- Opowiadanie: S-W - zostawiłam cię w ramionach wzgórz

zostawiłam cię w ramionach wzgórz

Powracam, ale z wierszem. Mam nadzieje, że ten jest więcej wart niż mój szort. Jest to utwór o poświęceniu i ślepej miłości, oraz powolonym zdawaniu sobie sprawy o jej toksyczności i jednostroności. Tu nie ma dialogów, więc czytanie nie powinno być tak trudne. 

Dyżurni:

brak

Oceny

zostawiłam cię w ramionach wzgórz

zostawiłam cię w ramionach wzgórz

u ujścia mojej tętnicy

tam gdzie liście mordują krzyk

 

poznałam cię w miejscu dla takich jak my

krwawiłeś gęsto, ale wodą

która krwią była tylko z koloru

 

zebrałam ją gołymi rękoma

i włożyłam w twoje ciało

pod płaszczem schowałam szklankę…

wypiłam po kryjomu

 

do dziś mam czerwień na rękach

a pod paznokciami brud

szkoda, że tego nie widzisz

 

jedyne co pamiętam z tamtej nocy

to ciężar i chłód oddechu

który wymieniłeś za moje ciało

 

kiełki rosły szybko, pod twoim butem

stłumiona zieleń walczy

oddałam oczy by ją wypełnić…

a tobie ciągle mało

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

Tytuł: “Nasz własna gęstość” mocno gmatwa odbiór całości. Przynajmniej w moim odczuciu. :)

Czy celowo tak go sformułowałaś? Aby podkreślić rodzaj męski, znajdujący się na pierwszym planie? 

 

Wymowa utworu ogromnie do mnie przemawia. Jest tu wyraźnie uwydatniona naiwność bohaterki/podmiotu lirycznego, a także jej dbałość, aby nadal nie oskarżać nadmiernie. Widać jej duże zaangażowanie w ten związek, jej zagubienie i żałosną skargę, że ukochany tak postąpił. 

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

@bruce 

Chyba rzeczywiście zmienie tytuł na pierwszą linijkę tekstu. Sama nie jestem do niego przekonana… szczerze to wpadł mi on po porstu pierwszy w ręce. 

 

@bruce 

Chyba rzeczywiście zmienie tytuł na pierwszą linijkę tekstu. Sama nie jestem do niego przekonana… szczerze to wpadł mi on po porstu pierwszy w ręce. 

Ależ nie, nie zmieniaj, to może być tylko moje odczucie. :)

Przy okazji – świetny awatar. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Przejmujący i ładny wiersz.

tylko nie zrozumiałam tej frazy:

oddałam oczy by ją wypełnić…

 

Bo oczekiwałam wyplenić. Ale każdy ma swoją melodię duszy;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hmmm. Podejrzewam, że gdybym zrozumiała, to wiersz mógłby mi się podobać. Ale ja się nie znam na poezji, nie musisz się przejmować moją opinią.

Babska logika rządzi!

Ładne, przyciągnęło uwagę. W porównaniu do Dla Józefa bardzo dobrze widać, że rzeczywiście pochodzisz z poezji (skądinąd całkiem poetyczne sformułowanie). Muszę uprzedzić, że słabo znam się na poezji współczesnej: wydaje mi się, że jeżeli już porzucamy rymy i rytm, to równie dobrze możemy napisać esej, a tym bardziej nie rozumiem rozbratu z interpunkcją. Nie musisz więc brać moich uwag bardzo poważnie, ale postaram się opowiedzieć, jak interpretuję ten tekst i co ewentualnie wzbudziło moje zastrzeżenia.

zostawiłam cię w ramionach wzgórz

u ujścia mojej tętnicy

tam gdzie liście mordują krzyk

Podmiot liryczny jest kobietą i kogoś zostawił. W jakimś miejscu kojarzącym się boleśnie i krwawo (tętnica, morderstwo), więc chyba nie jest z siebie dumna. Chociaż zawahałbym się przy tych morderczych liściach – taka fraza zwraca uwagę, a nie jest w dalszym toku utworu usprawiedliwiona, rozwinięta. Liście mogłyby tłamsić, tłumić krzyk, ale mordować?

poznałam cię w miejscu dla takich jak my

krwawiłeś gęsto, ale wodą

która krwią była tylko z koloru

Miejsce dla takich jak my nie brzmi zachęcająco: może to szpital psychiatryczny, może ośrodek internowania, a może jednak po prostu szkoła? Krwawił pozornie, na niby, czyli – przypuszczam – manipulował naszą bohaterką, udając potrzebującego wsparcia czy współczucia. Nawet udana metafora.

zebrałam ją gołymi rękoma

i włożyłam w twoje ciało

pod płaszczem schowałam szklankę…

wypiłam po kryjomu

Czyli z jednej strony mamy poświęcenie, gotowość do pomocy, w sposób krępujący czy nawet potencjalnie niebezpieczny, a z drugiej jakąś niezdrową fascynację. Zarysowuje się potencjalna oś konfliktu czy napięcia fabuły. Ciekawe.

do dziś mam czerwień na rękach

a pod paznokciami brud

szkoda, że tego nie widzisz

Lady Makbet? Potrzebne nam to skojarzenie? – przecież nic w niej z Lady Makbet ogółem nie ma. Nie widać też, czego tutaj żałuje osoba mówiąca. Ta czerwień na rękach i brud nie są przecież symbolem jej poświęcenia i wierności, tylko właśnie tych ciemniejszych uczuć, których pewnie wolałaby nie ujawniać. Dla niej raczej dobrze, że on tego nie widzi, prawda?

jedyne co pamiętam z tamtej nocy

to ciężar i chłód oddechu

który wymieniłeś za moje ciało

Nie wiedzieliśmy dotąd o tamtej nocy, ale nie szkodzi, mogła być jakaś szczególna noc i wspomnienie wypada wiarygodnie. Bardzo zręcznie to ujęte, jak oddała się cała za chłód oddechu, za przelotne uczucie. Tylko ten ciężar… w tym szyku zdania można pomyśleć, że ciężar oddechu, a chodziło chyba o ciężar ciała? Zastanowiłbym się, czy nie dać średnika: to ciężar; i chłód oddechu

kiełki rosły szybko, pod twoim butem

stłumiona zieleń walczy

oddałam oczy by ją wypełnić…

a tobie ciągle mało

Kiełki? Odrzucam natrętne wyobrażenie sałatki i przyjmuję z wysiłkiem, że miało chodzić o kiełkujące rośliny, nawet wprost – o latorośle, zwłaszcza gdy w poprzednim akapicie coś o płomiennej nocy, logiczne następstwo zdarzeń. Na razie dobrze. Końcówka, moim skromnym zdaniem, sypie się: nie mam pojęcia, czemu oddała oczy (nie zwykłem rzucać na wiatr metafory ślepoty), a tym bardziej – na czym polega wypełnianie zieleni.

 

Na koniec jeszcze kilka słów o interpunkcji. Pokazałem w jednym miejscu, czemu umiejętnie dobrana przez autora może się przydać odbiorcy, odwieść go od niezręcznych skojarzeń. Przyznaję przy tym, że zdarzają się bardzo uznani poeci, którzy nie używają. Tutaj jednak brakuje konsekwencji. Wewnątrz wersów raz dajesz wymagane regułami przecinki (”gęsto, ale wodą”), raz nie (”jedyne co pamiętam”).

Łącząc w całość wrażenia z lektury – trudno mi coś Ci doradzić, kiedy sam się nie uważam za poetę, ale może spróbowałabyś prostszego obrazowania? Kiedy masz przekaz i własne podejście do tematu, nie potrzebujesz zaskakiwać efektownymi, a w sumie nieraz mało sensownymi połączeniami słów i skojarzeń. Czułość opisu już osiągnęłaś, pewnie większą, niż ja się kiedykolwiek dorobię.

 

Dziękuję za miłe wrażenia i życzę wiele weny!

@Ślimak Zagłady

Szczerze – nie czytałam Makbeta. Możliwe, że zsabotażowałam swój utwór nie wiedząc, że jest to jakieś nawiązanie do Lady Makbet (bo o to chodzi prawda?). 

Krew na rękach – chodzi mi o utratę czystości, niewinności. Krew brudzi. Mężczyzna “krwawi” a boheterka próbuję powstrzymać krwawienie ale w efekcie jest poplamiona, możliwe, że do końca życia. Jej kochanek oczywiście ją wykorzytsuje, pozoruje krwawienie, ból, potrzebe oparcia tylko po to aby wykorzystać bohaterke. 

Kiełki pod butami to piękno, które niszczy mężczyzna swoją hmmmm, że tak to ujme męskością, prostoliniowością, brakiem wrażliwości. Oczy są zielone, bohaterka oddaje je żeby naprawić to co zniszczył męzczyzna. Tu głównie chodzi o poświecenie, które jest niekonieczne, wymuszone.

Miejsce dla takich jak my – nie jest to psychiatryk ani szkoła, ani nic z tych rzeczy. Nie chcę na razie mówić ludziom wprost co to za miejsce. Od tego są wiersze. 

 

Ah ta interpunkcja. Chyba jestem po prostu za młoda i za głupia żeby się nią przejmować. Może to przyjdzie z wiekiem. Mam taką nadzieję. Zastanawiam się nad kompletnym jej porzuceniem !

Bardzo dziękuję za krytyke. Doceniam jej konstruktywności. Zchlebia mi to, że ludzie faktycznie interpretują moje wiersze. Nie myslałam, że kiedykolwiek usłyszę coś więcej niż : “ No… ładne” . 

Ah ta interpunkcja. Chyba jestem po prostu za młoda i za głupia żeby się nią przejmować. Może to przyjdzie z wiekiem. Mam taką nadzieję. Zastanawiam się nad kompletnym jej porzuceniem !

S-W, jest wiedza, którą ktoś, kto ma zamiar parać się pisaniem, powinien posiąść jak najwcześniej. I tak jest z interpunkcją. Jeśli nie poznasz jej zasad teraz, Twoja twórczość może okazać się mało zrozumiała. Poza interpunkcją warto byłoby też porządnie nauczyć się ortografii i gramatyki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

S-W, “Makbeta” warto poznać, choćby właśnie z powodu geniuszu Autora oraz postaci, będących dziś jednymi z najbardziej charakterystycznych, wręcz kultowych. Zachęcam zatem serdecznie. Jak widzę z Twoich danych, zamieszczonych teraz w profilu, jesteś bardzo młodziutką Osobą, zatem jeszcze sporo ciekawych lektur przed Tobą. :)

Co do interpunkcji, pewne zasady są rzeczywiście obligatoryjne, sama uczę się ich nadal. :)

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci powodzenia w dalszym pisaniu. :)

Pecunia non olet

Możliwe, że zsabotażowałam [poprawnie: zsabotowałam] swój utwór nie wiedząc, że jest to jakieś nawiązanie do Lady Makbet (bo o to chodzi, prawda?).

Sabotaż to trochę mocne słowo, ale tak – moim zdaniem, posłużyłaś się chybioną metaforą. Najlepszym się zdarza. Istotnie, ważną postacią w Makbecie była lady Makbet, która zabiła króla Duncana i bodaj jeszcze parę osób, i oszalała. Zwidywało jej się ustawicznie, że ma niedomytą krew na rękach. Trochę się to wszyło w kulturę europejską.

Krew na rękach – chodzi mi o utratę czystości, niewinności. Krew brudzi.

Jak wyżej: właściwą konotacją symboliczną krwi na rękach, przynajmniej w kulturze europejskiej, jest dokonana przez okrwawionego przemoc fizyczna, najczęściej morderstwo. Jest to nawet starsze od Szekspira – przypomnij sobie, czemu Piłat umywał ręce po wydaniu wyroku. Symbol utraty czystości, niewinności? Może ta krew miała być na prześcieradle? Nie możemy słowom i obrazom dowolnie nadawać znaczeń, bo jakże nas nieszczęsny odbiorca zrozumie?

Kiełki pod butami to piękno, które niszczy mężczyzna

Kiełki – jak wspomniałem – z początku przywodzą na myśl głównie składnik sałatki, po chwili namysłu może coś kiełkującego, ale dlaczego piękno? Ty masz dane wyobrażenie przed oczami, ale trudno liczyć na to, że skojarzenie samo przyjdzie do czytelnika.

Oczy są zielone, bohaterka oddaje je, żeby naprawić to, co zniszczył mężczyzna.

Ja przecież nie wiem, że oczy są zielone. A gdyby nawet? Czy wszystko, co zielone, można poświęcać za inne zielone? W jaki sposób oczy miałyby komuś przyjść na myśl jako ekwiwalent kiełków? I wreszcie – jak już pisałem – w mojej przynajmniej opinii doprowadzenie się do trwałego kalectwa (ślepoty) wykracza poza zwykłą miarę poświęcenia, nie nadając się z tego powodu na ogólną jego metaforę. Nawet gdy król Edyp (czytałaś?) wyłupuje sobie oczy, współczesnemu czytelnikowi ta jego reakcja wydaje się przesadna i niezrozumiała, a przecież tam była dużo lepiej umocowana w kontekście.

Miejsce dla takich jak my – nie jest to psychiatryk ani szkoła, ani nic z tych rzeczy.

Nie nalegam, napomknąłem tylko, jakie mogę mieć luźne skojarzenia.

Ach, ta interpunkcja. Chyba jestem po prostu za młoda i za głupia, żeby się nią przejmować.

Młodość nie jest tutaj usprawiedliwieniem; skoro piszesz, pisz poprawnie. Boleśnie niskie (chyba przecież bez powodu) masz też mniemanie o swojej inteligencji, skoro sądzisz, że nie zdołasz opanować podstawowych zasad interpunkcji, których zazwyczaj nauczają w połowie podstawówki. Prawdopodobnie miałaś na myśli raczej to, że nie rozumiesz, dlaczego warto się nią przejmować – ale przecież to także nie kwestia głupoty, tylko nietrafienia dotychczas na nikogo, kto by Ci to odpowiednio objaśnił. Otóż pokazałem Ci już, nawet w tak krótkim i przesyconym metaforami tekście, miejsce, w którym poprawna interpunkcja bardzo pomogłaby czytelnikowi w zrozumieniu właściwego sensu zdania dzięki odpowiedniemu wyodrębnieniu części składowych. Zobacz ponadto, jak interpunkcja potrafi wpłynąć na nastrój tekstu, udzielający się przecież odbiorcy (na przykładzie z Czechowicza):

 

wersja minimalistycznie poprawna

Monotonnie koń głowę unosi,

grzywa spływa raz po raz rytmem.

Koła, koła.

Zioła.

Wietrze popielny, czyś po to wiał,

by imię moje zetrzeć ze skał?

 

wersja refleksyjna

Monotonnie – koń głowę unosi;

grzywa spływa, raz po raz, rytmem.

Koła… koła…

zioła…

Wietrze popielny? Czyś po to wiał,

by imię moje zetrzeć ze skał?

 

wersja afektowana (nie polecam)

Monotonnie koń głowę unosi –

grzywa spływa raz po raz rytmem.

Koła! Koła!!

Zioła!…

Wietrze popielny! Czyś po to wiał?

By imię (moje!) zetrzeć ze skał?!

 

Zwróć przy okazji uwagę na konieczność zamknięcia po rytmem zdania, nie stoją za tym żadne wymogi formalne, lecz w przeciwnym razie czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że grzywa spływa rytmem koła, co nie miałoby sensu.

Dla nawiązania wstępnej znajomości z interpunkcją polecam tutejszy poradnik https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850. I czytać, czytać porządną literaturę, zwracać uwagę, wzorce powinny się wytworzyć.

Zchlebia [poprawnie: schlebia] mi to, że ludzie faktycznie interpretują moje wiersze.

Chwileczkę, nie ma to nic wspólnego z pochlebstwem. Takie miejsce, że w miarę możliwości staramy się nawzajem uczyć i motywować. Na krótką metę to pewnie dla wielu nawet mniej przyjemne, za to w dalszej perspektywie nieźle wpływa na rozwój literacki.

Ale wiesz, że czasami przecinek potrafi zmienić sens zdania?

Bardziej znane przykłady po polsku to: “Jedzcie(,) dzieci” i “zabić(,?) niebezpiecznie(,?) zachować przy życiu”.

A mój ulubiony jest po angielsku: “Eats(,) shoots and leaves”.

Oczywiście, że można łamać wszystkie reguły. Ale warto je najpierw świetnie poznać, żeby potem łamać z głową i bezkarnie. ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka