Ekspansja kosmosu, inteligentne istoty i ludzie, którzy nie oszukując się, do elity nie należą.
Jestem ciekaw Waszej opinii na temat tego szorta.
Serdeczne podziękowania za betowanie: Folan, Haragitanai, zygfryd89
Ekspansja kosmosu, inteligentne istoty i ludzie, którzy nie oszukując się, do elity nie należą.
Jestem ciekaw Waszej opinii na temat tego szorta.
Serdeczne podziękowania za betowanie: Folan, Haragitanai, zygfryd89

Gdy wlecieliśmy w atmosferę, tubylcy wyprawili wielkie święto. Nie był to nasz pierwszy kontakt z obcą cywilizacją, lecz nie spodziewaliśmy się takiego przywitania.
Przez pierwsze kilka godzin statek Orbix-Odkrywca-377 wisiał groźnie nad wiwatującym tłumem. Standardowe procedury skutecznie opóźniały zejście.
Najpierw zrobiliśmy badania powierzchniowe: oceany, ukształtowanie terenu, jeziora i lasy. Potem czas przyszedł na dogłębniejsze zbadanie fauny i flory. Bogactwo roślin i zwierząt zachwycało różnorodnością. Skupiliśmy się jednak na inteligentnej rasie, bo za jej odnalezienie i zbadanie rząd płacił najwięcej. Tubylcy tylko z daleka przypominali homo sapiens. Drony zwiadowcze pokazały istoty o połowę niższe od ludzi, o białej jak kreda skórze i właściwie bez uszu. Mieszkali w górskich jaskiniach. Z uwagi na dziwne zaburzenia odczytów geofizycznych nie potrafiliśmy wykryć jak głęboko sięgały owe górskie kryjówki. Wysłanie drona mogłoby stanowić nietakt i być wrogo odebrane.
Odbyło się kilka szybkich rozmów, ustaliliśmy plan. Nasza delegacja wreszcie mogła zejść na powierzchnię.
Na dole czekał komitet powitalny. Dziwna, niema ceremonia zakończyła się bardzo szybko. Chwilę później rozległa się muzyka, a istoty wróciły do śmiechów i zabaw.
Z jakiegoś powodu nikt nie chciał z nami rozmawiać. Gestami dawali do zrozumienia: “To jeszcze nie czas”. Mieliśmy ze sobą urządzenie tłumaczące, którego nie mogliśmy skonfigurować bez wystarczającej ilości próbek obcej mowy, dlatego skupiliśmy się na cyfrowej dokumentacji spotkania.
Wciąż zachowywaliśmy ostrożność. Tubylcy przynieśli stoły i siedziska z jaskiń. Najwidoczniej szykowali ucztę.
Na mocy dyrektywy 2064-FORK każdy pokarm należało sprawdzić specjalnym próbnikiem. Nie był to tylko wymysł biurokratów. Zbyt wielu naszych zginęło, gdy układ pokarmowy obcych okazywał się inny od naszego. Tym razem urządzenia zaświeciły zgodnie na zielono. Nie musieliśmy odrzucać gościnności gospodarzy.
Minęło wiele godzin, zanim obcy wstali od stołu i zaprowadzili nas do jaskiń. Wesoły nastrój udzielił się wszystkim. Z zachwytem przyglądaliśmy się zacofanej cywilizacji i ich prostym rozwiązaniom technicznym. Tubylcy pokazywali skalne pieczary, w których panował brud i zaduch.
Po chwili przyszedł obcy ubrany w długą, purpurową tunikę. Wyglądał bardziej na kapłana niż osobę sprawującą władzę, lecz tutaj mógł pełnić więcej niż jedną funkcję.
Zaprosił nas gestem.
Szliśmy tunelem, który prowadził coraz niżej i niżej. Pierwsze obawy pojawiły się głęboko pod ziemią. Mała istota uparcie pokazywała, aby iść dalej.
Dotarliśmy do miejsca, w którym tunel przekształcał się w gigantycznych rozmiarów grotę, pokrytą różnymi malunkami.
– Otu – wycharczała istota. To było nasze pierwsze spotkanie z językiem obcych.
Rozmawialiśmy między sobą o tym, cóż to słowo może znaczyć. Może imię przewodnika: “Otu”. Nasz naukowiec włączył urządzenie do zbierania próbek mowy i zaczął gestami namawiać Otu, aby powiedział coś więcej.
– Otu – przemówił znów. – O tu na ścianie. Zobacz!
Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Obca, prymitywna rasa, na drugim końcu galaktyki, mówiła w naszym języku ojczystym?
– Otu. – Nie dawał za wygraną, ciągle wskazując na ścianę.
– Co jest, kurwa? – Nasz przywódca zabrał głos w typowy dla siebie sposób.
Teraz wszyscy spojrzeliśmy w to miejsce. Malunki przedstawiały najróżniejsze sceny z życia rasy zamieszkującej planetę. Wszystkie te bohomazy zbiegały się w jednej głównej sekcji, gdzie namalowanych było kilka postaci. Nie widzielibyśmy w tym nic dziwnego, gdyby widniały tam sylwetki obcych. Okazało się jednak, że były to nasze podobizny. Ludzi, których obcy nigdy wcześniej nie spotkali. Trochę wyżej namalowane było nasze logo misji, Orbix.
– Skąd znasz nasz język? – zapytał naukowiec. – Dlaczego znajdują się tu nasze wizerunki?
– Wybrańcy! – Obcy uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Wasze zstąpienie. Zapowiadane. Całe życie szykować się do tej chwili. Stare księgi nauczyć mnie mądrości i słowa.
Całkowicie zszokowani, zaczęliśmy mówić jeden przez drugiego. Każdy miał swoją teorię na ten temat. Jedne dotyczyły zakrzywienia czasoprzestrzeni i czarnej dziury, a inne magii.
– Ja wyjaśnić wam, Wybrańcy z nieba.
Powoli oprowadził nas po grocie. Lud Tartthili zamieszkiwał wcześniej tereny przy akwenach wodnych. Przez długie lata ginęli, zabijani przez dzikie zwierzęta. Gdy zamienili zbieractwo na rolnictwo i rybołówstwo, szybko okazało się, że nie mogą tak żyć. Stali się zbyt łatwym celem dla drapieżników. Przez dziesiątki lat kopali tunele w górach oraz pod nimi. Zapewniło im to długo wyczekiwane, względne bezpieczeństwo.
Tartthili uznawali się za wyznawców jedynej prawdziwej religii objawionej. Pradawni kapłani przewidzieli wiele kataklizmów oraz przybycie Wybrańców. Stare święte księgi zostały ukryte przed zwykłymi mieszkańcami. Najważniejsza przepowiednia, która jeszcze się nie wypełniła, została przepisana z kamiennych ksiąg na ściany groty. Miało to stanowić hołd dla Wybrańców. Hołd dla naszej piątki wyrzutków, wysłanych tu przez Unię Międzyplanetarną, tylko dlatego, że w życiu nam nie wyszło. Całe szczęście tego obcy nie mogli wiedzieć.
Podeszliśmy do ostatniego etapu malowanej historii planety.
– Jedno niebezpieczne zostało – kontynuował obcy. – Potwór. Przedostaje się do kamiennych domów. Tyle śmiałków, nikt nie przetrwał. – Obrazki przedstawiały kilka małych postaci z łukami i dzidami, wchodzących do czarnej jaskini. Potem pojawiała się czaszka. – Tylko Wybrańcy władający magią mogą wyswobodzić Tartthili. Oni wlecieć do jaskini na gwiezdnym, metalowym ptaku i pokonać potwór na żółtym piasku.
Kolejne obrazki przedstawiały nasze popiersia, potem coś jakby statek wlatujący do jaskini. Na koniec, cała nasza piątka stała nad zwłokami potwora.
– Wasza magia, pokonać złego potwór!
– Pokażesz nam te święte księgi? – zapytał dowódca. – Chciałbym zobaczyć, co w nich jest. Ciekawią mnie zapiski o naszym języku i o nas samych.
– Dobrze. Największa moja przyjemność – odparł ochoczo. – Za pięć słońc księga przybędzie. Wielkie czytanie!
– Pięć dni? – Naukowiec szybko policzył w głowie. – Na tej planecie to będzie jakieś siedem, osiem dni ziemskich. Dlaczego tak długo?
Obcy podrapał się ze zdziwieniem po głowie.
– Księgi przy najbliższa góra, za czarna jaskinia. Bracia nasi tam żyć. Księga kamień, trzech Tartthili nieść jedna księga. Droga niebezpieczna.
Musieliśmy się przegrupować i zastanowić nad tym, co dalej. Czekała nas narada.
***
– Polecimy ścigaczami – zarządził dowódca. – Zamocujemy działko jonowe na przedzie. Nie ma co ryzykować, nawet jeżeli to jakiś mały potworek.
– Nie powinniśmy ingerować w ekosystem. – Jeden z naukowców wstał i podszedł do głównego ekranu. – Zresztą, zabierając cały personel, narażasz Odkrywcę i całą misję.
– Statek sobie poradzi. – Dowódca machnął ręką lekceważąco. – Odstawisz go na orbitę i poczekasz grzecznie. Przecież te zacofane istoty nie strącą nas z łuku! Nawet gdyby mogły, to tego nie zrobią. Jesteśmy Wybrańcami!
– Dowódca opuszcza statek w celu, który nie jest przewidziany w protokole? – Naukowiec uniósł brwi. – Też widziałem te jaskinie. Więc twierdzisz, że chcesz im jedynie pomóc? A może chodzi ci nie o potwora, a o ten żółty piasek?
Na ekranie wyświetlił się kolejny slajd. Obrazek, który przedstawiał tryumf ludzi nad kreaturą. Ktoś próbował stłumić śmiech. Nawet ślepy dostrzegłby, że tak zwany “żółty piasek” jest po prostu dużym złożem złota.
Wszyscy zdawali sobie sprawę z długów, jakie miał dowódca. W momencie, gdy Unia Międzyplanetarna wprowadziła programy kosmiczne na wielką skalę, rozpoczęło się szukanie naiwniaków, którzy poświęcą życie dla sprawy. Pojawiała się możliwość wzięcia statku w dzierżawę i spłacenia go podczas podróży. Małe załogi w większości stworzone były z osobników, którzy nie radzili sobie na Ziemi. Wylot był dla nich ostatnim aktem desperacji.
Anulowanie długów, statek na własność i marna, bo marna, ale wcześniejsza emerytura, to były siły, które napędzały ludzką ekspansję kosmosu. Wyjątek stanowili oczywiście jajogłowi, którzy ruszali w nieznane skuszeni możliwością odkrycia i przekazania swojego nazwiska kilku kwiatom czy jakiemuś krzakowi.
– Może jest, może nie jest. Nic ci do tego! – Dowódca odprawił naukowca na miejsce. – Ja tu podejmuję decyzje. Jesteśmy małym prywatnym statkiem odkrywczo-badawczym. Rząd płaci nam tyle, co nic. W takim tempie ten statek rozleci się na kawałki, a my wciąż będziemy winni Unii kilka lat pracy. Nikt nie musi o tym wiedzieć. Nie robimy obcym krzywdy, a na dodatek rozwiązujemy ich problem.
– Czy nikogo nie zastanawia, że nasze podobizny ozdabiają ściany jaskini na obcej planecie, setki lat świetlnych od domu?
– Zastanawia – podjął temat dowódca. – Załatwimy tego stwora po drodze i sami polecimy po te ich święte księgi. Wtedy będziemy mogli stwierdzić coś więcej. Po to mamy datowanie radiowęglowe.
Decyzja została podjęta, zanim spotkanie się rozpoczęło. Byliśmy mocno zdeterminowani do pomocy obcym.
PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ
– Czcigodny dowódco, wykryliśmy statek.
– Moje szaty. – Postać wstała powoli z bogato zdobionego tronu i zapytała: – Usunęliście poprzednie obrazy? Co z wrakiem?
– Obrazy usunięte – odezwała się inna postać. – Po statku już nie ma śladu.
Pomocnicy podali purpurowe szaty.
– Ustawcie podsłuchy. Program rozpoznawania mowy musi słyszeć nawet najdrobniejszy szmer. Gdzie są rysownicy? Dajcie im dobre zbliżenie na załogę. – Na twarzy niskiej, szarej istoty znów zagościł chytry uśmiech. – Trafili się nam kolejni Wybrańcy!
Cudowne! Wredni i podstępni;)
Czuję drobny niedosyt, bo poczytałabym o tym uniwersum.
Drobne techniczne babole:
Tubylcy pokazywali skalne pieczary, w których panował zaduch, a brud zagościł na stałe.
Brud na stałe mi się nie podoba. Według mnie wystarczy sam brud.
Po obejrzeniu kilku izb, przyszedł obcy ubrany w długą, purpurową tunikę. Wyglądał bardziej na kapłana niż osobę sprawującą władzę, lecz tutaj mógł pełnić więcej niż jedną funkcję.
Brzmi, jakby to kapłan oglądał…;) Po tym jak obejrzeli kilka izb…
delulu managment
Dziękuję, Ambush!
Cieszy mnie bardzo Twój komentarz :) Niedosyt powiadasz? Na pewno chciałbym coś w tym temacie jeszcze napisać… o ile pojawią się dobre pomysły :)
Babole poprawione :)
EDIT: Dziękuję za zgłoszenie, Ambush :)
Cześć. Przyznam, że podchodziłem do czytania sceptycznie, bo tytuł trochę kojarzył mi się z klimatami fanfikowymi ;)
Jednak sama lektura okazała się być przyjemna, a końcowy twist do pewnego stopnia zaskoczył, chociaż przemknęło mi takie rozwiązanie przez głowę. Short może nie wyrywa z butów, ale jest to solidny, fajnie napisany tekst!
Zastanawia jedynie fakt, jaki pożytek mogli mieć obcy z wraku, skoro najwyraźniej sami posiadali technologię i środki wystarczające do zrobienia gościom “kuku”.
Cześć, silver_advent :)
Miało z tytułu zalatywać taką kliszą “jesteś wybrańcem”. Cieszę się, że tak dobrze odebrałeś ten tekst.
Zastanawia jedynie fakt, jaki pożytek mogli mieć obcy z wraku, skoro najwyraźniej sami posiadali technologię i środki wystarczające do zrobienia gościom “kuku”.
Może ta rozbiórka wraku jest trochę myląca? Chodziło mi o to, że statku nie potrzebują. Takie zasadzki mają to do siebie, że ryzyko starcia i śmierci jest mniejsze. Ich cel pozostaje nieznany – być może ludzie przeżyli i to o nich chodziło? A może chodziło o surowce i stal?
Na razie chciałem zostawić to otwartą kwestią.
Opowiadanie fajne, z ciekawym pomysłem na świat, zrealizowane sprawnie. Mam jednak pewne ale:
– brak bohatera – narracja pierwszoosobowa sugeruje, że narrator jest postacią centralną, tymczasem tutaj tak nie jest. Narrator jest tylko niemym i całkowicie biernym obserwatorem. Zalążki bohatera widzę w dowódcy, który posiada jakiś cel i motywację i nakręca akcję, ale w takim razie nie bardzo rozumiem, dlaczego to nie on został narratorem.
– zmiana narracji w ostatniej części na zaledwie pięć krótkich akapitów mocno zgrzyta. Rozumiem w jakim celu to zrobiłeś, jednak jestem pewien, że można było pokazać prawdziwą twarz obcych pozostając w pierwszej osobie (np. ledwie żywy narrator podsłuchuje rozmowę obcych, którzy informują się, że lecą kolejni wybrańcy).
– przewidywalne zakończenie – członkowie załogi bardzo lekko podchodzą do zagadki ich wizerunków i chętnie przystają na prośbę obcych, co sygnalizuje, że już dość mocno sygnalizuje, że pchają się w pułapkę.
Na pochwałę za to zasługuje ciekawym pomysł na to jak realizowania jest kosmiczna kampania :)
Hej, michalovic!
Dziękuję za komentarz. Co do “ale”.
Brak bohatera
Chciałem spróbować czegoś innego :)
Pierwotnie bohaterem miał być kronikarz, który odzywa się raz w całym opowiadaniu, podczas narady. W tekście miało być widać, że nie zgadza się z innymi członkami załogi i uważa ich za zachłannych. Po prostu zrezygnowałem z tego. To on był człowiekiem, który zapytał: Czy nikogo nie zastanawia, że nasze podobizny ozdabiają ściany jaskini na obcej planecie, setki lat świetlnych od domu?
Zmiana narracji
Tu mam pytanie: czy to błąd? Czy po prostu razi w oczy dlatego, że jest to szort? Pytam dlatego, że często piszę pierwszoosobowo i mieszam trzecią osobę aby pokazać coś dodatkowo.
Przewidywalne zakończenie
Miałem nadzieję, że zakończenie będzie choć trochę zaskakujące :)
Opowiadanie fajne, z ciekawym pomysłem na świat, zrealizowane sprawnie.
Na pochwałę za to zasługuje ciekawym pomysł na to jak realizowania jest kosmiczna kampania :)
Dziękuję za przeczytanie. Cieszę się, że pomijając te “ale”, uważasz ten tekst za fajny :)
Pozdrawiam
Myślę, że tekst by sporo zyskał, gdybyś jednak postawił na pierwotny plan. Choć wierzę, że można napisać dobrą literaturę bez wyrazistego głównego bohatera, to jednak wciąż jestem zwolennikiem szkoły, że to zmotywowany i posiadający cel bohater jest lokomotywą, która ciągnie za sobą czytelnika, nawet jeśli fabuła to nic specjalnego. A jeśli po drodze bohater musi coś stracić albo sprzeniewierzyć się zasadom, żeby swój cel osiągnąć, to już w ogóle cud-miód-malina ;)
W moim odczuciu taka zmiana narracji jest nie tyle błędem, co raczej nieprzemyślanym ruchem. Rozumiem jeśli narracje są wymieszane w równych proporcjach – wtedy widać w tym jakąś celowość i estetykę. Tutaj jednak miałem poczucie, że zacząłeś pisać w pierwszej osobie, ale nie wiedziałeś jak z tej strony ugryźć zakończenie.
Pozdro :)
michalovic, dziękuję za odpowiedź :)
Obawiam się, że zmiana narracji to coś w co nie raz się jeszcze będę pchał. Tutaj źle to przemyślałem, ale nie dlatego, że o tym nie myślałem – myślałem o tym dużo. Po prostu brak mi doświadczenia :)
Wyciągam wnioski, piszę dalej.
Pozdrawiam :)
Cześć!
Przyjemne i całkiem zgrabnie napisane, choć strasznie stereotypowe i mocno przewidywalne. To szort, więc z ilością słów trzeba się liczyć, ale jakoś kompletnie umknęli mi bohaterowie. Nie widzę ich, nie mają imion czy ról, a są niewiele więcej niż tłem. Dużo opisujesz, mało pokazujesz. Taki gawędziarski styl ma swoje zalety, ale są rzeczy – zwłaszcza w krótkiej formie – które łatwiej pokazać dialogiem i “kosztuje” to mniej znaków. Przykład: motywacja bohaterów. Po co rozpisywać się o systemie, skoro można pokazać to w rozmowie. Niech słuchacz wywnioskuje, co ich motywuje.
Element s-f jest, ale wykorzystujesz go w niewielkim stopniu – w zasadzie inna planet i kosmici są (z początku) bardzo podobni do jakiegoś prymitywnego plemienia, które właśnie odkryła cywilizacja. Załoga statku jest z kolei mocno zblazowana i jawnie gardzi własnym życiem, co mi jakoś do ludzi nie pasuje, zbyt ochoczo idą jak baranki na rzeź, jednocześnie przejmując się procedurami. Jak na s-f zabrakło mi też nieco science.
Błędów czy potknięć nie stwierdziłem, ale ja “czytam dla przyjemności” ostatnio i często drobnostki mi umykają, ale zdecydowanie nie jest źle.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Cześć, krar85 :)
Przyjemne i całkiem zgrabnie napisane
I tego się trzymajmy ;P
Zgadzam się z tym co napisałeś – przynajmniej z większością. Bohaterów właściwie nie ma, a miało być ich jeszcze mniej. Chciałem, żeby było inaczej. Teraz widzę, że przekombinowałem.
Przewidywalne? Miało się lekko czytać, choć chciałem żeby końcówka zaskakiwała.
Jak na s-f zabrakło mi też nieco science.
To prawda. Nie skupiałem się tutaj na części science.
idą jak baranki na rzeź, jednocześnie przejmując się procedurami.
Zauważ, że procedurami przejmują się wtedy, gdy ich przestrzeganie jest proste i może im bezpośrednio uratować życie. Przykładem jest testowanie, żywności. Poza tym, tylko naukowiec przejmuje się procedurą. Gdy jakaś błyskotka świeci z daleka, część ludzi wyłącza racjonalne myślenie.
Załoga statku jest z kolei mocno zblazowana i jawnie gardzi własnym życiem, co mi jakoś do ludzi nie pasuje
Tym mi dałeś do myślenia. “Gardzi własnym życiem”. Nie chciałem, żeby tak było. W pewnym sensie, jest to dla nich szansa.
Cieszę się, że przeczytałeś i zostawiłeś komentarz. Dziękuję :)
Pozdrawiam
Anulowanie długów, statek na własność i marna bo marna, ale wcześniejsza emerytura, to były siły, które napędzały ludzką ekspansję kosmosu.
XDDD śmiechłem. Daleko zaszliśmy jako ludzkość. Opowiadanie całkiem przyjemne, zaskakujący twist (musiałem wrócić do początku ostatniego akapitu, żeby na pewno skumać (ale mam mózg dzisiaj na mniejszych obrotach) i fajny pomysł na świat.
To co mi nieco zgrzytnęło to koncepcja na narrację, ale doczytałem twoją motywację – i kumam. Liczę, że przy kolejnej próbie ożywisz nieco bohatera, bo z niego to taki typ, co pracuje za najniższą stawkę – za takie pieniądze, to nawet przemyśleń nie opłaca się posiadać.
Tyle ode mnie i pozdrawiam!
Zawsze coś da się poprawić
XDDD śmiechłem.
Opowiadanie całkiem przyjemne, zaskakujący twist
Dziękuję! Spełniłem swoją rolę!!! :)
To co mi nieco zgrzytnęło to koncepcja na narrację, ale doczytałem twoją motywację – i kumam. Liczę, że przy kolejnej próbie ożywisz nieco bohatera, bo z niego to taki typ, co pracuje za najniższą stawkę – za takie pieniądze, to nawet przemyśleń nie opłaca się posiadać.
Tak, to było jednorazowe doświadczenie. Obiecuję następnego bohatera ożywić lepiej. Tak się składa, że bohater kolejnego tekstu to kawał skur…. Na pewno będzie miał więcej przemyśleń, choć nie wiem czy właściwe :)
Dziękuję, Kulosław
Pozdrawiam
Dzień doberek.
Czytałem to już parę dni temu, ale zapomniało się napisać, więc jestem:
– Otu – wycharczała istota. To było nasze pierwsze spotkanie z językiem obcych.
Rozmawialiśmy między sobą o tym, cóż to słowo może znaczyć. Może imię przewodnika: “Otu”. Nasz naukowiec włączył urządzenie do zbierania próbek mowy i zaczął gestami namawiać Otu, aby powiedział coś więcej.
– Otu – przemówił znów. – O tu na ścianie. Zobacz!
→ O tu! To zabawny fragment zabawą słów Otu ;)
Co do technikaliów – jest w porządku, bez czepialstwa, co jest dość optymistycznym wydźwiękiem po poprzednim tekście. Tam nie było źle, ale tu jest po prostu lepiej.
SPOJLERKI
Cała historia sprowadza się do podstępu obcej cywilizacji – nie mam zbytnio z tym problemu, bo jak na szorta to zadanie swoje spełnia. Koniec końców jednak jest dość przewidywalnie – i nie, nie wszędzie oczekuję fajerwerków i zawrotu głowy, aby mnie szokować na każdym kroku. Może być przewidywalnie, jeśli mnie coś zaciekawi.
Tutaj jednak faktycznie wszyscy bohaterowie i historia są dość mocno podporządkowani planom obcej cywilizacji, czytaj – Autora ;) Czyli – scenariusz im sprzyja, aby szybko pokazać, że to takie cwane bestyjki. Ja tak prędko nie ufałbym Obcemu.
Po chwili przyszedł obcy ubrany w długą, purpurową tunikę. Wyglądał bardziej na kapłana niż osobę sprawującą władzę, lecz tutaj mógł pełnić więcej niż jedną funkcję.
→ Dżizas, jeszcze takiemu Otu ;D
– Wybrańcy! – Obcy uśmiechnął się jeszcze szerzej.
→ Jeszcze brakuje, by zacierał ręce i śmiał się jak “szalony naukowiec” wznosząc głowę ku niebu ;D To musi się udać! Jesteśmy w dobrych rękach!
Ale no, ogólnie może być. Jakby to była długa historia, zakończenie by mocno rozczarowało, ale jak na szorta – jest okej. Nie ma czasu zbytnio na nudę, jest jakaś planeta, dziwne typki i ich chytry plan. Trzymie się to jakoś kupy.
Pozdrowionka.
EDIT: Still waiting for “mocny horror” ;)
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Lekkie i przyjemne. Środek odrobinę się dłużył, ale czytało się dobrze. Fajne zakończenie. Uśmiechnęło :-)
There's no medicine for regrets.
Hej, dogsdumpling.
Szkoda, że środek się dłużył. Skoro jednak lekkie i przyjemne to dziękuję. A jak się uśmiechnęłaś to moje zadanie wykonane :)
Hej, NearDeath :) Miło Cię znów widzieć.
→ O tu! To zabawny fragment zabawą słów Otu ;)
Dzięki :)
Co do technikaliów – jest w porządku, bez czepialstwa, co jest dość optymistycznym wydźwiękiem po poprzednim tekście. Tam nie było źle, ale tu jest po prostu lepiej.
Tym razem użyłem betowania na portalu. Patrząc jak wytykają mi błędy, nauczyłem się więcej niż ucząc formułek :)
Jeszcze brakuje, by zacierał ręce i śmiał się jak “szalony naukowiec” wznosząc głowę ku niebu ;D To musi się udać! Jesteśmy w dobrych rękach!
Hehe :) Po tym co dalej napisałeś odnoszę wrażenie, że po prostu uważasz tekst za naiwny? Coś z tych komentarzy wyniosłem. Obiecuję poprawę i ciągłe pisanie :)
EDIT: Still waiting for “mocny horror” ;)
A ja still piszę :) Plan publikacji:
Sci-fi (napisane, poprawiam) | 2. Fantasy (mięsiste, w trakcie pisania) | 3. Horror (szort) | 4. Mocny horror o tematyce LD, o którym wspomniałeś :)
P.S. Zanim zabiorę się za horror, mam w planie przeczytać horrory od Ciebie. Jeszcze będę się odzywał :)
Pozdrawiam i biorę się za pisanie :)
Po tym co dalej napisałeś odnoszę wrażenie, że po prostu uważasz tekst za naiwny? Coś z tych komentarzy wyniosłem. Obiecuję poprawę i ciągłe pisanie :)
→ Nieco tak, ale być może ta ciekawość nową cywilizacją tak im te oczyska przysłoniły. Bardzo dobrze, pisz pisz.
Plan publikacji:
Sci-fi (napisane, poprawiam) | 2. Fantasy (mięsiste, w trakcie pisania) | 3. Horror (szort) | 4. Mocny horror o tematyce LD, o którym wspomniałeś :)
P.S. Zanim zabiorę się za horror, mam w planie przeczytać horrory od Ciebie. Jeszcze będę się odzywał :)
→ Ło, praca pełną parą, nie ma co. W takim razie zobaczymy co pokaże przyszłość, zwłaszcza z punktem 3 i 4.
Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada
Dziękuję :) Działam dalej :)
Hej!
Bardzo podobało mi się, że od razu ładnie wprowadziłeś w świat przedstawiony. Dwa akapity i już wszystko wiedziałam, a lubię, gdy od razu wiem na czym stoję ;P
Poza kilkoma małymi babolami, tu przykład:
Zbyt wielu naszych zginęło, gdy układ pokarmowych obcych okazywał się inny od naszego.
pokarmowy*
czytało się świetnie. Brakowało mi tylko imion, jak gdyby załoga zupełnie się nie znała, a przecież, nawet jeśli podróżują razem kilka dni czy godzin, powinni się chociaż kojarzyć ;P No i końcówka dość przewidywalna.
Szkoda że nie mogę jeszcze głosować, dodałabym do biblioteki xD
Wydaje mi się – to, rzecz jasna, moje osobiste odczucie – że tekst można było lepiej wyważyć. Większość jest niemal kronikarskim przedstawieniem zdarzeń, nie miałam poczucia, że wszystko dzieje się “tu i teraz”. Diametralnie inna końcówka dodatkowo zaburza percepcję tekstu. Sam pomysł w porządku, choć jak już inni wspomnieli – przewidywalny, widzieliśmy coś podobnego już w wielu odsłonach.
Napisane przyzwoicie i bez większych baboli, ewentualnie od czasu do czasu rzucały mi się w oczy brakujące przecinki, jak chociażby tutaj (przykład soczysty, więc nie mogłam sobie odmówić :P):
– Co jest kurwa?
→ Co jest, kurwa?
Trochę też trafiło się zdań, w zamierzeniu tłumaczących logikę świata przedstawionego, a które odebrałam jako niezbyt przekonujące.
Gestami dawali do zrozumienia: “To jeszcze nie czas”.
Jak gestami przekazać takie sformułowanie? Już tu, na Ziemi, kręcenie głową w różnych częściach świata może mieć odmiennie znaczenie, a co dopiero na obcej planecie.
Zbyt wielu naszych zginęło, gdy układ pokarmowych obcych okazywał się inny od naszego.
Nie uwierzę, że ludzkość rozwinięta na tyle, aby odbywać podróże kosmiczne na odległości setek lat świetlnych nie wpadła na to, aby testować żywność obcych, zanim ją zjedzą…
Każdy miał swoją teorię na ten temat. Jedne dotyczyły zakrzywienia czasoprzestrzeni i czarnej dziury, a inne magii.
Ponownie – rozwinięta technologia, przestrzenie kosmiczne, a ich pierwszą teorią na widok malunków jest… magia?
Lektura ogółem sympatyczna, choć uważam, że mogłoby być lepiej.
deviantart.com/sil-vah
Hej, Gruszel :)
Dziękuję bardzo. Cieszę się, że szort Ci się spodobał.
No i dzięki za wyłapanie babola – już poprawiony.
Brakowało mi tylko imion
No niestety, myślałem że będzie “inaczej” ale wyszło też gorzej. Następnym razem bardziej skupię się na bohaterze/bohaterach :)
Szkoda że nie mogę jeszcze głosować, dodałabym do biblioteki xD
Miło mi bardzo, że Twoi zdaniem ten tekst zasługuje na bibliotekę :)
Cześć, Silva :)
tekst można było lepiej wyważyć. Większość jest niemal kronikarskim przedstawieniem zdarzeń, nie miałam poczucia, że wszystko dzieje się “tu i teraz”. Diametralnie inna końcówka dodatkowo zaburza percepcję tekstu
Rozumiem. Wygląda na to, że nie był to dobry pomysł i tutaj nawaliłem.
Dziękuję za wyłapanie przecinka brakującego. Już poprawiłem :)
Jak gestami przekazać takie sformułowanie? Już tu, na Ziemi, kręcenie głową w różnych częściach świata może mieć odmiennie znaczenie, a co dopiero na obcej planecie.
Masz rację. Jakby się nad tym zastanowić, to pewnie nie ma to sensu. To był jedynie zabieg, który miał toczyć fabułę dalej. Może nie do końca przemyślany :)
Nie uwierzę, że ludzkość rozwinięta na tyle, aby odbywać podróże kosmiczne na odległości setek lat świetlnych nie wpadła na to, aby testować żywność obcych, zanim ją zjedzą…
Ponownie – rozwinięta technologia, przestrzenie kosmiczne, a ich pierwszą teorią na widok malunków jest… magia?
Trochę to jest kwestia tego, że ludzie wysłani w kosmos, nie są wcale elitą. Są to po prostu jednostki, które na Ziemi radziły sobie średnio. “Tamci jedzą, no to i my zjemy! Co nam jajogłowi będą mówić, że to nam zaszkodzi, jeżeli tamte stworki to wcinają.”
Co do magii. Naukowcy szukali logicznego rozwiązania, ale no… jest wysoko prawdopodobne, że pierwszą myślą człowieka będzie “co tu się odwaliło! To jakaś magia?” Szczególnie przy pięciu osobach… niekoniecznie naukowcach. Patrząc na to historycznie: były już czasy oświecenia, ludzie wiedzą w teorii, że jeżeli czegoś nie da się wytłumaczyć to pewnie jest to technologia, której wciąż nie ogarniamy rozumem. Jednakże, nawet teraz w XXI wieku są osoby, które w to wierzą. Przytoczę słynne zdanie: “Ja to czasem chodzę do wróżki… żeby zapytać ją o przyszłość polski”. Ludzkość tak się rozwinęła a wciąż wierzy w jakieś głupoty czy zabobony. Skąd twierdzenie, że za sto czy dwieście lat będzie inaczej? Wydaje mi się, że ludzie Oświecenia też byliśmy pewni, że za parę dziesięcioleci nikt nie będzie wierzył jakieś głupoty :)
W tym momencie, skojarzyła mi się książka: “Wyjście z cienia” (Zajdel).
Lektura ogółem sympatyczna, choć uważam, że mogłoby być lepiej.
Serdecznie dziękuję :) Na pewno sporo nauki wyciągnąłem z komentarzy pod tym tekstem. Działam, żeby w przyszłości było lepiej :)
Fajnie się czytało. No, głębokie przekonanie o własnej wyższości rzadko kiedy kończy się dobrze. Sprytnie to sobie ufoki wykombinowały.
A dlaczego obcy mieliby przypominać humanoidy? Nie wydaje mi się, że to jedyna możliwa forma inteligencji. Ptaki nie są takie głupie, że o delfinach nie wspomnę. A to wszystko na jednej planecie, ze stałą grawitacją, ciśnieniem i temperaturą w określonych granicach…
Babska logika rządzi!
Hej, Finkla :)
Cieszę się bardzo, że dobrze Ci się czytało.
A dlaczego obcy mieliby przypominać humanoidy?
Tutaj chciałem pokazać jak chytrze zacierają ręce. Chociaż macki też mogłyby być :) Trochę ułatwiłem sobie w ten sposób sprawę, tak samo ciśnieniem, grawitacją i temperaturą :) Chyba pierwszy raz to zrobiłem – ale niestety nie ostatni. Choć i planety z zupełnie innymi i dziwnymi warunkami po głowie mi chodzą :)
Dziękuję serdecznie za komentarz i za klik :)
Dobre. Takiego twista miś się nie spodziewał. Uśmiechnęło.
Cieszy mnie to bardzo Misiu. Jeżeli uśmiechnąłeś się, to moje zadanie zostało wykonane.
Dziękuję za to, że zostawiłeś po sobie ślad w tym opowiadaniu :)
Pozdrawiam
Cześć, Ramshiri.
Gdy wlecieliśmy w atmosferę, tubylcy wyprawili wielkie święto. Nie był to nasz pierwszy kontakt z obcą cywilizacją, lecz nie spodziewaliśmy się takiego przywitania.
Pierwszy fragment, który czasami decyduje o przeczytaniu lub odrzuceniu tekstu. I tu jest średnio, co nie oznacza, że jest źle. Po prostu szału nie robi, ale może zachęcić.
Co wiemy po takim wstępie? Przede wszystkim to, że mamy wysoko rozwiniętą technologię. Pytanie jakie możemy sobie zadać to: Ludzie lecą na inną planetę, czy ktoś przyleciał na Ziemię?
Czytelnik może się również zastanowić, jakie przywitanie czekało odkrywców, bo to, że takiego się nie spodziewali dużo mówi.
Te dwa zdania dają nam tyle informacji ile potrzeba, czujemy, że będzie ciekawie, ale i spokojnie. Spodziewamy się zacofanej w rozwoju cywilizacji. Pytanie, czy Ziemi sprzed wielu lat, czy innej planety?
Dalej jest jest bardzo dobrze. Nie zalatuje infodumpem, a przedstawiasz całą rasę i planetę. Teraz już wiemy, że to ludzie eksplorują, a nie inna cywilizacja. Duży plus za krótki opis, który dużo tłumaczy.
Kolejny fragment trochę gorzej napisany, ale nienudny. Udaje ci się przedstawić całkiem dobrze kulturę tubylców. Fajny motyw ze sprawdzaniem posiłków, dodaje realizmu.
Z zachwytem przyglądaliśmy się zacofanej cywilizacji i ich prostym rozwiązaniom technicznym.
Dobre zdanie budujące klimat.
Później jest całkiem znośnie, a jeszcze później jest super. O tu:
– Otu – przemówił znów. – O tu na ścianie. Zobacz!
Uderzasz w czytelnika otwartą dłonią i zmuszasz do uwagi. W tym momencie ciężko oderwać się od lektury, bo jesteśmy zainteresowani tym, dlaczego on zna ludzką mowę.
Niestety nadal mało wiemy o postaciach prowadzących ekspedycję, ciekaw jestem jakby wyszła całość, gdybyś opowiadał ją z perspektywy bohatera. Członkowie załogi wykazują trochę mało emocji to też na minus.
Za to całkiem dobrze przedstawiłeś dowódcę.
– Co jest, kurwa? – Nasz przywódca zabrał głos w typowy dla siebie sposób.
Później, pomimo tego, że jest interesująco i ciekawie, to według mnie brakuje emocji postaci.
Jednak już się wciągnąłem, bo zadaje sobie pytanie, dlaczego narysowali bohomazy ludzi? Coś nie wierzę do końca w te przepowiednie.
Później znowu brakuje trochę emocji postaci, ale przez szok, jaki wywołała wiadomość, czyta się szybko.
Interesujący motyw potwora, wtedy jeszcze nic nie podejrzewam, ale ciekaw jestem, jak to się rozwinie.
Kolejny fragment zaczyna się od zarysowania świata i powodów dla których załoga wyruszy zabić potwora. Dowiadujemy się, że istnieje ogromna organizacja i wiele innych ras.
Dużo się tu nie dzieję, więc nie rozbije tego na dokładne zdania. Niby fragment niepotrzebny, ale jednak buduje napięcie. Bez niego finał nie wybrzmiałby tak dobrze.
– Czy nikogo nie zastanawia, że nasze podobizny ozdabiają ściany jaskini na obcej planecie, setki lat świetlnych od domu?
Delikatne zasegurowanie, że chodzi o coś więcej. Dobre!
No i zakończenie, które zwala z nóg. Niby popularne, ale tu przedstawiłeś je bardzo świeżo i ciekawie. Zszokowało i sprawiło, że bez wahania idę do biblioteki. Dziwne, że tylko dwa kliki.
Lud Tartthili, zamieszkiwał
Prawdopodobnie zbędny przecinek.
statek na własność i marna bo marna,
statek na własność i marna, bo marna,
Rząd płaci nam tyle co nic.
Rząd płaci nam tyle, co nic.
Pozdrawiam!
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Hej Młody pisarzu,
Bardzo ucieszył mnie komentarz od Ciebie. Po pierwsze, odkopujesz moje wcześniejsze opowiadanie, po drugie, komentujesz w taki sposób, że mogę z tego wyciągnąć bardzo dużo wskazówek:)
Największym mankamentem tego tekstu jest brak postaci i emocji. W dłuższej perspektywie, cieszę się, że ten bezosobowy eksperyment przeprowadziłem na “Wybrańcach” bo dzięki nim powstało kolejne opowiadanie z założeniem wykreowania fajniejszych postaci. Więc nic w przyrodzie nie ginie :)
Dziękuję Ci serdecznie za te wszystkie uwagi, cieszę się, że ten tekst przypadł Ci do gustu.
Klik do biblioteki? Tym bardziej dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
Fajna przewrotka :-)
Do biblioteki!
lck
Hej, lechckrol . Dziękuję! Cieszę się, że twist Ci się podobał. Klik sprawił, że już tylko krok dzieli Wybrańców od biblioteki, za co również serdecznie dziękuję :)
Od początku nabrałam podejrzeń, że tubylcy postępują według ustalonego planu, ale nie spodziewałam się, że opisani Wybrańcy nie są ani pierwszymi, ani zapewne ostatnimi przybyszami, którzy trafili na planetę przebiegłych kurdupelków. ;)
…z długów, jakie posiadał dowódca. → …z długów, jakie miał dowódca.
Długi nie są czymś, co można posiadać.
– Dowódca odprawił naukowca na swoje miejsce. → Czy dobrze rozumiem, że dowódca odstąpił naukowcowi swoje miejsce?
A może wystarczy: – Dowódca odprawił naukowca na miejsce.
Takim tempem ten statek rozleci się… → W takim tempie ten statek rozleci się…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej, regulatorzy
Cieszę się, że chociaż częściowo dałaś się zaskoczyć ;)
Poprawki oczywiście wprowadzone – dziękuję za owocną łapankę i przepraszam, że Twój komentarzy tyle czasu został bez odpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo prosze, Ramshiri. I nic to, że komentarzy trochę czekał – ważne, że w końcu się przydał. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.