- Opowiadanie: dawidiq150 - Nieśmiertelni

Nieśmiertelni

Trochę się boję bo tekst jest dłuższy niż zwykle. Może mieć więc więcej potencjalnych błędów. Zapraszam do czytania i komentowania. Nie boję się krytyki. Serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy często czytają moje opowiadania!!! Przepraszam za błędy interpunkcyjne jeśli to kogoś denerwuje :)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Nieśmiertelni

Bartek zły na mamę i tatę zatrzasnął drzwi swojego pokoju. Miał w planie iść do kolegi, by razem z innymi chłopakami z klasy obejrzeć najnowszy horror Vesa Cravena. Gdy powiedział, gdzie i po co wychodzi, jego rodzice zachowali się w nieprzewidziany sposób.

– Jesteś za mały by oglądać tego rodzaju filmy nigdzie nie pójdziesz – powiedziała mama a tata dodał:

– Jak skończysz dwanaście lat obiecuję, że sami kupimy video na razie chcemy wiedzieć co oglądasz.

Chłopak, zawiedziony, myślał sobie: „Po co im powiedziałem prawdę? Wystarczyło skłamać, że na przykład idę się razem kolegą pouczyć”. I pluł sobie w brodę.

 

***

 

Bartek miał dziewięć lat i razem ze starszą siostrą, rodzicami, a także dziadkami od strony mamy mieszkali w domu jednorodzinnym blisko lasu na samym końcu małego osiedla, usytuowanego wzdłuż głównej drogi. Byli niczym nie wyróżniającą się, przeciętną rodziną. Ten dzień, gdy Bartek siedział obrażony w pokoju miał być dla nich ostatni i skończyć się tragicznie.

Nadszedł wieczór i na dworze zrobiło się ciemno. Domownicy oglądali telewizję w salonie, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Babcia Gertruda wstała, by otworzyć drzwi. Zrobiła to, jednak nie zdążyła o nic zapytać, bo ubrana na czarno postać w ułamku sekundy znalazła się przy niej i zatopiła kły w jej szyję. Momentalnie w mieszkaniu pojawiło się trzech innych intruzów. Byli niezwykle szybcy, zaatakowali zanim ktokolwiek zdążył krzyknąć lub zrobić coś w swojej obronie.

Pięć sekund wcześniej przed tym jak zadzwonił dzwonek z Bartkiem zaczęło się dziać coś dziwnego. Ujrzał z góry siebie leżącego na łóżku. Po chwili zorientował się, że opuścił swoje ciało i nie może kompletnie nic zrobić oprócz patrzenia. Unosił się powoli, kierując w stronę ściany. Przeniknął przez nią. Ostatecznie zawisnął przy suficie. Mógł teraz obserwować scenę jaka tu się wydarzyła.

Czterech ubranych na czarno osobników wtargnęło do domu. Zaatakowali babcię, mamę i tatę. Bartek chciał krzyczeć ale nie był w stanie. Wszystko działo się bardzo szybko. Chłopiec nie rozumiał do końca co się działo, choć zdawał sobie sprawę, że dochodzi do mordu. Po chwili trwającej najwyżej pięć sekund, jego babcia a potem rodzice puszczeni przez napastników upadli bez życia na ziemię. Zabójcy mówili coś do siebie. On jednak widział tylko ruchy ich ubrudzonych krwią warg. Potem dziewczyna wyglądająca na nie więcej niż siedemnaście lat na której ubraniu było wiele naszywek zespołów heavymetalowych wyszła z pokoju by po chwili wrócić z Joanną. Siostra wyrywała się i płakała, była przerażona.

Jakby tego wszystkiego było mało dwójka napastników wyciągnęła maczety, które mieli zawieszone na plecach i zamaszystymi ruchami odcięli głowy leżącym martwym domownikom. Następnie opuścili mieszkanie.

Duch Bartka z powrotem zaczął wnikać do swojego ciała. Gdy w nie wszedł poczuł ogromny ból w klatce piersiowej. Serce z powrotem zabiło a on zaczerpnął powietrza.

 

***

 

Kilka dni po tragedii, gdy szok nieco minął, Bartek był w stanie opowiedzieć o tym co się stało. Zrelacjonował wszystko dokładnie, jednak przesłuchujący go miły policjant ani nikt inny mu nie uwierzył. Nawet on sam z każdym mijanym dniem przestawał wierzyć w to co mu się przytrafiło. Po tygodniu był przekonany, że gdy ktoś mordował jego rodzinę on spał w swoim pokoju.

 

***

 

Minęło piętnaście lat, Bartek wyrósł na wysokiego i niezwykle przystojnego mężczyznę. Chodził codziennie na siłownię i jego ciało stało się smukłe i wysportowane. Nic dziwnego, że gdy szedł chodnikiem przez miasto dziewczyny zerkały na niego wzdychając. Był niezwykłą osobą, w każdym razie tak o sobie myślał. Miał wspaniałe cechy charakteru, które sprawiały, że kochał życie. Uwielbiał kontakty z ludźmi, dlatego wybrał pracę dziennikarza.

Miał też pasję, którą rozwinął, gdy wymyślono Internet. Poszukiwał lekarstwa na ludzką śmiertelność. Można by powiedzieć niecodzienne hobby. Był ateistą i wierzył w naukę. Nikomu nie mówił o swojej dziwnej pasji nie chcąc narazić się na śmieszność. Nawet dziewczynom z którymi sypiał.

Internet był wynalazkiem, który zmienił świat. Dzięki niemu i Bartek mógł na większą skalę prowadzić swoje poszukiwania. Obok jego mieszkania w Krakowie otwarto jedną z pierwszych kawiarenek internetowych w Polsce. Po pracy przesiadywał tam po kilka godzin szukając w historii ludzkości przypadków długiego życia i czytając przeróżne artykuły medyczne i naukowe.

Pewnego razu natknął się na legendę o Draculi, która go bardzo zainteresowała. Nie chodziło tu o jakieś bajki. Podobno istniał w Transylwanii człowiek, który żył dwieście lat, potem oskarżono go o czary i pakt z diabłem. Wtedy uciekł i nikt już nic o nim nie słyszał. Od teraz zaczął interesować się wampirami.

Przez pewien czas czuł się dziwnie, jakby coś mu umknęło, dręczyła go jakaś jedna rzecz. Było to nieprzyjemne uczucie, na skutek którego miał kłopoty z zaśnięciem. Pewnej nocy przyśnił mu się koszmar. Obudził się z krzykiem, oblany potem. Jego koszmar nie był zwykłym snem. Było to zdarzenie sprzed piętnastu lat, które w śnie ponownie przeżył. Teraz pamiętał wszystko dokładnie. Zrozumiał, że wampiry zabiły jego rodziców i porwały siostrę. Ta jednak dziwna rzecz która stała się wtedy z nim nadal była zagadką. Co go wtedy uratowało? Nie wiedział.

 

***

 

Następnego dnia, dalej, jednak z dużo większym zapałem zaczął zgłębiać legendy o wampirach i ich nieśmiertelności. Chciał zrozumieć co przydarzyło się jego rodzicom.

W ramach dalszych poszukiwań postanowił, że porozmawia z proboszczem swojej parafii.

Poszedł na plebanię i umówił się na rozmowę argumentując, że musi podyskutować o ważnej sprawie. Ksiądz proboszcz zgodził się i ustalili termin.

Bartek punktualnie przyszedł i został zaproszony do mieszkania duchownego. Gdy usiedli przy stole naprzeciwko siebie ksiądz spytał:

– Co cię trapi przyjacielu?

– Chcę opowiedzieć o tragicznym ale i bardzo zagadkowym zdarzeniu które przytrafiło mi się piętnaście lat temu. Są to rzeczy dla mnie niezrozumiałe i myślę, że ksiądz jest osobą mogącą mi pomóc je wytłumaczyć.

– W porządku zaczynaj, zamieniam się w słuch.

– Jestem ateistą… – rozpoczął Bartek

Następnie opowiedział wszystko ze szczegółami, a na końcu jakie ma hobby i o tym czego się doszukał w Internecie.

Ku zdziwieniu Bartka proboszcz nie był zaskoczony, wręcz przeciwnie wydawał się wszystko rozumieć, i kiwał od czasu do czasu głową. Gdy opowieść została skończona powiedział:

– Przykro mi z powodu takiej straty zwłaszcza w dzieciństwie. Faktycznie twoja opowieść jest niezwykła, ale nie dla mnie – duchowny zdawał się być teraz w dobrym humorze. – O wampirach dowiedziałem się po święceniach kapłańskich. Nie zdajesz sobie jak i większość ludzi sprawy, że wtedy zostajemy wtajemniczeni w przeróżne niesamowitości, o których nikt poza nielicznym gronem nie ma pojęcia. Składamy przysięgę by nikomu o nich nie mówić, poza wyjątkami którym jest ta sytuacja.

Tak więc wampiry istnieją, a specjalnie wyszkoleni łowcy tropią je i zabijają. To co przeżyłeś, to nic innego jak śmierć. Jednak tylko chwilowa. Stwórca zatrzymał bicie twojego serca, by wampiry cię nie wyczuły. Dlaczego zostałeś ocalony? Odpowiedź jest tylko jedna, jesteś wybrany, masz być łowcą wampirów. Twoje zainteresowanie nieśmiertelnością to naturalne dążenie twojej duszy do misji którą powinieneś spełnić. I będziesz nieśmiertelny! Stanie się to gdy unicestwisz swojego pierwszego wampira. Będzie można cię zabić ale od tego momentu przestaniesz się starzeć. Dokładnie tak jak wampiry.

 

***

 

Bartek, gdy to wszystko usłyszał był w lekkim szoku. Ale od razu wiedział, że chce to robić chce być łowcą i pomścić śmierć swoich rodziców. Jego dotychczasowe życie miało się diametralnie zmienić ale tego chciał.

Ksiądz poinformował formalnie nieistniejącą organizację o nowym kandydacie na łowcę. Miała ona siedzibę w małej wiosce koło Kielc. Następnego dnia u drzwi kawalerki w której mieszkał Bartek zjawił się tak jak on potężnie zbudowany, wysoki mężczyzna. Przedstawił się jako Mirek. Był to pierwszy spotkany przez Bartka łowca.

– Musimy chwilę porozmawiać, przedstawię ci w skrócie sytuację – powiedział

Usiedli więc przy stole, i gość zaczął mówić popijając sok jabłkowy, którym poczęstował go Bartek:

– Zanim zaczniesz zabijać wampiry przejdziesz szkolenie, na ten czas będziesz mieszkał w naszej siedzibie. Potem wrócisz do swojego normalnego życia. Możesz pracować jeśli chcesz. Od nas dostaniesz wysoką pensję tak, że starczy ci na dostatnie życie. W zależności od potrzeb co kilka, kilkanaście dni będziesz brał udział w operacjach mających na celu likwidację wampirów. Teraz spakuj się, jak będziesz gotowy to jedziemy. Poczekam w samochodzie. Chyba, że chcesz jednak zrezygnować?

Bartek ani myślał rezygnować, był już zdecydowany. Zaczął się więc pakować zajęło mu to kwadrans. Trzymając w dłoni torbę podróżną zeszedł na dół, następnie po zapakowaniu jej do samochodu wsiadł i ruszyli.

 

***

 

Podróż trwała około półtorej godziny. Całą przegadali bo Bartek zadawał wiele pytań. W końcu znaleźli się na jakimś odludziu. Nie było tu żadnych zabudowań oprócz średniej wielkości posiadłości.

– Jesteśmy na miejscu – powiedział Mirek.

Wysiedli z auta Bartek wziął swój bagaż i udali się w stronę budynku.

 

***

 

Zgodnie z tym co powiedział Mirek, każdy łowca mieszkał u siebie, natomiast to miejsce było punktem organizacyjnym i bazą. Tu trzymano broń przeciwko krwiopijcom, tu szkolono nowych i tu planowano każdy atak.

Prawie każdy z nielicznej grupy ludzi, którzy tu teraz przebywali był młody i dobrze zbudowany. „Czyli z tymi wybrańcami to wszystko prawda” – pomyślał.

Dano mu trochę czasu na zaaklimatyzowanie się. Potem przyszedł po niego Darek specjalista od uzbrojenia przeciw wampirom. Wyglądał może na dwadzieścia lat, jednak zachowywał się jakby był dużo starszy. Poprowadził go do pomieszczenia z przeróżną bronią. Jednocześnie opowiadając:

– Wampiry w przeszłości stanowiły prawdziwe utrapienie, miały nad ludźmi przewagę. Były szybsze, silniejsze, wyposażone w ostre kły i pazury. Posiadały różne moce. Teraz jest ich znacznie mniej, gdyż nie rozwinęły się w przeciwieństwie do nas. Wiemy o nich wszystko. Znamy ich słabości. Doprowadziło to do tego, że przeżyły najsilniejsze osobniki. Jest ich trudnej zabić niż na przykład jakiegoś przeciętnego wampira żyjącego kilka wieków temu.

Po chwili znaleźli się w zbrojowni. Tutaj na dwóch dużych stołach leżały przeróżne przedmioty. Niektóre wyglądały dziwnie i Bartek nie wiedział jakie jest ich działanie. Podeszli do stołu.

– Zacznijmy od tego – Darek wskazał podłużny przedmiot – nazywamy go harpunem. Po naciśnięciu spustu wystrzeliwuje z olbrzymią siłą zaostrzony osikowy kołek w którym dodatkowo są opiłki srebra. Jeśli dobrze wymierzysz i trafisz w serce wampir momentalnie umrze. Gdy nie i tak poważnie go osłabisz. Najlepiej używać go gdy przeciwnik jest unieruchomiony.

Chodzili po pomieszczeniu a Darek opisywał po kolei wszystkie bronie.

– To nazywamy „wodą kolońską” należy skierować ją w twarz przeciwnika i nacisnąć przycisk, rozpyla ciecz z drobinkami srebra i dodatkowymi substancjami wchodzącymi w reakcję z pigmentem skóry. Sprawia, olbrzymi ból i oślepia. Dobra broń na najsilniejsze wampiry. Nie używamy jej często gdyż jej tworzenie jest bardzo drogie.

Łowca pokazywał dalej:

– Ta rzecz to słabsza wersja „wody kolońskiej” w rozpylonej przez nią cieczy zawarte są same drobinki srebra.

Darek wskazał jeden z większych przedmiotów.

– Na to mówimy „pajęczyna” wystrzeliwuje lepką sieć, jest to jedna ze skuteczniejszych broni. Natomiast tutaj mamy bomby, które przy wybuchu rozstrzeliwują malutkie srebrne ostre gwiazdki.

Obchodząc stół specjalista od broni dotknął palcem karabinu typu UZI.

– Te przedmioty z pewnością są ci znane, używamy w nich srebrnych pocisków tutaj jest zwykły granatnik, nie jest specjalnie przydatny, gdyż ciało wampira nie jest tak delikatne jak ludzkie. Teraz przejdźmy do innego rodzaju broni. Krucyfiksy. To ciekawa broń. Na jedne wampiry działa fantastycznie na inne w ogóle. To już zależy od umysłu wampira, jedne wierzą w Boga inne nie. Zdarzyło się, że wampir po ujrzeniu Chrystusa nie walczył i dał się zabić. Tutaj mamy srebrne lustra działają świetnie na stare wampiry, gdyż w nich ukazuje się ich ciało w stanie w jakim było by gdyby normalnie się zestarzeli. Dobrze teraz przejdźmy do broni defensywnej. – Podeszli do drugiego stołu i łowca znowu zaczął wskazywać i opowiadać.

– Szyjna kolczatka ze srebra, dobrze chroni przed ugryzieniem w szyję. Bez niej można szybko polec. Tutaj jest kombinezon, cały wykonany z kevlaru. Hełm, ostatni wynalazek, świetnie chroni głowę. Wampiry lubią ciskać przedmiotami i są zabójczo precyzyjne.

Podeszli do lodówki. A Darek dalej mówił:

– Tutaj mamy wspomagacze. Zastrzyki po których poprawia się na chwilę nasza sprawność. Gdy trzeba uciec mogą uratować ci życie. Nie pokazałem ci jednak głównej broni, którą każdy łowca bierze na misję. To wszystko pomijając harpun służy by zdezorientować, osłabić, ogłuszyć wampira. – Podszedł do szafy stojącej samotnie w rogu pomieszczenia i wyjął z niej przedmiot przypominający sekator jednak dużo większy. – To podstawowa broń, jest schowana gdyż to przestarzały egzemplarz. Właśnie jest ulepszany. Za chwilę pójdziemy do naszego warsztatu gdzie pracują Jan i Krystian. Tam zobaczysz nowszą wersję tej najważniejszej broni. Służy ona po prostu do ucięcia głowy. Bo jest to najłatwiejszy sposób zabicia krwiopijcy.

 

***

 

Cały tydzień Bartek ciężko pracował. Uczył się i ćwiczył. Był to dla niego niezwykły czas. Zwłaszcza ciekawa okazała się historia świata ale nie ta okrojona i niepełna. Dowiedział się wszystkiego o wampirach. Poznał również inne niezwykłe tajemnice. Świat był dużo bardziej złożony niż wcześniej myślał. Po ziemi chodziły wilkołaki, w morzach żyły syreny i to tylko wierzchołek góry lodowej niesamowitych rzeczy o których się dowiedział.

Ćwiczenia fizyczne podobne były do nauki sztuki walki. Uczył się też jak perfekcyjnie obsługiwać broń którą pokazał mu Darek. Nie mógł doczekać się swojej pierwszej misji.

 

***

 

W końcu szkolenie zostało ukończone. Miał jeden dzień na odpoczynek i przemyślenie wszystkiego. Potem został zaproszony na zebranie, które ku jego uciesze było odprawą przed jego pierwszą misją. Oczywiście zapytano go czy jest gotowy. Był.

Dowiedział się, że wykorzystano informację, które sam podał w swojej opowieści sprzed szesnastu lat. Dla wampirów taki czas to krótka chwila normalne było, że nadal mieszkają na tamtym terenie. W okolicach Krakowa znaleziono gniazdo. Miał więc teoretycznie szanse zemścić się na mordercach swoich rodziców.

Przedstawiony został plan działania, którego Bartek uważnie słuchał. Dom w którym mieszkały wampiry stał samotnie w pobliżu lasu. Mieszkańcy robili wszystko by poza tym nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Mimo to zostali wytropieni. Miejsce było długo pod obserwacją.

Poinformowano Bartka, że akcja miała zostać wykonana w dzień. I to nie z powodu, że słońce dla wampirów jest zabójcze. Bo i one na przestrzeni dziejów poradziły sobie z tym smarując ciało maścią z pewnych ziół. Tak po prostu było łatwiej.

Zakładano, że gniazdo ma podziemne korytarze służące do ucieczki. Bo tak zawsze było. Należało więc rozmieścić ludzi w terenie wokoło. Bartek miał być jednym z nich.

 

***

 

Następnego dnia rano, gdy tylko wzeszło słońce dwudziestu dwóch przygotowanych na wszystko mężczyzn razem z Bartkiem wsiadło do minibusów. Zawieziono ich na miejsce gdzie miało dojść do obławy.

O szóstej dwadzieścia siedem rozpoczęto akcję.

Ubrani w kevlar i wyposażeni w osobliwą broń łowcy wybili okna i weszli do środka domu. Wtargnięcie uruchomiło alarm przeciwwłamaniowy co oczywiście było przewidziane. Wewnątrz zastali umeblowany pokój, ale w wielu miejscach zalegał gruby kurz. Łowcy sprawdzili wszystkie pomieszczenia. Gniazdo okazało się takie jak wszystkie inne. Wampiry kryły się w piwnicach. Można było się domyślić, że nie zdają sobie sprawy jak rozwinęli się ludzie i jaką mają już przeciw nim broń.

Intruzi zaczęli poszukiwać wejścia do piwnic. Znaleziono je po kilku minutach. Właz znajdował się w jednym z pokojów. Był zamknięty od wewnątrz. Po sforsowaniu go wojownicy ostrożnie zeszli po drabinie. Nikogo już tam nie zastali. Niewątpliwie jednak znaleźli gniazdo. To co się tu znajdowało świadczyło o ukrywających się tu wampirach. Pięć łóżek na których leżały zmięte koce. Także duży telewizor, komputer. Krwiopijcy, żyli z duchem czasu. Z piwnicy odchodziły dwa tunele w przeciwległe strony. O tym, że mieszkańcy ewakuowali się powiadomiono krótkofalówkami czekających na zewnątrz łowców w tym też Bartka.

On gdy usłyszał wiadomość mocniej ścisnął swoją broń nazywaną „pajęczyną”. Zaczął uważnie się rozglądać. Był gotowy robić to do czego został stworzony i powołany. Nagle dziesięć metrów przed nim okryta ziemią i liśćmi klapa tunelu zaczęła się podnosić. Dwie sekundy później to kogo ujrzał Bartek sprawiło, że stanął jak sparaliżowany. Uciekającym wampirem okazała się jego siostra. Oprócz ubrania wyglądała dokładnie tak jak tamtego wieczoru, gdy doszło do morderstwa jego rodziców. W ogóle się nie postarzała nawet fryzurę miała taką samą. Opuściły go wszystkie siły, ponieważ nie wiedział co ma zrobić. Ona również znieruchomiała. Patrzyła mu w oczy, gdy wampir który z nią uciekał puścił się biegiem w las.

– Asia? – zapytał wzruszony – to ja twój brat.

– Wiem – odpowiedziała – wybacz mi.

Bartek jednak szybko się otrząsnął i krzyknął:

– Uciekaj. Za nic cię nie winię. – ale z oczu ciekły mu łzy.

Jego pięć lat starsza siostra, którą kochał a które teraz była wampirzycą puściła się biegiem w stronę lasu po chwili nie było po niej śladu.

 

***

 

Akcja zakończyła uśmierceniem trzech wampirów. O tym, że Bartek darował życie swojej siostrze nikt się nie dowiedział. On jednak modlił się by taka sytuacja się już nigdy nie powtórzyła. Bo nie wiedział czy następnym razem by pozwolił jej uciec.

Koniec

Komentarze

Cześć Dawidzie,

Dostajesz nieustanne pochwały za postęp jaki dokonał się w Twoim pisaniu w porównaniu do pierwszych tekstów. Niestety ciągle Twoje teksty cierpią na dwa mankamenty:

– Zbytnią skrótowość, która powoduje, że Twoje opowiadania brzmią jak streszczenie, np.:

Jakby tego wszystkiego było mało dwójka napastników wyciągnęła maczety, które mieli zawieszone na plecach i zamaszystym ruchem odcięli głowy leżącym martwym domownikom. Następnie opuścili mieszkanie.

 

Oraz,

 

– Bardzo dużo scen opisujesz zamiast pokazywać.

Byli niczym nie wyróżniającą się, przeciętną rodziną.

Po chwili trwającej najwyżej pięć sekund, jego babcia a potem rodzice puszczeni przez napastników upadli bez życia na ziemię.

(…) zamaszystym ruchem odcięli głowy leżącym martwym domownikom. Następnie opuścili mieszkanie.

 

W tym opowiadaniu widzę pomysł. Nie powala oryginalnością, ale przy dobrym wykonaniu daje szansę na stworzenie tekstu wciągającego fabułą i emocjami bohatera.

I o to ”dobre wykonanie” warto powalczyć.

To naprawdę nie jest bardzo daleko.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

fizyk111 dzięki!!!

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Właściwie mam już gotowy tekst w którym postaram zastosować się do twoich rad :-)

 

Jeszcze raz dziękuję :)

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, Dawid!

 

Widzę, że po raz kolejny bierzesz na warsztat wampiry. Jest o niebo lepiej niż wcześniej, zwłaszcza pod względem konstrukcyjnym, ale zgodzę się z Fizykiem, że są tu momenty trącące streszczeniem. Mam wrażenie, że chcesz sporo wcisnąć w dość krótki tekst, a fajnie byłoby zrobić taką selekcję obrazowych scen, a resztę dopowiedzieć mimochodem. Możesz też spróbować iść w nieco dłuższe formy, bo często wydaje mi się, że wiesz więcej niż mi mówisz jako czytelnikowi.

 

Z kwestii bardziej technicznych:

 

„po co im powiedziałem prawdę? Wystarczyło skłamać, że na przykład idzie się razem kolegą pouczyć”.

To jego przemyślenie, więc czemu druga część ma orzeczenie w trzeciej osobie?

 

Bartek miał dziewięć lat i razem ze starszą siostrą, rodzicami, a także dziadkami od strony mamy mieszkali w domu jednorodzinnym blisko lasu na samym końcu małego osiedla, usytuowanego wzdłuż głównej drogi.

Jest sporo zdan, które można by uczynić sprawniejszymi. Jak? Przemyśl czy wszystkie przymiotniki i przysłówki są potrzebne, żeby opis był dosadny i obrazowy. Wybieraj te słowa, które wnoszą ze sobą coś, co może czytelnika zainteresować i zapaść mu w pamięć.

 

Mam nadzieję, że się przyda i pozdrawiam!

oidrin fajowo!!! Postaram się, żeby następnym razem było znowu lepiej.

 

Dziękuję i pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

 

Hej,

 

kolejna porządna, ciekawa historia. Podoba mi się :)

 

Pewne wątki bym rozwinął, uwagi poniżej. Dodatkowo końcówka mogłaby być mocniejsza, dobrze pamiętałem o siostrze Bartka jej pojawienie się nie było dla mnie zaskoczeniem. Może siostra mogłaby zabić Bartka, może Bartek mógłby okazać się wampirem – w końcu jego rodzina też mieszkała na skraju lasu w odosobnieniu.

 

chodź zdawał sobie sprawę,

“Choć”.

 

Następnego dnia, dalej, jednak z dużo większym zapałem zaczął zgłębiać legendy o wampirach i ich nieśmiertelności. Teraz jednak interesowało go to też bo chciał zrozumieć co przydarzyło się jego rodzicom.

Coś mi tutaj nie pasuje, propozycja: “Teraz jednak interesowało go bo Chciał zrozumieć co przydarzyło się jego rodzicom i babci”.

 

Nie zdajesz sobie jak i większość ludzi sprawy, że po nich dowiadujemy się o przeróżnych sprawach, które istnieją a o których nikt poza nielicznym gronem nie ma pojęcia.

Bardzo skomplikowane i niezrozumiałe dla mnie zdanie. Co to znaczy “po nich dowiadujemy się”? Pomyśl, czy nie przerobić.

 

że starczy ci [+na] dostatnie życie

Cały tydzień Bartek ciężko pracował. Uczył się i ćwiczył. Był to dla niego niezwykły czas. Zwłaszcza ciekawa okazała się historia świata ale nie ta okrojona i niepełna. Dowiedział się wszystkiego o wampirach. Poznał również inne niezwykłe tajemnice. Świat był dużo bardziej złożony niż wcześniej myślał. Po ziemi chodziły wilkołaki, w morzach żyły syreny i to tylko wierzchołek góry lodowej niesamowitych rzeczy o których się dowiedział.

Ćwiczenia fizyczne podobne były do nauki sztuki walki. Uczył się też jak perfekcyjnie obsługiwać broń którą pokazał mu Darek. Nie mógł doczekać się swojej pierwszej misji.

Moim zdaniem ten wątek szkoleniowy przydałoby się rozwinąć. Jaka jest prawdziwa historia świata, na czym polegało szkolenie?

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

BasementKey bardzo dziękuję! Postarałem się pozmieniać.

 

Tak właśnie myślałem, że zakończenie jest przewidywalne. Będę miał na uwadze w przyszłości.

 

Niezmiernie się cieszę, że opowiadanie mogło się spodobać.

Pozdrawiam :)

 

Jestem niepełnosprawny...

Tradycyjnie już, Dawidzie – pomysł niezły, wykonanie, niestety, za nim nie nadąża, skutkiem czego Nieśmiertelnych nie czytało się najlepiej.

Zgadzam się z wcześniej komentującymi, że za dużo opisujesz, a za mało pokazujesz. Na przykład wizyta w „arsenale” okazała się dla mnie mało ciekawa, bo wszystko sprowadziło się do prezentacji znajdującego się tam oręża. A ja wolałabym poznać jego działanie w akcji, w bezpośrednim starciu wojowników z wampirami, bo wtedy mogłabym docenić działanie i skuteczność broni, a tak musiałam zadowolić się suchym i nudnym opisem.

 

Chło­pak za­wie­dzio­ny my­ślał sobie: „po co im po­wie­dzia­łem praw­dę? ―> Chło­pak, za­wie­dzio­ny, my­ślał sobie: „Po co im po­wie­dzia­łem praw­dę?

 

na­szy­wek ze­spo­łów heavy me­ta­lo­wych… ―> …na­szy­wek ze­spo­łów heavyme­ta­lo­wych

 

za­ma­szy­stym ru­chem od­cię­li głowy le­żą­cym mar­twym do­mow­ni­kom. ―> Czy dobrze rozumiem, że dwaj napastnicy jednym ruchem odcięli kilka głów?

 

Duch Bart­ka z po­wro­tem za­czął po­wra­cać do swo­je­go ciała. ―> Brzmi to fatalnie.

Może: Duch Bart­ka z po­wro­tem za­czął wnikać do swo­je­go ciała.

 

Bar­tek był w sta­nie opo­wie­dzieć o tym co się stało. Opo­wie­dział wszyst­ko… ―> Powtórzenie.

 

Miał cechy, które spra­wia­ły, że ko­chał życie. ―> Jakie cechy?

 

że pój­dzie po­roz­ma­wiać z pro­bosz­czem swo­jej pa­ra­fii.

Po­szedł na ple­ba­nię i umó­wił się na roz­mo­wę ar­gu­men­tu­jąc, że musi po­roz­ma­wiać o waż­nej spra­wie. Ksiądz pro­boszcz zgo­dził sięumó­wi­li ter­min. ―> Powtórzenia.

 

Są to rze­czy prze­ze mnie nie­zro­zu­mia­łe… ―> Są to rze­czy dla mnie nie­zro­zu­mia­łe

 

w cza­sie opo­wie­ści kiwał głową. Gdy opo­wieść zo­sta­ła… ―> Powtórzenie.

 

Usiedli więc przy stole, Bar­tek po­czę­sto­wał go­ścia so­kiem jabł­ko­wym a ten za­czął mówić: ―> Ze zdania wynika, że sok jabłkowy zaczął mówić.

Proponuję: Usiedli więc przy stole i gość zaczął mówić, popijając sok jabłkowy, którym poczęstował go Bartek:

 

Droga za­ję­ła około go­dzi­ny. ―> Raczej: Podróż trwała około półtorej go­dzi­ny.

Z Krakowa do Kielc jest prawie 120 km – nie przypuszczam, aby podróż z Krakowa do podkieleckiej wsi trwała około godziny.

 

„Czyli z tymi wy­brań­ca­mi to wszyst­ko praw­da” – po­my­ślał ―> Brak kropki.

 

Potem przy­szedł po niego spe­cja­li­sta od uzbro­je­nia prze­ciw wam­pi­rom o imie­niu Darek. ―> Ze zdania wynika, że wampiry miały na imię Darek.

Może: Potem przy­szedł po niego Darek, spe­cja­li­sta od uzbro­je­nia prze­ciw wam­pi­rom.

 

w sta­nie jakim było by gdyby… ―> …w sta­nie w jakim byłoby, gdyby

 

by zdez­o­rien­to­wać, osła­bić, ogłu­szyć wam­pi­ra. – pod­szedł do szafy… ―> …by zdez­o­rien­to­wać, osła­bić, ogłu­szyć wam­pi­ra. – Pod­szedł do szafy

 

wo­jow­ni­cy ostroż­nie ze­szli dra­bi­ną niżej. ―> Masło maślane – czy można zejść wyżej? Można chodzić po drabinie, ale nie można chodzić drabiną.

Proponuję: …wo­jow­ni­cy ostroż­nie ze­szli po dra­bi­nie.

 

ukry­ta zie­mią i li­ść­mi klapa tu­ne­lu… ―> Chyba miało być: …ukry­ta pod zie­mią i li­ść­mi klapa tu­ne­lu… Lub: …okry­ta zie­mią i li­ść­mi klapa tu­ne­lu

 

Opa­dły go wszyst­kie siły po­nie­waż nie wie­dział co ma zro­bić. ―> Pewnie miało być: Opuściły go wszyst­kie siły, po­nie­waż nie wie­dział co ma zro­bić.

 

Jego pięć lat star­sza sio­stra , którą… ―> Zbędna spacja przed przecinkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy bardzo dziękuję, wszystko poprawione!!!

 

Dziękuję za rady! Myślałem, że ta wizyta w zbrojowni będzie właśnie fajna :)

 

Naprawdę dziękuję ci, że tyle czasu poświęcasz na pomoc mi. Z całego serca dziękuję!!!!!

 

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo proszę, Dawidzie. I cieszę się, że uważasz łapanki za pomocne. ;)

 

Myślałem, że ta wizyta w zbrojowni będzie właśnie fajna :)

No, niestety, dla mnie fajna nie była. Naprawdę wolałabym, aby w opowiadaniu znalazło się miejsce na bezpośrednie starcie obu sił, aby nieśmiertelni mieli okazję pokazać jak działa ich oręż, jak pokonują i uśmiercają wampirów.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Dawidzie.

BasementKey zwrócił dobrze uwagę na wątek szkoleniowy, który warto byłoby rozwinąć.

Pierwsza rzecz, jaka mnie nieco w tym zaskoczyła, to kwestia tego, że wszystko brzmi, jakby właśnie to całe szkolenie trwało “aż” tydzień. Jako pasjonat sztuk walk, zdaje mi się, że to nieco mało :]

Podobnie wzmianka o tym jednym dniu wolnym i możliwości przemyślenia wszystkiego – myślę, że to niewiele wnosiło

No i szkoda, że właściwie nie pokazałeś nic z akcji, nic z tego całego szkolenia.

Przyznaję, że czekałem na tę zemstę skrzywdzonego chłopczyka, który stał się nieśmiertelnym :)

Nieco podpicować pomysł i będzie całkiem ok :)

silvan dzięki!!!

 

Wszystkiego Najlepszego :-)

Jestem niepełnosprawny...

Cześć

W powyższym opowiadaniu tak jak w pozostałych, dalej bardzo rzeczowo i czasem topornie opisujesz wydarzenia, aczkolwiek widzę, że piszesz coraz dłuższe i w sumie lepsze teksty niż wcześniej. Wpadnę po raz kolejny za jakiś czas. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Sagitt dzięki!!! Jak najbardziej zapraszam :)

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka