
– Znasz plan, prawda? – zapytał mężczyzna o zimnym spojrzeniu.
Osoba, do której adresowane było pytanie pokiwała głową na znak, że zna plan, po czym założyła czapkę z daszkiem z napisem: POLICJA.
– Znam, jednak wolałbym zrobić coś bardziej widowiskowego, Tryhjkoenbny – odpowiedział bez zająknięcia. – Nie wiem… Puścić tę wieś z dymem albo nasłać ze sto mechów wielkości tamtego domu.
– Po pierwsze, nie używamy tu prawdziwych imion. Ja nazywam się Michał Różalski, a ty… – Michał zerknął do notatnika. – A ty nazywasz się Jakub Nowak. Po drugie, postępujemy zgodnie z rozkazem, zabieramy dziewczynkę z powrotem i nie wzbudzamy żadnych podejrzeń.
Jakub opuścił kąciki ust, wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia.
Podjechali jeszcze kilkaset metrów, aż zatrzymali się przed średniej wielkości domem, otoczonym nie tylko płotem, ale również wysokimi tujami. Jedynie brama uchylała rąbka tajemnicy, co kryje się na terenie posesji. Dwójka mężczyzn ubrana w policyjne stroje wyszła z samochodu i zadzwoniła domofonem.
– Kto tam? – zapytał kobiecy głos zdradzając, że domofon nie posiada kamery.
– Policja – powiedział głośno i wyraźnie Michał.
– Mój Boże! Co się stało?
– Za chwilę odpowiem na te pytania, ale najpierw może pani zechciałaby nas wpuścić?
Domofon zabrzęczał, a furtka otworzyła się.
Mężczyźni wkroczyli na podjazd bacznie obserwując teren dookoła nich, jednak nie znaleźli nikogo, poza zwyczajnym, czarnym kotem. Weszli na werandę i zapukali do drzwi, które uchyliły się po chwili.
– Dzień dobry, starszy aspirant policji Michał Różalski – powiedział mężczyzna pomachując legitymacją policyjną. – A to jest mój partner, młodszy aspirant Jakub Nowak.
Drugi policjant również pokazał legitymację.
– Dlaczego tu przychodzicie, panowie? – zapytała kobieta. Wyglądała na zaniepokojoną.
– Chodzi o pani dzieci – powiedział Jakub wolno, jakby miał problem z mówieniem.
– Oh! Czy coś się im stało?! – Kobieta praktycznie wykrzyczała słowo „stało”. Policjanci zauważyli również, że jej twarz pobladła.
– Nie, nic się im nie stało – uspokoił ją Michał. – Chcieliśmy jedynie z nimi porozmawiać.
– Dlaczego?
– Kilka dni temu w szkole doszło do napadu. Jeden z uczniów groził drugiemu, doszło do krwawej bójki. Szukamy świadków.
– Moje dzieci powiedziałyby mi o czymś takim.
– Jest pani pewna?
Kobieta nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się wstydliwie, co oznaczało: „Nie, nie jestem pewna”.
– Gdzie są dzieci? – zapytał Jakub.
– Bawią się na placu zabaw w szkole. Możecie im powiedzieć, żeby przyszli. Nazywają się Adam i Maja. Zresztą… po prostu pokażę wam, jak wyglądają. – Kobieta wyjęła z kieszeni telefon. – Widzicie? To jest Adam, a to jest Maja.
– Jasne.
Michał zszedł z werandy i poszedł w kierunku szkoły.
Jakub postanowił poczekać w domu.
***
Adam bujał się na huśtawce, gdy jego siostra, Maja, powiedziała mu, że idzie do Wyobraźni. Z perspektywy Adama i innych osób, które na nią patrzyły, nie zniknęła nawet na chwilę, chociaż tak naprawdę spędziła tam o wiele więcej czasu.
– Byłam tam dwie godziny – powiedziała. – Chcesz już wracać?
Chłopiec pokręcił przecząco głową.
– Ehhh – westchnęła dziewczynka.
Na plac zabaw wszedł policjant, co zwróciło uwagę Mai. Co on tutaj robi? – pomyślała. Jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy mężczyzna podszedł nie do kogo innego, tylko do niej.
– Nazywasz się Maja? – Policjant popatrzył na chłopca. – A ty, Adam, tak?
– Tak – odpowiedziała dziewczynka, na jej twarzy odmalował się niepokój. – Coś się stało?
Rodzice zawsze uczyli ją, aby nie rozmawiała z obcymi, jednak tym razem uznała, że może zrobić wyjątek. W końcu to policjant.
– Wasi rodzice mówili, żebyś poszła do domu razem z bratem. Poza tym, musimy z wami o czymś porozmawiać.
– D…do…dobrze – wydukała Maja, jeszcze bardziej zdziwiona.
Odeszła w stronę domu razem z Adamem, a Michał ruszył za nimi.
***
Adam wbiegł na podwórko, jakby się gdzieś śpieszył. Za nim powoli, nieco ospale szła Maja, a jeszcze wolniej kroczył Michał. Kiedy dziewczynka i policjant minęli furtkę, chłopiec był już w domu i krzyczał:
– Nie ma rodziców!
Zaniepokojony Michał wbiegł do domu, a jeszcze bardziej zaniepokojona Maja stała, jakby była drzewem i zapuściła korzenie.
– Gdzieś ty ich zabrał?! – Usłyszała dziewczynka.
Ruszyła znowu powolnym, eleganckim i cichym krokiem zbliżając się do skłóconych partnerów policyjnych.
– Po prostu… Zniknęli! – powiedział Jakub.
– Jak to zniknęli?
– Odeszli, przeminęli z wiatrem i kurzem… No dobra, tylko żartuję… zdesynchronizowałem ich.
– Zdesyn… To jest łatwa robota! Ludzie zorientują się, że oni zniknęli bez śladu!
– O czym mówicie? – zapytała dziewczynka z ciekawością przebijającą strach. – Gdzie są rodzice?
– Właśnie – dodał Adam. – Gdzie?
Ci policjanci nie wyglądają dobrze, pomyślała Maja. To było nie tylko przeczucie, ale i prawdziwy zarzut. Miała dopiero dwanaście lat, jednak dobrze wiedziała, że służby mundurowe są o wiele bardziej profesjonalne i odpowiedzialne.
No i co oznacza desynchronizacja?
Michał wziął głęboki oddech i poprawił blond włosy, a Jakub zaśmiał się.
– Wracamy, dobrze? – powiedział blondwłosy policjant patrząc na Maję.
– Dokąd? – zapytał Adam.
– Do domu.
To wygląda coraz gorzej, pomyślała dziewczynka i w tej samej sekundzie uznała, że chce rzucić to wszystko, przepaść na zawsze w nieograniczonym świecie, zamiast iść za tymi podejrzanymi osobami. Przeniosła się do Wyobraźni, a Jakub z niezauważalną dla człowieka prędkością wyjął pistolet i strzelił w stronę Mai.
Tylko, że to nie był pistolet.
***
Jakub znalazł się na rozległym wzgórzu, z którego widać było sięgające horyzontu miasto. I nie było to opuszczone miasto, a tętniąca życiem metropolia zamieszkana przez wyglądających realistycznie ludzi. Ubrane kolorowo tłumy przechadzały się wielkimi chodnikami w cieniu dosięgających chmur wieżowców. Między dwoma takimi budynkami mężczyzna dojrzał targ. Była tam osoba, na której w tamtej chwili zależało mu najbardziej – Maja.
Zbiegł po gładkim pagórku na ulicę miasta. Miał ochotę poznać ten świat, taki podobny do prawdziwego, a jednocześnie inny w szczegółach, jednak brakowało mu czasu. Ruszył więc przepychając się przez tłum ludzi w stronę targu.
Dziewczęcy kucyk ginął w masie różnorakich postaci, czasami pojawiał się dobrze widoczny, jednak tylko czasami.
Jakub krążył pomiędzy kolorowymi straganami rozglądając się we wszystkie strony. Żaden z ludzi nie zwrócił na niego uwagi, co doprowadzało go do jednego wniosku – Maja umiała tworzyć dobre atrapy i iluzje. Ale tylko atrapy i iluzje – pozbawione inteligencji, nieumiejące rozmawiać kukły.
Szybko uznał, że próba znalezienia Mai jest jak szukanie igły w stogu siana. To miasto było zbyt ogromne, aby tak po prostu kogoś znaleźć.
Mężczyzna usiadł na chodniku i zaczął myśleć, co robić dalej.
***
Maja wybiegła z targu tworząc wokół siebie tłumy ludzi, którzy mieli ją zasłaniać. Myślała czy by nie wykreować wielu kopii samej siebie, ale uznała, że nie ma to większego sensu – nagłe pojawienie się masy takich samych osób było mało subtelne i mogło zwrócić uwagę mężczyzny, któremu nie zamierzała ufać.
Gdy oddaliła się jeszcze bardziej, wyobraziła sobie samochód (na tyle niewielki, aby sięgała do pedałów) i ruszyła jeszcze szybszym tempem. Spędziła w tym świecie masę czasu, więc miała dużo większą wiedzę niż przeciętna dwunastolatka.
Zatrzymała się wiele kilometrów dalej i schowała w szafie jednego z setek bliźniaczych domów jednorodzinnych. Mam tutaj pewien sekret, pomyślała, i nie zawaham się go użyć.
***
Jakub podążał chodnikiem wzdłuż ciągnącej się kilometrami galerii handlowej. Podziwiał wykonane z rozmachem obiekty – drzewa z tysiącami pojedynczych listków, budowle prezentujące style różnych epok czy monumentalne wieżowce, których czubków nie było widać.
A wokół niego ludzie – kobieta w legginsach i topie ze słuchawkami w uszach, mężczyzna w koszuli, chinosach i półbutach, chłopiec w krótkich spodenkach i bezrękawniku.
Jakub dotarł do ogromnego ronda, na którego środku znajdował się różowy domek. Licząca zaledwie kilka metrów wysokości budowla nieco przypominała mu większą wersję domu dla lalek. Wszedł do środka, choć nie wiedział czemu. Poczuł pewną ciekawość, ale to musiało być coś więcej. Może przeczucie?
Gdy otworzył drzwi poczuł silny, trudny do opisania zapach. Nie spodziewał się tego – w reszcie świata stworzonego przez Maję nie czuł żadnej woni, co mogło wynikać z niewystarczających umiejętności dziewczynki do stworzenia czegoś niewidocznego dla oczu i trudnego do przywołania w wyobraźni.
Dźwięki można usłyszeć w mózgu, jednak zapachu nie można, ot tak przywołać.
Mężczyzna stał w przestronnym holu, od którego odchodziły trzy ścieżki otwierane przez drzwi różnych kolorów. Jakub wybrał zielone i skierował się na lewo.
Znalazł się w innym świecie – zamiast niebieskiego nieba było różowe, wszechobecne drzewa wyrastające na wysokość kilku pięter miały liście koloru fioletowego, a pełzające tu i ówdzie jaszczurki nie przypominały niczego, co wcześniej widział.
I wszędzie czuł ten nietypowy, trudny do określenia zapach.
– Imponujące – powiedział.
Ruszył długą i krętą ścieżką, zaznaczoną niebieskimi kamykami. Wziął jeden do ręki, ale nie był pewien, czy kiedyś widział coś takiego. Pomimo niebieskiego koloru kamień nie przypominał ani lapisu, ani azurytu, chalkantytu, czy linarytu.
Jakub zdał sobie sprawę, że ten świat naprawdę różni się od prawdziwego, nawet w detalach. A umiejętność wykreowania całkowicie fantastycznej, nieograniczonej rzeczywistością krainy jest bardzo rzadka, dostępna jedynie ludziom z największą wyobraźnią.
Po kilku minutach chodu znalazł obiekt, który wydawał się końcem tego niewielkiego świata.
Było to drzewo, z licznymi gałęziami odchodzącymi we wszystkie strony świata. Na pniu i konarach znajdowały się nie tylko dziwne brodawki, ale również wielkie, pulsujące kolorami bąble.
Przed Jakubem znajdowało się coś na kształt zasłoniętego przez pnącze wejścia do tego dziwnego drzewa. Mężczyzna spróbował odsunąć rośliny blokujące przejście, jednak nie mógł ich ruszyć. Ponadto, gdy tylko ich dotknął usłyszał, ale tylko przez jedną, króciutką chwilę, coś jakby świst połączony z mlaśnięciem. Odsunął się zaniepokojony.
Spróbował jeszcze raz, ale drzewo już nie poprzestało na ostrzeżeniu. W mgnieniu oka z kory wyrosły lepkie, ni to ręce, ni to gałęzie uderzając Jakuba w klatkę piersiową.
Mężczyzna przeleciał kilka metrów i pośpiesznie wyobraził sobie ogromną trampolinę, aby zamortyzować wypadek. Przez lata wyćwiczył swój mózg do stopnia, w którym stworzenie prostego przedmiotu nie zajmowało mu więcej niż ułamek sekundy.
Gdy tylko zszedł z trampoliny kilkaset bezkształtnych, niewielkich jaszczurek ruszyło prosto na niego. Otoczyły go, atakowały z każdej strony, wyłaziły z krzaków, wysokiej trawy, opuszczały drzewa i kałuże.
Zaduma nad misternością stworzonego świata zmieniła się w strach przed nieznanym. Jakub zaczął uciekać. Jaszczurki poruszały się zaskakująco szybko, drepcząc po kamykach małymi, ledwie widocznymi, bezkształtnymi łapkami.
Powoli zaczęły się na niego wspinać, dotykać tłustymi łapkami ciała mężczyzny, jednak i na to był przygotowany. Wyobraził sobie szczelny, lekki kombinezon i w takim stroju dobiegł do drzwi zamykając je. Jaszczurki nie chciały albo nie umiały przejść dalej.
Wreszcie był bezpieczny.
***
Jakub nie wiedział, po co Maja wymyśliła ten świat, ale był pewien, że chciała coś ukryć. Przez niedługą chwilę poczuł nawet strach przed tym pilnie strzeżonym sekretem, jednak szybko go stłumił. Nie mógł się teraz wahać.
Po kilku krokach przekroczył próg drewnianych, czerwonych drzwi i trafił do innego świata.
***
Uderzyło go światło, blade, białe, oślepiające światło. Nie odczuwał jednak gorąca. To, co wpijało się w jego gałki oczne było ledwie błyskiem, a nie świecącym słońcem.
Upadł na ziemię i szybko stworzył gogle ochronne. Ledwo widział, ale liczył, że za chwilę mu przejdzie. Po piętnastu minutach częściowo odzyskał wzrok, więc ruszył przed siebie.
Światło było wszędzie, paradoksalnie zmniejszając widoczność – zamiast pokazywać więcej, zmniejszało kąt widzenia, bo żaden człowiek nie umiał wytrzymać przy takim naświetleniu bez zmrużania oczu. Nawet w goglach.
Jakub zdumiał się jeszcze bardziej, niż wtedy, gdy podniósł kamień w świecie za zielonymi drzwiami. On sam stworzył coś niematerialnego – jak światło – zaledwie kilka razy. Pomyślał o ucieczce z tego niepokojącego świata, ale szybko odgonił te myśli.
Chciał sobie coś udowodnić, chociaż nie do końca wiedział co.
Po kilku minutach drogi namacał laską, którą również sobie wyobraził, zabudowanie. Przyjrzał się mu – było skrajnie białe, chociaż nie zaprzeczał, że mogło to wynikać z oświetlenia. Wszedł po schodach na górę, podążył korytarzem zawieszonym nad przepaścią, przeszedł przez kolosalnych rozmiarów drzwi, które zdawały się ważyć nie więcej niż piórko. A przynajmniej tak to wyglądało.
Znalazł się w ogromnym pomieszczeniu, które zamknęło się za nim z niepokojącym trzaskiem. W mgnieniu oka został odcięty od światła, jego oczy tym razem nie widziały kompletnie nic. Było ciemno.
Spróbował wrócić do rzeczywistości, jednak z jakiegoś powodu nie mógł. Czy ona przygotowała świat w taki sposób, abym z niego nie wrócił? – pomyślał.
Jakub stworzył przed sobą ognisko. Wyobrażanie sobie obiektów dających światło było dużo łatwiejsze i mniej czasochłonne, niż stworzenie samego światła.
Pomyślał o pochodni, która już chwilę później pojawiła się w jego dłoni. Podpalił ją, a następnie obszedł pomieszczenie, które nie prezentowało sobą niczego szczególnego. Wykonane było z materiału przypominającego wybielony wapień. Dojrzał wgłębienie z metalową kratką, położone na środku pokoju. Kopnął w nią, a następnie uderzył siekierą i toporem. Potraktował ją jeszcze piłą łańcuchową, piłą do metalu, aż wreszcie dynamitem, jednak kratka nie ustąpiła.
Mężczyzna usiadł na ziemi i wyobraził sobie przytulny pokój, z łóżkiem oraz lampką. Zmęczony, rozsiadł się na posłaniu i chwilę później zasnął.
Nie wiedział, co robić dalej.
***
Maja weszła do różowego domku. Znalazła się w niewielkim, pustym holu, od którego odchodziły troje drzwi. W ręku trzymała rzeźbiony, kilkunastocentymetrowy klucz. Schowała go do torby, podczas przechodzenia przez drzwi po lewej.
Pośpiesznie obadała wzrokiem świat o różowym niebie i fioletowych liściach z pełzającymi tu i ówdzie bezkształtnymi jaszczurkami. Zagwizdała cicho i stworzenia zniknęły bezpowrotnie.
Zbliżyła się do drzewa bez pośpiechu. Nie stąpała po ziemi, jak dama, a raczej niczym mała dziewczynka, którą zresztą była. Czujnymi oczami wypatrywała, czy nikt nie kryje się w krzakach.
Oddychała, uradowana z tej chwili, pomimo niepokojącego gościa w jej własnym marzeniu. Pamiętała błysk i policjanta biegającego po targu. Gdzie teraz był?
Tego nie wiedziała.
Doszła do drzewa, które cicho zaświstało na jej widok, jakby chciało się powitać. Maja odgwizdała, a pnącza tkwiące w pniu odsunęły się, ukazując to, co było w środku.
A był tam klucz.
Tak samo pięknie rzeźbiony, jak ten, który dziewczynka zabrała z pokoju o różowych drzwiach, wykonany z tego samego, trochę bladego, iskrzącego się złotem materiału. Wzięła klucz i schowała go do torby. Wtedy drzewo, niby alarm, odezwało się, zamykając pnączowe wrota. Dziewczynka odpowiedziała cichym gwizdem, po którym wejście ponownie stanęło otworem.
Wyszła, a pnącza zasunęły się za nią. Ruszyła ścieżką wytyczoną niebieskimi kamieniami, zagwizdała jeszcze raz, zaraz przy czerwonych drzwiach, aby jaszczurki powróciły.
Z holu udała się przez środkowe drzwi. Tam ukryła ostatni klucz.
***
Światło uderzyło w oczy Mai, jednak była na to przygotowana – na twarz założyła gogle ochronne. Widoczność nie była zbyt dobra, ale zaraz miało się to zmienić. Po omacku, stąpając po niemalże białym podłożu przypominającym wapień, wreszcie natrafiła na kamienny, ogromny przycisk. Pod ręką wyczuła rzeźbienia, które miały ułatwiać znalezienie klawisza.
Po naciśnięciu światło zmieniło się – ze skrajnie jasnego na takie, które można zaobserwować w godzinach południowych latem. Czyli dalej było jasne, ale trochę mniej.
Krajobrazy, które wcześniej wydawały się nieskończone, okazały się niewielkie, sięgające nie więcej kilkanaście metrów wzdłuż i wszerz, a zakończone nie wiadomo jak głęboką przepaścią.
Po kilku minutach marszu dotarła do drzwi zamkniętego pomieszczenia.
– Czyli jednak tu był – powiedziała.
Nie wiedziała, co z tym zrobić. Otwierać czy nie? – zastanawiała się. Policjant może być niebezpieczny, pomyślała, ale z drugiej strony, jestem u siebie, prawda?
To była jej wyobraźnia, jej świat, w którym panują jej zasady. Niczyje inne. A poza tym ciekawiło ją, skąd policjant przybył. Nigdy wcześniej nie poznała osoby umiejącej wchodzić do Wyobraźni. Poza nią samą, oczywiście.
Nagle wróciło wspomnienie – przekracza drzwi domu i nie ma tam rodziców. Co się z nimi stało?
Teraz nie chciała o tym myśleć. Teraz żyła w świecie, w którym jest bezpieczna od takich zmartwień. Świecie bez wad, utopii.
Świecie stworzonym przez nią samą.
W ogromnych drzwiach znajdował się najzwyklejszy w świecie przycisk. Nacisnęła go, następnie odpowiedziała na wychodzące znikąd pytanie o hasło. Drzwi stanęły otworem wraz z zawartością pomieszczenia – prawdziwym pokojem.
Weszła ostrożnie, rozglądając się.
Wtedy ze wściekłym rykiem rzucił się na nią Jakub z… połyskującym czerwienią mieczem świetlnym.
Powalił dziewczynkę na ziemię, przygniatając ją ciałem, celowo obciążonym jeszcze bardziej za pomocą ważącego niemało ubrania.
Maja zaczęła się szarpać, kopiąc mężczyznę po nogach, jednak była zbyt słaba, aby cokolwiek mu zrobić. Gdy walczyła próbowała wyobrazić sobie ogromny miecz, który ważyłby mniej niż tyle, na ile wygląda. Tworzenie obiektów o nietypowej wadze nie było łatwym zadaniem, ale zdecydowanie należało do zadań wykonalnych.
Gdy broń nieubłaganie zbliżała się do szyi Mai, w jej głowie wreszcie powstał pomysł.
Mierzący kilka metrów wzwyż metalowy miecz, sięgający niemalże sufitu ogromnego pomieszczenia pojawił się w jej ręce. Zamachnęła się, a mężczyzna uchylił głowę przed nadchodzącą śmiercią w ostatniej sekundzie, cudem unikając rozpłatania ciała na pół.
Wykonał wślizg zamieniając swój niewielki miecz świetlny na potężniejszy, z dwiema końcówkami. Dziewczynka uniknęła ataku, tworząc pod sobą niewielki murek. Skoczyła na Jakuba.
Stal uderzyła o ziemię, gdy Jakub już znajdował się na drugim końcu komnaty. Zmienił pozycję za pomocą jet packa. Maja również stworzyła jet pack, podleciała do góry, a następnie rzuciła mieczem, niczym oszczepem, w stronę mężczyzny. Rzut okazał się zbyt słaby i Jakub bez problemu ominął nadlatujący przedmiot. Podleciał do przeciwniczki i ciął od góry. Uderzenie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, wykonał więc płynny, drugi atak, który przeciął kamizelkę kuloodporną dziewczynki.
Maja popatrzyła na mężczyznę i niespodziewanie zaatakowała, rzuciła się w niego z rozwartymi rękoma, jakby chciała go przytulić. Latali pod ścianą, złączeni tym nietypowym uściskiem. Dziewczynka wyobraziła sobie, jak ściana wybucha, niczym w filmach akcji.
Polecieli w nicość, a poruszająca się już z pomocą trzech jet packów Maja ściągała mężczyznę, który stracił jet pack, w dół.
Pod nimi świeciła pomarańczowa czerwień i buchał piekący w oczy dym. Dziewczynka dalej biła się z myślami, o tym, co zamierza zrobić, ale już wtedy, gdy wkroczyła do tego świata podjęła decyzję.
Będzie go bronić za wszelką cenę.
Mężczyzna nie puszczał i nie walczył, na jego twarzy odmalowało się przerażenie. Gdyby tylko zaczął wyrywać się, spadłby na sam dół, a nie wiedział, co go tam czeka.
Maja zanurkowała, ledwo omijając lawę, jej oczy zabłysły. Upuściła mężczyznę, który odruchowo, jakby mógł przewidzieć przyszłość o sekundę, stworzył pod sobą kamienną platformę.
Upadł na nią z chrzęstem łamanych kości. Poczuł ból, rozsadzający ciało.
Podniósł głowę, spojrzał do góry przez piekące go od dymu oczy szukając Mai.
Ale jej tam nie było.
***
Drżące, połamane ręce Jakuba rozpalały jego układ nerwowy, powodując piekący, przeszywający ciało ból.
Poruszył prawą nogą i ponownie zastygł w bezruchu, a po chwili również przez nogę przeszedł pulsujący, okropny ból.
Gorączkowo myślał, co dalej zrobić, aż wpadł na pewien pomysł. Postanowił wyobrazić sobie helikopter sterowany przez autopilota. Przypomniał sobie, że kiedyś tworzył takie helikoptery masowo, na potrzeby jednego zlecenia, więc kolejny nie powinien stanowić problemu.
Na niewielkiej, kamiennej platformie, tuż obok bezwładnego, połamanego ciała mężczyzny pojawił się nowy, wyglądający jak z fabryki śmigłowiec. Mężczyzna przeczołgał się, rozdzierając ciszę jękami bólu i cierpienia. Gdy dotarł do wysuwanych schodków pojazdu (które sprytnie zaprojektował), ponownie rozbłysło blade światło.
Ugodzony w czułe oczy Jakub upadł, odruchowo chciał zasłonić twarz rękoma, jednak z uwagi na złamania, nie mógł.
– Zniszczę cię, smarkulo – wydusił.
Stworzył gogle i przeczołgał się po niezbyt stromych schodach. Upadł na podłogę już w kabinie, ponownie akcentując to nieszczęśliwym okrzykiem, i wypowiedział te słowa:
– Wyleć z tej części świata.
Liczył, że obdarzona sztuczną inteligencją maszyna poradzi sobie.
Jakub zasnął.
Potem nie wiedział czy to był sen, czy zemdlał z bólu.
***
Mężczyzna znajdował się na rondzie przed domem.
– Jak tu dotarłaś?
– Przebiłam się przez ścianę – odpowiedziała kobiecym głosem sztuczna inteligencja helikoptera.
Jakub spojrzał i faktycznie, domek był zdemolowany, deski leżały wszędzie, jednak nigdzie nie było widać ukrytych światów.
– Te drzwi… to były portale – powiedział z zainteresowaniem w głosie.
Jednak Maja okazała się kimś z dużo większą wyobraźnią, niż się spodziewał. W końcu z jakiegoś powodu Zarządca chciał ją sprowadzić z powrotem, pomyślał.
Jakub poczuł przemożną chęć niszczenia. Jego umysł podświadomie wrócił do odległego, niedostępnego dla świadomości wspomnienia. Wspomnienia z czasów, gdy nie był jeszcze starym człowiekiem. Wspomnienia, sprzed trzystu lat.
Wtedy pierwszy raz zniszczył coś w wyobraźni. Zdenerwował się i stworzony przez niego po wielu godzinach obiekt, legł w gruzach.
Teraz ponownie, trzysta lat od tamtego wydarzenia poczuł chęć zniszczenia wszystkiego, pozbycia się wyobraźni osoby, która mu zaszkodziła.
Nie zrobił ani jednego kroku, a wszystkie budynki wokół niego po prostu rozpadły się. Na ziemię runęły ściany, okna wypadły z futryn, na ulicy powstało głębokie wcięcie, jakby kanion, dzielące drogę na pół.
Wokół słychać było świsty i huki, ważące tony elementy domów, mieszkań i wieżowców spadały na ziemię. Bruk, z którego wykonane były chodniki wystrzelił do góry, jakby ktoś na niego napierał od wewnątrz. Elewacja rozlewała się, gdy tylko upadała na podłoże, ukazując brzydko wyglądające cegły. Bezmózgie kukły imitujące ludzi nawet nie uciekały, ginęły bez okrzyków przerażenia, przygniecione przez spadające obiekty.
Nadchodził koniec.
Jakub wyjrzał z okna helikoptera i zauważył, że wokół niego są same gruzy, szczątki dawnych, majestatycznych, pięknych i budzących respekt budowli, które sam podziwiał jeszcze kilka godzin temu. A także nieruszające się, zalane krwią ciała. Taki widok rozciągał się aż po horyzont.
Pobladł, gdy zobaczył, co zrobił. Poczuł, że naprawdę ma moc, która może nie tylko tworzyć, ale również burzyć światy. Na początku był tym przerażony, ale potem poczuł zainteresowanie.
Nakazał helikopterowi wzlecieć na wysokość pięciuset metrów. Pojazd wykonał zadanie ukazując coraz bardziej zaciekawionym oczom Jakuba zniszczone miasto.
Zdawało się, że wokół nie ma nic, jednak mężczyzna po dokładniejszym przyjrzeniu się, zauważył ledwo widoczny domek, niezniszczony, niczym maszt na tonącym statku.
– Widzisz? – powiedział wskazując na dom. – Poleć tam.
Helikopter skierował się w stronę ostatniej niezniszczonej budowli w tym świecie.
***
Mechaniczne ręce zniszczyły drzwi frontowe i kawałek ściany. Oczy Jakuba osadzonego w drobnym kokpicie nerwowo spoglądały po pokojach. Nikogo nie było.
Mężczyzna niszczył ściany i roznosił w drobny pył meble. Robił tak, dopóki każda szafka, każdy stolik, każda półka nie zmieniły swojej formy na nieco bardziej rozczłonkowaną. Drewno chrzęściło pod jego niezgrabnie, nerwowo poruszającymi się nogami. Wiedział, że Maja musi być na tym świecie, bo gdyby powróciła do rzeczywistości, mężczyzna już by nie żył.
W jego głowie pojawiła się tchórzliwa myśl, myśl o tym, aby uciec, wrócić z wyobraźni dziewczynki, jednak szybko zniknęła w odmętach pozostałych refleksji przewijających się przez neurony.
Mężczyzna ponownie obszedł domek i zauważył, że nie zniszczył tylko jednego obiektu – niewielkiej, wykonanej z brązowego drewna, rzeźbionej szafy. Jednym, szybkim uderzeniem pięści sterowanego przez niego mecha złamał drzwi na pół. Drewno z hukiem upadło na ziemię.
W szafie znajdował się niewielki pokój oświetlony tylko jedną lampką. Ciepłe światło padało na twarz Mai akcentując jej łagodne rysy twarzy. Patrzyła spod kosmyka włosów na przybysza. Nie wyglądała na przestraszoną.
Jakub usłyszał w swojej głowie głośną, wyraźną i konkretną myśl „wycofaj się póki możesz”. Po jego ciele przebiegł dreszcz, jednak nie zawrócił ani o krok. Podszedł do dziewczynki powoli i ostrożnie. Teraz traktował ją inaczej, jakby z większym szacunkiem. Ich spojrzenia na chwilę spotkały się i wtedy, na niezauważalny dla człowieka moment, Maja przepadła w Wyobraźni.
Mężczyzna wycofał się, prawie upadając. Nie spodziewał się tego.
Spojrzał na pokój jeszcze raz i zauważył, że na każdej z trzech ścian znajdował się zamek. A w każdym zamku był piękny, błyszczący złotem klucz. To niemożliwe, pomyślał.
– Czy ty… – wydusił z siebie. W jego głowie powstawał plan broni, która pozwoliłaby mu przenieść się razem z dziewczynką. – …stworzyłaś portal?
Portale, z którymi spotkał się w różowym domku przeniosły go do innej części świata. Natomiast Maja teleportowała się do świata istniejącego tylko w jej głowie, pomimo, że była w Wyobraźni.
Jakub nie zwróciłby na to uwagi, gdyby była jedynie gościem w czyimś świecie, jednak Maja przeniosła się będąc we własnej Wyobraźni. I jeszcze wpadła na znany od wielu lat pomysł z kluczami, który zastępował bardzo trudne wpływanie na zasady świata.
– Tak – odpowiedziała. Nie dodała nic więcej, po prostu „tak”, jakby chciała skryć swoje jak najbardziej normalne obawy.
– Ile… ile czasu tam spędziłaś?
Maja świdrowała mężczyznę wzrokiem, wyglądała na kogoś, kto próbował go przestraszyć.
– Ile? Czasu? Tam? Spędziłaś?! – wykrzyknął.
– Nie wiem ile dokładnie, ale na pewno dużo. Bardzo dużo.
– Dni, tygodnie, miesiące?
– Lata – odpowiedziała Maja. – Z pewnością lata. Zbudowałam tam świat większy, niż możesz sobie wyobrazić, większy, niż to, co zdołałam wykreować w tym świecie, większy, niż ktokolwiek potrafi stworzyć. Poza mną.
Mężczyzna zdziwił się odwagą, bezczelnością i, przede wszystkim, inteligencją, bądź co bądź, dwunastoletniej dziewczynki.
A może ona jednak pamięta? – pomyślał.
– Czy ty… pamiętasz, co było kiedyś? Setki lat temu?
Jakub zauważył, że rozmówczyni zastanawia się nad odpowiedzią.
– Nie, mam przecież tylko dwanaście lat. – Tym razem uniknęła kontaktu wzrokowego. – Ale… czasami… wydaje mi się, że wiem coś więcej. Coś o odległych czasach…
Mężczyzna już nie zapytał o jakie czasy chodzi. Podniósł stworzoną niby broń i, jakby czując malutki, łatwy do przeoczenia impuls, nacisnął spust.
Znalazł się w największym świecie, jaki dotąd widział.
***
Stał na ogromnym, liczącym przynajmniej kilka kilometrów wzdłuż i wszerz placu. Dookoła niego znajdowali się żołnierze. Maja, niewidoczna, schowana gdzieś w tłumie ubranych w mundury osób, wydała rozkaz ataku.
I wszyscy zaatakowali Jakuba.
Setki tysięcy kul posłanych w tym samym momencie uderzyły w pancerz mecha. Mężczyzna w mechanicznym stroju upadł na kolana.
Z tłumu wyskoczyło na niego kilka robotów, które bez zwłoki przystąpiły do ataku. Zanim zdążył wykonać unik stalowa dłoń już odleciała w powietrze. Jeden z nich objął go w pasie, a trzeci rozpoczął serię uderzeń w pękające, metalowe ciało.
Próbował, ale nie mógł wyswobodzić się z mocnego uścisku. Sztuczna inteligencja robota obwieściła mu, że za chwilę dojdzie do zniszczenia mecha. W akcie desperacji zaczął się miotać po klaustrofobicznej kabinie, jednak takie działanie nie pomogło mu.
Sięgnął do wyobraźni, do najbardziej szalonych pomysłów, jakie można mieć.
Nagle z pokrytego brukiem chodnika wystrzeliły setki niewielkich bomb miażdżąc i wysadzając żołnierzy. Ciała latały, a pozostałe przy życiu osoby poruszały się, nieskładnie próbując uniknąć zagrożenia.
Wreszcie, pod wpływem wyskakującej z ziemi bomby robot puścił Jakuba, który skokiem do przodu uchronił się przed upokarzającą śmiercią od własnej pułapki.
Stworzył przed sobą mecha dużo większego, sięgającego wiele pięter wzwyż, górującego i patrzącego z wyższością na wszystkie mniejsze kreatury znajdujące się na placu.
Mężczyzna dalej korzystając z mechanicznego ciała wszedł przez wejście umiejscowione w nodze. Pobiegł na górę, gdzie znajdował się kokpit.
Poza nim w kokpicie była również Maja.
***
– Kim jesteś? – zapytała dziewczynka. – Kim jesteś?! – powtórzyła tym razem krzycząc.
Dla Jakuba to było zbyt wiele, nie umiał pojąć, co się dzieje. Odpowiedział tylko:
– Ja… Ja jestem agentem.
Po jego ciele przebiegł dreszcz.
– Czyim agentem?
– Ja… ja… ja… ja jestem agentem Zarządcy.
– Zarządcy? – Dziewczynka podniosła brwi.
– Tak. Jestem Strażnikiem Światów. Nie jestem zwykłym agentem. Jestem… jakby to ująć? – Mężczyzna zamyślił się. – Jestem żołnierzem.
– I po co tu przybyłeś?
Jakub przełknął ślinę. I tak by się dowiedziała, pomyślał. Więc powiedział jej całą prawdę.
– Dostałem misję… aby sprowadzić cię z powrotem. Ten świat, w którym żyjesz… Ten świat, w którym żyjesz z bratem, mamą i tatą… to jest fikcja. To wymysł, wyobraźnia skryta w umyśle tej osoby, od której dostałem rozkaz – powiedział.
Maja zaniemówiła. Wyglądała, jak kilkuletnie dziecko, które upuściło loda na podłogę.
– Wiesz, że możesz tworzyć światy, prawda? Tak samo, inni ludzie z rzeczywistości mogą tworzyć własne światy. A ty uciekłaś do wyobraźni naszego przywódcy. Nie wiem dlaczego, ale kazał ciebie sprowadzić z powrotem. Podobno nic nie pamiętasz. Przez ten cały czas… Przez ten cały czas żyłaś w iluzji, moja droga – powiedział Jakub. – Skąd wiedziałaś, jak stworzyć portal do innego świata?
– Nie wiem – wyszeptała. – Czy nie lepiej byłoby na mnie poczekać? Przecież w prawdziwym świecie nie minęłaby nawet sekunda.
– Minęłoby o wiele więcej niż sekunda – odpowiedział mężczyzna. – Nie pamiętasz, jakie zasady rządzą prawdziwym światem.
Dziewczynka popatrzyła jeszcze raz, tymi swoimi zielonymi, skrytymi za kosmykiem włosów oczami, prosto na twarz Jakuba.
– Mam w głowie takie wspomnienie, w którym ktoś był w mojej głowie. I ja wróciłam z Wyobraźni do rzeczywistości, a ta osoba już się nie obudziła – powiedziała i wytarła łzę. – Umarła. Czy to prawda?
– Nie, ty chyba…
Maja wróciła z ukrytej Wyobraźni. Gdy rozejrzała się po oświetlonym jedną lampką pokoju znalazła mężczyznę. Nie żył.
***
Nie chciała wracać do rzeczywistości. Postanowiła odbudować własny świat, jej bezpieczną iluzję i żyć tam.
Zestarzeć się w otoczeniu wymyślonego przez nią świata.
Uznała, że czasami iluzja jest lepsza od rzeczywistości.
Witaj
Opowiadanie wspaniałe, poruszające, świetnie oddające temat konkursowy i rozwijające wyobraźnię.
Mam wrażenie, że można by z powodzeniem stworzyć jeszcze kontynuację. :)
Z technicznych spraw:
Myśli chyba powinno się zapisywać jako słowa/zdania wyodrębnione (może kursywą?)
dzieci przyszły
pokażę wam, jak
Jakub z niewyobrażalną dla człowieka, niezauważalną prędkością wyjął pistolet i strzelił. – zdanie do przerobienia
tysiącami (usuwamy przecinek)
słuchająca muzyki na słuchawkach – też do zmiany
Kilka minut szybkiego chodu później – podobnie
i Wyobraził – małą literą
Nie niczyje inne – do zmiany
Gdy walczyła próbowała wyobrazić sobie ogromny miecz, który ważyłbym mniej niż tyle, na ile wygląda – do zmiany
dwoma końcówkami – ma być dwiema
wykonał (bez przecinka) więc
rozciągał się (bez przecinka) aż
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Dzięki za przeczytanie SaraWinter i Bruce!
Myśli chyba powinno się zapisywać jako słowa/zdania wyodrębnione (może kursywą?)
W odróżnieniu od dialogów, które mają jasno określony sposób zapisywania, myśli można zapisywać w dowolny sposób. Niektórzy używają kursywy, inni zwykłego “pomyślał”, a jeszcze inni korzystają z półpauzy/pauzy. Ja używam właśnie sposobu ze zwykłym “pomyślał”, dodaję jedynie półpauzę, gdy na końcu myśli jest “?”, aby nie stawiać przecinka po znaku zapytania.
słuchająca muzyki na słuchawkach – też do zmiany
Ale tu jest jakiś błąd czy, według Ciebie, ta część zdania po prostu “nie brzmi”. Bo jak chyba nie widzę nic do zmiany…
Nie niczyje inne – do zmiany
Ponownie nie rozumiem, z jakiego powodu mam to zmieniać.
Pozdrawiam ;)
All in all, it was all just bricks in the wall
Witaj.
Jako osoba starej daty byłam nieco inaczej uczona reguł językowych, stąd moje rady (jedynie rady, podkreślam, bo też oczywiście mogę się mylić); wiem, że SJP zaleca raczej sformułowania: “słuchać muzyki w słuchawkach”, nie niczyje inne dla mnie również dziwnie brzmi, podobnie jak zaproponowany zapis przemyśleń w tekście. Wiem jednakże, że komentarze mają jedynie radzić i wyrażać zdanie ich autora, jakie podaje on na podstawie reguł, poznanych wcześniej przez siebie samego; sama czytam na tym Portalu zasady poprawnego zapisywania opowiadań i uczę się ich mozolnie. Język polski ciągle rozwija się i pamiętam, że np. ja byłam uczona całkiem innych zasad zapisywania imiesłowów niż praktykuje się to dziś.
Cieszy mnie, że mogłam pomóc przy innych sprawach technicznych.
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Ok, dzięki za wyjaśnienie.
All in all, it was all just bricks in the wall
I ja dziękuję za życzliwość.
Pozdrawiam. ;)
Pecunia non olet
Hej, Simeone ;)
Doceniam pomysł, jaki stoi za opowiadaniem. Całkiem przypadła mi do gustu wizja światów powstających w wyobraźni i obraz rzeczywistości na tyle zagmatwany, że koniec końców nie wiadomo, co jest naprawdę, a co nie. Bardzo inspirująca i ciekawa idea.
Mam jednak duże zastrzeżenia co do wykonania :( W mojej opinii zawiodła kreacja bohaterów, których w ogóle nie czuję. Dwaj obcy faceci podający się za policjantów, znikający rodzice, a ja w ogóle nie doświadczam strachu czy choćby cienia niepokoju ze strony 12-letniej dziewczynki. Gdybyś wzbogacił bohaterów o emocje, jakieś ślady osobowości, opowiadanie bardziej przemawiałoby do czytelnika.
W warstwie językowej kuleje dużo rzeczy. Nadużywasz sformułowania znajdować się, odmieniając je na wszelkie możliwe sposoby. Spróbuj użyć opcji ctrl+f, wpisz znaj i sam zobacz, ile tego jest :P Bardzo przeszkadzało mi to w trakcie lektury i na Twoim miejscu spróbowałbym 2/3 tych momentów przeredagować, wzbogacając przy okazji język. Zdania nie zawsze były złożone czytelnie i potykałem się w wielu miejscach. Zdarzała się siękoza. Powtórzenia nie poprawiały sytuacji.
Nie zrobiłem solidnej łapanki, tylko kilka kulejących – moim zdaniem – momentów, które można byłoby poprawić.
Podjechali jeszcze kilkaset metrów, aż zatrzymali się przed średniej wielkości domem,
Może Podjechali jeszcze kilkaset metrów. Zatrzymali się przed średniej wielkości domem… Wydaje mi się, że “aż” w tak skonstruowanym zdaniu nie jest do końca uzasadnione.
Adam huśtał się na huśtawce,
Powtórzenie, którego łatwo można było uniknąć. Może Adam bujał się na huśtawce?
Chłopiec pokiwał przecząco głową.
Pokiwać można twierdząco, a przecząco można pokręcić :P
Policjant popatrzył
sięna chłopca.
Niepotrzebny zaimek.
Ubrane kolorowo tłumy przechadzały się wielkimi chodnikami w cieniu dosięgających chmur wieżowców. Między dwoma takimi wieżowcami rozciągał się targ. A na targu znajdowała się osoba, na której Jakubowi w tej chwili zależało najbardziej. Maja.
Przykład siękozy oraz powtórzeń, dla których nie znajduję uzasadnienia. To samo można napisać zgrabniej, na przykład: Kolorowo ubrani ludzie przechadzali się wielkimi chodnikami w cieniu dosięgających chmur wieżowców. Pomiędzy dwoma takimi budynkami mężczyzna dojrzał targ. Była tam osoba, na której Jakubowi w tamtej chwili zależało najbardziej – Maja.
Prowadzenie samochodu wydało się jej ciekawą umiejętnością do zdobycia.
Niby nie ma błędu, ale brzmi to kulawo. Napisałbym raczej coś w stylu: Prowadzenie samochodu zawsze uważała za użyteczną umiejętność.
Podziwiał z pomysłem zaprojektowane i z rozmachem wykonane obiekty –
Dziwny szyk, plus moim zdaniem niepotrzebnie aż tyle określeń. Zdanie nie brzmi w konsekwencji dobrze. Może wystarczy Podziwiał wykonane z rozmachem obiekty…?
A wokół niego ludzie – kobieta w legginsach i topie słuchająca muzyki w słuchawkach,
Niezbyt ładne powtórzenie. Może kobieta w legginsach i topie, ze słuchawkami w uszach
dostępna jedynie dla ludzi z największą wyobraźnią
Sprawdziłem w Poradni Językowej i nie jest to błąd, ale zgrabniej zabrzmi dostępna jedynie ludziom z największą wyobraźnią :P
Na każdym pniu i konarze znajdowały się nie tylko dziwne brodawki, ale również wielkie, pulsujące kolorami bąble. Przed Jakubem znajdowało się coś na kształt zasłoniętego przez pnącze wejścia do tego dziwnego drzewa.
Niewielka poprawka wystarczy, żeby ten fragment wybrzmiał lepiej :) Dziwne brodawki i wielkie, pulsujące kolorami bąble znaczyły każdy pień i konar. Jakub dostrzegł coś na kształt zasłoniętego przez pnącze…
Zaduma nad misternością stworzonego świata uległa zamienieniu na strach przed nieznanym.
Niepotrzebnie skomplikowane zdanie, czytelnik tu utknie. Respekt dla stworzonego świata ustąpił lękowi przed nieznanym, albo coś w tym guście ;)
Powoli zaczęły się na niego wspinać, dotykać
swoimitłustymi łapkami ciała mężczyzny, jednak i na to był przygotowany.
Zaimek jest zbędny, bo przecież wiadomo, że nie chodzi o tłuste łapki kogoś innego.
Ciała mężczyzny – to też jest w mojej opinii zbędne.
Może: Powoli zaczęły wspinać się na jego ciało, dotykać je tłustymi łapkami, jednak i na to był przygotowany.
Znalazł się w ogromnym pomieszczeniu, które zamknęło się za nim z niepokojącym trzaskiem.
Krajobrazy, które wcześniej wydawały się nieskończone, okazały się niewielkie, rozciągające się na nie więcej kilkanaście metrów wzdłuż i wszerz, a kończące się nie wiadomo jak głęboką przepaścią.
I jeszcze wpadła na znany od wielu lat
temupomysł z kluczami
Tutaj chyba coś modyfikowałeś i poprawiałeś, a potem nie posprzątałeś :D
Spojrzał na pokój jeszcze raz i zauważył, że na każdej z trzech ścian znajduje się zamek. A w każdym zamku znajduje się piękny, błyszczący złotem klucz. To niemożliwe, pomyślał.
Będę mocno trzymał kciuki za Twoją twórczość, mam nadzieję, że popracujesz jeszcze nad tym tekstem, bo szkoda pomysłu :) Spróbuj popracować nad warstwą językową (regulamin konkursy chyba tego nie zabrania), może kolejne osoby uznają tekst za bardziej przystępny.
Z chęcią przeczytam też kolejne Twoje opowiadania, a jeśli będziesz potrzebował pomocy w trakcie bety, możesz do mnie napisać :)
Pozdro,
Amon
Dzięki za komentarz, AmonRa!
Cieszę się, że pomysł się Tobie spodobał, jednak rozumiem (uzasadnione) zastrzeżenia do wykonania. Postaram się dzisiaj przeredagować tekst i co nieco poprawić. Charakterów bohaterów oczywiście nie napiszę lepiej, ale może uda mi się coś zdziałać z warstwą językową.
Z chęcią przeczytam też kolejne Twoje opowiadania, a jeśli będziesz potrzebował pomocy w trakcie bety, możesz do mnie napisać :)
Bardzo dziękuję, jak będę potrzebował bety, to wiem, do kogo się odezwać. :)
All in all, it was all just bricks in the wall
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
Dzięki za przeczytanie, CM!
All in all, it was all just bricks in the wall
Hej!
Bardzo spodobał mi się pomysł na świat, kreowanie własnych rzeczywistości. Ciekawy, nie wytarty, tutaj duży plus.
Niestety sporo rzeczy mi zgrzytało w samym tekście, m.in. styl i gramatyka (ale o tym już ktoś mądrzejszy pisał, więc nie będę się powtarzać).
Najbardziej jednak zgrzytały mi luki w logice – od takich rzeczy jak: policja chce przepytać małe dzieci i matka pozwala im de facto przesłuchiwać je be nadzoru (niby może i się zdarza, ale nie jest to przekonujące).
Również, była mowa o sprowadzeniu dziewczynki, a potem de facto Jakub próbował ją zabić. A. ona walczyła z nim mieczem – ja wiem, że wyobraźnia, ale… jednak nie znalazłam w tekście uzasadnienia dlaczego dwunastolatka walczy z dorosłym mężczyzną i to skutecznie.
Trochę kuje mnie w oczy logika tworzenia rzeczy przez innych, albo tego nie załapałam po prostu, niby jej świat i reguły (potem okazuje się, że nie, ale tak uważa na początku czytelnik) i niby może niszczyć rzeczy w jej świecie, ale nie dał rady kracie w pokoju? Tego nie zrozumiałam do końca.
Ogólnie fajny pomysł, ale dla mnie troszkę zbyt zagmatwany – akcja jest jednak ciut za szybka i ja się osobiście zgubiłam. Myślę, że jest tu też winny limit ale mam poczucie, że opowiadanie byłoby lepsze gdybyś miał więcej czasu na wprowadzenie czytelnika.
Nie przekonała mnie również bohaterka – zachowywała się jak de facto dorosła osoba, przynajmniej w moim odczuciu. Może można by ją postarzeć o te 2-3 lata (mam bratanicę w tym wieku i jest duuuuży przeskok pomiędzy 12 a 15 lat).
I ostatnie – zdecydowanie zbyt dużo uwag/myśli Jakuba o tym jak niezwykła jest dziewczynka. Było kilka wzmianek i już po ostatniej to miałam takie “tak tak, wiem, ona jest super niezwykła/uzdolniona, move on”. Przesunęłabym ujawnianie/podkreślanie tego faktu na drugą część opowiadania.
Pomysł na opowiadanie miałeś niezły, ale z wykonaniem trochę gorzej. Problem stanowiła dla mnie chaotyczność akcji i wydarzeń, a na koniec doczekałem się odpowiedzi rodzących jedynie więcej pytań.
Tym co oceniłbym na plus, to ciekawość, jaką rodziły plany dziewczynki i na czym one mogły polegać. Spodziewałem się jakiegoś przytłaczającego zwroty akcji, ale i tu się trochę zawiodłem.
Końcówka była największym problemem, jak już wspomniałem – dużo pytań bez odpowiedzi, do tego stopnia, że zadawałem sobie pytanie “co się tam właściwie działo?”.
Fajnie szalona historia. Mnóstwo się dzieje, spodobały mi się walki ograniczone wyłącznie wyobraźnią. Ciekawa sprawa.
Z zarzutów: technicznie mogło być lepiej (czy tekst leżakował wystarczająco długo?) i jest trochę chaotycznie – przydałoby się więcej spokojnych wyjaśnień. Na przykład nie wiem, na czym polegał trik z kluczami i dlaczego bez niego trudniej się przenosić. Takich pytanek pozostaje więcej.
Dziewczynka popatrzyła jeszcze raz, tymi swoimi zielonymi, skrytymi za blond warkoczem oczami, prosto na twarz Jakuba.
Na ogół warkocze nosi się gdzieś z tyłu głowy, ewentualnie po bokach, ale nie na twarzy.
Babska logika rządzi!
Bardzo podoba mi się pomysł, chociaż światy, w których jedynie wyobraźnia jest ograniczeniem wiążą się z niebezpieczeństwem łatwych rozwiązań i “popłynięcia” w szaloną akcję, która nie mówi nic (nowego) o świecie i bohaterach. Ale o problemach z psychologią postaci pisali już przede mną inni.
Z mankamentów pozostałych miałem dwa problemy:
Zaniepokojony Michał wbiegł do domu, a jeszcze bardziej zaniepokojona Maja stała, jakby była drzewem i zapuściła korzenie.
– Gdzieś ty ich zabrał?! – Usłyszała dziewczynka.
Ruszyła znowu powolnym, eleganckim i cichym krokiem zbliżając się do skłóconych partnerów policyjnych.
– Po prostu… Zniknęli!
– Jak to zniknęli?
– Odeszli, przeminęli z wiatrem i kurzem… No dobra, tylko żartuję… zdesynchronizowałem ich.
– Zdesyn… To jest łatwa robota! Ludzie zorientują się, że oni zniknęli bez śladu!
– O czym mówicie? – zapytała dziewczynka z ciekawością przebijającą strach. – Gdzie są rodzice?
– Właśnie – dodał Adam. – Gdzie?
W powyższym dialogu trochę nie wiedziałem, kto co mówi. Wiem, że ta wymiana zdań miała być dynamiczna, ale myślę, że warto jakoś oznaczyć rozmówców.
Przeniosła się do Wyobraźni, a Jakub z niezauważalną dla człowieka prędkością wyjął pistolet i strzelił.
A tu się trochę zastanawiałem, w co/kogo Jakub strzelił.
Ogólnie wrażenie pozytywne :)
Dzięki za wszystkie komentarze i opinie (zarówno pozytywne jak i negatywne).
Shanti
Trochę kuje mnie w oczy logika tworzenia rzeczy przez innych, albo tego nie załapałam po prostu, niby jej świat i reguły (potem okazuje się, że nie, ale tak uważa na początku czytelnik) i niby może niszczyć rzeczy w jej świecie, ale nie dał rady kracie w pokoju? Tego nie zrozumiałam do końca.
Nie przekonała mnie również bohaterka – zachowywała się jak de facto dorosła osoba, przynajmniej w moim odczuciu. Może można by ją postarzeć o te 2-3 lata (mam bratanicę w tym wieku i jest duuuuży przeskok pomiędzy 12 a 15 lat).
Wiem, poszedłem na łatwiznę, ale właśnie taki, nieograniczony i skrępowany jedynie wyobraźnią świat stworzyłem. Logika tego świata tłumaczy, dlaczego stworzenie niezniszczalnej kratki jest możliwe. Bo można sobie coś takiego po prostu wyobrazić.
Co do wieku bohaterki i jej inteligencji z tym związanej. Kojarzysz Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa? Wykorzystałem tu podobny motyw świata równoległego, który znajduje się tak właściwie w innym czasie. Zresztą w moim opowiadaniu znajduje się taki fragment:
Adam bujał się na huśtawce, gdy jego siostra, Maja, powiedziała mu, że idzie do Wyobraźni. Z perspektywy Adama i innych osób, które na nią patrzyły, nie zniknęła nawet na chwilę, chociaż tak naprawdę spędziła tam o wiele więcej czasu.
– Byłam tam dwie godziny – powiedziała.
Pomimo, że Maja jest w ciele dwunastolatki, nie wiadomo, na ile lat się czuje i jaką ma wiedzę, w porównaniu do przeciętnej dwunastolatki. Równie dobrze mogła spędzić w Wyobraźni dziesiątki lat, tak samo jak bohaterowie Opowieści z Narnii, którzy zestarzeli się w tym innym świecie, jednak po powrocie dalej byli w ciele dzieci.
Konrad 1399
Pomysł na opowiadanie miałeś niezły, ale z wykonaniem trochę gorzej. Problem stanowiła dla mnie chaotyczność akcji i wydarzeń, a na koniec doczekałem się odpowiedzi rodzących jedynie więcej pytań.
Mogę wiedzieć, jakie są to pytania?
Finkla
Na przykład nie wiem, na czym polegał trik z kluczami i dlaczego bez niego trudniej się przenosić. Takich pytanek pozostaje więcej.
No właśnie z powodu limitu trochę zabrakło mi miejsca na ekspozycję :/ Będę musiał to następnym razem trochę lepiej wyważyć.
PanDomingo
Dzięki za komentarz!
Pozdrawiam :)
All in all, it was all just bricks in the wall
Wiem, poszedłem na łatwiznę,
Ja akurat tak nie uważam, bohaterkę odbieram jako nadwrażliwą i nadinteligentną.
Jej świat to jej azyl, królestwo, bezpieczna przystań.
Miałam tu skojarzenia z “Opowieściami…”, lecz nie tylko. Np. “Ania z Zielonego Wzgórza” również często przychodziła mi na myśl. Nawet ciut obu części magicznej i tajemniczej “Alicji…” (oczywiście książkowej, bo o filmie wolę nie wspominać) dostrzegłam.
Jeszcze edycja. Niekoniecznie zresztą tylko dziewczynki z literatury nasuwały mi się przy lekturze tego tekstu. Nie pamiętam teraz, w jakim był wieku (wydaje mi się, że był młodszy) bohater pierwszej części “Dekalogu” Kieślowskiego, ale chłopak ten był absolutnie wybitnym dzieckiem.
Mnie ta opowieść ogromnie się podoba.
Jak wspomniałam, kontynuacje stworzyłyby świetny cykl. :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
No dobrze, w kwestii moich pytań. Pozwól mi najpierw coś powiedzieć.
Czytanie tej opowieści przypomina mi rozkładanie ruskich babek. Otwieram jedną – kolejna, otwieram – kolejna. I tak dalej, ileśtam razy.
W końcu dotarłem do ostatniej, a na niej widnieje wiadomość “by poznać odpowiedź, przeczytaj ukrytą wiadomość cofając się o 3 babki”.
Ok, znalazłem tę wiadomość na rzeczonej babce “już prawie, cofnij się jeszcze o 2 babki”,
2 babki później – “odpowiedź znajdziesz na 2 babce od końca”,
2 babka od końca – “wynik twojego równania to x=87p421/90*321ox”
???
Moje pytania – “o co tu właściwie chodzi?”, “to w końcu jaki jest ten prawdziwy świat?”, “aaa… to ona go zabiła cofając się do poprzedniej wyobraźni?”, “co to znowu za zarządca?”
– Minęłoby o wiele więcej niż sekunda – odpowiedział mężczyzna. – Nie pamiętasz, jakie zasady rządzą prawdziwym światem.
“to jak płynie ten czas w wyobraźni?”.
Generalnie chodzi o to, że nie wiedziałem, co tak naprawdę się dzieje.
Ogranicza nas tylko wyobraźnia… Moim zdaniem tekst świetnie wpisuje się w konkursowy temat. Światy oparte na wyobraźni, jeden wychodzący z drugiego, przenikające się rzeczywistości i nigdy nie wiadomo, co tak naprawdę jest prawdziwe… Podoba mi się taka wizja i podoba mi się rozmach, z jakim wszystko opisujesz :)
Klikam bibliotekę i życzę powodzenia w konkursie.
Rzeczywiście opowiadanie świetnie wpisuje się w konkursowy temat – za to wielkie brawa.
Co do technikaliów: widzę, że już łapankę Ci przeprowadzono. Mnie też niestety mocno przeszkadzały w odbiorze sprawy techniczne, choć starałem się na nie nie zważać.
Mimo tego nastawienia, w niektórych miejscach miałem bardzo duże problemy z zanurzeniem w ten świat, ze względu na zdania, które mi bardzo chrobotały, przykładowo:
Zaduma nad misternością stworzonego świata uległa zamienieniu na strach przed nieznanym
lepiej (w moim odczuciu) brzmiało by:
Zaduma nad misternością stworzonego świata zmieniła się w strach przed nieznanym
albo:
i wtedy, na niezauważalną dla człowieka sekundę
Sekunda jest raczej zauważalna dla człowieka trwa dość długo by przeczytać nawet skomplikowane zdanie.
Całość przypomina dość interesującą mieszankę Incepcji, Niekończącej się opowieści, a także chyba… wielu kreskówek. Nie wiem, czy taki był zamiar – ale rodzi to w głowie też skojarzenia z klasycznymi opowieściami szkatułkowymi w stylu snu w śnie. Co prawda jeśli dobrze pamiętam, najwcześniejsze realizacje tego pomysłu mają ponad tysiąc lat, a najbardziej popularne to było w wieku XVIII (choć u nas próbowano tego i dużo później, choćby Marek Huberath), to właśnie ta klasyczność pomysłu, wydaje mi się mocnym punktem opowiadania, niestety kuleje wykonanie. Pod koniec utwór zaczął mnie najzwyczajniej w świecie… męczyć i nudzić.
Mimo to, widzę w nim spory potencjał – przede wszystkim, tak jak wspomniałem – to świetnie zrealizowane hasło konkursowe.
Ponoć jurorzy dopuszczają tu światy bez historii nawet – atlasy, opisy itp. – więc myślę, że mimo moich zastrzeżeń (że nudno i męcząco) – samą tą świato-gonitwą masz szansę na podium :) Powodzenia!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dzięki za komentarze i opinie Katio i Jimie (ale mi nieznośny rym wyszedł).
Pozdrawiam :)
All in all, it was all just bricks in the wall
Przydałoby się trochę językowo wyszlifować, bo wciąż się potykałam. Postacie… dziewczynka strasznie blado wypadła, Jakub lepiej. Pomysł świetny, choć brakowało mi wyjaśnienia dlacczego Maja się w to wpakowała, przed czym uciekała. Bo rozumiem, że świat, do którego wpadli “policjanci” też nie był rzeczywisty. Więc co takiego stało się w świecie rzeczywistym, że tak się ukryła.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dzięki za komentarz, Irka_Luz. Rozumiem, że brak wytłumaczenia wszystkiego może trochę przeszkadzać, jednak chciałem uniknąć wyjaśniania wszystkiego, a szczególnie elementów, które nie mają zbyt wielkiego znaczenia dla całości tekstu.
All in all, it was all just bricks in the wall
Zawsze doznaję zawrotu głowy, kiedy okazuje się, że świat, który brałam za prawdziwy okazuje się wymyślony, a występujące w nim postaci należą do świata stworzonego przez kogoś zupełnie innego, kto z kolei jest imaginacją tego, o którym na razie jeszcze nic nie wiemy, ale zaraz znajdziemy się w jeszcze innym świecie, w którym… I tak można w nieskończoność.
Zwroty akcji tyleż zaciekawiały, co mąciły mi w głowie, ale czytało się nieźle, choć tak po prawdzie to chyba nie do końca pojęłam, o co tu chodziło.
Wykonanie, delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia.
Puścić tą wieś z dymem… ―> Puścić tę wieś z dymem…
…jeszcze wolniej kroczył Michał. Kiedy dziewczynka i policjant przekroczyli furtkę… ―> Nie brzmi to najlepiej, a w dodatku furtki się nie przekracza. No, chyba że jest bardzo niziutka. ;)
Proponuję: …jeszcze wolniej kroczył Michał. Kiedy dziewczynka i policjant minęli furtkę…
Zniknęli! – powiedział Jaukb. ―> Literówka.
Ci policjanci nie wyglądają dobrze, pomyślała Maja. –> Wcześniej użyłeś zapisu z półpauzą: Co on tutaj robi? – pomyślała. ―> Byłoby dobrze, gdyby w całym opowiadaniu zapis był ujednolicony.
To było nie tylko przerzucie, ale i prawdziwy zarzut. ―> Literówka.
Michał wziął głęboki oddech i poprawił swoje blond włosy… ―> Zbędny zaimek – czy poprawiałby cudze włosy?
– Wracamy, dobrze? – powiedział blond włosy policjant… ―> – Wracamy, dobrze? – powiedział blondwłosy policjant…
Między dwoma takimi budynkami mężczyzna dojrzał targ.. ―> Jeśli zdanie miała kończyć kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.
Jakub krążył pomiędzy kolorowymi straganami oglądając się we wszystkie strony. ―> Jakub krążył pomiędzy kolorowymi straganami, rozglądając się we wszystkie strony.
…pozbawione inteligencji, nie umiejące rozmawiać kukły. ―> …pozbawione inteligencji, nieumiejące rozmawiać kukły.
Jakub podążał chodnikiem wzdłuż ciągnącej się przez kilometry galerii handlowej. ―> Jakub podążał chodnikiem wzdłuż ciągnącej się kilometrami galerii handlowej.
…świata stworzonego przez Maję nie czuł żadnej woni, co mogło wynikać z niewystarczających umiejętności dziewczynki do stworzenia czegoś… ―> Czy to celowe powtórzenie?
Mężczyzna stał w przestronnym holu, od którego odchodziły trzy ścieżki otwierane przez drzwi różnych kolorów. ―> Dość nieczytelne i nie najlepiej złożone zdanie.
Proponuję: Mężczyzna stał w przestronnym holu, z którego troje drzwi w różnych kolorach otwierało trzy ścieżki.
Po kilku minutach chodu znalazł obiekt… ―> A może: Po kilku minutach spaceru/ przechadzki/ marszu znalazł obiekt…
Było to drzewo z licznymi gałęziami odchodzącymi we wszystkie strony świata. Na każdym pniu i konarze… ―> Drzewo ma jeden pień.
…dreptając po kamykach swoimi małymi, ledwie widocznymi, bezkształtnymi łapkami. ―> …drepcząc po kamykach małymi, ledwie widocznymi, bezkształtnymi łapkami.
…przekroczył drewniane, czerwone drzwi i ponownie trafił do innego świata. ―> Skoro to był inny świat, to nie mógł do niego trafić ponownie. Drzwi nie można przekroczyć.
Proponuję: …przekroczył próg drewnianych czerwonych drzwi i trafił do innego świata.
Uderzyło go światło, blade, białe, oślepiające światło. Nie odczuwał jednak gorąca. ―> Skoro światło było blade, to nie mogło być oślepiające. Czy to celowe powtórzenie? A dlaczego miałby odczuwać gorąco?
Kopnął w nią nogą, następnie siekierą i toporem. ―> Zbędne dopowiedzenie – czy można kopnąć inaczej, nie używając nogi? Czy mam rozumieć, że siekierą i toporem też kopał? ;)
Proponuję: Kopnął w nią, a następnie walnął/ rąbnął/ uderzył siekierą i toporem.
…holu, od którego odchodziły troje drzwi. ―> …holu, w którym było troje drzwi.
Z holu udała się przez środkowe drzwi. ―> Dokąd się udała?
Widoczność nie była zbyt wielka… ―> Raczej: Widoczność nie była zbyt dobra…
…stąpając po niemalże białym materiale przypominającym wapień… ―> A może: …stąpając po niemalże białym podłożu, przypominającym wapień…
Po kilku minutach drogi dotarła do drzwi… ―> Drogi nie mierzy się jednostkami czasu, a w metrach/ kilometrach.
Proponuję: Po kilku minutach marszu dotarła do drzwi…
Maja zaczęła zaczęła się szarpać… ―> Dwa grzybki w barszczyku.
Mierzący kilka metrów wzwyż metalowy miecz… ―> Chyba miało być: Mierzący kilka metrów długości metalowy miecz…
…ominął nadlatujący przedmiot. Podleciał do przeciwniczki… ―> Nie brzmi to najlepiej.
…i buchał pieczący w oczy dym. ―> …i buchał piekący w oczy dym.
Upadł na ziemię już w kabinie… ―> Skoro w kabinie, to chyba: Upadł na podłogę już w kabinie…
Na ziemię runęły ściany, okna wypadły z okiennic… ―> Okna nie mogły wypaść z okiennic, bo okiennice nie mają okien.
Za SJP PWN: okiennica «ruchoma zasłona w postaci drewnianego skrzydła, zabezpieczająca okno»
…bez okrzyków przerażenia przygniecone… ―> …bez okrzyków przerażenia, przygniecione…
A także nie ruszające się, zalane krwią ciała. ―> A także nieruszające się, zalane krwią ciała.
Oczy Jakuba osadzonego w drobnym kokpicie… ―>> Oczy Jakuba tkwiącego w małym/ ciasnym kokpicie…
Patrzyła spod warkocza na przybysza. ―> Gdzie Maja miała ten warkocz, skoro mogła patrzeć spod niego?
Jakub usłyszał w swojej głowie głośną, wyraźną i konkretną myśl „wycofaj się póki możesz”. ―> Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać głosy w głowie, telepatię.
Ich wzrok na chwilę skrzyżował się… ―> Obawiam się, że wzrok nie może się krzyżować.
Proponuję: Ich spojrzenia na chwilę spotkały się…
– Tak – odpowiedziała. Nie powiedziała nic więcej… ―> Nie brzmi to najlepiej.
Może: – Tak – odpowiedziała. Nie dodała nic więcej…
…sięgającego wiele pięter wzwyż, górującego i patrzącego z wyższością na… ―> Nie brzmi to najlepiej.
…wszedł do środka przez wejście umiejscowione… ―> Jak wyżej.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki za obszerny komentarz, Regulatorzy!
Zawsze doznaję zawrotu głowy, kiedy okazuje się, że świat, który brałam za prawdziwy okazuje się wymyślony, a występujące w nim postaci należą do świata stworzonego przez kogoś zupełnie innego, kto z kolei jest imaginacją tego, o którym na razie jeszcze nic nie wiemy, ale zaraz znajdziemy się w jeszcze innym świecie, w którym… I tak można w nieskończoność.
Zwroty akcji tyleż zaciekawiały, co mąciły mi w głowie, ale czytało się nieźle, choć tak po prawdzie to chyba nie do końca pojęłam, o co tu chodziło.
Pewnie nie lubisz Incepcji ;p Niemniej, cieszę się, że “czytało się nieźle”.
Z uwagami technicznymi nie mam się, co spierać, mogę jedynie przystąpić do poprawiania.
Pozdrawiam
All in all, it was all just bricks in the wall
Tak, Simeone, czytało się naprawdę nieźle. I bardzo mi miło, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć Simeone.
Nieźle wyszły Ci poprawki, większych zgrzytów już nie widziałem, ale (wyjątkowo) nie skupiałem się na nich, gdyż musiałem skoncentrować się na tekście.
Był nieco wymagający pod tym kątem.
Nie mam pewności, czy zrozumiałem końcówkę.
Ale od początku:
Początek mnie zdenerwował – właśnie dlatego, że ci rodzice tak na luzie zgodzili się na przesłuchanie dziewczynki, że w szkole nikt nie zareagował na to.
Ale końcówka nieco to wyjaśniła. Skoro był to wymyślony świat, to może i mogło tak być.
Później zrobiło się ciekawie. Spodobał mi się pojedynek między młodą, a starym.
Jednakże gdy doszło do starcia między nimi na miecze…
No wybacz, ale parskałem, śmiechałem i czułem lekkie zażenowanie :P
Tam się nic kupy nie trzymało i fakt, że to świat wyobraźni tego nie broni. Ten miecz świetlny, później podwójny miecz (też uwielbiam Darth Maula :D)
I dlaczego Jakub próbował ją zabić, skoro miał ją sprowadzić?
I dlaczego nie udało mu się to, skoro…
Powalił dziewczynkę na ziemię, przygniatając ją ciałem, celowo obciążonym jeszcze bardziej za pomocą ważącego niemało ubrania.
Maja zaczęła się szarpać, kopiąc mężczyznę po nogach, jednak była zbyt słaba, aby cokolwiek mu zrobić. Gdy walczyła próbowała wyobrazić sobie ogromny miecz, który ważyłby mniej niż tyle, na ile wygląda. Tworzenie obiektów o nietypowej wadze nie było łatwym zadaniem, ale zdecydowanie należało do zadań wykonalnych.
Gdy broń nieubłaganie zbliżała się do szyi Mai, w jej głowie wreszcie powstał pomysł.
…miał ją na widelcu, pod sobą, drobną i miał, do cholery, w ręku miecz świetlny! (który ma pewne, określone właściwości)!
Mierzący kilka metrów wzwyż metalowy miecz, sięgający niemalże sufitu ogromnego pomieszczenia pojawił się w jej ręce. Zamachnęła się, a mężczyzna uchylił głowę przed nadchodzącą śmiercią w ostatniej sekundzie, cudem unikając rozpłatania ciała na pół.
Wykonał wślizg zamieniając swój niewielki miecz świetlny na potężniejszy, z dwiema końcówkami. Dziewczynka uniknęła ataku tworząc pod sobą niewielki murek. Skoczyła na Jakuba.
Co tu się dzieje? On jeszcze chwilę wcześniej na niej leżał :P A po chwili robi wślizgi :P
Nie no, dobra. Więcej tej choreografii nie analizuję :P Bez urazy, ale to wyszło bardzo średnio.
I pogrubione jest w kiepskim miejscu w zdaniu.
A o co chodziło z kluczami?
Nie do końca to wyłapałem.
Podsumowując: nieco zbyt chaotycznie, bez przemyślenia niektórych kwestii. Część opisów mogłaby być precyzyjniejsza, jaśniejsza.
Logika gdzieniegdzie szwankuje.
Dlaczego Jakub za pierwszym razem (gdy uderzyło go drzewo) wyobraził sobie trampolinę, ale jak spadał, to wyobraził sobie twardą powierzchnię, o którą się połamał? Czemu nie wielki, fajowy materac z cieplusią, puchową kołderką? No i złamał dwie ręce i nogę, a później się czołgał do tego helikoptera? A później się uzdrowił? Nieco brakuje zasad, jakie tu panują.
Ale muszę powiedzieć, że sam pomysł pojedynku w wyobraźni podobał mi się bardzo. I to nie tylko takiego na miecze, ale takiego na umysły. Czytałem z zainteresowaniem :) Szkoda, że zabrakło trochę doszlifowania wartości brzegowych ;)
Dzięki za komentarz, Silvan.
Jednakże gdy doszło do starcia między nimi na miecze…
No wybacz, ale parskałem, śmiechałem i czułem lekkie zażenowanie :P
Tam się nic kupy nie trzymało i fakt, że to świat wyobraźni tego nie broni. Ten miecz świetlny, później podwójny miecz (też uwielbiam Darth Maula :D)
W scenach akcji uderzyłem w taką właśnie konwencję – kiczowatą, przerysowaną i w związku z tym, nierealną. Ale rozumiem, że mogło się Tobie nie spodobać.
A o co chodziło z kluczami?
To sposób na stworzenie tego “portalu”.
Dlaczego Jakub za pierwszym razem (gdy uderzyło go drzewo) wyobraził sobie trampolinę, ale jak spadał, to wyobraził sobie twardą powierzchnię, o którą się połamał? Czemu nie wielki, fajowy materac z cieplusią, puchową kołderką?
Z tekstu:
Maja zanurkowała, ledwo omijając lawę, jej oczy zabłysły.
Ten twój fajny materac z puchową kołderką by spłonął ;p
Pozdrawiam
All in all, it was all just bricks in the wall
Bardzo pomysłowy tekst, ale wrażenie psuły nieco technikalia – potykałam się o usterki językowe, ale też czasami o niezgrabne sformułowania. Fabularnie naprawdę ciekawy, choć zabrakło odpowiedzi na kilka pytań, między innymi kim właściwie jest Maja. W ogóle była ona znacznie mniej dopracowaną postacią niż Jakub, co może wynikać z tego, że to na mężczyźnie przez większość czasu skupiała się “kamera”.
Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.
Simeone, to moze jakąś sprężynę? :D Napisales wcześniej, ze w Twoim swiecie mozna sobie wyobrazić niezniszczalną kartkę papieru. W czym problem, aby wyobrazic sobie niepalny materac? ;> Problemem swiatow bez ograniczen jest brak ograniczen. Bardzo latwo samemu przeoczyc miliony mozliwosci. Wybacz, nie chcialem rowniez Cie urazic, jesli o walke idzie. Walki to moj konik i mam schiz na ich punkcie. Potraktuj mnie, jak wariata ;) Nie wyczulem, zeby to bylo celowe. Nie widzialem zasadnosci. Calosc fajnie, na powaznie, z ciekawymi mocami i mozliwosciami, a nagle walka jakby z innego opowiadania. Nie wyczulem celowosci kiczu kompletnie. W moim odczuciu opowiadanie na tym traci. Bo jest ciekawe, wciagajace, a ta scena mi sie w glowie nie zmiescila, stad to zazenowanie. Nie Toba, nie opkiem samym w sobie, ale tym, jak cos tak niedopracowanego w niezlym tekscie? Jakim cudem??? A to celowe. Przemysl, czy pojedynek na powaznie nie mialby zdecydowanie wiecej sensu i uroku :) I nawet te miecze (swietlne i zwykle) wykorzystaj.
Dzięki za komentarz, Verus.
Silvan, uznałem, że nie da się wziąć na poważnie walki na wyobraźnię pomiędzy dorosłym mężczyzną a małą dziewczynką, więc napisałem scenę w taki sposób, w myśl zasadzie, że jak coś ma być złe, to niech przynajmniej będzie złe w świadomy sposób.
Chociaż w parę pułapek związanych z logiką świata wpadłem.
All in all, it was all just bricks in the wall
Ciekawy pomysł z tymi światami tworzonymi w wyobraźni, a pod koniec to już w ogóle poczułam się trochę jak w Matrixie. W stylu faktycznie coś mi zgrzytało i niektóre zdania brzmiały trochę nienaturalnie. Ale myślę, że to kwestia nabrania większej wprawy. Dla mnie postać Mai bardzo na plus, lubię przebiegłe bohaterki, które wiedzą, co robią. Drobne wzmianki na temat jej zapomnianej przeszłości też mnie zaintrygowały.
Dzięki za przeczytanie i komentarz, Adanbareth.
All in all, it was all just bricks in the wall
Cudna opowieść. Bardzo misię! I dynamika, i zdarzenia, i zakończenie. Walka na miecze wyobraźni. Trochę gorzka historia.
Drobiazgi:
Jakub nie wiedział(+,) po co Maja wymyśliła ten świat
Czujnymi oczami wypatrywała(+,) czy nikt nie kryje się w krzakach.
Dziewczynka uniknęła ataku(+,) tworząc pod sobą niewielki murek.
Skarżypytuję do biblio. :-)
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Dziękuję za komentarz i tak miłą opinię, Asylum! :)
All in all, it was all just bricks in the wall
Cześć, Simeone,
zdecydowanie wpadasz na ciekawe pomysły, do tej pory pamiętam twój Koszmar. Jednak znowu czegoś mi zabrakło do pełnej satysfakcji i chyba chodzi o styl i wykonanie. Jest trochę chaos, dużo pytań bez odpowiedzi… Ale opko świetnie wpisuje się w ramy konkursu, w pewnym sensie jest to klasyczna wizja, pierwsza jaka przyszła mi do głowy, gdy tylko zobaczyłam tytuł konkursu (typu: “ogranicza nas tylko wyobraźnia”).
– Znam, jednak wolałbym zrobić coś bardziej widowiskowego, Tryhjkoenbny – odpowiedział bez zajęknięcia.
”zająknięcia”? Twoją formę podkreśla mi na czerwono.
– Po prostu… Zniknęli! – powiedział Jaukb.
Po kilku minutach chodu znalazł obiekt, który wydawał się
byćkońcem tego niewielkiego świata.
Całkowicie zbędne.
Powodzenia!
Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!
Dzięki za komentarz i wyłapanie paru błędów, LanaVallen.
Powodzenia!
Dzięki, ja również życzę powodzenia.
EDIT: Nie zauważyłem, że już są wyniki. W każdym razie, gratuluję wyróżnienia.
All in all, it was all just bricks in the wall
O, już są? Dobrze wiedzieć.
Babska logika rządzi!
Opowiadanie kreacją świata stoi. Właściwie to można nawet zaryzykować stwierdzenie, że świat pełni tutaj rolę głównego bohatera patrząc na to, ile miejsca poświęcasz na jego ekspozycję w porównaniu z pozostałymi elementami. Skoro więc ów świat gra tu pierwsze skrzypce, to i jemu siłą rzeczy poświęcę najwięcej miejsca w swoim komentarzu.
Sięgasz tu po dość znany motyw budowy tekstu wokół świata stworzonego w wyobraźni. Nie jest to z pewnością motyw, który już na dzień dobry zaskoczy nas świeżością czy niekonwencjonalnością. Jednocześnie wyobraźnia w fantastyce to jeden z tych elementów, od których (jak się zdaje) można wyprowadzać coraz to nowe i nowsze drogi.
Wspomniany brak świeżości nie jest zatem w żadnym razie wadą opowiadania, a raczej zapowiedzią, że pozytywny odbiór tekstu będzie w głównej mierze zależał od tego, jaką interpretację „świata wyobraźni” uda Ci się stworzyć i przede wszystkim, czy będziesz w stanie tę interpretację przedstawić w atrakcyjnej dla czytelnika formie.
U Ciebie trafiamy do świata dwunastoletniej dziewczynki. Z początku wygląda on dość typowo dla wyobrażenia o możliwej kreacji świata przez takie dziecko. Słowo „dziecko” jest tu może pewnym uproszczeniem, co pokazuje zwłaszcza ostatnia scena, ale na razie skupiamy się na samym wprowadzeniu do świata i tym, co w danej chwili wiemy.
Zaczynamy więc podróż po świecie Mai od różowego nieba, drzew z tysiącami listków czy budowli będącej dużą wersją domku dla lalek. Z jednej strony to nie powala jakoś kreatywnością, z drugiej absolutnie nie zniechęca – na takich typowych elementach można zbudować naprawdę ciekawe opowiadanie. I chociaż rzecz dotyczy wyobraźni dziewczynki, wcale nie musi być to ani bajka, ani baśń, ani tekst humorystyczny. Więcej! W oparciu o taką konwencję można zbudować nawet całkiem interesujący klimat niepokoju. Słowem, jest tu wiele możliwości i właśnie w tym punkcie opowiadania, wiedząc już, że świat będzie absolutnie dominującym elementem, zaczynamy powoli szukać odpowiedzi na pytanie: czy będzie on w stanie Twój tekst wybronić?
Kolejne akapity pokazują, że może być z tym trochę problem.
Może być z tym problem, bo choć w teorii świat ma się czym bronić, to w praktyce nie bardzo widać na tę obronę pomysł. Jak to rozumieć? Już tłumaczę.
Pierwszy problem polega na tym, że ten świat za bardzo chce błyszczeć. Dorzucasz coraz więcej. I więcej. I więcej. Przebijamy się wraz z bohaterami przez kolejne lokalizacje. Zasypujesz nas stertą coraz to nowszych elementów. Zwróć uwagę, że w tym opowiadaniu, na przestrzeni około 20 000, może 23 000 znaków, od różowego nieba przebiegliśmy aż do helikopterów, jet packów i tym podobnych. W pewnym momencie pojawia się już zwyczajnie przesyt. Świat, z założenia efektowny, zaczyna się ocierać o efekciarstwo. W tym opowiadaniu ów świat można porównać do takiej dobrej gospodyni, która koniecznie chce jak najlepiej zadać o swojego gościa, więc podsuwa mu pod nos kolejne potrawy. Zjedz jeszcze to. I to. Spróbuj tego. Tamtego. Może jeszcze trochę? I niechby nawet te potrawy były smaczne, co z tego, skoro w pewnym momencie czuje się już mocny przesyt. I dokładnie tak samo jest tutaj. Ten świat „chce” aż za bardzo.
Pisałem, że to przejście od różowego nieba do jet packów wydaje się ciut przeszarżowane. To siłą rzeczy budzi, przynajmniej we mnie, pewien dysonans. Oczywiście, trzeba uczciwie i jasno przyznać, że takie efektowne, czy nawet efekciarskie momentami opowiadania mają swoje miejsce w literaturze i ani myślę im tego odbierać. Natomiast należy też pamiętać, że muszą one jednak spełniać też określone warunki. I tutaj docieram do głównego problemu świata w tym opowiadaniu. A mianowicie: przypomina trochę świat bez sternika.
To,co na początku intryguje, co każe się zastanawiać, w jakim kierunku pójdzie prezentacja świata, w pewnym momencie zamienia się w rozważania, czy tutaj ten kierunek w ogóle jest.
I teraz szalenie istotna sprawa: ja nie twierdzę, że w tym opowiadaniu pomysłu nie ma. Taka opinia będzie krzywdząca i nie do końca uczciwa. Bo tutaj widać, że pomysł jest. Tyle że widać to dopiero na końcu. I jednocześnie pojawia się też dość oczywisty wniosek, że na przestrzeni tekstu tego pomysłu do końca nie widać. Ma się raczej poczucie takiej bieganiny, gdzie jedno goni, a drugie ucieka. My zaś, niejako poprzez tę bieganinę, mamy obserwować świat wyobraźni Mai i zachwycać się mnogością pomysłów. Takie ma się wrażenie. A trochę szkoda, bo na końcu zdradzasz, że było tu zawarte coś więcej. Tyle że pojawił się też i problem z właściwym wyeksponowaniem owego „czegoś” na przestrzeni tekstu. Coś tu, moim zdaniem, nie zagrało przy doborze proporcji. Za dużo jest tu chęci pokazania świata, stworzenia wartkiej akcji, a za mało próby stworzenia opowieści. W efekcie, jako czytelnik, cały czas widzę fantastyczne obrazy, cały czas jestem w ruchu, ale momentami trudno mi sobie wytłumaczyć, czy naprawdę jestem w stanie znaleźć cel tego ruchu. A może lepiej napisać: czy ten cel nie jest zbyt pretekstowy, by tak ciągle ganiać.
Tematem konkursu są tajemnice, więc siłą rzeczy nasuwa to myśl o poskąpieniu pewnych informacji. O budowaniu wątpliwości. Wydaje się jednak, że fabuła jest tu zbyt zdawkowa, czy (jak pisałem wcześniej) pretekstowa, by mieć szansę na poważnie „zabrać ze sobą” czytelnika.
Skoro już jestem przy fabule, to może poświęcę jej jeszcze parę zdań. A zatem fabuła w sumie fajna… mogła być. Mogła być po pierwsze wtedy, gdyby na przestrzeni całego tekstu pojawiła się jakaś próba przemycenia tego, czego dowiadujemy się na końcu. A po drugie, gdyby ją jednak rozbudować, nawet kosztem świata. Bo tutaj, nawet, jeśli mamy wartką akcję, to jednak jest to akcja bez większej historii. Nie ma tutaj jakiejś większej podbudowy do tego, by naprawdę pozwolić się czytelnikowi przejąć jakoś sytuacją Mai. By naprawdę dokładnie zrozumieć powagę poszczególnych zdarzeń. Znów, nie chcę pisać, że tej podbudowy nie ma. Raczej zaszwankowało coś przy próbie jej przekazania. To, co miało w zamyśle być wystarczające, okazało się zbyt skąpe i zamiast żwawej historii w wyobrażonym świecie dostaliśmy świat z domieszką opowieści.
Bohaterowie? Ujmę to tak: ciut słabo scharakteryzowani. Maja ma swoje momenty, choć jej charakterystyka tańczy chwilami na granicy zawieszenia niewiary. Znów, wypadłaby w mojej ocenie lepiej, gdybyśmy przynajmniej część tego, czego dowiadujemy się na końcu, poznali wcześniej. Jasne, do pewnego stopnia tajemnicę wtedy wezmą diabli, ale też nie da się budować przywiązania do danego bohatera czy bohaterki wyłącznie w oparciu o koncept: opowiem jak najmniej, a czytelnik z tym większą ciekawością będzie czytał opowiadanie w oczekiwaniu na wyjaśnienia. Maja ma jakiś charakter, jest do pewnego stopnia przedstawiona i nawet przejawia potencjał, by zbudować z niej, przy odpowiednim pomyśle, ciekawą, charakterystyczną postać. Tyle że ten potencjał zostaje tu wykorzystany tylko częściowo, a gdyby wyjąć końcowe akapity, to może nawet w niewielkim stopniu.
Na tle Mai Jakub wypada nieporadnie. Zagubiony, momentami niezdecydowany. Generalnie w tych pierwszych akapitach budujesz go w naszych oczach jako bohatera negatywnego. Zwłaszcza, że jego zdanie brzmi jasno: pochwycić Maję. Tymczasem niedługo później widzimy go już właśnie zagubionego. Wpadłszy do świata, w pewnym momencie nie bardzo wie, co ma robić. To o tyle przeszkadza, że na jakimś etapie już nie bardzo wiadomo, jak reagować na bohaterów i bieg zdarzeń. Najpierw Maja ucieka przed Jakubem, którego prezentujesz jako swego rodzaju zagrożenie dla niej. Chwilę później owo zagrożenie czuje się już zagubione. I zaraz też pojawia się pytanie: co ja, jako czytelnik, mam konkretnie pomyśleć i poczuć? Jaki był zamysł autora? Czego on konkretnie oczekiwał? Maja ucieka, ale zdaje się mieć przewagę. Zagraża jej ktoś, kto wygląda czasami nie tylko bezradnie, ale i nieporadnie. Trochę się to wszystko ze sobą gryzło.
Strona techniczna? Bez jakichś bardzo poważnych wpadek, za to ze sporą liczbą drobnych potknięć. Od czasu do czasu trafiamy na jakiś przestrzelony przecinek, gdzieniegdzie nawinie się niezgrabne zdanie. Gdzieś tam migną siękoza (cztery „się” w jednym zdaniu to już trochę za dużo) i literówka. Czasem zatrzyma nas jakiś błąd (jak kiwać przecząco głową).
No i zakończenie. Zakończenie uważam za jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszy) fragmentów opowiadania. Masz tam naprawdę fajne pomysły, jak choćby to życie w iluzji i ucieczka do świata wyobraźni przywódcy. To naprawdę ciekawy motyw i aż szkoda, że nie został wykorzystany na przestrzeni całego opowiadania. Że wręcz nie stał się jego fundamentem, bo tekst z pewnością by na tym zyskał.
Podziękował za udział w konkursie.
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
Dziękuję za odniesienie się do tekstu przez jury (nie spodziewałem się tak obszernego komentarza).
Nie mam chyba z czym dyskutować, dobrze nakreśliłeś wady i zalety tego opowiadania. Mogę jeszcze wspomnieć, że poszedłem w kreację świata na przekór sobie (wolę skupiać się na fabule i bohaterach), ale tutaj miałem pomysł, aby stworzyć interesujący świat, który będzie główną zaletą tekstu. No i przeszarżowałem.
Pozdrawiam
All in all, it was all just bricks in the wall
Cześć, Simeone, wybacz, że komentarz tak późno.
Właściwe, jak to z większością konkursowych tekstów było, zgadzam się z opinią CM-a.
Twoje opowiadanie jest ciekawe, bo przedstawiasz nam nie jeden, a wiele ciekawych światów. Ładnie wpisałeś się w konkursowe hasło, jednak kilka drobnych wad sprawiło, że “Granica Wyobraźni” nie została wyróżniona. Przede wszystkim technicznie nie było najlepiej. Nie wiem, czy później wprowadziłeś poprawki, ale my natknęliśmy się na tekst z błędami, które utrudniły czytanie.
Postaci są hmm… takie sobie. Możliwe, że nie wszystko zostało przez nas zrozumiane, ale główna bohaterka naprawdę w moich oczach nie zachowywała się jak typowe dziecko. Ale mogę na to przymknąć oko.
Ogólnie (wybacz, że nie rozpisuję się jak CM) fajny tekst, fajny świat, ale przydałoby się, żeby jeszcze nad nim trochę popracować. Niemniej dziękuję za udział w konkursie i nawet przyjemną lekturę, bo zła nie była. :)
Powodzenia w dalszym pisaniu! Nie zamykaj wyobraźni w klatce. ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję za opinię, SaraWinter!
All in all, it was all just bricks in the wall
Podobało mi się :)
Przynoszę radość :)