- Opowiadanie: Fladrif - Fotobłyski

Fotobłyski

Po­mysł prze­le­żał w szu­fla­dzie pra­wie dwa lata. Pier­wot­nie był jedną z trzech czę­ści opo­wia­da­nia Słow­nik Od­czuć, ale osta­tecz­nie zde­cy­do­wa­łem się na osob­ną hi­sto­rię utrzy­ma­ną w po­dob­nym kli­ma­cie. Oba opo­wia­da­nia nie łączą się ze sobą, ale może jedno za­chę­ci do prze­czy­ta­nia dru­gie­go.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Fotobłyski

Salon fo­to­gra­ficz­ny Fo­to­bły­ski wy­glą­dał ob­skur­nie i nie­po­zor­nie. Mimo wszyst­ko przy­cią­gał nie­spo­koj­ne dusze z róż­nych miejsc. Cie­szył się nie­ty­po­wym ro­dza­jem sławy. Mó­wi­ło się o nim w za­dy­mio­nych kuch­niach i sa­lo­nach, za­wsze wie­czo­ra­mi i za­wsze po kilku głęb­szych.

Gdy Ja­nusz wszedł do sa­lo­nu, w środ­ku cze­ka­ło już dwoje klien­tów – przy­gnę­bio­ny męż­czy­zna z su­mia­sty­mi wą­sa­mi i pulch­na ko­bie­ta z so­lid­ną, skó­rza­ną to­reb­ką i pa­ra­sol­ką na ko­la­nach. W mil­cze­niu kon­tem­plo­wa­li ścia­ny po­kry­te złusz­czo­ną farbą i czer­wo­ną za­sło­nę, zza któ­rej ode­zwał się głos wła­ści­cie­la Fo­to­bły­sków.

– Dobry wie­czór, jesz­cze mo­men­cik, już do pań­stwa idę.

Ja­nusz znał do­tych­czas pana Hen­ry­ka je­dy­nie z krót­kiej roz­mo­wy te­le­fo­nicz­nej. Głos miał spo­koj­ny, ale gdy wy­szedł zza ko­ta­ry oka­zał się neu­ro­ty­kiem, który nie wie, co się robi z rę­ka­mi, gdy nie pra­cu­ją w ciem­ni. Był blady i wy­chu­dzo­ny jak wam­pir. Wy­da­wać by się mogło, że spło­nie, jeśli pad­nie na niego pro­mień słoń­ca. 

– Ty je­steś Ja­nusz, praw­da? Miło mi po­znać. Pań­stwo wy­ba­czą, ale to zaj­mie pięć minut. Za­pra­szam za mną.

Druga część za­kła­du przy­po­mi­na­ła po­łą­cze­nie mu­zeum, sta­re­go stry­chu i te­atral­nej re­kwi­zy­tor­ni. Wszę­dzie wa­la­ły się roz­ma­ite przed­mio­ty – bu­kie­ty sztucz­nych kwia­tów, któ­rych nikt nigdy nie wrę­czy, za­baw­ki, któ­ry­mi nikt nie bę­dzie się bawił, ró­ża­ny łuk, pod któ­rym nikt nigdy nie wy­zna­wał sobie mi­ło­ści i wiele in­nych, każdy rów­nie fał­szy­wy. Dzie­ła do­peł­nia­ły się­ga­ją­ce su­fi­tu wy­pło­wia­łe płach­ty przed­sta­wia­ją­ce raj­skie plaże, ba­ro­ko­we dwor­ki i gó­rzy­ste po­la­ny. Widać było, że w Fo­to­bły­skach już dawno nikt nie zro­bił sobie zdję­cia, a mimo to pan Hen­ryk cały czas miał klien­tów.

– Masz jakiś do­ku­ment, po­świad­cze­nie… czy coś? – W pół­mro­ku sta­ru­szek wy­da­wał się bar­dziej spo­koj­ny, pewny sie­bie.

Gdy Ja­nusz wy­cią­gał z torby tecz­kę, wraz z nią wy­pa­dło zdję­cie. Pan Hen­ryk chwy­cił je zręcz­nie, nim do­tknę­ło pod­ło­gi i przyj­rzał się mu ba­daw­czo.

– Wiesz… – mówił, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od fo­to­gra­fii – czę­sto przy­cho­dzą tu lu­dzie w po­szu­ki­wa­niu „pracy”, ale w rze­czy­wi­sto­ści szu­ka­ją tylko oka­zji do tego.

Po­ma­chał mu zdję­ciem przed nosem.

– My­śla­łem, że przy oka­zji mógł­by mi pan z nim pomóc.

Pan Hen­ryk uśmiech­nął się po­błaż­li­wie jak na­uczy­ciel, który przy­ła­pał ulu­bio­ne­go ucznia na nie­win­nym kłam­stwie.

– Mam jedną za­sa­dę, któ­rej prze­strze­gam i chciał­bym, żeby mój asy­stent też jej prze­strze­gał. Nigdy nie uak­tu­al­niam wła­snych zdjęć, bo cza­sem to przy­no­si wię­cej szko­dy, niż po­żyt­ku. Jeśli nie ode­tniesz się od pracy, le­piej się w to nie pchać. Do­brze ci z oczu pa­trzy. Dla mnie waż­niej­sze jest to, jakim kto jest czło­wie­kiem, niż co po­tra­fi zro­bić. Dla­te­go mam pro­po­zy­cję. Po­mo­żesz mi przy pracy z tam­ty­mi klien­ta­mi. Potem zde­cy­du­jesz, czy chcesz pra­co­wać w Fo­to­bły­skach, czy zo­ba­czyć, co kryje twoje zdję­cie. Wyj­dziesz stąd z wie­dzą albo pracą, mo­że­my tak się umó­wić?

– Jasne.

– Świet­nie. To teraz po­pro­szę cię, żebyś za­wo­łał pierw­szego klien­ta.

Wszedł zgar­bio­ny męż­czy­zna. Bez słowa podał panu Hen­ry­ko­wi zdję­cie trzech osób, praw­do­po­dob­nie ojca i dwóch córek, na tle wiel­kie­go dębu.

– To co pana do mnie spro­wa­dza? – spy­tał pan Hen­ryk.

Męż­czy­zna nie wie­dział, co po­wie­dzieć. W końcu wy­krztu­sił z sie­bie tylko:

– No… ja ze zdję­ciem.

– Widzę prze­cież, że nie z pie­trusz­ką. Pytam, jaką pan ma dla mnie hi­sto­rię. Co jest na zdję­ciu?

– To moje córki. Dzie­sięć lat temu żona za­bra­ła je i ode­szła… wy­je­cha­ła z kraju. Od tego czasu ich nie wi­dzia­łem. Teraz do­wie­dzia­łem się, że żona miała wy­pa­dek. Nie wiem, co z cór­ka­mi. Chcę tylko wie­dzieć, czy są bez­piecz­ne.

– Ro­zu­miem.

Po­słu­gu­jąc się ma­lut­ki­mi szczyp­czy­ka­mi, pan Hen­ryk de­li­kat­nie wziął zdję­cie, prze­tarł je wa­ci­kiem na­są­czo­nym cie­czą i wło­żył do mi­secz­ki z prze­zro­czy­stym, śmier­dzą­cym pły­nem.

– To po to, żeby “po­bu­dzić” zdję­cie do pracy. – Sta­ru­szek mruk­nął do Ja­nu­sza. – Potem dzie­je się cała magia. W mi­secz­ce jest płyn, dzię­ki któ­re­mu mo­że­my uak­tu­al­nić zdję­cie. Pro­szę zer­k­nąć, pa­no­wie, zo­ba­czy­cie, co się tu bę­dzie wy­czy­niać. To jak wy­cią­ga­nie in­klu­zji z bursz­ty­nu.

Gdy we trój­kę po­chy­li­li się nad mi­secz­ką, po­wierzch­nia płynu za­fa­lo­wa­ła, a zdję­cie roz­my­ło się. Zu­peł­nie, jakby ko­lo­ry roz­mię­kły i ście­ka­ły z fo­to­gra­fii, by za­sty­gnąć w innym miej­scu. Na jego oczach silny i try­ska­ją­cy ener­gią facet za­padł się w sobie, zgar­bił i po­sta­rzał. Po­stać na zdję­ciu sprzed de­ka­dy wy­glą­da­ła teraz do­kład­nie tak, jak męż­czy­zna, który stał obok nich.

Zmie­ni­ły się rów­nież dziew­czyn­ki. Uro­sły, rysy ich twa­rzy wy­ostrzy­ły się. Miały teraz w sobie coś zna­jo­me­go, wy­glą­da­ły na pewne sie­bie i za­dzior­ne, jak ich oj­ciec przed laty.

– Do­brze, chyba już im wy­star­czy – mruk­nął pan Hen­ryk i wło­żył zdję­cie do utrwa­la­cza.

Po skoń­czo­nej ob­rób­ce oddał je męż­czyź­nie, który teraz wy­pro­sto­wał się, jakby wstą­pi­ła w niego nowa siła. Przy­po­mi­nał gałąź, która nie­gdyś zo­sta­ła zła­ma­na, a teraz wy­rósł z niej nowy pęd.

– Nie wiem, jak panu dzię…

– To niech pan nie dzię­ku­je. I po­wo­dze­nia.

Męż­czy­zna z wąsem drgnął nieco, sły­sząc ostat­nie słowo.

– Po­wo­dze­nia w czym?

– Pan ich prze­cież bę­dzie szu­kał.

Su­ge­stia pana Hen­ry­ka tra­fi­ła w czuły punkt. Męż­czy­zna nic już nie od­po­wie­dział i znik­nął za za­sło­ną. Gdy zo­sta­li sami, pan Hen­ryk zwró­cił się do Ja­nu­sza.

– I jak? Robi wra­że­nie, co?

– Nie­sa­mo­wi­te. Te wszyst­kie szcze­gó­ły. Wszyst­ko się zmie­nia, cały obraz.

– Nie wszyst­ko. Oczy za­wsze po­zo­sta­ną takie same, nie­waż­ne, ile wi­dzia­ły. Zmie­nia się tylko to, co wokół oczu. Tro­chę po­pra­cu­jesz, to sam zwró­cisz uwagę.

Trza­snę­ły drzwi wyj­ścio­we, a nie­dłu­go potem w ciem­ni po­ja­wi­ła się ko­bie­ta. Praw­do­po­dob­nie wie­dzia­ła już, z czym wiąże się wi­zy­ta w Fo­to­bły­skach, bo nim jesz­cze po­da­ła panu Hen­ry­ko­wi zdję­cie, za­czę­ła mówić.

– To mój Ma­ria­nek. Na­rze­czo­ny, zna­czy się. To ostat­nie zdję­cie, jakie mu zro­bi­łam przed wojną, tatko miał jako je­dy­ny we wsi apa­rat. Potem wojna wy­bu­chła, tatka i Ma­rian­ka za­bra­ła, a mi tylko to zdję­cie po­zo­sta­ło. Co by nie było, cze­ka­łam na niego przez cały ten czas. Obec­nie jed­nak za­po­zna­łam jed­ne­go wdow­ca, ma­jęt­ny i okrut­nie we mnie za­ko­cha­ny. Ale my z Ma­rian­kiem przy­się­ga­li­śmy sobie pod lipą mi­łość aż po grób. Tyle że mi­nę­ło już tyle czasu… Ja po pro­stu muszę wie­dzieć, muszę być pewna.

– Taki widok może być wstrzą­sa­ją­cy. Jest pani pewna?

– Jak naj­bar­dziej. Nie mo­gła­bym wyjść za in­ne­go, prze­cież obie­ca­łam Ma­rian­ko­wi. Wiem, że jeśli pa­trzy na mnie z góry to chce, żebym była szczę­śli­wa.

Fo­to­graf wziął od ko­bie­ty zdję­cie uko­cha­ne­go i wło­żył do uak­tu­al­nia­cza. Włosy spły­nę­ły z czasz­ki jak tłu­sta farba, wokół oczu po­ja­wi­ły się zmarszcz­ki. Na palcu roz­kwi­tła ob­rącz­ka. Ko­bie­ta za­szlo­cha­ła, Ja­nusz wie­dział czemu – chło­pak nie zgi­nął na woj­nie.

Gdy kroki uci­chły i drzwi trza­snę­ły po raz trze­ci, pan Hen­ryk wziął do ręki zdję­cie Ja­nu­sza i spy­tał:

– Wie­dza, czy praca?

Ja­nusz wy­cią­gnął rękę po zdję­cie, ale cof­nął ją.

– Nic.

– Tak, jak my­śla­łem – mruk­nął pan Hen­ryk, gdy mło­dzie­niec trza­snął drzwia­mi.

Po­pa­trzył jesz­cze raz na zdję­cie, które zo­sta­wił jego nie­do­szły asy­stent. Wid­nia­ła na nim para mło­dych ludzi trzy­ma­ją­cych się za ręce. Prze­tarł je wil­got­nym wa­ci­kiem, po czym wło­żył do mi­secz­ki. Przyj­rzał się mu i uśmiech­nął pod nosem.

– Oczy… – szep­nął do sie­bie – oczy za­wsze po­zo­sta­ją takie same.  

Koniec

Komentarze

Po­mysł jest fajny, czyta się OK.

Tylko Druga klien­ta, moim zda­niem, do po­pra­wy.

Ko­bie­ta, która roz­wa­ża uło­że­nie sobie życia po śmier­ci uko­cha­ne­go, nie może być si­wo­wło­są sta­ro­wi­ną. To zna­czy może i budzi to moją na­dzie­ję i no­stal­gię (do­brze, że mąż tego nie czyta;) ale jest mało praw­do­po­dob­ne.

Ona po­win­na być koło czter­dziest­ki.

Jeśli ona jest koło czter­dziest­ki, to jest ok, tylko jed­nak może ta sta­rusz­ka lekko na wy­rost;P

 

I mam żal, że nie wiem co było na zdję­ciu chło­pa­ka!

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Bar­dzo kli­ma­tycz­ne i dobre opo­wia­da­nie. Oczy to zwier­cia­dło duszy, a ta nigdy się nie zmie­nia:)

 

 

Po­zdra­wiam – Goch.

"bądź do­brej myśli, bo po co być złej" Lem

@Am­bush fak­tycz­nie sta­rusz­ka to spora prze­sa­da, pier­wot­nie mia­łem na nią inny po­mysł, a po­zo­sta­ło­ścią po zmia­nie jest to nie­szczę­sne po­sta­rze­nie. Po kil­ku­krot­nym czy­ta­niu nawet tego wy­ła­pa­łem ba­bo­la. , a po kil­ku­krot­nym czy­ta­niu nawet tego nie wy­ła­pa­łem. Dzię­ku­ję za zwró­ce­nie na to uwagi.

 

@GO­CHAW miło mi, że przy­pa­dło do gustu :)

 

Witaj.

Z tech­nicz­nych:

mruk­nął do Ja­nu­sza – brak krop­ki. 

I chyba jesz­cze gdzieś tam brak prze­cin­ka. 

Jed­nak to nie­waż­ne.

Rany, ALE TEKST!!! yes

Je­stem jego ab­so­lut­ną fanką!

Po­ru­szył mnie, wzru­szył, tra­fił do głębi, ode­brał mowę (a to u mnie ra­czej nie­re­al­ne); re­we­la­cyj­ny! heart

Do­sko­na­ły w każ­dym calu emo­cji! crying

Brawa! 

Jesz­cze edy­tu­ję (bo pró­bo­wa­łam teraz zna­leźć, aby tu wkle­ić, ale oczy­wi­ście nie zdo­ła­łam) – pod­czas lek­tu­ry mi­mo­wol­nie ko­ja­rzy­łam słyn­ny ar­ty­kuł sprzed ok. 20 lat, opi­su­ją­cy zdję­cie z okład­ki bo­daj­że New­swe­eka, przed­sta­wia­ją­ce prze­ślicz­ną dziew­czy­nę o wy­jąt­ko­wo ja­snych oczach, jaką przy­pad­kiem pod­czas eg­zo­tycz­nych po­dró­ży wy­pa­trzył re­por­ter pisma. Ar­ty­kuł opo­wia­dał o od­wie­dzi­nach tego miej­sca przez au­to­ra fo­to­gra­fii po la­tach i za­miesz­cze­nie obok zdję­cia tej samej dziew­czy­ny. Oczy, oczy­wi­ście, takie same, resz­ta rysów twa­rzy – zmie­nio­na wprost nie do po­zna­nia! :)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

 

Pe­cu­nia non olet

Cześć, chyba wiem, o które zdję­cie ci cho­dzi­ło, to była Afgań­ska Dziew­czy­na z okład­ki Na­tio­nal Geo­gra­phic. Cie­szę się, że ci się po­do­ba­ło, mam jesz­cze jeden po­mysł w po­dob­nym kli­ma­cie, być może nie­dłu­go uda się go zre­ali­zo­wać.

Do­kład­nie! :)

 

Super, je­stem bar­dzo cie­ka­wa tego po­my­słu.

W każ­dym bądź razie tym opo­wia­da­niem na­praw­dę mocno mnie wzru­szy­łeś. :)

Dzię­ki. :)

 

Pe­cu­nia non olet

Ładne, pro­ściut­kie, ale bar­dzo mi się po­do­ba­ło. Cie­ka­wy po­mysł na spo­glą­da­nie w przy­szłość. Faj­nie po­ka­zu­jesz, jak ry­zy­kow­ne jest takie spoj­rze­nie.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

O, Fla­drif, jaki awa­ta­rek! surprise

Po­przed­ni jakoś bar­dziej pa­so­wał mi aku­rat do tego tek­stu. :)

Pe­cu­nia non olet

Ir­ka­_Luz przy ta­gach za­sta­na­wia­łem się wła­śnie czy pa­so­wa­ło­by prze­wi­dy­wa­nie przy­szło­ści czy bar­dziej te­raź­niej­szo­ści :) dzię­ki za wy­ra­zy uzna­nia i za klika. 

 

bruce ten stary wy­da­wał mi się wła­śnie jakiś taki po­nu­ry, a Fla­drif to bądź co bądź ent więc nie­wie­le się zmie­ni­ło :)

bruce ten stary wy­da­wał mi się wła­śnie jakiś taki po­nu­ry, a Fla­drif to bądź co bądź ent więc nie­wie­le się zmie­ni­ło :)

Ro­zu­miem. Każdy na­stro­jo­wy i ta­jem­ni­czy za­ra­zem. :)

Pe­cu­nia non olet

Cześć, Fla­drif,

uro­cze opo­wia­da­nie, bar­dzo ładne w swej pro­sto­cie. Do­brze, że zde­cy­do­wa­łeś się na tak małą formę, mimo moich per­so­nal­nych od­czuć, że chcia­ła­bym wię­cej. Jed­nak wię­cej mo­gło­by za­bu­rzyć prze­kaz. Po­do­ba­ło mi się.

Za­sta­na­wiam się tylko nad tym: takie miej­sce mu­sia­ło­by mieć ty­sią­ce klien­tów (albo przy­naj­mniej moż­li­wych klien­tów, bo wielu osta­tecz­nie by się nie zde­cy­do­wa­ło). Cie­ka­we ile kosz­to­wa­ła­by taka usłu­ga? Może aku­rat ceny nie mu­sia­łeś umiesz­czać, ale to pierw­sze jak naj­bar­dziej. Takie małe wspo­mnie­nie, że przed lo­ka­lem, mimo nie­po­zor­no­ści, krę­ci­ło się mnó­stwo ludzi. Cho­ciaż ro­zu­miem, że chcia­łeś prze­ka­zać, że mało kto o tym wie.

 

 

Potem zde­cy­du­jesz, czy chcesz pra­co­wać w Fo­to­bły­skach[+,] czy zo­ba­czyć, co kryje twoje zdję­cie

 

Nie mo­gła­bym wyjść za in­ne­go[+,] pa­mię­ta­jąc o obiet­ni­cy, jaką dałam Ma­rian­ko­wi.

 

Po­wo­dze­nia w dal­szym pi­sa­niu!

Nie wy­sy­łaj kra­sno­lu­da do ro­bo­ty dla elfa!

W tym opo­wia­da­niu jest coś nie­po­ko­ją­ce­go, in­try­gu­ją­ce­go, ma­gicz­ne­go i to nie cho­dzi o pro­ces od­świe­ża­nia zdjęć ale o at­mos­fe­rę. Trud­no w tak krót­kim opo­wia­da­niu stwo­rzyć taką at­mos­fe­rę, ale tobie się udało. 

 

Z jedną tezą jed­nak nie do końca się godzę. Choć oczy są zwier­cia­dłem duszy, to mam wra­że­nie że też się zmie­nia­ją. Co praw­da nie czas ale życie od­ci­ska na nich swoje pięt­no. 

La­na­Val­len dzię­ki za po­praw­ki (już je wpro­wa­dzam) i za klika. Nie chcia­łem po­da­wać ceny ta­kiej usłu­gi bo nie wiem ile i czy w ogóle chciał­bym za coś ta­kie­go za­pła­cić. Co do re­no­my Fo­to­bły­sków to pier­wot­ne za­ło­że­nie było takie, że wie­ści o nim roz­no­szą się pocz­tą pan­to­flo­wą. Moim zda­niem gdyby fe­no­men był po­wszech­nie znany, miej­sce stra­ci­ło­by swój urok :) A tak to mamy prze­cięt­ny za­kład, któ­re­go więk­szość osób nawet nie za­uwa­ża i nie widzi, co cie­ka­we­go kryje wnę­trze.

 

MPJ 78 konia z rzę­dem dla cie­bie bo bar­dzo chcia­łem w tym szor­cie oddać choć odro­bin­kę nie­po­ko­ju. Nie chciał­bym zdra­dzić za wiele bo pla­nu­ję kon­ty­nu­ować ten wątek w jed­nym z ko­lej­nych opo­wia­dań. Mogę tylko po­wie­dzieć, że za­rów­no pan Hen­ryk, jak i Bi­blio­te­karz ze Słow­ni­ka Od­czuć mieli bar­dzo ego­istycz­ny sto­su­nek do tego, co ro­bi­li.

 

Jeśli na­to­miast cho­dzi o oczy to tu muszę po­le­mi­zo­wać. Moim zda­niem same oczy po­zo­sta­ją takie same. To fakt, ich wyraz zmie­nia się w za­leż­no­ści od prze­żyć, upły­wu czasu, ale cho­dzi tu bar­dziej o opra­wę, zmarszcz­ki, worki pod ocza­mi, uło­że­nie brwi. Sam rdzeń (moim zda­niem) po­zo­sta­je taki sam.

Bar­dzo fajny po­mysł na warsz­tat fo­to­gra­ficz­ny.

Koń­ców­ka tro­chę do mnie nie prze­mó­wi­ła – roz­pły­wa się w psyk­nię­ciu, bo nie wiem, co po­ja­wi­ło się na fo­to­gra­fii chło­pa­ka.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bar­dzo zacny po­mysł i ta­kież wy­ko­na­nie.

Za­wsze uwa­ża­łam, że w fo­to­gra­fo­wa­niu jest coś fa­scy­nu­ją­ce­go, ale po­czy­na­nia pana Hen­ry­ka po­ka­za­ły, że w Fo­to­bły­skach dzie­je się magia, naj­praw­dziw­sza magia. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ser­decz­ne dzię­ki za miłe słowa. Przy­znam, że z samym za­koń­cze­niem mia­łem naj­więk­szy pro­blem (za­koń­cze­nia to chyba moja pięta achil­le­so­wa). W do­my­śle tym chło­pa­kiem ze zdję­cia był Ja­nusz, ale po cza­sie pa­trzę, że przy­da­ło­by się ja­kieś więk­sze roz­wi­nię­cie za­koń­cze­nia, cho­ciaż pewne nie­do­mó­wie­nia chcia­łem po­zo­sta­wić wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka :)

Siema :)

 

Rze­czy­wi­ście bar­dzo na­stro­jo­we opo­wia­da­nie. Za­miast skle­pi­ku ze snami, za­kład fo­to­gra­ficz­ny uak­tu­al­nia­ją­cy wspo­mnie­nia – pro­ściut­ki, ale jed­no­cze­śnie nie­sa­mo­wi­cie cie­ka­wy po­mysł. Po­do­ba­ło mi się.

Je­dy­ne do czego ja bym się przy­cze­pił, to re­ak­cja Ja­nu­sza na końcu. To, że nie chciał wie­dzieć, to jesz­cze bym zro­zu­miał – cza­sem tak jest le­piej. Ale, że ro­bo­ty nie chciał? Ni­cze­go szcze­gól­nie wstrzą­sa­ją­ce­go nie zo­ba­czył, więc nie ro­zu­miem jego de­cy­zji. No, chyba, że Ja­nusz bał się, że nie oprze się po­ku­sie i pew­ne­go dnia pracy, zła­mie się i spraw­dzi, co z jego uko­cha­ną.

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

Known some call is air am

 

Cześć,

 

przy­łą­czam się do po­chwał, na­praw­dę po­rząd­na hi­sto­ria, bar­dzo dobry po­mysł i nie­złe wy­ko­na­nie ;)

 

Koń­ców­ka oprócz uwag wyżej – jakaś taka krót­ka. W ogóle tekst pew­nie by się roz­wi­nął, gdyby dodać mu z 10 k zna­ków. Po­pra­co­wał­bym na szcze­gó­ła­mi – ubra­nia klien­tów, za­pach za­kła­du fo­to­gra­ficz­ne­go, mi­mi­ka Henia pod­czas pracy, mowa ciała klien­tów, te dro­bia­zgi, w moim prze­ko­na­niu po­mo­gły­by jesz­cze bar­dziej pod­kre­ślić nie­zwy­kły i in­te­re­su­ją­cy kli­mat Two­jej hi­sto­rii.

 

Jesz­cze kilka uwag na ko­niec:

 

Fo­to­bły­ski

 

Salon fo­to­gra­ficz­ny Fo­to­bły­ski wy­glą­dał ob­skur­nie i nie­po­zor­nie.

W pierw­szym zda­niu od razu po­ja­wia się ty­tu­ło­wa nazwa. Prze­su­nął­bym tę nazwę dalej w tek­ście, np. do ko­lej­ne­go aka­pi­tu.

 

Widać było, że w Fo­to­bły­skach już dawno nikt nie zro­bił sobie zdję­cia, a mimo to pan Hen­ryk cały czas miał klien­tów.

Do­dał­bym tutaj ja­kieś info o re­ak­cji ocze­ku­ją­cych klien­tów np. – “su­mia­sty wąs po­ru­szył się nie­spo­koj­nie, a ko­bie­ta prych­nę­ła i po­pra­wi­ła się na krze­śle, które nie­po­ko­ją­co za­skrzy­pia­ło”. Dzię­ki temu czy­tel­nik ła­twiej zo­ba­czy tę scenę i bę­dzie pa­mię­tał kto jest kim. Ja się nieco zgu­bi­łem, my­śla­łem, że Ja­nusz jest klien­tem.

 

Widać było, że w Fo­to­bły­skach już dawno nikt nie zro­bił sobie zdję­cia, a mimo to pan Hen­ryk cały czas miał klien­tów.

Po czym było widać, że nie były ro­bio­ne zdję­cia i skąd wia­do­mo, że Heniu miał klien­tów? Bar­dzo za­gad­ko­we zda­nie, mam z nim kło­pot. Tak jak pi­sa­łem wyżej, myślę, że warto dodać kilka smacz­ków zwią­za­nych z za­kła­dem, jego wy­stro­jem, za­pa­chem itd.

 

– Nie wiem, jak panu dzię…

– To niech pan nie dzię­ku­je. I po­wo­dze­nia.

A opła­ta jakaś jest dla Henia? Po­win­na być chyba…

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Outta Sewer hej!

Twoje stwier­dze­nie “Skle­pik ze snami” przy­po­mnia­ło mi o “Skle­pi­ku z ma­rze­nia­mi” Kinga i chyba (nie­świa­do­mie!) mo­głem się na nim wzo­ro­wać. Co do po­wo­du, dla któ­re­go nie przy­jął pro­po­zy­cji tra­fi­łeś w punkt. Z jed­nej stro­ny zo­ba­czył fa­ce­ta, który po­trze­bo­wał zdję­cia, by zna­leźć córki, z dru­giej ko­bie­tę, która nie mogła po­go­dzić się z prze­szło­ścią i zo­sta­ła bądź co bądź bru­tal­nie spro­wa­dzo­na na zie­mię.

 

Ba­se­ment­Key dzię­ki za traf­ne uwagi, już za­bie­ram się za ich po­pra­wia­nie.

Co do roz­wi­nię­cia szor­ta to mia­łem pe­wien dy­le­mat. Z jed­nej stro­ny kusi mnie wizja po­sze­rze­nia opo­wia­da­nia, z dru­giej nie chcia­łem po­peł­nić błędu Słow­ni­ka Od­czuć, który w pier­wot­nej for­mie był nieco prze­ga­da­ny. Po­cząt­ko­wo Fo­to­bły­ski były nieco dłuż­sze, ale cią­łem i uprasz­cza­łem wszyst­ko tak, by tekst był jak naj­bar­dziej przej­rzy­sty. Nie­ste­ty, masz rację. Naj­bar­dziej ucier­pia­ła na tym chyba koń­ców­ka. Dziś w wol­nej chwi­li przy­sią­dę i spró­bu­ję tro­chę wzbo­ga­cić ten tekst.

 

Fla­dri­fie, obie­ca­łem wi­zy­tę już dawno temu, lecz do­cie­ram do­pie­ro teraz ;P Egip­skie bó­stwa nie­ry­chli­we, ale spra­wie­dli­we.

Bar­dzo cie­ka­wy szort, nic dodać, nic ująć. Oprócz obiet­ni­cy spro­wa­dzi­ła mnie cie­ka­wość, spraw­dzam sobie po pro­stu au­to­rów, któ­rzy dają radę w nie­wiel­kiej licz­bie zna­ków za­mknąć dużo tre­ści i jakąś myśl. Z ra­do­ścią oznaj­miam, że do grona ta­kich au­to­rów na­le­żysz ;P Szor­cik jest nie­sa­mo­wi­cie na­stro­jo­wy, po­mysł in­try­gu­ją­cy, a warsz­tat fo­to­gra­ficz­ny – in­spi­ru­ją­cy. Gdy­byś za­mie­nił to w dłuż­szą opo­wieść, Twoja idea wy­brzmia­ła­by sła­biej, tak jest ide­olo.

I chciał­bym, i nie chciał­bym sko­rzy­stać z usług Fo­to­bły­sków. Pew­nie wie­dzio­ny cie­ka­wo­ścią nie mógł­bym się po­wstrzy­mać, ale uzy­ska­na w ten spo­sób wie­dza za­pew­ne ni­cze­go by nie uła­twi­ła, w ni­czym nie po­mo­gła. Ko­niec koń­ców, chyba ro­zu­miem osta­tecz­ną de­cy­zję bo­ha­te­ra.

Z przy­jem­no­ścią do­kła­dam ostat­nie­go klicz­ka.

Pzdr! 

Czo­łem! Nie spo­dzie­wa­łem się, że kogoś tu jesz­cze za­sta­nę. Faj­nie, że forma przy­pa­dła ci do gustu bo po­zwo­li­łem sobie na mały eks­pe­ry­ment. Zwy­kle strasz­nie się roz­pi­su­ję aż nie skoń­czę wresz­cie opo­wia­da­nia, potem daje mu po­le­żeć i przy­cho­dzę z no­życz­ka­mi wy­wa­la­jąc dłu­ży­zny. Przy tym opo­wia­da­niu po­sta­no­wi­łem ciąć i skra­cać bez opa­mię­ta­nia tak, żeby zo­sta­ło ab­so­lut­ne mi­ni­mum, sam miąższ. W teo­rii brzmi to łatwo, ale spra­wia­ło mi to sporo trudu. Tym bar­dziej cie­szę się, że do­ce­ni­łeś pro­sto­tę.

 

Co do sko­rzy­sta­nia z usług Fo­to­bły­sków to przez długi czas za­sta­na­wia­łem się, jakie zdję­cie mógł­bym chcieć od­świe­żyć, ale ko­niec koń­ców do­sze­dłem do po­dob­nej kon­klu­zji.

 

Ser­decz­ne dzię­ki za lek­tu­rę i za ostat­nie­go klika :)

Ładne. Pro­wo­ku­je do przyj­rze­nia się daw­nym zdję­ciom bli­skich osób.

 

Mimo wszyst­ko przy­cią­gał tu­ła­czy z róż­nych miejsc.

Tu­ła­czy?

 znał do­tych­czas pana Hen­ry­ka je­dy­nie ze sły­sze­nia, krót­kiej roz­mo­wy te­le­fo­nicz­nej

"Znał go ze sły­sze­nia" zna­czy, że tylko o nim sły­szał. Nie roz­ma­wiał.

 Jego głos był spo­koj­ny, ale gdy wy­szedł zza ko­ta­ry oka­zał się być neu­ro­ty­kiem

Ten głos się oka­zał? "Być" zbęd­ne.

nie wie co się robi z rę­ka­mi gdy nie pra­cu­ją

Prze­cin­ki: nie wie, co się robi z rę­ka­mi, gdy nie pra­cu­ją. Masz dwa "który" z ko­lej­nych zda­niach.

 Pań­stwo wy­ba­czą, ale czeka nas krót­ka roz­mo­wa o pracę.

Tam, klien­ty przy­szły. Kogo to ob­cho­dzi :P

 Druga część za­kła­du była jak zle­pek wielu świa­tów.

I co to zda­nie wnosi?

 mówił nie od­ry­wa­jąc wzro­ku

Mówił, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku.

 Pan Hen­ryk uśmiech­nął się jak na­uczy­ciel, który przy­ła­pał ulu­bio­ne­go ucznia na kłam­stwie.

Hmmm. Czyli jak? Bo na­uczy­cie­le wcale nie lubią, kiedy ucznio­wie tak robią…

Nigdy nie biorę na warsz­tat wła­snych zdjęć

To zna­czy? Po­słu­gu­jesz się tu chyba żar­go­nem, któ­re­go nie ro­zu­miem.

Do­da­ne póź­niej:

 waż­niej­sze jest to, jakim kto jest czło­wie­kiem, a nie co po­tra­fi zro­bić

Waż­niej­sze jest to, jakim kto jest czło­wie­kiem, niż co po­tra­fi zro­bić.

 dam ci ul­ti­ma­tum

Bez prze­sa­dy: https://sjp.pwn.pl/szukaj/ultimatum.html

 zdję­cie, trzech osób

Tu bez prze­cin­ka. Po­wta­rza się "osoba".

 Pytam jaką pan

Pytam, jaką pan.

To ja… z có­recz­ka­mi.

Nie widać, że on?

 Nie wiem co z cór­ka­mi.

Nie wiem, co z cór­ka­mi.

 drob­ny­mi szczyp­czy­ka­mi

Ma­leń­ki­mi.

 wziął de­li­kat­nie zdję­cie

Szyk: de­li­kat­nie wziął zdję­cie.

 wa­ci­kiem na­są­czo­nym w ja­kiejś cie­czy

Na­są­czo­nym cie­czą. Umo­czo­nym w cie­czy.

 usu­nąć utrwa­lacz

Utrwa­la­cza dawno tam nie ma… Cóż. Magia. XD

Pro­szę zer­k­nąć pa­no­wie

Wo­łacz: Pro­szę zer­k­nąć, pa­no­wie.

 To jak wy­cią­ga­nie in­klu­zji z bursz­ty­nu.

Nooo… no, dobra. Magia.

 Zu­peł­nie jakby ko­lo­ry roz­mię­kły i ście­ka­ły z fo­to­gra­fii by za­sty­gnąć w innym miej­scu

Zu­peł­nie, jakby ko­lo­ry roz­mię­kły i ście­ka­ły z fo­to­gra­fii, by za­sty­gnąć w innym miej­scu. Hmm.

 choć Ja­nusz wie­dział, że to nie­moż­li­we

My też wiemy i nie mu­sisz nam tego tłu­ma­czyć.

 zdję­ciu sprzed dzie­się­ciu

Rym.

 Wy­strze­li­ły do góry

Hmm.

 nie­waż­ne ile wi­dzia­ły

Nie­waż­ne, ile wi­dzia­ły.

 bę­dzie ci ła­twiej do­strzec

Hmm.

 wie­dzia­ła już z czym wiąże się wi­zy­ta

Wie­dzia­ła już, z czym wiąże się wi­zy­ta.

 Na­rze­czo­ny zna­czy się.

Na­rze­czo­ny, zna­czy się.

 To ostat­nie zdję­cie, jakie mu zro­bi­łam przed wojną, tatko miał jako je­dy­ny we wsi apa­rat.

Trosz­kę źle się par­su­je: To ostat­nie zdję­cie, które mu zro­bi­łam przed wojną, tatko je­dy­ny we wsi miał apa­rat. Nie opi­sa­łeś klient­ki jako sta­rej…?

 Obec­nie jed­nak za­po­zna­łam jed­ne­go wdow­ca

Bu­du­jesz po­stać, więc tylko za­zna­czę, że wi­dzia­łam ;)

 minął już tak długi czas

Hmm.

Nie mo­gła­bym wyjść za in­ne­go, pa­mię­ta­jąc o obiet­ni­cy, jaką dałam Ma­rian­ko­wi.

Czy taka wy­po­wiedź pa­su­je do po­wyż­szych? Jakim tonem ma prze­ma­wiać ta dama?

 lata mi­ja­ły w ciągu kilku se­kund

Hmm.

chło­pak nie zgi­nął na woj­nie, po pro­stu do niej nie wró­cił

Zro­zu­mia­łam, nie mu­sisz tłu­ma­czyć.

 – Tak jak my­śla­łem

– Tak, jak my­śla­łem.

 para mło­dych ludzi trzy­ma­ją­ca się za ręce

Może: para mło­dych ludzi, trzy­ma­ją­cych się za ręce?

 Gdy obraz zmie­niał się, na twa­rzy wła­ści­cie­la za­kła­du po­ja­wił się uśmiech.

Dwa "się" na końcu.

 

 

Ładne, ta­jem­ni­cze. Ziar­no dla wy­obraź­ni – kto wie, co wy­ro­śnie. Mam jed­nak wra­że­nie pew­ne­go po­śpie­chu, które psuje na­strój. Przy­łą­czy­ła­bym się tu do Ba­se­men­ta, "pu­sto­sło­wie" ma zna­cze­nie.

 W do­my­śle tym chło­pa­kiem ze zdję­cia był Ja­nusz

To dość oczy­wi­ste – przy­pusz­czam, że chciał mniej wię­cej tego, co klient­ka, do­wie­dzieć się, czy zo­stał opusz­czo­ny. Ale mogę się mylić.

 Ni­cze­go szcze­gól­nie wstrzą­sa­ją­ce­go nie zo­ba­czył, więc nie ro­zu­miem jego de­cy­zji.

Ale mógł­by zo­ba­czyć… i tro­chę to prze­ra­ża­ją­ce, tak za­glą­dać w życie in­nych.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tar­ni­na prze­pra­szam za od­po­wiedź z opóź­nie­niem, ale nie wiem jakim cudem umknął mi ko­men­tarz. Spo­dzie­wa­łem się, że przy krót­kim tek­ście po­peł­nię mniej ba­bo­li, ale wy­glą­da na to, że znowu za­ska­ku­ję sam sie­bie.

 

Tam, klien­ty przy­szły. Kogo to ob­cho­dzi :P

Moim zda­niem jakoś wy­pa­da­ło wy­tłu­ma­czyć, czemu wła­ści­ciel wpusz­cza kogoś bez ko­lej­ki. To zna­czy ja bym tak zro­bił na jego miej­scu. Z dru­giej stro­ny nie je­stem ja­kimś mi­strzem ko­mu­ni­ka­cji, więc jeśli brzmi zbyt sztucz­nie, to zmie­nię :) 

 

Bo na­uczy­cie­le wcale nie lubią, kiedy ucznio­wie tak robią…

W szko­le i pracy spo­tka­łem się z kil­ko­ma na­uczy­cie­la­mi, któ­rzy są w sta­nie wiele wy­ba­czyć ulu­bio­nym uczniom, ale fak­tycz­nie, przy­da­ło­by się do­pre­cy­zo­wać.

 

Cie­szę się, że po­mi­mo błę­dów zna­la­złaś w opo­wia­da­niu coś war­te­go uwagi. Dzię­ku­ję za czas po­świę­co­ny na lek­tu­rę oraz wy­ła­pa­nie ba­bo­li i po­zdra­wiam!

 

Ko­ala­75 kie­dyś na­tkną­łem się w sieci na stron­kę, na któ­rej użyt­kow­ni­cy “od­twa­rza­li” wła­sne zdję­cia sprzed lat i bar­dzo mi się spodo­bał sam po­mysł. 

Nie ma spra­wy, czas nie guma, bu­dzik nie sanki :)

Moim zda­niem jakoś wy­pa­da­ło wy­tłu­ma­czyć, czemu wła­ści­ciel wpusz­cza kogoś bez ko­lej­ki.

Nie, nie, wpusz­cza­nie bez ko­lej­ki ma sens, tylko… no, klien­ty przy­szły. Tro­chę głu­pio ich tak trzy­mać na progu, nie? Może, gdyby wy­wie­sił kart­kę “roz­mo­wa o pracę”? Nie wiem…

Cie­szę się, że po­mi­mo błę­dów zna­la­złaś w opo­wia­da­niu coś war­te­go uwagi. Dzię­ku­ję za czas po­świę­co­ny na lek­tu­rę oraz wy­ła­pa­nie ba­bo­li i po­zdra­wiam!

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O jakie to fajne! 

(Na li­cen­cji Anet ;) )

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Nowa Fantastyka