- Opowiadanie: Kelin - Wojenka! Wojenka! Ach ta wojenka!

Wojenka! Wojenka! Ach ta wojenka!

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wojenka! Wojenka! Ach ta wojenka!

6 listopada 1918

Marszałek Piłsudski wyprostował się wygodnie w fotelu i zakręcił wąsa. Podniósł kubek herbaty do ust i wychylił z niego parę łyków. Spojrzał na dwie postacie siedzące przed nim. Obie w czarnych płaszczach, obie z takim samym morderczym spojrzeniem w ich nieskazitelnie niebieskich oczach.

Marszałek znów napił się ze swego kubka. W końcu przerwał niezręczną ciszę:

– W jakiej to sprawie panowie do mnie przychodzą? – spytał, po czym spojrzał na nich oczekując natychmiastowej odpowiedzi. Odezwał się niski blondyn z krótko podciętymi włosami i trzydniowym zarostem pasującym do jego twarzy.

– Nie chcieli nas wziąć do legionów, przez to kim jesteśmy. A wydaje mi się, że pan, panie marszałku Piłsudski wie o naszych zdolnościach.

– W rzeczy samej. Telekineza i zdolności psioniczne. Oraz u waszych kompanów inne umiejętności tego typu. Nie rozumiem, dlaczego nie chcieli was wziąć do wojska. To bardzo dziwne. Przecież na linii frontu zwyciężali byście – odparł mu i podrapał się po nodze.

– Proszę nie zapominać, że Niemcy też mają własne „Super odziały”. Nasi nie mają z nimi szans.

– Wiem o tym. Dlatego pragnę, żebyście tylko wspierali nasze normalne oddziały, bo jeśli stworzę nowy oddział i postawię przeciwko wrogowi to będzie dla was koniec. A to będzie duża strata.

Marszałek zaczął intensywnie myśleć. Czy na pewno dobrze myśli co do samego wsparcia? Miał nie lada zagadkę, ale musiał wciągu kolejnych dziesięciu minut podjąć decyzję. Zaraz miał jechać do Warszawy. Wszystko było na dobrej drodze, aby Polska odzyskała niepodległość. Po chwili odezwał się:

– Dobrze. Wypiszę każdemu z was pismo pozwalające was wcielić do dowolnego oddziału, byle nie wszyscy do jednego. Nie wiadomo co się kiedyś wydarzy z ludźmi, którzy nie będą przez was wspierani. I proszę też, żebyście dołączyli do oddziału, który potrzebuję do wykonania zadania osób z waszymi umiejętnościami. Jutro przyjdźcie po pisma, zostawię je odpowiednim ludziom. Odmeldować się.

Dwóch ucieszonych żołnierzy wstało i zasalutowało. Piłsudski odpowiedział im tym samym. Wyszli zostawiając marszałka sam na sam ze swoimi myślami, sam na sam z jego decyzją…

 

8 listopada 1918

Wybór przydziału okazał się niełatwy. Trudno było rozstać się z kompanami, z którymi działało się wcześniej w podziemiach. Mieli wiele zwycięskich akcji razem, a teraz mieli zostać rozdzieleni. Każdy z nich udawał twardego, ale w rzeczywistości byli wrażliwi jak zwykli ludzie, nawet blondyn o imieniu Stanisław a nazwisku Grabarczyk wraz ze swym przyjacielem Michałem Drączkowiakiem mieli tego dnia szkliste oczy. Kto wiedział czy jeszcze się spotkają? Kto wiedział, że przeżyją?

Każdy z nich dostał karabin i pistolet typu kolt. Wcześniej już trenowali strzelanie wraz z użyciem ich mocy. Na przykład Michał posiadający zdolności telekinetyczne próbował wystrzelony pocisk namierzyć tak, aby zabić najlepiej za jednym pociągnięciem spustu. Stanisław nie miał takich zdolności, on czytał w myślach.

– Żegnaj Jarek…

– Żegnaj Marcin…

– Żegnaj Alek… – rozciągały się głosy. Każdy żegnał się na zapas. Choć Stanisław był lekko przygnębiony to też w jego sercu pojawiła się radość. Miał przydział razem z Michałem, swym najlepszym przyjacielem.

Obaj wsiedli ma wóz. Mieli jechać na posterunek. Nie wiedzieli jeszcze co szykuje dla nich los. Jaką niespodziankę.

 

9 listopada 2010

Brygada Wolnych Strzelców, jak nazywał się ich przydział miała tej nocy zaatakować niemiecki posterunek. Wszyscy wsiedli o godzinie szesnastej na wóz. Kierowca miał nie lada zadanie, podjechać jak najbliżej się da bez narobienia najmniejszego hałasu. O godzinie osiemnastej już byli na miejscu. Każdy jeszcze na ostatnią chwilę sprawdził swoje wyposażenie.

Godzinę później zaczęli już podchodzić pod bazę hitlerowców. Dowódca podniósł rękę do góry z trzema palcami. Dwoma. Jednym. Jeszcze chwila i Stanisław oraz Michał mieli sprawdzić swoje umiejętności bojowe.

Dłoń ich przełożonego nie miała już palców w górze. Wszyscy jak na jeden gwizdek przeskoczyli przez płot ogradzający bazę Niemców i stanęli przy ścianach zachowując ciszę. Michał spojrzał za siebie. Jeden z napastników sprawdzał właśnie teren. Nie wiedząc co robić wystrzelił pocisk i nakierował go prosto w głowę hitlerowca. Starcie się zaczęło właśnie teraz.

Polscy żołnierze wpadli do środka budynku ginąc i zabijając. Została już ich tylko połowa. Stanisław strzelał na oślep, a Michał starał się celować. Nim się obejrzeli z połowy została już tylko garstka ludzi. Ale Niemcy też tracili swoich. Co chwila jakiś wrogi żołnierz spadał ze schodów bądź piętra obrywając kulą jego przyjaciela.

Stanisław widząc, że jednemu z hitlerowców skończyły się pociski, więc chwilę później wybiegł na niego chcąc pokazać Michałowi, że lepiej mu wychodzi walka wręcz. Jak tylko znalazł się metr od napastnika, tamten wykopał mu karabin i rzucił się na niego. Polak uderzył plecami o ziemię.

Co chwilę na górze był to jeden, to drugi, jakby nie mogli się zdecydować kto wygrywa. W końcu Niemiec będący akurat na górze przydusił Stanisława, a tamten dotknął czubkami palców jego skroni. Przeciwnik z bólu opadł na podłogę, a Polak miał całkowity dostęp do jego myśli. Wczytał w końcu coś, co go bardzo przestraszyło. Hitlerowcy szykowali się właśnie do zamachu ma marszałka Józefa Piłsudskiego.

Michał widząc przerażoną minę na twarzy przyjaciela zastrzelił ostatniego osłoniętego Niemca i wykonał celny strzał w szarpiącego się rywala Stanisława. Podszedł do niego:

– Co jest, Stasiek?

– Ni-niemcy… Szykują zamach na marszałka… – wyrzucił z wielkim trudem Grabarczyk.

Dowódca usłyszawszy słowa swojego żołnierza podczołgał się ostatnimi siłami do dwóch ocalałych i powiedział:

– Musicie go o tym powiadomić. Ruszajcie – siedzieli i patrzyli niewzruszenie na dowódcę. – To był rozkaz! – krzyknął, zaczął kaszleć i zadławił się krwią, po czym umarł.

 

10 listopada 2010

Marszałek Piłsudski siedział właśnie przy oknie pijąc mocną herbatę i myśląc intensywnie, co podkreślał swoim standardowym kręceniem wąsa. Nagle do jego gabinetu wpadli Stanisław Grabarczyk i Michał Drączkowiak. Dyszeli próbując wyksztusić z siebie słowa.

Józef Piłsudski wstał i podał im kubek z herbatą. Poczuwszy smak tej herbaty obaj zaczęli pluć nią dookoła opluwając podłogę, ściany i buty marszałka. Po dojściu do siebie Stanisław powiedział szybko:

– Odkryliśmy spisek przeciw panu marszałkowi. Niemcy, na których posterunek napadliśmy miały informacje na temat tego. Odczytałem to w myślach jednego z nich.

– Dobra robota. A kiedy ma być strzał decydujący o moim ży…? – na dworze słychać było huk. Michał instynktownie przejął lot kuli wymierzonej w marszałka.

– Zdaje się, że teraz – powiedział, a na te słowa marszałek Piłsudski padł na ziemię. Garbarczyk wyjął kolta i strzelił a Drączkowiak skierował kulę na Niemca w oknie.

I tak oto dwóch Polaków – Stanisław Grabarczyk i Michał Drączkowiak – udaremnili zamach na marszałka Piłsudskiego…

 

 

Z nieznanego mi powodu jak wklejami link do wideo to wyświetla mi się, że jest niepoprawny kod, to wkleję tutaj. http://www.youtube.com/watch?v=cuEjgo6A7Y4

Koniec

Komentarze

wciągu - w ciągu
 Dobrze. Wypiszę każdemu z was pismo pozwalające was wcielić do dowolnego oddziału, byle nie wszyscy do jednego. Nie wiadomo co się kiedyś wydarzy z ludźmi, którzy nie będą przez was wspierani. I proszę też, żebyście dołączyli do oddziału, który potrzebuję do wykonania zadania osób z waszymi umiejętnościami. - Dobrze. Wypiszę pismo, pozwalające was wcielić do dowolnego oddziału. Tylko żeby było jasne; dołączycie do dwóch różnych oddziałów, które potrzebują do wykonania zadań osób z waszymi umiejętnościami. Nie wiadomo co się kiedyś wydarzy z ludźmi, którzy nie będą przez was wspierani.  - to tylko taka moja propozycja jeśli chodzi o składnię i zobrazowanie całości tego fragmentu. Niekoniecznie słuszne.
ostatnią chwilę sprawdził swoje wyposażenie.
Godzinę później zaczęli już podchodzić pod bazę hitlerowców. Dowódca podniósł rękę do góry z trzema palcami. Dwoma. Jednym. Jeszcze chwila i Stanisław oraz Michał mieli sprawdzić swoje umiejętności bojowe. - powtórzenia
Dłoń ich przełożonego nie miała już palców w górze - ??
Może lepiej napisać, że dłoni nie było w górze lub coś w tym stylu bo ja zrozumiałam, że palce zostały ...nie wiem..odstrzelone?
Starcie się zaczęło właśnie teraz -  Własnie teraz zaczęło się starcie. - szyk
Polscy żołnierze wpadli do środka budynku ginąc i zabijając. - Chyba za dużo czasowników w jednym zdaniu : wpadli ginąc i zabijając, w dodatku jakoś niespójnie połączonych. Bo kiedy przy tym wpadnięciu mieli czas ginąć i zabijać? Pokombinuj z tym zdaniem jeśli też uznasz, że coś z nim jest na rzeczy :)
Stanisław widząc, że jednemu z hitlerowców skończyły się pociski, więc chwilę później wybiegł na niego chcąc pokazać Michałowi - jesli "widząc" to bez "więc " albo Stanisław widział/zobaczył wtedy z "więc"
Wczytał w końcu coś, co go bardzo przestraszyło - "wyczytał", ale jakies to zdanie zbyt infantyle jak dla mnie.
Dowódca usłyszawszy słowa swojego żołnierza podczołgał się ostatnimi siłami do dwóch ocalałych i powiedział: - a gdzie wcześniej było, że dowódca jest cięzko ranny? Albo dipisz, że Ciężko ranny dowódca...czy coś w tym stylu...
Poczuwszy smak  - chyba lubisz imiesłowy :D
Odnośnie pomysłu, to podoba mi się pomysł zaakcentowania dzisiejszego święta i uczczenia pamięci Marszałka, w taki sposób. Tzn pisząc o nim. Tylko wykonanie trochę wymagające poprawek, interpunkcji. Pisząc każde zdanie trzeba ważyć kilka razy. Pamiętaj. Poprawianie tj czytanie i "obrabianie" zdań, jest nieodłączną częścią pisania. Oprócz pomysłu...najważniejszą.
Pozdrawiam i życzę powodzenia! :)

infantylne, a nie infantyle ;)
dopisz, a nie dipisz
poprawności interpuncki, a nie ,interpunkcji
echhh ... jak widzisz "mądrowanie się" też napotyka na opór..słowny ;):D

Pomysł jest i to całkiem ciekawy. Gorzej z wykonaniem, ale tekst nie długi i spokojnie można przez niego przebrnąć.
Pozdrawiam.

Tak ot mnie naszło wczoraj w nocy na napisanie tego, więc pewnie stąd jest aż tyle błędów. Ale mimo wszystko, będzie trzeba je poprawić.

O lol. Hitlerowcy? Hitlerowcy???
Drogi Autorze. Podręczniki do historii nie gryzą. Wujek Gugiel też.
O tym, że tekst wymaga solidnego liftnigu, że wygląda, jakby był napisany na kolaniewklejony od razu po napisaniu, to już ktoś wyżej wspominał. Ja tylko potwierdzam. Taki brak podstawowej choć estetyki jest cokolwiek obraźliwy dla czytelnika, wiesz?
Za to pomysł niezły. Szkoda, zę podany w tak beznadziejnej formie.

Pomysł dobry, nawet bardzo dobry. Niestety zmarnowany na wszystkich frontach. Szkoda.

Nowa Fantastyka