bez ochrony większych graczy. Z powodu tej reputacji Królowa nie chciała mieć z nimi do czynienia. Obserwowała wszystkich bandziorów i kątem oka na wieżyczki obronne umiejscowione w strategicznych punktach. Były to zwykłe karabiny maszynowe zamocowane na uchwytach wbitych albo w ziemię, albo w metalowe mury, odgradzające jej terytorium od bezpańskich włości. Nie należała do tchórzliwych ludzi, w końcu trzeba było mieć jaja, by poradzić sobie w tak dzikim świecie na odludziu. Dotychczas jednak nie potrzebowała żadnej ochrony swojego interesu, skutecznie wszystkich przepędzały wieżyczki. Żniwiarze jednak się ich nie bali, było ich tylko sześciu, a sami nie byli w żaden sposób zabezpieczeni jakimkolwiek pancerzem. Wieżyczki by ich poszatkowały niczym paletka do tenisa, ale mimo tego, zupełnie się nie bali tutaj przebywać. Była zaniepokojona z powodu braku reakcji jej systemu obronnego.
– Co? Patrzysz na wieżyczki? – wskazał na jedną z nich umieszczoną po lewej stronie od kobiety – widzisz to? – wyciągnął z kieszeni małe urządzenie, które podniósł na wysokość swojej twarzy – to zakłóca ich sygnał, hehe – zaśmiał się w naprawdę obrzydliwy sposób.
– Dawaj ją Chudy Billy! – krzyknął jeden z członków gangu – chce mi się pieprzyć!
Kobieta wiedziała, że jest w tarapatach, jej sprzęt obronny był starej generacji. System obronny polegał na centralnym sterowaniu wieżyczek i BRPA z komputera wewnątrz jej izby, robiącej za centrum sterowania. Program wysyłał sygnał do wieżyczek i emiterów nadprzewodnikowych stymulujących cząstki tak, aby wytworzyły barierę potencjału tylko dla korpuskuł o określonej wielkości. W efekcie bariera przepuszcza tylko to co jest większe od cząstek znajdujących się w powietrzu. Skoro sygnał wysyłany jest z jednego miejsca, to można go też zablokować i takie urządzenie użyli oprychy spod szyldu Żniwiarzy. Wieżyczki i BRPA działały na innych częstotliwościach i dlatego jedynie system obronny przestał działać. Moda na bezprzewodową technikę ma pewne wady, jedną z nich jest to, że po zablokowaniu sygnału, urządzenie jest bezużyteczne, dlatego nowe generacje wieżyczek obronnych czy szturmowych, nie działają bezprzewodowo. Nagle przez barierę przejechał motocykl. Kierowca zatrzymał go bokiem, wyciągnął rękę pod prawą część baku, z wgłębienia wyskoczyła mu do ręki broń. Wstał z motocykla
i broń rozłożyła się tworząc karabin szturmowy. Wcześniej broń było złożona prawie, że w prostopadłościan. Wycelował w Billy’iego i rozwalił jego urządzenie blokujące,
a później jednym dotknięciem dotykowego przycisku przy hełmie, otworzył go. Hełm składał się w krokach tworząc na końcu kołnierz wokół szyi. Zielonooki mężczyzna wyglądał groźnie, w jego oczach nie było widać człowieczeństwa. Błyskawicznie wszystkie wieżyczki skierowały swoje lufy w stronę niechcianych przybyszów. Oprogramowanie Królowej uruchomiło by karabiny wypluwające z siebie setki pocisków na minutę w sytuacji wycelowania bronią w którąś z osób za barierą. Billy nie mógł więc dopuścić do sytuacji, w której jeden z jego ziomków celuje do kogoś
z broni.
– Wypierdalać stąd, albo odeślę waszym wyciętą skórę z tatuażami gangu – zagroził niskim głosem.
Członkowie gangu byli na samym początku zszokowani obrotem wydarzeń, miała to być czysta i szybka robota, ot co zwykły napad na burdel, zabawienie się z żywymi
i organicznymi kobietami bez ponoszenia odpowiedzialności. Po dotarciu do ich raczej ograniczonych umysłów faktu, iż ich plan poszedł się walić, reszta gangsterów wyciągnęła
z kabur przy udach pistolety.
– Nie! – zakazał im Chudy Billy plując przed siebie i wyciągając otwartą dłoń w ich stronę – to przecież pieprzony Rekostruktor! Patrzcie na ten pancerz idioci … – wysłał mu gniewne spojrzenie.
– To ostatni z nich! – jeden z nich celował w przybysza – a w dodatku nomad, oni już dawno przestali istnieć, trzeba go …
Bandyta nie zdążył dokończyć przez kulę, która przebiła jego dłoń pozbawiając go pistoletu. Kulę posłał mu szybkim ruchem Billy. Jego człowiek złapał się za nią i krzyczał z bólu, miał pretensje do swojego dowódcy.
– W bazie zrobią ci nową, ale gdy następnym razem nie wykonasz polecenia – podszedł do niego i przyłożył mu lufę pod brodę – to trafię tutaj.
Atmosfera nie zrobiła się dla Żniwiarzy przyjemna, wystarczył jeden człowiek
w świetnym uzbrojeniu, by spacyfikować parę oprychów. Billy mimo, iż kochał gwałt
i przemoc, to musiał uznać wyższość wobec jednego z dawnych członków oddziału próbującego zadbać
o ludzkość w trudnych dla niej czasach. Rekonstruktorzy próbowali nie tylko ją chronić, ale także odbudować to co zostało dawno temu zniszczone, jak nazwa wskazuje. Rekonstruktorzy zadarli jednak z inną grupą, jeszcze potężniejszą i o wiele bardziej zaawansowaną technologicznie, którzy na napierśnikach mieli wyrytą literę G, która była pierwsza literą ich nazwy, czyli Genesis.
– Ciesz się … nomadzie – zawiesił głos by specjalnie upokorzyć werbalnie byłego Rekonstruktora – następnym razem twoje świetne cacka mogą cię nie uratować – spojrzał również na Różową Królową – i ciebie też – splunął na ziemię i wsiadł do pojazdu.
Trzy pojazdy przejechały przez barierę i oddalały się coraz bardziej od burdelu nadal będąc na muszce systemu obronnego. Kobieta odetchnęła z ulgą i złożyła swoją kompaktową strzelbę. Jeździec zrobił identycznie, ale nie schował karabinu
w motocyklu. Machnęła ręką w stronę mężczyzny w geście zaproszenia.
– W samą porę Aiden – robiąc krok w tył przekroczyła próg drzwi – zapraszam, burdel Różowa Rozkosz serdecznie zaprasza! – wykrzyknęła standardowe hasło z uśmiechem na twarzy, jakby zapomniała co się stało przed chwilą.
Aiden tylko się uśmiechnął i wkroczył na małe schody trzymając złożony karabin
w ręku.
Ciąg dalszy nastąpi…
Autorze, jeśli to pierwsza część to oznacz powyższe jako FRAGMENT
Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.
Autorze, jeśli to pierwsza część to oznacz powyższe jako FRAGMENT
Dziękuję za uwagę. Jestem nowy na NF i dzięki takim komentarzom będę mógł wstawiać teksty poprawnie.
Jasne, rozumiem. Nikt tu nie pełni roli egzekucyjnych, spokojnie ;)
Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.
Ketjowie, tekst jest fatalnie wyedytowany – mam nadzieję, że sprawisz, aby dało się go czytać bez bólu.
Popraw też zapis dialogów, tu znajdziesz wskazówki: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
Dodam jeszcze, że fragmenty nie cieszą się powodzeniem wśród użytkowników tego portalu. Mało kto chce tracić czas na lekturę tekstu, nie mając gwarancji, że kiedykolwiek doczeka się dalszego ciągu. Dlatego lepiej zamieszczać skończone opowiadania, niż ciąć je na kawałki. Może Twoje opowiadanie, o ile nie przekracza 80000 znaków, da się zamieścić całości?
Ponadto fragmenty nie wchodzą do grafiku dyżurnych, więc ci nie mają obowiązku ich czytać. Nie mogą też być nominowane do piórka.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
tekst jest fatalnie wyedytowany – mam nadzieję, że sprawisz, aby dało się go czytać bez bólu.
Rozumiem, że chodzi o brak akapitów i tekst zlany w jedną całość? Jeśli tak, to poprawię to z pewnością.
Dziękuję rownież za radę odnośnie pisania fragmentów. Niestety opowiadanie ma powyżej 80000 znaków. Mam nadzieję, że uda się wyciąć różne fragmenty by zachować spójność historii i uczynić ją przystepną jako opowiadanie do 80000 znaków.
Owszem, brak akapitów bardzo utrudnia lekturę, a tu mamy jeszcze mnóstwo zbędnych enterów.
No i życzę Ci, aby skracanie tekstu nie wpłynęło na jakość opowiadania. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No hej. Opowiadanie zdecydowanie wymaga pracy – technicznej nad formatowaniem, żeby ułatwić czytanie i koncepcyjnej nad fabułą (która jest szczątkowa i właściwie trudno się do niej odnieść). Fragment wydaje się posklejany z mało pasujących do siebie scen.
Na początku mamy opis świata i jego historii. Jest średnio interesujący, bo funkcjonuje w fabularnej próżni, tym bardziej, że składa się raczej ze standardowych elementów. Wstęp w takiej formie może być pomocny dla Ciebie na etapie koncepcji, jednak zadaj sobie pytanie – czy czytelnik go potrzebuje? Może warto pokazać niektóre aspekty świata poprzez rozgrywające się sceny? Dialogi? Osobliwe zachowanie postaci? Co prowadzi mnie do…
Scen i długości poszczególnych akapitów. Wydaje mi się, że zbyt szczegółowo opisujesz poszczególne aktywności. Żeby nie być gołosłownym – wstęp do świata to 277 słów. Opis kombinezonu, motoru i grzebania w “czymś” – 716 słów. Masz tu przestrzeń na zainteresowanie czytelnika. Piszę w swoim imieniu, ale trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś będzie zaangażowany dłuuugim opisem czterokołowego motocyklu ;)
Generalnie mam taką hipotezę – myślisz o scenach “filmowo” i starasz się opisać wszystko to, co widzisz. Nie jest to najlepsze podejście, jeśli chcesz utrzymywać dobre tempo historii i zainteresować czytelnika.
Ale się naprodukowałem… ale jeszcze jedna rzecz! Dyscyplina języka – myślę, że Twój styl dużo zyskałby na bardziej różnorodnych, ale krótszych zdaniach. Mam wrażenie, że czasem próbujesz coś opisać, ale nie wykorzystujesz precyzyjnych słów, co niepotrzebnie wydłuża zdanie i “osłabia” je.
Wszystkie komentarze z miłości i chęci pomocy dla pisarza sci-fi. Powodzenia przy kolejnych opowiadaniach! :)