- Opowiadanie: oruen - Noc żywych...

Noc żywych...

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Noc żywych...

Punkt ksero, zwany także mekką studencką, jest popularnym celem wielu pielgrzymek. Studenci po nabożnym przejściu przez próg zawsze nerwowo ściskają w rękach notatki i cichną, nie chcąc naruszać spokoju świętego miejsca. Kapłani (lub kapłanki) świątyń nie muszą nosić żadnych specjalnych rzeczy – odziani są bowiem w powagę tego miejsca, bez którego świat studentów nie byłby taki sam.

 

Kserokopiarka to najlepszy przyjaciel studenta który występuje w świecie rzeczywistym i jedyną istotą zagrażającą jej pozycji jest panda. Na szczęście dla kserokopiarek pandy pojawiają się tylko na wezwanie studentów (PanDa trzy, o tutaj, ta rubryka…), ale są wybredne i nie zawsze zstępują ze swego wymiaru, gdy student jest w potrzebie, dlatego pozycja kserokopiarek póki co pozostaje niezagrożona.

 

Te urządzenia występują jedynie w swoich świętych przybytkach, okazjonalnie opuszczając je w awaryjnych przypadkach, choć są to sytuacje ekstremalne, gdyż grożą desakracją kserokopiarki. Studenci z całego świata, pomni wszystkiego, czego zawdzięczają kserokopiarkom, planują ufundować największy pomnik kserokopiarki na świecie – jak tylko zbiorą fundusze uzyskane w ramach oddawania butelek do punktów skupu.

Vademecum Studenta, Wstęp do rozdziału 6, strona 52

 

Korytarz ogarnął mrok.

– Cholera, odcięły zasilanie! – wrzasnął Radek i rzucił się do ucieczki. Polon natychmiast poszedł w jego ślady.

Sytuacja była beznadziejna. Znaleźli się na końcu korytarza, drzwi do sal były zamknięte, a one były coraz bliżej. Mrok korytarza rozświetliło kilkadziesiąt czerwonych światełek, rosnących z każdą chwilą. Upiorny czerwony poblask spłynął na odrapane ściany korytarza uniwersyteckiego, a uszy studentów wypełniło złowrogie szuranie.

– Mówiłem ci Radek, że to cholernie kiepski pomysł z tym nocowaniem w bibliotece – syknął Polon.

– A skąd miałem wiedzieć że akurat dzisiaj dostaną hopla i rzucą się na wszystko i wszystkich? – odwarknął Radek. – Wiesz, to chyba nie jest najlepszy moment na kłótnię – powiedział po chwili pojednawczo.

– Chyba nie – przytaknął Polon. – Zwłaszcza, że zaraz nas dorwą…

Jednak mrok korytarza po chwili rozświetlił promyczek nadziei.

– Polon, cholera!

– Co?

– Łazienka! Ich nie zamykają na noc!

– Przebijamy się?

– Łap za ławkę, roztrącimy je – zakomenderował Radek. – Nie dostaną nas tak łatwo!

– Ok, ja łapię z tyłu, ty łapiesz z przodu, i taranem je!

– Dlaczego ja z przodu? – zaprotestował Radek, zatrzymując się.

– Bo to twój pomysł był!

– O, przepraszam, masz lepszy?

– Ano nie – stropił się Polon. – Nie reagują nawet jak się rzuci w nie butelką wódki, więc mój arsenał pomysłów póki co wyczerpany.

– To przestań się rzucać i łap tę cholerną ławkę! Szybciej! – dodał, gdy zobaczył, jak blisko znajduje się krwawa czerwień światełek.

– Dobra już, dobra – mruknął Polon i złapał za ławkę.

Studenci ustawili się odpowiednio i zaszarżowali. Wpadli w tłum, odrzucając pierwszą z nich na dobre trzy metry i po krótkiej szarpaninie znaleźli się po drugiej stronie. Tłum odwrócił się niemrawo i w kompletnej ciszy zaczął iść w stronę studentów. Oni zaś zdali się na instynkt, pozwalający trafić do łazienki pijanym studentom w kompletnej ciemności. Szczęśliwie dla nich, instynkt zaprowadził ich do odpowiednich drzwi.

– Radek, zamykaj, bo nas dorwą!

– Musimy się zabarykadować, inaczej wlezą tutaj w trymiga! – krzyknął Radek, wciągając ławkę do łazienki. – Może byś mi tak z łaski swojej pomógł, co?

Polon natychmiast ruszył z pomocą. W ostatniej chwili wciągnęli ławkę do środką i zastawili nią drzwi.

– A fuj – wzdrygnął się Polon, patrząc jak czarna maź spływa z ławki na podłogę. – Tej pierwszej to chyba toner rozwaliliśmy – powiedział, patrząc na kawałki metalu wbite w ławkę.

– Polon… – powiedział słabym głosem Radek. – Dostałem…

– Cholera, co, gdzie, jak?

– Zobacz – powiedział Radek, wyciągając rękę w jego stronę.

– A mówiłem żebyś był z przodu, to nie chciałeś słuchać – mruknął Polon. – Źle to wygląda… Szczerze mówiąc, to najgorsze rozcięcie papierem palca, jakie w życiu widziałem.

Krew skapywała na podłogę, mieszając się z czarną mazią.

– Bądź dzielny – powiedział Polon po chwili – mam tu coś, co ci pomoże.

Wyciągnął piersiówkę i z uśmiechem zaprezentował ją Radkowi.

– Najlepszy spirytus, żadne obrażenia mu się nie oprą! – powiedział triumfalnie. – trzymałem go na czarną godzinę, więc teraz się jak najbardziej przyda.

– Uch… Dzięki – powiedział Radek po kilku łykach. – Od razu wracają mi siły.

– Co ty, chłopie, wypiłeś to?

– A co ja miałem z tym zrobić?

– Ranę zdezynfekować!

– Spirytus miałem zmarnować? – oburzył się Radek. – Masz, zostawiłem ci trochę na poprawę humoru.

– Dzięki – powiedział wdzięczny Polon i wychylił zawartość piersiówki. – Zauważyłeś, że nie atakują?

– Rzeczywiście, cicho jakoś. Może odpuściły?

Jakby w odpowiedzi na to pytanie drzwiami wstrząsnęło potężne uderzenie. Po chwili następne. I następne.

– Jak utrzymają takie tempo, to z naszej barykady nie zostanie nic już za piętnaście minut – stwierdził posępnie Polon. – Musimy coś szybko wymyślić.

– Ale co? – jęknął Radek, trzymając się za palec. – Jesteśmy w kiblu, dosłownie i w przenośni!

– Zamierzasz się poddać? – zapytał zaskoczony Polon.

– Mi tam jest wszystko jedno – odpowiedział zrezygnowany Radek.

Polon rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu. Panujący w nim mrok i próby przełamania barykady wcale nie ułatwiały mu sprawy. Odsunął się od drzwi i poszedł zbadać łazienkę, która wyglądała jak każdy szanujący się męski kibel – brakujące płytki, zdewastowane boksy toaletowe z napisami w stylu "Lepsze B w garści, niż D w .jpg" i wszechobecny brud na podłodze. Papieru toaletowego, oczywiście, nie było. Zrezygnowany Polon postanowił podejść z powrotem do drzwi. Zapomniał jednak o atramentowo czarnej plamie. Po chwili leżał na plecach, a jego oczom ukazało się to, czego tak usilnie poszukiwał.

– Jesteś, jesteś – ucieszył się, podnosząc z podłogi napoczętą rolkę papieru toaletowego i tuląc ją do piersi. Teraz pozostało mu tylko przekonanie Radka do otwarcia drzwi.

– Ciągle chcesz się poddać? – zapytał go.

W odpowiedzi otrzymał jedynie wzruszenie ramion.

– No dobra – powiedział, odsuwając ławkę i otwierając drzwi. – Pora na chwilę zabawy. Kseruj! – wrzasnął wyrzucając rolkę na korytarz. Załapał Radka i wyciągnął go z łazienki, patrząc, jak na korytarzu rozgorzała walka. Studenci popatrzyli na siebie.

– Skąd wiedziałeś, że tak zareagują? – zapytał zdumiony Radek.

– Jak rany, to oczywiste! Może są szalone, niebezpieczne i krwiożercze, ale to ciągle kserokopiarki! Jak tylko zobaczą papier, koniecznie będą chciały go skserować!

Na korytarzu wybuchło pandemonium. Wszystkie kserokopiarki rzuciły się na siebie, rozrywając się wzajemnie i szarpiąc za rolkę papieru. W powietrzu unosił się smród rozbitych tonerów, czarna maź kapała na podłogę, podarte fragmenty papieru unosiły się w powietrzu. Jednak kilka kserokopiarek nie wzięło udziału w tej kseroorgii i złowrogo łypały na studentów czerwonymi światełkami kontrolnymi. Studenci wzięli nogi za pas i pobiegli w stronę wyjścia.

– Cholera, zamknięte – mruknął Polon. – I zabezpieczone przed włamaniem – dodał, gdy jego długopis złamał się w zamku.

– To co teraz?

– Szukamy dalej papieru, może uda się je nam zlikwidować.

– To dalej, biegiem do budynku C, tam toaleta jest na każdym piętrze – zarządził Radek.

– Chwila, chwila – powiedział Polon. – Przejąłem dowodzenie kiedy się poddałeś, więc teraz ja. Biegiem do budynku C, tam toaleta jest na każdym piętrze – rozkazał.

Rad nie rad, Radek musiał się zgodzić. Kiedy przebiegali obok sal wykładowych, usłyszeli hałas. Obejrzeli się za siebie. Szarżowały na nich cztery kserokopiarki, złowieszczo błyszcząc kontrolkami. Studenci rzucili się biegiem w stronę najbliższej łazienki i zaczęli szarpać za drzwi.

– Zamknięte.

– No to już po nas…

Kserokopiarki zbliżały się powoli, jakby wiedząc, że ofiary nie mają już dokąd uciec. Ich upiorne cienie poruszały ssię groteskowo na ścianie, tańcząc radośnie taniec zwycięzcy. Radek i Polon zamknęli oczy.

Rozległ się trzask, brzęk tłuczonego szkła, wściekły pisk i nastała cisza.

– Ej, Polon…żyjesz? – zapytał Radek nie otwierając oczu.

– Żyję.

– Co się stało?

– Może lepiej sam zobacz.

Radek otworzył oczy. Oprócz Polona zobaczył też kogoś jeszcze. Ów ktoś wyglądał, jakby nie golił się od tygodnia, miał krótkie, zmierzwione włosy i zataczał się leciutko.

– Wieczny Student… – wyszeptał nabożnie Radek i ukłonił się na powitanie.

– Co jest, dzieciaki? – zapytał Wieczny Student. – Czterem kserokopiarkom nie możecie dać rady?

Radek dopiero teraz zauważył korpusy wyłączonych kserokopiarek leżące na podłodze.

– Ale…jak? – wykrztusił.

– Chodźcie, opowiem wam co i jak robić w noc żywych kserokopiarek. – Wieczny Student wskazał drzwi do sali wykładowej, która Polon natychmiast otworzył złamanym długopisem. W oczach Wiecznego błysnęło uznanie.

– Ok, to teraz nam powiedz jak załatwiłeś te kserokopiarki – poprosili studenci.

– Oj, to banalnie proste – odpowiedział Wieczny – zapewne wiecie, jak najłatwiej popsuć kserokopiarkę?

Studenci pokręcili głową.

– Jak rany, naprawdę? – zdziwił się Wieczny. – No dobra. Więc musicie wiedzieć, że osiemdziesiąt procent kserokopiarek psuje się kiedy ktoś próbuje skserować na nich swój goły tyłek. Jednak w noc żywych kserokopiarek jest to jedyny sposób na przetrwanie – powiedział.

– Polon rzucił w nie papierem toaletowym z rozkazem kserowania i zaczęły się szarpać – przerwał Radek.

Wieczny spojrzał na Polona z ciekawością.

– Świetny pomysł – powiedział. – Myślę, że następnym razem też wykażesz się inwencją, bo od teraz mnie zastępujesz – stwierdził uroczyście.

– Zaraz, chwila, jak to zastępuję? Jakim następnym razem? – zapytał zdumiony Polon.

– No, w następną noc żywych kserokopiarek.

– To takie rzeczy zdarzają się często?

– Średnio raz na dwa lata. Choć ostatnio to mieliśmy świt żywych kserokopiarek, a ze cztery lata temu to był prawdziwy wysyp – skrzywił się Wieczny. – Masz jeszcze jakieś pytania?

– Jak niby mam cie zastąpić?

– Ależ to jest dziecinnie proste. Pyk! Od teraz to ty jesteś Wiecznym.

– Ja?

– A co, nie podoba się?

– Podoba się, oczywiście… Ale dlaczego?

– Posłuchaj mnie, młody – powiedział Wieczny. – Wierz mi lub nie, ale nie można całe życie studiować. Ja od szesnastu lat ciągnę ten jeden kierunek i chciałbym już nie musieć tutaj warować co dwa lata, nie przeciągać sesji, napisać w końcu tę magisterkę i znaleźć robotę. Dlatego od teraz to ty będziesz Wiecznym Studentem tego uniwersytetu.

– Mam jakieś obowiązki?

– No, musisz być tutaj co dwa lata, upijać się przynajmniej dwa razy w tygodniu, kraść kufle z klubów i papier z toalet uniwersyteckich, takie tam – machnął ręką Wieczny. – Przywykniesz.

– W sumie za bardzo to nie zmieni mojego grafiku – wyszczerzył zęby Polon. – A jakieś insygnia władzy dostanę?

– No, masz. Byłbym zapomniał – powiedział Wieczny i uderzył się w czoło. – Oczywiście, łap! – Powiedział, rzucając mu małe zawiniątko. – Oczyszczę wam drogę do wyjścia, ale potem już musicie radzić sobie sami – rzucił na odchodne.

Wyszedł na korytarz. Studenci usłyszeli jeszcze trzaski, a potem zapadła cisza.

– Polon, weź pokaż co dostałeś w tym zawiniątku – poprosił Radek.

Polon ocknął się z zamyślenia i rozwinął pakunek. Ich oczom ukazał się kapsel od piwa z naklejonym na denko napisem, który dumnie głosił "W.S.".

– O stary, teraz nikt już nie może odmówić ci pożyczenia notatek do skserowania – powiedział z zazdrością Radek.

– Ale z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność – powiedział w zadumie Polon. – Chodź, dokopiemy tym paskudom.

Wyszli na korytarz. Kserokopiarki już tam czekały, ich czerwone lampki kontrolne błyszczały z podniecenia. Ofiara jest tuż, tuż!

Ale role się odwróciły. Polon ryknął i skoczył wysoko, ściągając w locie portki. Zsunął z tyłu gatki, złapał kserokopiarkę, usiadł na niej i wcisnął "kseruj".

– Mam już jedną! – zawołał uradowany, gdy ta upadała bez życia na podłogę.

– Jeden – jeden! – odpowiedział Radek.

– Haaa, mam cię! Dwa jeden!

Kserokopiarki, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy, zaczęły się wycofywać. Radek zanucił temat z "Pogromców duchów":

– Na na na na na…Photocopier busters!

Kserokopiarki czmychnęły na piętro.

– A to wredzizny, zmówiły się z windą! – powiedział Polon, podnosząc spodnie z podłogi. – Zatrzymaj windę, a ja zajmę się resztą, musimy wyrobić się przed świtem! – powiedział, wskazując na okno, za którym mrok zaczynał ustępować pierwszym promieniom słońca.

– Tak jest! – odkrzyknął Radek i zaczął raz za razem wciskać guzik windy. Jak tylko przyjechała, rozwalił desant kserokopiarek i zatrzymał windę na parterze.

Po godzinie drugą windą przyjechał Polon. Za sobą ciągnął wyrywającą się maszynę.

– To ostatnia – powiedział w odpowiedzi na pytające spojrzenie Radka. – Chciałem, żebyśmy załatwili ją razem.

– Dzięki! – ucieszył się Radek. – Chodź, musimy ją zaciągnąć dalej, bo stąd nam może łatwo zwiać.

– Dawaj, ciągniemy.

 

 

Rektor zaparkował samochód i skierował się w stronę wejścia do budynku. Otworzył górny zamek, ale w dolnym coś utknęło i spędził kilka minut na mrozie wypychając kluczem coś, co okazało się być połówką długopisu.

– Przeklęci studenci – mruknął pod nosem.

Otworzył drzwi i wszedł na korytarz. Jego oczom ukazał się co najmniej niecodzienny widok. Dwóch studentów trzymało kserokopiarkę, po czym jeden usiadł na niej i skserował swoją tylną część ciała. Cichutko podkradł się i ukrył swoją rektorską mość za posągiem założyciela uniwersytetu.

– No, to by była ostatnia – powiedział radosnym głosem jeden ze studentów.

– Czyli to koniec – ucieszył się drugi.

– To absolutnie nie jest koniec – powiedział rektor wychodząc ze swojej kryjówki. – Mam nadzieję, że mi panowie wytłumaczycie, co się tutaj dzieje?

Studenci tylko spojrzeli po sobie.

 

KONIEC

Koniec

Komentarze

Noc żywych studentów, noc trzeźwych studentów ewentualnie, ale nie kopiarek:)

Fajne, wesołe, zaczynam coraz bardziej lubić tych panów.

jak mało blisko znajduje się - ?

Vademecum to bardzo dobry wstęp do każdego opka. Sam opek też jest świetny :D Mówiłam, Radek i Polon podbijają świat. No, na pewno uczelnie wyższe.

Zgadzam się z poprzednikami, świetne opowiadanko. Aż ciśnie się pytanie, skąd ty czerpiesz pomysły oruen

@Rhei - dzięki za znalezienie babola :)

@Draquo - mam spisanych ze trzydzieści pomysłów, które przychodziły mi do głowy w ciągu ostatniego roku, a teraz je po prostu wykorzystuję.  Zabieram się za dłuższe opowiadanie właśnie, więc najbliżej teraz coś za tydzień dopiero będzie ;)

Oruen, a planujesz wydanie Vademecum Studenta? ;)

@ Rhei - kto by to kupił? ;)

hmm, studenci? ;)

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Nowa Fantastyka