
Świat z klocków – W odległej galaktyce
Świat z klocków – W odległej galaktyce
QAR spieszył się z naprawą, rekonfigurując sześcian swojego ciała szybciej niż robił to kiedykolwiek wcześniej. Pech chciał, że uszkodzenie ciągnących się od Strefy Światła do Strefy Mroku ścieżek energetycznych nastąpiło w rozdzielającym połówki metropolii Pustkowiu Zmierzchu. I to nie w jaśniejszej części, ale na końcu, przy samej krawędzi ciemności.
Wewnętrzny zegar podpowiadał mu, że nie zdąży i miasto przesunie się wraz z linią terminatora o kolejne pasmo, nadbudowując się od czoła i dekonstruując z tyłu. A wtedy QAR znajdzie się po stronie mroku, gdzie żadnemu z rasy ERNów nie wolno się zapuszczać. Łatał ubytki w zawrotnym tempie, świadom, że uszkodzenie musi zostać usunięte zanim ten fragment zdestabilizuje się zbyt mocno i zagrozi ciągłości ruchu miasta, od dziesiątek tysięcy cykli kroczącego wraz ze wschodzącym słońcem.
Wciąż przyspieszał, a niewielkich sześcianów składających się na jego formę ubywało z jednej strony, zaś z drugiej przybywało. Przenosił je, wykształcając coraz więcej macek funkcyjnych, których teraz kilkanaście pracowało obok siebie, uzupełniając wyglądające jak fragmenty układów scalonych linie przesyłu. Zdawał sobie sprawę, że z powodu mrowia nadbudowanych kończyn powrót do wyjściowej formy będzie trwał dłużej niż zwykle, ale musiał skończyć zanim przeleje się pod nim pierwsze pasmo ciemności.
Zdążył. Gdy ostatnia linia została połączona, QAR rozpoczął proces dekonstrukcji kończyn. Chciał jak najszybciej stać się na powrót idealnym sześcianem, by podążyć w kierunku Strefy Światła, przesuwając się kaskadowo zgodnie z wektorem ruchu miasta. Na to jednak zabrakło mu już czasu.
Grunt drgnął nieznacznie, po chwili mocniej. Przesunięcie zabrało spod QARa Pustkowia, jednocześnie wsuwając pod niego tereny Strefy Mroku.
W świetle miasto zawinęło się z tyłu i nadbudowało z przodu, uwzględniając przebywających w nim ERNów, jednak tutaj algorytmy metropolii działały inaczej. Fala rekonfiguracyjna przepłynęła wokół QARa, zamiast wymuszać na nim nadbudowanie wraz z krajobrazem.
Samotny ERN znalazł się w obcym miejscu. Otoczyła go chłodna ciemność, w której mieniący się czerwienią, złotem i bielą QAR był jedynym barwnym elementem. Wiedział, że powinien opuścić to miejsce, jednak ciekawość zakazanego środowiska była potężniejsza niż strach.
Ze zdziwieniem zauważył, że Strefa Mroku nie jest, jak powszechnie twierdzono, całkowicie pozbawiona światła. Linie przesyłu energii jarzyły się delikatną poświatą, wydobywając z ciemności kontury pobliskich budowli, niemalże bliźniaczo podobnych do tych znanych QARowi ze słonecznej strony miasta. ERN zrekonfigurował strukturę optyczną zewnętrznych sześcianów, próbując zaadaptować ją do warunków. Po krótkiej chwili zaczął rozróżniać więcej elementów, zauważając na powierzchniach budowli jarzące się blado kwadratowe wzory. Jednak najbardziej osobliwe zdało się QARowi to, że krawędzie niektórych struktur były zaoblone i nie kończyły się naturalnymi dla jego świata kątami prostymi.
Nieśmiało zbliżył się do jednej z budowli, wykształcił ramię i dotknął nim zimnej, gładkiej powierzchni. Interakcja wywołała pojawienie się wokół miejsca zetknięcia charakterystycznych, kolorowych kwadratów. Oznaczało to, że w tej połówce otoczenie również zbudowane było z sześciennych klocków, z jakich składały się ERNy oraz wytwory ich cywilizacji. Spróbował wpłynąć na formę budynku, jednak część elementów nie poddawała się jego wysiłkom. Te z zaokrąglonymi krawędziami nie przyjmowały komend. A to powodowało, że pozostałe również nie reagowały, pozbawione informacji zwrotnej wszystkich składowych obiektu.
Choć QAR pochłonięty był próbami ingerencji w strukturę budowli, jego czujniki akustyczne zarejestrowały narastający szum, dobiegający z głębi mrocznych arterii nocnej części metropolii. Cofnął ramię, raz jeszcze zmienił optykę i zamarł.
Zbliżała się do niego idealna sfera, wtaczając się w poświatę linii przesyłu i opalizując nocnymi barwami, układającymi się na jej powierzchni w hipnotyzujące wiry. QAR zrozumiał, że ta istota była OUA, przedstawicielem gatunku zamieszkującego noc.
ERNy uczono, że OUA nie można ufać, bowiem tysiące cykli temu rozpętały wojnę. Konflikt zakończył się rozejmem, w ramach którego utworzono pozbawiony użytkowych struktur teren graniczny Pustkowi Zmierzchu. Wkroczenie na niego możliwe było wyłącznie w celu przeprowadzenia prac serwisowych, jednak jego przekroczenie stanowiło złamanie warunków pokoju. A QAR właśnie ten warunek złamał.
Przerażony trwał nieruchomo, pewien, że jego istnienie za chwilę dobiegnie kresu. Kolory na powierzchni wrogiej sfery zawirowały w obłędnym tańcu, podłoże drgnęło, a budowla przed którą tkwił znieruchomiały ERN nadbudowała się w jego stronę, pochłaniając go i asymilując.
Nieznany algorytm rozbił QARa na sześciany składowe i rozrzucił losowo wewnątrz układu budowli.
***
QAR przestał istnieć.
Był teraz fragmentami czegoś większego, niezrozumiałego i działającego według nieznanych reguł. Może dałby radę zanalizować i przyswoić algorytmy jakimi rządziła się mroczna strona, jednak części składowe jego istoty były zbyt rozproszone. W tym stanie nie mógł nawet wyodrębnić całego siebie.
Zawierające fragmenty świadomości moduły traciły ze sobą kontakt i QAR zaczął zatracać się w nieistnieniu.
Jednak coś nagle szarpnęło kilka sześcianów, które były QARem i wyrzuciło je poza budowlę. Ze ściany budynku, wyciągane obcymi komendami, wypadały kolejne fragmenty, dołączając do tych już wyplutych i formując ERNa na nowo.
QAR był znów kompletny, a ratunek zawdzięczał wrogowi. Zrozumiał to, kiedy OUA wykształcił sinusoidalną kończynę, użył jej do wyrwania z podłoża kilku sześcianów i uformował z nich szeroki panel. Zwrócił go w stronę QARa i wygenerował geometryczne wzory, naśladując sposób komunikacji ERNów:
– Nie bój się → uważaj/strzeż się. Noc nadbudowuje: struktury/budynki na istoty/OUA/ERN. Dlatego OUA są: sferami/kulami ← ewolucja/przystosowanie/adaptacja.
Oszołomiony QAR zamigotał zdumieniem w kierunku swojego wybawcy:
– Dlaczego OUA: pomógł/uratował/wybawił ERN?
– OUA: nie są wrogami | ALS: nie jest wrogiem → ja jestem: ALS – wyjaśniła sfera.
– ERN: uczą/instruują → OUA: wrogie/nieprzyjazne. Gatunek OUA: rozpoczął wojnę → przegrał → musi żyć w mroku – odparł QAR.
Kolory na powierzchni ALS zawirowały, rozmyte oburzeniem. Na panelu zajaśniała odpowiedź:
– Historia ERN: kłamie/oszukuje. OUA | ERN: jeden gatunek. ALS: pokaże/wyjaśni/nauczy.
QAR był nieufny, lecz przeprocesował, że gdyby ALS zależało na jego nieistnieniu, mógłby nie wyciągać go z budowli i nie przestrzegać przed odmiennie działającymi zasadami przesunięć. A już na pewno nie wymieniałby z nim komunikatów i nie zapraszał do zarejestrowania miejsc, których nie oglądał żaden inny ERN od kilkunastu tysięcy cykli. Ta możliwość zaintrygowała QARa, podążył więc posłusznie za toczącą się przed nim kulą.
Początkowo QARowi trudno było przywyknąć do panującej po tej stronie ciemności, jednak z czasem udawało mu się wyławiać coraz więcej szczegółów otoczenia. Strefa Mroku wyglądem nie odbiegała znacząco od Strefy Światła, tak samo wypełniona gęstą zabudową naprzemiennie niskich i wysokich budowli. Tutaj jednak na wszystkich budynkach zdarzały się wyoblenia oraz wystające w losowych miejscach płaszczyzn sześciany składowe.
ALS prowadził go, co i rusz skręcając w biegnące pod dziwnymi kątami uliczki. Czasami przystawał w szerokich chodnikach wytyczonych zgodnie z wektorem ruchu miasta, czekając aż kolejne przesunięcie przetoczy się wokół, nie pochłaniając QARa. Po drodze mijali różnych rozmiarów OUA, które nieruchomiały i obserwowały niezwykły widok, jakim był w tym miejscu kolorowy sześcian. Jednak żadna sfera nie zbliżyła się do nich, oprócz ogromnej, kilkukrotnie większej od ALS kuli, która zagrodziła im drogę i wściekle zawirowała rozmytymi beżami i granatami. W odpowiedzi na tornada kolorów olbrzyma ALS utworzył na swoich biegunach granatowe huragany pretensji. Po tym pokazie gigant przyjął jednolitą szarą barwę i oddalił się, zostawiając ich w spokoju.
Cel wędrówki osiągnęli niedługo potem.
Pomiędzy podobnymi do siebie, sześciennymi konstrukcjami znajdowało się coś nieoczekiwanie odmiennego. Budowla nie przypominała QARowi niczego, co dotychczas widział i o czym pomyślałby, że kiedykolwiek ujrzy. Jej podstawa była kwadratem, jednak cztery ściany zwężały się ku górze i łączyły wysoko w postaci szpiczastego wierzchołka.
Wokół budowli grupki różnej wielkości OUA zbijały się w gromady, drgając jednostajnie. Ocierające się sfery generowały ładunki elektrostatyczne, które raz za razem wystrzeliwały w górę i uderzały w wierzchołek ostrosłupa. Budowla rozbłyskiwała na moment błękitem i szybko przygasła. Całemu spektaklowi towarzyszyło niskie, elektryczne buczenie, przerywane suchymi trzaskami strzelających iskier.
ALS skierował panel komunikacyjny w kierunku QARa:
– Misterium/komunia/oddanie czci.
– Komu/czemu? – Wyświetlił krótko QAR.
– Stwórcy/przodkowi.
– Stwórcy/przodkowi: OUA?
– OUA | ERN: jeden gatunek | różne rasy ← poprzez: ewolucję/rozwój/przystosowanie. – Wyjaśnił ALS, a później zarzucił QARa lawiną komunikatów, opowiadających o historii, której początki sięgały kilkudziesięciu tysięcy cykli wstecz.
QAR znał fakty o kataklizmie, który spadł na planetę i zmusił zamieszkującą ją rasę do budowy miasta-arki, poruszającego się wraz z linią terminatora po wyjałowionych zgliszczach wspaniałej niegdyś cywilizacji. Lecz na tym kończyły się podobieństwa pomiędzy historią, jaką znali OUA, a tą, której jego uczono.
Chłonąc informacje QAR dowiedział się, że dawniej ERNowie byli jedyną rasą i pracowali zarówno po jasnej jak i ciemnej stronie miasta, zmieniając się cyklicznie. Poznał też historię buntu, będącego następstwem wprowadzonego zarządzenia o stałym przydziale prac. Wojna w którą przerodził się sprzeciw wobec niesprawiedliwości prawie doprowadziła do zagłady miasta i śmierci całej rasy. Dopiero kapitulacja członków nocnej frakcji i pogodzenie się z narzuconymi im funkcjami doprowadziły do pokojowego rozejmu.
Ta historia zdała się QARowi kompletna, pozbawiona białych plam i niespójności, od których roiło się w wersji, jakiej uczono ERNów. Wierzył w nią. Nie potrafił jednak zrozumieć dlaczego pod słońcem od tysięcy cykli powtarza się kłamstwa i straszy podstępnymi OUA, czekającymi w mroku na pretekst by rozpocząć kolejny konflikt.
Gdy lekcja dobiegła końca ALS odprowadził QARa do ojczystej Strefy. Przez całą drogę powrotną ERN procesował informacje, które uzyskał.
Zanim opuścił ciemność poprosił o możliwość ponownego wkroczenia na tereny OUA. Od tamtego czasu, co pół cyklu, sferyczny przyjaciel czekał na niego tuż przed granicą.
***
Okazało się, że będący przewodnikiem QARa ALS jest do niego bardzo podobny – jeśli nie w formie zewnętrznej, to przynajmniej w środku. Obaj byli głodni wiedzy i nie godzili się z zastaną rzeczywistością, w której ich rasy żyły odseparowane. Cieszyli się swoją innością, chłonąc przekazywane nawzajem informacje i nawiązując coraz głębsze porozumienie. Poznawali się, a poprzez chęć komunikacji zdobywali wiedzę na temat podobieństw oraz różnic pomiędzy zwaśnionymi społecznościami. QAR marzył, że skoro odmienność OUA nie jest dla niego problemem, to nie powinna być również przeszkodą dla innych ERNów. Miał nadzieję, że po tysiącach cykli ich rasy znajdą wspólny język i nauczą się żyć nie tylko obok siebie, ale ze sobą.
Tymczasem QAR poznawał świat, w którym przyszło żyć OUA.
Oprócz Świątyni Stwórcy odwiedził ogromne struktury, utrzymujące miasto w ciągłym ruchu. W gigantycznych budowlach mieszczących maszynerię zbiegały się wszystkie linie przesyłu, ciągnące się od absorbującej energię słoneczną konstrukcji na czele metropolii. Silniki rekonfiguracyjne znajdowały się w mroku, ze względu na szybko spadającą po tej stronie temperaturę, dzięki której studzenie napędu było bardziej efektywne.
Na szczycie jednego z budynków QAR doznał prawdziwego chłodu nocnej strony, oraz zdarzających się tutaj sporadycznie huraganowych wichrów. Wiatr omal go nie zrzucił, pchając z ogromną siłą ku krawędzi, jednak na ALS nie zrobił większego wrażenia. Wiatr opływał obracającego się w miejscu OUA, który płynnie dostosowywał prędkość pionowej rotacji do mocy podmuchów, sprzeciwiając się niechcianemu przemieszczaniu przy minimum wysiłku. QAR musiał przyznać, że kształt jaki po tysiącach cykli przyjęli przodkowie, zamieniając się w sfery, rzeczywiście wyniknął z przystosowania.
Wędrując po mieście QAR zrozumiał zmiany adaptacyjne formy OUA jeszcze dobitniej, gdy zarejestrował zdarzenie, w którym algorytmy nadbudowały pobliskie konstrukcje na grupkę toczących się równoległe do wektora ruchu miasta sfer. To, co dla QARa zakończyłoby się ponownym wchłonięciem, dla gromady kul skutkowało jedynie przetoczeniem przed czołem fali.
Chcąc całkowicie zrozumieć OUA, QAR w końcu zdecydował się ulec namowom przyjaciela i wziął udział w komunii pod ostrosłupem Stwórcy. Elektryzujące drgania przylegających do niego sfer wprowadziły go w stan, w którym poczuł się częścią większej całości. Przestał być indywidualną jednostką, stając się składową ogromnego organizmu, obejmującego całe istnienie. Błękitne rozbłyski ostrosłupa mówiły do niego, przekazywały wiedzę, pulsowały harmonią, przenikając każdy sześcian jego istoty. QAR chciał by inni ERNowie również mogli doświadczyć tego cudu, tak jak pragnął, by dla OUA znów wzeszło słońce.
Tego cyklu – po zakończonej ceremonii – QAR poprosił ALS by przyjaciel udał się wraz z nim do Strefy Światła.
***
QAR poprowadził ALS przez Pustkowie Zmierzchu i ciche kwartały w pobliżu granicy, prosto do centrum dziennej strony metropolii.
OUA przybrał stalowoszarą barwę i toczył się wolno, z zaciekawieniem chłonąc światło padające z centralnej gwiazdy układu. Mijane sporadycznie ERNy zatrzymywały się, ogniskując sensory optyczne na podążającej za QARem kuli. Geometryczne wzory wykwitające na powierzchniach sześciennych tubylców zdradzały strach, ale QAR nie zwracał na to uwagi i bezustannie generował komunikaty:
– Jestem: QAR. To jest: ALS → przyjaciel/kompan/towarzysz. OUA: nie są źli/nikczemni/podli. Nadszedł: czas zmian | czas współpracy → czas koegzystencji.
Żaden ERN nie chciał jednak wchodzić w interakcję z QARem i jego wzbudzającym zimny strach przyjacielem. Sześcienni mieszkańcy dnia oddalali się pośpiesznie, kiedy tylko przeprocesowali początkowy szok po ujrzeniu osobliwej pary.
Z modułu do modułu, informacja o OUA poruszającym się po jasnej stronie błyskawicznie rozeszła się po Strefie Światła. W końcu na drodze QARa i jego gościa stanęła szóstka starszych ERNów, wyświetlając na powierzchniach wzory czerwone od nienawiści:
– Wynoś się/Odejdź/Idź precz!
– QAR: zdrajca/kolaborant → wróg/nieprzyjaciel!
– OUA: wróg/nieprzyjaciel | agresor/napastnik!
QAR wiedział, że się mylą i chciał im wyjaśnić, skąd wzięły się te uprzedzenia. Opowiedzieć prawdziwą historię oraz przekonać do zmiany. Był specjalistą od łączenia przerwanych ścieżek, więc dlaczego nie miałby umieć naprawić rozerwanej dawno temu więzi, jaka łączyła mieszkańców obu połówek miasta?
Jednak znów nie zdążył.
Grunt drgnął i miasto przesunęło się, grzebiąc plany młodego ERNa pod wzorami rekonfiguracji. Algorytmy dziennej strony w zwyczajny sposób uwzględniły QARa i pozostałe ERNy, nadbudowując ich ciała wraz z miastem, lecz nie poradziły sobie z niesześcienną strukturą ALS. Fala przesunięcia poturlała więc kulistą istotę przed siebie, tak jak działo się to w Strefie Mroku.
Uniesiona rekonfiguracją sfera wtoczyła się wprost na starszego ERNa, który uznał to działanie za celowe. Potrącony sześcian wykształcił ciężkie ramię i uderzył nim sferycznego przybysza. Po chwili pozostali ERNowie zbliżyli się i również zaatakowali.
Przerażony doświadczaną agresją ALS zaczął wirować w poziomie wokół własnej osi, z każdym przyjętym ciosem zwiększając obroty. Pęd jaki nadał swojemu ciału odbijał atakujące go ramiona i wreszcie zmusił ERNy do odstąpienia. A gdy uderzenia ustały, OUA przechylił się, ustawiając oś obrotu do pionu i roztrącając napastników odtoczył się w kierunku mroku.
Starsi ERNowie zostali pozbawieni bezpośredniego wroga, przekierowali więc swój gniew na QARa. Zrekonfigurowali macki w kształt chwytaków i poczęli wydzierać z jego ciała kolejne składowe sześciany.
Zabijano go, kawałek po kawałku. QAR się nawet nie bronił.
Zrozumiał, że zginie, a jego dobre chęci od początku były niewystarczające, by zmienić sposób postrzegania własnej rasy i naprawić to, co pozostawało zepsute przez tysiące cykli. Nie miał żalu do biednego ALS, że ten zostawił go i uciekł. Ciekaw był jednak, jak od teraz potoczy się historia. Bo pomimo porażki miał nadzieję, że udało mu się zrobić krok naprzód ku pojednaniu.
Zanim QAR został doszczętnie rozerwany, a jego świadomość utonęła w matrycach nieistnienia, pocieszył się myślą, że nawet śmierć jest częścią większej, dążącej do harmonii całości. Że pewnego cyklu poszczególne klocki wskoczą na swoje miejsca, a wówczas wszystko poukłada się we właściwy sposób.
Od razu powiem, że ekspertem nie jestem, a moja opinia jest jedynie subiektywna.
Na szczęście od bardziej merytorycznych i wartościowych komentarzy są inni na portalu. :)
Tutaj jedynie osobiste odczucia związane z pisanie. Ogólnie nie lubię hard sci-fi, wszelkich wyrazów technicznych, fizycznych itp. (stąd też byłem mniej ochoczo nastawiony do Chyba Kuszu Jima).
To kilka subiektywnych przykładów, które z początku utrudniły mi czerpanie przyjemności:
Pech chciał, że uszkodzenie ciągnących się od Strefy Światła do Strefy Mroku ścieżek energetycznych nastąpiło w rozdzielającym połówki metropolii Pustkowiu Zmierzchu.
To zdanie bardzo wybiło mnie z rytmu.
Przenosił je, wykształcając coraz więcej macek funkcyjnych, których teraz kilkanaście pracowało obok siebie, uzupełniając wyglądające jak fragmenty układów scalonych linie przesyłu.
Kolejne i jeszcze jedno:
wtaczając się w poświatę linii przesyłu i opalizując nocnymi barwami, układającymi się na jej powierzchni w hipnotyzujące wiry.
Chciał jak najszybciej stać się na powrót idealnym sześcianem, by podążyć w kierunku Strefy Światła, przesuwając się kaskadowo, zgodnie z wektorem ruchu miasta.Na to jednak zabrakło mu już czasu.
Tu trzeba spację.
– Nie bój się → Uważaj/Strzeż się. Noc nadbudowuje: struktury/budynki na istoty/OUA/ERN. Dlatego OUA są: sferami/kulami ← Ewolucja/Przystosowanie/Adaptacja.
Oszołomiony QAR zamigotał zdumieniem w kierunku swojego wybawcy:
– Dlaczego OUA pomógł/uratował/wybawił ERN?
– OUA nie są wrogami | ALS nie jest wrogiem ← Ja jestem ALS – wyjaśniła sfera.
– ERN uczą/instruują → OUA wrogie. Obcy gatunek: Rozpoczął wojnę → Przegrał → Musi żyć w mroku – odparł QAR.
Kolory na powierzchni ALS zawirowały, rozmyte oburzeniem. Na panelu zajaśniała odpowiedź:
– Historia ERN: kłamie/oszukuje. OUA | ERN jeden gatunek. ALS pokaże/wyjaśni/nauczy.
Duży plus za takie dialogi, fajne i innowacyjne.
To teraz wrażenia ogólne:
Przeczytałem dwa razy.
Za pierwszym przejechałem jak po popękanym asfalcie, więc nie wyniosłem przyjemności z lektury, przez te dosyć – jak dla mnie – trudno sformułowane zdania.
Jednak to Twój tekst, a znam Cię od początku mojej nowej obecności na portalu, więc nie dałem za wygraną i chciałem czytać do skutku. Na szczęście odpocząłem chwilę i przeczytałem drugi raz, wolno i spokojne. Tym razem podobało mi się i zrozumiałem znacznie więcej. Było przyjemnie ;)
Smutna historia o dwóch przyjaciołach pochodzących z dwóch różnych, zwaśnionych starą wojną stref. Można tutaj (jak dla mnie) doszukiwać się tematu rasizmu, niezrozumienia, homofobii, starych uprzedzeń i waśni między narodami. Reakcja jasnej strefy na nowego przybysza była oddana tak realnie, że autentycznie zrobiło mi się przykro.
Motyw klocków wykorzystałeś w ciekawy sposób. Nie tylko jako kreacja postaci, ale i metafora rzeczy, które może z czasem ‘wskoczą na swoje miejsce’.
Jednak nie do końca rozumiem kreację świata, jak oni się poruszają (poprzez przekładanie klocków imitujące chodzenie?) Być może nie do końca przeczytałem to uważnie, ale za mało tutaj opisałeś. Jednak to tylko subiektywna opinia.
Na koniec powiem tyle – fabuła podobała mi się, wywołałeś u mnie emocje, postacie sympatyczne. Jednak to słownictwo i kilka kreacji zdań – niestety czasem wybijało mnie z rytmu. Nie jestem ekspertem ani nawet profesjonalnym czytelnikiem, więc może to być tylko mój problem.
Polecę do biblioteki, bo warsztat masz dobry, na pewno lepszy niż mój, a i pomysł był bardzo oryginalny i z przesłaniem ;)
Pozdrawiam!
P.S
Podczas dodawania wygasła strona i przez chwilę miałem wrażenie, że cały komentarz poszedł na marne ;/
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
UWAGA – możliwe spojlery. Jeśli ktoś czyta komentarze, zanim zabierze się za tekst, to sobie zepsuje zabawę :D.
**************************************************************************************************
Siedzę już dobre kilka minut i nie wiem, co napisać :]. Pewnie jakbym nie widział Twojego wpisu na krzyk-skrzynce, to bym pomyślał, że rzeczywiście wstawiłeś półsurowe opowiadanie. Początek bazujący na zdaniach o tak dziwnym szyku, że ledwie można zrozumieć i trzeba przeczytać po kilka razy, żeby złapać o co chodzi.
Ale! Nie ze mną takie numery, Bruner! :D
Tu chodziło o dekonstrukcje struktur budowli i dlatego te zdania są takie dziwne? Jeśli tak, to chapeau bas, bo wyszło super. Zorientowałem się dopiero w połowie tekstu, jak szyk wrócił na swoje miejsce.
Do tego świetny pomysł na język i zapis dialogów. Jestem pod wrażeniem.
pozdrawiam
M.
Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!
Zgodnie w wolą marasa, który, jak wieść niesie, jest piękny i dobry, będzie narzekanie.
Opowiadanie zaczynasz z wysokiego C. Strefy Światła, Mroku, Pustkowia Zmierzchu – nazwy mocno wyeksploatowane w fantasy. Moim zdaniem mocno niepasujące do elektronicznej natury istot, które są bohaterami tekstu.
Historia konfliktu dwóch ras wydaje mi się nazbyt przyziemna, nieprzystająca do inności pozostałej części tekstu. Do tego otrzymujemy nadmiarową informację o rasie, która (w domyśle) powołała do życia te maszyny, co powoduje, że egzotyczna historia staje się mniej egzotyczna.
Unikaj stwierdzeń "nauczył się pewnych rzeczy", "przekazał pewne informacje" – one nic nie mówią. Już wiemy, że QAR i ALS uczyli się od siebie wzajemnie, a tak podany komunikat nie przybliża nas do zrozumienia, czego się uczyli.
Zakończenie to dla mnie połowa zakończenia. Nie dostajemy historii ALS, nie wiemy, jakie działania podjął po tej próbie kontaktu. Co się zmieniło? Jakie informacje przekazał swoim? Czy działania QAE nie oddaliły przypadkiem rasy od wzajemnej koegzystencji? QAR mógł za to spodziewać się takiego obrotu spraw, ponieważ to jego strona fałszowała historię i miała jednoznacznie wrogi stosunek do kul.
Podsumowując: kawałek udanego, pomysłowego tekstu, który stoi swiatotworstwem i w moim odczuciu swiatotworstwem ratuje niedostatki fabuły, ponieważ mocno oddziałuje na wyobraźnię i pokazuje, jak inne mogą być dalekie światy. Hasło konkursowe wykorzystane w pełni.
Spokojnie. Tak naprawdę mnie tu nie ma.
Niesamowicie wciąga ten klockowy świat, ja byłam nim zachwycona :) Kategorie światła i mroku pozwoliły na skonstruowanie podstawowych opozycji. Niestety relacje między sześcianem a sferą już nie zostały przedstawione równie elektryzująco. Ich historia była zbyt ogólna, zbyt powierzchowna. Tym niemniej opowiadanie przeczytałam z przyjemnością, dzieląc, kiedy trzeba było, zdania na trzy.
Pozdrawiam!
Hej
Pozwólcie, że odpowiem nie po kolei i zacznę od Gekiego. Bo Geki zwrócił uwagę na coś, co powoduje, że niespecjalnie jestem zadowolony z tego opowiadania.
A więc, Geki,
nazwy mocno wyeksploatowane w fantasy. Moim zdaniem mocno niepasujące do elektronicznej natury istot, które są bohaterami tekstu.
Masz rację. W tym tekście chciałem pokazać inność tych istot i świata, który je otacza. Jednocześnie chciałem, żeby ich problemy były takie jak nasze, podobne, możliwe do zinterpretowania i przełożenia na nasz świat. Wszechświat przecież właśnie tak może być poukładany ;) I to drugie mi się chyba trochę udało, ale z resztą poległem.
Wiadomo, że nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić jak może postrzegać rzeczywistość hipotetyczna obca rasa, powiedzmy taka, której forma nie opiera się na węglu. Otaczający nas świat interpretujemy za pomocą zmysłów, jesteśmy ograniczeni w postrzeganiu rzeczywistości naszą biologią, budową organizmu, jego funkcjami i potrzebami. Zupełnie inne systemy odniesień uniemożliwiłyby komunikację i przełożenie ich języka i systemu pojęć na nasz. Przekroczyć pewnej granicy w wyobrażaniu sobie tego systemu się nie da, ale można się do niej zbliżyć i to właśnie chciałem zrobić. I poległem, bo za cienki jestem na coś takiego. Powiedziałbym, że wygenerowałem mackę o funkcji motyki i obrałem wektor ruchu na centralną gwiazdę układu ;)
Zabawne historyjki chyba wychodzą mi lepiej :-/
Historia konfliktu dwóch ras wydaje mi się nazbyt przyziemna, nieprzystająca do inności pozostałej części tekstu.
A tutaj zdajesz się zaprzeczać temu brakowi inności, której nie udało mi się osiągnąć :-/
Do tego otrzymujemy nadmiarową informację o rasie, która (w domyśle) powołała do życia te maszyny, co powoduje, że egzotyczna historia staje się mniej egzotyczna.
No nie do końca rasie, która je stworzyła, a bardziej o rasie z której wyewoluowały.
Unikaj stwierdzeń "nauczył się pewnych rzeczy", "przekazał pewne informacje" – one nic nie mówią. Już wiemy, że QAR i ALS uczyli się od siebie wzajemnie, a tak podany komunikat nie przybliża nas do zrozumienia, czego się uczyli.
Aye, captain. Outta widzieć, co pan mieć na myśli. Rzeczywiście debilne stwierdzenia, które bardziej obnażają brak inwencji autora w wymyśleniu czym były te rzeczy i co to były za informacje. Do zapamiętania.
Zakończenie to dla mnie połowa zakończenia. Nie dostajemy historii ALS, nie wiemy, jakie działania podjął po tej próbie kontaktu. Co się zmieniło? Jakie informacje przekazał swoim? Czy działania QAE nie oddaliły przypadkiem rasy od wzajemnej koegzystencji? QAR mógł za to spodziewać się takiego obrotu spraw, ponieważ to jego strona fałszowała historię i miała jednoznacznie wrogi stosunek do kul.
Czyli chciałbyś, żebym podał Ci lekarstwo na bolączki tego świata? Nie wiem jakie działania mógłby podjąć ALS, żeby przybliżyć do siebie dwie rasy. Jak już wcześniej wspominałem, ich problemy są odbiciami naszych. A my nie wiemy jak te nasze problemy rozwiązywać, bo każdy kolejny rewolucjonista tylko bardziej atomizuje zwaśnione strony, z dwóch tworząc co najmniej trzy. Nie wiem. Mea culpa.
@Daniel
Można tutaj (jak dla mnie) doszukiwać się tematu rasizmu, niezrozumienia, homofobii, starych uprzedzeń i waśni między narodami.
Nie można, a nawet trzeba ;) Cieszę się, że tak to odebrałeś.
Jednak nie do końca rozumiem kreację świata, jak oni się poruszają (poprzez przekładanie klocków imitujące chodzenie?)
Chciałbym Ci to wyjaśnić, ale nie bardzo wiem jak przełożyć obrazy z mojej głowy na zrozumiały język. Może poprzez analogię – znasz film Doctor Strange? Podsyłam link do filmiku na yt. Obejrzyj od 55 sekundy. Zobacz co się tam dzieje z budynkami, podobnie zachowuje się miasto z opowiadania. I podobnie poruszają się ERNy.
@MbS
Tu chodziło o dekonstrukcje struktur budowli i dlatego te zdania są takie dziwne?
Tak, chodzi o to, że cały ich świat składa się konstruujących się i dekonstruujących elementów. One same, ERNy, też ulegają dekonstrukcjom i potrafią przebudowywać w pewnym stopniu siebie, jak i otoczenie. Czy te zdania są dziwne? Może, ale dla mnie zbyt mało dziwne, nadal zbyt ludzkie :)
@chalbarczyk
Kategorie światła i mroku pozwoliły na skonstruowanie podstawowych opozycji.
Tak, ten kontrast miał być mocno zaznaczony. Ta odmienność ras i światów w których żyją.
Niestety relacje między sześcianem a sferą już nie zostały przedstawione równie elektryzująco.
Masz rację. Jest tylko ogólny zarys, moja wina. Nie, żebym się usprawiedliwiał, ale bałem się o limit i dlatego zdecydowałem się na potraktowanie środkowej części bardziej jako sprawozdania i zawarcie w nim kilku ogólników.
Dziękuję Wam serdecznie za przeczytanie i feedback.
Pozdrawiam
Q
Known some call is air am
Ktoś mówił dobre rzeczy o światotwórstwie? :> Wrócę tu na pewno. :)
Outta, dziękuję za wyjaśnienie, Doktor Strange jest bardzo obrazowy, a opisanie tego (przynajmniej dla mnie) byłoby nie możliwe. Teraz rozumiem, jaki przedstawiłeś świat i wydaje mi się jeszcze ciekawszy ;)
,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind
Zabawne historyjki chyba wychodzą mi lepiej :-/
Ja tam inność tego świata poczułem, tak samo jak istot w nim zamieszkałych.
Dobrze wyszedł ten pęd do wiedzy i przekazywanie informacji jako nadrzędna wartość, tak samo jak sposób zapisu dialogów.
Innosc nie zagrała na poziomie powodów konfliktu jednego rodzaju maszyn z innymi i na poziomie polityki. Tu bardzo przypominają ludzi.
Ale tą inność motywacji jest trudno osiągnąć. To samo mi wskazywałeś w tekście walentynkowym. :)
Czyli chciałbyś, żebym podał Ci lekarstwo na bolączki tego świata? Nie wiem jakie działania mógłby podjąć ALS, żeby przybliżyć do siebie dwie rasy. Jak już wcześniej wspominałem, ich problemy są odbiciami naszych. A my nie wiemy jak te nasze problemy rozwiązywać, bo każdy kolejny rewolucjonista tylko bardziej atomizuje zwaśnione strony, z dwóch tworząc co najmniej trzy. Nie wiem. Mea culpa.
Od razu culpa.
Żadna culpa, po prostu pewien niedosyt.
Spokojnie. Tak naprawdę mnie tu nie ma.
Fajne, koment późnym wieczorem. ;-)
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
@Geki
Ja tam inność tego świata poczułem, tak samo jak istot w nim zamieszkałych.
Dobrze wyszedł ten pęd do wiedzy i przekazywanie informacji jako nadrzędna wartość, tak samo jak sposób zapisu dialogów.
To dobrze, jednak ja nadal nie jestem zadowolony z tej inności. Język, wiadomo, musi być zahaczony w naszej rzeczywistości, jednak chciałem go jak najbardziej odczłowieczyć, co, uważam, nie do końca mi się udało. Punkty odniesień muszą być zrozumiałe, jednak starałem się użyć jak najmniej analogii, co też nie do końca wyszło, vide wspomniana przez Ciebie nomenklatura Stref Światła i Mroku oraz Pustkowi Zmierzchu. Jakieś kompromisy musiały się znaleźć, jasne, jednak myślę, że jest ich zbyt dużo.
Innosc nie zagrała na poziomie powodów konfliktu jednego rodzaju maszyn z innymi i na poziomie polityki. Tu bardzo przypominają ludzi
No, a o to mi chodziło właśnie. Inność otoczenia, inność biologii tych istot, inność świata, inność potrzeb na poziomie fizjologii. Jednak brak inności w sferze społecznej, brak inności standardowych problemów w postaci uprzedzeń, animozji, ksenofobii i wrogości wobec tego co niezrozumiałe – to było celem i uważam, że się udało. Kontrast pomiędzy tymi elementami zawierającymi odmienność świata a tymi, których brak inności nie jest IMO tak głęboki, jak chciałem, żeby był. Wynika to z moich braków warsztatowych i faktu, że chciałem za wiele jak na moje umiejętności.
Ale tą inność motywacji jest trudno osiągnąć.
Tej inności motywacji nie sposób osiągnąć. Można tylko poudawać inność poprzez zbliżenie się do granicy, za którą odmienność wynika z biologii i ciągnących się za nią systemów odniesień i której nie przeskoczysz, bo jesteś człowiekiem i pewne rzeczy możesz przyjąć do wiadomości, jednak ich nie poczujesz.
@Sara, Asylum – czekam ;)
@Daniel – czyli wszystko jasne? :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Bardzo lubię figury. Wszystkie, choć mam swoje ulubione, lecz nie zdradzę które. xd
Świat wielościanów jest urzekający, otacza nas co dnia. Właściwie w nim żyjemy, tylko nie widzimy., choć jest na wyciągnięcie ręki. Obok nas. Lubię, i te foremne (bryły platońskie i że się krystalizują), półforemne (archimedesowskie z pościnanymi wierzchołkami), Catalana (można zrobić myk i zastąpić wierzchołek ścianą), są i gwiaździste (te akurat stosunkowo zwyczajne, takie jeże), za to już Keplera-Poinsota (interesujące, bo mają wypukłości i wklęsłości oraz ściany mogą się przenikać, to piękne), lubię też kosmiczne (gąbki Mengera i naturalnie piramidę Sierpińskiego). No i wreszcie ostatnie, gdy niemożliwe staje się możliwe (trójkąt Penrose’a, jego schody i sześcian Neckera).
Dobrze, pogadałam i już wiesz, że jestem w tym przypadku subiektywna. Spróbuję napisać tak, aby za dużo nie zaspojlerować.
Kula i sześcian – idealni bohaterowie. Są niekompatybilni, wspólnie nie stworzą nowego, nieunikniona różnica zdań. Jedni i drudzy są potrzebni, ale niezbędny im jeszcze jeden wymiar, ten, który utracili bezpowrotnie, albo „człowiek– małpa” nie umie go przewidzieć, dotrzeć tam, gdzie zmysły są bezradne.
W dawnym, dobrym świecie możliwe były przybliżenia. Ośmiościany ścinały swoje wierzchołki, dążąc do postaci kuli, a te z chęcią się na nich opisywały. I kule potrafiły ścinać swoje fragmenty, aby zbliżyć się do wielościanowych kształtów, aby było sprawiedliwie. Nie było. Wielościany z odciętych części budowały nowych członków społeczności, a kule okrawając siebie ponosiły materialną stratę, stając się coraz mniejsze i mniejsze. Godziły się na to, ale wielościany ciągle wybrzydzały na kołowe placki, do których nie mogą się wpisać. Jaka strata przestrzeni, mówiły.
To był początek, możliwy, choć ginie w mroku dziejów i tego utraconego tajemniczego wymiaru.
Wiemy tylko tyle, że znaleźli wreszcie zapasowy świat, wylądowali na planecie krążącej wokół gwiazdy, musieli przystosować się do cyklu światła i ciemności. Naturalnie dłuższy czas wybrały wielościany, kule musiały zadowolić się światłem satelity planety, zresztą ich liczba była mniejsza, więc zdawało się to wszystkim sprawiedliwe.
Ale, ale… coś się stało. Tajemniczy wymiar ulatniał się, było go coraz mniej i mniej. Przyczyna? Mogło być ich wiele. Kto wie, czy czasami nie przyczyniły się do tego te „małpy” zamieszkujące planetę?
Naturalnie w ostatecznym rozrachunku, IMHO, wina leży po stronie sześcianów, które wyewoluowały z ośmiościanów. Po Wielkiej Wojnie chcąc się odróżnić i zwiększyć populację zarządziły podział każdego osobnika na dwie części każdego, a potem szybko usztywniły swoje ścianki i dodały trzy wierzchołki.
Sześciany są sztywne niemożliwie, choć czasem pszipadek sprawia, że z populacji wyradza się jeden taki ERN. W społeczności OUA powstała świątynia, pomnik boga – istoty bliskiej, wspólnej, ośmiościan po pierwszym podziale.
Opowieść jest dobra, a pomysł przedni. Z tym QARem, dekonstrukcją, budowaniem i odrastaniem, zresztą całe nazewnictwo kupuję w ciemno, wszystkie słówka i fabułę.
Przychodzi pora na to, czego nie. Poległeś na próbie oddania tego językiem, strukturami. Wybrałeś narrację pierwszoosobową i słusznie, tak myślę, a przemianę miał (również) odzwierciedlać sposób postrzegania rzeczywistości. To jeszcze ok, lecz moim zdaniem „strukturami poprawnościowymi” się nie da. Z trzech powodów: hermetyczność, nieuważność, wyrafinowanie, a wszystkie – dodatkowo - zaplątują się w supeł, jak ten łańcuszek, ktory czasami noszę i nieustannie rozwiązuję. Hermetyczność – potykanie się czytelnika na zdaniach – zniechęca go; nieuważność – czytelnik może nawet nie dostrzec zmiany; wyrafinowanie – trzeba bardzo dobrze znać reguły i popełniać określone błędy, być w tym konsekwentny, co zdaje mi się niemożliwe przez pewną płynność języka (może w łacinie dałoby radę, nie wiem) i za wymaganie zbyt dużego obszar wspólnego dla czytelnika i Autora. A już z czwartej strony – po co to robić, nie można łatwiej? czyli przełożyć na język doświadczenia ERN-a.
W pierwszym momencie chciałam lekko poprawić, ale nie da się (chyba?), polegnę, gdyż nie to jest kluczem, nie w opowiadaniu.
Inność, dla mnie, zarysowałeś w wystarczający sposób. „Miasto wschodzącego słońca”, Strefa Światła, Mroku i Pustkowie Zmierzchu, ładnie określają świat, w ktorym figurom przyszło żyć, a wśród nich pewnemu ERN-owi i ALS-owi.
Zatrzymania:
,w ramach którego utworzono pozbawiony użytkowych struktur teren graniczny Pustkowi Zmierzchu.
Pustkę Zmierzchu? Coś nie gra.
,Wojna(+,) w którą przerodził się sprzeciw wobec niesprawiedliwości(+,) prawie doprowadziła do zagłady miasta i śmierci całej rasy.
,Zanim opuścił ciemność(+,) poprosił o możliwość ponownego wkroczenia na tereny OUA.
,Okazało się, że będący przewodnikiem QARa ALS jest do niego bardzo podobny,
Chyba jednak w niektórych przypadkach zmieniłabym szyk, np. tutaj, aż się prosi o:
„Okazało się, że ALS, będący przewodnikiem QARa, jest do niego bardzo podobny”
Nie wiem, co mam zrobić, bo na forum nigdy nie przeczytałam jeszcze o bryłach i tak pięknej dekonstrukcji, budowaniu i odjeżdżaniu w świetle. I jeszcze ta linia produkcyjna. Czytałam już na forum o liczbach Finkli (o, właśnie, tam nie ma mojego komentarza, Koala przypomniał mi to opko), niektóre Szyszkowego, kilka Skonecznego, a Ty dodałeś do tego zbioru figury. :-)
Opko nie jest doskonale, ale… stałam się za bardzo czepialska. Dobrze, dość tego i….
E, tam, pójdę za sercem, póki je jeszcze mam. :D Znaczy skarżypytuję!
Srd :-)
a
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Tekst stoi światotwórstwem. Świat dziwaczny, abstrakcyjny, ale dzięki temu ciekawy. Chętnie dowiedziałabym się, jakie fundamenty/historię masz w głowie.
Wciągnął mnie problem bohatera, szkoda, że nie udało się nawiązać kontaktu między obiema częściami.
Aha, nie jestem pewna, czy kulistość to takie fajne dostosowanie do klimatu z częstymi huraganami. Powierzchnia boczna ciągle spora, za to opór przy toczeniu praktycznie żaden.
Babska logika rządzi!
Hej :)
@Asylum
No i wreszcie ostatnie, gdy niemożliwe staje się możliwe (trójkąt Penrose’a, jego schody i sześcian Neckera).
Te są moimi ulubionymi :) Dlatego tak lubię M. C. Eshera, a co za tym idzie, avatara Regulatorzy ;)
Kula i sześcian – idealni bohaterowie. Są niekompatybilni, wspólnie nie stworzą nowego, nieunikniona różnica zdań. Jedni i drudzy są potrzebni, ale niezbędny im jeszcze jeden wymiar, ten, który utracili bezpowrotnie, albo „człowiek– małpa” nie umie go przewidzieć, dotrzeć tam, gdzie zmysły są bezradne.
W dawnym, dobrym świecie możliwe były przybliżenia. Ośmiościany ścinały swoje wierzchołki, dążąc do postaci kuli, a te z chęcią się na nich opisywały. I kule potrafiły ścinać swoje fragmenty, aby zbliżyć się do wielościanowych kształtów, aby było sprawiedliwie. Nie było. Wielościany z odciętych części budowały nowych członków społeczności, a kule okrawając siebie ponosiły materialną stratę, stając się coraz mniejsze i mniejsze. Godziły się na to, ale wielościany ciągle wybrzydzały na kołowe placki, do których nie mogą się wpisać. Jaka strata przestrzeni, mówiły.
To był początek, możliwy, choć ginie w mroku dziejów i tego utraconego tajemniczego wymiaru.
Wiemy tylko tyle, że znaleźli wreszcie zapasowy świat, wylądowali na planecie krążącej wokół gwiazdy, musieli przystosować się do cyklu światła i ciemności. Naturalnie dłuższy czas wybrały wielościany, kule musiały zadowolić się światłem satelity planety, zresztą ich liczba była mniejsza, więc zdawało się to wszystkim sprawiedliwe.
Ale, ale… coś się stało. Tajemniczy wymiar ulatniał się, było go coraz mniej i mniej. Przyczyna? Mogło być ich wiele. Kto wie, czy czasami nie przyczyniły się do tego te „małpy” zamieszkujące planetę?
Naturalnie w ostatecznym rozrachunku, IMHO, wina leży po stronie sześcianów, które wyewoluowały z ośmiościanów. Po Wielkiej Wojnie chcąc się odróżnić i zwiększyć populację zarządziły podział każdego osobnika na dwie części każdego, a potem szybko usztywniły swoje ścianki i dodały trzy wierzchołki.
Ty to jesteś niesamowita Asylum :) Dopisałaś sobie kawałek historii ras, które stworzyłem do tego opowiadania. I zrobiłaś to w tak świetny sposób, że moje wyobrażenia się przy tym chowają :) Ciągle zdumiewa mnie Twój sposób wypowiadania się, bo zdaje mi się czymś niemożliwym, uporządkowanym chaosem – to tak na marginesie ;)
A już z czwartej strony – po co to robić, nie można łatwiej? czyli przełożyć na język doświadczenia ERN-a.
Chyba rozumiem o co Ci chodzi. Jednak na to pytanie odpowiem: bo tak sobie to wymyśliłem ;) I jak już wspomniałem, zabrakło mi umiejętności, żeby zrobić to dobrze. Bo to się da zrobić dobrze.
Jakie opko Finkli o liczbach? Ja chcę linka :) I dziękuję za ten świetny komentarz oraz klika :)
@Finkla
Chętnie dowiedziałabym się, jakie fundamenty/historię masz w głowie.
Dość wątłe prawdę rzekłszy. Nie mówię, że nie mam, ale, że to bardziej zlepek pomysłów połączenia pewnych rzeczy w logiczną, na ile się da, całość. Możesz też przeczytać rozkminkę Asylum :) Nie jest to pomysł do rozwijania na przyszłość, bardziej taki one-shot, więc też zbyt wiele o tym nie myślałem. Do teraz… ;D
Aha, nie jestem pewna, czy kulistość to takie fajne dostosowanie do klimatu z częstymi huraganami. Powierzchnia boczna ciągle spora, za to opór przy toczeniu praktycznie żaden.
Niewątpliwie masz rację, jednak ta ewolucja nastąpiła głównie z powodu nieasymilowania OUA przez budowle podczas przesunięć. To akurat mam dobrze przemyślane, z kolei nad tą opływowością się nie zastanawiałem, bo w założeniu te wiatry na dużych wysokościach tam hulały.
Dzięki za przeczytanie i klika :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Tak, Reg :-) Jest jednym z awatarów, które mnie tutaj ściągnęły plus kilka opek. xd
Dopisałaś sobie kawałek historii ras
Bo świetnie i bardzo plastycznie przedstawiłeś, wtedy strasznie łatwo, wystarczy szybko spisać z pamięci. <3 Stawały mi te sceny przed oczyma. A z QARem genialne, od razu z płaskiego wyrosły mi przestrzenie, ciemność, światło i półcień.
Opko Finkli, chyba jej pierwsze piórko:
https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/56843163
tak sobie to wymyśliłem ;) I jak już wspomniałem, zabrakło mi umiejętności, żeby zrobić to dobrze. Bo to się da zrobić dobrze.
Sądzę, że nie. Musiałoby być „grubo”, a wtedy będzie odbierany jako opko z błędami. Musiałoby być coś więcej bądź inaczej. Powody, ktore przytoczyłam są moimi przemyśleniami, gdy zmagałam się z podobnymi próbami i lądowałam na deskach raz za razem. Stąd, raczej sądzę, że trzeba decydować się na rodzaj przybliżenia, być może z elementami tego, o czym myślałeś. ;-) Jednak próbuj.
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Dotarłam.
Będzie trochę marudzenia, ale to za chwilę. Najpierw plusiki.
Tekst faktycznie światotwórstwem stoi. Te dwa, poniekąd przeciwległe światy są ciekawe, inne, oryginalne. Oparłeś opowiadanie na prostym pomyśle: figury geometryczne. Czasem, tak sądzę, proste pomysły dobrze opowiedziane potrafią być niezwykle trafne. Udało ci się wciągnąć mnie w ten sferyczno-kanciasty świat.
Mam jednak pewien problem z sama fabułą i przedstawieniem konfliktu dwóch ras. Jak dla mnie przedstawiłeś to wszystko zbyt ogólnikowo i pospiesznie. Uważam, że ten tekst i przekaz wybrzmiałyby mocniej, gdybyś dał nam więcej konkretów. Albo jeden konkret, ale wyraźny. Bo teraz mamy taką sobie historyjkę. QAR poszedł do Świata Mroku, pozwiedzał, popatrzył, czegoś się nauczył i coś zrozumiał. Ale co konkretnie wyniósł z tego świata?
Mam wrażenie, że zamiast pokazać, poinformowałeś. Miałeś konkretny fragment z komunią. Może warto było się tego mocniej uczepić? Pokazać, o co dokładnie w tym chodzi? Bo po tym, co czytałam nie jest dla mnie jasne, co tak zachwyciło ERNa. Brakowało mi czegoś, czego mogłabym się chwycić.
Tak więc pomysł jest, światotwórstwo fajne, ale przekaz mało wyraźny. Ja tam osobiście lubię sama wyciągać wnioski z lektury. A ty je podajesz na tacy (przemyślenia QARa, jego poglądy). One powinny, IMHO, pojawić się w umyśle czytelnika same, na podstawie zachowania i decyzji bohatera. Owszem, można wrzucić raz czy dwa jakąś wzmiankę, np. w dialogach. żeby nie było niejasności i jakoś czytelnika nakierować. Ta zbytnia wylewność sprawiła, że nie jestem do końca zadowolona z lektury.
Okazało się, że będący przewodnikiem QARa ALS jest do niego bardzo podobny, jeśli nie w formie zewnętrznej, to przynajmniej w środku. Obaj byli głodni wiedzy i nie godzili się z zastaną rzeczywistością, w której ich rasy żyły odseparowane. Cieszyli się swoją innością, chłonąc przekazywane nawzajem informacje i nawiązując coraz głębsze porozumienie. Poznawali się, a poprzez chęć komunikacji zdobywali wiedzę na temat podobieństw oraz różnic pomiędzy zwaśnionymi społecznościami. QAR marzył, że skoro odmienność OUA nie jest dla niego problemem, nie powinna być również przeszkodą dla innych ERNów. Miał nadzieję, że po tysiącach cykli ich rasy znajdą wspólny język i nauczą się żyć nie tylko obok siebie, ale ze sobą.
O, na przykład ten fragment. Mnóstwo tu ogólników. Na postawie tego i innych fragmentów trudno wnioskować, czego oni mogli się od siebie nauczyć, a jedyne, czym się dla mnie różnią to ich kształt.
Oczywiście to jest wszystko tylko i wyłącznie moja opinia, a nie prawda objawiona, więc spokojnie możesz olać. ;)
Technicznie: zjadłeś kilka przecinków. ;)
Pozdrawiam!
Światowórczo bardzo fajne, nietypowe, a że do tego światotwórstwa dopasowujesz także język tekstu, słownictwo, narrację, efekt całości jest spójny i intrygujący. Fabularnie faktycznie jest dość prosto, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, bo pomysły i ich ujęcie w formę językową wydały mi się dość intrygujące, by utrzymać moje zainteresowanie przez całą lekturę. Zdecydowanie udany tekst.
ninedin.home.blog
Yo!
@Asylum
Sądzę, że nie. Musiałoby być „grubo”, a wtedy będzie odbierany jako opko z błędami. Musiałoby być coś więcej bądź inaczej.
To się na pewno da zrobić, tylko trzeba mieć odpowiedni skill :) Mieville w “Ambasadorii” dawał radę, nawet u Dukaja ta obcość bywa bardzo silnie zarysowana, albo wampiry u Wattsa też są nieludzko nieludzkie :) A ja przedobrzyłem z chęciami, do których nie dorosły umiejętności.
@Sara
Czasem, tak sądzę, proste pomysły dobrze opowiedziane potrafią być niezwykle trafne. Udało ci się wciągnąć mnie w ten sferyczno-kanciasty świat.
To chyba dobrze :)
QAR poszedł do Świata Mroku, pozwiedzał, popatrzył, czegoś się nauczył i coś zrozumiał. Ale co konkretnie wyniósł z tego świata?
Przekonanie, że świat nie musi być tak poukładany, jakim go zastał i jakim mu go przedstawiano, że musi być.
Mam wrażenie, że zamiast pokazać, poinformowałeś. Miałeś konkretny fragment z komunią. Może warto było się tego mocniej uczepić? Pokazać, o co dokładnie w tym chodzi? Bo po tym, co czytałam nie jest dla mnie jasne, co tak zachwyciło ERNa. Brakowało mi czegoś, czego mogłabym się chwycić.
Tak, masz rację. Całość potraktowałem dość skrótowo z powodu limitu. Jak wspominałem już wcześniej, ta część z pokazaniem świata została napisana bardzo informacyjnie, co było/jest błędem.
Ta zbytnia wylewność sprawiła, że nie jestem do końca zadowolona z lektury.
Rozumiem. Wcześniej Tarnina zwróciła mi na to uwagę przy innym tekście, muszę się oduczyć tego tłumaczenia.
@ninedin
Dziękuję bardzo, że uznałaś świat za intrygujący :)
I dziękuję Wam wszystkim za poświęcenie kilku chwil na przeczytanie tego tekstu i podzielenie się uwagami.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej, Q!
Strasznie Twój ten tekst i to w sensie bardzo pozytywnym. Lekkość, z którą opisujesz swój świat z klocków, nie dobija młotem technikaliów i naprawdę wciąga. Warstwa fabularna ma być może to zbilansować, więc jest dość prosta, podana tak, że nie trzeba się wielu rzeczy domyślać, co w tej konkretnej kompozycji wypada na plus. Chyba najfajniejszym elementem stylizacji są dialogi, przypominają filmiki o gadających maszynach.
Ogólnie lektura, nawet jeśli nie do końca moja bajka, była bardzo satysfakcjonująca.
Pozdrawiam
Cześć Outta!
Opowiadanie całkiem przyjemne, choć zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu początek. Bo w pierwszej scenie fantastyki, że ho ho! Moc! Świetny pomysł na bohaterów i świat. Później robi się już zwyczajniej, jasny zwiedza świat ciemnych, poznaje go razem z czytelnikiem. Trochę zabrakło mi tu “tego poziomu inności” z początku, choć są wektory i nabudowania robią robotę w dziedzinie klimatu. Mamy świat z klocków w odległej galaktyce.
Końcówka przewidywalna, i taka ludzka. Taka powinna być, twist albo naiwny happy end rozwaliłby “głębszy sens” opowiadania. Choć ludzie zatłukliby chyba obydwu. A tu kulisty wykręcił się oprawcom ;-)
Przyjemny tekst.
Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
QAR kojarzył mi się przez cały czas z kostką Rubika, choć pewnie nie było to Twoim celem ;)
Poza tym fajne opko ;) No dobra, pierwszy akapit czytałam trzy razy i stale wychodziło mi, że metropolia nosi nazwę Pustkowiu ;) Domyślam się, że chciałeś dopasować język do świata, bym uprzedziła w przedmowie, bo bez tego czytelnik zalicza glebę na dzień dobry. Później, kiedy już się przyzwyczaiłam do języka, poszło gładko. Podobało mi się połączenie zupełnie odmiennego świata z bardzo ludzkimi problemami. Wygląda na to, że nasze problemy są uniwersalne i pewnie coś w tym jest.
Dobry tekst, bym klikła, ale wpadłam po fakcie ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Cześć, Zewnętrzny Serwerze ;P
Wrażenia z lektury wyniosłem całkiem pozytywne, ale żałuję, że limit nie pozwolił Ci na dosadniejsze pokazanie wydarzeń mających miejsce “po niewłaściwej stronie”. Tak naprawdę jedynym prawie-konkretem jest moment komunii ;( Przez to tekst wydaje się niepełny. Sześcian prowadzi potem sferę do swoich, święcie wierząc w możliwość przekonania pobratymców w ideę współpracy i koegzystencji, ale nawet nie wiemy, jakie wydarzenia legły u podstaw takiego przekonania.
Mimo niedostatków w fabule, przypadł mi do gustu świat, z jednej strony zupełnie inny od naszego, a z drugiej całkiem znany. Nie zgadzam się z Gekikarą narzekającym na brak poznania dalszych losów ALS. Pokazałeś historię, jakich pełno w prawdziwym życiu, kiedy ktoś podejmuje działania na rzecz przełamania granic, uprzedzeń i stereotypów, na skutek czego sam zderza się ze ścianą. Moim zdaniem nie jest tu potrzebny żaden ciąg dalszy, po prostu pokazałeś życiową, niewesołą historię ze smutnym morałem.
Chciałem jeszcze powiedzieć, że miałem w trakcie lektury luźne skojarzenie z dwoma państwami koreańskimi :P
Pzdr,
Amon
Wybaczcie, że tak późno, ale w końcu odpowiadam :)
@oidrin
Chyba najfajniejszym elementem stylizacji są dialogi, przypominają filmiki o gadających maszynach.
Prawdę powiedziawszy, to długo nie wiedziałem jak one mają do siebie mówić i chciałem pominąć dialogi, zostawiając same opisy. Potem przyszedł jakiś pomysł, po przeklejeniu tekstu z worda tutaj, który dał taki efekt finalny. Cieszę się, że uważasz taką formę za fajny element.
@krar
Końcówka przewidywalna, i taka ludzka. Taka powinna być, twist albo naiwny happy end rozwaliłby “głębszy sens” opowiadania.
Głębszego sensu tutaj nie ma, bo to co ma być, jest na wierzchu. Ta ludzkość problemów nieludzkich istot.
@Irka
QAR kojarzył mi się przez cały czas z kostką Rubika, choć pewnie nie było to Twoim celem ;)
Szczerze powiedziawszy to jest to bardzo trafne skojarzenie. Kostka z kostek obracających się na wewnętrznym trzpieniu, czy co tam jest w środku. Tyle, że ERNy trzpienia nie mają i w zasadzie mogłyby się przebudowywać w dowolny kształt ograniczony ilością sześcianów składowych. Ale wolą być sześcianami :)
W ogóle to lubię sześciany – na ramieniu mam wytatuowanych dziewięć ;)
Podobało mi się połączenie zupełnie odmiennego świata z bardzo ludzkimi problemami. Wygląda na to, że nasze problemy są uniwersalne i pewnie coś w tym jest.
Właśnie o to chodziło w warstwie fabularnej: uniwersalność problemów z jakimi mierzy się tamta rasa, tak odmienna od naszej. Tej odmienności nie da się osiągnąć, bo w najbardziej nawet pokręconej wizji obcych istot w jakiś sposób antropomorfizujemy je, przykładamy do tego co znamy. W sf ten rozstrzał obcych ras jest potężny, od podobnych do nas ras ze Star Treka albo SW, przez xenomorfy czy jakieś insektoidy, po przypominające wężowidła cosie u Wattsa. Niemożliwe jest oddać odrębność sposobu myślenia i postrzegania obcych, ponieważ już sama inność formy narzuca im inny ogląd rzeczywistości. Ale wielu pisarzy się stara, kilku nawet zbliżyło się do tej nieprzekraczalnej granicy i pomyślałem, że chciałbym kiedyś umieć spojrzeć na inność tak jak oni, ale jestem świadom swoich braków. Dlatego poszedłem w przeciwnym kierunku – wziąć obcą formę, stworzyć dla niej obcy świat, ale zamiast silić się na obce spojrzenie, pokazać spojrzenie jak najbardziej ludzkie, choć dla tych obcych form życia w postaci sześcianów i kul nasze pojęcia i skala w jakiej patrzymy nie powinny być w żaden sposób zrozumiałe.
@Amon
Cześć, Zewnętrzny Serwerze ;P
Widzę, że kolega jeszcze nie wie skąd moja ksywka :) Proszę bardzo, to stąd: KLIK!
Przez to tekst wydaje się niepełny. Sześcian prowadzi potem sferę do swoich, święcie wierząc w możliwość przekonania pobratymców w ideę współpracy i koegzystencji, ale nawet nie wiemy, jakie wydarzenia legły u podstaw takiego przekonania.
Nie będę oryginalny i zwalę to na limit. A tak serio, to dochodzę do przekonania, że próby przycinania na siłę tekstu do wymogów konkursu jest w jakiejś mierze marnowaniem potencjału. Dlatego kolejnym razem, kiedy zacznę pisać na jakiś konkurs i wyjdzie mi za dużo znaków, oleję konkurs, zamiast się męczyć :)
Pokazałeś historię, jakich pełno w prawdziwym życiu, kiedy ktoś podejmuje działania na rzecz przełamania granic, uprzedzeń i stereotypów, na skutek czego sam zderza się ze ścianą.
To nawet nie jest nic odkrywczego, to po prostu naturalna kolej rzeczy – chcesz coś zmienić? Znajdą się tacy, którzy Cię za to znienawidzą, nawet jeśli nie będą mieli racjonalnego powodu do tego. Już dawno się nauczyłem, że tych, którzy mają coś do powiedzenia rzadko się słucha, bo dla zmian trzeba wyjść – zabrzmię teraz jak jakiś coach, albo inny naciągacz – ze strefy komfortu, trwania. A ludziom się nie chce, to temat poruszany w tak wielu opowiadaniach, że z miejsca mógłbym wymienić ich kilka.
Chciałem jeszcze powiedzieć, że miałem w trakcie lektury luźne skojarzenie z dwoma państwami koreańskimi :P
Akurat nie miałem na myśli, choć pewnie coś w tym jest.
Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny, przeczytanie i podzielenie się swoimi spostrzeżeniami :)
Pozdrawiam
Q
Known some call is air am
Hej,
Dłuższą chwilę zajęło mi zastanowienie się, jakie mam odczucia po lekturze. I ostatecznie są one pozytywne. Historia skłóconych ras i fałszowania przeszłości to motyw doskonale znany ale ubrałeś ją w ciekawy język i jeszcze ciekawszy świat. Pomysł na zapis dialogów jest świetny. Nie czytam zbyt dużo Sci-Fi, więc nie wiem, czy to Twoje dzieło, czy inspiracja, ale szalenie spodobała mi się ta forma komunikacji.
Jeden fragment dotknął mnie szczególnie.
Zrozumiał, że zginie, a jego dobre chęci od początku były niewystarczające, by zmienić sposób postrzegania własnej rasy i naprawić to, co pozostawało zepsute przez tysiące cykli.
Tak się czuję, gdy próbuje łagodzić konflikty wśród ludzi z mojego otoczenia. W pracy, w domu, wśród znajomych. Kiedy staję pośrodku kłótni na tle politycznym, religijnym, światopoglądowym, szukając porozumienia i kompromisu w coraz to nowych sporach. Choć umieram wyłącznie towarzysko, całe szczęście. Dla liberałów jestem konserwą, dla konserwatystów jestem lewakiem, dla wierzących jestem letni, cytując Apokalipsę, a dla niewierzących jestem religijnym ultrasem. Efektem końcowym jest fakt, że nie pasuję do żadnego otoczenia. :) Zdaję sobie sprawę, że to nie jest wyłącznie mój problem, ale w tekście właśnie to jedno zdanie poruszyło mnie najbardziej.
Pozdrawiam. :)
Przeczytałam kilkanaście pierwszych zdań i miałam poważne obawy, czy uda mi się dotrwać do końca opowiadania. Zmobilizowałam się jednak, skupiłam i nawet nie zauważyłam, kiedy wcześniejsze obawy rozwiały się, a pozostała przyjemność z poznawania nowych światów. I choć opisałeś smutne zdarzenie, lektura dostarczyła mi pewnej satysfakcji. :)
…żadnemu z rasy ERNów nie wolno… –> Czy tutaj i pozostałe nazwy/ imiona celowo napisałeś bez dywizu? Czy oszczędzałeś znaki?
…ruchu miasta.Na to jednak… –> Brak spacji po kropce.
…konstrukcji na na czele metropolii. –> Dwa grzybki w barszczyku.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Widzę, że kolega jeszcze nie wie skąd moja ksywka :) Proszę bardzo, to stąd: KLIK!
Przecież wiem, tylko się droczę i prowokuję, jak zwykle xd
A tak serio, to dochodzę do przekonania, że próby przycinania na siłę tekstu do wymogów konkursu jest w jakiejś mierze marnowaniem potencjału. Dlatego kolejnym razem, kiedy zacznę pisać na jakiś konkurs i wyjdzie mi za dużo znaków, oleję konkurs, zamiast się męczyć :)
Guzik się mogę wypowiadać na ten temat, bo sam nie stworzyłem jeszcze tekstu na żaden konkurs (aczkolwiek piszę na Tajemnice Światów, pewnie z kiepskim rezultatem :D), ale przeczytałem już tyle konkursowych tworów i pod wieloma z nich komentarze w stylu “szkoda, że limit ci nie pozwolił…” albo “widać, że musiałaś ostro przyciąć” i dlatego jestem skłonny się zgodzić :P
Serdeczne pozdro,
Amon
Hej!
@Adek
Nie czytam zbyt dużo Sci-Fi, więc nie wiem, czy to Twoje dzieło, czy inspiracja, ale szalenie spodobała mi się ta forma komunikacji.
Nie wzorowałem się na żadnym dziele. W sumie to ten zapis dialogu został podyktowany tutejszymi możliwościami edytora, który robi takie ładne strzałeczki → ← :D
Kiedy staję pośrodku kłótni na tle politycznym, religijnym, światopoglądowym, szukając porozumienia i kompromisu w coraz to nowych sporach.
Been there, done that :) Ale powoli sobie odpuszczam, bo kiedy krytykuję *** to mnie od peowców wyzywają, kiedy jadę po peło, to od lewaków, kiedy po tej parodii lewicy, jaką mamy w tym kraju to znów od konserw. A ja jestem zwykłym szarym lewicowcem, który poglądy ma skrojone pod realia w jakich żyje. Szkoda czasu i nerwów, lepiej siedzieć z boku podczas takich sporów i się nie odzywać, potem pozbierać zęby, wytrzeć krew i pójść do siebie. Wtedy nie ty się kłócisz, a obie strony mają cię za porządnego gościa, co posprzątał syf, jaki zrobili tamci :)
Tak czy owak, cieszę się, że znalazłeś w tekście coś, co mogłeś odnieść do siebie :)
@Reg
Uff, już myślałem, że sobie odpuściłaś, bo to takie złe jest, a Ty mi tutaj, że nawet jakąś satysfakcję poczułaś po lekturze. Ciesze się bardzo, bo Twoja opinia jest dla mnie szczególnie ważna. Co do braku dywizów, to załóżmy, że celowo, bo pisząc nawet się nad tym nie zastanawiałem, tylko pisałem. Czy z dewizami byłoby lepiej/poprawniej?
@Amon
aczkolwiek piszę na Tajemnice Światów
To ciekawe, że o tym wspominasz, bo sam zacząłem pisać na ten konkurs, ale kiedy po 10k znaków zorientowałem się, że mam zaledwie wstęp i zarys świata, postanowiłem odpuścić i nie ciąć, najwyżej to opowiadanie, o jakże wdzięcznej nazwie “Gdzie łąki kwietne grzechami wonieją”, puszczę poza konkursem i nie wezmę udziału. Chyba, że zdążę napisać coś innego :)
Dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Jakże się cieszę, Outto, że odetchnąłeś z ulgą. ;)
Czy z dewizami byłoby lepiej/poprawniej?
Z dewizami, zwłaszcza w dużych ilościach, zawsze jest lepiej. ;)
A z dywizami jest poprawnie. Tak jak napisałbyś, że drogą jechało kilka TIR-ów, albo że byłeś na spotkaniu z wieloma VIP-ami, tak Twoje imiona/ nazwy powinny być pisane z dywizami.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hah! :D
Dobrze więc, zaraz dorzucę te dywizy. Dewiz jednak nie obiecuję dorzucać ;)
Known some call is air am
;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Mam odczucia podobne do Reg, a dodatkowo nie jestem pewien interpretacji wizji. Czyżby jakaś hybryda Cybertronu, Formików i Minecrafta? W sumie miałem tez lekkie i odległe skojarzenie z “Gorączką urbikantyjską”, ale to akurat w kontekście ewentualnej inspiracji “nadbudowań konstrukcji”, bo sam świat, postacie i scenariusz są inne.
Jest w tym sroga geometria i zapewne ta sama historia, która w wariancie tekstowym jest zwykła, mogłaby robić wrażenie w formie komiksu, zwłaszcza takiego z mnogością linii nakreślonych tuszem i bez kolorów (stąd zresztą skojarzenie z “Gorączką”).
"Ciekaw był jednak, jak od teraz potoczy się historia"
-> fajnie brzmi zaraz po tym, jak ALS się potoczył ;)
Siema, wilku :)
Czyżby jakaś hybryda Cybertronu, Formików i Minecrafta?
Transformery lubię, Formików nie znam, Minecraftem zamęczają mnie moje dzieci ;) Ale żadne nie było inspiracją.
W sumie miałem tez lekkie i odległe skojarzenie z “Gorączką urbikantyjską”
Ciekawe. Nie znałem tego. Dzięki za polecajkę, bo mam ochotę się z tym dziełem zapoznać.
Jest w tym sroga geometria i zapewne ta sama historia, która w wariancie tekstowym jest zwykła, mogłaby robić wrażenie w formie komiksu, zwłaszcza takiego z mnogością linii nakreślonych tuszem i bez kolorów
Czytałem kiedyś taki komiks – “hikikomori”, myślę, że w takiej stylistyce to mogłoby rzeczywiście być niezłe jako komiks.
fajnie brzmi zaraz po tym, jak ALS się potoczył ;)
Taki był zamiar :)
Dzięki za odwiedziny i komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
Q
PS. A co do srogiej geometrii i sześcianów, zaręczam, że takie motywy noszę w/na sobie od kilku lat ;)
Known some call is air am
Przyznaję,że podchodzilem do opka na dwa razy. Dla mnie wysoki próg wejścia, o którym wspominają przedpiścy, był tym wyższy – ja za ,,prawdziwym" SF nie przepadam, co wstydliwie przyznaję. A tu na dzień dobry dostałem ,,technicznego" strzała. Wytrwałem jednak i z przekonaniem stwierdzam, że było warto!
Bo wizja dwóch perfekcyjnie logicznych i precyzyjnych ,,ras" (sposób, w jaki konstruują zdania, bardzo mi się podoba), które żywią względem siebie uprzedzenia, jest naprawdę dobra i dająca sporo do myślenia. Te byty mają wszelkie narzędzia poznawcze do tego, aby żyć w harmonii, jednak nie chcą się na to zdobyć i torpedują działania na rzecz pokoju. Dlaczego? Czyżby potrzeba posiadania zewnętrznego, czającego się ,,po tamtej stronie" wroga była jednak racjonalna?
Pozdrawiam!
Cześć Adamie :)
ja za ,,prawdziwym" SF nie przepadam, co wstydliwie przyznaję.
Nie ma się czego wstydzić. Ja z kolei uwielbiam, ale jestem zbyt cienki technicznie, żeby prawdziwe hard sf napisać, dlatego nie próbuję nawet. Ten tekst jest czymś pomiędzy mocnym sf a sf lekkim, używającym sztafażu science fiction do pokazania historii, która z science ma niewiele wspólnego.
Te byty mają wszelkie narzędzia poznawcze do tego, aby żyć w harmonii, jednak nie chcą się na to zdobyć i torpedują działania na rzecz pokoju. Dlaczego? Czyżby potrzeba posiadania zewnętrznego, czającego się ,,po tamtej stronie" wroga była jednak racjonalna?
A co, jeśli wszędzie we wszechświecie wszystko jest tak poukładane jak u nas? Jeśli nie istnieją rasy, jak strtrekowi volcanie, które opierają się wyłącznie na logice, a my, przykładając naszą miarę do obcości, wcale się nie mylimy i nie upraszczamy na potrzeby naszych mozliwości poznawczych, bo uprzedzenia/niechęć/nieracjonalne postawy są czymś uniwersalnym i cywilizacja, którą tworzymy nie jest w żaden sposób wyjątkowa pod tym względem.
Dzięki za odwiedziny i komentarz :)
Known some call is air am
Hej :)
Początek opowiadania lekko mnie odstraszył, przede wszystkim ilością różnych naukowych nazw. Wrzucasz czytelnika na głęboką wodę, bo świat, który przedstawiasz, jest zupełnie inny od naszego i na początku trudno było mi się w tym połapać. Później jednak coraz więcej rozumiałam i coraz bardziej mi się to podobało. Trzeba przyznać, pomysł jest naprawdę świetny, poza tym, potrafiłam sobie wszystko, a przynajmniej większość, wyobrazić. Jeszcze raz powtórzę, jestem pod wrażeniem pomysłu.
Zakończenie za to, muszę przyznać, trochę mnie zawiodło. Po prostu wszystko dzieje się za szybko, zwłaszcza w porównaniu z początkiem, który jest opisany naprawdę szczegółowo (ech, to samo wytykano mi na becie xD). Poza tym, postaci, które na początku są przedstawione jako zupełnie inne od ludzi, w końcówce zachowują się tak… po ludzku. Nawet nie chodzi o to, że się tak zachowują, tylko o to, że jest tak to opisane:
Obaj byli głodni wiedzy i nie godzili się z zastaną rzeczywistością, w której ich rasy żyły odseparowane
QAR marzył, że skoro odmienność OUA nie jest dla niego problemem, nie powinna być również przeszkodą dla innych ERNów
Za to bardzo podobał mi się zapis dialogów, to jest naprawdę pomysłowe i pomaga wczuć się w ten świat.
Podsumowując, czytało się naprawdę dobrze. Co prawda zakończenie, po rozpoczęciu, które mnie zachwyciło pomysłem i przedstawieniem bohaterów, trochę mnie zawiodła, ale i tak nie było źle. Nominowałabym do biblioteki, ale widzę, że już jest w bibliotece.
Pozdrawiam :)
Witaj.
Opowieść stuprocentowo fantastyczna, klasyk, idealny przykład, po prostu: wzorzec.
Podobała mi się bardzo porada, jak można wyrazić dezaprobatę wobec odmiennego stanowiska innych: utworzył na swoich biegunach granatowe huragany pretensji. :) Warto czasem wcielić to w życie w praktyce. :))
Całość jest jednak mocno przygnębiająca. Opis piękny, ogromnie przypadł mi do gustu, lecz zakończenie w moim odczuciu pokazuje zawstydzające nas, zakorzenione w psychice ludzkie przywary w odniesieniu do innych/obcych/nieznanych/dziwacznych – wrodzoną nieufność, wrogość, chęć zniszczenia za wszelką cenę bez choćby próby dogłębnego poznania.
Żal mi niesamowicie głównego bohatera, którego postrzegam jako pioniera wśród ludzi – symbol człowieka, chcącego złamać stereotypy, pokazać nowe możliwości, otworzyć okna na przyszłość bez wrogości oraz podejrzeń. Niestety, to tylko mrzonki. Nawet ostatnie zdania nie utwierdzają mnie w przekonaniu, że jest chociaż nikły cień szansy.
Sporo emocji i mocnych, dosadnych ocen nas, ludzi. Brawa!
Aha, jeszcze edycja: oczywiście mimowolnie przytrafiały mi się skojarzenia z “Cube” oraz ponadczasowym hitem Animalsów. :)
Pozdrawiam. ;)
Pecunia non olet
Hej:)
Wybaczcie, że tak późno odpisuję.
@Oluta
Po prostu wszystko dzieje się za szybko, zwłaszcza w porównaniu z początkiem, który jest opisany naprawdę szczegółowo
I po raz kolejny mam dowód na to, żeby nie ciąć tekstu do limitu :)
Poza tym, postaci, które na początku są przedstawione jako zupełnie inne od ludzi, w końcówce zachowują się tak… po ludzku.
O to mniej więcej chodziło. Forma która powinna narzucać zupełnie inne podejście do cywilizacji, a mimo to mentalnie to samo co u nas, zarówno dobrego i jak i złego, a może głównie tego złego, jak szukanie sobie wrogów, nieuzasadniona nienawiść, ksenofobia i zaścianek.
Dzięki za wizytę i pozdrawiam serdecznie :)
@bruce
Opowieść stuprocentowo fantastyczna, klasyk, idealny przykład, po prostu: wzorzec.
Obawiam się, że nie do końca. Pisałem Ci już wcześniej, że Twój entuzjazm mnie czasami przeraża? :D
Podobała mi się bardzo porada, jak można wyrazić dezaprobatę wobec odmiennego stanowiska innych
Fajnie, że to wyłapałaś. Wyobrażałem sobie, że ERN i OUA komunikują się za pomocą wzorów geometrycznych, oraz (w przypadku sfer) kolorowych mazów wykwitających na ich powierzchniach. Ma to w pewien sposób swój wymiar werbalny, jednak pewne komunikaty można oddać niewerbalnie, i tym sposobem na zakomunikowanie swoich emocji miała być intensywność barw/wzorów, szybkości ich ruchu oraz umiejscowienie w danym punkcie powierzchni istoty. Dialogi są uproszczeniem na potrzeby ludzkiej, naszej percepcji ;)
akorzenione w psychice ludzkie przywary w odniesieniu do innych/obcych/nieznanych/dziwacznych – wrodzoną nieufność, wrogość, chęć zniszczenia za wszelką cenę bez choćby próby dogłębnego poznania.
O właśnie. Tyle, że tutaj zakorzenione mimo odmiennej formy, odmiennej cywilizacji, a jednak nękanej tymi samymi przywarami.
symbol człowieka, chcącego złamać stereotypy, pokazać nowe możliwości, otworzyć okna na przyszłość bez wrogości oraz podejrzeń.
Może być i tak, choć ja go sobie wyobrażam jak pełnego ideałów młodego głupca, który swój entuzjazm i młodzieńczy zapał neofity mógłby przekuć w coś więcej z pożytkiem dla obu ras, jednak zgubiła o pewność, że inni też mają tak otwarte umysły jak on. Pełnego tego wokół, i tak, to jest smutne.
oczywiście mimowolnie przytrafiały mi się skojarzenia z “Cube” oraz ponadczasowym hitem Animalsów. :)
“Cube” to jeden z moich ulubionych filmów (gdzieś wyżej w komentarzach jest mój tatuaż, pełen sześcianów ;)) A hitu nie znam niestety, podpowiedziałabyś?
Dzięki za wizytę i komentarz :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Melduję posłusznie, że przeczytałam, następnie przeczytałam część komentarzy, ale nadal odpadam od tego tekstu na poziomie nie bardzo nawet wiem, czego konkretnie.
Bo jest to ładnie napisane, porywa taką płynnością narracji, leniwym tempem, wyczuwalną nostalgicznością. Ale łapię się wciąż na tym, że nie bardzo wiem, o czym czytam XD
Ostatni komentarz od autora trochę mi sprawę rozjaśnił, więc może jeszcze wrócę i w drugim podejściu zrozumiem więcej.
http://altronapoleone.home.blog
Cześć, drakaino :)
ale nadal odpadam od tego tekstu na poziomie nie bardzo nawet wiem, czego konkretnie.
Jak się dowiesz, to daj znać, bo chętnie też się dowiem ;)
Ale łapię się wciąż na tym, że nie bardzo wiem, o czym czytam XD
Oj, niedobrze. Albo nawet dobrze, bo to oznaczałoby, że proporcje obcości ze znajomymi motywami są w Twoim przypadku w innych proporcjach, niż u pozostałych czytelników :D
więc może jeszcze wrócę i w drugim podejściu zrozumiem więcej.
To zależy od Ciebie. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli kiedyś tutaj wrócisz, jednak nie czuj się zobligowana. Ja nie lubię ludzi zmuszać do niczego. No, chyba, że w pracy, ale to wynika ze stanowiska.
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Wiesz, tak tylko przeglądając tekst, ale za to w związku z niedawnym erpegowym doświadczeniem, wymyśliłam, co jest jednym z powodów odbijania się. Niedużym, ale być może znaczącym.
Imiona. One utrudniają – być może mi, jako radykalnemu wzrokowcowi, bardziej niż innym – ogarnięcie akcji, bo nie rozróżniam bohaterów, nie są oni dla mnie dość indywidualni. Ich “imiona” (nazwy? chodzi o wszystkie te akronimy) nic dla mnie nie znaczą, z niczym się nie kojarzą, więc nie różnicują dostatecznie mocno postaci, żebym była w stanie się z nimi jakoś utożsamiać czy nimi przejmować. A że dodatkowo świat jest dla mnie nieoczywisty, to poziom trudności wzrasta.
To doświadczenie erpegowe jest takie, że zauważyliśmy, że w świecie, w którym ludzie mają imiona od drzew, kwiatów, zwierząt i minerałów wszystkim jest trudniej zapamiętywać NPC-ów niż kiedy mają zwykłe ludzkie imiona i/lub nazwiska. Nie wiem, na ile to powszechne zjawisko, ale wyszło w konkretnej kampanii.
Pomogło mi to natomiast zrozumieć zarzut kogoś z tutejszych użytkowników związany z moim portalowym, sudeckokonkursowym “Teufelsdreieckiem” – że myliły się tej osobie niemieckie nazwiska, choć dla mnie były całkowicie rozróżnialne, zróżnicowane itd. A nie znam niemieckiego bardzo dobrze. Niemniej najwyraźniej ten poziom akceptacji nazw własnych bywa decydujący dla orientacji w tekście.
Sorry za taki prawie offtop ;)
http://altronapoleone.home.blog
Cześć, Outta Sewer.
Przyznam się, że przeczytałem trzy razy :) Po pierwszym nie wiedziałem, o co Kanman? :) Po drugim i przeczytaniu komentarzy rozjaśniło mi się już dużo. A po trzecim stwierdziłem, iż to petarda hard s-f :)
Pozdrawiam i gratuluje niezwykłego pomysłu.
@drakaina
Możesz mieć rację. Z tymi imionami da się czasem pogubić, choć ja mam takie zboczenie (a też jestem wzrokowcem), że te najbardziej pokręcone imiona pamiętam :D Emiel Regis Terzief Godefroy, Cahir Mawr Dyffryn Aep Ceallah, Ndele Aligende, Mathembe Fileli – z jakiegoś powodu one zostają mi w głowie.
Albo to: Johann Gamblepouty de von Ausfern Shplenden Shlitter Crasscrenbon Fried Digger Dingle Dangle Dongle Burstein von Knacker Thrasher Apple Banger Horowitz itd :D:D
@Pendrive
Zaszczycony jestem, że chciało Ci się trzykrotnie czytać :) Sam nie uważam tego opowiadania ani za petardę, ani nawet za hard sf, ale miło mi, że opowiadanie przypadło Ci do gustu.
Pozdrawiam Was serdecznie
Q
Known some call is air am
Jest hard, ale czy SF, to już dyskusyjne. ;-)
Babska logika rządzi!
Cześć!
Przeczytałam. Trochę szkoda, że zakończenie jest, jakie jest, ale z drugiej strony szczęśliwe byłoby wymuszone.
Niemniej podobało mi się. Ciekawy pomysł na wykorzystanie haseł. :-)
Pozdrawiam.
Dzięki za odwiedziny i miłe słowa, Ajzan :)
Known some call is air am
Cześć,
Ciekawy pomysł. Podoba mi się cała koncepcja. To jak się stworzenia komunikowały ze sobą. Historia walki między nimi, jest taka…ludzka. To, że miasto się przesuwa i nadbudowuje.
Jak czytałem to czułem ten klimat.
Zakończenie, od słów “Starsi ERNowie zostali pozbawieni bezpośredniego wroga,” trochę mi się wydało patetyczne, ale…tylko trochę. No i to subiektywne wrażenie. Nie umniejsza ogólnego, bardzo dobrego wrażenia. Dziękuję za tę historię.
Pozdrawiam
Cześć natrof :) To ja dziękuję Tobie za odkopanie tego tekstu i miłe słowa :) Cieszę się, że Ci się podobało. Pozdrawiam serdecznie – Q
Known some call is air am
Ciekawy pomysł na przedstawienie znanego problemu. Wykonanie nie nastręczało trudności w czytaniu. Podobało się.
Dziękuję, Koalo, za odwiedziny i miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie – Q
Known some call is air am
Cześć!
Podobało mi się, świetnie połączyłeś znane ludzkie problemy z nietypową, nieludzką rasą. Idea ewoluujących pod wpływem mroku OUA jest ciekawa. Pomysł na dialogi też fajny. Bardzo satysfakcjonująca lektura. Opowiadanie jest wyzwaniem dla wyobraźni, ale moim zdaniem, to nie wada, bo przecież nie wszystko musi być proste. Zakończenie smutne, ale dzięki temu historia jest lepsza, bo bardziej zapada w pamięć.
zgodnie z wektorem ruchu miasta.Na to jednak zabrakło mu już czasu.
Zabrakło spacji
Kolory na powierzchni wrogiej sfery zawirowały w obłędnym tańcu, podłoże drgnęło, a budowla[+,] przed którą tkwił znieruchomiały ERN[+,] nadbudowała się w jego stronę, pochłaniając go i asymilując.
Jednak żadna sfera nie zbliżyła się do nich, oprócz ogromnej, kilkukrotnie większej od ALS kuli, która zagrodziła im drogę i wściekle zawirowała rozmytymi beżami i granatami. W odpowiedzi na tornada kolorów olbrzyma ALS utworzył na swoich biegunach granatowe huragany pretensji. Po tym pokazie gigant przyjął jednolitą szarą barwę i oddalił się, zostawiając ich w spokoju.
Ten opis mi się bardzo spodobał :).
Cześć, Ali :)
Ciesze się, że Ci sie spodobało. Długo ten pomysł we mnie dojrzewał, a w zasadzie nie sam pomysł, tylko świat w którym się to wszystko dzieje. Kiedy ogłoszono konkurs, pomyślałem, że czas chyba najwyższy przelać go w literki, tylko fabułę do niego trzeba dorobić :)
Dzięki za odkopanie i podzielenie się wrażeniami :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
PS. Na dniach opublikuję półtwarde sf na zapoczątkowane przez mr.marasa wyzwanie Gekiego. Zapraszam, jak tylko uporam się z uwagami i dziurami wytkniętymi przez betujących :)
Known some call is air am
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
Komentarz powstanie na bieżąco. ;)
Początek już mocno oderwany od naszych standardów, musiałam zatrzymać się przy pierwszym zdaniu. Myślę nad nim. Myślę. Rekonfigurując sześcian… swojego ciała… Ja chyba też muszę się zrekonfigurować, żeby objąć to rozumem.
Na razie jest dość niejasna narracja, ale można odczytać sens – QAR musi coś naprawić. I to szybko. Bo inaczej katastrofa. Miasto się przesunie. O, to mi się skojarzyło z opowiadaniem, które pisałam na konkurs, gdzie miasto faktycznie się przesunęło. :D
Przenosił je, wykształcając coraz więcej macek funkcyjnych, których teraz kilkanaście pracowało obok siebie, uzupełniając wyglądające jak fragmenty układów scalonych linie przesyłu.
Tutaj dość toporne zdanie. Zwłaszcza ten fragment: „coraz więcej macek funkcyjnych, których teraz kilkanaście”. Czy fakt, że było ich kilkanaście, ma takie znaczenie? Bo jeśli nie, to można to pominąć dla lepszej przejrzystości w tekście.
zgodnie z wektorem ruchu miasta.Na to jednak zabrakło mu już czasu.
Brak spacji po „miasta”.
QAR rozpoczął proces dekonstrukcji kończyn. Chciał jak najszybciej stać się na powrót idealnym sześcianem
Hm, to teraz tak: mamy bohatera, który jest sześcianem, podoba mi się to, podoba mi się perspektywa kogoś, kto nie posiada rąk ani nóg, ale… czemu te ręce i nogi musiał „stworzyć” czy też „skonfigurować”, żeby naprawiać ścieżki energetyczne? Czemu nie poszedłeś dalej w abstrakcję, czemu nie mógł „załatać” tych ścieżek w inny sposób niż przy pomocy macek? Pytam z ciekawości, zabrakło pomysłu czy pomysł był, ale opisanie stanowiłoby problem?
Czytam dalej, opisy są… dziwne, pokręcone, ale nie męczą. Właściwie to są na granicy „nie męczenia czytelnika”, bo trochę więcej i by mnie znużyły, ale jest dobrze.
Nieśmiało zbliżył się do jednej z budowli, wykształcił ramię i dotknął nim zimnej, gładkiej powierzchni.
Znowu mamy ramię, znowu odniesienie do dotyku ludzkiego. A jeśli dotykałby całym ciałem, jeśli dotyk miałby wbudowany w sześcian i dopóki nie uruchomiłby tego zmysłu, to by niczego nie czuł?
ERNy uczono, że OUA nie można ufać, bowiem tysiące cykli temu rozpętały wojnę.
Ostatnio w dyskusji pod moim tematem rozmawialiśmy o tym, że bez ludzi ciężko o opowiadanie. A jednak wcale nie, jeśli zachowamy pewne ramy, które są nam znane, dorzucając małe smaczki. Tutaj tym smaczkiem jest słowo „cykle”, zastępujące nasze ludzkie „lata” i od razu wzbogaca tekst. ;) Takich smaczków było oczywiście więcej, nie będę jednak wszystkich wymieniać, dam tylko znać, że mi się to podoba.
a budowla przed którą tkwił znieruchomiały
A przecinek „przed którą”?
Zawierające fragmenty świadomości moduły traciły ze sobą kontakt i QAR zaczął zatracać się w nieistnieniu.
Lubię takie zdania. Budują mi klimat.
Dotarłam do dialogu, za to wielkie brawa, brzmiał jak rozmowa maszyn, aż słyszałam go w głowie, takie to było dobre!
Z minusów to dość schematyczne podejście do tematu: istota we wrogiej sferze -> strach przed wrogiem -> wróg okazuje się przyjacielem, który wyjaśni co i jak -> bohaterowie wędrują razem, aby poznać tajemnicę.
W odpowiedzi na tornada kolorów olbrzyma ALS utworzył na swoich biegunach granatowe huragany pretensji.
He he, dobre.
Za to historia: hm, pomysł miałeś dobry, ale wszystko streszczasz. A suche streszczenia nie oddają emocji. Nie budują klimatu, nie mają w sobie nic oprócz słów. Dalej mam podobne odczucia: QAR poznaje pewne rzeczy, ale wszystko to mamy tylko w streszczeniach. Szkoda. Bo to naprawdę ciekawe. Taka komunia zawierała już konkretny opis, więc wywarła na mnie wrażenie. Było… dziwnie i w rozbłyskach. Mógłbyś to pociągnąć, pokazać więcej takich scen.
Dalsza część: mam wrażenie, że pisana na szybko. No wiesz, tutaj wrogość, nieporozumienie, QAR umiera, ale na koniec jego myśli są jak po zapaleniu trawki, no peace and love, wszystko dąży do harmonii, co tam śmierć… Trochę mi to nie pasowało. Podobnie jak to, że wszystko jest częścią większej całości, no okej, tak jest, to oklepany frazes.
Podsumowując: potrafiłeś mnie zaciekawić, wciągnąć w świat QARa, pokazać nową perspektywę, w dodatku BEZ LUDZI (dziękuję za to!), ale nie czuję, że wykorzystałeś cały potencjał, jaki niosło ze sobą to opowiadanie. Bo środek i kocówka są trochę za bardzo przegadane.
Pozdrawiam,
Ananke
Miś został oczarowany pomysłem na świat brył, bez ludzi, w którym w dodatku działają ‘ludzkie’ uprzedzenia i emocje. Ciekawe byłoby spotkanie ludzi z takimi obcymi.
Ciekawa kompozycja zbudowana na kontraście, można by nawet rzec, że malarska. Jest światło i cień, jest zestawienie brył, jest dynamiczna przestrzeń, która nadbudowuje się, redukuje, asymiluje napotkane byty i która przez to jest w jakimś stopniu zagrożeniem dla zamieszkującego ją QARa. Ten świat pobudza wyobraźnię.
Za kontrastem brył i światła idzie konflikt, potem próba przełamania go. Moment, w którym z względnie abstrakcyjnych obrazów wyłania się pozytywna emocja, a konkretniej, kiedy dochodzi do przyjacielskiego spotkania dwóch bytów z różnych części świata, zrobił na mnie wrażenie. Pomyślałem nawet, że OUA okaże się “kobietą” (chyba przez “A” na końcu imienia). Byłby to kolejny kontrast. Potem zrozumiałem, że OUA to nie imię, ale coś w rodzaju rasy. “O” oraz “U” rzeczywiście mogą kojarzyć się z kulą, ale to zapewne przypadkowa zbieżność.
Dialogi skojarzyły mi się z mową delfinów w “Hyperionie” (albo z mową SI z Technosfery). Niektórzy z komentujących narzekali na zbyt dużą abstrakcję. Jak dla mnie dialogi mogłoby być jeszcze bardziej pojechane, najchętniej na granicy zrozumienia. :)
Ogólnie tekst czytałem z przyjemnością. Historia konfliktu ras nie była nadmiernie rozbudowana, co uważam za trafną decyzję, ponieważ nie konkurowała z wykreowanym światem. Wątek rytuału pod Ostrosłupem Stwórcy był intrygujący i trochę miałem nadzieję, że będzie nieco bardziej rozwinięty, np. że tkwi w nim tajemnica, która zjednoczy zwaśnione rasy (komunia).
W końcówce można doszukiwać się sugestii dalszego ciągu: QAR umiera, ale przez jego śmierć rasy opamiętają się i ostatecznie zjednoczą. Ale to już moje domysły. :)