
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Takie tam. Kiedyś to może rozbuduję i dopracuję. Póki co zapodaję pomysł.
Gdy zgasły światła i korytarz ogarnęła ciemność dla mistrza wszystko stało się jasne.
– Cholera! – zaklął Stjern próbując dostrzec cokolwiek w panujących ciemnościach. – Namierzyli nas.
– Co teraz? – Sem, towarzysz a zarazem uczeń Stjerna był wyraźnie zdenerwowany. To była jego pierwsza akcja w terenie i od razu wpadli w zasadzkę.
– Nie przeszkadzaj, myślę! – syknął Stjern. – Zgodnie z danymi, które mieliśmy, należy kierować się… skoro jednak wiedzą o naszej obecności to i mapy są bezużyteczne. Kluczmistrz pozamykał pewnie wszystkie drogi i zaraz otworzy nową.
W oddali dostrzegli ruchome czerwone punkciki. Zbliżały się do nich, a co gorsze, było ich coraz więcej.
– Krety! – jęknął Sem. – Już po nas.
– Cicho bądź! – skarcił go mistrz Stjern. – Nie po to brałem cię na akcję, żeby teraz wysłuchiwać twoich szlochów. – Póki nie ma Antywirów mamy szansę ucieczki. Skup się, musimy nawiązać łączność z operatorem.
Kontrolki Kretów były coraz bliżej, jednak po chwili Stjernowi udało się wejść na łącze operatora.
– Mike, jak to wygląda?
– Macie jeszcze chwilkę -odparł nerwowo operator – Kluczmistrz nie zamknął wszystkich portów. Biegiem!
Stjern ruszył błyskawicznie, Sem ledwie nadążał na swoim mistrzem, który pomimo podeszłego wieku nadal utrzymywał zadziwiającą sprawność fizyczną.
– W lewo! – instruował operator.
– Dokąd teraz?
– Przed sobą masz port. Podłącz się do niego!
Nad głowami rozbłysły im ładunki energetyczne.
– Pospieszcie się na litość Boga!
***
Przebudzenie po transferze zawsze było niespodzianką. Stjern otworzył oczy by po chwili zamknąć je ponownie. Światło dnia poraziło go niczym nagły rozbłysk supernowej. – No tak, Nośnik długo był nieużywany. – Dopiero po chwili poczuł w całym ciele lodowate zimno. Ten etap był zawsze najgorszy. Zanim ciało nagrzeje się i osiągnie minimalną temperaturę upłyną długie minuty oczekiwania w chłodzie. Aby umilić sobie ten czas choćodrobinę przywołał wspomnienie ostatniej akcji. Według danych operatora otoczenie było bezpieczne. Kupiec zapłacił z góry za dane, które należało wybrać, a opłaceni ludzie ułatwili dostęp do zasobów. Akcja nie powiodła się i po raz pierwszy mistrz Stjern musiał uciekać, tracąc przy tym adepta. – Sem – pomyślał ze współczuciem. Inicjacja wypadła fatalnie ale chłopak musiał zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Członkostwo w organizacji było dobrowolne ale dla wielu stanowiło wręcz nobilitację. Wykradanie danych i dywersja w sieci – takie były działania doraźne. Cel główny: obalenie dyktatu globalnych korporacji dzierżących monopol na obrót informacją i dezinformacją…
Zapalenie się zielonej kontrolki n pulpicie obok oznajmiło, że może wstać, co udało mu się z niemałym trudem. Podszedł do lustra i poruszył rękami , ale ból zastałych mięśni był tak dotkliwy, że znieruchomiał. Spojrzał z uznaniem na swoje ciało. Wysoki i przystojny brunet. Rozbudowana klatka piersiowa, szerokie ramiona i płaski brzuch – pokiwał głową uznaniem. Przyrodzenie też było spore, co ucieszyło go chyba najbardziej. – Lilly będzie zachwycona – pomyślał. Podszedł do okna, otworzył je i wyjrzał na zewnątrz. Świeża morska bryza owiała go i orzeźwiła. W dole narastał szum ulicy. Poszedł pod prysznic, cały czas czując ból w kończynach i stawach. Wytarł się i usiadł przy biurku uruchamiając komputer. Otworzył plik z danymi i zaczął czytać:
Status: online
Podtyp: Deluxe
Local: Algier
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Umówiony sygnał. Na twarzy Stjerna pojawił się uśmiech: Lilly.
Powitanie było krótkie. Niemal natychmiast wylądowali w łóżku.
– Już myślałam, że po tobie – powiedziała z wyrzutem przeciągając się na pościeli. Na jej jędrnym, wysportowanym ciele lśniły kropelki potu.
– Ktoś wsypał. Kupili nas, aby następnie zlikwidować. Musimy być na przyszłość bardziej ostrożni w wybieraniu zleceń.
– Myślisz, że cię tu nie znajdą?
– Ślady.. cóż, każdy je zostawia.
– Jesteś mistrzem!
Stjern uśmiechnął się wodząc delikatnie palcem po brzuchu Lilly.
– Wiem.
Lilly drgnęła kiedy trafił na czuły punkt. Wracał do formy szybciej aniżeli ktokolwiek inny. Za to również go kochała.
***
– Za niedługo otrzymasz dalsze instrukcje.
Głos w słuchawce jak zwykle był lakoniczny. Porozumiewali się hasłami, wiadomości zostawiano w najbardziej zaskakujących miejscach. Czasami były to waginy wynajętych kurew, jeszcze kiedy indziej mózgi martwych. Sem poruszył się niespokojnie na łóżku. Bezczynność była dlań obca, zwłaszcza że od jakiegoś czasu wmawiano mu, że nadaje się do wielkich zadań. Póki co nieźle odegrał rolę zdrajcy.
Tyle, że na swój nieszczęście polubił mistrza Stjerna… niby Stjern, którego poznał, nie był tak naprawdę tym, załogo się podawał, ale przecież z nim było tak samo. Czy mistrz wiedział? Pokochał go w końcu.
Sem wstaje. Ciało jest oporne, ale głosowody działają bez zarzutu. Podchodzi do lustra i robi autoryzację.
Status: online
Podtyp: Lux
Local: Lisabon
Pod balkonem zjawia się dywan. Sem usadawia się i leci na spotkanie. Organizacja Państw Niezależnych nie lubi spóźnień, a Sem jest przedstawicielem Izraestyny, pierwszego państwa, które przezwyciężyło bariery genetyczne w budowie nosicieli. Na spotkaniu pojawić się mieli również agenci USAF, Polrosu i Reichu. Iran wydawał się nazwą niemal skostniałą, i niektórych aż dziw brał, że te dwa państwa były gotowe połączyć się.
Rozmyślania przerywa telefon.
– Jestem.
– Stjern żyje.
Westchnienie Sema nie uchodzi uwagi Kluczmistrza.
– Ty skurwysynie, przywiązałeś się! Co ci mówiłem…
Sem rozłącza się. Tyle może. Aktualnie nie mają do niego dostępu, ale mogą go zlikwidować. Może zdąży przeprogramować dywan…
Wybuch w siedzibie OPZ daje mu sporo do myślenia. – A jednak! Omal nie zdążył na posiedzenie.
Ucieczka nie jest już tak łatwa. Nadal czuje ból w mięśniach, poza tym sprawność pozostawia wiele do życzenia. Agent łapie go na lądowisku. Unik przed piekielnie szybkim mawashi wytrąca go z równowagi.
– Skurwysyn zna brazylijskie ju jitsu -zaklina padając pod ciężarem napastnika. Robi szybką kontrę, zakłada balachę i łamie agentowi rękę w łokciu. Gdy jest już bezpieczny, w ulicznym tłumie po drugiej stronie alei dostrzega Lilly i wie, że już po nim. Mistrzowi nie ucieknie.
– Witaj – słyszy za sobą znajomy głos. – Jak widzę świetnie się miewasz.
Sem odwraca się powoli w oczekiwaniu na śmiertelny cios.
– Zwariowałeś? Przecież nie zabiję cię na środku ulicy – uspokaja Stjern. – Pójdziesz ze mną, mamy do pogadania.
Usiedli przy stoliku w klimatyzowanej kawiarni. Po chwili dołączyła do nich Lilly. Ani na chwilę nie spuszczała Sema z oczu, coprzyprawiało go ociarki na plecach.
– Teraz pewnie powiesz mi, dlaczego mnie nie zabijesz?
– To możeza chwilę – uśmiechnął się Stjern – zapewne jednak chciałbyś wiedzieć, dlaczego ktoś podłożył bombę pod OPZ?
Sem kiwa nieznacznie głową.
– Algierczycy spodziewali się, że ktoś ważny tam będzie. Wiesz może, o kogo chodzi?
– I tak się dowiesz, w sieci aż huczy.
– Słucham zatem – Stjern uśmiecha się cierpliwie.
– Sklonowali Go. Chcą Go wybrać swoim przywódcą w nadziei, że połączy wszystkie chrześcijańskie frakcje i zakończy spory teologiczne. Algierczycy dowiedzieli się, gdzie będzie i podłożyli bombę. To oni cię wynajęli, a dane, które miałeś wykraść, dotyczyły właśnie tych szczegółów. Jak już pewnie wiesz, jestem…
– Agentem Izraestyny. Domyśliłem się, choć musze przyznać, że nieco za późno. Opowiedz mi o… Nim.
– Jest całkiem inny niż… niż każdy się spodziewał, chociaż podobny do opisów – na twarzy Sema pojawia się uśmiech. – I faktycznie Go słuchają.
– Skąd mieli wzór?
– Z całunu. Watykan szukał, łożył gigantyczną kasę, aż wreszcie im się udało. Podobno pomagali sami aniołowie. Teraz pewnie odbiorą sobie wszystko z nawiązką.
Stjern uśmiechnął się w duchu. Właśnie uzmysłowił sobie, że niedługo może czekać go świetne zlecenie, bo przecież dane gdzieś są zabezpieczone. A on jest Mistrzem!
– A co, jeśli ktoś zechce ukraść Jego wzór? Co, jeśli za jakiś czas pojawi się kilku takich, jak On?
– Myślę, że się obroni.
– Przed sobą? – Stjern roześmiał się głośno mrugając okiem do Lilly.
- Za niedługo (...).
(...) zaklina padając (...).
Przemyśl koncepcję klonowania. Odcisk, a więc siłą rzeczy biomikroślady na całunie, pochodził z czasu po śmierci na krzyżu.
Reszta pomysłu interesująca.
Ciekawe. Warto, moim zdaniem, rozbudować.