- Opowiadanie: szoszoon - Dotyk Proroka

Dotyk Proroka

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dotyk Proroka

Dźwięk telefonu wyrwał Paula z zamyślenia.

– Oglądasz wiadomości?

 

– Aha.

 

– Centrala organizuje grupę operacyjną. Uznali, że sprawę należy wyjaśnić. Zbieraj się, za godzinę po ciebie przyjadę.

 

– Okay. Do zobaczenia Mark.

 

Grupa operacyjna oznaczała stan podwyższonej gotowości. Przewinął nagranie ostatniego newsa. Jak zwykle: tłumy słuchające Proroka, masowe nawrócenia i ozdrowienia. Hipnoza? Nie – pokiwał głową – zbyt proste. Watykan miał w rękawie prawdziwego Asa! Prorok nie unika tłumów, wręcz przeciwnie! Otacza się nim, dotyka ludzi, rozmawia z nimi, przytula, zwłaszcza dzieci. Jest w nim coś, co urzeka i Paul broni się przed tym. Przecież tak naprawdę nic na niego i przeciw niemu nie mamy! Jak zabronić głoszenia poglądów religijnych? I to jeszcze tak prostych a zarazem… zbawiennych? Interesujące jedynie z psychologicznego i naukowego punktu widzenia: dlaczego?

 

Jechali z Markiem w milczeniu. Obu zapewne pochłaniały te same myśli, znali się za dobrze.

 

– Co o tym myślisz? – ciszę przerwał Mark.

 

– Masz na myśli inicjatywę centrali?

 

Mark skinął głową parkując auto przed wejściem do budynku.

 

– Skoro sprawa zyskała taki status to chyba coś mają.

 

Czytnik przeskanował ich IC i drzwi otworzyły się. W budynku było cicho, z personelu jedynie strażnicy oraz dyżurni operatorzy.

 

– Powodzenia chłopaki – mruknął okiem jeden z nich. – Czekają już w sali odpraw.

 

– Witajcie – inspektor Matt poprawił krawat. – Skoro wszyscy są to zacznę. Wiecie już, kto jest obiektem dochodzenia. Przyszedł rozkaz z góry.

 

Paul niemal odruchowo spojrzał na sufit czym wywołał ogólne rozbawienie. Matt zgasił go chłodnym spojrzeniem.

 

– Mamy trochę materiału, ciekawe są nagrania z kamery termalnej…

 

– Ale po co to wszystko? – przerwał Paul.

 

– Watykan zapowiedział na środę wizytę Proroka. Władze obawiają się masowej apostazji i konwersji na jego Naukę.

 

Zebrani spojrzeli po sobie ze zumieniem.

 

– Przecież nasza Nauka jest naprawdę prawdziwa! – oburzył się Mark. – Władza okazując obawy podważa sens swojej egzystencji!

 

– Póki co o wszystkim wiemy tylko my, więc zachowanie tajemnicy ma najwyższy priorytet. – zastrzegł inspektor. – Czy to jasne?

 

Zebrani skinęli głowami.

 

-Zatem do roboty!

 

Paul analizował fakty popijając herbatę. Większość nawróceń miała miejsce tam, gdzie pojawił się Prorok. Kolejne konwersje szerzyły się potem, promieniując na okoliczne tereny. W miejscach pielgrzymek gromadziły się setki tysięcy wiernych a on, niepomny na to, przemierzał tłumy błogosławiąc i pozdrawiając. Telewizja Watykańska robiła z tego potem reality shows, jednak te nie miały takiego skutku. Był to rodzaj propagandy i reklamy. A grafik miał Prorok napięty, należało to przyznać.

 

– Spójrz na to, Paul – Mark podsunął mu przed oczy ekran z nagraniem kamery termalnej. – Normalnie gorączka jakaś.

 

– Jaka temperatura?

 

– 25 w Celsjuszu. Żaden upał. Ciśnienie też w normie. Ale popatrz na niego.

 

– Jest…

 

– Chory, i to bardzo. Temperatura ciała podwyższona.

 

– Skutek klonowania?

 

– Możliwe. Wszystkiego nie przewidzi.

 

– Zatem może odwołają wizytę? Chyba powinni dbać o jego zdrowie, jest dla nich przecieżkurą znoszącą złote jajko!

 

– Spójrz, kiedy podchodzi do wiernych gorączka staje się jeszcze wyższa, niemal… śmiertelna!

 

– Albo ma końskie zdrowie, albo…

 

– Kopia jest wytrzymalsza od oryginału?

 

– Szefie, zróbmy tak – zaproponował Paul – jak już przyjedzie, zatrzymajmy go i zbadajmy pod pozorem bezpieczeństwa. Albo się zgodzą, albo ich nie wpuścimy.

 

– Pogadam z Władzą – odparł Matt poprawiając krawat.

 

Po powrocie zebrał wszystkich w Sali odpraw.

 

– Władza się zgadza. Musimy to zorganizować, podjąć środki ostrożności. Potrzebuję ochotników.

 

Paul i Mark zgodzili się jako pierwsi, oprócz nich jeszcze dwóch techników i informatyk.

 

– Władza doceni siłę waszej wiary – rzucił na zakończenie inspektor.

 

***

 

Siedział w Sali przesłuchań, wyprostowany, spokojny. Rozglądał się dookoła z lekkim zaciekawieniem – Prorok. Długie, ciemne włosy opadały łagodnie na białą, elegancką marynarkę. Oblicze emanowało spokojem, pociągłą twarz zwięczały gustownie przycięte wąsy i broda. Paul spojrzał na rękę. Złoty Blancpain. No tak, Watykan musiał dbać o swoją kurę. I jeszcze jedno: nie wyglądał na chorego.Chodząca ikona.

 

– Zaprosiliśmy tu pana, aby…

 

– Upewnić się, że nic wam nie grozi – dokończył uśmiechając się. – Obawiacie się o swoją Naukę i ewentualne konwersje.

 

Paul nic nie odpowiedział, zbity lekko z tropu.

 

– Skoro jednak jesteście przekonani o jej prawdziwości, cóż mogę wam uczynić? Czyż wierni posiadający prawdę szukać będą urojeń?Ja tylko sugeruję.– Paul nie mógł oprzeć się wrażeniu, że głos Proroka odciska na nim jakieś niewytłumaczalne piętno. Niby był przekonany, ale…

 

Prorok jakby wyczuł jego wątpliwości.

 

– Podaj mi proszę swoją dłoń.

 

Paul wyciągnął rękę w jego kierunku. Czując dotyk Proroka poczuł lekki dreszcz. Potem zrobiło mu się gorąco i duszno. Jakby zaraził go jakąś chorobą przenoszoną przez… no właśnie! – Gdy dotarło doń, co tak naprawdę robi Prorok, Paul stracił świadomość.

 

– Wszystko w porządku – zameldował Władzy Matt. – Wygląda na zdrowego. Można go wpuścić.

 

***

 

Gdy Paul obudził się, obok łóżka czuwał Mark.

 

– Co się ze mną stało? – Paul rozejrzał się po swoim pokoju przecierając oczy.

 

– Straciłeś przytomność na kilka dni.

 

– Zaraz… a co z…

 

– Prorok już odjechał.

 

Paul westchnął.

 

– Wyeliminował mnie, gdy zrozumiałem, jak to robi.

 

– Co masz na myśli? – zainteresował się MArk.

 

– Roznosi wirus! Jego nauka przenosi się na innych jak choroba przenoszona przez bezpośredni kontakt!

 

– O czym ty mówisz?

 

– Mark, on zaraża sobą! Jest jak nosiciel wirusa, macierz… dżuma!

 

Kolega spojrzał nań z wyrzutem.

 

– Dlaczego mówisz takie rzeczy na naszego Nauczyciela…?

Koniec

Komentarze

Kurde, na początku trochę to opko, że tak powiem, jest niejasne. Niezbyt łapałem o co chodzi. Ale końcówka mnie rozbawiła (w sensie pozytywnym). Gdyby je rozwinąć, dodać trochę więcej informacji na temat głównych bohaterów i działalności samego proroka, oraz owej Nauki, byłoby według mnie dużo lepsze. Ale i tak mi sie podobało.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Strasznie chaotyczne na początku, szczątki informacji bardziej zaciemniają obraz, niż go rozjaśniają. W sumie ten tekst bardziej przypomina konspekt, niż gotowe opowiadanie. Mam podobne zdanie, jak Fasoletti. Pomysł jest fajny i wedlug mnie zasługuje na rozbudowanie i większą formę, żeby w pełni wykorzystać jego potencjał.

Pomysł mi się podoba, wykonanie niezbyt.
Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka