- Opowiadanie: Tarnina - TYGODNIOWE WYZWANIE #2 PRAWDA JAK OLIWA

TYGODNIOWE WYZWANIE #2 PRAWDA JAK OLIWA

Chciałabym podziękować Akademii... chwila, moment. Jakiej Akademii? XD

 

Jeśli jesteś świeżynką i nie wiesz, co tu się odstawia, spójrz w wątek: Tygodniowe Wyzwania

Oceny

TYGODNIOWE WYZWANIE #2 PRAWDA JAK OLIWA

Sceneria: dowolna

Założone miejsce scenki w fabule: gdzieś na początku ;)

Postacie i ich działanie: bohater przeżywa EMOCJĘ (niekoniecznie przykrą!), którą usiłuje ukryć przed otoczeniem – ale nie do końca mu to wychodzi. Otoczenie może próbować coś z niego wyciągnąć – ale nie musi

Cel zadania: pokazać, co czuje bohater i dlaczego nie chce, żeby ludzie o tym wiedzieli. Nie musi być dokładnie – cała historia choroby psychicznej bohatera nie jest wymagana ;) Chodzi o pokazywanie (słynne “show, don’t tell”), więc nie nazywajcie emocji po imieniu

Ograniczenia: nie chcę słyszeć myśli bohatera – narracja ma być trzecioosobowa (może być narrator wszechwiedzący równie dobrze, jak ograniczony)

Nastrój: śmiertelnie poważny ;)

Limit: 500 słów

Koniec

Komentarze

Droga Tarnino

Czy uśmieszek po poważnym oznacza, że musi, czy że nie musi być poważnie;)

Lożanka bezprenumeratowa

Tarnino, obawiam się, że nie całkiem rozumiem cel zadania – i mówię to całkiem bez ironii.

Na tą chwilę, RAW, poniższe fragmenty spełniają wszystkie wymogi ćwiczenia (trzecioosobowa narracja, ukrywana emocja, zarys wyjaśnienia tła).

 

Ukradkiem zerknął na Sarę, po czym westchnął pod nosem. Na więcej nie mógł sobie pozwolić, nie, kiedy obok siedział jej mąż.

 

Od prób zachowania kamiennej twarzy rozbolały go policzki. Jasne, nienawidził drania, ale nie wypadało przecież uśmiechać się na pogrzebie.

 

Robił co mógł, by oddychać spokojnie i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Raptory wyczuwały strach.

 

Ze wszystkich sił powstrzymywała łzy. Nie da im tej satysfakcji.

 

Jednak biorąc pod uwagę, że te cztery próbki łącznie liczą sobie sześćdziesiąt kilka słów, a ty dajesz do wykorzystania 500, myślę sobie, że są w tym ćwiczeniu jakieś założenia, których nie wyłapałem. A że chciałbym być w stanie rzetelnie oceniać prace, dobrze by było je znać.

Jaki więc jest cel ćwiczenia? Jaką umiejętność ćwiczymy?

 

Czy uśmieszek po poważnym oznacza, że musi, czy że nie musi być poważnie;)

A jak myślisz? :)

myślę sobie, że są w tym ćwiczeniu jakieś założenia, których nie wyłapałem

Nie ma. Oczywiście miałam na myśli scenkę, a nie dwa zdania – no, dobra, doprecyzuję. Moment.

Jaki więc jest cel ćwiczenia? Jaką umiejętność ćwiczymy?

Pokazywanie. Napisałam: “pokazać, co czuje bohater”.

 

ETA: Raptory rulz.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I ja słabo kumam wyzwanie, Tarnino. Rozumiem, że wyzwanie ma być zrealizowane w trzecioosobówce (nie w pierwszej czy drugiej) i nie ma być myśli bohatera w skobkach (cudzysłowiu), a mpz może być, czy będziesz uważała, że to też myśli bohatera?

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przykład w lengłydżu (”Forest of the Dead”), analiza gratis (wycinam kwestie postaci w tle):

 

DONNA: (…) What's that say about me?

DOCTOR: Everything. Sorry, did I say everything? I meant to say nothing. I was aiming for nothing. I accidentally said everything.

DONNA: What about you? Are you all right?

DOCTOR: I'm always all right.

DONNA: Is “all right” special Time Lord code for “really not all right at all”?

DOCTOR: Why?

DONNA: Because I'm all right, too.

DOCTOR: Come on.

 

Analiza: Oboje, Doktor i Donna, właśnie kogoś stracili. Oboje udają przed sobą nawzajem, że nie mają ochoty się rozpłakać. I oboje wiedzą, że to drugie udaje. Co też wzmacnia ich przyjaźń (podobieństwo! “I’m all right, too” Donna mówi już po tym, jak go rozpracowała). Dlaczego udają? Psychologia. Ufają sobie wzajemnie, ale są tak przyzwyczajeni do nieokazywania słabości, że czuliby się fałszywie, okazując ją.

Rozjaśniłam cośkolwiek?

 

ETA:

Rozumiem, że wyzwanie ma być zrealizowane w trzecioosobówce (nie w pierwszej czy drugiej) i nie ma być myśli bohatera w skobkach (cudzysłowiu), a mpz może być, czy będziesz uważała, że to też myśli bohatera?

W sumie to są myśli bohatera… więc tak, tak będę uważała.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Rozjaśniłam cośkolwiek?

:(

 

Czy możecie, proszę, rozjaśnić mi te akronimy – jakie eta, jakie mpz, ja prosta dziewczyna jestem :(

deviantart.com/sil-vah

Czy możecie, proszę, rozjaśnić mi te akronimy – jakie eta, jakie mpz, ja prosta dziewczyna jestem :(

Pogooglałem i mam tyle:

ETAskrót od angielskiego wyrażenia „Estimated Time of Arrival”, albo

ETA (bask. Euskadi Ta Askatasuna – Baskonia i Wolność) – separatystyczna organizacja terrorystyczna hiszpańskich Basków, która istniała w latach 1959–2018.

mpz – to będzie mowa pozornie zależna.

Dziękuję, MTF. Przynajmniej jeden z nich mam już rozjaśniony ;D

deviantart.com/sil-vah

Nie wiem, Silvo, czy w wystarczający sposób objaśnię mpz. Chodzi o to, że wstawiasz/wplatasz myśli osoby-bohatera w formule trzecioosobowej. Jest powszechnie stosowane, z rzadka w fantastyce, chociaż zależy to zależy od Autora, a i u nas na forum pojawia się w tekstach, czy zawsze używane ze świadomością – nie wiem.

Podam przykład z Jeżycjady (Musierowicz, Nutria i nerwus"), bardzo wprost:

"Filip Bratek spał, z uszami pełnymi muzyki organowej, a obudził się dopiero w chwili, gdy ktoś, przechodząc ponad jego nogami, trącił go lekko w goleń. (…) Otworzył oczy i ujrzał przed sobą półki bagażowe. Puste! Pociąg stał na stacji Inowrocław, tablica z nazwą miasta właziła prosto w okno przedziału. (…) Pociąg drgnął i ruszył. I właśnie w tej samej chwili Filipowi udało się skojarzyć w rozespanej głowie dwa fakty: to, że bagaże ryżej zniknęły i to, że trzy sylwetki, z czego jedna z pomarańczową głową, ukazały się w dali, w odległości dwóch peronów i torowisk, tuż przed budynkiem stacyjnym. To one, u licha! Podła, podła ryża! Jednak mu zwiała! O! To niemal zniewaga! Gniew buchnął mu do głowy jak gorąca para. Pociąg nabierał już rozpędu. Filip porwał swój plecak, rzucił się do wyjścia. Wyskoczył w biegu, padając na rdzawe, ostre kamyki wyścielające torowisko. (…) Dopiero kiedy dopadł przejścia podziemnego na peronie, obejrzał się na znikający w dali pociąg i zdał sobie sprawę, że zostawił w nim swoją radość i dumę – "Ruch Muzyczny" z własnym artykułem o organach Ladegasta. Przeklęta ryża!"

 

Ok, Tarnino, wyjaśnione, mamy pokazać najpierw sytuację i przejęcie się nią przez bohaterów, a potem fałsz – zaprzeczanie, wicie się.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dziękuję, Asylum. Ok, czyli tego mamy tutaj unikać.

deviantart.com/sil-vah

A mogą być dwie skrajne emocje do jednego wydarzenia? Tak w gratisie ;).

Kropka taktyczna

.

Слава Україні!

– Widzisz tego w czerwonych portkach? To mój ulubiony! – Domicjusz wskazał ciężkozbrojnego gladiatora, skradającego się po arenie z trójzębem. – Wspaniały! Najlepszy! Mój faworyt!

– W rzeczy samej, dostojny princepsie. Cóż za muskulatura, jak biegle włada orężem – odparł ostrożnie Tychon, zerkając z ukosa na swego wodza, który właśnie zaczął żywiołowo podskakiwać, wymachując obgryzanym udkiem kurczaka niczym maczugą i zagrzewając gladiatorów do boju gromkimi okrzykami.

– Ha, ha! Ależ mu dowalił! Do boju, Septymusie, roznieś tego sukinsyna! – Na pulchne policzki Domicjusza Ahenobarbusa wystąpił lekki rumieniec. – Dalej, załatw Liguryjczyka! Rozkazuję ci!!

– Może więcej wina, czcigodny panie?

– Czego tam?! A, wina. Dobrze, świetnie, nalewaj. Patrz, patrz, jak go zdzielił! A to ci chwat! Brawo, na chwalę Romy! No, co o tym sądzisz, Tychonie?

– Masz na myśli walkę Septymusa, mój wodzu?

– Nie tylko! Igrzyska, rozumiesz? Spójrz jakie wspaniałe widowisko urządziłem! Lud z pewnością jest zachwycony.

– O tak, panie! Niewątpliwie masz rację… Jak zawsze zresztą. Mieszkańcy Tarkwinium powinni postawić ci za nie kolejny pomnik – odparł Tychon, wznosząc oczy ku niebu.

Ahenobarbus spochmurniał.

– Śmiesz drwić ze mnie?!

– Gdzieżby znowu! Nigdy, dostojny władco! – Podkomendny giął się w pokłonach, a na jego czole pojawiły się krople potu. – Jakże mógłbym pokpiwać z dostojnego wodza Romy?! Oddałbym życie za mego pana!

– Być może tak się stanie…

– Wasza miłość! – Oczy Tychona zrobiły się okrągłe niczym dukaty.

– …ale nie dzisiaj! – zarechotał pulchny brodacz. – Rusz się lepiej i powiedz, żeby przynieśli mi pieczonego bażanta albo kuropatwę. Jeszcze jestem głodny. No, czego stoisz?

– Już idę, wielmożny panie!

Tychon wymknął się z trybun przez przejście królewskie, przeszedł kilkanaście metrów tonącym w mroku korytarzem, oparł dłoń o ścianę, po czym zwymiotował.

– Musisz być taka dumna! – Babka piała z zachwytu, tarmosząc rumiane policzki maluchów. – Dwóch chłopców, coś wspaniałego.

Arienna uśmiechnęła się blado. Trudy niedawnego porodu malowały się ciągle na jej twarzy, a trajkotanie staruszki niczego nie ułatwiało.

– Kto by pomyślał, że to właśnie nas spotka ten zaszczyt. Matka Nowego Rodu, przecież o tym będą pisać jeszcze długo w świętych księgach.

Babka wyrzucała z siebie słowa jedno po drugim. Jej głos wznosił się i opadał. Wznosił i opadał.

– Nie śpij jeszcze. Przed drzwiami czekają dygnitarze, wszyscy chcą zobaczyć dzieci.

Świeżo upieczona matka podciągnęła się na łóżku i przygładziła nocną szatę. Wiedziała, że jej to nie ominie i powinna zacząć przyzwyczajać się do nowej roli.

– Nie śpię. Wpuść kogo trzeba.

I Babka wpuściła. Wszedł zarządca w asyście dwóch podwładnych, wszedł jego zastępca z jednym asystentem, weszli także kronikarz i Dostojny Ojciec. Gdzieś z tyłu czaił się kapłan, któremu nie w smak było oglądanie na wpół roznegliżowanej kobiety.

Podano niemowlęta, a zebrani otoczyli łóżko. Ojciec maluchów przysiadł na jego brzegu i lekko dotknął ramienia młodej kobiety. Nikt poza nim nie zauważył, że się wzdrygnęła, ale po chwili posłała mu szybki uśmiech.

Mowom nie było końca. Każdy z dygnitarzy przygotował na tę okazję osobne przemówienie. Zazwyczaj długie. Kronikarz notował je pilnie dla potomnych, nie chciał, aby nieobecnym umknęło chociaż jedno słowo. A mądrych i wielkich słów padało wiele: wiekopomna chwila, przełomowe wydarzenie, zmiana toru ludzkości, pisanie nowej historii. Arienna straciła rachubę, wszystkie mowy były do siebie podobne i nie chciały się skończyć.

 W końcu jednak i dygnitarze się zmęczyli. Pogratulowali raz jeszcze kobiecie, posłali głębokie ukłony i opuścili pokój. Pozostał tylko ojciec dzieci.

– Wyjdź. Innym razem porozmawiamy.

Widziała, jak uchodzi z niego zbyt długo wstrzymywane powietrze, ale nie miała sił, by mu współczuć. Oparła się ciężko o poduszki i zapłakała. 

Objaśnień ciąg dalszy.

 

Po pierwsze, akronimy:

ETA = Edited To Add, żeby nie było, że zawsze byliśmy w stanie wojny ze Wschódazją

mpz = mowa pozornie zależna, zob. tutaj (przykład Asylum dobrze ją ilustruje)

 

Po drugie, skoro siedzę w robocie i się nie spieszę, przekład (wolny) dialogu lengłydżowego, bo ustawa o ochronie języka:

DONNA: (…) Co ci to o mnie mówi?

DOKTOR: Wszystko. Przepraszam, powiedziałem "wszystko"? Chciałem powiedzieć "nic". Celowałem w nic. Tak mi się powiedziało "wszystko". (Uwaga analizatorska – lapsus zdradza prawdziwe myśli mówiącego! Choć akurat nie mające związku z zadanym pytaniem, po prostu jej nie słuchał.)

DONNA: A ty? Jak się trzymasz?

DOKTOR: Ja zawsze się trzymam.

DONNA: A "zawsze się trzymam" to w tajnym języku Władców Czasu "w ogóle się nie trzymam"? (Uwaga analizatorska – wyczuła go, bo są do siebie podobni.)

DOKTOR: A co?

DONNA: Bo ja też się trzymam.

DOKTOR: Chodź.

 

mamy pokazać najpierw sytuację i przejęcie się nią przez bohaterów, a potem fałsz – zaprzeczanie, wicie się.

Yup. ^^

 A mogą być dwie skrajne emocje do jednego wydarzenia? Tak w gratisie ;).

Mogą być. heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wciąż nie jestem przekonany, czy dobrze rozumiem, czego oczekuje Tarnina, ale co tam i tak skomentuję.

Tak jak poprzednio, skupiam się na realizacji celu zadania (pokazanie skrywanych emocji), pomijam w ocenie inne aspekty celu.

 

silver_advent

Nie jestem przekonany, czy cel został tu zrealizowany. Sługa w oczywisty sposób nie jest szczery ze swoim panem, tak, ale czy przeżywa on jakąś silniejszą emocję? Niezbyt to czuję.

W całym fragmencie wyłapałem trzy wskazówki co do stanu emocjonalnego sługi.

– W rzeczy samej, dostojny princepsie. Cóż za muskulatura, jak biegle włada orężem – odparł ostrożnie Tychon, zerkając z ukosa na swego wodza

– O tak, panie! Niewątpliwie masz rację… Jak zawsze zresztą. Mieszkańcy Tarkwinium powinni postawić ci za nie kolejny pomnik – odparł Tychon, wznosząc oczy ku niebu.

Tychon wymknął się z trybun przez przejście królewskie, przeszedł kilkanaście metrów tonącym w mroku korytarzem, oparł dłoń o ścianę, po czym zwymiotował.

Te trzy fragmenty nie dają mi spójnego obrazu emocji bohatera. W pierwszym sonduje on pana, w drugim, czuć skrywaną pogardę, w trzecim, nie wiem – strach może wywołać wymioty, obrzydzenie również. Tak czy siak, nie potrafię nazwać jednej, konkretnej skrywanej emocji, którą chciałeś tu ukazać. Powiedziałbym, że lepiej został oddany stan emocjonalny Domicjusza, ten jednak raczej nei skrywa swoich emocji.

 

Dla porządku, znaczący emocjonalnie może być też fragment:

– Gdzieżby znowu! Nigdy, dostojny władco! – Podkomendny giął się w pokłonach, a na jego czole pojawiły się krople potu. – Jakże mógłbym pokpiwać z dostojnego wodza Romy?! Oddałbym życie za mego pana!

Ale to trudno uznać za szczery wyraz emocji, raczej troska o własną skórę.

 

 

***

OldGuard

Bohaterka oczywiście ukrywa emocje – o ile zmęczenie można nazwać emocją. Sam fragment skupia się głównie na Babce, ojcu i oficjelach, samą bohaterkę zostawiając w tle – nie jest to błąd jako taki, ale nie wiem, czy mocniejsze skupienie się na bohaterce nie pomogłoby w ukazaniu jej stanu emocjonalnego.

Wskazówki odnośnie stanu emocjonalnego, które wyłapałem:

Arienna uśmiechnęła się blado. Trudy niedawnego porodu malowały się ciągle na jej twarzy, a trajkotanie staruszki niczego nie ułatwiało.

Nikt poza nim nie zauważył, że się wzdrygnęła, ale po chwili posłała mu szybki uśmiech.

Arienna straciła rachubę, wszystkie mowy były do siebie podobne i nie chciały się skończyć.

– Wyjdź. Innym razem porozmawiamy.

Widziała, jak uchodzi z niego zbyt długo wstrzymywane powietrze, ale nie miała sił, by mu współczuć. Oparła się ciężko o poduszki i zapłakała.

To wyzwanie ocenię przez napisanie, jakie uczucia odczytałam z tekstu. Jestem ciekawa czy zgadłam :).

silver_advent: strach/ przerażenie (którego Domicjusz pewnie był świadom i które ja odczuwałam w tekście), oraz nieszczere zgadzanie się z nim (a to już mogła być pogarda lub strach, wszystko zależałoby jakim tonem to powiedział :). Choć i tu trochę jakbyś zdradzał to poprzez zarzut Domicjusza, że bohater z niego szydzi). Ogólnie fragment ciekawie napisany :).

 

OldGuard – ogromne zmęczenie i brak radości z narodzin dzieci, której oczekują poddani. Ciekawy pomysł na scenkę :).

Nie jestem pewna, czy o to chodzi, ale co tam :)

 

Dum, dum, dum – Monika słyszała walenie własnego serca, w ustach czuła suchość, ale nie odważyła się sięgnąć po szklankę z wodą, z obawy, że zdradzi ją drżenie rąk. Nagła myśl przemknęła jej przez głowę i sprawiła, że jęknęła i skuliła się, w obronnym geście kładąc dłoń na brzuchu.

– Co się stało?! – Mąż zerwał się z krzesła.

Zmusiła usta do uśmiechu.

– Nie wiem, w co kopnęła, ale naprawdę poczułam.

– Przecież do tej pory nie miałaś takich problemów – zdziwił się.

– No właśnie.

Mama jakby tylko na to czekała.

– Ty też byłaś jak kickboxer – oznajmiła i zaczęła wspominać kolejne ciąże.

Tym razem Monika była jej wdzięczna za to odwrócenie uwagi.

W głowie wciąż słyszała dum, dum, dum. Starała się nie patrzeć na mężczyznę, którego przyprowadziła siostra, ale wzrok sam uciekał w jego stronę. Zobaczyła, jak mówi coś do Alicji i przewraca oczami. Zauważył, że go na tym złapała i zrobił skruszoną minę. Zacisnęła usta, żeby nie wyrwał się z nich kolejny jęk. Zarejestrowała jeszcze, jak Alicja trzepnęła mężczyznę w ramię i uśmiechnęła się przepraszająco.

Goście już uporali się z zupą. Monika wstała.

– Przyniosę pieczeń – oznajmiła. – Dam radę sama – usadziła męża, który zrywał się z krzesła.

Weszła do kuchni i oparła czoło o drzwi lodówki, oddychając spazmatycznie. Odkręciła kran, nalała sobie szklankę wody i wypiła duszkiem. W przeszklonych drzwiach szafki zobaczyła własne odbicie i zdumiało, że nikt się nie zorientował. Wyglądała jak upiór, albo jakby zobaczyła upiora. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, starając się rozluźnić stężałe mięśnie.

Do kuchni weszła matka i poklepała ją po ramieniu.

– Będzie dobrze, to nic wielkiego, zdarza się – powiedziała. – Pomogę ci, ręce ci się tak trzęsą, że jeszcze coś upuścisz. – Nie czekając na odpowiedź zgarnęła największy półmisek i ruszyła do salonu.

Nie pozostało jej nic innego, jak iść za nią.

Atmosfera rodzinnego obiadu zwarzyła się na amen. Monika wciąż zerkała na zegar, a goście wyczuli, że najchętniej wyrzuciłaby ich natychmiast. Szybko więc skończyli drugie danie i odmówili kawy.

Gdy tylko czerwony sedan Alicji wycofał z podjazdu, Monika odsunęła się od okna.

– Dzwoń na policję, facet, którego przyprowadziła Alicja to… – Przełknęła ślinę. – Morderca, którego widziałam.

– Jesteś pewna, nienajlepiej się dzisiaj czujesz?

Złapała go za ramiona.

– Kiedy pochylił się do Alicji zobaczyłam znamię, to które opisywałam policji. Jak, kurwa, myślisz, dlaczego źle się czuję?! Moja siostra jest teraz z nim!

– Dobrze – odparł spokojnie. – Ale najpierw musisz mnie puścić.

Oderwała dłonie, zobaczyła kropelki krwi, w miejscu, gdzie wbiła mu paznokcie w skórę. Upewniła się, że rzeczywiście dzwoni, a potem opadła na sofę i zaszlochała.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Czuć skrywane emocje :). Najpierw pomyślałam sztampowo, że miała romans z facetem siostry i dlatego tak się denerwuje. Zwrot akcji, jak najbardziej na plus. Jednak przy końcówce miałam jedno pytanie – czemu nie zadzwoniła po policję cichaczem, aby zgarnęli go jak najszybciej, gdy ma go jak na tacy. Wtedy emocje mogłyby wybrzmieć jeszcze bardziej, bo denerwowałaby się czy policja zdąży i jednocześnie robiłaby wszystko, by właśnie zatrzymać go jak najdłużej :).

Monique, o a romans mi w ogóle do głowy nie przyszedł, cieszę się, że zaskoczyłam :)

czemu nie zadzwoniła po policję cichaczem

Nie zdążyła, bo mamcia weszła, w ciąży była, bała się o dziecko, nie myślała racjonalnie, facet mógł być uzbrojony… Diabli wiedzą, skupiłam się na emocjach ;)

 

Silverze, pokazałeś taniec na krawędzi :) Facet czuje wstręt, boi się, choć wynika to raczej z kontekstu sytuacji i postaci władcy. To znaczy, nie jestem pewna, czy to widać po jego zachowaniu. Poza tym panowie najwyraźniej się znają, to nie jest pierwszy raz, a władca świr totalny, więc bohater powinien się już przyzwyczaić ;)

 

OldGuard, zmęczenie na pewno, ale mam wrażenie jakiegoś niepokoju, może ona źle się czuje w roli Matki Nowego Rodu, może odpowiedź znalazłaby się w opisie uniwersum, bo w sumie nie wiemy, co ta funkcja oznacza. I chyba coś jest nie tak w jej relacji z mężem. To wzdrygnięcie się, a potem odesłanie go. Mam wrażenie, że kochający się ludzie, którzy nagle stają się osobami publicznymi, cieszyliby się na spokojną chwilę prywatności. Nie muszą gadać, wystarczy, że ona oprze się o jego ramię i sobie po prostu poleżą w spokoju. Ale może się mylę ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Po kolei ;)

 

silver_advent łatwiej mi odczytać wodza, bo to prostak. Co do głównego bohatera to strach jest oczywisty, ale stawiałam na obrzydzenie (wymioty na końcu). Obrzydzenie do siebie, bo się płaszczy przed kimś takim, obrzydzenie do “pana” z wiadomych względów i może obrzydzenie do igrzysk pełnych przemocy. W sumie pogarda jest pokrewna.

 

NoneMonique Irka_Luz – zmęczenie jak najbardziej, ale głównym zamysłem był brak radości z nowej roli – matki, żony, osoby na świeczniku. Cieszę się, że wybrzmiało to na tyle, że można dostrzec tę emocję między wierszami.

 

Irka_Luz strach zdecydowanie, ale myślałam, że wynika z tego, że facet jest sprawcą ciąży (może w wyniku gwałtu). Jak widać, tak czy siak nieprzyjemny typ. 

 

Nadszedł czas i na mnie. Jestem ciekawa co udało mi się przekazać :).

 

Sue stanęła na schodkach i już miała zapukać, kiedy w ostatniej chwili się powstrzymała. Spojrzała na serdeczny palec i uśmiechnęła się. Kiedyś w to nie wierzyła, ale naprawdę nadal czuła motyle w brzuchu. Z czułością pogładziła obrączkę, po czym zdjęła ją i szybko schowała do kieszeni. Jeszcze sprawdziła czy wzięła ze sobą imieninowy prezent i dopiero wtedy zadzwoniła. Drzwi otworzyły się szeroko, ukazując zadbaną kobietę w średnim wieku. Uwagę przykuwał duży medalion w kształcie półksiężyca. Wokół nóg łasił się czarny kot.

– Córcia, jesteś! Już się bałam, że nie wyrwiesz się z tej pracy.

– Bo miałam nie przyjeżdżać – wymamrotała, zdejmując płaszcz.

– Choć, pomożesz mi. Ciocia Agnes jest straszną gadułą i mało co robi, a mnie boli głowa – zwierzyła się po cichu, nim weszły do kuchni. Ciotka na jej widok uśmiechnęła się szeroko.

– Promieniejesz, kochana! Czyżby jakiś przystojniak na horyzoncie?

– Grunt by był to jeden z nas – orzekła mama. Serce Sue zamarło, po czym ruszyło z kopyta. – I by nie była to ciąża.

Tym razem Sue przewróciła oczami.

– Tak, tak. Sabrina, twoja kuzynka, jest tego najlepszym przykładem. Śmiertelnik ją zostawił, pracę straciła i teraz jest na zasiłku z czterolatkiem, mieszkając u swej babki. A ta już podupada na zdrowiu. Coraz mniej kart rozkłada i klientów ubywa.

– Co ty mówisz! Biedactwa. – Ciotka z rozpędu ucięła głowę mandragory.

– Ale są szczęśliwe. – Obie kobiety spojrzały na Sue zdziwione. – Spotkałam Sabrinę przypadkiem i chwilę rozmawiałyśmy. Była rozpromieniona i z miłością patrzyła na chłopca. A skoro tak się przejmujecie jej losem, to zamiast obgadywać, pomogłybyście rodzinie. Podobno, mamo, szukasz ekspedientki w sklepie ezoterycznym.

I nie czekając na reakcje szybko opuściła kuchnię, by nie powiedzieć jeszcze czegoś. Zaczynała się tu dusić i coraz bardziej żałowała przyjazdu. Miała ochotę wykrzyczeć prawdę całemu światu. Przez chwilę snuła się po domu bez celu, aż wyszła na ganek zaczerpnąć świeżego powietrza, co było trudne przy grupce palaczy.

– Wujku, poczęstowałbyś papierosem? – poprosiła, łamiąc daną sobie obietnicę. Próbowała opanować drżenie dłoni i nie dostrzegać spojrzeń towarzyszy. Ci jednak taktownie milczeli.

Nagle zza szklarni wyszedł korpulentny jegomość, obdarzając świat promiennym uśmiechem. Sue odwzajemniła go i chwilę później znalazła się przy mężczyźnie.

– Tato.

Położyła głowę na jego ramieniu i już wiedziała, że wszystko będzie dobrze.

– Choć, kruszyno. Podzielisz się ze staruszkiem nowiną.

Nie wiem czy dobrze zrozumiałem ogólne zadanie ale spróbuję swoich sił. 

 

 

– Kto to był? – zapytała nieśmiało Sara. 

– Anioł Pański we własnej osobie. – Krzysztof usiadł na zydlu.

– No to mów! Co ci objawił? 

– Pan wysłuchał nas i pochylił się nad naszymi prośbami. – Opuścił głowę i schował twarz w dłoniach. – Będziemy mieli syna. 

Sara aż podskoczyła słysząc te słowa. Momentalnie uklękła przy swoim mężu i objęła go z radości. 

– Czy to nie wspaniała nowina? – Jej głos brzmiał niczym radosny śpiew. 

– Wspaniała – odparł podnosząc głowę. 

Spojrzała mu prosto w oczy i przeraziła się chłodem jaki tam ujrzała. 

– Czemu płaczesz? Nie tego oczekiwaliśmy od kilku lat? Jeszcze wczoraj prosiłeś Boga o zesłanie na nas największej radości na świecie jakim jest dziecko. 

– To łzy szczęścia. – Krzysztof próbował przybrać łagodny i radosny ton. – Największym szczęściem i owocem miłości jest dziecko… 

– Trzeba złożyć ofiarę. – Sara wstała i patrzyła z góry na swojego męża. 

– Nie trzeba. 

Kobieta podejrzliwie spojrzała na niego. 

– Nie trzeba dziękować mu za nic. Czasami jest głuchy na nasze prośby a gdy już da to czego pragniemy, ma wolną rękę by nam to odebrać. – Wymusił lekki uśmiech i wstał. – Dzisiaj trzeba się radować.

– Co jeszcze objawił Anioł? 

– Nic… – Krzysztof stanął przy drzwiach. – Radujmy się wspaniałą nowiną.

– Nie mówisz mi czegoś? – Wyraźnie nabrała dziwnych podejrzeń. 

Nie odpowiedział nic i wyszedł. 

Monique.M – miłość, ale jak zauważyła Ciotka Agnes, trudno ją dobrze ukryć. Chociaż jeśli to – o zgrozo – miłość do śmiertelnika, to rodzina z pewnością byłaby oburzona.

 

pawlowskipisze – mam jakieś skojarzenia z scenkami biblijnymi, poza tym Krzysztof ukrywa smutek, czyżby ich radość miała być krótkotrwała, a może ojciec nie doczeka narodzin dziecka?

@Silver – sługa jak dla mnie przekonujący. 

@OldGuard – bardzo kobiece, bardzo ładne. 

@Monique.M – szykuje się fajny mezaliansik. Tu głównie mamy skrywanie emocji.

@pawłowskipisze – nie do końca odgadłam co będzie dalej. Nie wiem, czy ten nowonarodzony to będzie Izaak, czy Mesjasz? Jako skrywaną emocję widzę lęk, ale nie wiem czy na pewno. 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Celina długo wstrzymywała się z otwarciem drzwi, obawiając się, że przeszkodzi mężowi a pracy, lub w modlitwie. Adam był ostatnio rozdrażniony i łatwo wpadał w gniew. Na pewno wpływała na to ich trudna sytuacja finansowa, ale kobieta była pewna, że nie była to jedyna przyczyna. Wiedziała, ale nie odważała się pytać.

Wielbiciele talentu Adama, bracia w wierze, oraz inni emigranci chętnie organizowali zbiórki, które mogły wspomóc ich wieszcza w utrzymaniu rodziny, ale spływające kwoty były za każdym razem mniejsze.

W końcu zdecydowała się, bo mały Jaś gorączkował i należało wezwać do niego medyka.

Zapukała cichutko, a nie doczekawszy się odpowiedzi, nacisnęła klamkę.

Adam poderwał się na równe nogi. Dama, w której suknię zaplątany klęczał przed momentem, upuściła falbaniastą halkę i szmaragdowo-zieloną spódnicę.

– Dziel ze mną radość Celu – rzekł uroczystym głosem Adam, poprawiając pantalony i kamizelkę. – Miła siostra, wróciła by dzielić z nami dom.

Ta, którą on nazywał ich siostrą, a jej nie wolno było zwać nierządnicą babilońską, siedziała wdzięcznie na niewysokim, ślicznym krześle w stylu egipskim. Na jej policzkach i mocno zburzony dekolcie, kwitły ceglaste plamy.

Celina gapiła się na Xawerę z otwartymi ustami, łapczywie chwytając powietrze.

– Zamknijże usta moja droga. Dzieci mogą patrzeć, a ty wyglądasz wysoce niestosownie – skarcił ją. Przywitaj się w końcu.

Celina dygnęła, jak pensjonarka i rozciągnęła usta w uśmiechu, mimo że czuła, iż ognisty demon budzi się w niej i szarpie wnętrznościami, usiłując się wydostać. Wiedziała, że jeśli wypuści z siebie demona, znowu zamkną ją w tym okropnym miejscu, pełnym wrzasków i bólu.

– Witaj droga Xawero – stęknęła nieco bełkotliwie. – Co cię do nas sprowadza?

Demon wył i ział ogniem. Celina położyła dłoń na łonie uspokajającym gestem, jakby była brzemienna, starając się go ukoić.

– A gdzie siostrzane uściski – skarcił ją Adam. – Po takim chłodnym powitaniu Xawera gotowa pomyśleć, że jej tu nie chcemy!

Podeszła do tamtej powoli. Jak zawsze, kiedy czuła, że demon może się wyrwać z jej trzewi, oddychała płytko. Czuła rozsadzający głowę ból, obraz pokoju rozmazał się jej i nie widziała już rozsznurowanego gorsetu, ani falującej wzburzeniem, białej piersi.

Uściskały się, a Celina powiedziała:

– Przygotuję ci posłanie, kochana. Na pewno jesteś zdrożona.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Silver Advent

Nieźle, nieźle, acz trochę typowo i po cichu miałem nadzieję na plot twist – że to cesarz okazałby się owym przeżywającym emocje, których nie potrafi ukryć (np. że udaje, że go to bawi, z jakiegokolwiek powodu by to nie było).

Scenka porządna i, moim zdaniem, oddająca zamysł ćwiczenia w 100% i nie zgodzę się z None. Tychon wyraźnie jest zniesmaczony swoją służbą u cesarza, o czym informuje nas pośrednio klimat tej typowej kliszy fabularnej. Strach, w moim mniemaniu, nie jest tą emocją, którą chce wskazać Silver jako głęboko skrywaną. Jest nią wzgarda – strach jest efektem ubocznym “wycieku” wzgardy.

 

OldGuard

nawet nieźle, aczkolwiek mniej tu ukrywania moim zdaniem, głównie z powodu ojca dzieci, któremu wyraźnie dała znać, że nie czuje się dobrze w jego towarzystwie, choć rzecz jasna maskowała się przed dygnitarzami powiedziałbym – rewelacyjnie – ale przez to plan “wycieku” emocji nie jest zrealizowany.

Ponownie nie zgodzę się z None :D. Czuć, że matka czuje coś w rodzaju obrzydzenia do ojca swoich dzieci – powód jest nieważny – ważne, że “niby” próbuje to ukryć. Niby, bo z tym ukrywaniem (względem ojca) jest nieco gorzej. 

Matka za dobrze kryje się przed dygnitarzami, za słabo względem ojca.

 

Irka_luz

łeeeeee, no miałaś mnie do końca, a tu wyskakujesz z mordercą. Prawdziwy ojciec dziecka to było to! A tam jakiś morderca. I przez tą rewelację nie mogę pojąć zachowania bohaterki. Lepiej żeby mąż jej pomógł, lepiej, żeby mu powiedziała, by dzwonił na policję i lepiej było ich przytrzymać na miejscu :P.

Nie zdążyła, bo mamcia weszła, w ciąży była, bała się o dziecko, nie myślała racjonalnie, facet mógł być uzbrojony… Diabli wiedzą, skupiłam się na emocjach ;)

No ale jak wplatasz taki plot twist to trzeba było wywalczyć trochę więcej “uzasadnień :P. Ale niech ci będzie – opis ukrywanej silnej emocji jest gites majonez.

 

Monique.M

Prawie! Kumam co ukrywa Sue, ale cięzko nazwać to emocją – raczej tajemnicą, której nie chce zdradzać – a że wiążą się z tym emocje to raczej efekt uboczny, który również wymaga ukrywania, by się nie zdradzić. Dwa – za szybko “dusiła się” i “rynce się jej trzęsły” moim zdaniem + mam wrażenie, że mamy tu kilka emocji, a nie “jedną” + wciąż ukrywamy tajemnicę, że Sue ochajtała się z jakimś zwyklakiem i niewiele ma to wspólnego z emocją :P.

 

Pawlowskipisze

Spojrzała mu prosto w oczy i przeraziła się chłodem jaki tam ujrzała. 

I tyle z ukrywania :P. Dalej to już nawet nie ma o tym mowy. Chybiłeś, moim zdaniem, dość ostro. Dalej nie jest lepiej. Oczywiście silna emocja jest, ale jej “ukrycie” jest bardzo umowne :P.

 

Ambush

No jest silna emocja i jest próba jej ukrycia, wszystko się zgadza – nie bardzo jednak wiem, co to za emocja – mega gniew na skok w bok mężusia czy pożądanie istoty tej samej płci.

0-3 WARSZTAT | 0-3 NARRACJA | 0-3 FABUŁA | 0-3 DIALOGI | 0-3 POSTACI | 0-3 KLIMAT

@Flonan, dzięki za opinię. Nie myślałam o pożądaniu. Moi bohaterowie, to postacie historyczne i panią dręczyła, uzasadniona zazdrość o pana.

Lożanka bezprenumeratowa

Leena patrzyła na słupki wskaźników, przyciskając do powierzchni panelu pobielałe palce. Przy każdym przyspieszonym oddechu na szybce osiadał kleks pary.

Za plecami miała dwadzieścioro kilkulatków, którzy powinni teraz siedzieć na lekcji technobiologii. Wiedziała, że na nią patrzą.

– B-EEK – zwróciła się ochryple do stojącego obok androida. – Najkrótsza droga do hangaru?

Oczy B-EEK błysnęły słabym światłem, gdy rozpoczął obliczenia.

– Zalecana trasa: piętnaście minut. Bez użycia kolejki magnetycznej.

Włożyła dwa palce między wargi i przygryzała paznokcie, nie odrywając wzroku od słupków. Przestała dopiero, gdy poczuła smak krwi.

– Proszę pani? Czy coś się dzieje? – zapytała jedna z dziewczynek.

– Nie, nic – odpowiedziała piskliwie. – To tylko… tylko ćwiczenia.

– Powinniśmy mieć teraz lekcje. Ostatni temat…

– Nie ma zajęć! – podniosła głos, odwracając się do klasy.

Obserwowało ją dwadzieścia par szeroko otwartych oczu. Przygryzła wnętrze policzka i zmusiła się do uśmiechu. Paznokciami stukała w panel, chaotycznie, bez rytmu.

– Są ćwiczenia z ewakuacji. Dobierzcie się w trójki, złapcie za ręce.

Dzieci wciąż spoglądały na nią niepewnie, ale z precyzją automatów wyszły z ławek i stanęły w rzędach. Przeszła szybko przez salę, sprawdzając, czy spełniły polecenie.

Co chwila poprawiała okulary zsuwające się ze spoconego nosa, chociaż trzęsła się z zimna.

– Tak. Tak, dobrze. Nie puszczajcie swoich rąk. Nie puszczajcie! Będzie dobrze.

Bezsensownie poprawiła jednemu z chłopców identyfikator, jakby to miało teraz jakiekolwiek znaczenie. Dłonie jej drżały; o mało nie upuściła plakietki.

– B-EEK, prowadź do hangaru. Klaso, idźcie za androidem. Szybko. No już!

– Uwaga, uwaga. Proszę za mną. Uwaga, uwaga… – nadawał w kółko android.

Ruszyli korytarzem. Leena zamykała pochód; szła szybko, stukot obcasów rozbrzmiewał echem po korytarzu. Poślizgnęła się na niedawno mytej podłodze, ledwie utrzymała równowagę, potem źle postawiła krok i wykrzywiła stopę.

– Wszystko w porządku. To tylko ćwiczenia – powtarzała dzieciom.

Od hangaru dzieliło ich już tylko pięć minut.

deviantart.com/sil-vah

@Silva – Znalazłam ukrywane emocje, ukrywane pod płaszczykiem spokoju i pewności siebie. Czyta się dobrze.

Lożanka bezprenumeratowa

Chwilowo nie piszę, jakie emocje chciałam u siebie zawrzeć, by nie naprowadzać przyszłych czytelników :). Ale Tarnina przyzwoliła na więcej niż jedną emocję.

 

Komentarz po edycji:

 

pawlowskipisze

Rozczarowanie/ rozgoryczenie/ nie do końca będzie po ich myśli. Dobrze oddane emocje i próba ukrycia ich.

 

Ambush

Dla mnie w pełni wypełniłaś zadanie:). I wywołałaś emocje (nie powiem co bym zrobiła z wieszczemdevil). Widziałam kilka literówek.

 

czy pożądanie istoty tej samej płci.

A na to bym nie wpadła laugh.

 

Edycja:

Silva

Czuć emocje bohaterki, jednak niepewność dzieci i pytanie wprost trochę burzą założenia zadania. Tak jak u siebie jeden moment trochę niepotrzebnie wstawiłam :).

Teksty skomentuję w drugim tygodniu wyzwania.

Ambush, Monique.M – dzięki za opinie :)

jednak niepewność dzieci i pytanie wprost trochę burzą założenia zadania.

W założeniach zadania jest, że emocja nie jest dobrze skrywana, a otoczenie “może próbować coś z niego [bohatera] wyciągnąć” (czyli widzi emocję) – jak dla mnie nie ma tu sprzeczności z zasadami ;)

deviantart.com/sil-vah

W założeniach zadania jest, że emocja nie jest dobrze skrywana, a otoczenie “może próbować coś z niego [bohatera] wyciągnąć” (czyli widzi emocję) – jak dla mnie nie ma tu sprzeczności z zasadami ;)

A, faktycznie! Jakoś tak się teraz zakręciłam, że wbiłam sobie do głowy, że właśnie nie mogą odkryć smiley. Ale uratowałaś i mój tekst heart​.

Czytam od końca, więc komentować też będę od końca.@Silva: IMHO bardzo dobre, nie doprecyzowujesz, co to za zagrożenie, ale wcale nie jest to potrzebne – emocje bohaterki przebijają z jej zachowań i są widoczne. IMHO doskonały przykład “Show, don’t tell”.

ninedin.home.blog

Ambush, ciekawy fragmencik. Stawiałam na gniew, chociaż zasugerowałam się opinią Folana i przy kolejnym czytaniu też widziałam próbę ukrycia pożądania. I taki kierunek zaczął mi się podobać, bo cała scena nabrała jeszcze więcej rumieńców :)

 

Silva, udzielił mi się ten niepokój i mam nadzieję, że wszyscy dotarli do hangaru ;)

 

 

Monique, najpierw była zadowolona, rozradowana i, oczywiście, zakochana, potem się wkurzyła, a na koniec poczuła ulgę.

 

pawlowskipisze, mężuś był przestraszony i zrozpaczony tak wyraźnie, że aż się dziwię, że Sara kupiła jego wyjaśnienia. Szczeęście musiało jej oczy przysłonić ;)

 

Ambush, hmm, a jej nie było Celina? Widzę bardziej wściekłość i żądzę mordu niż zazdrość ;) Trochę te emocje zaciemnia fakt, że żona ma problemy psychiczne i może dlatego idzie jej w złość :)

 

Silvo, ona na pewno jest przestraszona, chyba też trochę niepewna siebie i nie wiem, czy wynika to z tego, że nie wie, co robić, czy może powątpiewa w sens tego, co robi, albo nie wierzy, że dzieje się coś złego, ale IMO coś jej chyba nie pasuje :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz – Była Celina Szymanowska. Wstydzę się. Nikt nie wie, co było najpierw problemy psychiczne, czy życie z genialnym potworem;)

Lożanka bezprenumeratowa

Fragment

 Wu starał się nie spuszczać wzroku z tablicy kontrolnej. Kątem oka obserwował ekrany monitoringu. Ulice zauważalnie pustoszały, a wahadłowiec wciąż podpięty w doku.

Na jednym z wyświetlaczy zimne ledowe cyfry zmieniły wartość. Dwieście trzydzieści cząsteczek na milion.

– Cholera jasna – syknął i w tym samym momencie usłyszał chrząknięcie. Zerwał się z fotela. W drzwiach sali dowodzenia stała Es. Blada, z podkrążonymi, pewnie od płaczu, oczami. Prawą dłonią uciskała skroń.

– Powinnaś być w punkcie ewakuacyjnym.

Es wykonała dwa kroki do przodu. Wyraźnie chwiejne.

– Musiałam zobaczyć, czy wszystko z tobą w porządku.

– Co z Kju i Om?

– Dzieci już są w wahadłowcu.

– Ty też…

– Kochanie – Es weszła w słowo, – leć z nami.

Wu opadł na fotel. Ledowe cyfry zamieniły się miejscami. Trzysta dwadzieścia cząsteczek na milion.

– Idź już!

– Jesteś dowódcą tej planety. – Es nie ustępowała.

– Właśnie dlatego muszę zostać do końca. – Wu kontrolował rytm oddechu. Nie chciał znów krzyknąć. – Do końca z tymi, których nie uda się uratować.

– Ale ty możesz się uratować – szepnęła.

Wu nie odpowiedział. Zaplótł ramiona na piersi, by zasłonić dłonie. Wydawało mu się, że nie panuje nad ich drżeniem.

Es uśmiechnęła się. Po raz pierwszy odkąd dowództwo odkryło, że planetę zatruwa tlenek węgla.

– Zawsze się bałeś śmierci. Nigdy nie chciałeś o tym rozmawiać.

– Za to ty, ciągle o tym gadałaś – odparł Wu. – Chciałabym, żebyś po mojej śmierci to, albo tamto. Ciągnęłaś dzieci do świątyni i kazałaś im wierzyć w życie gdzieś tam daleko. – Wskazał dłonią na ekrany. – A teraz leć. Pomyśl o tych w wahadłowcu. Bez ciebie nie odlecą. Taki mają rozkaz. – Obrócił się w fotelu do tablicy kontrolnej.

– Ty nie umrzesz, czuję to. – Es stała jeszcze chwilę na środku pomieszczenia. Poczuła wzbierającą samotność, patrząc na nieruchome plecy męża. Nie widziała jego twarzy, drżenia warg i szklących się oczu, które puściły tamę łez.

 

Pięćset osiemdziesiąt cząsteczek na milion.

– To szaleństwo. – Wu ciężko oddychał. Nie poczuł ulgi nawet wtedy, gdy wahadłowiec powoli przechylił się na bok i majestatycznie oddalał się od portu.

Wzdrygnął się, gdy poczuł dłoń na ramieniu.

– Już to zatrzymałam. – Głos Ma sprawił, że serce Wu wykonało kilka grożących zawałem uderzeń.

– Omal ich nie zabiliśmy!

Ma pochyliła się i zębami uszczypnęła ucho Wu.

– Delikatne podduszanie jest przyjemne. Lubisz to przecież. Prawda, kochanie?

Wu przymknął powieki i rozkoszował się ciepłem oddechu na szyi.

– A ta pinda nie będzie już nam przeszkadzać. – Ma poszukała na tablicy odpowiedniego przycisku. Ekran z odlatującym wahadłowcem zgasł. – Już nigdy, mój kochany.

Zacisnęła pięść na ukrytym w kieszeni detonatorze.

 

@MTF Grubo! Pod skorupką sporo paskudztwa się znalazło;) Fajne!

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush, myślę że koleś jeszcze sporo rzeczy nie wie o swojej nowej partnerce.

Czekam na nią w każdy pierwszy wtorek miesiąca. Przydzielony boks ma duże okno, a zlepek kontenerów stoi w małym młodniaku brzóz. Na ten luksus zaciągnęła kredyt korporacyjny, chociaż prosiłem, aby tego nie robiła. Powiedziała wtedy, że nie jestem starą elektryczną hulajnogą.

Na pięćdziesiąt boksów jedynie do mnie ktoś przychodzi. 

Tak bardzo nie chcę być bezradny. Codziennie  wstaję do życia jak do pracy. Budzę się o siódmej, myję w dwóch kubkach wody, kremu depilującego używam oszczędnie, bo zostało mi pół tubki. Zakładam szeroki pas, aby podtrzymywał przepuklinę wielkości piłki do kosza. Starych nie operują, za duży koszt społeczny.

Jeszcze opaska stabilizująca na kolano. Noga ucieka i upadam. Ona o tym nie wie. Nie lubię upadków, wtedy tak ciężko się podnieść. Koszulę wybieram ze sterty tych, które kupiła, gdyż są miękkie, spodnie, szelki, dwie pary skarpet. Aparat słuchowy? Nie, ma takie małe druciki. Może później. Na wszczepy douszne też jestem za stary.

Dzisiaj będzie się złościć. Niepotrzebnie połączyłem się z tą panią. Zaraz przyszła umowa, choć nie powiedziałem „tak”. Próbowałem przeczytać, powiększając, ale litery się zlewały, a słowa nieznane i obojętne zniechęciły.

Wzdrygnąłem się. Nie usłyszałem pisku odblokowania kodu w blaszanych drzwiach, lecz raźny głos:

– Cześć, tato!

– Zrobiłem naleśniki? – nieśmiało zagadnąłem.

– Z proszku?

– Lubiłaś je jako dziecko.

– Jadłam w pracy, tato. Zrobię sobie herbaty i może zjem pomidora, przywiozłam garść z korporacyjnej szklarni. Jak minął ci dzień? 

Odpowiadam, bo trzeba gadać, a więc że byłem w zagajniku, potem kawa z ciastkiem, znowu wyjście, tym razem do punktu loterii, aby sprawdzić wyniki. Rozmawiamy o bieżącej sytuacji. Każe mi ją śledzić. Czasem się nie zgadzamy. W duszy niekiedy przyznaję jej rację, lecz jestem za przeszłością. Jak mam konkurować z tym, teraz, dzisiaj? Spieramy się o początek, a raczej koniec. Nie mogę powstrzymać się i opowiadam po raz n-ty tę samą historię, przytaczając przykład swojej grupy inżynierów, których uczyłem zawodu. Wszyscy przegraliśmy. Dlaczego?

– Co zrobiłeś?! Mieliśmy poczekać do marca, aby wypowiedzieć umowę, a ty ją przedłużyłeś, znowu. Dlaczego kontaktują się z Tobą, przecież…

Wszedłem jej w słowo:

– Przekonywała, że korzystne, i żeby się zastanowić. Napisałem, że nie chcę, a umowa przyszła 

– Tato, nie twoja wina, zaważył czas reakcji. Taki jest ten świat.

– Kiedyś było inaczej.

– Tato, to nie tak, choć nie zrobiliście nic, aby było inaczej.

 

Przytuliła się na pożegnanie. Machamy do siebie na do widzenia. Stoję w drzwiach i wracam szybko do boksu, aby nie widzieć, jak znika za rogiem. Ocieram łzę, która wypływa z jednego, niewidzącego już oka.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przejmujące. W umie, bohater stara się nie pokazywać jakichkolwiek uczuć. W końcu tylko do niego ktoś przychodzi;(

Lożanka bezprenumeratowa

Rozumiem wyzwanie w sposób następujący: jest jakieś silne uczucie, któregoś z bohaterów, które ten/ta próbuje ukryć, choć wychodzi mu to umiarkowanie, ponieważ się z tym zdradza (nie precyzujmy, czy tylko dla czytelnika, czy dla rozmówcy konwersacji w tekście).

 

@silver_advent: jest skrywane odczucie Tychona. Dla mnie strach przed konsekwencjami. Tychon nie poważa swojego pana, ale musi mu służyć, przyczyn nie znamy. Jest również rozdarcie zasłony – "wznosząc oczy ku niebu" i reakcja – "spochmurnienie Ahenobarbusa". Dlaczego tak się dzieje – nie wiemy. Relacja dominacji ustawiona jasno.

@OldGuard: tu rodzaj uczucia trudno mi rozpoznać. Wiem tylko, że coś jest nie tak, że matka dzieci nie cieszy się, dlaczego – nie wiem. Jest zmęczona, znużona, ale to nie odczucie, lecz stan psychofizyczny. Na końcu zapłakała, co podsuwa myśl, że nie jest jej po drodze z dziećmi, może prezentacją ich możnowładcom, albo z samą Babką, która się rządzi. Przesączanie odczuć bohaterki widoczne.

@Irka_Luz: hu, ale żeś zakręciła. xd Najpierw myślałam, że zdradziła, a potem zrobiłaś niezłą woltę. No, szaleństwo. Niewątpliwie ukrywanie jest na spore, lecz trudno domyśleć się rodzaju odczuć, gdyż zwodzisz nas, i tu nie mam zdania, jak pasowałoby w opowiadaniu, gdyż zdecydowanie mogłoby!

Kłopot z liczbą osób w tak krótkim tekście, nie znam ich, musiałam bardzo uważnie śledzić, no – przyznam się – ze dwa/trzy razy powracałam do wcześniejszych zdań, aby zrozumieć. ;-)

Trochę bez związku, przypomniał mi międzynarodowy znak sygnalizacyjny "Pomóż mi" (Canadian Women's Foundation, 2020) rozpowszechniony na Tik-toku, teraz już wszędzie podawany, lecz każdy powinien go znać, więc wstawiam linkę Help

@Monique.M: tłumiona złość zmieszana ze strachem przed odrzuceniem, a ojca chyba kocha, bo akceptuje jej wybory. Ukrywanie emocji – jest w relacjach, natomiast wprost widać je w myślach dziewczyny, więc nie jestem pewna, czy zgodne z wyzwaniem#2.

@pawlowskipisze: wyraźnie widać, że małżonkowie się nie rozumieją i ukrywają przed sobą własne myśli i emocje. Ona cieszy się, on – nie. Dlaczego, tego nie wiemy, ale miał być początek wątku, więc ok.

@Ambush: oj, przypomniały mi się różne historie prawdziwe i filmowe, obecne i przeszłe z zamkniętych wspólnot. ;-) Początek horroru, prawdziwe szatańskiej historii.

Nazwać odczucie, było mi trudno, gdyż to początek. Na pewno czuje respekt przed "mężem", niepokój o dziecko i zazdrość o nową siostrę oraz musi swoje odczucia ukrywać, ponieważ chodzi w jarzmie jak koń lub inne zwierzę robocze, pociągowe. Cholernie obiecująca (dla fabuły sytuacja).

@Silva: lęk graniczący z paniką, którą bohaterka stara się opanować za wszelką cenę, aby nie przerazić dzieci i nie udaremnić sprawnej ewakuacji. Twój fragment wydaje mi się najlepiej dopasowany do wymogów wyzwania#2. <3

@MTF: kurcze, zrobiłeś, podobnie jak Irka, nagły zwrot. Nie umiem powiedzieć/napisać czy potrzebnie. Ja, jako czytelnik, tego tutaj nie potrzebowałam, bardziej ciekawiłoby mnie co dalej z nimi. Jednak, miał być początek, więc go dałeś. Podobnie jak Irkowe – mocne i zawiązanie wątku.

Jeśli chodzi o emocje to żona, chce ocalić męża – lecz jej myśli, uczucie – sama nie wiem – są raczej konwencjonalne, mało w nich życia. Za to w drugim związku emocje są obecne: poczucie winy i ekscytacja ze strony Wu i zawiść Ma.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

ManeTekelFares, no zaskoczyłeś ;) Na początku Wu wydał mi się zimny, nie było widać praktycznie żadnych emocji, w przeciwieństwie do żony. Kiedy zadrżały mu ręce, nie zajarzyłam o co chodzi. I nwet po przeczytaniu całości chwilkę trwało, nim do mnie dotarło, co się właściwie zdarzyło. Trochę mnie zaskoczyła jego reakcja pod koniec, po tej jego wcześniejszej obojętności.

 

Asylum, on na pewno ukrywa uczucie bezradności, ale to mu słabo wychodzi ;) Trochę przed samym sobą ukrywa też tęsknotę i chyba obawę, że córka któregoś dnia nie przyjdzie. Smutne.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Asylum, 

Jeśli chodzi o emocje to żona, chce ocalić męża – lecz jej myśli, uczucie – sama nie wiem – są raczej konwencjonalne, mało w nich życia. Za to w drugim związku emocje są obecne: poczucie winy i ekscytacja ze strony Wu i zawiść Ma.

Codzienna miłość jest konwencjonalna. :-)

 

Irka,

I nwet po przeczytaniu całości chwilkę trwało, nim do mnie dotarło, co się właściwie zdarzyło.

A to już gorzej. Autor kiedy się postara jak należy, czytelnik w lot łapie, co się wydarzyło, a potem zapada się w refleksji nad złożonością osobowości bohaterów. :-)

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

MTF,

A to już gorzej.

A, nie, nawet lepiej ;) Przez sekundę nie docierał do mnie ogrom sku…, a potem walnęło jak tornado ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przypominam, że sednem zadania było:

 Postacie i ich działanie: bohater przeżywa EMOCJĘ (niekoniecznie przykrą!), którą usiłuje ukryć przed otoczeniem – ale nie do końca mu to wychodzi. Otoczenie może próbować coś z niego wyciągnąć – ale nie musi

 Cel zadania: pokazać, co czuje bohater i dlaczego nie chce, żeby ludzie o tym wiedzieli. Nie musi być dokładnie – cała historia choroby psychicznej bohatera nie jest wymagana ;) Chodzi o pokazywanie (słynne “show, don’t tell”), więc nie nazywajcie emocji po imieniu

By Machine Elf 1735 – Own work, Public Domain

 

silver_advent

 

Czy mamy tu sytuację, w której warto ukrywać prawdziwe uczucia? Czy Miedzianobrodego na pewno obchodzi, co o nim myślą? Skoro życie otoczenia zależy od jego kaprysu? Obrzydzenie Tychona nie do końca mnie przekonuje – ostatecznie znajdujemy się w Rzymie i takie rzeczy były na porządku dziennym. Powód ukrywania emocji – dość oczywisty, chociaż zręczniejszy dworak poradziłby sobie bez ton wazeliny. Ale założenia ćwiczenia spełniłeś.

 jest skrywane odczucie Tychona. Dla mnie strach przed konsekwencjami

O, nie, tego Tychon nie musi ukrywać. Powiedziałabym nawet, że Nero chce widzieć, jak małe ludziki wiją się pod jego caligą.

 

OldGuard

 

Całkiem, całkiem. Bohaterka jest wiarygodna w swoim zmęczeniu, a beznamiętna narracja to podkreśla. Chociaż z tą babką "tarmoszącą policzki" chyba ciutkę przesadziłaś (nie znam się na dzieciach, ale takiej położnej bym nie zatrudniała). Konieczność zachowania pozorów też wypływa naturalnie.

 głównym zamysłem był brak radości z nowej roli

Tego nie odczytałam, ale też – brak to nieobecność czegoś, co powinno być obecne, a zmęczenie gasi wszystko inne i tutaj spodziewałabym się, że dopiero, kiedy bohaterka odpocznie, będzie mogła się zastanowić, czy jest zadowolona, czy nie.

ojca dzieci, któremu wyraźnie dała znać, że nie czuje się dobrze w jego towarzystwie, choć rzecz jasna maskowała się przed dygnitarzami powiedziałbym – rewelacyjnie – ale przez to plan “wycieku” emocji nie jest zrealizowany

Nie wiem, czy chodzi o samego ojca, czy raczej o to, że bohaterka chce być teraz sama. Ale czy zmęczenie jest emocją, czy raczej brakiem tychże?

 

Irka_Luz

 

Napisałaś opowiadanie w kilkuset słowach. Mocne, choć trochę dezorientujące – z drugiej strony, pytanie "o co jej chodzi?" na pewno przykuwa uwagę czytelnika. Choć morderca ni z tego, ni z owego pojawiający się na rodzinnym obiedzie u świadka jest mało prawdopodobny – ale nie niemożliwy. Przerażenie Moniki klaruje się stopniowo, ale jest wyraźne (po prostu nie od razu można je nazwać, to żadna wada), jest jasny powód ukrywania go, zmyłka też wyszła dość dobrze (ale może też wyglądać jak deus ex machina, bo czemu on jej nie poznał?).

 

Monique.M

 

Hmm. Stan emocjonalny bohaterki się zmienia (od uskrzydlenia zakochaniem do złości na rodzinę, która go nie zaakceptuje, i może strachu, że trzeba będzie wybierać) – ale czy ona to ukrywa?

A skoro tak się przejmujecie jej losem, to zamiast obgadywać, pomogłybyście rodzinie. Podobno, mamo, szukasz ekspedientki w sklepie ezoterycznym.

To nie jest ukrywanie uczuć, a właśnie danie im wyrazu (uczuć – czy poglądów?). Możliwe, że Sue nie może się powstrzymać (to zrozumiałe, wszyscy tak czasem mamy), to, że wybiega zaraz potem, wskazuje, że nie chciała tego powiedzieć (chociaż jednocześnie chciała). Troszkę dużo się tu dzieje, dialogi są mocno infodumpowe, ale nie to miałam oceniać. W sumie założenia ćwiczenia są spełnione.

 wciąż ukrywamy tajemnicę, że Sue ochajtała się z jakimś zwyklakiem i niewiele ma to wspólnego z emocją

No, emocje wynikają wprost z tej tajemnicy i z faktu jej ukrywania. Więc przepuściłabym.

 

pawlowskipisze

 

Abraham, znaczy Krzysztof, z pewnością ma coś do ukrycia. Ale pokazujesz ten fakt ciut… wprost. Nie chce zdradzać żonie nowiny, która ją zmartwi, to jasne. Ale dlaczego ta nowina ją zmartwi? Czy martwi jego samego dlatego, że zmartwi ją? Językowo jest dość niezręcznie.

 Oczywiście silna emocja jest, ale jej “ukrycie” jest bardzo umowne :P.

Silna na pewno, ale właściwie jaka?

 

Ambush

 

Uch, gniew, i to słuszny, jest namacalny. Może ciutkę przesadziłaś z uzasadnieniem jego ukrywania – o jeden grzybek w barszcz za dużo, wystarczyłby choćby wzgląd na dzieci i ich utrzymanie. Ale ogólnie wiadomo, o co chodzi. Językowo mogłoby być gładziej.

 mega gniew na skok w bok mężusia czy pożądanie istoty tej samej płci

Yyy… nie mam takich doświadczeń, ale zapewniam, że kiedy kobieta nakrywa męża in flagranti z inną panią, to pożądanie jest ostatnim, co ma na myśli. Niezależnie od męskich fantazji o wesołych trójkącikach :P

 

Silva

 

Nieźle, nieźle. Nauczycielka przerażona (raczej wie, co się dzieje, albo przynajmniej to odgaduje), nie chce paniki wśród dzieci. Niewiele mogę skrytykować (może troszkę język).

 niepewność dzieci i pytanie wprost trochę burzą założenia zadania

Nie, dzieci są tylko naturalne. W założeniach ćwiczenia mieści się to, że coś odgadują.

 

ManeTekelFares

 

 planetę zatruwa tlenek węgla

Tym mnie odstręczyłeś. Pamiętaj, że studiowałam chemię. Tlenek węgla a) nie bierze się znikąd (tylko z niepełnego spalania – co, u licha, mogłoby zaczadzić całą planetę? superwulkan?), b) nie jest trwały (spala się, Wikipedia twierdzi, że utlenia się też fotochemicznie i wytrzymuje w atmosferze do 3 miesięcy) i c) zatrucie nim daje dość charakterystyczne objawy.

 szklących się oczu, które puściły tamę łez

I tym też. Jest bardziej purpurowe od skóry zaczadzonego człowieka.

 

Co do meritum, Wu okłamuje żonę, tak. Ale jakie ukrywa przed nią emocje? Czy on w ogóle ma poczucie winy w związku z tym, co robi, czy tylko boi się wykrycia? Więc tekst jest zgodny z literą ćwiczenia, ale… hmm. Ma nie wydaje mi się ukrywać żadnych emocji – psychopatka i tyle.

 

Asylum

 

Smutne i prawdziwe, niestety. Ale jaką właściwie emocję próbuje ukrywać narrator? Zagubienie chyba nią nie jest. Nadzieję? Żal? Poczucie, że jest niepotrzebny? Fakt, że jest nieszczęśliwy (czy to emocja?)? Tęsknotę za życiem? Trudno mi to określić, choć impresja wyszła Ci przeszywająca dreszczem. Dokąd my zmierzamy…

 

 

I co tu wybrać, piękne – czy ładne. I które z ładnych? Ale… there can be only one.

I tym łanem będzie… będzie… będzie…

   Silva!

Emocja bohaterki jest klarowna i przekonująca, powód jej ukrywania jasny oraz sensowny. Całość została ujęta w pasujące do treści słowa. I co tu dużo mówić?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Gratki Silva :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Gratulacje:)

Gratulacje!

Lożanka bezprenumeratowa

Brawo, Silvo! Czekamy na kolejny wątek wyzwaniowy :)

Gratulacje. Czekam na następne wyzwanie.

 

A nawet już mi chodzi po głowie temat do nowego wyzwania :D

W najbliższych dniach będę też komciować resztę.

Dziękuję ninedin, OldGuard, Irce i Asylum za opinie do fragmentu. No i oczywiście Tarninie!

deviantart.com/sil-vah

Gratki! Czekam na nowe wyzwanie :D

 

Chociaż z tą babką "tarmoszącą policzki" chyba ciutkę przesadziłaś (nie znam się na dzieciach, ale takiej położnej bym nie zatrudniała).

Chyba tak. Od dzieci trzymam się z daleka, więc może moja antypatia przełożyła się na to, iż babka wytarmosiła im policzki xD

A nawet już mi chodzi po głowie temat do nowego wyzwania :D

yes

Od dzieci trzymam się z daleka, więc może moja antypatia przełożyła się na to, iż babka wytarmosiła im policzki xD

… a czy to ich wina? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

a czy to ich wina? :)

Bynajmniej :) 

Irko,

Przez sekundę nie docierał do mnie ogrom sku…, a potem walnęło jak tornado ;)

Rzeczywiście lepiej. :-)

 

Tarnino,

Pamiętaj, że studiowałam chemię.

Notatka na lodówkę poszła.

Tlenek węgla a) nie bierze się znikąd (tylko z niepełnego spalania – co, u licha, mogłoby zaczadzić całą planetę? superwulkan?), b) nie jest trwały (spala się, Wikipedia twierdzi, że utlenia się też fotochemicznie i wytrzymuje w atmosferze do 3 miesięcy) i c) zatrucie nim daje dość charakterystyczne objawy.

Jeśli myślimy o planecie w kategorii Ziemi, to faktycznie wyzwanie. Ale trochę mniejsza, bez atmosfery. Ludzkie siedziby, to miasta pod szklanymi kopułami? Myślę, że jest sposób, by wyekstrahować CO i kontrolować stężenie w określonej, zamkniętej przestrzeni. Nie zagłębiałem się w szczegóły. Za to, wydawało mi się, że objawy zatrucia pokazałem w tekście. Podane wartości, nie były przypadkowe. Ważna jest ilość “ppm” i czas ekspozycji. Nawet sześćset nie zabija od razu.

Zresztą, jakiś czas temu sprawdzając czujnik CO, dmuchnąłem dymem z papierosa (z płuc), skoczyło na 100ppm. 

Zadymiony salon, długa noc. Nic dziwnego, że u uczestników występują nudności, ból głowy. 

Jest bardziej purpurowe od skóry zaczadzonego człowieka.

Dobra, wygrałaś.

 

psychopatka i tyle.

Kobieta, która zna cel i nic jej nie powstrzyma, by go osiągnąć. 

 

I tym łanem będzie… będzie… będzie…

  Silva!

Doskonale! :-)

Gratki, Silvo! :-)

 

Nie wiesz, Tarnino, jakie to może  być za uczucie/emocja? Zostawię ją przysypaną słowami. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ale trochę mniejsza, bez atmosfery. Ludzkie siedziby, to miasta pod szklanymi kopułami?

Noo… pod kopułami… jakieś teorie spiskowe może…

Za to, wydawało mi się, że objawy zatrucia pokazałem w tekście.

Albo oślepłam, albo nie :)

Ważna jest ilość “ppm” i czas ekspozycji. Nawet sześćset nie zabija od razu.

Jasne, jasne. Nic nie zabija od razu (fluorowodór tak, ale przez jakiś czas jeszcze nie wiesz, że umarłeś, serio). Ale też – chodzi o pochłoniętą dawkę, i to ona zależy od czasu.

Zresztą, jakiś czas temu sprawdzając czujnik CO, dmuchnąłem dymem z papierosa (z płuc), skoczyło na 100ppm. 

Palenie szkodzi zdrowiu. CBDU.

Kobieta, która zna cel i nic jej nie powstrzyma, by go osiągnąć. 

Czyli – psychopatka.

Nie wiesz, Tarnino, jakie to może  być za uczucie/emocja? Zostawię ją przysypaną słowami. ;-)

Trudno, zostanę w niepewności :) Bo wiem, co odczuwam ja, jako czytelnik – ale niekoniecznie muszę odczuwać to samo, co bohater.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ja dzisiaj króciutko :)

silver_advent – u sługi mieszanina wstrętu i strachu, u Nero podekscytowanie i radość (choć z gatunku tych obleśnych). Trochę jak na mój gust brakuje tu skupienia na konkretnej postaci/emocji.

OldGuard – Hmm. Zmęczenie? Po lekturze mam wrażenie, że coś poszło nie tak, że bohaterka (może i wraz z ojcem dzieci) coś ukrywa.

Irka_Luz – o, nawet zamknięta fabuła jest! :D Fajny kawałek, strach wyraźny.

Monique.M – oho, emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Od motyli w brzuchu, przez pewnego rodzaju rozczarowanie, kiedy trzeba udawać przed rodziną, po frustrację i złość, a potem znów miłość. Ładnie, choć też mam poczucie, że trochę zbyt rozproszone te emocje.

pawlowskipisze – zarysowany smutek, dość oszczędnie, można by go mocniej podkreślić.

Ambush – o, tego się nie spodziewałam! A to ci mężulek… Złość ewidentna, choć może opisana trochę zbyt wprost.

MTF – mam wrażenie pewnej niekonsekwencji. Wu jest przerażony, ale skoro plan się powiódł, żona i dzieci daleko, a kochanka u boku i nawet nikt nie zginął (a przynajmniej tak mu się wydaje :P), to chyba powinien się cieszyć… Albo w trakcie mógłby okazywać jakąś niecierpliwość przynajmniej. No nie wiem, ten strach jakoś średnio mi tam pasuje. Przed twistem był w pełni uzasadniony, ale później miałam z nim problem.

Asylum – hm, dużo fabuły, wizja bardzo intrygująca. Tylko nie za bardzo widzę we fragmencie emocje, ale i tak była to niezła lektura.

deviantart.com/sil-vah

Nowa Fantastyka