- Opowiadanie: Koala75 - Jęki

Jęki

Dro­uble au­ten­tyk. No… pra­wie.

Wy­obraź­nia po­tra­fi ser­wo­wać hor­ro­ry. :)

Oceny

Jęki

Dzie­sięć pię­ter. Na każ­dym trzy miesz­ka­nia. To samo po dru­giej stro­nie bloku. Zwy­kły dzień, go­dzi­na dzie­wią­ta. Pani Zosia, lat sie­dem­dzie­siąt, je śnia­da­nie. Winda już od­po­czy­wa, mło­dzi po­szli do pracy, zwy­kłe od­gło­sy zza okna. Nagle jęk z góry, po chwi­li znowu. Pani Zosia chwy­ta się za serce. Chyba coś się dzie­je u stu­den­tek na górze. Znowu jęki. Może trze­ba pomóc. Wie­czo­rem się ba­wi­li. To­wa­rzy­stwo było mie­sza­ne, może się po­bi­li. Za­kła­da swe­ter, idzie do dziew­czyn spy­tać. W po­ło­wie drogi, zmie­nia kie­ru­nek, scho­dzi. Na scho­dach le­piej sły­chać jęki. Aku­sty­ka wiel­kiej płyty. W miesz­ka­niach sły­chać nawet skrzyp­nię­cia drzwi są­sia­dów, tylko nie wia­do­mo, czy z góry, czy z dołu. Jęki do­cho­dzą z miesz­ka­nia pod Zosią, ale tam nikt nie miesz­ka. Lo­ka­tor zmarł rok temu. Pani Zosia jed­nak dzwo­ni, może ktoś się wpro­wa­dził. Uci­chło, ale nikt nie otwie­ra. Z są­sied­nie­go miesz­ka­nia wy­cho­dzi pan An­to­ni, jesz­cze star­szy. Mówi, że wcze­śniej wi­dział wy­cho­dzą­ce­go syna zmar­łe­go. Znowu jęki z miesz­ka­nia, cisza, tak na zmia­nę. An­to­ni zna numer ko­mór­ki tego syna, więc dzwo­ni do niego. – Zaraz przy­je­dzie. – in­for­mu­je panią Zosię. Za drzwia­mi cisza. Po kilku mi­nu­tach pod­jeż­dża sa­mo­chód. Młody syn zmar­łe­go bie­gnie po scho­dach. Otwie­ra drzwi.

Ko­niec hor­ro­ru. Przy­wie­zio­ny rano stary pies za­trza­snął się w kuch­ni i skom­lał ludz­kim gło­sem.

Koniec

Komentarze

Cześć Misiu! Drab­be­lek prze­czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią i nawet na­pię­ciem, cho­ciaż sil­nie na­rzu­ca­ło mi się zgoła inne za­koń­cze­nie, gdy czy­ta­łam o mie­sza­nym to­wa­rzy­stwie u stu­den­tek i ta­jem­ni­czych ję­kach ;)

Mię­dzy “pies” i “za­trza­snął” nie ma prze­cin­ka.

„Jak mogła się za­mknąć z tym drań­stwem, a teraz nie chce się otwo­rzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Był mo­ment na­pię­cia. Ocze­ki­wa­łam ducha;)

Za dużo tro­chę gór;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Nie prze­stra­szy­łam się, ale spodo­ba­ły mi się opisy w pierw­szym aka­pi­cie. Ład­nie od­da­łeś dy­na­mi­kę sy­tu­acji.

Dy­na­mi­ka fajna, ale fan­ta­sty­ki tu za grosz nie ma, bać się też nie bar­dzo jest czego. Jakoś mnie nie urze­kło, przy­zna­ję.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Anoia, miś wsta­wił prze­ci­nek. Pani Zosia też spo­dzie­wa­ła się cze­goś in­ne­go. :)

Ło­wusz­ko, aku­sty­ka bloku spo­wo­do­wa­ła, że pani Zosia sły­sza­ła u sie­bie jęki z góry.

De­ir­driu, to był hor­ror dla pani Zosi, z po­wo­du jej wy­obraź­ni.

Misiu, od­wrot­nie, prze­cin­ka nie po­win­no tam być! Po­dob­nie jak mię­dzy “po­ło­wą drogi” a “zmia­ną kie­run­ku”. Pani Zosia serce ma czy­ste i nie­win­ne :)

„Jak mogła się za­mknąć z tym drań­stwem, a teraz nie chce się otwo­rzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Verus, miś nie wi­dział Two­je­go ko­men­ta­rza, gdy pisał po­przed­nią od­po­wiedź. Ro­zu­mie, że spo­dzie­wa­łaś się cze­goś in­ne­go. Życie na­kre­śli­ło taki sce­na­riusz. Dla pani Zosi to był hor­ror,

Po­ja­wi­ło się coś na kształt na­pię­cia, ale szyb­ko ule­cia­ło, za­stą­pio­ne przez dość pro­za­icz­ne wy­ja­śnie­nie.

 

Ubie­ra swe­ter, idzie do dziew­czyn spy­tać. → W co ubie­ra swe­ter???

Swe­tra, tak jak żad­nej odzie­ży, nie ubie­ra się. Można go za­ło­żyć, przy­wdziać, ubrać się weń, odziać się, ale nie można go ubrać. Za ubie­ra­nie swe­tra grozi sroga kara – trzy go­dzi­ny klę­cze­nia na gro­chu, w kącie, z twa­rzą zwró­co­ną ku ścia­nie i z rę­ka­mi w górze!

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Reg, miś pod­da­je się karze, po­nie­waż wie, że nie ubie­ra się żad­nej odzie­ży, a mimo to ubrał. Wcze­śniej po­bie­gnie po­pra­wić tego mi­sio­la. (Skąd wzię­ło się okre­śle­nie “ba­bo­le”? Mi­sio­wi wy­da­je się szo­wi­ni­stycz­ne.)

Wy­ja­śnie­nie pro­za­icz­ne, bo au­ten­tycz­ne. :)

Koala, do­my­ślam się, że sta­rusz­ka mogła nie być za­chwy­co­na. Co praw­da, jak moi są­sie­dzi przez mie­siąc ro­bi­li re­mont, to nawet mia­łam na­dzie­ję na ma­łe­go ducha czy dwa, które prze­pło­szy­ły­by ro­bot­ni­ków, ale nie wy­szło.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Verus, pani Zosia (ob­ra­zi­ła­by się za okre­śle­nie “sta­rusz­ka”) była prze­ra­żo­na, bo wy­obraź­nia pod­po­wia­da­ła jej, że coś strasz­ne­go się dzie­je.

Gdy u misia w bloku ktoś używa wier­tar­ki, to do­pie­ro przed drzwia­mi wła­ści­we­go miesz­ka­nia można zi­den­ty­fi­ko­wać spraw­ców. Może to być kilka pię­ter wyżej lub niżej. :(

Przy­wie­zio­ny rano stary pies, za­trza­snął się w kuch­ni i skom­lał ludz­kim gło­sem.

Wy­rzuć ten prze­ci­nek.

Nie po­rwa­ło, ale czy­ta­ło się cał­kiem przy­jem­nie :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Anet, prze­cin­ki to wyż­sza magia dla misia. Zaraz go usu­nie. :)

Gdy u misia w bloku ktoś używa wier­tar­ki, to do­pie­ro przed drzwia­mi wła­ści­we­go miesz­ka­nia można zi­den­ty­fi­ko­wać spraw­ców. Może to być kilka pię­ter wyżej lub niżej. :(

Współ­czu­ję ser­decz­nie, wiem jak jest w sta­rym bu­dow­nic­twie.

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Gdy­byś miał samo “pies za­trza­snął się”, nie za­sta­na­wiał­byś się nad żad­nym prze­cin­kiem. Uprasz­czaj sobie takie zda­nia (w gło­wie).

Przy­no­szę ra­dość :)

Na­pię­cie zbu­do­wa­łeś, nie ma co. Faj­nie i spore! xd

Kto tam przy­wiózł psa, czyż­by ten syn zmar­łe­go? Jeśli tak, już go nie lubię.

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Smo­ki­ni, syn zmar­łe­go miesz­ka z psem na wsi. Za­brał go ze sobą, bo mu­siał coś za­ła­twić w mie­ście. Pies nie miał być długo sam. Nie­ste­ty te drzwi otwie­ra­ne są do wnę­trza kuch­ni i pies nie mógł ich otwo­rzyć.

A czyli wszyst­ko ok. Po pro­stu przy­pa­dek. :-) Opi­sa­łeś to nad­zwy­czaj pla­stycz­nie.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Dra­be­lek nie rzu­cił na ko­la­na, ale do­brze, że żadne zwie­rzę nie ucier­pia­ło.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ro­zu­miem, że to lekko fa­bu­la­ry­zo­wa­ny re­por­taż :-)

Dzię­ki dy­na­micz­nej nar­ra­cji zbu­do­wa­łeś nie­zły kli­mat, aż szko­da, że wy­ja­śnie­nie za­mkną­łeś w do­słow­nie dwóch zda­niach. Trze­ba było olać li­mi­ty dab­bla/drub­bla i sobie tro­chę po­sza­leć :-)

Swoją drogą, wy­obraź­nia po­tra­fi ubrać nie­zna­ne dźwię­ki (nie swe­ter) w cał­kiem cie­ka­we formy.

Je­stem dziec­kiem na­uczy­ciel­ki; całe dzie­ciń­stwo i na­sto­lec­two miesz­ka­li­śmy na pię­trze, a w za­sa­dzie na pod­da­szu, szko­ły pod­sta­wo­wej w Wę­grach koło Wro­cła­wia. Był to po­nie­miec­ki dwo­rek, który, z racji tego, że zaraz po woj­nie zo­stał szko­łą, unik­nął roz­piż­dże­nia w cho­le­rę, jak więk­szość jego dol­no­ślą­skich po­bra­tym­ców. Otóż w moim po­ko­ju, od czasu do czasu, gdy było na­praw­dę cicho, dało się usły­szeć od­dech. Le­d­wie moż­li­wy do uchwy­ce­nia, na gra­ni­cy sły­szal­no­ści, ale wy­raź­ny, cięż­ki, mia­ro­wy. Z uwagi na cha­rak­ter bu­dyn­ku od razu za­ło­ży­łem, iż to duch, a że spra­wa cią­gnę­ła się przez lata, zdo­ła­łem się z od­dy­cha­ją­cym du­chem oswo­ić, nie­mal za­przy­jaź­nić :-)

Do­pie­ro gdy do­ro­słość wy­ka­stro­wa­ła mi dzie­cię­cą wy­obraź­nię od­kry­łem, czym w isto­cie był ów dźwięk: to szcze­ka­nie psów z po­bli­skej wsi, które przy od­po­wied­nich wa­run­kach at­mos­fe­rycz­nych nio­sło się da­le­ko i znie­kształ­ca­ło w tak od­je­cha­ny spo­sób :-)

Ta szko­ła w ogóle była (cią­gle jest zresz­tą) fajna. Miała ogrom­ny strych pełen ru­pie­ci, ni­by-basz­tę, na którą można wejść i pa­ję­cze gwiaz­do­zbio­ry, choć one już nie ist­nie­ją. O tych ostat­nich nawet tu kie­dyś wspo­mi­na­łem, bo to naj­bar­dziej nie­sa­mo­wi­ty widok, jaki pa­mie­tam.

Kurde, sorry za of­ftop, zaraz tu za­cznę snuć jakąś me­lan­cho­lij­ną opo­wiast­kę, ni­czym Ma­ciek­zoł­now­ski :-)

Sym­pa­tycz­ny tek­ścik!

Po­zdra­wiam!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Ojej bied­ny pie­sio! Spo­dzie­wa­łam się jęków roz­pa­czy stu­den­tek pod­czas sesji xD Przy­jem­ny drab­be­lek, jak za­wsze ;P

Fin­klo, nawet żaden czło­wiek nie ucier­piał. :)

thar­go­ne, fajne są takie of­fto­py. Po­ka­zu­ją, że je­ste­śmy nor­mal­ni, a nie tylko twór­cy fan­ta­sty­ki.

Gru­szel, pies się wy­stra­szył i roz­pa­czał, a sesja zdal­na chyba bę­dzie bar­dziej stre­so­wać (jej sens) eg­za­mi­nu­ją­cych.

Gru­szel, ka­mer­ki i dźwięk wy­łą­czo­ny, po cóż eg­za­mi­na­tor ma sły­szeć sze­lest kar­tek bądź pod­po­wia­da­czy i inne uwagi. ;-)

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Do­brze Cie wi­dziec w for­mie, Misiu. Jak juz sie dzie­lic spe­ku­la­cja­mi, to ja na­to­miast my­sla­lem, ze te jeki stu­den­tek sa spo­wo­do­wa­ne czym zu­pel­nie innym, ale z racji ze co praw­da mamy go­dzi­ne po dzie­sia­tej, ale nie tej noc­nej dzie­sia­tej, to da­ru­je sobie moje wcze­sniej­sze przy­pusz­cze­nia (bo ja­kies dzie­ci czy cus to czy­tac beda). I juz nie wcho­dzac w szcze­go­ly czy jeki roz­no­si­ly sie zdal­nie czy tez nie ;) Ale ze bylo ina­czej to za­sko­czy­les Misiu!

Do góry głowa, co by się nie dzia­ło, wiedz, że każdą walkę mo­żesz wy­grać tu przez K.O - Chada

Ne­ar­De­ath, no tak, jest przed po­łu­dniem. Sporo dzie­ci przy kom­pu­te­rach pil­nie się uczy zdal­nie. laugh

Smo­ki­ni, miś za­sta­na­wia się, gdzie sens i lo­gi­ka ta­kich spraw­dzia­nów, ko­lo­kwiów i eg­za­mi­nów.

Eee, a ja my­śla­łem, że to inne jęki :( No, takie jęki stu­den­tek, zmę­czo­nych mor­der­czą sesją, które nie mają siły nawet się już ru­szyć, tylko prze­wra­ca­ją się z boku na bok, w dło­niach le­d­wie utrzy­mu­jąc no­tat­ki z wy­kła­dów.

Known some call is air am

Przez kilka dni miś był out NF.

Outta, tak by mogło być daw­niej, gdyby były stu­dent­ka­mi me­dy­cy­ny. laugh

Ko­lej­na spryt­na gra z czy­tel­ni­kiem. Za­ło­żę się, że nie tylko ja prze­wi­dy­wa­łem inne źró­dło jęków.

Tomie, cie­szysz misia, bo o to też cho­dzi­ło.

Nowa Fantastyka