- Opowiadanie: Brzoskwinka - Krówka prawdę ci powie...

Krówka prawdę ci powie...

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Krówka prawdę ci powie...

A tak jakoś zachciało mi się napisać coś krótkiego no i tak powstała ta oto miniatura. :) Milego czytania.

 

Wiatr delikatnie muskał jej blade policzki. Stała sama na wielkiej polanie, rozglądając się dookoła. W powietrzu unosił się zapach świeżo przycinanej trawy. Nie było tam żadnym drzew ani zwierząt, przez co trochę się zasmuciła. Zamknęła oczy, chciała sobie przypomnieć, jak tu trafiła, lecz nic nie pamiętała. Jednak skądś znała to miejsce.

Powoli podniosła powieki. Gdzieś w oddali zobaczyła ciemną postać.

– Hej! – krzyknęła. – Poczekaj!

Zaczęła biec, lecz w pewnym momencie musiała się zatrzymać. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, oddychała coraz szybciej. Wiatr stał się silniejszy, poczuła, że coś spływa jej po policzku. Dlaczego płakała?

Usiadła na kamieniu, którego wcześniej nie było. Zimny dreszcz przeszył jej ciało. Chudymi rączkami przytrzymała spódniczkę, która lekko powiewała na wietrze, odkrywając jej krótkie nóżki. Niebo było szare, słońce tylko od czasu do czasu pojawiało się, aby po chwili znów się ukryć.

Jakiś czas siedziała w bezruchu, gdy w pewnym momencie ponownie zauważyła dziwną postać. Tym razem nie próbowała za nią biec, nie miała już sił. Zeszła z kamienia i zobaczyła, że tuż przed nią pasła się mała krówka. Cielak podniósł głowę i głośno zamuczał. Był czarny, gdzieniegdzie tylko miał białe łatki.

– Muuuu. – Usłyszała, gdy ruszyła w jego stronę.

– Skąd się tu wziąłeś? – zapytała dziewczynka, siadając obok niego.

– Muuuu – odpowiedział cielaczek.

Już nic więcej nie mówiła. Bawiła się źdźbłem trawy i patrzyła, jak jej nowy przyjaciel przeżuwa pokarm. Po długiej ciszy usłyszała:

– Musimy już iść. – Krówka trąciła ją głową.

– Dobrze…

Zdążyła wypowiedzieć te słowa i nastąpiła ciemność. Gdzieś z oddali dochodziły do niej niewyraźne głosy. Było bardzo zimno, nie mogła wykrztusić z siebie żadnego słowa. Czuła, że unosi się w powietrzu. Oczy miała zamknięte, otworzyła je dopiero wtedy, gdy poczuła, że ktoś ją dotyka.

– Amy… Amy, słonko… Już dobrze… To był tylko sen – powiedział miły, kobiecy głos.

– Chcę mieć krówkę.

– Śniła ci się krówka? – zapytała łagodnie kobieta, pochylająca się nad dziewczynką.

– Tak – odpowiedziała Amy, po czym ziewnęła.

– Śpi już? – zapytał grupy, męski głos.

– Ciii. Jeszcze nie. Ale ona wie. Gdy ponownie zaśnie dowie się, że ją zabraliśmy jej rodzonej matce. To cielę wszystko jej powie… – Nie dokończyła. Mężczyzna wyjął nóż i celnie wymierzył cios. Ostrze przebiło skórę dziewczynki, jej serce biło jeszcze przez chwilę, po czym już na zawsze ustało.

– No i teraz wreszcie mamy spokój – powiedział, wyciągając narzędzie z ciała. Kobieta siedziała wpatrzona w oczy dziecka i nie wiedziała, co ma robić. Przez te cztery lata zdążyła ją pokochać, jak własną córkę. Jeden moment, jedna chwila i wszystko straciło sens.

– Nie musiałeś tego robić. – Była bliska płaczu.

– Musiałem. Inaczej by nas wydała. Nie pamiętasz, co powiedział tamten facet, gdy ją zabieraliśmy? – Kobieta przez chwilę się zastanawiała. – Powiedział, że jeśli we śnie zobaczy małą krowę, wszystko wyjdzie na jaw. Chcesz tego?! – zapytał podniesionym głosem.

Spojrzała jeszcze raz na małą i na niego. Kiedy pierwszy raz zobaczyła Amy wiedziała, że to jest dar od Boga. Sama nie mogła mieć dzieci, choć bardzo ich pragnęła. I wtedy pojawiła się okazja. Przed czteroma laty spotkała Rosjankę, która niedawno urodziła córeczkę. Zaofiarowała jej pomoc, a gdy młoda Rosjanka wyszła na jakiś czas, a w domu został tylko starszy pan, uciekła wraz z Amy do innego stanu. Dla niej zrobiłaby wszystko. To ten siwy mężczyzna sprowadził młodą Rosjankę do Nowego Jorku i o wszystkim wiedział. Chciał uszczęśliwić swoją niepłodną córkę…

Mężczyzna podszedł do okna i zasłonił rolety. Mieszkali na odludziu, gdzie prawie nikt nie zaglądał.

Kobieta wzięła nóż, który został na krześle i z całej siły wbiła go w plecy kochanka.

– To było moje dziecko! – krzyczała, zalewając się łzami. Ciało mężczyzny osunęło się na podłogę i przez wiele kolejnych lat leżało w zakrzepłej krwi.

Trup Amy po prostu zniknął, zanim jeszcze kobieta zdążyła się podnieść. Zdezorientowana wyszła z domu i wszelki słuch o niej zaginął.

– Gdzie ja jestem? – zapytała dziewczynka, gdy podeszła do drzewa, pod którym leżała krówka. – I czemu mam tu czerwone? – Wskazała na swoją ranę, dokładnie pod sercem.

– Jesteś w lepszym świecie, gdzie nikt cię nie skrzywdzi…

– Gdzie jest mama?

– Już niedługo zobaczysz się ze swoją prawdziwą mamą, dobrze? – zapytała krówka, prowadząc dziewczynkę do dużego drzewa.

– Mamusia? – zapytała Amy, powoli podchodząc do drobnej kobieciny…

Koniec

Komentarze

Tak, tak, zachciało mi się pisać, więc na pewno zaraz coś wymyślę. Może coś o śmierci? To zawsze jest trudny temat, więc MUSI się spodobać.

Wiesz co? Trudno jest napisać szorta. W "normalnym", porządnym opowiadaniu mamy jasno zarysowaną fabułę, wyrazistych bohaterów i ciekawą akcję. A w porządnym szorcie? Fabułę musi dać się streścić w kilku słowach, a sama wymowa jest bardziej metaforyczna; bohaterowie są tylko figurami, bo nie ma miejsca na ich dokładny opis. Szort może:
a) zaskakiwać
b)poruszać trudny temat (o tym dalej)
c)zostawiać czytelnika w niepewności, w niedosycie (w dobrym tego słowa znaczeniu).

To taki mój skrócony podział szortów. Twój tekst krąży gdzieś na pograniczu. Niby jest ten trudny temat, ale jakieś to takie... "niepobudzające emocji". Ani się nie wzruszyłem, ani nic... Każdy, powtarzam każdy tekst powinien być dopracowany. Tego szorcika przy odrobinie czasu i dobrej woli można by spokojnie poprawić o kategorię wyżej. A tak mamy... No właśnie, co mamy? Wprawkę literacką? Przelane na papier chwilowe uczucia Autorki?
Nie za bardzo wiem, co o tym myśleć. Napisane toto porządnie, nie powiem, ale wyraźnie brakuje tej iskry, tego CZEGOŚ, co czyni opowiadanie zapadającym w pamięć. Ten tekst nie jest zły, jednak nie należy do takich, które publikuje się w internecie. Bez obrazy. Tego typu teksty powinno się raczej zachować dla siebie, a nie wrzucać tutaj, bo czytelnicy, nieznający Cię i Twojego charakteru, po prostu nie zrozumieją wymowy takiego utworu. 

Dlatego nie wystawiam oceny. Nie znam wszystkich faktów. Życzę powodzenia w dalszych dziełach.  

Nie będę się powtarzać po przedmówcy: podpiszę się tylko pod Jego postem.

Nowa Fantastyka