- Opowiadanie: Ślimak Zagłady - Zdrajca

Zdrajca

Wiersz jest in­spi­ro­wa­ny utwo­rem Le­onar­da Co­he­na “The Tra­itor”, z któ­rym można za­po­znać się mię­dzy in­ny­mi na stro­nie https://www.youtube.com/watch?v=bh3I3As-vN4. W za­sa­dzie można go uwa­żać za prze­kład. Po­my­śla­łem, że warto się nim tutaj po­dzie­lić – po­wi­nien pa­so­wać ze wzglę­du na po­stać ta­jem­ni­czej uwo­dzi­ciel­ki i całą ba­śnio­wą otocz­kę. Nie je­stem w pełni za­do­wo­lo­ny w sto­sun­ku do ory­gi­na­łu ze wzglę­du na brak od­po­wied­ni­ków pew­nych pojęć i zwro­tów, a nawet ogól­ną po­ety­kę, ale wy­da­je mi się, że nie po­win­no być źle. Dla po­rów­na­nia zna­la­złem też prze­kład Ma­cie­ja Ze­mba­te­go: https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Zdrajca/tekst.

Dyżurni:

brak

Oceny

Zdrajca

Ła­będź na wody An­glii wspa­nia­le wy­pły­nął,

Róża daw­nych ro­man­sów roz­chy­li­ła płat­ki.

Spę­dza­łem let­nie chwi­le ze sma­głą dziew­czy­ną,

a sę­dzio­wie pa­trzy­li z prze­rzu­co­nej kład­ki.

 

Po­wie­dzia­łem do mamy: – Mamo, odejść muszę,

lecz nie płacz za mną, pro­szę, za­dbaj o mój pokój.

Gdyby cię do­szły smęt­ne plot­ki wbrew otu­sze,

ob­wi­niaj mnie w po­ło­wie, potem aurę wokół.

 

Ale Różę ska­zi­łem szkar­łat­ną go­rącz­ką

i zmy­li­łem Ła­bę­dzia wsty­dem lub czym innym,

aż kie­dyś mi szep­nę­ła, szar­piąc się ze sprzącz­ką,

że je­że­li uwięd­nie, mogą mieć mnie win­nym.

 

We­dług sę­dziów: – Nie­wie­le – tę wieść ktoś mi przy­niósł –

za­bra­kło; zwie­raj szyki, gotuj się na atak.

Ach, ma­rzy­cie­le jadą prze­ciw lu­dziom czynu!

Och, patrz, jak lu­dzie czynu pierz­cha­ją od watah!

 

Ale za­wi­słem u jej ud fa­tal­ny mo­ment,

zło­ży­łem całus w ustach ze zmarszcz­ką na czole,

jak­bym wciąż pra­gnął. Fałsz mój tra­fił mnie jak łomem

i impet ude­rze­nia po­ra­ził mi wolę.

 

Nie mo­głem drgnąć, by ostrzec mło­dych z mojej stro­ny,

że lu­dzie wraz i bogi, każdy ich po­rzu­ca,

więc na bi­tew­nych po­lach stąd do Bar­ce­lo­ny

liczą mnie teraz mię­dzy wro­ga­mi uczu­cia.

 

Aż dawno temu rze­kła, że zbie­ra się do­kądś:

– Ach, zaj­mij się tym cia­łem, jeśli jest coś warte.

Po­ru­szaj w dół i w górę, i niech śpię głę­bo­ko,

a prze­puść drut wzdłuż Róży, puść Ła­bę­dzia z wia­trem.

 

Co­dzien­nie więc po­no­wię swój zwy­kły ry­tu­ał:

do­tknę jej tu i ów­dzie – nic mnie nie za­sko­czy –

będę chwa­lił jej pięk­no i do snu utu­lał,

a lu­dzie wokół będą zwać mnie zdraj­cą w oczy.

Koniec

Komentarze

Hmmm. Jakoś nie po­de­szło.

Za­pew­ne głów­nie dla­te­go, że nie mam po­ję­cia, o co tu cho­dzi i kim jest pod­miot li­rycz­ny. Od­wo­łu­je się do walk na morzu? A może do piłki noż­nej?

Ogól­nie mam wra­że­nie, że wiele mi umknę­ło.

Aha, ten we­wnętrz­ny rym pokój/spo­kój za­brzmiał jakoś fał­szy­wie, jak z dzie­cię­cej ry­mo­wan­ki.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ku­ję za po­dzie­le­nie się opi­nią! Zda­wa­łem sobie spra­wę, że at­mos­fe­ra tego utwo­ru jest dosyć szcze­gól­na już w ory­gi­na­le, w do­dat­ku nie byłem w sta­nie jej w pełni od­zwier­cie­dlić, więc nie każ­de­mu musi po­dejść.

Za­pew­ne głów­nie dla­te­go, że nie mam po­ję­cia, o co tu cho­dzi i kim jest pod­miot li­rycz­ny.

Mło­dzień­cem za­le­ca­ją­cym się do swo­jej wy­bran­ki zgod­nie z za­ło­że­nia­mi mi­ło­ści dwor­skiej.

Od­wo­łu­je się do walk na morzu? A może do piłki noż­nej?

Ra­czej do walk ry­cer­skich. Przy­znam, że sko­ja­rze­nie z piłką nożną mnie za­sko­czy­ło.

Ogól­nie mam wra­że­nie, że wiele mi umknę­ło.

Cie­kaw je­stem, na ile po­mógł­by Ci w tym tekst ory­gi­nal­ny – czy to pro­blem z opo­wie­ścią jako taką, czy ze znie­kształ­ce­nia­mi, któ­rych się do­pu­ści­łem, od­da­jąc ją po pol­sku.

Aha, ten we­wnętrz­ny rym pokój/spo­kój za­brzmiał jakoś fał­szy­wie, jak z dzie­cię­cej ry­mo­wan­ki.

To cenna in­for­ma­cja. Też się nad tym za­sta­na­wia­łem. Je­że­li inni od­bior­cy od­nio­są po­dob­ne wra­że­nie, zo­sta­nie spraw­nie wy­ru­go­wa­ny.

Ra­czej do walk ry­cer­skich. Przy­znam, że sko­ja­rze­nie z piłką nożną mnie za­sko­czy­ło.

Zdaje się, że bra­ta­nek ki­bi­cu­je FC Bar­ce­lo­nie, An­gli­cy też lubią sobie po­ko­pać…

Mnie z kolei za­sko­czy­li ry­ce­rze. Czy w ich cza­sach mło­dzie­niec miał w zamku swój pokój? A jeśli nawet tak, to czy matka mia­ła­by co­kol­wiek do ga­da­nia w jego kwe­stii?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Zdaje się, że bra­ta­nek ki­bi­cu­je FC Bar­ce­lo­nie, An­gli­cy też lubią sobie po­ko­pać…

A my­śla­łem, że Bar­ce­lo­na prę­dzej przy­wo­ła sko­ja­rze­nie z hisz­pań­ską wojną do­mo­wą…

Mnie z kolei za­sko­czy­li ry­ce­rze. Czy w ich cza­sach mło­dzie­niec miał w zamku swój pokój? A jeśli nawet tak, to czy matka mia­ła­by co­kol­wiek do ga­da­nia w jego kwe­stii?

Bra­ku­je tu bliż­szych wska­zó­wek, ale nie sądzę, aby akcja to­czy­ła się w cza­sach ry­cer­skich; on ra­czej wy­obra­ża sobie sie­bie jako ry­ce­rza, na­wią­zu­je do ów­cze­snych wzor­ców kul­tu­ro­wych.

Prze­słu­cha­łam i prze­czy­ta­łam ory­gi­nał. Dalej nie kumam. Zna­czy, po­szcze­gól­ne li­nij­ki – ow­szem, są zro­zu­mia­łe. Ale żeby się zło­ży­ły w spój­ną ca­łość – ni cho­le­ry. Ani szkar­la­ty­ny.

Ra­czej czasy współ­cze­sne, ale co ja tam wiem…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

za­cho­waj, pro­szę, spo­kój, za­dbaj o mój pokój.

Też mi się to spo­kój-po­kój nie po­do­ba, a poza tym “za­cho­waj, pro­szę, spo­kój” w sto­sun­ku do “do not shed a tear” wy­pa­da tro­chę blado.

Może “Łez, pro­szę, nie roń z oczu, za­dbaj o mój pokój”?

ob­wi­niaj mnie na pół, a potem na­strój wokół.

To, jak dla mnie, brzmi dziw­nie. Na pierw­szy rzut oka my­śla­łem, że “na­strój” to cza­sow­nik w try­bie roz­ka­zu­ją­cym (bo prze­cież wcze­śniej mamy “za­cho­waj”, “za­dbaj”, “ob­wi­niaj”) i się za­sta­na­wia­łem, co ta matka ma na­stro­ić. Do­pie­ro jak zaj­rza­łem do ory­gi­na­łu, zo­rien­to­wa­łem się, że to rze­czow­nik.

Ale za­wi­słem u jej ud fa­tal­ny mo­ment,

Czy to nie po­win­no być: “Ale za­wi­słem u jej ud w fa­tal­ny mo­ment”?

 

Tyle uwag tech­nicz­nych. In­ter­pre­ta­cji wier­sza się nie po­dej­mę, bo wpraw­dzie prze­czy­ta­łem i ory­gi­nał, i tłu­ma­cze­nie Twoje, i Ze­mba­te­go, ale nie­ste­ty mój ptasi móż­dżek nie jest dziś do­stro­jo­ny do po­ezji…

“Nad urwi­skiem gnie się gałąź,

Znie­ru­cho­miał na niej ptak:

Pta­sim wzro­kiem objął ca­łość

Lecz – nie pojął jej i tak”. ;D

Miło Cię tu wi­dzieć, Świa­to­wi­drze! Pa­mię­tam war­tość Two­ich uwag już z po­przed­nich roz­mów o wier­szach. Naj­pierw więc co do szcze­gó­łów:

Też mi się to spo­kój-po­kój nie po­do­ba, a poza tym “za­cho­waj, pro­szę, spo­kój” w sto­sun­ku do “do not shed a tear” wy­pa­da tro­chę blado.

Może “Łez, pro­szę, nie roń z oczu, za­dbaj o mój pokój”?

Może na razie po­pra­wię na “lecz nie płacz za mną, pro­szę, za­dbaj o mój pokój”, bo to ro­nie­nie łez z oczu wy­da­je mi się wy­mu­szo­ne, chyba zbyt nie­na­tu­ral­nie brzmi, zwłasz­cza jesz­cze z wtrą­ce­niem?

To, jak dla mnie, brzmi dziw­nie. Na pierw­szy rzut oka my­śla­łem, że “na­strój” to cza­sow­nik w try­bie roz­ka­zu­ją­cym (bo prze­cież wcze­śniej mamy “za­cho­waj”, “za­dbaj”, “ob­wi­niaj”) i się za­sta­na­wia­łem, co ta matka ma na­stro­ić.

To rze­czy­wi­ście pro­blem, ale bar­dzo trud­no to bę­dzie le­piej wy­ra­zić – wers It was half my fault and half the at­mo­sphe­re jest po pro­stu zbyt ob­fi­ty w treść, aby za­mknąć go po pol­sku w trzy­na­stu zgło­skach. Nie znam in­ne­go dwu­sy­la­bo­we­go od­po­wied­ni­ka “at­mos­fe­ry” w tym zna­cze­niu (”kli­mat” oczy­wi­ście nie wcho­dzi w ra­chu­bę). Pró­bo­wa­łem także prze­nieść “pro­szę” na ko­niec dru­gie­go wersu i tutaj zro­bić “po tro­sze”, ale też się nie ukła­da.

Czy to nie po­win­no być: “Ale za­wi­słem u jej ud w fa­tal­ny mo­ment”?

Je­stem pra­wie pe­wien, że nie – on się wahał odro­bi­nę za długo, aby zdo­łać się jesz­cze wy­do­być z odrę­twie­nia, a nie “bo to zła chwi­la była”. I tutaj po­ma­łu do­cho­dzi­my do Wa­szych ogól­niej­szych pytań…

 

Ale żeby się zło­ży­ły w spój­ną ca­łość – ni cho­le­ry.

In­ter­pre­ta­cji wier­sza się nie po­dej­mę

To mnie za­trzy­ma­ło na dłuż­szą chwi­lę. Wy­da­je mi się, że czuję sens tego wier­sza, ale jak go prze­ko­nu­ją­co wy­ra­zić? Może na ta­kiej płasz­czyź­nie: kon­trast po­mię­dzy sche­ma­tem mi­ło­ści dwor­skiej (re­pre­zen­to­wa­nej tutaj przez “ludzi czynu”) a ro­man­tycz­nej (przez “ma­rzy­cie­li”). Pierw­si będą do­ko­ny­wać tych czy­nów, aby zdo­być wy­bran­kę, a je­że­li nie od­wza­jem­ni ich uczuć (”okaże się ich nie­god­na”), zaraz znaj­dą sobie inną. Dru­dzy po­zo­sta­ną wier­ni wy­bran­ce i po­pad­ną w ru­ty­nę (je­że­li zwią­zek bę­dzie w miarę udany) albo sza­leń­stwo (je­że­li związ­ku nie bę­dzie), w każ­dym razie żad­nych czy­nów nie będą do­ko­ny­wać. Walka po­mię­dzy tymi gru­pa­mi nie toczy się re­al­nie, lecz we­wnątrz jaźni pod­mio­tu li­rycz­ne­go, co może od­zwier­cie­dlać nie tylko zmia­ny po­glą­dów po­je­dyn­cze­go bo­ha­te­ra (cho­ciaż to chyba naj­wy­raź­niej prze­bi­ja w wier­szu – za­rzu­ca­nie mło­dzień­czych ide­ałów), ale też ewo­lu­cję pa­ra­dyg­ma­tów ca­łych spo­łe­czeństw w miarę ich roz­wo­ju cy­wi­li­za­cyj­ne­go. W każ­dym razie widzę tu taki mo­ment Don Qu­ixo­te obiit… Gu­sta­vus natus est.

I teraz jesz­cze krót­ko po­wró­cę do uwag Fin­kli:

Ani szkar­la­ty­ny.

Oczy­wi­ście do­brze wiem, że scar­let fever to do­słow­nie szkar­la­ty­na (pło­ni­ca), ale tutaj waż­niej­sze wy­da­ło mi się od­da­nie kształ­tu słów, aby mogły wy­brzmieć też ich in­dy­wi­du­al­ne zna­cze­nia.

Ra­czej czasy współ­cze­sne, ale co ja tam wiem…

Jak po­wy­żej: pod­miot li­rycz­ny za­pew­ne żyje współ­cze­śnie, ale na­wią­zu­je do daw­nych wzor­ców kul­tu­ro­wych i w ten spo­sób opo­wieść o jego życiu we­wnętrz­nym od­zwier­cie­dla hi­sto­rycz­ny roz­wój spo­łe­czeń­stwa. Czyli tu się chyba zga­dza­my.

 

Jesz­cze raz pięk­nie dzię­ku­ję Wam oboj­gu za wi­zy­tę i cie­ka­we spo­strze­że­nia!

Może na razie po­pra­wię na “lecz nie płacz za mną, pro­szę, za­dbaj o mój pokój”, bo to ro­nie­nie łez z oczu wy­da­je mi się wy­mu­szo­ne, chyba zbyt nie­na­tu­ral­nie brzmi, zwłasz­cza jesz­cze z wtrą­ce­niem?

To już po­zo­sta­wiam Twoim od­czu­ciom ;) Wy­da­je mi się, że “ro­nie­nie” pa­su­je tro­chę do tej całej ry­cer­skiej at­mos­fe­ry, ale “nie płacz za mną” też brzmi do­brze.

Nie znam in­ne­go dwu­sy­la­bo­we­go od­po­wied­ni­ka “at­mos­fe­ry” w tym zna­cze­niu (”kli­mat” oczy­wi­ście nie wcho­dzi w ra­chu­bę).

Aura?

Je­stem pra­wie pe­wien, że nie – on się wahał odro­bi­nę za długo, aby zdo­łać się jesz­cze wy­do­być z odrę­twie­nia, a nie “bo to zła chwi­la była”.

Ok, ale w takim razie “Ale za­wi­słem u jej ud fa­tal­ny mo­ment” wy­da­je mi się nie­zbyt do­brze brzmieć. Bo chyba można za­wi­snąć u ud w fa­tal­ny mo­ment, albo za­wie­sić u ud fa­tal­ny mo­ment, ale w tej po­sta­ci zda­nie mi się zu­peł­nie nie klei. Choć w ory­gi­na­le jest chyba tak samo, więc może nie­po­trzeb­nie kręcę nosem.

 

Co do in­ter­pre­ta­cji: Twoja jest bar­dzo cie­ka­wa, tylko nie­ste­ty nie widzę do końca jej po­łą­cze­nia z tek­stem xD Ja bar­dziej szedł­bym w kie­run­ku, że druga po­ło­wa wier­sza mówi o tym, iż pod­miot li­rycz­ny zo­stał wstrzy­ma­ny od walki o ideę przez zwod­ni­czą ko­chan­kę, która potem oka­za­ła się tylko mar­twym kor­pu­sem (ergo – czymś nie­war­tym po­rzu­ce­nia idei), czyli by­ło­by to coś w stylu Mic­kie­wi­cza, który nie do­tarł do po­wsta­nia, bo za­ha­czył o Śmie­łów. Tyle, że nie ma to sensu w po­rów­na­niu z pierw­szą po­ło­wą. Także na razie spa­su­ję, może jesz­cze jutro zaj­rzę, to coś mi się roz­ja­śni ;)

Aura?

Biorę to, brawo!

Choć w ory­gi­na­le jest chyba tak samo, więc może nie­po­trzeb­nie kręcę nosem.

Może tak. A może po pro­stu ta fraza po an­giel­sku brzmi le­piej niż po pol­sku. “Za­wi­słem u jej ud” wy­da­ło mi się tra­fio­nym wy­ra­że­niem i mu­sia­łem do tego do­brać koń­ców­kę zda­nia. Zresz­tą z za­mia­ny szer­sze­nia na łom też nie je­stem za­do­wo­lo­ny, szer­szeń byłby bar­dziej po­etyc­ki, ale nic nie po­ra­dzę na to, że ry­mu­je się tylko z wier­szem.

Co do in­ter­pre­ta­cji: Twoja jest bar­dzo cie­ka­wa, tylko nie­ste­ty nie widzę do końca jej po­łą­cze­nia z tek­stem

Można by tro­chę pro­ściej: pod­miot li­rycz­ny re­zy­gnu­je z walki o mi­łość ide­al­ną, godzi się na fałsz i ru­ty­nę.

czyli by­ło­by to coś w stylu Mic­kie­wi­cza, który nie do­tarł do po­wsta­nia, bo za­ha­czył o Śmie­łów.

Wiele jesz­cze przed wiesz­czem

i unie­sień, i nie­szczęść:

szlak do Tur­cji przez Prusy i Fran­cję.

Wiesz­czył, grze­szył i świę­cił,

lecz za­cho­wał w pa­mię­ci

biały Śmie­łów, sre­brzy­stą Kon­stan­cję

Hmmm. Nie pa­su­je mi in­ter­pre­ta­cja, że za­bar­ło­żył z babą, za­miast iść na wojnę, bo tam gdzieś było o wrogu mi­ło­ści. No, w ogóle to się kupy nie trzy­ma, wspo­mi­na­łam już?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Świa­to­wi­der na­pi­sał “zo­stał wstrzy­ma­ny od walki o ideę przez zwod­ni­czą ko­chan­kę”, czyli nie cho­dzi­ło mu o do­słow­ną re­zy­gna­cję z pój­ścia na wojnę, tylko wła­śnie z walki o ideę, na przy­kład tę ideę ide­al­nej mi­ło­ści dwor­skiej (co w nie­ma­łym stop­niu po­kry­wa­ło­by się z moimi su­po­zy­cja­mi).

OMG, mi­łość prze­szko­dzi­ła mu w walce o mi­łość? To nie na moją głowę!

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Kiedy tak na to po­pa­trzeć, to sam nie mam prze­ko­na­nia, czy to do końca ma sens…

Lubię Co­he­na, lecz nigdy nie za­sta­na­wia­łam się nad tre­ścią „Zdraj­cy”. ;-) 

Teraz, gdy za­chę­ci­łeś mnie do po­chy­le­nia nad tek­stem, a prze­czy­ta­łam wszyst­kie wer­sje (pol­skie i Co­he­na, się ro­zu­mie).

Cohen był chyba „roz­pię­ty” (ży­cio­wo) po­mię­dzy mi­ło­ścią (mi­łost­ka­mi plus dragi&roc­kan­droll) i wol­no­ścią oraz chyba wolą.

An­giel­ska róża sil­nie ko­ja­rzy się mi się z hi­sto­rią An­glii, ale też po pro­stu z młodą panną, a ła­będź – mocno ero­tycz­nie przez ob­ra­zy. Jest sporo ta­kich, w któ­rych fi­glu­je z dziew­czy­ną (Ledą).

Igrasz­ki-z-la­be­dziem

Przy­glą­da­ją się temu sę­dzio­wie. Bitwa, wojna może to­czyć się we­wnętrz­nie lub na ze­wnątrz po­sta­ci, jed­nak oso­bi­ście sta­wia­ła­bym na pierw­sze, choć Bar­ce­lo­na lekko mie­sza przez wojny an­giel­sko-hisz­pań­skie bądź po pro­stu mi­lość w Bar­ce­lo­nie, a Cohen miał tam kilka kon­cer­tów.

Ła­będź ma skrzy­dła, jed­nak z nich nie ko­rzy­sta w tym tek­ście, nie wzbi­ja się w po­wie­trze, lecz pływa, krąży wokół uko­cha­nej, dziub w dziub, a potem traci za­in­te­re­so­wa­nie. Pa­mię­tam z Co­he­now­skich bio­gra­fii, że uwiel­biał oglą­dać i prze­ży­wać pięk­no z bli­ska. Ocie­rać się o nie, ale gdy już za­spo­ko­ił swoje pra­gnie­nie, jego zapał ula­ty­wał. Od osób, ktore ko­chał, od­cho­dził. Po­rzu­cał je w oba­wie, że pięk­no go usi­dli.

Przy­po­mniał mi się cytat, chyba jego, lecz nie wiem czy z wy­wia­du, czy za­cy­to­wa­ne „O zmierz­chu

gar­dzę tym, co uwiel­bia­łem rano. Z sy­ba­ry­ty prze­mie­niam się w asce­tę”.

 

Wra­ca­jąc do wier­sza, nie wiem, czy nie mamy do czy­nie­nia z ro­dza­jem po­wta­rza­ją­ce­go się mo­ty­wu, obec­ne­go w wielu jego tek­stach. Jak prze­trwać w ciem­no­ściach ludz­kie­go bytu? Zbli­żył się do zen i nim szu­kał zro­zu­mie­nia sie­bie, swo­jej eg­zy­sten­cji. Ju­da­izm ofe­ro­wał mu drogę przez cier­pie­nie, lecz on się na to nie zga­dzał.

Mi­łość ja­wi­ła mu się jako po­twor­ne przy­wią­za­nie, po­zba­wia­jąc woli i wol­no­ści, a jed­no­cze­śnie jej łap­czy­wie po­żą­dał i nie mógł bez niej żyć. W bio­gra­fii na­pi­sa­nej przez Na­de­la po­ja­wia się taka wy­po­wiedź: 

„„Nie chcę być ogra­ni­czo­ny żad­ny­mi wię­za­mi. Chcę za­cząć od nowa. Chyba cię ko­cham, ale jesz­cze bar­dziej ko­cham po­mysł po­now­ne­go star­tu z wy­ze­ro­wa­nym kon­tem […]. Sku­szo­ny dys­cy­pli­ną staję się bez­li­to­sny”.

Dla mnie dy­le­mat w wier­szu, pio­sen­ce jest we­wnętrz­ny, czyli jak być wier­nym komuś i jed­no­cze­śnie sobie. Sę­dzią, sę­dzia­mi je­ste­śmy sami dla sie­bie. 

W sumie to pra­sta­ry, wciąż ak­tu­al­ny dy­le­mat. :-)

 

pzd srd

a

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Nie zro­zu­mia­łam :(

Ale ja się na wier­szach nie znam, więc nie przej­muj się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Asy­lum, bar­dzo dzię­ku­ję za tak ob­szer­ny i wni­kli­wy ko­men­tarz! Widzę od razu, że je­steś za­zna­jo­mio­na z Co­he­nem, z jego bio­gra­fią i fi­lo­zo­fią, dużo le­piej ode mnie, wi­dzisz tutaj jasno różne wątki, któ­rych ja mo­głem się co naj­wy­żej do­my­ślać.

An­giel­ska róża sil­nie ko­ja­rzy się mi się z hi­sto­rią An­glii, ale też po pro­stu z młodą panną, a ła­będź – mocno ero­tycz­nie przez ob­ra­zy. Jest sporo ta­kich, w któ­rych fi­glu­je z dziew­czy­ną (Ledą).

Rze­czy­wi­ście wy­da­je mi się, że i róża, i ła­będź mają w ję­zy­ku an­giel­skim ko­no­ta­cje wy­raź­nie sta­ro­an­giel­skie, zwłasz­cza po­etycz­nie uspo­so­bio­ny Ame­ry­ka­nin mógł tak to po­strze­gać. Z dru­giej stro­ny – nie tylko ła­będź, ale i róża jest tutaj opi­sa­na bar­dzo ero­tycz­nie, już w dru­gim wer­sie The Rose of High Ro­man­ce ope­ned wide, you open wide at the den­tist’s or, you know, at the gy­na­eco­lo­gist’s. A potem ta scar­let fever, bar­dzo udana me­ta­fo­ra, tylko nie da­wa­ła się czy­sto prze­tłu­ma­czyć, a poza tym pol­ski czy­tel­nik bę­dzie miał duże trud­no­ści z do­strze­że­niem na­wią­za­nia do Blake’a (Rose, thou art sick). W sumie nie mam wąt­pli­wo­ści, że Róża jest tutaj ko­bie­ca, na­to­miast trud­no mi po­wie­dzieć, czy Ła­będź to inny aspekt ko­bie­co­ści, czy ra­czej ozna­cza on tutaj pier­wia­stek męski.

Przy­glą­da­ją się temu sę­dzio­wie.

In­ter­pre­tu­jąc ca­łość w kon­tek­ście mi­ło­ści dwor­skiej, wspo­mi­na się zwy­kle o ów­cze­snych “try­bu­na­łach mi­ło­snych” osą­dza­ją­cych sta­ra­nia absz­ty­fi­kan­ta. A może to po pro­stu we­wnętrz­ni straż­ni­cy mo­ral­no­ści w umy­śle pod­mio­tu li­rycz­ne­go?

we­wnętrz­nie lub na ze­wnątrz po­sta­ci, jed­nak oso­bi­ście sta­wia­ła­bym na pierw­sze

Ja też.

choć Bar­ce­lo­na lekko mie­sza przez wojny an­giel­sko-hisz­pań­skie bądź po pro­stu mi­łość w Bar­ce­lo­nie

Ra­czej nie “w Bar­ce­lo­nie”, bo przy­to­czo­na jako przy­kład cze­goś od­le­głe­go od miej­sca akcji. Czy to nie jest w ogóle ja­kieś utar­te po­wie­dze­nie, from here to Bar­ce­lo­na (albo za­zwy­czaj coś in­ne­go, ale Bar­ce­lo­na pod­sta­wio­na dla rymu), w zna­cze­niu bar­dzo sze­ro­kie­go roz­gło­su?

dziub w dziub

Ojej…

Pa­mię­tam z Co­he­now­skich bio­gra­fii, że uwiel­biał oglą­dać i prze­ży­wać pięk­no z bli­ska. Ocie­rać się o nie, ale gdy już za­spo­ko­ił swoje pra­gnie­nie, jego zapał ula­ty­wał. Od osób, które ko­chał, od­cho­dził. Po­rzu­cał je w oba­wie, że pięk­no go usi­dli.

To by rze­czy­wi­ście pa­so­wa­ło do tego utwo­ru.

Ju­da­izm ofe­ro­wał mu drogę przez cier­pie­nie, lecz on się na to nie zga­dzał.

Też nigdy nie mia­łem prze­ko­na­nia do twier­dzeń, ja­ko­by cier­pie­nie sta­no­wi­ło war­tość samo w sobie.

Dla mnie dy­le­mat w wier­szu, pio­sen­ce jest we­wnętrz­ny, czyli jak być wier­nym komuś i jed­no­cze­śnie sobie. Sę­dzią, sę­dzia­mi je­ste­śmy sami dla sie­bie. W sumie to pra­sta­ry, wciąż ak­tu­al­ny dy­le­mat.

Po­do­ba mi się Twoje ro­zu­mie­nie tego wier­sza. Jest takie – jasne i czy­ste, i ży­cio­we, nie tak me­ta­li­te­rac­kie jak moje próby in­ter­pre­ta­cji. Widać w nim dobrą zna­jo­mość idei au­to­ra, a za­pew­ne także wła­sne do­świad­cze­nia i prze­my­śle­nia Smo­czy­cy.

Jesz­cze raz dzię­ku­ję, że chcia­łaś po­świę­cić czas i po­dzie­lić się swoją wie­dzą!

 

Anet, jak za­wsze przy­nio­słaś ra­dość, nie będę się więc za­nad­to przej­mo­wał, ale na­stęp­nym razem po­sta­ram się dla od­mia­ny na­pi­sać coś zro­zu­mia­łe­go.

 

Po­zdra­wiam bar­dzo ser­decz­nie i śli­ma­czo!

To ja będę cze­kać :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dla mnie Ła­będź jest zde­cy­do­wa­nie pier­wiast­kiem mę­skim. 

In­ter­pre­tu­jąc ca­łość w kon­tek­ście mi­ło­ści dwor­skiej, wspo­mi­na się zwy­kle o ów­cze­snych “try­bu­na­łach mi­ło­snych” osą­dza­ją­cych sta­ra­nia absz­ty­fi­kan­ta. A może to po pro­stu we­wnętrz­ni straż­ni­cy mo­ral­no­ści w umy­śle pod­mio­tu li­rycz­ne­go?

Z hi­sto­rii je­stem słaba, aby nie rzec kry­tycz­niej, więc o “try­bu­na­łach dwor­skich”  nawet nie sły­sza­łam. Cie­ka­we, a po oni to ro­bi­li, kto wcho­dził w skład? Który to ”cirka about wiek” i gdzie?

Moim zda­niem, ra­czej nie cho­dzi o mo­ral­ność, w zna­cze­niu uwew­nętrz­nio­nych zasad obo­wią­zu­ją­cej kul­tu­ry (ja tu z panną, choć po­wi­nie­nem wal­czyć), choć nie wiem.

 

Z Bar­ce­lo­ną mo­żesz mieć rację.

Widać w nim dobrą zna­jo­mość idei au­to­ra, a za­pew­ne także wła­sne do­świad­cze­nia i prze­my­śle­nia Smo­czy­cy.

I tam, choć rze­czy­wi­ście ważne jest dla mnie, aby po­zo­stać sobą, gdy zbyt­nio nie wadzi i moż­li­we. Je­stem funką róż­no­rod­no­ści, w tym idei, choć jest czas kre­acji i dzia­ła­nia. Pod wpły­wem Two­je­go prze­kła­du za­ku­pi­łam “Je­stem twoim męż­czy­zną”, S. Sim­mons, tej nie czy­ta­łam, ona (au­tor­ka) po­tra­fi­ła roz­ma­wiać. Jeśli coś mi przyj­dzie jesz­cze do głowy, gdy prze­czy­tam – na­pi­szę. ;-)

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Z hi­sto­rii je­stem słaba, aby nie rzec kry­tycz­niej, więc o “try­bu­na­łach dwor­skich”  nawet nie sły­sza­łam. Cie­ka­we, a po oni to ro­bi­li, kto wcho­dził w skład? Który to ”cirka about wiek” i gdzie?

Coś jakby XIII-wiecz­na Fran­cja, ko­mi­te­ty dam dworu, tyle że nie jest pewne, ile w tym faktu, a ile wy­obra­że­nia li­te­rac­kie­go. Jak dla mnie – praw­do­po­dob­nie star­sze panie plot­ko­wa­ły sobie o za­ko­cha­nych, a ów­cze­śni pi­sa­rze to tro­chę prze­kształ­ci­li i uwznio­śli­li, aby im pa­so­wa­ło do wizji świa­ta.

Moim zda­niem, ra­czej nie cho­dzi o mo­ral­ność, w zna­cze­niu uwew­nętrz­nio­nych zasad obo­wią­zu­ją­cej kul­tu­ry (ja tu z panną, choć po­wi­nie­nem wal­czyć), choć nie wiem.

Mnie także wy­da­je się, że nie w tym sen­sie, ra­czej “ja tu z nie­ide­al­ną panną, choć po­wi­nie­nem szu­kać ide­al­nej”. Czy nawet go­rzej, “ja tu z panną, do któ­rej za­le­ca­łem się nie­ide­al­nie” (the jud­ges said: you mis­sed it by a frac­tion).

Pod wpły­wem Two­je­go prze­kła­du za­ku­pi­łam “Je­stem twoim męż­czy­zną”, S. Sim­mons, tej nie czy­ta­łam, ona (au­tor­ka) po­tra­fi­ła roz­ma­wiać.

Bar­dzo mi miło, że za­in­spi­ro­wa­łem Cię, choć bez­wied­nie, do zna­le­zie­nia nowej lek­tu­ry.

Książ­kę już mam, gru­ba­śna, ze zdję­cia­mi, je­stem w jed­nej czwar­tej. 

Cytat na wej­ście (fraza Co­he­na z wy­wia­du z Sy­lvie Sim­mons, tłum. M.Bugajska)

Spo­sób, w jaki coś ro­bisz, jest

spo­so­bem, w jaki ro­bisz wszyst­ko.

Takie po­ga­dusz­ki pa­so­wa­ły­by do ma­tron, choć za­sta­na­wia mnie “roz­wią­zła” Fran­cja, acz co in­ne­go ide­ały, a co in­ne­go życie, poza tym dwor­skie plot­ki i po­mó­wie­nia chyba ra­czej były na po­rząd­ku dzien­nym na dwo­rach, w pa­ła­cach i dwor­kach szla­chec­kich. Mi­łość dwor­ska – cie­ka­wa!

 

“the jud­ges said: you mis­sed it by a frac­tion”, z tym zgoda, tak jakby skre­wił o jotę, prze­ga­pił coś, prze­oczył coś przez dro­biazg, uła­mek, uchy­bie­nie. :-)

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Tak, bar­dzo zręcz­ne sfor­mu­ło­wa­nie, prze­ma­wia­ją­ce do mojej ma­te­ma­tycz­nej duszy, dłuż­szą chwi­lę za­sta­na­wia­łem się, jak to prze­ło­żyć, ale nie mo­głem zna­leźć wy­ra­że­nia – ja­kieś “chy­bi­łeś o uła­mek”, jakby o cal, ale le­piej – wszyst­ko to, po pol­sku, brzmia­ło nie­na­tu­ral­nie.

O włos?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Zdaje się, że o tym też my­śla­łem. O cal, o włos, wszyst­ko to brzmia­ło mi bar­dzo pry­mi­tyw­nie w po­rów­na­niu z ułam­kiem (jesz­cze czy­tel­nik by się za­sta­no­wił, jaki mia­no­wi­cie włos, względ­nie cal dłu­go­ści czego!), aż wo­la­łem uciec z me­ta­fo­ry po­przez “nie­wie­le za­bra­kło”, co – po­wiedz­my sobie szcze­rze – też nie jest szczy­tem wy­su­bli­mo­wa­nia.

To pierw­szy wiersz na jaki tra­fi­łam na tym forum :D Wier­sze nie są moją mocną stro­ną, więc za dużo nie mogę po­wie­dzieć, ale po­do­ba­ło mi się.

Well, my so­cial anxie­ty is get­ting the best of me; I'm ta­king a walk. Go­od­bye.

Rze­czy­wi­ście wier­sze nie są czę­sto spo­ty­ka­ne na tym por­ta­lu, więk­szość użyt­kow­ni­ków nie jest nimi szcze­gól­nie za­in­te­re­so­wa­na. Znaj­dzie się jed­nak kil­ko­ro, któ­rzy sta­ra­ją się cza­sem coś wrzu­cić. Bar­dzo mi przy­jem­nie, że Ci się po­do­ba­ło.

Do­pie­ro teraz tu tra­fi­łam ;) Nie znam ory­gi­na­łu, bo Cohen mnie za­czął iry­to­wać swoją ma­nie­rą lata temu, ale ogól­nie jak to u Cie­bie wier­szo­wo wy­szło cał­kiem cał­kiem.

 

Cze­pi­ła­bym się jed­ne­go wersu, który gubi rytm:

 

ob­wi­niaj mnie na pół, a potem aurę wokół.

Może np. : ob­wi­niaj mnie w po­ło­wie, potem aurę wokół?

http://altronapoleone.home.blog

Miło wi­dzieć, że tra­fi­łaś i nawet uwa­żasz, iż wy­szło cał­kiem cał­kiem! Sta­ram się roz­wi­jać i wszel­kie po­ra­dy po­etyc­kie czy wer­so­lo­gicz­ne chęt­nie przy­gar­niam.

Może np. : ob­wi­niaj mnie w po­ło­wie, potem aurę wokół?

Jasne, że Twoja wer­sja lep­sza i zaraz wy­edy­tu­ję. Przy­znam jed­nak, że nie od­czu­łem tego za­ła­ma­nia rytmu (może z po­wo­du braku słu­chu mu­zycz­ne­go) – czy cał­kiem nie można wcie­lić 6m+7 w tok 7+6, je­że­li to i tak jest jamb szóst­ko­wy?

ob­wi­niaj mnie na pół, a potem aurę wokół sSsSsS//sSsSsSs

ob­wi­niaj mnie w po­ło­wie, potem aurę wokół sSsSsSs//SsSsSs

 

Dzię­ku­ję i po­zdra­wiam ser­decz­nie!

czy cał­kiem nie można wcie­lić 6m+7 w tok 7+6

Można, ale za­zwy­czaj jeśli to do­ty­czy jed­ne­go wersu, gdy ca­łość jest na­pi­sa­na jed­nym try­bem, to wy­bi­ja z rytmu. Gdy­byś to miał kilka razy, zwłasz­cza re­gu­lar­nie, to by­ło­by le­piej straw­ne. Albo gdyby to coś pod­kre­śla­ło, ce­lo­wo. Jak zła­ma­nie rytmu w in­wo­ka­cji Pana Ta­de­usza w wer­sie od “Kto cię stra­cił”, gdzie w za­sa­dzie są dwie śred­niów­ki, dwie pauzy w ob­rę­bie wersu, obie nie­zgod­ne z resz­tą sche­ma­tu, ale to gra, bo pod­kre­śla ważną “myśl”.

http://altronapoleone.home.blog

Dzię­ku­ję, teraz to le­piej widzę: je­że­li wszę­dzie jest re­gu­lar­ny rytm, po­je­dyn­cze nawet bar­dzo drob­ne na­ru­sze­nie bez wy­raź­ne­go po­wo­du musi zwra­cać uwagę. Zresz­tą nigdy nie zwró­ci­łem uwagi na rytm w tym aku­rat wer­sie, choć wy­mo­wa z re­gu­lar­ną śred­niów­ką

Kto cię stra­cił. Dziś pięk­ność / twą w całej ozdo­bie

istot­nie by­ła­by nie­zbyt na­tu­ral­na.

Wasze roz­bie­ra­nie wier­sza na czyn­ni­ki pierw­sze od­bie­ra chęć ba­wie­nia się sło­wa­mi, ale trze­ba przy­znać, że jest po­ucza­ją­ce. Wolę jed­nak słu­chać Co­he­na bez za­sta­na­wia­nia się nad tre­ścią, taki ze mnie pro­sty zwie­rzak.

P.S. Wolę Sli­ma­ka niż Ze­mba­te­go.

Och, ja też wolę Śli­ma­ka od Ze­mba­te­go! 

http://altronapoleone.home.blog

Też sie­bie tutaj wolę – gdyby mi się zda­wa­ło, że mój prze­kład słab­szy, wcale bym się nim nie dzie­lił – ale prze­cież bar­dzo miło sły­szeć po­twier­dze­nie!

W sumie nie po­my­śla­łem nigdy, aby roz­mo­wy o tech­ni­ka­liach mogły w ja­kimś sen­sie znie­chę­cać do two­rze­nia. Nie cho­dzi prze­cież o to, aby komuś wy­ty­kać błędy, lecz ra­czej usys­te­ma­ty­zo­wać wie­dzę i móc udzie­lać sen­sow­nych wska­zó­wek.

Nowa Fantastyka