- Opowiadanie: Krokus - Turniej Trójfantastyczny

Turniej Trójfantastyczny

Wi­taj­cie,

 

Jak­kol­wiek wy­szło, celem po­niż­sze­go tek­stu jest wy­wo­ła­nie uśmie­chu i ode­rwa­nie Was od spraw przy­ziem­nych i nie­przy­jem­nych.

Nie wszy­scy wy­szli z tego cało, ale miej­cie na uwa­dze, że to tylko fik­cja, a im go­rzej tu skoń­czy­li­ście, tym le­piej Wam życzę :)

Zbież­ność osób i nic­ków może być przy­pad­ko­wa... ale ra­czej nie jest.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Turniej Trójfantastyczny

Fresh wszedł do sali ba­lo­wej z nie­ma­łą obawą. Nigdy nie lubił tłu­mów, ale de­cy­zja zo­sta­ła pod­ję­ta – obie­cał sobie, że się nie wy­co­fa, nie w sy­tu­acji, gdy wszyst­ko miał po­ukła­da­ne w gło­wie. Zajął miej­sce wśród pre­ten­den­tów Tur­nie­ju Trój­fan­ta­sty­cze­go i ukrad­kiem zer­k­nął na kart­kę trzy­ma­ną w ręku. Ktoś szturch­nął go z boku.

– Pierw­szy raz, co?

Fresh pod­niósł wzrok. Obok stała drob­na, de­li­kat­na wręcz, dziew­czy­na z szy­der­czym uśmie­chem.

– Po czym po­zna­łaś? – od­po­wie­dział.

– Po li­czeb­ni­kach.

– Co? – Fresh był coraz bar­dziej sko­ło­wa­ny.

De­li­kat­na, bo tak na­zy­wał ją w gło­wie, par­sk­nę­ła i przy­ło­ży­ła palec do ust. Przed­sta­wie­nie się roz­po­czy­na­ło.

– Wi­taj­cie, słu­cha­cze i pre­ten­den­ci! – po­wie­dzia­ła do­nio­słym gło­sem ko­bie­ta z prze­ciw­le­głe­go końca sali. – Jest mi nie­zmier­nie miło…

– Kró­lo­wa – szep­nę­ła do Fre­sha De­li­kat­na. – Słu­chaj jej, młody, a kie­dyś ci się uda.

– …a po­tycz­kom bę­dzie to­wa­rzy­szyć duch zdro­wej ry­wa­li­za­cji. Tur­niej Trój­fan­ta­stycz­ny uwa­żam za otwar­ty!

W całej sali roz­brzmia­ły okla­ski. Grupa pre­ten­den­tów za­szem­ra­ła nie­spo­koj­nie.

– Za­pra­szam pierw­sze­go śmiał­ka – do­da­ła Kró­lo­wa, gdy aplauz ucichł i roz­sia­dła się na tro­nie.

 

1.

Jakiś bro­dacz wy­stą­pił na przód. Sta­nął na środ­ku sali i już miał zło­żyć ukłon Kró­lo­wej, gdy coś szczęk­nę­ło i świ­snę­ło. Przez tłum prze­szły szep­ty, ale nikt się nie ru­szył. Bro­dacz wydał z sie­bie char­kot, padł naj­pierw na ko­la­na, a potem na twarz. Z ple­ców męż­czy­zny ster­czał bełt. Fresh jęk­nął, po­ciem­nia­ło mu w oczach. Dla­cze­go nikt nic nie zro­bił? Gdzie straż­ni­cy?

– Spo­koj­nie, młody. Gość za­wsze pcha się jako pierw­szy. W końcu ktoś nie wy­trzy­mał.

– Ale tak nie…

De­li­kat­na przy­ło­ży­ła palec do ust.

– Zo­bacz, nikt nie pa­ni­ku­je. Każdy się tego spo­dzie­wał.

Fresh pa­trzył na ze­bra­nych. Do­oko­ła pa­no­wał sto­ic­ki spo­kój. Dwóch straż­ni­ków po­de­szło do trupa, wzię­ło za ręce i, cią­gnąc po pod­ło­dze, wy­nio­sło z sali. Nikt nie zwra­cał uwagi na czer­wo­ny ślad, jaki zo­sta­wi­li.

 

2.

Kró­lo­wa od­chrząk­nę­ła. Na śro­dek sali wy­szedł drugi śmia­łek.

– Witaj, pani! – rzekł do­no­śnym gło­sem. – Imię moje Czter­dzie­ści-i-Czte­ry…

– Czter­dzie­ści czte­ry?

Pre­ten­dent po­krę­cił głową.

– Nie, nie. Nie do­da­je­my, tylko za­pi­su­je­my: naj­pierw czter­dzie­ści, a potem czte­ry.

Tłum za­szem­rał, ale Kró­lo­wa znów od­chrząk­nę­ła i ski­nę­ła na śmiał­ka.

– Przy­by­wam z opo­wia­da­niem scien­ce-fic­tion, zajmę pań­stwu nie wię­cej niż pięt­na­ście minut.

Roz­po­czął opo­wieść. Mo­du­lo­wał głos, do tego oszczęd­nie, acz z wy­czu­ciem, ge­sty­ku­lo­wał. Zro­bił na Fre­shu nie­ma­łe wra­że­nie. Gdy za­koń­czył swą hi­sto­rię, w sali za­le­gła cisza.

Kró­lo­wa wes­tchnę­ła.

– Wy­słu­cha­łam już wielu opo­wia­dań trak­tu­ją­cych o losie grupy oca­la­łych z po­gro­mu, za­ra­zy czy in­ne­go ka­ta­kli­zmu – Czter­dzie­ści-i-Czte­ry wstrzy­mał od­dech, ręce mu drża­ły – i muszę po­wie­dzieć, że ta opo­wieść nie­zwy­kle przy­pa­dła mi do gustu.

Świst po­wie­trza wy­pusz­cza­ne­go z ust śmiał­ka wy­peł­nił salę. Fresh ża­ło­wał, że nie widzi jego twa­rzy i… za­zdro­ścił mu.

– …jed­nak wy­ko­na­nie – kon­ty­nu­owa­ła Kró­lo­wa – po­zo­sta­wia nieco do ży­cze­nia.

I za­czę­ła wy­mie­niać błędy, któ­rych Czter­dzie­ści-i-Czte­ry słu­chał z po­ko­rą, na­to­miast Fresh – z prze­ra­że­niem. Nie „chwy­cił za łuk”, tylko „chwy­cił łuk”, nie „cięż­ko zna­leźć po­ży­wie­nie”, tylko „trud­no zna­leźć po­ży­wie­nie”. Czuł, jak dy­go­czą mu ko­la­na, nigdy nie zwra­cał uwagi na takie rze­czy. W swo­jej opo­wie­ści pew­nie też znaj­dzie po­dob­ne kwiat­ki, ale było już za późno, zaraz jego kolej.

– Czy ktoś ma jesz­cze coś do do­da­nia? – za­py­ta­ła Kró­lo­wa.

Ze­bra­ni spo­glą­da­li po sobie, ki­wa­li gło­wa­mi, przy­ta­ki­wa­li uwa­gom wład­czy­ni. Czter­dzie­ści-i-Czte­ry skło­nił się nisko i ru­szył w stro­nę nie­wiel­kich drzwi w rogu sali. Już miał wyjść, gdy drogę za­gro­dzi­ła mu fi­li­gra­no­wa dziew­czy­na i po­ło­ży­ła ręce na ra­mio­nach. Pa­trzy­ła w oczy męż­czy­zny, przy­cią­gnę­ła do sie­bie, już nie­mal sty­ka­li się no­sa­mi.

– Po­do­ba­ło mi się – po­wie­dzia­ła i sze­ro­ki uśmiech roz­ja­śnił jej twarz. W pod­sko­kach okrą­ży­ła salę i znik­nę­ła wśród tłumu.

Czter­dzie­ści-i-Czte­ry wes­tchnął i znik­nął za drzwia­mi.

 

3.

Spo­śród pre­ten­den­tów wy­stą­pi­ła ruda dziew­czy­na.

– A to kto? – szep­nę­ła De­li­kat­na do Fre­sha. – Nigdy jej nie wi­dzia­łam.

Ruda w kilku kro­kach zna­la­zła się na środ­ku sali i bez żad­nych wstę­pów za­czę­ła opo­wieść. Kró­lo­wa unio­sła brwi, ale nie prze­rwa­ła. Fresh miał nie­od­par­te wra­że­nie, że ze­bra­ni tak­su­ją dziew­czy­nę wzro­kiem, za­miast sku­pić się na tre­ści. Jego też tak po­trak­tu­ją? Po­czuł sym­pa­tię do rudej. Ki­bi­co­wał jej z ca­łych sił.

Gdy pre­ten­dent­ka skoń­czy­ła, nie wie­dzieć czemu, Fre­sho­wi wy­rwa­ło się z ust:

– Cie­ka­wa opo­wieść.

Wszyst­kie oczy na sali po­pa­trzy­ły w jego stro­nę. Zro­bił krok w tył, De­li­kat­na nieco go za­sło­ni­ła, ale Fresh wo­lał­by za­paść się pod zie­mię.

– Przy­kro mi to mówić – prze­rwa­ła za­mie­sza­nie Kró­lo­wa – ale czas po­świę­co­ny na twą opo­wieść uwa­żam za stra­co­ny, al­bo­wiem, mimo że się sta­ra­łam, nie udało mi się zro­zu­mieć opo­wia­da­nia.

Fresh w my­ślach po­dzię­ko­wał, że od­cią­gnę­ła od niego uwagę, a jed­no­cze­śnie po­czuł strach. Wie­dział, że Tur­niej to nie prze­lew­ki, ale teraz miał tego dowód. A prze­cież opo­wia­da­nie nie było złe. Może nie wszyst­ko zro­zu­miał, ale…

– Wy­ko­na­nie po­zo­sta­wi­ło bar­dzo wiele do ży­cze­nia – cią­gnę­ła Kró­lo­wa.

Ko­lej­ne chwi­le upły­nę­ły na szcze­gó­ło­wym wy­ty­ka­niu błę­dów rudej, która wciąż stała wy­pro­sto­wa­na na środ­ku sali. Po chwi­li pod­szedł do niej straż­nik i wy­pro­wa­dził przez głów­ne wej­ście. Dziew­czy­na nic nie po­wie­dzia­ła.

– No nie po­rwa­ło – usły­szał Fresh zza ple­ców.

 

4.

– Patrz, jak to się robi, młody – po­wie­dzia­ła De­li­kat­na i wy­szła na śro­dek. Nie wy­glą­da­ła na spię­tą, im­po­no­wa­ła spo­ko­jem.

– Na­zy­wam się So­na­ta, przed­sta­wię pań­stwu opo­wia­da­nie scien­ce-fic­tion, które nie po­win­no zająć wię­cej niż osiem minut.

– Hi­sto­rie zaj­mu­ją­ce mniej niż dzie­sięć minut nie są opo­wia­da­nia­mi, tylko szor­ta­mi, po­win­naś tak je przed­sta­wiać.

De­li­kat­na za­sty­gła. Widać było, że na­pię­ła wszyst­kie mię­śnie.

– Tak… tak, pani. – Fresh od­niósł wra­że­nie, że cała pew­ność sie­bie ule­cia­ła z dziew­czy­ny. Chyba nie tak to sobie wy­obra­ża­ła. – Zatem przed­sta­wię szort scien­ce fic­tion.

Opo­wieść była na­praw­dę dobra, cała sala słu­cha­ła w sku­pie­niu. Raz wy­bu­cha­ła śmie­chem, by za chwi­lę umilk­nąć w na­pię­ciu. Koń­co­wy twist ode­brał dech ze­bra­nym, a gdzie­nie­gdzie dało się sły­szeć piski.

– Muszę przy­znać, So­na­to, że słu­cha­nie two­je­go opo­wia­da­nia spra­wi­ło mi nie­zmier­ną przy­jem­ność. – Kró­lo­wa znów ode­zwa­ła się pierw­sza.

Póź­niej wy­li­cza­ła za­le­ty opo­wia­da­nia, by na ko­niec przejść do kilku uste­rek tech­nicz­nych. Ze­bra­ni po­ta­ki­wa­li z apro­ba­tą, nawet pre­ten­den­ci ki­wa­li z po­dzi­wem. So­na­ta skło­ni­ła się nisko, po­dzię­ko­wa­ła i ru­szy­ła w stro­nę drzwi, za któ­ry­mi znik­nął Czter­dzie­ści-i-Czte­ry. I wtedy do­szło do cze­goś, czego Fresh kom­plet­nie nie zro­zu­miał.

– Ooo, nie! – krzyk­nę­ła kę­dzie­rza­wa ko­bie­ta, wy­cho­dząc zza tronu Kró­lo­wej. – Nie, nie, nie!

Potem wy­ko­na­ła serię wes­tchnień, ozdo­bio­nych dra­ma­tycz­ny­mi ge­sta­mi, a na­stęp­nie za­czę­ła się rzeź.

– Ten ko­lo­kwia­lizm pa­su­je jak bucik na Kop­ciusz­ka, tu an­gli­cyzm, to jest ga­dżet me­ta­fik­cyj­ny, da­ła­bym prze­ci­nek, tu też, to an­gli­cyzm, to ru­sy­cyzm.

Z po­cząt­ku po­wo­li cho­dzi­ła wokół So­na­ty, ale z każdą chwi­lą się roz­pę­dza­ła. Fre­sho­wi łzy na­pły­nę­ły do oczu. Co tu robi ta kę­dzia­rza­wa? Nie wi­dział jej wcze­śniej, czy jemu też spu­ści taki łomot?

– Li­te­rów­ka, po­praw szyk – cią­gnę­ła – tu coś nie ten tego lo­gicz­nie, ko­lo­kwia­lizm, póź­niej też, i jesz­cze póź­niej, a to, co niby jest, a to? – Prze­cią­gnę­ła ostat­nią gło­skę. – An­gli­cyzm! – krzyk­nę­ła, uno­sząc ręce.

Z gło­śnym wes­tchnie­niem opu­ści­ła ra­mio­na i krę­cąc głową, wró­ci­ła za fotel Kró­lo­wej.

Wszy­scy mil­cze­li. Wbili prze­ra­żo­ne spoj­rze­nia w So­na­tę, która stała ze spusz­czo­ną głową. Jesz­cze kil­ka­na­ście minut temu wy­glą­da­ła jak kró­lo­wa życia, ale teraz przy­po­mi­na­ła klo­szar­da, któ­re­mu ktoś od­mó­wił pią­ta­ka. Zro­bi­ła kilka kro­ków, miała prawo wyjść bocz­ny­mi drzwia­mi, ale skrę­ci­ła i po­de­szła do okna. Bez słowa, po­cią­ga­jąc nosem, otwo­rzy­ła je i wy­sko­czy­ła. Nikt nie wy­po­wie­dział choć­by słowa, umie­ra­ła w ciszy.

– Fajne – krzyk­nę­ła jesz­cze fi­li­gra­no­wa dziew­czy­na z dru­gie­go końca sali.

 

5.

Fre­sho­wi dzwo­ni­ło w uszach, żaden pre­ten­dent się nie po­ru­szył. Czy za­koń­czą kon­kurs, jeśli nikt wię­cej się nie zgło­si? Może to jest ten mo­ment? Zro­bił krok do przo­du, jakby wbrew sobie, ale ko­lej­ne po­szły już ła­twiej. Sły­szał skrzy­pią­ce po­de­szwy butów na mar­mu­ro­wej po­sadz­ce, czuł, jak spoj­rze­nia in­nych śmiał­ków dziu­ra­wią mu plecy. Byle nikt nie wy­strze­lił z kuszy. No i żeby kę­dzie­rza­wa nie za­czę­ła ma­sa­kry. Wy­raź­nie wi­dział wy­sta­ją­ce zza tronu czar­ne loki.

Wziął głę­bo­ki od­dech.

– Na­zy­wam się Fresh i przed­sta­wię opo­wia­da­nie fan­ta­sy.

Roz­po­czął ba­ję­dę, ale czuł, że nie idzie tak, jak trze­ba. Pró­bo­wał pa­trzeć w dół, potem w sufit, ale co chwi­lę oczy ucie­ka­ły i kie­ro­wa­ły się w stro­nę tronu. Kró­lo­wa słu­cha­ła w sku­pie­niu, ale widok wło­sów kę­dzie­rza­wej wy­ci­skał dech z pier­si. Wy­star­czy­ło lek­kie drgnię­cie loków, a Fresh za­czy­nał się jąkać. Za każ­dym razem mu­siał brać głę­bo­ki od­dech, co za­bi­ja­ło na­tu­ral­ną płyn­ność opo­wie­ści. Nic nie szło tak, jak za­ło­żył. Czuł, jak ra­mio­na mu opa­da­ją, a plecy gar­bią. Gdy wy­po­wie­dział słowo „ko­niec”, od­niósł wra­że­nie, że wła­śnie po­ło­żył głowę na pień­ku, a teraz czeka już tylko, aż opad­nie topór.

Kró­lo­wa od­chrząk­nę­ła.

– Gra­tu­lu­ję de­biu­tu, Fre­shu, opo­wia­da­nia wy­słu­cha­łam z naj­wyż­szym za­cie­ka­wie­niem.

Potem po­chwa­li­ła fa­bu­łę, bo­ha­te­rów i opisy, by przejść do dłu­giej listy uste­rek tech­nicz­nych. Po­cząt­ko­wo na­peł­nio­ny na­dzie­ją, z każ­dym wy­tknię­tym prze­ję­zy­cze­niem, złą od­mia­ną i nie­pra­wi­dło­wo uży­tym sło­wem, znów rosła mu gula w gar­dle. Gdy skoń­czy­ła, oczy miał za­mknię­te, łzy mi­mo­wol­nie wy­cie­ka­ły spod po­wiek.

W pew­nej chwi­li zo­rien­to­wał się, że sły­szy je­dy­nie swój od­dech. Pod­niósł głowę, po­pa­trzył po ze­bra­nych. Nie­któ­rzy ki­wa­li gło­wa­mi na boki, ale jed­nak więk­szość po­ta­ki­wa­ła z uzna­niem. Kró­lo­wa uśmie­cha­ła się, a ręką wska­za­ła za­pra­sza­ją­co na małe drzwi. Te same, przez które wy­szedł Czter­dzie­ści-i-Czte­ry.

Czar­ne loki drgnę­ły, Fresh po­stą­pił krok do tyłu. Zro­bił zwrot przez prawe ramię i skie­ro­wał się do wy­ma­rzo­ne­go wyj­ścia. Co chwi­lę spo­glą­dał na kę­dzie­rza­wą, jakby była śpią­cym smo­kiem, który w każ­dej chwi­li może wstać i po­żreć jego ma­rze­nia.

Przed sa­my­mi drzwia­mi drogę za­stą­pi­ła mu fi­li­gra­no­wa, chwy­ci­ła za ra­mio­na, przy­bli­ży­ła twarz. A Fresh po­my­ślał, że to teraz wy­strze­lą bełt, że ona tak spe­cjal­nie go za­trzy­ma­ła. Póź­niej stwier­dził, że to było głu­pie, ale twa­rzą w twarz z tą małą nie było mu do śmie­chu.

– Sym­pa­tycz­ne – po­wie­dzia­ła, po czym za­chi­cho­ta­ła i ta­necz­nym kro­kiem ru­szy­ła przez salę.

 

***

 

Za drzwia­mi zo­ba­czył stro­me spi­ral­ne scho­dy pro­wa­dzą­ce w dół. Zszedł i zna­lazł się w nie­zbyt roz­le­głej, ale wy­so­kiej sali. Prze­ciw­le­gła ścia­na nie była mu­ro­wa­na, tylko zbu­do­wa­na z dwóch ka­mien­nych płyt, sto­ją­cych jedna obok dru­giej. W pierw­szej z nich zo­ba­czył troje drzwi, w dru­giej sie­dmioro. Wszyst­kie były po­nu­me­ro­wa­ne rzym­ski­mi cy­fra­mi, wy­pi­sa­ny­mi po­wy­żej. Fresh stał zdez­o­rien­to­wa­ny. Co teraz? Musi wy­brać? Przyj­rzał się do­kład­nie. Trze­cie drzwi zo­sta­ły za­gro­dzo­ne opusz­czo­ną z góry kratą.

Za ple­ca­mi usły­szał kroki. Do po­miesz­cze­nia we­szła dziew­czy­na, ubra­na jak… sam nie wie­dział jak. Niby no­si­ła lekką su­kien­kę, ale na głowę za­ło­ży­ła akwa­rium w kształ­cie kuli, co przy­wo­dzi­ło na myśl hełm akwa­lun­gu, albo kom­bi­ne­zo­nu astro­nau­ty. Mi­nę­ła go i za­trzy­ma­ła kilka kro­ków dalej. Od­wró­ci­ła się i zmie­rzy­ła Fre­sha od stóp do głów.

– A ty co?

Nie wie­dział co po­wie­dzieć. W za­sa­dzie nic nie wie­dział, więc bąk­nął coś pod nosem. Dziew­czy­na zmarsz­czy­ła czoło.

– Nie wiesz co robić?

Fresh wzru­szył ra­mio­na­mi, pa­trzył gdzieś w bok.

– To de­ka­log tur­nie­jo­wy. Wy­bie­rasz, z któ­rym przy­ka­za­niem chcesz się zmie­rzyć i wcho­dzisz. Czter­dzie­ści-i-Czte­ry wy­brał „trój­kę”. – Wska­za­ła na drzwi za kratą. – Ja za­bie­ram „dzie­siąt­kę”. Po­wo­dze­nia.

Chło­pak jęk­nął nie­zro­zu­mia­le, dziew­czy­na sta­nę­ła i pa­trzy­ła wy­cze­ku­ją­co.

– Ja… jak masz na imię? – To je­dy­ne py­ta­nie, które przy­szło mu na myśl.

– Sara – od­po­wie­dzia­ła. – A ty?

– Fresh.

Nie cze­ka­jąc dłu­żej, pod­bie­gła do przed­ostat­nie­go przej­ścia, na­ci­snę­ła klam­kę i we­szła do środ­ka. Ledwo za­trza­snę­ła drzwi, opa­dła krata, która od­cię­ła Sarze drogę po­wrot­ną. Ude­rze­nie me­ta­lu w po­sadz­kę otrzeź­wi­ło Fre­sha. Wy­brał numer pięć.

 

***

 

Po­cząt­ko­wo szedł wą­skim ko­ry­ta­rzem, oświe­tlo­nym je­dy­nie kil­ko­ma świe­ca­mi na ścia­nach, ale po kil­ku­na­stu me­trach wszedł do dłu­gie­go po­miesz­cze­nia, na któ­re­go po­cząt­ku stał stół, a na nim le­ża­ła kusza. Bełt tkwił w łożu, ople­cio­ny na­cią­gnię­tą cię­ci­wą. Fresh po­pa­trzył przed sie­bie. Na końcu kom­na­ty, znacz­nie le­piej oświe­tlo­nym po­chod­nia­mi, stał prze­dziw­ny pies, po­stu­ry do­ber­ma­na, ale o nie­spo­ty­ka­nym ubar­wie­niu. Czar­ny, z nie­bie­skim pasem na boku, a w kilku miej­scach od­zna­cza­ły się czer­wo­ne ak­cen­ty. Ko­lo­ra­mi bar­dziej przy­po­mi­nał ja­kie­goś żół­wia albo ro­ba­la. I do tego ten prze­dziw­ny uśmiech, ni to chy­try, ni wzgar­dli­wy. Nie bu­dził sym­pa­tii, ale przy­cią­gał uwagę.

Po pierw­szych ob­ser­wa­cjach Fresh po­pa­trzył na kuszę, potem na psa. Nic wię­cej w po­miesz­cze­niu nie było. Zatem… to zna­czy… miał tego psa za­strze­lić? Czuł, jak nogi mu mięk­ną, a ręce za­czy­na­ją drżeć. Obej­rzał się w stro­nę drzwi, które z pew­no­ścią za­blo­ko­wa­ne były już kratą. Nie miał od­wro­tu. Chwy­cił broń, ostroż­nie zwa­żył w ręku. Pierw­szy raz trzy­mał w ręku kuszę. Przy­ło­żył kolbę do ra­mie­nia, wy­ce­lo­wał, na razie gdzieś w bok. Prawa ręka sama od­na­la­zła dźwi­gnię spu­sto­wą.

Za­wa­hał się. Jesz­cze raz obej­rzał psa. Stał bo­kiem, nie mógł się bar­dziej wy­sta­wić. Do tego spra­wiał wra­że­nie spa­ra­li­żo­wa­ne­go. Je­dy­nie oczy błą­dzi­ły po ścia­nach.

Fresh uważ­nie obej­rzał po­miesz­cze­nie, upew­nił się, że nic mu nie umknę­ło. Prze­łknął ślinę. Nie ma co zwle­kać, nie ma też co pod­cho­dzić. Pies był dziw­ny, a zatem praw­do­po­dob­nie też nie­bez­piecz­ny. Przy­ce­lo­wał, wstrzy­mał od­dech i na­ci­snął spust.

Zdą­żył po­ża­ło­wać swej de­cy­zji, zanim się zo­rien­to­wał, że broń nie wy­strze­li­ła. Dźwi­gnia ani drgnę­ła. Zlu­stro­wał broń i od­na­lazł ma­lut­ki blo­czek, za­bez­pie­cza­ją­cy przed przy­pad­ko­wym zwol­nie­niem bełtu. Błoga ulga roz­luź­ni­ła wszyst­kie jego mię­śnie. Gło­śno wes­tchnął.

Wtedy usły­szał szczęk ja­kie­goś me­cha­ni­zmu. Spoj­rzał w stro­nę psa. W bocz­nej ścia­nie po­ja­wi­ła się luka, przez którą teraz wy­cho­dził ol­brzy­mich roz­mia­rów wij. Dzie­siąt­ki, a może nawet setki od­nó­ży prze­bie­ra­ło z ci­chym szem­ra­niem, a in­sekt ob­cho­dził psa, po­ru­sza­jąc głową, jakby badał prze­strzeń.

Fresh do­pie­ro teraz zo­ba­czył, że pies jest unie­ru­cho­mio­ny. Pró­bo­wał po­ru­szać ła­pa­mi, ale te były jakby przy­le­pio­ne do pod­ło­ża.

Robal zro­bił dwa okrą­że­nia wokół zwie­rzę­cia, po czym uniósł przed­nią część ciel­ska ni­czym za­klę­ta kobra. I wtedy wszyst­ko wy­da­rzy­ło się bły­ska­wicz­nie. Fresh od­bez­pie­czył kuszę. Wy­ce­lo­wał. Strze­lił. Wij rzu­cił się na psa o se­kun­dę za późno. Bełt prze­szył jego głowę i wy­szedł z dru­giej stro­ny. Lepka po­so­ka ob­la­ła nie­do­szłą ofia­rę.

Chło­pak na drżą­cych no­gach pod­szedł do trupa.

– Wi­dzia­łem, że naj­pierw strze­la­łeś do mnie, gnoj­ku – po­wie­dział pies, wciąż z tym samym wy­ra­zem pyska. – Ale osta­tecz­nie wy­bra­łeś do­brze.

Fresh usły­szał, jak tuż obok me­cha­nizm prze­su­wa frag­ment ścia­ny. Wy­szedł. Jesz­cze nie ze­świ­ro­wał, żeby spę­dzać z takim zwie­rzę­ciem choć chwi­lę dłu­żej.

 

***

 

Dłu­gim ko­ry­ta­rzem szedł w stro­nę świa­tła. To ko­niec? Nie, to Tur­niej Trój­fan­ta­stycz­ny, zo­sta­ło jesz­cze jedno za­da­nie; kto wie, może naj­trud­niej­sze. Do­tarł do nie­wiel­kie­go po­miesz­cze­nia z jed­ny­mi drzwia­mi, zza któ­rych do­cho­dzi­ły głosy roz­mo­wy. Ton dźwię­ków był spo­koj­ny, Fresh od­niósł wra­że­nie, że jed­nym z roz­mów­ców jest Sara – dziew­czy­na z akwa­rium na gło­wie. To jej słowa coraz sil­niej prze­bi­ja­ły się zza drzwi, jakby rósł w niej gniew. Chwi­lę póź­niej nie było wąt­pli­wo­ści – wrzesz­cza­ła. Fresh usły­szał też głu­che ude­rze­nia, wy­obra­żał sobie, że dziew­czy­na tupie nogą, albo nawet ska­cze ze zło­ści. Wszyst­ko spu­en­to­wał trzask, za­pew­ne drzwi. Z sali było zatem jesz­cze dru­gie wyj­ście.

Na­sta­ła cisza i Fresh zro­zu­miał, że czas na niego. Jesz­cze raz obej­rzał drzwi. Do­strzegł nie­wiel­ką ta­blicz­kę z trze­ma li­te­ra­mi: TWA. Po­dra­pał się w głowę, wzru­szył ra­mio­na­mi i na­ci­snął klam­kę.

 

***

 

Wszy­scy obec­ni w po­miesz­cze­niu zgro­ma­dzi­li się przy dużym, kwa­dra­to­wym stole. Po­dzie­le­ni na nie­wiel­kie grup­ki, roz­ma­wia­li, cza­sem je­dy­nie krzy­cząc do osób z in­ne­go kręgu.

Fresh od­chrząk­nął, pró­bo­wał za­ga­dać, ale w żaden spo­sób nie po­tra­fił zwró­cić na sie­bie uwagi. Ob­szedł to­wa­rzy­stwo, uważ­nie się przy­glą­da­jąc. Pierw­szy raz wi­dział takie in­dy­wi­dua, każdy był na swój spo­sób ory­gi­nal­ny. Facet w bia­łej masce z ka­mie­niem na czole nad­ska­ki­wał ubra­ne­mu na czar­no i ob­le­czo­ne­mu w coś na wzór pa­ję­czy­ny; sym­pa­tycz­nie wy­glą­da­ją­ca ko­bie­ta pro­wa­dzi­ła mo­no­log, któ­re­go z ka­mien­ną twa­rzą słu­chał męż­czy­zna pod­pie­ra­ją­cy znu­dzo­ną twarz ręką; stwór, który przy­po­mi­nał Fre­sho­wi wil­ko­ła­ka, sie­dział w mil­cze­niu i tylko krę­cił głową, a dziew­czy­na z tę­czo­wą opa­ską na ra­mie­niu pil­nie ob­ser­wo­wa­ła po­zo­sta­łych. Je­dy­nie nie­wia­sta o wło­sach przy­wo­dzą­cych na myśl kart­ki otwar­tej księ­gi i druga, roz­ło­żo­na na krze­śle ni­czym Snoop Dog, raz po raz ob­da­rza­ły Fre­sha prze­lot­nym spoj­rze­niem.

Mu­siał coś zro­bić, nie mógł po pro­stu przejść dalej, to by było zbyt pro­ste. Jak zatem uzy­skać ja­kieś in­for­ma­cje, skoro wszel­kie próby na­wią­za­nia kon­tak­tu były kon­se­kwent­nie igno­ro­wa­ne. I wtedy na­szła go pewna myśl, jakby olśnie­nie. Stał, pa­trzył na zgro­ma­dzo­nych i już wie­dział co zro­bić.

 

***

 

Scho­dy za­pro­wa­dzi­ły go na ko­ry­tarz wio­dą­cy do sali ba­lo­wej. Za­trzy­mał się przed głów­ny­mi drzwia­mi, przy­gła­dził włosy i głę­bo­ko wes­tchnął. Po­wi­ta­ły go owa­cje na sto­ją­co. Z boku zo­ba­czył Czter­dzie­ści-i-Czte­ry – wzniósł szkło w ge­ście to­a­stu i upił łyk szam­pa­na. Fresh sta­nął na środ­ku sali, kilka osób po­de­szło, po­kle­pa­ło po ple­cach, po­chwa­li­ło. Ktoś wło­żył mu do ręki kie­li­szek, wy­strze­lił korek i try­um­fa­tor po­czuł, jak po rę­kach spły­wa mu mu­su­ją­cy tru­nek, który nie­mal w ogóle nie tra­fił tam, gdzie po­wi­nien.

Po chwi­li, gdy wokół zro­bi­ło się już nieco luź­niej, po­de­szła do niego Sara.

– Fresh – za­gad­nę­ła szep­tem. – Mogę na słów­ko?

Chło­pak nie pro­te­sto­wał. Ode­szli nieco na bok.

– Słu­chaj, mam do cie­bie py­ta­nie…

Fresh kiw­nął głową.

– Po­wiedz mi, jak po­ra­dzi­łeś sobie z TWA?

Już otwie­rał usta, żeby po­wie­dzieć jakie to pro­ste, że jest na to spo­sób, ale w porę się zmi­ty­go­wał. Nie, nie bę­dzie zdra­dzał ta­kiej ta­jem­ni­cy, sam do niej do­szedł. To była wie­dza do­stęp­na tylko nie­licz­nym. Eli­cie.

– Oj, Saro, Saro. – Chwy­cił ją pod ramię, tak jak oj­ciec chwy­ta syna, by prze­ka­zać mu naj­więk­sze ży­cio­we mą­dro­ści.

Prze­szli kilka kro­ków w mil­cze­niu. Na ustach Fre­sha po­ja­wił się uśmiech taki sam jak u psa z dru­gie­go za­da­nia.

– Nie ma żad­ne­go spo­so­bu. Po pro­stu mu­sisz two­rzyć jesz­cze le­piej.

Koniec

Komentarze

Bar­dzo się po­do­ba­ło mi­sio­wi. Czy­tał z za­in­te­re­so­wa­niem i ba­na­nem na pysku. Fresh nie mógł zabić psa z oczy­wi­ste­go po­wo­du. (Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach nigdy). Fajne i sym­pa­tycz­ne. (na lic. fi­li­gra­no­wej). Miś po­prze­sta­nie na tym. Nie chce psuć innym za­ba­wy.

Są by­wal­cy fan­ta­stycz­ni, nie­któ­re nicki roz­szy­fro­wa­łam, choć nie­kie­dy nawet nie trze­ba było. :-)

Uśmiech wy­wo­ła­łeś, zde­cy­do­wa­nie. :D

Opo­wia­da­nie przy­po­mnia­ło mi opko Śnią­cej, też na Fan­ta­stów.

 

Dro­bia­zgi:

,W całej Sali roz­brzmia­ły okla­ski

Małą, bo nie ma zbyt­nie­go po­wo­du dla dużej.

,Wbili prze­ra­żo­ne spoj­rze­nia w So­na­tę, a ta stał ze spusz­czo­ną głową.

Li­te­rów­ka – stała i może prze­patrz ca­łość pod kątem: ten, ta, to. ;-) Tro­chę się ta zbie­ra­ni­na roz­prze­strze­ni­ła.

 

Skar­ży­py­tu­ję, zna­czy kli­kam. 

 

pzd srd

a

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Nie bywam tutaj czę­sto, ale myślę, że udało mi się wy­ła­pać przy­naj­mniej kilka na­wią­zań. Pew­nie jest w nim jesz­cze wię­cej ta­kich “smacz­ków”, któ­rych nie zro­zu­miem, jed­nak nawet będąc świe­ża­kiem, można bawić się świet­nie, czy­ta­jąc Twoje opo­wia­da­nie. Ja ba­wi­łam się do­sko­na­le, nie­któ­re frag­men­ty wy­wo­ła­ły uśmiech na mojej twa­rzy. Spodo­bał mi się po­mysł Tur­nie­ju, naj­bar­dziej za­in­try­go­wa­ło mnie ostat­nie tur­nie­jo­we za­da­nie. Za­koń­cze­nie też jak naj­bar­dziej na plus. Chcia­ło­by się po­znać ten se­kret, cho­ciaż praw­do­po­dob­nie to wła­śnie ostat­nie zda­nie jest naj­waż­niej­szą wska­zów­ką dla no­wi­cju­szy ;)

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie! 

 

Wbili prze­ra­żo­ne spoj­rze­nia w So­na­tę, a ta stał ze spusz­czo­ną głową.

Wi­taj­cie, Czy­tel­ni­cy!

 

Misiu, bar­dzo mnie cie­szy, że się Miś do­brze bawił. Za­rę­czam, że gdyby Fresh w po­ko­ju tra­fił na Misia, to rów­nież by go nie uśmier­cił ;)

 

Asy­lum, a czy roz­po­zna­łaś sie­bie? :> Cie­szę się, że się uśmiech­nę­ło :) Przed pi­sa­niem pró­bo­wa­łem prze­czy­tać ja­kieś tek­sty z po­przed­nich fan­ta­stów, ale kom­plet­nie ich nie czu­łem – 5 lat na por­ta­lu to jed­nak dość spora zmia­na ak­tyw­nych użysz­kod­ni­ków. A Śnią­ca to widzę, że pi­sa­ła na fan­ta­stów 7 lat temu :P jakiś ja byłem wtedy młody…

Kiksy po­pra­wio­ne – jak znaj­dę wię­cej czasu, to jesz­cze te, to prze­sie­ję :)

Dzię­ki za klicz­ka ;)

 

Kejt, faj­nie, że do­brze się ba­wi­łaś – to zna­czy, że mój cel zo­stał osią­gnię­ty :) cóż, se­kret­ny se­kret znają tylko nie­licz­ni… :P

Kon­kurs jako taki, chyba już nie obo­wią­zu­je, ale w każ­dym razie dzię­ku­ję!

 

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Ech, Kro­ku­sie, nie przy­pusz­cza­łam, że tak mnie wi­dzisz, ale cóż mogę po­wie­dzieć – to duża przy­jem­ność wie­dzieć, że masz o mnie tak dobre mnie­ma­nie. heart

Opo­wia­da­nie sza­le­nie sym­pa­tycz­ne i jakże miło mó­wią­ce o kil­kor­gu użyt­kow­ni­kach. Faj­nie się czy­ta­ło Twoją hi­sto­rię Tur­nie­ju. ;)

 

W pierw­szej z nich zo­ba­czył trzy drzwi, w dru­giej sie­dem. –> W pierw­szej z nich zo­ba­czył troje drzwi, w dru­giej sied­mio­ro.

 

Scho­dy za­pro­wa­dzi­ły go na ko­ry­tarz pro­wa­dzą­cy do sali ba­lo­wej. –> Nie brzmi to naj­le­piej.

Pro­po­nu­ję: Scho­dy za­pro­wa­dzi­ły go na ko­ry­tarz wio­dą­cy do sali ba­lo­wej.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

To jedno z tych opo­wia­dań, przy któ­rych można sobie po­zwo­lić na nie­my­śle­nie. Miła chwi­la ode­rwa­nia od rze­czy­wi­sto­ści.

It's ok not to.

Cześć, Czy­tel­nicz­ki!

 

Reg, aż mnie dziwi, że się dzi­wisz :P Tym bar­dziej że nie je­stem od­osob­nio­ny w takim po­strze­ga­niu Twej osoby :)

Do­brze, że czy­ta­ło się “faj­nie” :) wszak to słowo na por­ta­lu nie­mal rów­nie le­gen­dar­ne, co Ty :P

Ba­bol­ki oczy­wi­ście po­pra­wio­ne :)

 

Pie­roż­ku, no fakt, że do re­flek­sji i in­ten­syw­nej pracy umy­sło­wej zmu­szać nie chcia­łem :P to i do­brze, że ode­rwa­łaś się od rze­czy­wi­sto­ści, no i ponad wszyst­ko do­brze, że było miło :)

 

Po­zdra­wiam!

 

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Bo wi­dzisz, Kro­ku­sie, za­wsze wi­dzia­łam sie­bie gdzieś z boku, w tle, na dal­szym pla­nie… A tu nagle zo­sta­łam wy­nie­sio­na na tron, więc po­zwól mi sie tro­chę dzi­wić. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po­dró­ży przez współ­cze­snych Fan­ta­stów ciąg dal­szy. Tym razem od­wie­dza­my le­gen­dar­ne Pola Kro­ku­so­we, które poza szcze­gól­nie ry­go­ry­stycz­nym po­dej­ściem do ochro­ny pie­sków w opo­wia­da­niach, słyną oczy­wi­ście z efek­tow­nych Tur­nie­jów Trój­fan­ta­stycz­nych.

Tur­nie­je, jak łatwo się do­my­ślić, są atrak­cją samą w sobie i z tego też po­wo­du nie wy­ma­ga­ją szer­szej re­kla­my. Moż­li­wość przyj­rze­nia się tego typu zma­ga­niom z bli­ska dzia­ła na tu­ry­stów ni­czym lep na muchy, miód na Ku­bu­sia Pu­chat­ka czy pożar śmiet­ni­ka na osie­dlo­wych ga­piów. Sło­wem: punkt obo­wiąz­ko­wy. Ja jed­nak zwró­cę Pań­stwa uwagę na au­dien­cje kró­lo­wej. Kró­lo­wej, któ­rej oso­bo­wość zdaje się nawet wy­ra­stać ponad rangę za­wo­dów, a spo­tka­nie z nią ozna­cza po­ziom prze­żyć nie mniej­szy niż eg­za­min na prawo jazdy, ma­tu­ra czy wi­zy­ta u le­ka­rza orzecz­ni­ka ZUS. Już pierw­szy rzut oka na Pola Kro­ku­so­we po­zwa­la za­uwa­żyć jaką es­ty­mą i sza­cun­kiem da­rzo­na jest owa dama, uno­szo­na przez wielu do miana bo­gi­ni.

Wra­ca­jąc jed­nak do sa­mych tur­nie­jów zwróć­my uwagę, jak wielu róż­no­rod­nych do­świad­czeń i emo­cji mogą do­star­czyć tu­ry­stom ich bo­ha­te­ro­wie. Śmiał­ko­wie Ci to czę­sto osoby nie­po­zor­ne, które nie­ja­ko wła­śnie dzię­ki tur­nie­jo­wi zwra­ca­ją na sie­bie uwagę szer­szej pu­blicz­no­ści. Za­ra­zem sta­no­wią też oni coś w ro­dza­ju tu­ry­stycz­nej stud­ni wra­żeń, gdzie na­dzie­je prze­cho­dzą w dra­ma­ty, strach w nie­śmia­ły uśmiech sa­tys­fak­cji, a my, skrom­ni wi­dzo­wie, czer­pie­my z tego za­chłan­nie, sycąc się całym bo­gac­twem prze­żyć ofe­ro­wa­nych przez tur­nie­je na Po­lach Kro­ku­so­wych.

Na końcu zwróć­my jesz­cze uwagę na bo­ha­te­rów w tle. Skrom­ne, szare można by po­wie­dzieć jed­nost­ki, wi­docz­ne je­dy­nie przez mo­ment, jakby zza ple­ców od­waż­nych tur­nie­jo­wi­czów. A jed­nak to wła­śnie oni spra­wia­ją, że ob­co­wa­nie z za­wo­da­mi staje się bliż­sze, bar­dziej swoj­skie, na­da­jąc Tur­nie­jom Trój­fan­ta­stycz­nym kli­ma­tu nie­omal stron ro­dzin­nych.

Że­gnam się z Pań­stwem, po­zo­sta­wia­jąc wszyst­kich z całym bo­gac­twem róż­no­rod­nych atrak­cji Pól Kro­ku­so­wych, a jed­no­cze­śnie wy­ru­szam dalej z na­dzie­ją, że nie był to ostat­ni od­ci­nek prze­wod­ni­ka po współ­cze­snych Fan­ta­stach.

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Witaj, Klosz CM-ie!

 

Rad je­stem, że Tur­niej zna­lazł się w prze­wod­ni­ku, bo z pew­no­ścią uła­twi ruchy mar­ke­tin­go­we w celu pro­pa­go­wa­nia uczest­nic­twa wśród mło­dzie­ży. A to prze­cież jest na­szym celem – sze­rze­nie kul­tu­ry i kre­atyw­no­ści tam, gdzie inni widzą je­dy­nie bu­ja­nie w ob­ło­kach!

Dzię­ku­ję Ci za ko­men­tarz, klicz­ka, no i uru­cho­mie­nie ma­szy­ny Fan­ta­stów!

 

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Czyli tak to wy­glą­da z per­spek­ty­wy świe­żyn­ki? Zdą­ży­łam już za­po­mnieć. Coś ze czte­ry razy… ;-)

Ale chyba zda­rza się, że świe­ża­ki cał­kiem do­brze wy­pa­da­ją w turn kon­kur­sach, praw­da?

Czy­ta­ło się przy­jem­nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cześć, Fin­klo!

 

Ja wciąż jesz­cze pa­mię­tam XD i ow­szem, je­dy­ny kon­kurs, gdzie coś ugra­łem, to mój pierw­szy, w jakim bra­łem udział :P

Faj­nie, że było przy­jem­nie :)

 

Dzię­ki za wi­zy­tę, ko­men­tarz i klicz­ka!

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Opo­wia­da­nie wy­szło in­te­re­su­ją­co. Na­wią­za­nia do pew­ne­go in­ne­go po­trój­ne­go tur­nie­ju po­łą­czo­ne z na­wią­za­nia­mi do życia por­ta­lo­we­go wy­pa­dły faj­nie. Wę­drów­ka świe­żyn­ki przez ko­lej­ne etapy tur­nie­ju wcią­gnę­ła. I ge­ne­ral­nie wszyst­ko spoko, tylko dla­cze­mu mną wy­sko­czy­łeś przez okno?! Mam na­dzie­ję, że było nisko, sale ba­lo­we są zwy­kle na par­te­rze… :D Cho­ciaż praw­do­po­dob­nie jak­bym wsta­wi­ła na por­tal ja­kieś moje scien­ce-fic­tion, to pew­nie szyb­ko mia­ła­bym ocho­tę na po­dob­ne roz­ryw­ki :P  

 

PS Reg to Bo­gi­ni, a Tyś ją zde­gra­do­wał do roli Kró­lo­wej, jak to? :o 

Cześć!

 

Bar­dzo zgrab­nie to uło­ży­łeś, byłam cie­ka­wa jak to się wszyst­ko skoń­czy. I całe szczę­ście, że nie za­bi­łeś pie­ska, bo by było szka­lo­wan­ko. Wizja Tar­ni­ny wy­ska­ku­ją­cej zza tronu, to jest coś bar­dzo efek­tow­ne­go. Za­war­łeś tu wielu użyt­kow­ni­ków z por­ta­lu i opi­sa­łeś ich na­praw­dę cha­rak­te­ry­stycz­nie. Tak że fajne :) Zgła­szam do bi­blio­te­ki.

Czar­ne loki drgnę­ły, Fresh zro­bił krok do tyłu. Zro­bił zwrot przez prawe ramię i skie­ro­wał [się] do wy­ma­rzo­ne­go wyj­ścia. Co kilka kro­ków spo­glą­dał na kę­dzie­rza­wą, jakby była śpią­cym smo­kiem, który w każ­dej chwi­li może wstać i po­żreć jego ma­rze­nia.

Wi­taj­cie, Czy­tel­nicz­ki!

 

So­na­to

I ge­ne­ral­nie wszyst­ko spoko, tylko dla­cze­mu mną wy­sko­czy­łeś przez okno?!

XD

To tro­chę pro­jek­cja moich lęków – ile­kroć widzę, jak Tar­ni­na robi komuś ła­pa­necz­kę, to myślę, że na jego miej­scu wy­sko­czył­bym przez okno…

A spraw­dza­łem przy pi­sa­niu – masz w do­rob­ku trzy szor­ty scien­ce-fic­tion i jesz­cze z okna nie sko­czy­łaś (przy­naj­mniej z tego co wiem :P)

PS Reg to Bo­gi­ni, a Tyś ją zde­gra­do­wał do roli Kró­lo­wej, jak to? :o 

Tak jakoś wy­szło…

Ry­su­nek re­wel­ka – a pa­trząc na wy­sta­ją­cą zza tronu fry­zu­rę kę­dzie­rza­wej, przez chwi­lę my­śla­łem, że Kró­lo­wa trzy­ma w ręku nie li­nij­kę, a grze­bień :P

 

Ali­cel­lo

I całe szczę­ście, że nie za­bi­łeś pie­ska, bo by było szka­lo­wan­ko.

Wtedy to sam bym sobie szka­lo­wan­ko-me­ma wsta­wił :P mam na­dzie­ję, że choć przez chwi­lę ktoś zwąt­pił XD

No i faj­nie, że faj­nie! :D

Ba­bol­ki zaraz po­pra­wiam, dzię­ki!

 

Dzię­ku­ję Wam za lek­tu­rę, ko­men­ta­rze i klicz­ki ;)

Po­zdrów­ka, Dzie­wu­chy!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

A spraw­dza­łem przy pi­sa­niu – masz w do­rob­ku trzy szor­ty scien­ce-fic­tion i jesz­cze z okna nie sko­czy­łaś (przy­naj­mniej z tego co wiem :P)

Bo jak je pi­sa­łam, to jesz­cze nie wie­dzia­łam, co czy­nię, a potem to było już za późno na sko­cze­nie z okna :D

a pa­trząc na wy­sta­ją­cą zza tronu fry­zu­rę kę­dzie­rza­wej, przez chwi­lę my­śla­łem, że Kró­lo­wa trzy­ma w ręku nie li­nij­kę, a grze­bień :P

:D

Kro­ku­sie, nie roz­po­zna­łam sie­bie z ze­wnę­trza, je­stem blind, jed­nak spró­bu­ję to zro­bić, prze­czy­tam jesz­cze raz. ;-) 

Tak, Śnią­ca, pi­sa­ła lata temu, grubo przed moim za­lo­go­wa­niem się. Cza­sa­mi wsród tek­stów z prze­szło­ści znaj­du­ję na­praw­dę świet­ne. xd

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Asy­lum, naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­ną nie je­steś, ale szu­kaj się w po­ko­ju TWA :) taka pod­po­wiedź oszczę­dzi Ci tro­chę czasu :P

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

 

Fajne :)

Sym­pa­tycz­ne nawet.

Nie no, po­do­ba­ło mi się. Było coś w tym opo­wia­da­niu ta­kie­go, że przy­po­mnia­łem sobie swoje świe­żyn­ko­we czasy <3

Ko­cham fakt, że cała masa por­ta­lo­wi­czów przed­sta­wia Re­gu­la­to­rzy jako Bo­gi­nię/Kró­lo­wą/Coś-po­tęż­ne­go-co-mo­że-nas-znisz­czyć. Sam na­le­żę do tego grona zresz­tą.

Fajne

XDD

 

Za­śmia­łem na głos. Fi­li­gra­no­wa Anet – za­wsze bawi.

 

Roz­po­zna­łem część Por­ta­lo­wi­czów, część z nich po­zo­sta­ła dla mnie za­gad­ką, ale wciąż – je­stem z sie­bie dumny, że cho­ciaż pe­wien frag­ment tej spo­łecz­no­ści nie jest już dla mnie ta­jem­ni­czy. :D

 

Miłej so­bo­ty!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Cześć, Bar­ba­rzyń­co!

Każdy z nas jest tro­chę świe­żyn­ką :) no może za wy­jąt­kiem kilku di­no­zau­rów XD

Faj­nie, że fajne, a jeśli do tego sym­pa­tycz­ne, to już w ogóle bajka!

A Anet po pro­stu przy­no­si ra­dość, czy tego chcesz, czy nie ;)

 

Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz! Rów­nież życzę miłej so­bo­ty, czy tam nie­dzie­li, a może nawet ca­łe­go na­stęp­ne­go ty­go­dnia ;)

Po­zdrów­ka, Są­sie­dzie!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

O, Ty, Irko! Byłaś u mnie na par­ty­zan­ta! :P

No, byłam, w wielu miej­scach byłam na par­ty­zan­ta, ale chyba pierw­szy raz zda­rzy­ło mi się tak dur­nie zdra­dzić.

I po­do­ba­ło mi się :) Reg wy­szła Ci świet­nie, Tar­ni­na była praw­dzi­wie re­we­la­cyj­na. So­na­ty tro­chę szko­da, Anet wpa­da­ją­ca z ko­men­ta­rza­mi wy­wo­ły­wa­ła uśmiech na twa­rzy. Resz­tę też mi się chyba udało roz­szy­fro­wać :) Fajny tekst :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

No, byłam, w wielu miej­scach byłam na par­ty­zan­ta, ale chyba pierw­szy raz zda­rzy­ło mi się tak dur­nie zdra­dzić.

Irko Ko­cha­na, mam na­dzie­ję, że Cię w zbyt­nią kon­fu­zję nie wpro­wa­dzi­łem :) ja to z uśmie­chem i dla uśmie­chu na­pi­sa­łem :P

Ja też tu i tam bywam na par­ty­zan­ta :P także jak coś, to

 

A jak fajny tekst, to faj­nie i sym­pa­tycz­nie! :D

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Swoją drogą – kim jest ta­jem­ni­czy bro­dacz, który obe­rwał beł­tem? :D

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Wy­bacz, BC, prze­oczy­łem py­ta­nie – jak ogła­szasz kon­kurs, to z dużą dozą praw­do­po­do­bień­stwa mo­żesz stwier­dzić, że jeden z pierw­szych tek­stów bę­dzie na­pi­sa­ny przez….

Tak było np. w kon­kur­sach “Do­brze być złym”, “Ta­jem­ni­ce Świa­tów”, “Sza­lo­ne Sió­dem­ki”, “Ty­tu­li­ki” i w wielu, wielu in­nych :)

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Ach, Ra­gnar Lo­th­brok, ro­zu­miem ;)

 

Dzię­ki za od­po­wiedź!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Fajne ;)

Przy­no­szę ra­dość :)

Ojej, omi­ną­łem Anet :(

Po­do­ba mi się, że fajne :)

Ra­dość przy­nie­sio­na!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Cześć! Zacne i cał­kiem cie­ka­we, choć ja chyba zbyt mało uczest­ni­czę w życiu por­ta­lu, by wy­ła­pać smacz­ki. Cześć po­sta­ci roz­po­zna­łem, obraz kró­lo­we wydał mi się nieco zbyt przy­tła­cza­ją­cy :-) Coś jesz­cze do­pi­szę wie­czo­rem z kom­pu­te­ra. Po­zdra­wiam!

„Po­szu­ki­wa­nie praw­dy, która, choć­by naj­gor­sza, mo­gła­by tłu­ma­czyć jakiś sens czy choć­by kon­se­kwen­cję w tym, czego je­ste­śmy świad­ka­mi wokół sie­bie, przy­no­si je­dy­ną moż­li­wą od­po­wiedź: że samo po­szu­ki­wa­nie jest, lub może stać się, ową praw­dą.” J.Kaczmar­ski

Cześć, Kra­rze!

 

Ja­kimś cudem umknął mi Twój ko­men­tarz :) Nie wiem, czy były tu ja­kieś wy­su­bli­mo­wa­ne smacz­ki, myślę, że le­d­wie szczyp­ta :P A Kró­lo­wa bywa przy­tła­cza­ją­ca :P szcze­gól­nie na samym po­cząt­ku ;)

A jak coś jesz­cze do­pi­szesz, to super, opko bę­dzie tu cze­kać każ­de­go wie­czo­ra :P

 

Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz!

Po­zdra­wiam!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

No i żeby kę­dzie­rza­wa nie za­czę­ła ma­sa­kry.

<za­pi­su­je w Death Note: Kro­kus> XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

<za­pi­su­je w Death Note: Kro­kus> XD

a to wcze­śniej mnie tam nie było? My­śla­łem, że żeby tra­fić do Two­je­go Death Note wy­star­czy się za­re­je­stro­wać na por­ta­lu. W sumie to lista użyt­kow­ni­ków por­ta­lu to Twój Death Note… o, ma­tu­lu! O tym można na­pi­sać hor­ror na fan­ta­stów!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, MTF!

 

A po­do­ba mi się Twoja opi­nia :)

 

Dzię­ki za wi­zy­tę!

 

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

A co wię­cej pisać, skoro wy­bor­ne.

Nowa Fantastyka