- Opowiadanie: feroluce - Einsteinowskie efekty czasoprzestrzenne, czyli koty, myszy, bąki i reszta zwierzyńca

Einsteinowskie efekty czasoprzestrzenne, czyli koty, myszy, bąki i reszta zwierzyńca

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Einsteinowskie efekty czasoprzestrzenne, czyli koty, myszy, bąki i reszta zwierzyńca

I. Nieokreśloność środka masy w geometrii nieeuklidesowej, czyli pływanie pieskiem wstecz

 

Trochę głupio gada się do paczki w epoce komunikacji tachionowej, ale co poradzić, kiedy nie ma jak inaczej przesłać informacji? Póki co, nie mam opracowanych zaburzeń geometrii czasoprzestrzeni i to skutecznie blokuje normalny kontakt. Może następny się uda, tymczasem muszę wysłać ci dane tak, jak się da.

Dziękowałem ci już za podarowanie mi Luny? Doprawdy niezwykły zwierzak… Jestem szacownym zwierzęciem eksperymentalnym! Tak, tak, wiem, mam eksperymentalnego kota. A także bezczelnego, egoistycznego i cynicznego… Miałeś opowiadać o tym feralnym pływaniu, pamiętasz?! Mamy mało miejsca, streszczaj się! A może się wstydzisz?

Czasami mam uczucie, że to nie mój zwierzak, a żona… Ale wracając do rzeczy. Mamy to! Naprawdę to mamy! Musisz natychmiast złożyć patent o nowy tunel, przesyłam ci wstępne dane, powinno na początek wystarczyć. Liczę, że zadbasz o to, by nikt z konkurencji się o naszym sukcesie nie dowiedział. Baza do budowy doskonała, po prostu cudo! Jesteśmy ustawieni na całe życie!

Świństwa nie było widać, nawet fale grawitacyjne w normie. Mało brakowało, by mnie wciągnął, mówię ci, skakanie na ślepo kiedyś mnie zabije. Ja cię zabiję, jeśli zaraz się nie streścisz! Dobra, dobra. No więc wyrzuciło nas, kompletna pustka, I tylko on. Samotnik. Wyżarł całą materię koło siebie, teraz tylko parował. Znaleźliśmy się za blisko, na samej granicy. Wiesz, to ta głupia sytuacja – jeszcze nie wpadłeś w studnię, ale już podlegasz zniekształceniu czasoprzestrzeni. Rozciągnęło nas jak złoto, gdyby nie kompensacja, nie byłoby komu wysyłać tej wiadomości. Wszystko padło, przeciążona Mysza od razu odmówiła współpracy. I dobrze zrobiła! Mysza, choć maszyna, ma więcej instynktu samozachowawczego od niego! Ten idiota chciał podlecieć bliżej, jakby nie zatrzymała statku, to już byłoby po nas.

Nie przesadzaj, samotnik mocno odparował, jego horyzont jest daleko, można by go trochę obejrzeć…

I wpaść w studnię. Toż nawet dziecko wie, że mała czarna dziura ma znacznie silniejsze przyciąganie od giganta!

Mysza wyłączyła nawet grawitację, niby po to, by nie generować dodatkowych fal w nieznanym środowisku. Interferencje i tak dalej. Utknąłem z Luną na środku sali treningowej, jak ten idiota. Mysza po prostu go spacyfikowała, żeby nie myślał o głupotach. Wisząc pośrodku niczego mogłem się najwyżej poobracać dookoła własnej osi. Za to Luna… Prawdę mówią, że kot sobie zawsze poradzi. Spadnie na cztery łapy. A jak nie może spaść, to będzie pływał. Pieskiem. Wstecz. Niby zakrzywienie przestrzeni nie było silne, ale dla małego kotka wystarczyło. Zdołała wykorzystać do przemieszczania nieokreśloność środka masy, choć wyglądała doprawdy zabawnie…

To było upokarzające! Zresztą, kto to mówi? Wisiałeś jak worek, a twoje żałosne próby naśladowania mnie skończyły się tylko tym, że zacząłeś wirować jak bąk i obrzygałeś całą salę treningową. Do dziś roboty Myszy nie zdołały jej doczyścić.

Ale to wszystko szczegół. Słuchaj, Marcel, bo to ważne. A gdyby to spożytkować? Koło normalnej czarnej dziury nieokreśloności środka masy nie da się wykorzystać, zniekształcenia są zbyt nieprzewidywalne, ale ten samotnik jest spokojny jak rzadko. Jak myślisz, ile dałoby się oszczędzić, gdyby do przemieszczania, choćby tylko częściowo, wykorzystać szybowanie w zakrzywionej czasoprzestrzeni? Co ty na to, Marcel?

Czekam na odpowiedź. Leon.

 

II. Zjawisko Lense’a-Thirrina, czyli bąk w melasie

 

Dzięki za szybką odpowiedź. Nawet nie mów mi o szampanie, żyję tu na półproduktach. Żarcie serwowane mi przez Myszę teoretycznie jest ludzkie, ale ani zapachem, ani konsystencją nie różni się od tego, które dostaje Luna.

Różni. Moje pachnie lepiej.

I sam widzisz. Teoretycznie wikt na statkach ma być pożywny i smaczny, a o jego zróżnicowanie ma dbać komputer pokładowy. Mam czasem wrażenie, że mój mnie nie lubi.

Mysza jest w nim zakochana na zabój, kompletnie nie wiem dlaczego. Jak to dobrze, że przynajmniej jej to na osąd nie pada – zazwyczaj.

Zakochana?! Zakochana kobieta nie kazałby ukochanemu wisieć jak kretyn i nie karmiła paskudną papką!

Mnie wasze ludzko-robocie dylematy uczuciowe mało obchodzą. Miałeś składać raport! Streszczaj się, bo zaraz miejsca zabraknie!

Kurde, czemu paczki tachionowe muszą być takie ciasne?! Niby samotnik wydziela słabe fale grawitacyjne, ale nawija czasoprzestrzeń równo, efekt Lense’a na razie – póki nie znajdziemy sposobu na jego skompensowanie – uniemożliwia normalną łączność. Twoja próba bezpośredniego kontaktu przyszła posiekana na informacyjną papkę. Zostają więc te pakiety. Wysyłam dwa, drugi zawiera wszystkie dane o czarnej dziurze. Jeszcze nie nadaliśmy jej imienia, Mysza proponuje Marię, na cześć jakiejś fizyczki, jednak nie zniosę kolejnej kobiety w swoim pobliżu! I wszystkie próbują mnie zdominować. Boś ofiara i się dajesz. Luna, jeszcze słowo, a wytrzepię to twoje czarne futro, aż z niego wyskoczysz!

Wycofaliśmy się z granicy, zniekształcenia nie dają nam już tak popalić. W sumie najbardziej kłopotliwy okazał się efekt Lense’a. Kto by się mógł spodziewać, że takie maleństwo będzie tak ciągnęło czasoprzestrzeń? Skręcona wokół samotnika niczym melasa wokół głowicy miksera – wybacz skojarzenia z żarciem, ale siedząc tu też byś tylko takie miał.

Wysyłam dokładną analizę, z soczewkowaniem i dylatacją czasu włącznie. Marcel, postaraj się zdobyć zezwolenie na wykorzystanie interferencji fal grawitacyjnych, potrzebujemy stałej łączności, jeśli chcę rozpocząć wstępną instalację. Bo dalej nie ruszymy, co z tego, że mamy zaklepaną lokalizację i kontrakt. Nie będziemy się przecież komunikować paczkami, zresztą twoją o mało nie straciłem przez ten cholerny efekt.

Tymczasem nasz trójka, czekając, aż uda ci się załatwić formalności, będzie siedzieć grzecznie na tyłku, pilnować znaleziska i nudzić śmiertelnie. Zajęcia poglądowe ze zjawiska dylatacji czasu. Niby jest tylko wymiarem, złudzeniem, jednak, kiedy się tu siedzi, wydaje się cokolwiek za bardzo realny. I ciągnie się jak przestrzeń za samotnikiem. A podobno nie ma czarnego kota w czarnym pokoju. Masz coś do czarnych kotów? Nic, Luna, to tylko taka metafora.

Marcel, proszę, pospiesz się z tymi formalnościami, sam słyszysz, że Leonowi po trochu odbija. On tak coraz częściej… Zaraz mi tu będzie pisać wiersze o astrofizyce. Aż zaczynam się niepokoić.

Pozdrawiam. Luna

III. Grawitacyjna dylatacja czasu, czyli najskuteczniejsza terapia odmładzająca świata

 

Nie, nie musisz się o mnie martwić, wbrew czarnowidztwu Luny jestem całkowicie zdrów psychicznie. W odróżnieniu od niektórych członków załogi. Nie ma na myśli mnie. To Myszy coś zaczyna dolegać. Ona złożyła mi propozycję, potrafisz to sobie wyobrazić?! Chyba naprawdę jej się nudzi, co jest o tyle dziwne, że z naszej trójki ma aktualnie najwięcej zajęć.

Ale do rzeczy. Komponenty i roboty dotarły na miejsce bez uszkodzeń. Bez większych uszkodzeń. Nie marudź, Luna, przy kłopotliwym efekcie Lense’a, który nadal utrudnia nam komunikację oraz braku stałego tunelu, ponieśliśmy naprawdę niewielkie straty. Dużo mniejsze, niż zakładał budżet. Byle tak dalej!

Twój entuzjazm jest doprawdy zadziwiający.

Czarnowidztwo mojego kota potrafi być czasem wkurzające. Ja tam się cieszę, w końcu mam zajęcie, nie siedzę bezczynnie na tyłku, jak cały zeszły tydzień. Tak, wiem, dla ciebie minęły niemal dwa miesiące, grawitacyjna dylatacja czasu to jednak czasem pożyteczne zjawisko. Jakby mi przyszło wysiedzieć cały ten czas, jaki upłynął w niezniekształconej czasoprzestrzeni, to chyba bym oszalał. Swoją drogą, to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Póki co, nadal masz mniej lat ode mnie, ale chcę zauważyć, że w tempie, w jakim załatwiasz sprzęt, wrócę do domu młodszy od ciebie. To miała być ironia? Ależ skąd. Tylko sugestia, żeby się, mimo wszystko, trochę pospieszył. Robota nam tu wre, niedługo zakończymy budowę szkieletu, a podzespoły generatorów nadal nie załatwione. Tak, tak, doskonale wiem, ile czasu zajmuje zdobycie tych wszystkich pozwoleń na wykorzystywanie nietypowych form energii. Niemniej się pospiesz! Bo nawet dylatacja nie pomoże, jak robota stanie. Sam wiesz, jak wrażliwe są niedokończone struktury generatorów. A samotnik, – nadal bez imienia - choć spokojniutki, wciąż jest czarną dziurą. Odetchnę z ulgą dopiero, kiedy już je zmontujemy i zabezpieczymy systemami kompensującym zniekształcenia.

Szybowanie w zakrzywionej czasoprzestrzeni okazało się strzałem w dziesiątkę! Nadal mamy paliwo, jakie dotarło z transportem, nie musisz dosyłać. Jak tak dalej pójdzie, to zaoszczędzimy na nim tyle, że całkowicie pokryje straty w sprzęcie, jakie poniesiemy podczas przemieszczania go niestabilnymi tunelami.

W raporcie załączam dokładny stan robót na dzień dzisiejszy. Nawet te wieczne marudy od żyrowania kredytów powinny poczuć się usatysfakcjonowane.

Ode mnie też wszystkiego najlepszego! I tak, to ja przypomniałam Leonowi o twoich urodzinach. Pozdrów ode mnie moją siostrę, pewnie już urodziła miot, mam nadzieję, że kociaki są zdrowe…

Luna, kiciu, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że twoja siostra już dawno się okociła, więcej, jest duża szansa, że okociły się już nawet córki twojej siostry. Jako samica powinnaś się cieszyć. Kiedy wrócimy do domu twoja siostra będzie stateczną kocicą, gdy ty – nadal młodą kotką. Zresztą popatrz na mnie; biologicznie mam trzydzieści lat, gdy według papierów skończyłem osiemdziesiąt.

Dylatacja czasu – najskuteczniejszy lifting we wszechświecie!

Tobie też polecam, Marcel! Naprawdę, statki nie gryzą. Zazwyczaj.

Do następnego kontaktu! Leon.

 

IV. Fale grawitacyjne, czyli cała muzyka wszechświata

 

Marcel, do licha, spieszę się! Nie poganiaj mnie! Doskonale wiem, ile minęło czasu w niezniekształconej czasoprzestrzeni, mam przelicznik, i to nawet dobrze skorelowany.

Szybciej się już nie da! Samotnik zaczął się biesić, gwałtownie wzrosła mu produkcja fal grawitacyjnych i rozszerzył horyzont zdarzeń. Dlatego znowu muszę kontaktować się za pomocą paczki. Wszystko w odpowiedzi na interferencje, jakie wystąpiły z generatorami egzotycznych energii, nieważne, że są niekompletne i na jałowym biegu.

Na marginesie, Marcel, wielkie dzięki za szybkie wysłanie elementów generatorów. Wierz mi, Leon ma rację, montujemy je tak szybko, jak się da. Mysza zapewniła nam dodatkowy, niezwykle skuteczny argument za pośpiechem.

Luna, weź mi nawet nie przypominaj. Przysięgam, po powrocie wyślę mój komputer pokładowy do psychoanalityka! Oto bowiem Mysza nagle stwierdziła, że roboty, kształtujące struktury portalu z kwantowej piany w takt melodii wygrywanej przez samotnika na samej strukturze czasoprzestrzeni są rzeczą niebywale piękną i wzruszającą – to cytat żywcem wzięty od samej zainteresowanej. Gorzej, że postanowiła się podzielić tym „pięknem” z nami. Wygenerowała więc dokładną projekcję, przedstawiającą w czasie rzeczywistym wizję baletu robotów zawieszonych na tle czarnej tarczy samotnika – w takiej formie, byśmy mogli to podziwiać - i rzuciła go na wszystkie ściany statku. Do tego transponowała zapis oscylacji czasoprzestrzeni na oscylacje powietrza wewnątrz i zafundowała nam coś, co nazwała całą muzyką wszechświata.

Mysza odnalazła w sobie duszę artysty. Tylko czemu naszym kosztem? Leon po usłyszeniu fal grawitacyjnych zaczął wyć po piętnastu sekundach; ja nie, mnie ogłuszyło znacznie szybciej. Fale samotnika plus wszystkie interferencje każdego materialnego obiektu we wszechświecie. To był muzyczny koszmar.

Na szczęście Myszy włączyły się blokady chroniące pasażerów, musiała, nawet wbrew woli, wyłączyć ten jazgot. Oczywiście, ciężko się obraziła, bo miałem czelność nie docenić piękna tego niezwykłego koncertu. Może i jestem przyziemny, ale zdecydowanie wolę fale grawitacyjne zapisane klasycznie, jako ciągi funkcji albo ich graficzne odwzorowania.

Zresztą, do paczki z danymi dołączam fragment koncertu, sam się będziesz mógł przekonać. Razem z obrazem.

Tu też Mysza musiała uznać, że poniosła klęskę. Jestem kotem, ale chodząc po generowanych obrazach pustki nawet ja dostawałam ataku lęku przestrzeni. Leon poddał się znacznie szybciej. Mysza skapitulowała dopiero, jak wydajność mojej pracy spadła gwałtownie o sześćdziesiąt procent. Szkoda, że tak późno, moje szkolenie do pracy w przestrzeni odbiło mi się czkawką.

Niestety, niecałkowicie, nadal nas uszczęśliwia projekcjami, gdy roboty zrobią coś jej zdaniem wyjątkowo artystycznego. Na nieszczęście, do takich wniosków dochodzi stanowczo za często.

Teraz rozumiesz, czemu śpieszę się, jak mogę. Jest bowiem duża szansa, że kiedy zakończymy montaż, Mysza też przestanie nas zamęczać. Naprawdę, twoje poganianie nie jest mi do niczego potrzebne. I tak jest sfrustrowany.

Pooglądaj sobie projekcje, ty i żyranci, będziecie mogli się chwilę poczuć, jakbyście tu byli. To może być ciekawe doświadczenie, szczególnie dla tych drugich.

Pozdrawiamy z placu budowy. Śmiertelnie zmęczeni Leon i Luna.

 

V. Tunele czasoprzestrzenne, czyli robactwo rozpełza się po kosmosie

 

Marcel, wyciągaj tego szampana! Najlepiej całe morze! Będziemy pić do upadłego!

Skończyliśmy! Naprawdę skończyliśmy!

Jeśli masz uczucie, że z Leonem jest coś nie tak, to masz rację. Tak, jest pijany. I nie pytaj, nie mam zielonego pojęcia, jak mu się udało przekonać Myszę, by wyprodukowała alkohol. Czy to ważne, Luna? Dzisiaj świętujemy! Coś taka sztywna, nie cieszysz się z perspektywy powrotu do domu? To świętowanie jest po prostu moim zdaniem przedwczesne, bo przed nami jeszcze mnóstwo roboty. Między innymi musimy przetestować tunel.

A propos. Zgodnie z przysłanym przez ciebie grafikiem, rozpoczynamy testy od jutra, od Einsteina. Dzięki za załatwienie dostępu, ten portal jest wprost idealny do pierwszego skoku. Stabilny, duży i doskonale znany.

W ogóle to muszę się ci pochwalić, Marcel! Nie dość, że wyrobiliśmy się dziesięć procent przed planem, że jesteśmy na plus z budżetem, to jeszcze możesz składać papiery o poszerzenie ciągu transportowego przez nasz tunel. Hej, Leon, nie tak szybko, takie tezy to będziesz mógł składać po skończonych testach! Bez przesady, już widać, że tunel jest stabilny, jak rzadko. Po zaburzeniach, jakie wystąpiły podczas montażu generatorów egzotycznych energii, samotnik – o oficjalnej nazwie Everard, na cześć pierwszej osoby, która pływała w przestrzeni nieeuklidesowej – uspokoił się, aż dziwne. Już teraz w ciemno mogę oceniać, że tunel czasoprzestrzenny będzie mógł mieć znacznie wyższą przepustowość, niż zakładaliśmy pierwotnie.

Tak więc, Marcel, z dniem dzisiejszym mogę oficjalnie ogłosić, że oto robak wykopał kolejną dziurę! Nigdy nie zrozumiem tego waszego astrofizycznego dowcipu. Co za idiota nazwał tunele czasoprzestrzenne „dziurami robaka”?! Jak to dobrze, że we współczesnym języku to durne określenie przetrwało tylko jako powiedzonko. Daj spokój, Luna, przecież to brzmi całkiem zabawnie! Tak, struktura czasoprzestrzeni została przeżarta przez jakieś szkodniki; robactwo się rozpełza po kosmosie. Bardzo zabawne. A jakie romantyczne!

Co ja bym zrobił bez czarnowidztwa i cynizmu mojego kota… Nieważne. Świętujmy i nie dajmy sobie zwarzyć humoru jednemu zwierzakowi! Dylatacja czasu nadaje nowego znaczenia określeniu „pić kilka dni bez przerwy”. Czym się przejmujesz, Luna? Przecież już ci mówiłem, nie ma czarnego kota w czarny pokoju – czas nie istnieje, to tylko wymiar. Poza tym to mój kac, nie twój.

Dobra, dobra, już nic nie mówię. I, wbrew wrażeniu, jakie musiałam sprawić, też się bardzo cieszę, że nam się udało. I to tak szybko.

Co jest głównie zasługą Leona. Harował jak mrówka, bo wiedział, że Myszy nie wolno mu przeszkodzić, dyrektywa jej tego zabrania. Mysza też pracowała ze zwiększoną wydajnością, w nadziei, że jak Leonowi zabraknie zajęć to będzie się mógł oddać tym pozazawodowym – czyli jej. I to cała tajemnica aktualnego spektakularnego sukcesu. Dzięki za podsumowanie, Luna, to było bardzo w twoim stylu, nie wytrzymałaś, musiałaś wbić szpilkę.

Ma prawo facet trochę odpocząć, bo naprawdę zasłużył. Ja tymczasem dopilnuję, by, nawet na kacu, terminowo rozpoczął testy, nie martw się o to.

Do zobaczenia w domu!

Luna

 

 

Koniec

Komentarze

Mysza też pracowała że zwiększoną wydajnością - literówka.

Powiem tak, od dawna brakowało mi na NF tekstu stricte science fiction. Ten mi się spodobał. Na początku nie mogłem się połapać w mieszaninach wypowiedzi Leona i Luny - wiem, że kocicy są zaznaczone kursywą, ale nie wiem, czy jest to do końca najlepsze wyjście. Typowy dialog by się raczej nie sprawdził, więc może jest dobrze...

Cóż, styl dobry, nie mam się do czego przyczepić. Może nieco zbyt naukowy jak dla mnie - jestem tylko humanistą - ale nie na tyle, abym nic kompletnie nie rozumiał. Ciekawa konstrukcja opowiadania - w formie listów. Choć uważam, że przydałoby się to bardziej zaznaczyć, np. poprzez "Drogi Marcelu" na początku, bądź z załączeniem daty na końcu - chociaż przez dylatację czasu mógłby być z tym problem ;)

Było parę błędów. Ale były to głównie literówki - jak ta, którą wymieniłem na początku - oraz raz chyba zła odmiana przez przypadki.

Typowej fabuły tutaj jako takiej nie było, ale świat przyszłości, mimo, że bez opisów, prezentuje się u Ciebie ciekawie. Kreatywna sztuczna inteligencja, gadający kot (właśnie, jak ona gadała?), rozmowa przez paczki tachionowe, coś w stylu ansibli u Le Guin. Nie wiem sam, czy zrozumiałem ogólny sens prac głównych bohaterów - jak wspomniałem, jestem humanistą i nie znam się na astrofizyce - ale chyba pracowali nad jakimiś tunelami czasoprzestrzennymi, przez czarne dziury, dzięki którym możnaby podróżować, z prędkością nadświetlną? Poprawcie, jeśli źle pojąłem ;P

Nie będę owijał w bawełnę, masz u mnie 5, głównie za realizm przedstawianego przez Ciebie świata. Mam jednak wrażenie, że całość jest jedynie wstępem do czegoś dłuższego (chciałbym, żeby tak było), mam rację? ;)

Pozdrawiam

i czekam na kolejne teksty SF!

Z dalszym ciągiem może być kłopot, ponieważ taki sposób przedstawiania wydarzeń, osób i świata nie nadaje się do niczego więcej ponad opowiadanie SF, ponad krótki cykl opowiadań. Wynajdywanie śmieszności na siłę stanowi samozatrzaskującą się na autorach pułapkę. Tak mi się wydaje po lekturach tekstów w tej konwencji, chociaż nie tylko z tego podwórka.
Bardzo sympatyczny i jednocześnie co najmniej dobrze napisany tekst. Przebijam Volthara (zakładam, że piątka od Niego).

P.S. >1/2 joke mode on< To w charakterze promocji takich tekstów. >joke mode off<

Bardzo dziękuję za oceny.
Co do ewentualnej kontynuacji, to musze przyznać rację AdamowiKB - tekst się raczej do niej nie nadaje. Od samego początku był zaplanowany jako jednostrzałówka, i to stosunkowo niedługa.

Dobre, co tu dużo mówić, no. Podobało mi się. Z humorem (zwłaszcza tytuł i podtytuły). I feel so sci-fi chciałoby się rzec. :D

Bardzo dobre. Kawał porządnego sf, a do tego sprzedanego w lekki i zabawny sposób.
Piąteczka.

witaj

chciałabyś wziąć udział w projekcie: antologia NF? Jesli tak prośba o maila. Link to tematu znajdziesz w hyde park.

Nowa Fantastyka