
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Videofon dobitnie dawał znać, że ktoś koniecznie chce się ze mną skontaktować. Zaspany spojrzałem na holograf na ścianie – była dopiero 4:17. Kto o tak wczesnej porze mógł chcieć się ze mną rozmawiać ?!. Wziąłem videofon do ręki i natychmiast oprzytomniałem. Na wyświetlaczu widniał napis – STARY. Nie lubił, żeby go tak nazywać, ale cały sztab go tak nazywał za plecami.
– Torg, natychmiast do Sztabu, zwołuje zebranie nadzwyczajne – zaatakował ucho bas Stare… to jest Dowódcy.
– Tak jest, Dowódco – powiedziałem pośpiesznie.
Kierowca taxolotu był w podobnym stanie co ja i raczej bez entuzjazmu podchodził do faktu, że trafił mu się taki ranny klient. Nocna jeszcze taryfa to małe pocieszenie, gdy chce się spać, a koniec zmiany dopiero za trzy godziny, to też mało się do mnie odzywał. Jego mina nie zachęcała do rozmowy. Mijałem kolejne budynki 300-piętrowe, monstra ze szkła, które mieniły się zimnymi, niebieskimi taflami. Obserwowałbym te widoki ze swojego lotu, ale odkąd siadł w nim centralny komputer, siedzi w serwisie już drugi miesiąc i nie mogą lub nie chce im się go zrobić. Serwis gwarancyjny to jednak serwis gwarancyjny.
Sztab ukazał się moim oczom po paru dłuższych chwilach. Widać musiało się stać coś ważnego, bo nerwówka była już duża, mimo tak wczesnej pory. Ochroniarz, który przeważnie o tej godzinie drzemał na wartowni, teraz w pełnym umundurowaniu salutował kolejnym bardzo ważnym panom. Po przejściu kilku korytarzy i skorzystaniu z paru wind oraz czytników kart identyfikacyjnych znalazłem się w sali konferencyjnej. Czekali już najważniejsi ludzie w państwie, zajmujący się ochroną i przepływem informacji. Oni już zaspani nie byli, miny mieli poważne, ale rysował się na nich niepokój. W mojej głowie też zaczynał się rodzić niepokój. Skoro na twarzach tych pewnych zawsze siebie panów rysuje się niepokój to zdarzyło się coś, czego nie byli w stanie przewidzieć w tym idealnym świecie, zdarzyło się coś, czego nie przewidywała żadna procedura. Może technicy znaleźli jakąś sieć informatyczną, nad którą nie mają kontroli, może miał miejsce wyciek jakiś tajnych informacji. Z powodu buntu jakiejś grupki anarchistów Dowódca nie zwoływałby takiego zebrania, w każdym razie nie o tej porze. W końcu zebranie się rozpoczęło. Do sali wszedł Dowódca, wyglądał w sumie jak palant, w za dużym na niego mundurze. Niski wzrost niepasujący do zajmowanego przez niego stanowiska rekompensował sobie dojmującym basem i nieznośnym sposobem bycia. Postawił na środku stołu szklaną gablotkę. W niej znajdowało się niewielkie pudełko z dwoma szpulami i nakręconą na nie ciemnobrązową taśmą, zrobioną prawdopodobnie z cienkiej folii.
– Dziś rano jeden z patroli policji w dzielnicy slumsów znalazł ten przedmiot – powiedział swoim wspaniałym głosikiem Dowódca.
– Historyk, Kulturoznawca, Religioznawca, Socjolog, Naczelny Technik, Naczelny Ekonomista, NIKT, NIKT nie wie co to jest!!! – wrzeszczał Sta… Dowódca.
– Przedmiot – kontynuował Dowódca – znaleziono przy małej zatoczce w dzielnicy 14-tej, nad samym brzegiem. Głos zabrał Naczelny Technik:
– Po wstępnych oględzinach przeszedłem do dalszych badań. Odkryłem, że szpule na których nawinięta jest owa taśma obracają się i to powoduje przesuw tej taśmy. Na górze jest ruchoma zapadka, która umożliwia podgląd taśmy z tego pudełka. Taśma na szpulach jest nieprzezro….
– Do rzeczy, Naczelny Techniku – wyskoczył Stary.
– Zwróciłem się do Historyka czy może znaleźć w bazie danych coś na temat symbolu "VHS-C" takie litery są na niej wydrukowane, w takiej właśnie kolejności.
– Znalazłem częściowe rozszyfrowanie tego skrótu – zabrał głos Historyk. Prawdopodobnie oznacza to jakiś…. – spojrzał z przestrachem na Dowódcę, który po jego wypowiedzi pewnie zacznie ten swój bas – to jest prawdopodobnie jakiś niesklasyfikowany nośnik w naszym systemie informacji… choć Naczelny Technik się ze mną nie zgadza.
– Ano nie zgodziłem się na początku – wtrącił technik – kompletną niedorzecznością jest pomysł zapisywania informacji na materiale tak nietrwałym jak folia. Nietrudno sobie wyobrazić, że po jakimś czasie, jak folia przesuwana po tych szpulach rozciągnie się, to informacje staną się nieczytelne.
– Więc to jest nośnik informacji czy nie jest? – zapytał oczekując odpowiedzi przeczącej Dowódca – prosta odpowiedź – tak czy nie.
– Niestety jest, choć nie potrafimy go odczytać – powiedział zmartwiony technik. – cały dział techniczny pracował nad odczytem tych informacji i po tych próbach wiemy jedno – nie jest to zapis cyfrowy.
– Skąd więc pewność, że to nośnik informacji – ryczał Dowódca, chciałbym w końcu powiedzieć moim ludziom po co zrywałeś nas nad ranem z łóżek. Może Wy, technicy nie musicie spać w nocy, ale my ludzie musimy – powiedział kiepski jak zwykle żart Dowódca, ale nie wypadało się nie zaśmiać, więc cała sala ryknęła sztucznym śmiechem. – Raz mówisz mi techniku od siedmiu terrabitów, że to jest nośnik, potem, że nie jest…
– To JEST nośnik informacji – zapis jest jednak magnetyczny, nie cyfrowy, dlatego nie potrafimy go odczytać. Odkryliśmy to przypadkiem jak jeden z ludzi przystawił do taśmy przycisk do papieru z magnesem, wtedy taśma przywarła do magnesu. Analiza elektromagnetyczna wykazała, że na taśmie są dwie, wyraźnie od siebie oddzielone ścieżki zapisu.
– Czy Wy zdajecie sobie panowie sprawę CO TO OZNACZA – zaczął piłować japę Dowódca – powstała informacja, której nie potrafimy odczytać. My kontrolujemy KAŻDĄ informację, każda sieć jest dla nas otwarta. Nawet te, które sami tworzymy z treściami nieprzychylnymi państwu, żeby pozostawić wentyl bezpieczeństwa dla jednostek, których nie możemy zamknąć. Dosłownie KAŻDA informacja przepływa przez nasz system kontroli.
– Pragnę zau… – próbował wtrącić Socjolog.
– Jak jak mówię, to nikt nie ma pragnień, jasne? – sprowadził go na ziemię Despota… to jest Dowódca. – W każdym ruchu oporu, który istnieje, każdej, nawet najmniejszej zafajdanej społeczności, która jest choćby trochę nieprzychylna państwu, mamy swojego człowieka, który na bieżąco informuje nas, czy działania tejże grupy mogą się przerodzić w coś groźniejszego. Każda sieć, każda mała stacja robocza, każdy serwerek choćby tylko z przepisami na ciasto ze śliwkami jest przez nas kontrolowany, a tu takie coś….
– Pragnę zauważyć – tym razem Socjolog był już bardziej zdeterminowany – że nastroje społeczne są teraz bardzo złe, ludzie zdają się już mieć dość tego ciągłego skłócania ich między sobą i permanentnej inwigilacji na każdym kroku.
– Jak mogą być zmęczeni, przecież nie znają niczego innego – warknął Dowódca
…zaczynają być tym zmęczeni. – kontynuował Socjolog. Od kłótni dnia codziennego, napuszczania ich wzajemnie na siebie. Niektórzy zaczęli mówić, że kłótnie nie mają sensu, że może spróbować inaczej. Zamknąć ich wszystkich przecież nie możemy – Naczelny Ekonomista pourywałby nam głowy, za duży koszt. I teraz, gdy pojawiła się taka informacja, której nie możemy odczytać, doprawdy nie wiem jakie mogą być tego konsekwencje… – wypowiedź przerwał wiadomy osobnik
– Ty, Socjolog, a myślisz kurwa, że po co kazałem Ci zwlec dupę o 4-tej rano – osiągał już prawie orgazm Dowódca – właśnie po to, żebyśmy sobie z tego zdali sprawę. Nie wiemy jaka to informacja i jakie może mieć znaczenie dla nas, jako elity tego wspaniałego kraju. – A ty Kulturoznawca zanim coś powiesz i zaczniesz mnie wkurwiać, w zasadzie możesz już wypieprzać, nie chce słuchać tych Twoich wywodów o rodzinach, dzieciach, naturze i pierdołach. Nic tu po Tobie, w odczytaniu informacji i tak nam nie pomożesz.
Kulturoznawca wyszedł nie chcąc się kłócić z Dowódcą, którego zresztą jak większość pozostałych w sali konferencyjnej nie cierpiał, ale takiej posadki nie wypuszcza się z ręki, nawet za cenę użerania się z takim pierwotniakiem jak Stary. Dowódca kontynuował:
– No właśnie, naszym celem jest odczytanie informacji zawartej na taśmie, Naczelny Technik uważa, że taki zapis musi być dość stary, bo niemożliwe jest aby ktoś w tych czasach wygenerował informację, o której byśmy nie wiedzieli. Więc trzeba poszukać wśród ludzi starych, slumsach, przewertować piwnice, pawlacze, skrytki, całą tę zgniliznę pod miastem, kanały. Gdzieś musi być sprzęt, który potrafi tę taśmę odtworzyć. Zezwoleniami się nie martwcie – zadzwonię do Prezydenta i powiem mu, żeby ogłosił stan wyjątkowy. Nie róbcie też niepotrzebnego rozgłosu, ani niepotrzebnego bałaganu, tylko tyle ile jest potrzeba. Skoro znalazła się taśma, musi istnieć sprzęt potrafiący ją odczytać. Szukajcie sprzętów z oznaczeniem VHS, choć za cholerę nie wiemy co to oznacza. Musimy odczytać informację… Tu w głos znów wszedł mu podpadnięty już dziś u Dowódcy Socjolog.
– Czy mogę zabrać głos bez obrzucania mnie inwektywami? – zapytał Socjolog
– No czego tam? – odparł jak zawsze miłym głosem Stary Buc
– Czy naprawdę musimy to robić teraz, sytuacja w społeczeństwie jest napięta, ludzie wzburzeni. Taka masowa akcja może wywołać jakieś zamieszki. Wchodzenie do mieszkań, rewizje… takie rzeczy szybko się rozejdą między ludźmi i znowu będziemy mieli sporo kłopotów, może by inaczej, bardziej dyskretnie.. – urwał swoją wypowiedź Socjolog czekając na należną mu porcję inwektyw, ale tych tym razem nie było. Dowódca zasępił się na chwilę, sprawiał wrażenie, że myśli, choć wielu na tej sali by się z taką śmiałą tezą nie zgodziło.
– Istotnie, możesz mieć rację, choć to tylko teoria i to w dodatku socjologiczna – wyraźny przytyk Dowódcy-buca rozbawił salę, bo i miał rozbawić, to w końcu żart Starego. – Zrobimy inaczej. Część służb poślemy do kanałów, żeby je przeszukali, czy nie kryje się tam jakiś ruch oporu czy inni popaprańcy, a reszta dyskretnie pod różnymi pretekstami będzie przeszukiwać prywatne mieszkania. Wymyślajcie najróżniejsze powody, przebierajcie się za konserwatorów sieci czy czego tam chcecie.
– Jak rozumiem mam przeznaczyć na te przebieranki jakiś budżet – wydukał Naczelny Ekonomista.
– No dobrze by było, trochę by się przydało – Nacz. Ekonomista to była jedyna osoba, z którą Stary Buc się liczył i jemu wolał nie podskakiwać. W dużej mierze to od niego zależało, ile Buc będzie zarabiał….
– Dobra, nie pierwszy raz robicie tę robotę, wiecie co i jak. Meldować na bieżąco. Ty Thorg zostań jeszcze chwilę, mam do Ciebie słówko na osobności.
Tego się niestety obawiałem. Moja praca polegała na wykonywaniu zadań nietypowych, więc nie było się co dziwić, że i tym razem Stary ma dla mnie coś specjalnego.
Po wyjściu wszystkich z sali zaczęło się.
– Posłuchaj mnie Thorg – zaczął spoufalającym tonem, którego nie znoszę. – Ci funkcjonariusze to rutyniarze, postępują wg. procedur, mają umysły zamknięte, niektórzy na tej sali powiedzieliby, że to takie umysły jak mam ja – tu z trudem powstrzymałem śmiech, ale jakoś mi się udało. Ten stary idiota w całym swoim zadufaniu w sobie, wie co o nim myślą ludzie. – Ja potrzebuję kogoś takiego jak Ty, kto potrafi myśleć nieliniowo, wierzę, że potrafisz znaleźć sprzęt który odtworzy to ustrojstwo. Może ta taśma to nic takiego, może tam nic nie ma, albo informację już dawno szlag trafił, ale my nie możemy zgadywać – musimy mieć pewność. Liczę na Ciebie. Weź ze sobą tę taśmę, wierzę, że tylko Tobie uda się odtworzyć to ustrojstwo. Reszta niech sobie szuka symbolu VHS… – zakończył swoją myśl Dowódca
Po takim początku dnia przyszedł czas aby coś porządnie zjeść i napić się czegoś mocniejszego. W stołówce już był gwar, z boku siedział Kulturoznawca sam popijając jakieś ścierwo różowego koloru. Poszedłem do podajnika, wsadziłem kartę identyfikacyjną i po kilku wciśnięciach wyjechało to co zamówiłem. Fakt, że kupiłem tak rano butelkę wódki został oczywiście przez system odnotowany. Doskonale się złożyło, że Kulturoznawca siedział sam. Już od dawna chciałem z nim pogadać, a jakoś do tej pory nie było okazji.
– Mogę się przysiąść – zerknąłem porozumiewawczo na wódkę
– A siadaj, czemu nie, jak już masz to polej.
Rozmowa przebiegała w miłej atmosferze, a atmosfera stawała się tym milsza, im mniej było w butelce. W pewnym momencie zapytałem Kulturoznawcę o coś, co dawno mi nie dawało spokoju.
– Dlaczego Stary tak Cię traktuje, niby traktuje tak wszystkich, ale Ciebie jakoś wyjątkowo paskudnie – zagadnąłem ostrożnie, nie wiedząc przecież czy nie nadepnąłem mu na odcisk nieświadomie.
– A to nic specjalnego – bąknął Kulturoznawca.
– Skoro nie chcesz to nie mów – nie chciałem co naciskać.
– To nie jest Thorg jakaś wielka tajemnica, mogę Ci powiedzieć – zaczął się otwierać – po prostu jako Kulturoznawca mam inny niż on, Jaśnie Wielmożny Buc, pogląd na nasze państwo. Ja bym to inaczej poprowadził, a błędy które ten idiota popełnia doprowadzą w końcu do jego niechybnego końca – tego idioty i państwa tak samo.
– To ciekawe co mówisz, dlaczego tak uważasz – przyznam, że zainteresował mnie.
– To był błąd – wychylił wreszcie nieruszony już od jakiegoś czasu kieliszek – że zabroniliśmy ludziom tworzenia rodzin, posiadania dzieci. To mogło się sprawdzić na samym początku, gdy trzeba było opanować pierwszy kryzys, ale teraz…. Tymczasem ten palant to pociągnął dalej. Ekonomista na nim już kołki ciosa, bo dla singli trzeba wybudować więcej mieszkań, albo coś co chociaż przypomina mieszkania. Socjolog też by może coś powiedział, ale się boi wylecieć z posadki, zresztą tak jak każdy. A ten kretyn dalej wciela w życie te swoje wizje chore, bo dostał trochę władzy. Prezydent to gówno tam wie co się dzieje, ma posadkę i to dożywotnią. Kto chciałby to zmieniać będąc na jego miejscu. Tymczasem ja uważam, że nad rodzinami było łatwiej zapanować, dać im kilka ochłapów, tanie żarcie, tani alkohol, sieć w każdym domu, prymitywną rozrywkę i sprawa buntów, awangardy, protestów jest raz na zawsze załatwiona. Rozleniwione, gnuśne i puste społeczeństwo nie będzie miało potrzeby buntu. Ale nie, jemu się zachciało kontroli informacji. Dlaczego nie sięgnął po wzorce sprawowania władzy sprawdzone w XX wieku, tam było prościej. Tam model człowieka leniwego i głupiego sprawdzał się doskonale. Jak widzisz władza nie tylko deprawuje, ale i rozum odbiera. Ale nie myśl sobie drogi Thorg – nalał sobie kolejny kieliszek – że ten nasz Wielki Dowódca to pierwszy taki palant w historii rodzaju ludzkiego, który to chciałby wszystko kontrolować. To Ci dokładniej Historyk powie – był taki cymbał pod koniec XXI wieku, jak on się nazywał – czekaj – zapomniałem, ehh, nie ważne. Ten wymyślił plan całkowitej inwigilacji ludzi, wtedy niby było trudniej, bo poza siecią informatyczną ludzie używali jeszcze książek, papieru, aluzji, synonimów, podtekstów…
– Czego, pa…pieru, ks..iąże..g? – spytałem.
– No, w bazie danych są te słowa użyte…. historyk Ci dokładnie powie, ja o czym innym chciałem. Otóż ten cymbał ten swój plan totalnej inwigilacji wprowadził w życie. Wydał na to tyle pieniędzy, że państwu… ehh, zapomniałem jak się nazywało – nalej mi jeszcze to może sobie przypomnę – państwu groziło bankructwo. I teraz słuchaj najlepszego… – słuchałem go, ale sprawiał wrażenie już coraz bardziej zalanego. – To jest najlepsze, słuchaj, po latach, gościu już był na emeryturce, pławił się luksusach, żona, 19-cioro dzieci i nagle go zamknęli do ciupy. Ten zdziwiony pyta: za co? Przecież mój plan, tak genialny sprawdził się doskonale przecież. Tamten dowódca mu odpowiada: znalazł się cholera jasna wizjoner. Cały ten Twój wspaniały plan wypalił doskonale, ale był całkowicie niepotrzebny – ludzie bez tego całego Twojego aparatu ucisku są kompletnymi idiotami, wystarczyła tylko telewizja, oni wierzą we wszystko co tam jest podawane. Tyle pieniędzy na marne przez Ciebie… jedne źródła podają, że dostał czapę, a inne że go z tą rodzinką wypieprzyli na 10-ty Obszar i już nigdy stamtąd nie powrócił.
Na tym Kulturoznawca skończył swoją opowieść i sam się skończył, gdy jednak odchodziłem zatrzymał mnie, złapał za rękę i zapytał bełkotliwym głosem
– Powiedz Thorg, Buc dał Ci kasetę? Liczy na to, że to Ty odnajdziesz to urządzenie?
Nic nie odpowiedziałem, a on puścił moją rękę i zasnął obwieszony na stole. Butelka była prawie pusta, z czego ja wypiłem może dwa kieliszki. Opuściłem stołówkę z cenną lub być może całkowicie bez znaczenia zawartością. Poruszanie się taxolotami było koniecznością, ale teraz chyba była najodpowiedniejsze. Mój nieformalny charakter pracy w zespole kierującym państwem nie pozwalał mi na to, żebym otrzymał służbowy lot, a mój stał w serwisie. Postanowiłem sobie nie zawracać głowy jałową rozmową z serwisantem, który opowie mi jakąś słodką bajeczkę o tym, kiedy to zrobią mój lot. Taxoloty nie zapuszczały się na slumsy, więc pozostała mi komunikacja naziemna.
Stary autobus toczył się powoli, skrzypiąc i podskakując na coraz to nowych dołach. Ludzie w autobusie patrzyli na mnie podejrzliwie, nic dziwnego, nie pasowałem do tutejszego obrazu swoim strojem, wyglądem i chyba wszystkim pozostałym. Biorąc sobie do serca uwagi Naczelnego Technika o tym, że jest to stary nośnik postanowiłem poszukać na starych dzielnicach. Ten prymitywny nośnik jakoś tu pasował. O tej dzielnicy różne legendy krążyły, niektóre nawet tak makabryczne, że kobiety same rodziły dzieci. Trudno mi sobie w tych czasach wyobrazić kobietę, która dobrowolnie zgodziłaby się na taki ból. Nasza cywilizacja rozwiązała wszystkie problemy i bóle egzystencjalne. Czego Ci ludzie jeszcze chcą, czego nie rozumieją.
Miałem kiedyś przyjaciela, który skręcił w życiu na złą drogę i była spora szansa, że wylądował właśnie w tej dzielnicy zapomnianej przez normalną ludzkość. Jego hobby była elektronika. Wiele razy nietypowo rozwiązywał różne problemy. Dużo się od niego nauczyłem, może nie elektroniki, ale nietypowego podejścia do różnych spraw. Miał takie przysłowie – zamiast się dziwić, staraj się zrozumieć. Co prawda nawet mi, laikowi w dziedzinie elektroniki wydawało się dość dziwne i zawodne żeby zapisywać dane na folii, ale może tamci, którzy zapisali informację na taśmie, po prostu nie mieli innego wyjścia. Cały czas podświadomie zakładam, te to coś pochodzi z przeszłości i zachowało się do naszych czasów jakimś cudem. Pochodziłem trochę po dzielnicy i popytałem miejscowym bonzów o Vidiama, mojego przyjaciela, ale niestety długo nie miałem szczęścia, albo nie wzbudzałem dostatecznego zaufania. Aż trafiłem do jednego sklepu z antykami, właściciel znał Vidiama, ale łatwo nie było. To jednak żaden problem dla człowieka do zadań specjalnych, siła perswazji czyni cuda.
– Nie powiodło się Twojemu przyjacielowi – otworzył się w końcu właściciel – kierował parę lat temu jedną z grupek ruchu oporu, ale wpadł. Odsiedział ciężkie więzienie i od tamtej pory zapał mu trochę opadł… że tak się wyrażę. Mieszka teraz w odciętym od sieci wodociągowej kanale i podobno coś tam kleci z tej swojej elektroniki.. no w starociach grzebie, czasami coś przyniesie to tu wstawię, żeby mi klientów przyciągało, ale w tym Waszym nowoczesnym świecie antyki są takie niemodne. Masz tu informację jak do niego trafić, choć naprawdę nie wiem czy powinienem.
– Dziękuję, to dla mnie naprawdę bardzo ważne.
– Wzbudzasz zaufanie po dłuższej rozmowie, ale nie wiem czy powinienem…. mówisz, że jesteś starym przyjacielem…. dobra, ostatecznie mi głowy nie urwie – chciałbyś może coś kupić.
Tu się zawahałem, może pokazać mu czy nie wie do czego wkłada się to śmieszne plastikowe pudełko, ale ostatecznie zaniechałem tego zamiaru. Nie wiem jaki zrobi użytek z informacji, wolę być ostrożny. W ogóle to dużą nieostrożnością było łażenie po obskurnej dzielnicy z takim cennym przedmiotem. Tylko cały numer polega na tym, że nikt nie wie co mam w kieszeni, tylko ja, choć ja też do końca nie wiem. Może tam być karta na milion kredytów, a może tam nie być nic, albo może być broń. Wyróżniałem się w tej dzielnicy i raczej woleli nie ryzykować.
Robiło się późno i wiedziałem, że dziś już z Vidiamem się nie spotkam. Łażenie po slamsach zajęło mi prawie cały dzień. Przed udaniem się do domu odwiedziłem jeszcze osobiście serwis, ale poza irytacją nic mnie tam nie czekało w tym przybytku fachowości i rzetelności. W domu prysznic, żeby zmyć ten syf slamsów z siebie, masaż relaksacyjny, ostatnie spojrzenie na naszą wspaniałą, choć nie idealną metropolię i spać.
Od rana w Sztabie ruch, praca wre, wszyscy zajmują się tylko jednym – włażeniem w tyłek Dowódcy-Przywódcy, który nawiasem mówiąc pojawił się dzisiaj w pracy "przy wódce" czy raczej po wódce i to wczorajszej. Ludzie w XX wieku mieli na to pewne określenie – kac. Aż dziw bierze, że przetrwało to do naszych wspaniałych i idealnych czasów. Konieczne jednak było rano spotkanie się z Dowódcą, choć dziś już bez żadnej narady.
– Witaj Thorg, masz już coś
– Być może mam, ale nie chce zapeszać
– Nie bądź taki tajemniczy, powiedz coś swojemu Dowódcy… ehh, jak mnie boli głowa…
– Nie chce zapeszać, ale zobaczymy
– Zobacz co Ci idioci nawieźli, całe magazyny są tego pełne, oczywiście nic nawet nie przypomina czegokolwiek co mogłoby pasować do tego pudełka, niektóre z tych złomów są nawet mniejsze niż to świństwo. Co za kompletni idioci… moja głowa.
– Nie chcę zapeszać, nic na razie nie mówię, zobaczymy się później, biorę ze sobą taśmę
– Czekaj, jeszcze jedna spr….
Już nie usłyszałem co mówił, zbiegałem na dół. Nie widziałem Vidiama tyle lat, ale nie wyobrażałem sobie, żeby ktokolwiek inny potrafił mi pomóc w odtworzeniu tej informacji. Prawdę mówiąc gdyby okazało się, że Vidiam nie jest wstanie tego odtworzyć to śledztwo w tej sprawie utknęłoby w martwym punkcie. Dowódca-przywódca byłby baaardzo niepocieszony.
Trochę czasu zajęło mi dotarcie do odpowiedniego kanału. Nie spodziewałbym się znaleźć tu kogokolwiek i gdyby nie fakt, że mam w ręku konkretny namiar wcale bym tu nikogo nie szukał. Oto pewnie chodziło
Poznałem Vidiama od razu, ale on niespodziewanie przywitał mnie lufą pistoletu.
– Witaj Thorg, dawno się nie widzieliśmy, słyszałem, że u ważniaków robisz
– Przestań, Vidi.
– Teraz to przestań, a ciężki pierdel to co, śnił mi się przez 10 lat?
– Słyszałem, że siedziałeś, ale nie mam z tym nic wspólnego, przychodzę jako przyjaciel.
– Przychodzisz jak przyjaciel czy jesteś przyjacielem? – zapytał silnie wzburzony Vidiam
– Jestem przyjacielem, ale sprawę mam służbową….
– Czego chcesz?
– Mogę wejść
– Wejdź
– Ładnie się tu urządziłeś, nie spodziewałbym się
– I pewnie byś tu nikogo nie szukał, co? – dumny z siebie Vidiam wyraźnie uspokoił się trochę.
Pomieszczenie było dość duże, jak na wydrążone w kanale, zastawione wielorakimi sprzętami, ekranami, miernikami. Patrzyłem na to wszystko i nadzieja na to, że Vidiam mi pomoże rosła z każdą chwilą przebywania w tym niezwykłym jak dla mnie miejscu.
– Chciałem odtworzyć informację zawartą na tej taśmie, potrafisz to zrobić – spytałem.
– A jak informacja będzie nie pomyśli władzy to sprzedasz mi kulkę w łeb… tu mu przerwałem
– Nie, wtedy taśmę zniszczymy… – sam nie wiem czy nie kłamałem i nie potrafiłbym zabić swojego przyjaciela czy też w imię interesu państwa zrobiłbym co konieczne.
– To nie taśma, to kaseta video, do kamery….
– Ty wiesz co to jest….
Pusty śmiech rozniósł się po małym pomieszczeniu i wypełnił go. Vidiam górował nade mną i nie starał się tego ukrywać.
– Pracujesz tam na górze, a z góry dołu nie widać, zwłaszcza podziemia. Nie zagłębiasz się w temat, tylko traktujesz go pobieżnie, wasz technik pewnie też nie.
– Potrafisz to odtworzyć.
– Pewnie, żaden problem, podłączę tylko kamerę.
Schylił się i z szafki wyciągnął coś co przypominało współczesną kamerę, tylko dużo, dużo większą. Wsadził, jak to on się wyraził "kasetę" – do tej kamery i podłączył dwa przewody do jednego z tych ekranów, szklanych i lekko wypukłych.
– Siedzicie na górze i nic o dole nie wiecie. Kaseta to zapis analogowy, w żaden sposób nie da się go oznakować cyfrowo, nie da się też ocenzurować takiego materiału na odległość. Zapisu analogowego nie prześlesz na odległość, zanim go na cyfrowy nie zamienisz. I dlatego jest to jedyny nośnik, jakiego nie jesteście w stanie kontrolować. Ludzie z dołu tylko w ten sposób przekazują sobie informację, te istotne, które nie mogą dotrzeć tam do was na górę.
Vidiam odsłonił zasłonę do przepierzenia i oczom moim ukazał się cały regał pełen tych jako on to nazwał "kaset"
– Jestem prawie na samym szczycie władzy a nic o swoim państwie nie wiedziałem
– Tak to już z władzą jest.
– Jeśli na kasecie.. tak, kasecie, dobrze powiedziałem… jeśli na niej będzie coś istotnego dla istnienia państwa to wciągnę Cię do struktur władzy.
– Odbiło Ci kompletnie, ja się tam nie nadaje. Jak coś będzie to wypieprzę Cię z tą kasetą i będę musiał uciekać, szukać innej kryjówki.
Vidiam włączył kasetę i oczom moim ukazał się obraz dość słabej jakości, z licznymi smugami i przerywanym dźwiękiem. Przedstawiał on…. chyba rodzinę, przynajmniej tak by wynikało z opisów jakie czytałem w naszej bazie danych. Rodzina bawiła się w ogrodzie, mama miała zawiązane oczy czerwoną szarfą i goniła na oślep swoje dzieci, które jej uciekały, śmiejąc się przy tym i głośno, radośnie popiskując. Zza kamery wyłaniał się młody mężczyzna, który też wyraźnie wyglądał na szczęśliwego i zadowolonego z zabawy. Potem kamera została położona na stoliku w ogrodzie, gdzie rodzina spożywała posiłek, dzieci pamiętając jeszcze niedawną zabawę, nadal wesoło dokazywały i zaczepiały mamę, ciągnąc ją co jakiś czas za sukienkę, żeby pobawiła się z nimi jeszcze…
– Wyłącz to, Vidiam, proszę Cię wyłącz to – z oczu ciekły mi łzy gęstą strużką.
– A widzisz, a ja pamiętam takie czasy, gdy wolno było mieć rodziny.
– To niesamowite, to piękne, cóż oznacza ten świat, który sobie stworzyliśmy na naszą zgubę.
– Ludzie już mają dość tych odhumanizowanych czasów i chcą powrócić do świata mniej stechnicyzowanego i bez tej cholernej inwigilacji na każdym kroku. Widzę, że ta kaseta Cię zmieniła
– Tak, nigdy jeszcze nie płakałem w życiu, nie miałem powodu, nasz świat taki idealny i chłodny, na łzy nie ma w nim miejsca.
– Widzę, że coś zaczyna Ci się odkorkowywać w tym twoim idealnym łbie, więc zaryzykuję….
– Co masz zaryzykować? powiem kierownictwu, że kaseta zawierała jakieś dyrdymały i napiszę stosowny raport, zresztą Dowódca sam go napiszę, on woli mieć wszystko pod kontrolą…. ach, do diabła z tą kontrolą, ona jest wszędzie.
– Co mam ryzykować!? – obruszył się Vidiam – nawet nie wiesz co chcę Ci powiedzieć i o co prosić.
– Mów co chcesz i rób co chcesz, proś mnie o co chcesz, po tym co tu widziałem nic już nie jest ważne.
– Faktycznie Ci się odkorkowało, więc spróbuję – już od dawna rośnie w siłę ruch oporu, który zamierza odebrać władzę, choćby siłą i przywrócić dawny porządek świata. Takie struktury społeczne, kochające się rodziny mogą znów istnieć, jeśli ten przewrót by się ruchowi oporu udał. Do niego naprawdę należy bardzo wielu ludzi. Ten materiał przepełniłby czarę goryczy jak to się drzewniej… dawniej mawiało. Ludzie tylko czekają na jakiś wyraźny, emocjonalny impuls. Ta kaseta jest doskonałym pretekstem, tylko widzisz… żeby efekt był widoczny, musi być globalny. To trzeba pokazać, to piękno, ale dużej ilości ludzi. Powiem wprost: potrzebuję hasła dostępu do miejskiej sieci informacyjnej. Przez kilka lat hasła nie udało mi się złamać. Wiem, że ma 500 znaków alfanumerycznych, metoda brute-force nie działa bo po pierwszym niepoprawnym podaniu hasła od razu jestem odłączany od systemu i rozpoczyna się procedura namierzania. Jak będę miał hasło, przegram materiał na nośnik cyfrowy i wyemituje w prime-time. Po tym wszystko się zmieni.
Tak, po tym na pewno wszystko się zmieni. Zmieni się również to, że stracę pracę, bo nawet jeśli nie wykryją, że to ja wyniosłem hasło od systemu informacyjnego to moje stanowisko przestanie istnieć. – myślałem głośno wracając do siebie. Samo zdobycie hasła nie stanowiło problemu. Pytanie brzmiało? Czy chcę tak żyć jak teraz czy to zmienić. Jeśli to zrobię, przyjdzie nowe nieznane, jeśli nie zrobię nie dowiem się czy tamto naprawdę jest tak piękne jak wygląda. Każdy wybór niósł ze sobą niepokój. Przespanie się z tym pewnie rozjaśni mi umysł, ale sen długo nie przychodził.
Jak byłem już w biurze na codziennej pogadance u Dowódcy-Buca-Starego zadzwonił mój videofon. Dzwonił Jaśnie Wielmożny Pan Serwisant informując mnie, że lot jest do odbioru. Tak więc miałem pretekst, żeby się szybko urwać z krępującej pogadanki i udać się do… Depozytorium Haseł. Po włożeniu karty identyfikacyjnej oczom moim ukazał się spis dostępnych haseł do różnych departamentów. Hasło co prawda mogłem uzyskać, ale moje pobranie hasła było rejestrowane, więc będzie jasne, jak kaseta ukaże się w prime-time kto za tym stoi. Stoi za sabotażem ten kto ostatni użył hasła w celu dostania się do serwera komunikacyjnego sieci miejskiej. Jednocześnie, jeśli nie użyję tego hasła to pojawi się u mnie kontrola z jednym prostym pytaniem – po co było Ci hasło? Tak czy siak po akceptacji pobrania hasła, powrotu do tego budynku nie miałem już nigdy – system nie był tak głupi jak mi się wydawało na początku. Nie można hasła wyciągnąć w sposób niewidoczny, jak jeszcze wczoraj się łudziłem. Nacisnąłem przycisk akceptacji, przepisałem hasło i wyszedłem po dłuższej chwili ( 500 znaków trochę się przepisuje )
Jedni przystawali, inni kładli się na ziemię, prawie wszyscy płakali. Z miejskiej sieci informacyjnej rozbrzmiewała wesoła zabawa rodziny, mama z zasłoniętymi czerwoną szarfą oczami uganiała się za swoimi pociechami. To wszystko na ekranach 300 calowych, z dźwiękiem przestrzennym robiło na mnie jeszcze większe wrażenie niż w małej klitce u Vidiama. I jak widać nie tylko na mnie. W tłumie spotkałem Kulturoznawcę, który trzymał w ręku butelkę wódki i pił. Ale tym razem nie był smutny i zgorzkniały. Świat tego dnia się zmienił.
7.11.2010
Warszawa
Nie przeczytałem, chociaż, Bóg mi świadkiem, bardzo się starałem... Pisz, pisz... albo nie - najpierw coś poczytaj.
Ja również nie dałem rady, dlatego też nie oceniam. Tekst zawiera mnóstwo błędów, czyta się go ciężko. Co do samej treści... Mam nadzieję, że jest to wynik młodego wieku autora (jeśli "83" przy nicku to rok urodzenia, to sytuacja jest dramatyczna). Proponuję dużo pisać, bo tylko tak można nabrać wprawy i przemyśleć gruntownie realia opowiadania przed jego napisaniem.
Pozdrawiam.