- Opowiadanie: GreasySmooth - Jak dzielny rumak sir Symonda powalił smoka

Jak dzielny rumak sir Symonda powalił smoka

Dal­sze przy­go­dy smoka Zyg­mun­ta:

Smo­czy Plan

Po­je­dy­nek o smoka

Smok i owca

 

Di­sc­la­imer: Po­dej­rze­wam, że temat pa­ro­dii walki ry­ce­rza ze smo­kiem jest tak mocno wy­eks­plo­ato­wa­ny, że coś z tego opo­wia­da­nia może wy­glą­dać na pla­giat, ale we­dług mojej naj­lep­szej wie­dzy nie pla­gia­tu­ję. Czy­ta­łem pierw­szy roz­dział De­lvli­sha Ze­la­zny’ego, w któ­rym koń do­ra­dza i po­ma­ga w walce, ale tam jest po­waż­nie.

 

W kwe­stii imion po­mo­głem sobie www.fantasynamegenerators.com i https://amazinghorsefacts.com/medieval-horse-names/. In­spi­ro­wa­ne przez Nice Job Bre­aking It, Hero z TV Tro­pes. Kie­dyś wrzu­ci­łem pro­to­typ, bez ga­da­ją­ce­go konia, na pry­wat­ną grupę do nauki ko­mik­su, gdzie wi­dzia­ło go 7 osób.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Jak dzielny rumak sir Symonda powalił smoka

Trak­tem je­chał ry­cerz ze spusz­czo­ną głową. Jego ubra­nie było po­szar­pa­ne i osma­lo­ne. Przy­cze­pio­ne gdzie­nie­gdzie reszt­ki zbroi skrzy­pia­ły i szu­ra­ły. Z juków wy­sta­wał kikut kopii.

– Zu­peł­nie nie ro­zu­miem – za­ga­ił jego wierz­cho­wiec – dla­cze­go szar­żo­wa­łeś na smoka odzia­ny w zbro­ję?

– Je­stem ry­ce­rzem. Jak mo­głem nie przy­wdziać zbroi? – od­po­wie­dział zdzi­wio­ny sir Sy­mond.

Po czym po­du­mał chwi­lę.

– Wy­tłu­ma­czę ci to pro­sto, wier­ny ru­ma­ku – dodał – celem życia ry­ce­rza jest bro­nić słab­szych. Zbro­ja – to naj­lep­szy ro­dzaj ochro­ny. Stąd wy­ni­ka nie­za­wod­nie, że zbro­ja jest ry­ce­rzo­wi za­wsze nie­zbęd­na.

– Nie­zbyt to udany sy­lo­gizm, mości Sy­mon­dzie – od­parł dziel­ny rumak Fau­vel, w duchu nieco za­że­no­wa­ny.

– Być może na­le­ży go jesz­cze po­pra­wić – od­parł zmie­sza­ny ry­cerz. – Przy­sy­pia­łem za­wsze na dia­lek­ty­ce…

– Roz­bierz­my to me­to­dycz­nie – po­wie­dział po chwi­li koń tonem ba­ka­ła­rza – idąc od dołu z kie­run­ku przed­nie­go, smok ma pa­zu­ry dolne, dalej ogon za­koń­czo­ny kol­ca­mi, wyżej pa­zu­ry górne, potem zęby, ogni­sty od­dech, wresz­cie kolce na gło­wie.

Sir Sy­mond słu­chał ze sku­pie­niem.

– Do tego – cią­gnął Fau­vel – ca­łość po­tęż­ne­go ciel­ska smoka na­le­ży roz­pa­try­wać jako broń. Na każdą część tego ar­se­na­łu zbro­ja jest tak samo po­ży­tecz­na, jak szlaf­my­ca. A krę­pu­je ruchy. Wresz­cie na ko­niec warto nad­mie­nić, że zbro­ja nie ro­śnie na drze­wie.

– Może tak być – za­fra­so­wał się ry­cerz Sy­mond.

– W do­dat­ku ho­no­ro­wa szar­ża po ogło­sze­niu smo­ko­wi swo­je­go za­mia­ru to kon­cept strasz­nie nie­tra­fio­ny. Na­le­ża­ło be­stię za­ciu­kać, gdy spała na­je­dzo­na. Grom­kie chra­pa­nie zdra­dza, że smok śpi już bar­dzo mocno. Wtedy byle chło­pi­na po­do­ła gar­dło po­de­rżnąć, więc i ry­cerz sobie po­ra­dzi.

Co do za­sa­dy, dodał w my­ślach.

– Jest to moż­li­we – przy­znał po­nu­ro Sy­mond, po czym za­sta­no­wił się chwi­lę.

– Jed­nak wa­lecz­ny sir In­gran po­ko­nał smoka w otwar­tej walce – po­wie­dział ry­cerz, za­do­wo­lo­ny, że zna­lazł ar­gu­ment na wywód wierz­chow­ca.

– Tak mówią kro­ni­ki.

– Nie wmó­wisz mi, Fau­ve­lu, że jego także ura­to­wał for­tel konia.

– Ależ było tak wła­śnie. Sir In­gran leżał w śmier­tel­nym uści­sku be­stii, gdy nie­ustra­szo­ny Cor­nu­et po­wa­lił chy­lą­cą się brzo­zę wprost na łeb smoka. Wro­dzo­na skrom­ność każ­de­go ry­cer­skie­go wierz­chow­ca ka­za­ła mu, jak i mnie, prze­mil­czeć wszyst­kie oka­zje, kiedy ra­to­wał swo­je­go pana z opre­sji, nie­rzad­ko wy­gry­wa­jąc walkę za niego.

– Czy sir In­gran wszyst­kie wy­gra­ne walki z po­tęż­ny­mi prze­ciw­ni­ka­mi za­wdzię­cza swo­je­mu ru­ma­ko­wi? – za­py­tał drwią­co Sy­mond.

– Zdaje się, że sir In­gran dwu­krot­nie trium­fo­wał w sprzecz­ce kar­czem­nej, gdzie jego koń nie miał wstę­pu. I trzy­krot­nie w ta­kich sa­mych oko­licz­no­ściach ule­gał.

Je­cha­li dalej w ciszy, aż ry­cerz za­uwa­żył na drze­wie ry­ci­nę z na­pi­sa­mi. Pod­je­chał do niej, by prze­czy­tać ob­wiesz­cze­nie:

Do­kar­mia­nie smoka bru­kwią i chle­bem su­ro­wo za­ka­za­ne. Dieta smoka obej­mu­je wy­łącz­nie go­to­wa­ne ja­rzy­ny, klu­ski na gęsim tłusz­czu, ja­gnię­ci­nę, cie­lę­ci­nę i gu­lasz bez pie­przu. Pod­pi­sa­no, księż­na Ama­ry­sa”.

Ry­cerz wzdry­gnął się.

– Widać smok trzy­ma kra­inę w strasz­li­wym uci­sku – po­wie­dział za­tro­ska­ny. – Skoro nawet księż­na jest po­słusz­na jego woli.

Ścią­gnął wodze. Ru­szy­li w dal­szą drogę.

– Nie mogę jed­nak zro­zu­mieć… – za­czął Sy­mond.

Nie dziwi mnie to wcale, po­my­ślał Fau­vel, nic jed­nak nie mó­wiąc.

– …jak to moż­li­we, że tak łatwo po­wa­li­łeś be­stię?

– Jak wiesz, ry­ce­rze strasz­nie upie­ra­ją się, by za smo­ka­mi bez prze­rwy ga­niać, choć­by żad­nych szkód nie czy­ni­ły.

– Smok, co ni­ko­mu nie wadzi? Nie może to być.

– A jed­nak. Nie­któ­re smoki stają się nawet chlu­bą pro­win­cji, do któ­rej wtedy cią­gną wę­drow­cy. Cza­sem bywa tak, że gdy dumny ry­cerz od­je­dzie, to smoka opła­ku­ją i wy­pa­tru­ją no­we­go. Zda­rza się nawet, że smoki się roz­myśl­nie wabi.

Ry­cerz nieco się spe­szył.

– Smok, któ­re­go nie­mal­że po­ko­na­li­śmy, był ze wszech miar groź­ny i plu­ga­wy – po­wie­dział bez prze­ko­na­nia.

– Nie spo­sób po­wie­dzieć tego na pewno. Do­pó­ki nie za­szar­żo­wa­łeś na niego, nie dawał oznak gnie­wu – stwier­dził rumak.

– Kiedy szcze­rzył zęby… – mówił sir Sy­mond. W jego gło­sie czuć było nie­po­kój.

– Trud­no po­wie­dzieć, czy nie był to jakiś smo­czy spo­sób na oka­za­nie życz­li­wo­ści, albo po pro­stu zwy­kły wyraz twa­rzy.

Sir Sy­mond chrząk­nął nie­wy­raź­nie.

– Na­su­wa się też py­ta­nie – cią­gnął wierz­cho­wiec – czy nie le­piej było kogoś spy­tać, czy ze smo­kiem rze­czy­wi­ście na­le­ży się roz­pra­wić.

Sir Sy­mon­da do­cie­kli­wość jego dziel­ne­go ru­ma­ka za­czy­na­ła mę­czyć.

– Co za strasz­ne czasy – jęk­nął ry­cerz – żeby trze­ba było pro­sić o po­zwo­le­nie na walkę ze smo­kiem. 

Chwi­lę mil­cze­li, jadąc dalej drogą.

– Wra­ca­jąc do spra­wy wie­dzy koni w ma­te­rii smo­ków – cią­gnął dalej Fau­vel – to wiedz, że ana­to­mia smoka jest nam, wierz­chow­com świet­nie znana. Czasz­ka smoka, jak i ludz­ka, ma wiele czu­łych punk­tów. I tam, gdzie cios mie­cza albo kopii byle jak za­da­ny smoka ledwo dra­śnie, tam od­po­wied­nio wy­mie­rzo­ny cios ko­py­ta, gdy ry­cerz dawno leży po­wa­lo­ny i błaga o li­tość, prze­waż­nie wy­star­cza, by be­stię po­zba­wić czu­cia na krót­ką chwi­lę. Wtedy ry­cerz, wy­le­czo­ny z oma­mów o ho­no­ro­wej walce, wbija kord w gar­dło i prze­cho­dzi do kro­nik jako po­grom­ca be­stii.

Chyba, że aku­rat pod­ku­li ogon i uciek­nie, sir Sy­mon­dzie, po­my­ślał koń. Nie chciał nawet my­śleć o za­nie­czysz­czo­nych plu­drach ry­ce­rza, które zo­sta­wi­li gdzieś w przy­droż­nych krza­kach.

Do­je­cha­li do karcz­my. Skrom­nie ubra­ny męż­czy­zna z wiel­kim wor­kiem na ple­cach zbie­rał się wła­śnie, by od­je­chać. Czuć było woń su­ro­we­go mięsa. Nie­zna­jo­my z wor­kiem po­zdro­wił uni­że­nie ry­ce­rza.

– Co tam wie­zie­cie? – spy­tał Sy­mond.

– Mięso z jatki, dla smoka. Sama księż­na wy­bie­ra­ła, smok to jej oczko w gło­wie. Musi do­brze zjeść, żeby miał siłę po­lo­wać na zło­czyń­ców.

Sir Sy­mond za­czer­wie­nił się. Zza uchy­lo­nych drzwi do­szedł go zaraz ury­wek roz­mo­wy:

“Ja­kieś opry­chy za­sa­dzi­ły się na Zyg­mun­ta, ale im do­ko­pał tęgo!”.

Ry­cerz od­chrząk­nął.

– Coś mar­nie mi się widzi ta karcz­ma… – mruk­nął, ścią­ga­jąc lejce.

Koniec

Komentarze

Przy­jem­nie się czy­ta­ło :) 

Krót­kie, w sam raz do pod­wie­czor­ku. Wła­ści­wie, to szko­da, że krót­kie, bo za­zwy­czaj lubię taki luźny, sym­pa­tycz­ny kli­mat. 

Smok po­ka­za­ny dość nie­sztam­po­wo, ale takie prawo hu­mo­ry­stycz­nej opo­wiast­ki.

Za­sta­na­wiam się czy ko­mizm okre­śle­nia “ser” (w ję­zy­ku pol­skim) jest kopią z Mar­ti­na, czy tutaj zo­stał świa­do­mie wy­ko­rzy­sta­ny, żeby było za­baw­niej.

Po­do­ba­ło mi się. Fajny szor­cik.

 

Po­dzie­lam opi­nię  si­lver_ad­vent.

 

Czy­ta­łam z cie­ka­wo­ścią, po­dzi­wiam warsz­tat.

 

 

Po­zdra­wiam – Goch.

"bądź do­brej myśli, bo po co być złej" Lem

Mi­sio­wi się po­do­ba­ło, ale Zyg­mun­ta mu szko­da. Miś lubi dobre smoki. :)

Krót­kie, ale za­baw­ne opo­wia­da­nie. Szko­da tylko, że tak nie­przy­jem­nie się skoń­czy­ło dla Zyg­mun­ta. I po­dej­rze­wam, że ry­cerz i jego wierz­cho­wiec też mu­sie­li opu­ścić karcz­mę w po­śpie­chu.

Koń ma dużą głowę, to musi być mądry. No ale śmierć Zyg­mun­ta to mnie przy­gnę­bi­ła…

Świe­że;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Dzię­ku­ję za po­zy­tyw­ny odzew! Nawet misia za­do­wo­li­łem :)

 

Za­koń­cze­nie prze­ro­bio­ne, fak­tycz­nie nie pa­su­je do tonu. Czy teraz jest le­piej?

 

Za­sta­na­wiam się czy ko­mizm okre­śle­nia “ser” (w ję­zy­ku pol­skim) jest kopią z Mar­ti­na, czy tutaj zo­stał świa­do­mie wy­ko­rzy­sta­ny, żeby było za­baw­niej.

Kopia Mar­ti­na bez więk­szych prze­my­śleń, le­piej bę­dzie “Sir”?

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Tak jest duużo le­piej (dla Zyg­mun­ta też). Miś za­do­wo­lo­ny laugh

Tak jest duużo le­piej (dla Zyg­mun­ta też). Miś za­do­wo­lo­ny 

Za­do­wo­le­nie misia to duża spra­wa.

 

Świe­że;)

Jak Kool and the Gang :)

 

Krót­kie, ale za­baw­ne opo­wia­da­nie.

Cie­szę się, cel osią­gnię­ty :)

Czy­ta­łam z cie­ka­wo­ścią, po­dzi­wiam warsz­tat.

Pięk­nie dzię­ku­ję! Nie my­śla­łem, że prze­czy­tam to w pierw­szej de­ka­dzie pi­sa­nia opo­wia­dań. Ogól­nie naj­pierw piszę byle jak, potem po­pra­wiam i prze­ra­biam x razy.

 

Krót­kie, w sam raz do pod­wie­czor­ku. Wła­ści­wie, to szko­da, że krót­kie, bo za­zwy­czaj lubię taki luźny, sym­pa­tycz­ny kli­mat. 

Do­da­łem kilka ele­men­tów, więc bę­dzie trze­ba wy­dłu­żyć pod­wie­czo­rek. Jak mi coś no­we­go przyj­dzie do głowy, to też dodam. Dzię­ki!

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Nie wiem, jak pier­wot­nie brzmia­ło za­koń­cze­nie, ale do­my­ślam się, że smok nie prze­żył spo­tka­nia z ser Sy­mon­dem i Fau­velem, więc je­stem za­do­wo­lo­na, że prze­czy­ta­łam tę hi­sto­ryj­kę w wer­sji obec­nej. ;)

 

– Je­stem ry­ce­rzem. Jak mo­głem nie przy­odziać zbroi? → Przy­odziać zna­czy tyle, co ubrać – w co ry­cerz chciał ubrać zbro­ję?

Po­win­no być: – Je­stem ry­ce­rzem. Jak mo­głem nie przy­odziać się w zbro­ję? Lub: – Je­stem ry­ce­rzem. Jak mo­głem nie przy­wdziać zbroi?

 

od­po­wie­dział zdzi­wio­ny Ser Sy­mond. → Dla­cze­go wiel­ka li­te­ra?

 

ka­za­ła mu, jak i mi, prze­mil­czeć… → …ka­za­ła mu, jak i mnie, prze­mil­czeć

 

Ścią­gnął lejce. → Ry­cerz je­dzie wierz­chem, więc: Ścią­gnął wodze.

Lejce służą do kie­ro­wa­nia ko­niem w za­przę­gu.

 

Chyba, że aku­rat pod­ku­li ogon i uciek­nie, Ser Sy­mon­dzie→ Dla­cze­go wiel­ka li­te­ra?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

re­gu­la­to­rzy – dzię­ki, po­pra­wio­ne!

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Bar­dzo pro­szę, Gre­asy­Smo­oth, miło mi, że mo­głam się przy­dać. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Lek­kie i za­baw­ne, cał­kiem nie­źle na­pi­sa­ne. Po­do­bał mi się Fau­vel, bo ry­cerz jakiś nie­ogar­nię­ty. Ro­zu­miem, że wcze­śniej smok zo­stał po­ko­na­ny, ale zmie­ni­łeś za na­mo­wą czy­tel­ni­ków? Spoko, może byc i tak jak jest teraz, ale śmierć smoka i tak nie zmie­ni­ła­by mo­je­go od­bio­ru :)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

Known some call is air am

Witaj.

Bar­dzo lekko na­pi­sa­ne, humor przed­ni, koń mógł­by spo­koj­nie wy­kła­dać w nie­jed­nej Aka­de­mii, bo ma łeb! :)

Dieta smoka dość apo­dyk­tycz­nie okre­ślo­na, nie każdy spro­sta takim wy­mo­gom. :)

 

Po­zdra­wiam. :)

Pe­cu­nia non olet

Spoko, może byc i tak jak jest teraz, ale śmierć smoka i tak nie zmie­ni­ła­by mo­je­go od­bio­ru :)

Nie chcia­łem za­wieść #Te­am­Zyg­munt.

 

Dieta smoka dość apo­dyk­tycz­nie okre­ślo­na, nie każdy spro­sta takim wy­mo­gom. :)

Fak­tycz­nie, do­da­łem wi­ta­mi­ny i wę­glo­wo­da­ny.

 

Cie­szę się, że się po­do­ba­ło :)

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Fajny kró­ciak :) Cał­kiem nie­źle udało Ci się po­ka­zać bo­ha­te­rów, chyba bar­dziej po­lu­bi­łam konia ;) I cie­szę się, że smok jed­nak prze­żył spo­tka­nie. Do tego tek­ścik przy­zwo­icie na­pi­sa­ny, więc nie ro­zu­miem, czemu tam na górze takie pust­ki :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dzię­ki!

więc nie ro­zu­miem, czemu tam na górze takie pust­ki :)

Mili Pań­stwo, pro­szę się w ogóle nie krę­po­wać!

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

więc nie ro­zu­miem, czemu tam na górze takie pust­ki :)

 

Chyba dla­te­go, że forum udzie­la kre­dy­tu za­ufa­nia dość ostroż­nie. To raz.

Tekst za­uwa­żal­nie zmie­nił się od mo­men­tu po­ja­wie­nia się na forum – to dwa. ;)

Teraz to i ja dam po­le­caj­kę.

Bar­dzo mily tekst, ale je­stem za­wie­dzio­ny, że smok nie spo­ży­wa dzie­wic. We­ge­ta­ria­nin czy co?

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Bar­dzo mily tekst, ale je­stem za­wie­dzio­ny, że smok nie spo­ży­wa dzie­wic. We­ge­ta­ria­nin czy co?

Ły­ko­wa­te, cięż­ko­straw­ne, kości i chrząst­ki…

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

O, bar­dzo miły tekst. Do­brze się czyta, tym bar­dziej, że jest taki krót­ki. A i uśmiech­nę­łam się kilka razy, ga­da­ją­ce konie za­wsze w cenie. Rów­nież ki­bi­co­wa­ła­bym Zyg­mun­to­wi w tym star­ciu! :D Masz cał­kiem fajny warsz­tat, chęt­nie po­czy­tam wię­cej.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

O, bar­dzo miły tekst. Do­brze się czyta, tym bar­dziej, że jest taki krót­ki. A i uśmiech­nę­łam się kilka razy, ga­da­ją­ce konie za­wsze w cenie. Rów­nież ki­bi­co­wa­ła­bym Zyg­mun­to­wi w tym star­ciu! :D Masz cał­kiem fajny warsz­tat, chęt­nie po­czy­tam wię­cej.

Dzię­ki! Prak­tycz­nie wy­cho­wa­łem się na Ed the tal­king horse. Skrom­nie po­le­cam cykl z pier­do­ło­wa­tym ne­kro­man­tą:

 

Ne­kro­man­ta bez gran­tu, Ne­kro­wi­zy­ta­cja, Do­cent Uktu­glan i jurny zom­biak

 

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Oj. Pier­do­ło­wa­ty ne­kro­man­ta brzmi za­chę­ca­ją­co, za­pi­su­ję. :D

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Miś do­szedł do wnio­sku, że może po­le­cić to opo­wia­da­nie do bi­blio­te­ki. Na­pi­sa­ne jest tak, że czyta się lekko, bez zgrzy­tów. Ge­nial­ny koń jest wła­ści­wie głów­nym bo­ha­te­rem i budzi sym­pa­tię. Autor za­cho­wał w tym umiar. Humor nie jest na­chal­ny. Poza tym duża część czy­tel­ni­ków uzna­ła, po­dob­nie jak miś, że le­piej by­ło­by zmie­nić pier­wot­ne za­koń­cze­nie i autor się do tego za­sto­so­wał. Zro­bił to umie­jęt­nie. Opo­wia­da­nie na tym nie stra­ci­ło. Za samo to au­to­ro­wi na­le­ży się laugh na­gro­da. Klik.

Oooo, dzię­ki!

 

Tak, jakoś tak wy­cho­dzi, że co na­pi­szę, to za­koń­cze­nie do zmia­ny. Le­szek Mil­ler nie miał­by dla mnie mi­łych słów.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Prze­czy­ta­łem Smo­czy Plan. Oczy­wi­sto­ścią było dla mnie zro­bić krok w stro­nę tego tek­stu.

Nie za­wio­dłem się :) Mam na­dzie­ję, że do cyklu do­łą­czy ko­lej­ny tekst.

 

Po­zdra­wiam

Nie za­wio­dłem się :) Mam na­dzie­ję, że do cyklu do­łą­czy ko­lej­ny tekst.

Na pewno Smok Zyg­munt się jesz­cze po­ja­wi, ale chwi­lo­wo zma­gam się z czymś nieco mniej jaj­car­skim. Zo­ba­czy­my, jak wyj­dzie. Na razie nie wy­cho­dzi­ło :)

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Sym­pa­tycz­ny szor­cik. Od dawna po­dej­rze­wa­łam, że nie­je­den koń jest bar­dziej roz­gar­nię­ty od swo­je­go ry­ce­rza, tylko na ogół tego nie mówią. Pew­nie za­ku­ty łeb i tak by nie zro­zu­miał…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Sym­pa­tycz­ny szor­cik.

Dzię­ku­ję!

 

Od dawna po­dej­rze­wa­łam, że nie­je­den koń jest bar­dziej roz­gar­nię­ty od swo­je­go ry­ce­rza, tylko na ogół tego nie mówią.

Kto wie, czy gdyby rumak mógł ope­ro­wać mie­czem, to by sobie nie po­ra­dził le­piej od swo­je­go ry­ce­rza :)

 

Do­da­łem do przed­mo­wy linki do ko­lej­nych opo­wia­dań, gdzie bo­ha­te­rem jest smok.

 

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Nowa Fantastyka