- Opowiadanie: Ślimak Zagłady - Smok żyjący w miasteczku Osuwne

Smok żyjący w miasteczku Osuwne

Spełnia większość założeń formalnych dotyczących limeryków, chociaż purysta mógłby obruszyć się z powodu faktycznego połączenia ich w jeden wiersz (zamiast tylko dążenia do wspólnego wątku). Przypuszczam, że to godziwa cena za możliwość rozbudowania fabuły. Niektórzy poczytaliby za drobne uchybienie także fikcyjną miejscowość w klauzuli pierwszego wersu.

Dyżurni:

brak

Oceny

Smok żyjący w miasteczku Osuwne

Smok żyjący w miasteczku Osuwne

miał zapłacić trzykrotne pogłówne,

więc pożywił się kniaziem,

wyzywając go na ziem,

po czym zabrał ze sobą kniaziównę.

 

I mieszkali we dwoje w Borżawie,

zapoznając się z sobą ciekawie,

ale zdrowie za chwilę

im zakłóci idyllę,

więc przeniosą się w nasz czas czym żwawiej.

 

Tak też właśnie na szpital w Winnicy

natrafiają baśniowi stronnicy,

gdzie radiolog Ołena

promieniami Rentgena

uwidacznia złamanie miednicy.

Koniec

Komentarze

Świetna historia :) Podoba mi się!

Che mi sento di morir

To miło, cieszę się z pierwszego zadowolonego czytelnika!

Jak fanem limeryków i wierszy nie jestem, tak tutaj bardzo mi się podobało ;)

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

Witaj.

Doskonałe

cal za calem,

wers za wersem;

jeszcze, jeszcze! :) 

 

Pozdrawiam i gratuluję talentu. :)

Pecunia non olet

A to miednica to smoka czy kniaziówny?

Wymądrzać się nie będę, bo się nie znam, u mnie to zazwyczaj na czuja. I na czuja mi się podobało :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Danielu, to wielka przyjemność trafić do kogoś, kto na co dzień nie jest zwolennikiem poezji!

 

Bruce, we właściwym czasie na pewno będzie jeszcze, jeszcze. Nie planuję zawiesić rymotwórstwa na kołku, tylko dalej się rozwijać. Co do oceny talentu, wszystko zależy od tego, jaki mamy punkt odniesienia – co innego porównywać się z Wenclem, co innego ze Słowackim.

 

Irko, to dobrze, że podobało Ci się “na czuja” – wszelkie schematy formalne są naprawdę użyteczne tylko wtedy, gdy mogą sprawić, aby wiersz odpowiadał komuś, kto nigdy o nich nie słyszał. Co do miednicy… Logicznie rzecz biorąc, pewnie kniaziówny, bo pod zwykłym szpitalnym aparatem rentgenowskim trudno położyć smoka.

 

Koniec końców: bardzo dziękuję za wszystkie te miłe komentarze! Przepraszam też za poślizg w odpowiedzi, byłem akurat zajęty.

Ja wciąż nie wiem, miednica a czyja

czy księżniczki nadobnej, czy żmija

czy okłady pomogą

lub trza nabyć maść drogą

gdy bohater z bólu się zwija

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Zręczna rymowanka, na temat, dziękuję! Okłady i maść w niczym nie pomogą, złamanie miednicy to uraz wymagający zazwyczaj operacji zespalającej i wielomiesięcznego unieruchomienia. Zresztą bohaterowie musieli zdawać sobie sprawę, że sytuacja jest poważna, skoro zdecydowali się na podróż w czasie i skorzystanie z możliwości obecnej medycyny, zamiast próbować sobie radzić na własną rękę (łapę, skrzydło).

Mocne :>

Domyśliłem się, że tak będzie na podstawie Twojego wpisu pod moimi limerykami – pięknie trzymasz wzorcowe metrum. Można by się na siłę czepiać dziesiątego wersu, który czytany naturalnie nie trzyma się anapestu. Ale bez przesady. Ten nietypowy akcent wręcz wprowadza ożywienie. A tak w ogóle nie bądźmy nudnymi formalistami, skoro nawet surowa Organizatorka otwarcie udzieliła tu dyspensy ;)

No dobra. Cokolwiek by mówić: fajowsko rytmi toto :) A i treść jest odpowiednio przewrotna oraz dowcipna. 

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Pięknie dziękuję za cenny, merytoryczny komentarz!

Można by się na siłę czepiać dziesiątego wersu, który czytany naturalnie nie trzyma się anapestu.

I owszem, aby odczytać to zgodnie z ogólnym rytmem, trzeba położyć nieoczywisty akcent na “nasz”, w dodatku powstaje wówczas przykry efekt fonetyczny zbliżony do “naszczasz”. To jest drobne potknięcie, rzeczywiście nie udało mi się tego lepiej rozwiązać (a przyznam po cichu, że nie bardzo wierzyłem, aby ktoś to spostrzegł – dobra robota). Inna rzecz, że wygibasy słowne, niepokrywanie się wyrazów ze stopami rytmicznymi i nadłamywanie toku w granicach przyjętego metrum to częste cechy limeryków. Spójrzmy chociażby na Limeryki o narodach – jest tam nawet kilka klauzul wciśniętych wewnątrz wyrazu…

Mocne (…) A i treść jest odpowiednio przewrotna oraz dowcipna.

Napisałeś to odpowiednio subtelnie, ale na podstawie poprzednich komentarzy nie odniosłem wrażenia, aby któryś z czytelników przed Tobą rzeczywiście zastanowił się nad przebiegiem zdarzeń i przyczyną urazu.

Życzę wiele przyjemności poetyckiej i pozdrawiam!

Na wierszach znam się jak mysz na gwiazdach, ale podobało mi się. Oj, ta złamana miednica… :D Bardzo rytmicznie się czytało, no ale już widziałam, że się znasz na rzeczy. Więc tylko pozostało mi pogratulować trój-limeryku!

deviantart.com/sil-vah

Bardzo mi miło, że zajrzałaś i skomentowałaś! Muszę przyznać, że anapest to zdecydowanie mój ulubiony wzorzec rytmiczny, więc mam już trochę doświadczenia. Z myszą byłbym ostrożny, na przykład mysz z uniwersum Lowina na pewno może trudnić się astronomią! A co do, oj, złamanej miednicy… dla porównania można zapoznać się z bajką Waligórskiego o kotku, lisku i potencjalnym niedźwiedziu (z cyklu Bajeczki babci Pimpusiowej).

Z podziękowaniem i pozdrowieniami,

Ślimak Zagłady

Ślimaku, nie mam pojęcia, czym jest anapest, ale wierzę w Twoją fachowość. :D

deviantart.com/sil-vah

Silvo, anapest bardzo łatwo wyjaśnić – chodzi tylko o to, że kiedy czytasz wers, akcent ma padać na każdą trzecią sylabę z kolei:

Pieśń ma była już w grobie, już chłodna,

krew poczuła, spod ziemi wygląda…

(Mickiewicz);

Powiedz, w jakim znalazłeś go grobie,

królewicu, dowódźco korabli…

(Słowacki);

A ja może się z Tobą ożenię,

nieszczęśliwe się dzieci urodzą…

(Kaczmarski);

Smok życy w miasteczku Osuwne

miał zapłacić trzykrotne pogłówne…

(Ślimak).

 

Wydaje mi się, że te przykłady pokazują ideę w miarę zwięźle i klarownie.

 

Chyba rozumiem. Jestem pełna podziwu dla osób, które potrafią napisać sensowne wiersze podlegające tym wszystkim regułom.

deviantart.com/sil-vah

Mało jest poetów, którzy uczą się tych zagadnień na drodze rozumowej – i jeszcze nie wiem, czy w ten sposób można zostać poetą naprawdę dobrym (chociaż, jak widzisz, próbuję). Chyba wszyscy mistrzowie twierdzili, że te reguły mają od dzieciństwa we krwi, trzymanie się ich przychodzi im równie naturalnie jak oddychanie. Z tego też powodu takich pojęć formalnych nie tworzyli wybitni poeci, tylko raczej krytycy literaccy.

Silvo, przeczytaj poniższy fragment Lokomotywy Tuwima jeszcze raz. Akurat nie anapest, tylko chyba ten drugi hultaj, ale doceń ten rytm, gjenjusz:

 

A skądże to, jakże to, czemu tak gna?

A co to to, co to to, kto to tak pcha,

Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?

To para gorąca wprawiła to w ruch,

To para, co z kotła rurami do tłoków,

A tłoki kołami ruszają z dwóch boków

I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,

Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,

I koła turkocą, i puka, i stuka to:

Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!…

 

Kto zarzuci dziewicy byłej

że naraża nadmiernie smoka

ten oberwie pasem przez tyłek

i grzeczności pozna w podskokach!

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zabawne i fajne, bo się skleja w jeden wiersz :)

A anapest jest dalej dla mnie niezrozumiały ;)

Known some call is air am

Świrybie (jeżeli mogę tak familiarnie), bardzo dziękuję! Spodziewałem się tutaj wielu rzeczy, ale punkcika do Biblioteki akurat niekoniecznie. Miło, że doceniasz. W szczegółach…

Akurat nie anapest, tylko chyba ten drugi hultaj

Zdecydowanie “ten drugi hultaj” zwany amfibrachem. Czesi i Słowacy mają jeszcze tego trzeciego hultaja, czyli daktyl, w poezji polskiej występuje raczej teoretycznie, u nich prawie ciągle.

Kto zarzuci dziewicy byłej

że naraża nadmiernie smoka

ten oberwie pasem przez tyłek

i grzeczności pozna w podskokach!

Ująłeś tutaj sedno sprawy (rzeczywiście nie sądzę, aby zarzut o “nadmierne narażanie smoka” był słuszny), a w dodatku utrzymałeś rzadki wzorzec 4+5. Śliczne. Czy komentarzy biorących udział w konkursie nie należało pogrubiać?

 

Sewerze, cieszę się, że zajrzałeś, zwłaszcza kiedy (jak wspominałeś przy moim Maracie w wannie) na ogół nie interesujesz się poezją. To miłe, że odpowiada Ci sklejenie w jeden wiersz, chociaż w gruncie rzeczy jest to sprzeczne z klasycznymi prawidłami limeryczenia.

A anapest jest dalej dla mnie niezrozumiały

A to szkoda, naprawdę starałem się klarownie tłumaczyć. Jeżeli masz jakieś konkretne pytania czy wątpliwości, oczywiście nie wahaj się ich przedstawić!

 

Pozdrawiam,

Ś

Lepiej bawić się wierszując 

Niż rozgrubiać konkursując :-)

 

 

(Beryl, masz.credits za inspirację do rozgrubiania)

 

Outta:

Stopy i łby i inne takie są też wyjaśnione na http://limeryki.pl/

A najlepiej to słychać, jak się czyta na głos. Każde z tych mądrych określeń oznacza inny rytm, który idzie usłyszeć.

 

 

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Komu idzie, temu idzie. Znam takich, którzy słuchają na przykład wykonań wspomnianego wyżej Kaczmarskiego i nie znają określeń rytmu z zakresu teorii wersyfikacji, ale potrafią go wybębnić palcami czy nawet zagrać na gitarze. Ja z kolei odwrotnie – mogę powiedzieć, że Nasza klasa jest napisana trochejem (4+4), a Mury wierszem tonicznym, ale nie odbieram tego wewnętrznie jako rytmu w sensie muzycznym, muszę rzucić okiem i sobie szybciutko przeliczyć, a jakbym spróbował to zagrać, toby mnie pewnie przymknęli za zakłócanie porządku publicznego.

Stopy i łby mówisz, PsychoFishu? Cóż, mój łeb jest na to za mały, więc stopy mnie raczej w stronę poezji nie poniosą ;) Ślimaku, Ty klarownie to wytłumaczyłeś, jednak szkoda Twojego czasu, żeby takiemu profanowi jak ja próbować tłumaczyć raz jeszcze, bo łeb tego nie przyjmie, chociażbyś wpychał mi do niego na siłę te reguły, a nawet ubijał je stopą ;) Z telefonu piszę, wybaczcie brak formatowania.

Known some call is air am

Outta, w dawnych czasach wersyfikacja łacińska (skądinąd sporo trudniejsza od polskiej) była podstawowym narzędziem gnębienia gimnazjalistów i większości w końcu jakoś wchodziła do głowy, więc nie wątpię, że i Twój łeb by to spokojnie przyjął, gdyby tak usiąść i wszystko systematycznie wyjaśnić.

Brak formatowania w niczym nie przeszkadza, przecież wszystkie zdania zapisałeś poprawnie.

Ja kojarzę anapesty (i inne, np. jamby, trocheje i daktyle) z wierszem “Noc Listopadowa” Gałczyńskiego.  :)

Pecunia non olet

I to ładny wiersz. Kiedyś już chyba musiałem go czytać, ale prawie nic nie pamiętałem. Gałczyński miał ten trzeźwy dystans do opisywanych zdarzeń. Rzeczywiście miłe skojarzenie!

Ja go akurat znam na pamięć, przysłowiowo obudzona o północy, zawsze powtórzę w całości, bo był moim sztandarowym przez pół podstawówki na konkursach recytatorskich. :)

Pecunia non olet

Smok przeżył. Jestem za :D.

It's ok not to.

Lepiej żyć z podbitym okiem

niż do łóżka pójść ze smokiem.

 

Fajna historyjka, acz najbardziej mi się podoba pierwszy limeryk. Dalej to już trochę rozwadnianie i rozciąganie pomysłu.

Babska logika rządzi!

Dogsdumpling, tutaj wyraźnie popieram Twoją opinię, uśmiercanie smoków jest nadużywane. To piękne, majestatyczne stworzenia; ubijanie ich w niemal każdej fabule, w której występują, jest niesmaczne zarówno z psychologicznego punktu widzenia (interesujący, niezależny bohater z oryginalnym poglądem na świat), jak i ekologicznego (ginący gatunek). Niestety, trudno napisać wiarygodny happy-end ze smokiem, ponieważ w świecie opanowanym przez ludzi właściwie brakuje im kontekstu, w którym mogłyby “żyć długo i szczęśliwie”, czyli niszy ekologicznej. Może kiedyś popełnię o tym opowiadanie w formie pseudorozprawy? Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz!

 

Finklo, po przeczytaniu Twojego komentarza stwierdziłem, że muszę przespać się nad tematem. Z początku byłem sceptyczny, ale teraz dochodzę do wniosku, że właściwie masz rację. Pierwszy limeryk zawiera ponad 50% treści merytorycznej całości, a to już niedobrze.

Pierwotny projekt był taki, aby odejść od schematu “smok porywa księżniczkę i nikt nie wie, po co”, pokazać, że on w tym przypadku odczuwa potrzebę zatroszczenia się o dziewczynę, którą pozbawił ojca, że z czasem nawiązują coraz bliższe relacje i troszczą się o siebie nawzajem. Wyszło… nieszczególnie.

Drugi limeryk służy tylko jako pomost, który pobieżnie wspomina o tych relacjach i wprowadza wątek podróży w czasie jedynie dlatego, że jest potrzebny (deus ex machina). Trzeci zaś pozwala tylko wypracować pointę, którą trudno uznać za bardzo udaną, skoro części czytelników wyda się niezrozumiała, a części obrzydliwa.

Tak, prawdopodobnie lepiej byłoby poświęcić głębokość relacji smoka i kniaziówny, rzecz przyciąć, a za to zyskać miejsce na dwa inne dobre limeryki. Wciąż jestem zupełnie zadowolony z całości – to, że tekst mógłby być jeszcze lepszy, nie znaczy, że aktualnie jest zły, zresztą widzę, że sama tak uważasz – jednak Twoją uwagę uznałem za cenną i dobrze ją sobie zapamiętam na przyszłość.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cieszy mnie Twoja wizyta i ocena – bardzo dziękuję!

http://altronapoleone.home.blog

Nie spodziewałem się, że znajdziesz ilustrację tak ładnie pasującą do kontekstu – i poniekąd otwierającą nową perspektywę. Bardzo mi miło!

Najwyraźniej mnie nie doceniasz ;)

http://altronapoleone.home.blog

Najwyraźniej muszę się tego jeszcze nauczyć! Chociaż nie musisz wątpić, że pod względem literackim naprawdę doceniam Twoją twórczość.

Swoją drogą, nie jestem pewien, czy jako jurorka powinnaś “klikać” tekst przed ogłoszeniem wyników konkursu, ale z pewnością nie będę narzekał – już tylko jeden krok do pierwszego wiersza bibliotecznego od czasów Traktatu o poezji Corrinna, a to raczej miłe.

To jest żartobliwy konkurs, zamierzam poklikać wszystko, co w nim uznaję za klikalne ;) Nie lubię jak teksty na bibliotekę zasługujące, zbyt długo się kiszą w poczekalni…

http://altronapoleone.home.blog

Dobrze, poświęcę swoje dobre imię: p Spłodzę wyrób limerykoniepodobny, bo bez niego nie mogę skarżyć. ;-)

 

Patrzy raz drugi, radiolog, Olena z Winnicy,

A gdzież się podziało złamanie miednicy,

Prawdziwy człowiek w smoka żołądku,

Pożera czcionki, czy aby w porządku,

Skan robi i przesyła do… mennicy.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Drakaino, pewnie, że konkurs żartobliwy – i bardzo mi się podoba! Oczywiście, staram się tutaj rozwijać i pisać coraz lepiej, ale to nie znaczy, że muszę cały czas zgrywać ŚPL (Śmiertelnie Poważny Literat / Ślimak Pożerający Liście). Tej śmiałości klikania muszę się dopiero nauczyć, ale dopiero co uzyskałem uprawnienia, więc na to jeszcze czas.

 

Asylum, jaki miły wyrób limerykoniepodobny! Trochę w stronę pure nonsense, ale nie wierzę, aby mógł zaszkodzić Twojemu dobremu imieniu: intencje przecież szczytne…

 

Ma tu miejsce smoczyca Asylum,

aby talent rozwinąć i skrzydła:

legioniści nie rzucą w nią pilum,

szewczyk nie da strutego jej bydła,

nie pojawi znienacka się przy niej

święty Jerzy dzierżący dwie włócznie…

Wciąż się lęka o dobre swe imię,

ale w mojej opinii – niesłusznie…

Rymy od Ciebie, Ślimaku, zgapiłam. xd. Jeśli miły, znaczy ok. Pilum – bardzo ciekawe!

Stworzę innego potworka w odpowiedzi. Nie limeryk i trochę mało zabawny. :-)

 

Niektórzy ludzie z Bytowa, dumali, czym jest krowa,

A ona, wszem i wobec wiadomo, że jest wołowa.

 

Dalej siedzę w poprawianiu swojego opka, jakie to uciążliwe. Niemożliwie.

Gratki za pierwsze miejsce w limerykowaniu! :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Najmocniej dziękuję za gratulacje awansem, gdyż na razie to jeszcze nie pierwsze miejsce, lecz wyróżnienie za najlepsze rymy! Oczywiście, naprawdę mnie cieszy Twoja dobra opinia o tym trójlimeryku i takie przewidywania.

Ex aequo, od Drakainy, moim zdaniem, ważne! Cudnie wyjaśniasz i fajnie rymujesz. To Twoje pierwsze opko, które czytałam zapadło mi w pamięć, bo były w nim niespodziewane zwroty akcji, jak w limerykach. Trochę doczytałam o limerykach. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tak, z rymowaniem na pewno nie jest źle. Mam dobre wzorce, czytałem sporo poezji (porządnej, klasycznej poezji, sprzed czasów, kiedy wiersz zmienił się w esej manierycznie podzielony na linijki). Jako niemal niewyczerpane źródło inspiracji rymotwórczej mogę polecić na przykład Słowo o Jakóbie Szeli (pisownia przez ó oryginalna, wówczas była poprawna).

To przyjemne, co piszesz o tym pierwszym opowiadanku, bo traktowałem je tylko jako nieśmiałą wprawkę. Ogólniej, naprawdę cenię Twoje komentarze pod tekstami: rzetelnie wytykają słabości, pozostawiają mnóstwo materiału do przemyśleń i czuję, że na nich wiele korzystam. (Nawet zmodyfikowałem Spisek na tle Twojej porady, choć wymagało to nielichych kombinacji z liczbą znaków.) Szkoda, że wcale nie zdołałem się dotychczas odwdzięczyć – przymierzałem się jakiś czas do skomentowania Pali się, moja panno, ale stwierdziłem, że trudno mi się odzywać pod opowiadaniem, którego na dobrą sprawę nie rozumiem.

Czesc Slimaku. Doceniam. Podobalo mi sie. Zaczynam byc fanem Twojej poezji :) Komponujesz teksty moze?

Cześć, Silvanie! Bardzo mi miło, że doceniasz. Nigdy nie miałem okazji spróbować komponowania tekstów (jedna moja dobra koleżanka ponoć założyła zespół, ale wcześniej urwał nam się kontakt). Potrafię utrzymać zadany rytm, kiedy przekształcę go sobie matematycznie do odpowiedniej postaci (słuchu muzycznego nie mam) – myślę więc, że mógłbym spróbować. Zresztą mam w szufladzie trochę tekstów i nie wykluczam, że któryś nadałby się do recyklingu.

Moje opka są jasne i niejasne, choć w gruncie rzeczy przeważa druga szalka wagi. Muszę to przyznać. Zobaczymy. ;-)

Słowo o Jakóbie – przeczytam, ta tematyka pozostaje ciągle w kręgu mojego zainteresowania, chyba przez Ledera i sama nie wiem – co. 

Odwdzięczyć się zdołasz, konkursów ci tutaj dostatek, więc gdy coś skrobnę, odezwę się. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dodam tylko dla ścisłości, abyś się nie zawiodła: polecam Słowo o Jakóbie jedynie ze względu na maestrię techniczną i jej wartość dla nauki pisania tworów wierszopodobnych, a nie ze względu na warstwę faktograficzną i interpretacyjną, która jest po prostu koszmarnie słaba! Zwłaszcza dialog bohatera tytułowego z Chrystusem bije wszelkie rekordy naiwności.

O, teraz dopiero, mnie zainteresowałeś! Słabej warstwy historycznej  pewnie nie zauważę (neptek ze mnie historyczny), ale będę miała w pamięci, że nie warto jej zawierzyć! Dzięki. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jaki ładny! Widać, że to jeszcze bezzębny smoczy bobas, ale porównanie z budynkiem w tle – nawet przy uwzględnieniu perspektywy – sugeruje, że ma już pewne rozmiary. Bardzo dziękuję za wizytę i ilustrację!

Ładne. Pouczające komentarze. Warto przeczytać z komentarzami.

Ale jedno mnie porusza,

a właściwie wzrusza.

Bliskie poznawanie

i już połamanie.

Smoka szkoda,

ale taka ich uroda.

Morał:

Bez D witaminy

nie ruszaj dziewczyny.

Miło mi, że się spodobało. Wiele uwag rzeczywiście cennych, zresztą między innymi po to wszyscy tutaj wrzucamy teksty – aby polować na wartościowe komentarze i w ten sposób rozwijać się literacko.

 

Wierszyk śmieszny, choć niezgrabny. Ciekawe, czy smok także wytwarza witaminę D wskutek ekspozycji na światło słoneczne…

Cieszę się , że uznałeś ‘wierszyk’ za śmieszny. Jestem ahumanistą (nie anty…), więc nie mógł być zgrabny. Smoki lubię . Ten widocznie za mało przebywał na słońcu poza jaskinią, albo nie stawiał łusek ‘na sztorc’, gdy się ‘opalał’

Nie stawiał łusek na sztorc – a to kapitalne, nie przyszło mi do głowy takie wyobrażenie! Chociaż trzeba jeszcze zauważyć, że nigdzie nie jest powiedziane, która z postaci doznała tego złamania…

Obawiam się o smoka :D

Jasne, to Twoje prawo jako czytelnika i równie dobra interpretacja. Teraz zresztą przypuszczam, że lepiej byłbym zrobił, ograniczając się do pierwszej części tego potrójnego limeryku i zamiast tego może pisząc dwa inne, niezwiązane tematycznie.

Sympatyczny wiersz.

Bardzo mi przyjemnie, że ktoś zajrzał jeszcze po takim czasie i nawet się spodobało! Gdybyś miał jakieś bardziej szczegółowe uwagi lub pytania, oczywiście jestem na to otwarty.

Ale się ubawiłem. Policzyłem wszystko, wystukałem akcenty, nooooo – majstersztyk ;)

Dzięki za tę poetycką chwilę.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Ale się ubawiłem. Policzyłem wszystko, wystukałem akcenty, nooooo – majstersztyk ;)

Dzięki za tę poetycką chwilę.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Czasami czuję się jak pasożyt. Ktoś wykona pracę. Przeszuka czeluście portalu. Wyciągnie perełkę na wierzch. A ja z tego korzystam.

Tym razem zaparłem się i nie liczyłem. Mam zaufanie, że wszystko jest korekt. 

Rzeczywiście nie oczekiwałem, że jakiś archeolog tu się jeszcze dokopie! Bardzo Wam dziękuję za tak miłe podzielenie się wrażeniami.

Szczerze mówiąc, z perspektywy czasu dość surowo oceniam ten wytwór. Pierwszy limeryk jest raczej w porządku, ale rozwleczenie go do potrójności (niby odpowiadającej trzem głowom smoka) pozwala tylko wydusić na siłę pointę, która dla większości odbiorców i tak będzie albo nieczytelna, albo bardzo niesmaczna.

Co do akcentów, wyżej Jeroh słusznie wypunktował drobne potknięcie – w dziesiątym wersie metrum wymusza akcent na “nasz”, który wprawdzie można położyć, ale nie jest naturalny i powoduje przykry efekt fonetyczny zbliżony do “naszczasz”.

Ślimaczo-smocze pozdrowienia!

Ślimaku Zagłady – oj tam… ja kiedyś napisałem “za pnie drzew schowa się słońce” i akcentowo wyszło mi “zapnie”. Potem pół roku śmiali się ze mnie, że zapiąłem w wierszu rozporek… bywa;)

 

Potrójny limeryk faktycznie wydawał mi się przerośnięty, ale… odpowiada głowom – to raz. Niesmaczna pionta – dwa! (super). Warto było! :)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

ja kiedyś napisałem “za pnie drzew schowa się słońce” i akcentowo wyszło mi “zapnie”.

Mam nadzieję, że to miał być daktyl trzystopowy z kataleksą, a nie ośmiozgłoskowiec dwudzielny ze “schowa się”. A są Twoje wiersze gdzieś dostępne do poczytania?

To był coś jakby jedenastozgłoskowiec bez większych aspiracji do utrzymania stopy metrycznej (jestem na to za leniwy i daleko mi do Twojego zdyscyplinowania). Poza tym żarcik od razu rozpoznawalny. Nie pamiętałem już dokładnie, ale wykopałem starocia ;) (”zapnie” zniknęło w wersji końcowej) Można się pośmiać, proszę:

 

Smutno mi borze

I.

Smutno mi borze! Przecie dla mnie wkoło

Rozlałeś blaski zieleni soczyste,

Przede mną skłaniasz jasne słońca czoło

Poza drzew liście,

Choć leśne piękno to dla mnie być może,

Smutno mi borze!

 

II.

Niczym łupina, która zabrzmi pusto

Stoję w otchłani bez szczęścia bezdennej,

Dla obcych ludzi mam twarz niczym lustro,

Maski kamiennej

Jeno przed tobą me serce otworzę,

Smutno mi borze!

 

III.

Jak cicho dziecię bez matki się żali

Tak ja mam od łez policzki gorące,

Patrząc jak liście, gałęzie, konary

Skrywają słońce,

Choć wiem, że znów jutro nie wzejść nie może,

Smutno mi borze!

 

IV.

Zielonym tchnieniem dzisiaj obłąkany,

Inaczej całkiem niż betonu gębą,

Widziałem lecące niebem bociany,

Co wkrótce będą

W zoologicznym li tylko ogrodzie,

Smutno mi borze!

 

V.

Żem często dumał nad czynami ludzi,

Nad przez nas samych stworzonym wyzwaniem,

Bo już nikt przecież w trosce się nie trudzi

Lasu przetrwaniem,

Cement zaleje gdy się w grób położę,

Smutno mi borze!

 

VI.

Ty nie zobaczysz moich białych kości

Stłoczonych przy rurach miejskich wychodków

Bom jest człowiekiem co mocno zazdrości

Popiołom przodków…

Nie mam co liczyć na spokojne łoże,

Smutno mi borze!

 

VII.

Choć w kraju pobożnym dziecina mała,

Składała pięknie rączęta w kościele,

To żadna modlitwa nie pomagała,

Wciąż ginie zieleń…

A pacierz na nic poradzić nie może

Smutno mi borze!

 

VIII.

Nie ma w niebiosach Aniołów ni Boga,

Możemy wszystko, lecz nim to pojmiemy,

Nim przebudzenia ogarnie nas trwoga,

Marnie zginiemy.

W poczuciu winy przed tobą się korzę,

Smutno mi borze!

 

Pisałem o zachodzie słońca w Borach Tucholskich

A tak naprawdę w pociągu Poznań – Gdańsk;)

 

Nigdy nie wydałem zbioru wierszy, bo większość wyrzucam i w życiu nie nazbieram na tom. Coś tam się tylko pojedynczego ukazywało. Jeśli masz czas i ochotę, to tu są moje tłumaczenia z rosyjskiego:

 

https://www.academia.edu/26636524/T%C5%82umaczenie_wierszy_A_Szarapowej_i_J_Szewczuka_Krytyka_Literacka_

 

A tu redagowany i wydany przeze mnie tomik wierszy moich studentów: https://www.academia.edu/63265597/My%C5%9Bla%C5%82em_nie_ma_poet%C3%B3w

 

A teraz dawaj swoje! Gdzie można poczytać? :)

 

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Ślimaku, z zadowoleniem przeczytałam odkopany wiersz i poczuł także nieco żalu, że trafiłam tu tak późno. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Marcinie, całkiem przyjemny pastisz! Jasne, od razu widać, że nie ma aspiracji do Wielkiej Poezji, ale można czytać niezobowiązująco i rzeczywiście się uśmiechnąć, a i przesłanie jakieś postarałeś się upchnąć. Słowacki jest dla mnie mocno inspirującą postacią (jak prędzej czy później zauważysz). A konkretnie “Smutno mi, Boże” próbowałem kiedyś przedstawić na konkursie recytatorskim, bez wyróżnienia – jedna rzecz, że niewątpliwie mam wady wymowy, które nie predestynują mnie do otrzymywania nagród za recytację, a druga, że starałem się utrzymać konwencję w miarę zgodną z historycznymi opisami autorskich odczytów poezji, podczas gdy zwycięzca konkursu moim skromnym zdaniem darł się jak pajac.

Oryginalny wzorzec strofy (5+6a/5+6b/5+6a/5b/5+6c/5c) utrzymujesz przecież dość wiernie. Jedynie w trzech wersach wyraźnie załamała Ci się średniówka: “Stłoczonych przy rurach miejskich wychodków”, “Choć w kraju pobożnym dziecina mała”, “To żadna modlitwa nie pomagała”. I to jest zupełnie łatwo przerobić: Ty nie zobaczysz moich nagich kości / Wśród fundamentów albo rur wychodków, / Więc jestem jakby człowiek, co zazdrości / Popiołom przodkówChoć kraj pobożny i dziecina mała / Składała pięknie rączęta w kościele, / Żadna z tych modlitw nic nie pomagała, / Wciąż ginie zieleń… Bardzo też zwraca uwagę, że uparcie nie stawiałeś przecinków przed wołaczem. Za to podpis z miejscem powstania utworu naprawdę zbliża się do (adekwatnych dla pastiszu) wyżyn artyzmu!

Jeśli masz czas i ochotę

Będę musiał sobie przypomnieć, jak się zalogować do tego academia.edu…

A teraz dawaj swoje! Gdzie można poczytać? :)

Znaczna większość z tego, co kiedykolwiek pokazałem publicznie, jest tu na Portalu. Jeżeli naprawdę będziesz chciał więcej, spróbuję coś wygrzebać z szuflady, ale w miarę jasno zdaję sobie sprawę, ile mnie dzieli od czołowych poetów.

 

Regulatorzy, bardzo mi przyjemnie, że przeczytałaś, odczułaś zadowolenie i nawet postanowiłaś podzielić się wrażeniami! Nic nie szkodzi, że późno – jak widzisz, poczekał w niezmienionej formie.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Ślimaku, skoro zajrzałam, przeczytałam, to musiałam zostawić ślad. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A przecież to ja tu powinienem być ekspertem od zostawiania (śluzistego) śladu!

A czy ja powiedziałam coś o śluzistości śladu? :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ślimaku Zagłady, no nie, ten wiersz zdecydowanie nie aspiruje do Poezji Wysokiej. Ale dobrze się bawiłem przy pisaniu. Dziękuję za średniówki, ale nigdy nie planowałem tego dopracowywać – ot zrobić wybryk i zapomnieć (i nie pamiętam, dlaczego zjadłem te przecinki, może miałem jakiś pomysł, a może zwyczajnie o nich zapomniałem).

Stanięcie w szranki recytatorskie imponuje. Myślę, że Twoja przygoda była jedną z takich wielu. Pamiętam jak wiele serca na studiach koleżanki wkładały w akcent, intonację, inne sprawy fonetyczne (wiersze po rosyjsku), a wygrał ktoś, kto rzucił się na zmienię i udawał omdlenie ;)

Nie będę Cię na razie zaganiał do szperania po szufladach – najpierw obejdę portal. Mam zamiar dzięki Tobie zdobyć tytuł Naczelnego Archeologa :)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Dzięki! Nie wiem, czy w tym jest coś imponującego, że kiedyś dla zabawy wystąpiłem w konkursie, do którego nie byłem właściwie przygotowany. Zakładałem prawdopodobieństwo, że wyróżnieni uczestnicy byli świadomi jakichś obcych mi konwencji oceniania przyjętych w dyscyplinie, nawet jeżeli z zewnątrz ich występy wyglądały groteskowo. Jednak z tym omdleniem to już brzmi jak gruba przesada.

W takim razie życzę powodzenia z kopaniem… Myślę, że jeśli zaczniesz się wprawiać, wielu Użytkowników ucieszyłyby praktyki archeologiczne na ich tekstach, bo zwykły cykl życia utworu jest tu jednak dość krótki.

zwykły cykl życia utworu jest tu jednak dość krótki.

 

Niestety. I nie tylko tu. Ta krótkotrwałość tekstów mocno mnie uwiera we współczesnym świecie. Nie mówię już o mediach społecznościowych. Piszę posty, mini-opowiadanka, a ich żywotność to dzień, dwa i do lamusa. Okropne. W świecie blogów i porządnych forów internetowych (jak to) można sobie przynajmniej porobić przyjemne wykopki. Ale to już świat przeszłości;)

Pozdrawiam i podnoszę łopatę.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Owszem, możliwość robienia wykopków – jak widać, nie tylko hipotetyczna – jest ogromną zaletą miejsc tego typu, podobnie jak to, że żaden algorytm nie próbuje za mnie decydować, co mi się powinno podobać. Nieco archaiczny wystrój portalu, który ewidentnie przeszkadza wielu użytkownikom (często przecież starszym ode mnie), ja albo oceniam na plus, albo wcale nie zauważam.

Kiedyś poszukiwałem tej “długotrwałości tekstów”, edytując Wikipedię – a zraziło mnie do niej to, że utworzyła się tam klika wysoko postawionych użytkowników, którzy kasują hasła w oparciu o bardzo wątłe argumenty i właściwie nie ma jak ich bronić. Wyraźnie więc trafiłeś na ważny dla mnie trop!

Nieustająco, ślimaczo pozdrawiam.

Nowa Fantastyka