- Opowiadanie: Sebuuu98 - Deja vu #1

Deja vu #1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Deja vu #1

W końcu… Dzisiaj jest sobota – pierwszy dzień jesieni, czyli mojej ulubionej pory roku. Dlaczego ją tak lubię? Od zawsze się nad tym zastanawiam. Może to ten zimny i deszczowy klimat? A może spadające z drzew różnokolorowe liście? Tym razem wyjątkowo oczekiwałem tego czasu. W tym właśnie roku (21 II) wybiła mi upragniona przez moją osobę szesnastka.

Ubrałem się i schodziłem teraz po schodach w celu spożycia śniadania. Nic wyjątkowego. Szczególnie, że zjadłem (jak zwykle) tylko płatki na mleku. Tata siedział w fotelu czytając dzisiejszą gazetę.

– Cześć, Błażej!- krzyknął tata widząc mnie.

– Dzień Doberek!- odpowiedziałem entuzjastycznie po czym ziewnąłem.

– Co dzisiaj porabiasz?

– Nic ciekawego. Mam w planach trochę posiedzieć przy komputerze, poczytać sobie coś i spotkać się ze znajomymi.

– W takim razie masz zajęty dzień. A co masz zamiar poczytać, jeśli mogę spytać?

– Ostatnio wyszła pewna ciekawa książka. Dzisiaj jadę po nią do Ełku.

– Chcesz jechać autobusem?

– Tak, a co?

– Nie, nic. Myślałem tylko, że mógłbym cię podrzucić.

– Nie miałbym nic przeciwko… Jadę po nią dopiero przed wieczorem, bo póki co jestem umówiony z kumplami. Miałbyś wtedy czas?

– Dobrze. Dla ciebie zawsze mam czas, synu.

– Dobrze wiedzieć. Muszę już iść, bo jak mówiłem jestem umówiony. To żegnam. Kocham cię!

– Też cię kocham.

Tak… Oto mój tatuś. Wspaniały i kochany mężczyzna. Gdybym go stracił, to nigdy bym tego nie przeżył. Oczywiście jest też wzajemność. Mama również nie jest gorsza.

Narzuciłem na siebie lekką kurtkę i opuściłem mój dom. Z tego co się zorientgowałem mama jeszcze śpi. Nie wiem czemu, ale odwróciłem się, żeby na niego spojrzeć. Poczułem się dziwnie. Tak jakbym miał niedługo na dobre pożegnać się z tym miejscem. Często ostatnio mniewam takie uczucia, więc nie przejąłem się tym specjalnie.

Dom mój jest położony na malutkiej wsi między dwoma miastami niedaleko Ełku. Jednak nie jest to odludzie. Wręcz przeciwnie! Znajduje się tu mnóstwo domów, w których znaczną część zamieszkują ludzie troszkę bardziej bogaci. Ja również do nich należę. Tata ma firmę zajmującą się wykopywaniem cennych surowców. Dobrze, że nie pracuje w weekendy. Mama jest sekretarką mojego taty, więc również trochę zarabia. Nie powiem, że mi się to nie podoba. W końcu z taką sumą dostaję więcej kieszonkowego, a tym nie pogardzę. Bo mi – z zamiłowania czytelnikowi – jest potrzebne trochę zielonych. Tata się cieszy, że swoje pieniądze wydaję na książki, a nie na głupoty.

Szedłem dalej mijając miejscowy kościół, sklep spożywczy i dom państwa Małeckich, gdy nagle przewiała mnie delikatna, ale bardzo zimna bryza. Ponieważ zrobiło mi się trochę zimno przyspieszyłem kroku. Z Rafałem, Jakubem, Klaudiuszem i Feliksem umówiony byłem pod warzywniakiem. Feliks i Klaudiusz są braćmi. Podziwiam ich za to, że jak na tyle przebywania ze sobą strasznie się lubią.

**********************************************************************************************

Rafał jest moim najlepszym przyjacielem i również maniakiem książek. Poznaliśmy się w szkolnej bibliotece. Rafał ma brązowe włosy, zielone i rozbawione oczy, lekko zadarty nos oraz zawsze śmiejące się usta. Najczęściej chodzi w fioletowej bluzie. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś miał takiego bzika na punkcie jakiegoś koloru jak mój przyjaciel na punkcie fioletowego.

Jakub jest na drugim miejscu. Znam się z nim od pierwszego dnia w przedszkolu. Jack (bo tak na niego mówimy) jest długowłosym blondynem o piwnych oczach oraz sympatycznym spojrzeniu. Jest wielkim fanatykiem fantasy i gier komputerowych. Najbardziej lubi gry z gatunku RPG. Powiem szczerze, że chyba nie da się go nie lubić.

Pozostali jeszcze Feliks i Klaudiusz. Jak mówiłem są braćmi, ale różnią się od siebie. Feliks jest bardzo poważny, a Klaudek to wręcz wiecznie rozbawiony dowcipniś. Wiele osób nie znosi jego charakteru. Gdy pozna się go dokłądniej można zauważyć, że nie jest wcale takim sztywniakiem. Za to Klaudiusz ma styl bycia, który mi podoba.

Charakterystyczne w wyglądzie Feliksa są dosięgające mu do ramion włosy i zawsze poważny i przeszywający wzrok. Klaudiusz ma takie same włosy i oczy, ale za to jest szczupły jak nic na świecie. Ma również bardziej wyostrzone rysy twarzy.

Jednym słowem moi czterej przyjaciele są niepowtarzali, wierni i zawsze można na nich liczyć. Mimo to, że wszyscy jesteśmy inni (oprócz mnie i Rafała) jakoś potrafimy znaleźć wspólny temat i się zgrać.

**********************************************************************************************

Zbliżałem się powoli do celu. Widziałem już Rafała i Jakuba, ale nie spostrzegłem pozostałych dwóch. Znając życie jeden jest gotowy, lecz czeka na drugiego. Gdy znalazłem się przy warzywniaku przybiłem piątkę swoim kolegom.

– Siema!- wykrzynąłem do obecnych tutaj chłopaków.

– Cześć!- odpowiedział Rafał gdy mnie ujrzał.

– Hej, Błażej – szybko dołączył się Jakub.

– Gdzie nasi kochani bracia?– spytałem.

– Dzisiaj ich nie będzie. Feliks zachorował, a Klaudiusz z nim został, żeby mu się nie nudziło – odparł ponuro Jakub.

– Czasem denerwuje mnie ich nierozłączność. Przecież po coś mają tę głupią konsolę!

– No trudno… Sami też sobie jakoś damy radę – pocieszyłem chłopaków.

Spędziłem z nimi 3 godziny na dworze, które upłeneły mi błyskawicznie. Lepsze to niż siedzenie przy kompie i ślepe gapienie się w monitor. Teraz wracałem do domu, aby jednak troszkę posiedzieć przy komputerze, ponieważ byłem już zmęczony. Zabrałem ze sobą Rafała. Minęliśmy kościół, gdy nagle usłyszeliśmy pisk opon. To jakiś szaleniec jechał dziko po jezdni. Mało brakowało, a bylibyśmy martwi, ponieważ wjechał lekko na chodnik. Wkurzyłem się i chciałem zapisać numer rejestracyjny jego samochodu, ale niestety jechał za szybko i zbyt chwiejnie, więc nie zdążyłem tego zanotować. Jedyne co zostało zapisane to cztery pierwsze cyfry i litery rejestracji, a mianowicie „SK 06…". Nie bardzo by nam się to przydało… Tak więc rzuciłem kartkę na ulicę i kontynuowaliśmy powrót do domu. Wciąż byliśmy lekko w szoku, ale szybko nam przeszło.

Gdy otworzyłem drzwi domu natychmiast ujrzałem mamę zamiatającą kurze w salonie.

– Cześć, chłopaki – powiedziała mama zajęta zamiataniem.

– Cześć, mamo.

– Dzień dobry, proszę panią.

– A gdzie tata?

– Pojechał wybrać tapetę do naszej sypialni.

– Aha. To nie przeszkadzaj sobie nami. Idziemy na górę.

– Dobrze, dobrze. Błażej, a może poczęstujesz Rafała sernikiem.

– Nie, dziękuję. Nie jestem głodny – rzekł z uśmiechem mój przyjaciel.

– Dobra, Rafał. Chodźmy na górę.

Po pokonaniu schodów znalęźliśmy się w moim pokoju. Zdecydowaliśmy, że najpierw pooglądamy filmiki na You Tube'ie, a następnie pogramy sobie w coś. Czas minął nam równie szybko jak na dworze. Spojrzałem na zegarek i spostrzegłem, że zbliża się godzina 17. Lekko się zmartwiłem. Tata dziwnie długo się nie wyrabia. Coś jest nie tak. W końcu gdyby wchodził na pewno bym słyszał, ponieważ moje drzwi do pokoju były otwarte, a znajdowały się one obok schodów. Z drzwiami wejściowymi było tak samo, tyle że na parterze.

– Rafał, nie uważasz, że mój tata zbyt długo nie wraca?

– Nie wiem, ziomuś. Przecież ja nie znam twojego taty aż tak dobrze. Bo w końcu to zależy od tego ile on przebywa w takich sklepach. Na przykład mój tata nienawidzi długo wybierać i zawsze stara się uwiąć jak najszybciej. Znowu mama nigdy nie może się w takiej sytuacji zdecydować… A jak jest z twoim tatą?

– Nie wiem. Chyba różnie.

– To poczekajmy jeszcze chwilkę. Na pewno nie może wybrać koloru tapety lub gdzieś jeszcze wstąpił.

– Może i masz rację…

– Ja zawsze mam rację – Rafał zrobił charakterystyczny dla siebie uśmiech.

Czekaliśmy jeszcze chwilę, gdy nagle usłyszałem otwieranie drzwi i tatę mówiącego „Cześć, żabko!". Oh. Jak mi ulżyło… Tutaj Rafał się nie pomylił. Jednak on zawsze ma rację. Tata nawet nie zdjął kurtki i wszedł do nas.

– Dzień dobry.– rzekł Rafał.

– Cześć. No to jak, jedziemy? – powiedział uśmiechnięty ojciec.

– Oczywiście. A czy Rafał może z nami jechać?

– No pewnie, że tak!

Obydwoje ubraliśmy buty i kurtki po czym w trójkę wskoczyliśmy do samochodu. Po niedługim czasie wjechaliśmy na autostradę. Było już ciemno. Ruch uliczny strasznie się włókł.

– A właściwie jaki tytuł ma ta książka? – tata poruszył temat.

– „Jechać po śmierć". Książka z gatunku grozy. Ostatnio mam na nią ogromną charpkę.– odparłem.

-Ciekawy tytuł…

Rafał ciągle milczał. Myślałem, że ma po prostu chorobę lokomocyjną, ale on był przestraszony. Dziwne… Czym mógł się tak zestresować? Może go coś boli? Miałem go już o to zapytać, gdy nagle poczułem, że mam katar więc sięgnąłem do kieszeni w celu wyciągnięcia chusteczek. W kieszeni jednak znajduje się jakaś karteczka. Nie pamiętam, abym ją tam wsadzał. Wyjąłem tę karteczkę, aby ją zbadać. Napisane na niej było „SK 06660". Zauważyłem, że była to ta sama karteczka, którą dzisiaj wyrzuciłem. Nagle ogarnął mnie chłodny strach.

-Jezu. Rafał! Kojarzysz to? – powiedziałem szeptem pokazując mu karteczkę.

– T… t… to…– ledwo wyksztusił. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wystraszonego. Również byłem przyrażony. Szczęka zaczęła mi się trząść. W końcu skąd ta karteczka się u mnie wzięła?

– Tak… To ta kartka. Skąd do jasnej cholery ona się tutaj wzięła?

– Nie wi… wiem…

– Rozumiem, że to przeraża, ale czemu byłeś taki przestraszony jeszcze przed pokazaniem ci kartki?

– P… po pro… prostu ja…koś t… to poczu… poczułe… poczułem…

– Co poczułeś?!

– Tru… trudno mi to wytłu… wytłumaczyć…

– Wszystko z tobą dobrze?

– P…p…p..patrz! – wykrzynął jak najszybciej Rafał.

Nagle wyminął nas ten samochód, którego dzisiaj spotkaliśmy. Tata zatrąbił. Szaleniec jechał coraz szybciej, gdy nagle uderzył w ciężarówkę jadącą przed nami. Ciężarówka pod wpływem uderzenia jechała teraz prosto na nas.

– Aaaaaa…! – krzyknęliśmy obaj jednogłośnie, a tata starał się jej uniknąć. Niestety… Nie udało mu się. Nie wiem w jaki sposób, ale ciężarówka udeżyła tylko w tylnią część samochodu, czyli tam, gdzie siedziałem z Rafałem. Natychmiastowo straciłem przytomność.

Koniec

Komentarze

Wiem, sam upubliczniłem dopiero jedno opowiadanie, i sam właśnie własną piersią je osłaniam przed mrozem i ciemnością jątrzącą się z czeluści internetu, ale wypowiem się.

Pierwsze - szczęśliwe rodziny się ostatnio nie sprzedają, ale jako że to jest pierwsza część, to liczę na jakiś mroczny sekret czy coś :D

Drugie - dialogi są drętwe, po prostu są -da się to zmienić w bardzo prosty sposób, ale to już twoja brożka.

Trzecie - ten opis po środku. Skojarzył mi się on z serią Świat Czarownic, którego nie znoszę, ale z poczucia obowiązku i nudy wszelakiej przeczytałem. No po prostu nudny jest i nieciekawy i sztampowy, szkolny taki jakiś.

Czwarte - literówki - lubię czytać zdanie po zdaniu i strasznie mnie to razi.

Dziękuję za uwagę, i liczę, że moja krytyka nie zaboli, lecz zmotywuje do pracy, tak jak krytyka innych zmotywowała mnie.

 

Nie jest to opowiadanie, które powala na kolana, ale nie jest też źle. Widać, że się starasz. Miejscami jest lekko naiwnie i jakby na siłę, ale w końcu kto tak nie pisał :) Zgadzam się z przedmówcą, że wyjątkowo źle wychodzą ci dialogi. Ale wymaga to wprawy w pisaniu, dlatego ćwicz, ćwicz, ćwicz.

Tak dokładny opis postaci nie jest potrzebny. Duże lepiej poznaje się bohaterów, z samego ich zachowania, mówienia. Czytelnik nie jest w stanie zapamiętać tylu szczegółów naraz. Podobał mi się pomysł na tytuł książki i zakończenia, choć przez to, można się domyślić, co będzie dalej.

Poniżej napisałam uwagi, do niektórych fragmentów.

 

W tym właśnie roku (21 II) wybiła mi upragniona przez moją osobę szesnastka. - zrezygnuj z daty w nawiasie, wygląda śmiesznie i wybija z rytmu czytelnika.

- Dobrze. Dla ciebie zawsze mam czas, synu.

- Dobrze wiedzieć. Muszę już iść, bo jak mówiłem jestem umówiony. To żegnam. Kocham cię!

- Też cię kocham. - strasznie wymuszony ten dialog, cały, choć przytoczyłam tylko fragment.

Tak... Oto mój tatuś. Wspaniały i kochany mężczyzna. Gdybym go stracił, to nigdy bym tego nie przeżył. Oczywiście jest też wzajemność. Mama również nie jest gorsza. - nie musisz tak dogłębnie tłumaczyć wszystkiego czytelnikowi, naprawdę wiele można się domyślić, po opisie relacji między bohaterami, nie trzeba jej podsumowywać.

Z tego co się zorientgowałem mama jeszcze śpi. - „zorientowałem" (literówka) i powinno być: mama jeszcze spała.

Narzuciłem na siebie lekką kurtkę i opuściłem mój dom. Z tego co się zorientgowałem mama jeszcze śpi. Nie wiem czemu, ale odwróciłem się, żeby na niego spojrzeć. - brzmi to tak, jakby się obracał, żeby spojrzeć na mamę, dopiero po męskiej formie, człowiek domyśla się, że chodziło o dom. Nie możesz tak nagle przeskakiwać, bez informowania czytelnika, od jednej rzeczy do drugiej.

W końcu z taką sumą dostaję więcej kieszonkowego, a tym nie pogardzę. - zdanie jest bez sensu. Proponuję: W końcu mogą dawać mi więcej kieszonkowego, a tym nie pogardzę. Poza tym, to trochę dziwne, tłumaczyć się z tego, że jest się bogatym...

Nigdy nie widziałem, żeby ktoś miał takiego bzika na punkcie jakiegoś koloru jak mój przyjaciel na punkcie fioletowego. - powtórzenie.

Gdy pozna się go dokłądniej można zauważyć - dokładniej (literówka)

sięgające mu do ramion włosy i zawsze poważny i przeszywający wzrok - drugie „i" niepotrzebne.

To jakiś szaleniec jechał dziko po jezdni. Mało brakowało, a bylibyśmy martwi, ponieważ wjechał lekko na chodnik. - dziko? Zmień na szybko. Drugie zdanie jest... sztuczne. Lepiej napisz, że np. Jakub w ostatniej chwili odskoczył na bok, wywracając głównego bohatera, czy Rafała.

To nie przeszkadzaj sobie nami. - Mówi się, albo samo „to nie przeszkadzaj sobie", albo „nie zawracaj sobie nami głowy".

 

Jak już mówiłam, mimo wszystko nie jest źle. Z czasem, sam zaczniesz zauważać, rzeczy, które są nie potrzebne, lub źle brzmią.

Przed dodaniem kolejnej części zostaw ją na kilka dni (bez zaglądania do niej) i po tej przerwie przeczytaj. Będzie ci łatwiej wyłapać wszystkie błędy.

wybiła mi upragniona przez moją osobę szesnastka.
Protagonista i jego ciało (osoba) to dwa rozdzielne byty? I tylko osoba pragnęła przekroczyć magiczną granicę szesnastu lat? Dlaczego wybiła szesnastka?
Na Twoim miejscu nie siliłbym się na demontaż frazeologizmów. Najpierw słowniki, ćwiczenia, wprawki...
Blado i sztucznie.

Mam podobne odczucia jak moi przedmówcy. Zalecam dużo ćwiczeń.

Nie wytrwałem. Ćwicz, ćwicz... aaa, co będę powtarzał. Trzymam kciuki, z czasem będzie lepiej!

Nowa Fantastyka