„Życie jest usłane różami”, zwykła mawiać moja babka.
Nie rozumiałem jej. Czasami nikt jej nie rozumiał. Zawsze odwracała powiedzenia do góry nogami.
Może była chora? Może oszalała? Kto wie, czego doświadczyła przez tyle lat na tym łez padole. Przecież musiała wiedzieć, że życie nigdy nie było usłane różami. Niczyje.
Może lubiła się łudzić? Wszędzie widzieć tylko dobro? W takim razie nie była chora, tylko głupia. Może to i lepiej. Może przez to była szczęśliwsza.
A może prawdę opowiada jej zakopany pamiętnik? Że mój dziadek zabił się w ogrodzie pełnym róż? Podobno z miłości.
Zresztą, i tak nikt go nie przeczyta.
Podobała mi się zwłaszcza końcówka, przebiegła i zabawna;)
Ale koniecznie powinieneś wykonać ćwiczenie “zastąp czymś słowo może”!
Lożanka bezprenumeratowa
Hmmm. Czegoś nie rozumiem. Jeśli nikt nie przeczyta zakopanego pamiętnika, to skąd wnuczek zna treść? A jeśli dziadek jest dziadkiem, to przed śmiercią powinien jeszcze spłodzić jakieś dziecko. Ale wtedy chyba rodzina wiedziałaby, jak było z jego śmiercią? Chyba że to pogrobowiec…
Babska logika rządzi!
Dzięki za komentarze :)
Słowo “może” jest specjalnie powtarzane kilkukrotnie.
Wnuczek nie zna treści. Ostatnie zdania nie są z jego perspektywy. Dużo niewiadomych, ale tak miało być, dlatego właśnie w tekście króluje słowo: “może”.
Jeśli nie z perspektywy wnuczka, to dlaczego “mój dziadek”?
Babska logika rządzi!
Bez fantastyki, bez szału, ale ten zabieg na końcu jest przewrotny :)
Known some call is air am
Drabble ratuje końcówka, bo tak to jest raczej bez szału.
Wnuczek nie zna treści. Ostatnie zdania nie są z jego perspektywy.
Szkoda. Już sobie wizualizowałem wnuczka, rzucającego pamiętnik na trupa zakopywanej babci.
Nikt go nie przeczyta… (diaboliczny śmiech w tle)
Chyba powinienem odwiedzić specjalistę… XD