- Opowiadanie: Ślimak Zagłady - Limeryki fantastyczne – wiosna 2022

Limeryki fantastyczne – wiosna 2022

W zeszłym roku mieliśmy na wiosnę konkurs limeryków, udał się znakomicie. Teraz możemy nie mieć głowy do lekkich wierszyków, ale skoro udało mi się parę napisać, chciałbym nawiązać do tradycji i sprawić przyjemność choć części Czytelników.

W dzisiejszym odcinku:

– trzynaście limeryków (gdyż bohaterowie przeważnie mają pecha), a dokładniej dziesięć, w tym jeden utwór czterolimeryczny (to coś jakby makaron czterojajeczny, ale lepsze);

– ciężki los wampirów;

– góry i ochrona przyrody;

– perypetie chutliwych demonów;

– ekstrawaganckie rymy, w tym dwie zupełnie nowe pary rymowe łączące się z „nimfą”;

– i wiele innych!

Dyżurni:

brak

Oceny

Limeryki fantastyczne – wiosna 2022

Pewien wampir w miasteczku Świeradów

chciał założyć spalarnię odpadów.

Zamiast kołka lub spinki

padł od sztucznej choinki,

gdy go spotkał gniew słuszny sąsiadów.

 

Inny wampir, co mieszkał nad Obem,

czuł wyraźnie, że stoi nad grobem,

więc go przyjął za łóżko,

nakrył głowę poduszką

i tym lepiej udawał osobę.

 

Gdy zamieszkał smok w Rabce-Zarytem,

baca nań się zasadził z dzirytem,

ale został połknięty

od czupryny do pięty.

Sprzączką paska smok splunął ze zgrzytem.

 

Zły troll zajął raz most na Neretwie,

by kraść myto i hańbić nieletnie.

Wojna stała za progiem,

wpadł w krzyżowy więc ogień

i go łyżką zbierano nieledwie.

 

Jeden satyr w masywie Giewontu

infiltrował raz nimfę od frontu,

aż ku lichej swej chlubie

znalazł się na Youtube’ie,

bo widzowie tam byli; i są tu.

 

Kiedyś leszy opodal Wałbrzycha

zachowywał się całkiem jak szycha,

dziś wycięta dębina,

postawiony kombinat,

dumny leszy pod płotem zaś zdycha.

 

Chytry demon w miasteczku Tolkmicko

wypromować chciał myśl katolicką,

by dewotki ładniejsze

poprzerabiać na gejsze –

lecz mieszkańcy tam mieli za nic go.

 

Raz poeta chciał żenić się z nimfą,

lecz nie wiedział, że znów popełnił faux

pas, gdyż brak jej odzieży

i o psucie młodzieży

oskarżyli ich w TVP Info.

 

Na Syberii ostatnio krasnolud

wjechał wozem parowym w pustolód

i wulgaryzm z trzech liter

wypowiedział ze zgrzytem,

a w dodatku to był anakolut.

 

 

 

Książę, jadąc odbijać Sewillę,

zastanowił się jakoś niemile,

że dorasta księżniczka

i przecudne jej liczka

mogą zwabić co gorszych za chwilę.

 

Nie mógł sprawy zostawić odłogiem,

porozumiał się więc z pedagogiem.

Był to malarz-metalurg,

wraz odstąpił od sztalug,

objął księcia i trąbnął: „Pomogiem!”.

 

Aż się panna spotkała z Balrogiem…

Zaraz za nim skoczyłaby w ogień,

więc ją przyparł do płotu,

by, nie czując kłopotu,

zaspokoić ją biczem i rogiem.

 

Dźwięk się poniósł nad pola i sioła…

Nie mógł zdziałać kluczowo nic zgoła,

lecz się zajął dziewczęciem

z tak szalonym zawzięciem,

że słyszano go jako dzięcioła.

Koniec

Komentarze

Cytując pewną użytkowniczkę:

 

Fajne :)

 

Przyjemna lekturka na środę wieczór, dziękuję. <3

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Cieszę się, że jesteś zadowolony z lektury, a komentarz na licencji Anet zawsze adekwatny!

Ślimaku, 

Smakowite rankiem do kawy.

Dzień będzie zatem ciekawy,

Limeryki czytałem z ochotą,

sam w wierszach jestem miernotą,

bądź więc w ocenie łaskawy.

Nie ma nic lepszego niż dawka zgrabnie podanego humoru z rana. :D

Wspaniale, że sprawiłem Wam obu trochę przyjemności z rana, a humor wydał się trafiony i nie nazbyt gruby. Koalo, zupełnie zgrabny wierszyk, choć pod kątem metrycznym nie całkiem przypomina klasyczny limeryk.

Ślimaku, jeżeli przypomina nieklasyczny, ale limeryk, to i tak dobrze. smiley Pozdrawiam.

Wiesz, pięciolinijkowy wierszyk o układzie rymów aabba zawsze się skojarzy z limerykiem. Wymogi klasycznego limeryku są jednak bardzo ścisłe i rzadko realizowane. Chodzi po pierwsze o metrykę (limeryk powinien być pisany wierszem sylabotonicznym, najczęściej anapestem, trzeci i czwarty wers o zestrój krótsze niż pozostałe – w moich przykładach sprowadza się to do 4+6/4+6/7/7/4+6), a po drugie o wymogi treściowe.

I tutaj zaczyna się kłopot: pierwsza linijka powinna wprowadzać bohatera i zawierać nazwę geograficzną w klauzuli (zamknięciu wersu), druga – opisywać podjęte przez niego działanie, trzecia i czwarta – rozwijać akcję, piąta – podawać zaskakującą puentę (i dawniej jeszcze wymagano, aby powracała do tej samej nazwy geograficznej). Tak specyficzne założenia ograniczają możliwości autora na tyle, że we współczesnych limerykach prawie zawsze któreś jest przekroczone. I pewnie w każdym z tego małego zbiorku purysta by się do czegoś przyczepił (najbliżej klasycznych wymogów są chyba te o Świeradowie i Tolkmicku – co oczywiście nie znaczy, aby akurat one były najlepsze).

Pewien ślimak znad morza

Poezją rozbłysnął jak zorza

trzynaście wierszy

o boże święty

Aż dziw że nie należy do lożan.

 

Stara strażniczka znikąd

Przywdziewa swój lichy trykot

Stuka w klawisze

Coś tam popisze

Aż z komputera wyczuwa swąd

 

Dziękuję za wizytę i staranny komentarz! Z pewnością nie rozbłyskuję jak zorza, ale zaczynam się obawiać, czy mi się skorupa nie zarumieni. Podoba mi się rym “znikąd – trykot”, tylko nie wiem, co tu “swąd” robi do kompletu.

Z pewnością nie rozbłyskuję jak zorza, ale zaczynam się obawiać, czy mi się skorupa nie zarumieni.

Mam nadzieję, że nie doprowadzi to do zagłady

 

Podoba mi się rym “znikąd – trykot”, 

dziękuje :)

 

tylko nie wiem, co tu “swąd” robi do kompletu.

 

Aj, mój błąd – na usprawiedliwienie dodam, że to pierwsze limeryki, które napisałam – więc poprawiam:

 

Stara strażniczka znikąd

Przywdziewa swój lichy trykot

Stuka w klawisze

Coś tam popisze

A potem znów znika stąd

“Swąd” czy “stąd”, technicznie wszystko jedno, kłopot polega na tym, że akcent pada tu na ostatnią (jedyną) sylabę, więc nie można zadowalająco zrymować tego słowa ze “znikąd” czy “trykot”, gdzie akcent pada na drugą sylabę od końca.

Aaa, łapię – no cóż, jeszcze wiele się muszę nauczyć. Na razie odpuszczam, bo nic niestety nie przychodzi mi do głowy :)

Ślimaku, wygooglałem wcześniej informacje na temat limeryków dokładnie takie, jak podałeś. Z całym szacunkiem, ale są to perły rzucane przed… misia, który dobieranie rymów traktuje i będzie traktował, jak zabawę mniej lub bardziej udaną. Peace. (Użyję tego zwrotu bez licencji; nie pomnę, kto go używał) 

 

OldGuard, rzeczywiście trudno dobrać trzeci komponent do tej pary rymowej. Nie upieram się, że nic nie istnieje, ale możemy nie podołać wepchnięciu w ten kontekst powszechnie używanych wyrazów w rodzaju perykop czy trzydziestotrzykąt.

Misiu, obawiam się, że też nie pomnę; a na perły literackie z pewnością zasługujesz!

Ślimaku, żałuj, że nie możesz zobaczyć, jak się spłoniło futerko misia. blush

Przy okazji w ramach autoreklamy może namówię Cię na mojego drabbla rymowanego “Sposób na chochlika”, chociaż Tobie nie jest potrzebny. Kilka komentarzy też jest rymowanych.

Bardzo zacna poezyjka, Ślimaku!

Czytałam z przyjemnością, a limeryki przepełzały jak stadko ślicznych ślimaczków, silnych i krotochwilnych. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za lekturę i komentarz!

Twoja pochwała niemało dla mnie znaczy, a porównanie zdaje mi się ogromnie obrazowe i urzekająco poetyckie.

Pochwała jest w pełni uzasadniona i bardzo się cieszę, że sprawiła Ci przyjemność. Dziękuję też za docenienie porównania. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Szacun, Ślimaku.

To trudna forma (tak mi się wydaje) – pełna wymogów, których nawet nie ogarniam (te anapesty i inne trocheje to zdecydowanie nie moja bajka). A Ty dajesz radę i jeszcze zdołałeś wepchnąć fantastyczną treść i fabułę w te maleństwa. I to nie jeden raz.

A “Peace” notorycznie pisał Cień Burzy.

Babska logika rządzi!

Dzięki, Finklo.

Limeryk wprawdzie wymaga pewnej wiedzy formalnej i staranności technicznej, ale pod innymi kątami oczekiwania są mniejsze – nikt nie spodziewa się, aby pod wpływem lektury ludzie popadali w refleksje życiowe i doznawali wielkich olśnień, wystarczy szczątkowa fabuła z choćby minimalnym zwrotem akcji. I w naszym przypadku jakaś postać fantastyczna.

Bardzo miły punkcik do Biblioteki!

Cześć, Ślimaku!

 

Wprawdzie żaden ze mnie koneser poezji, bo jakoś nie dane mi się z nią było nigdy zaprzyjaźnić (poza paroma wyjątkami), ale Twoje limeryki bardzo przypadły mi do gustu. Dużo humoru, ciekawe koncepcje, pewna przewrotność historyjek i sprytne – przynajmniej w odczuciu laika – pomysły na rymy dały obraz lekkiej, a mimo to satysfakcjonującej lektury. Dobrze, że jest tu na portalu ktoś, kto się za takie rzeczy bierze.

Zgłaszam do bilbio, boś mnie nieironicznie ujął :)

 

Pozdrawiam,

fmsduval

 

PS Moi faworyci to zły troll i baca z dzirytem :)

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Ach, bardzo przyjemne do czytania. Podobało mi się, a szczególnie po Twoim komentarzowym wyjaśnieniu budowy limeryków, bo mogłem czegoś się dowiedzieć i sprawdzić w praktyce (choć chyba sam rzeczywiście parę razy nagiąłeś któryś z wymogów):P

Zgłaszam.

Слава Україні!

Cześć, Fmsduvalu!

 

Myślę, że w tym część uroku mowy wiązanej (przed określeniem poezja chybabym się jeszcze zawahał), iż nie trzeba być koneserem, aby się podobała. Wyobrażam sobie, że już jaskiniowcy musieli zauważyć, o ile lepiej słucha się opowieści i ją zapamiętuje, gdy wystukiwana w rytm bębna lub maczugi i może końcówki zdań podobne jedna do drugiej… Dobrze, że doceniasz humor i przewrotność, bo tego akurat od limeryków należy wymagać.

Sam nie mam tu wyraźnych faworytów, ale mogę się zgodzić, że akurat te dwa teksty należą do najbardziej udanych.

 

Witaj i Ty, Golodhu!

 

Przede wszystkim – cieszę się, że miałeś przyjemność z czytania! Ciekaw jestem efektów sprawdzania w praktyce – może będziesz miał czym się podzielić? “Parę razy” to mało powiedziane, w niemal każdym współczesnym limeryku dałoby się do czegoś przyczepić w stosunku do dawnych standardów, a za łączenie kilku w jeden utwór to już w ogóle puryści biją po łapach…

 

Pozdrawiam Was obu serdecznie i dziękuję za zgłoszenia!

Jeden satyr w masywie Giewontu

infiltrował raz nimfę od frontu,

aż ku lichej swej chlubie

znalazł się na Youtube’ie,

bo widzowie tam byli; i są tu.

No, to chyba tylko to poza łączonymi:P Puenta, zdaje mi się, jest tu w 4 wersie.

Слава Україні!

A ten o leszym w ogóle nie ma pointy, tylko logiczny rozwój akcji… A w dwóch ostatnich (nie licząc łączonych) brakuje nazwy geograficznej w klauzuli pierwszego wersu… A ten o smoku i bacy w drugim wersie wprowadza drugiego bohatera zamiast opisu aktywności pierwszego… W kilku rymy są odrobinę niedokładne jak na wymogi klasycznego limeryku, z kolei ten o poecie i nimfie dla spektakularnego efektu rymowego trochę poświęca poprawny rozkład akcentów. I tak dalej… Myślę, że przy odrobinie determinacji wszędzie dałoby się zgłosić jakieś zastrzeżenia.

A widzisz, tak dużo bym już nie zobaczył:P

Слава Україні!

Pytanie pierwsze:

Dlaczego wierszy

 na portalu mało?

Drugie pytanie:

Czyżby pisanie

kojarzono z chwałą,

której nie dostaniesz

gdy napiszesz mało?

Wiersze są krótsze,

bo myślimy prozą

i do rymu trudno

czasem dobrać słowo.

Czy słowem zabawa

to zbyt trudna sprawa?

 

Teraz już prozaiczny klik do biblioteki. Gdyby ktoś miał wątpia za co, niech spróbuje napisać limeryki, w dodatku z elementami fantastyki.

Cieszę się, że doceniasz starania w zakresie limeryków, a także ze zgłoszenia do Biblioteki! Wierszyk także bardzo miły, widać, że postarałeś się ująć myśli akurat w tej postaci. Słusznie wskazujesz, że utwory wierszowane są z reguły krótsze od prozatorskich, ponieważ ograniczenia w doborze par rymowych i struktury wersów spowalniają proces twórczy. Istnieją jednak rodzynki typu The Fall of Nineveh Atherstone’a. Tymczasem środowisko NF po prostu nie skupia się na wierszach… są portale, na których znajdziesz bardzo dużo amatorskich tworów rymowanych, ale prawdziwej poezji niemal na pewno nie uświadczysz.

Chyba zrozumiałam, jak się pisze limeryki. Pierwszy wers: 10 sylab, przedstawienie bohatera i tego, gdzie mieszka. Drugi i piąty wers – 10 sylab. 3 i 5 wers – 7 sylab. I jeszcze rymy aabab. Ale chyba największy problem z tym, że mają być zabawne. Tobie wyszło, ja jakoś nie przywykłam do pisania zabawnych wierszy hah.

Fantastycznie, okazja do rozmowy o technikaliach to zawsze gratka!

W tych limerykach trzymam się wzorca sylabotonicznego, konkretnie anapestu – co znaczy, że w każdym wersie mocne są sylaby na pozycjach podzielnych przez 3. Czyli “stopę” (odcinek) anapestu zapisuje się symbolicznie jako ssS, dwie sylaby słabe i po nich jedna mocna. Inne główne metra sylabotoniczne to trochej Ss, jamb sS, daktyl Sss i amfibrach sSs.

Wzorzec rymów w limeryku to aabba, trzeci i czwarty wers są krótsze od pozostałych, najczęściej o stopę. Anapest jest najbardziej tradycyjnym metrum dla limeryków i lubię go używać, ale oczywiście można je też pisać w różnych innych schematach, niekoniecznie sylabotonicznych. Jeżeli chcesz się w to wgryźć, powinnaś poczytać limeryki Szymborskiej, na pewno są lepszym i bardziej zróżnicowanym materiałem do nauki niż ten.

Z moim poczuciem humoru bywa cienko, więc bardzo mi przyjemnie, że dostrzegłaś go tutaj choć odrobinę!

Będę musiała o tym poczytać. Pierwszy raz słyszę w ogóle słowa "anapest" i "amfibrach". A "daktyl" i "jamb" tylko słyszałam. Akurat limeryków Szymborskiej nigdy nie czytałam, więc zobaczę.

To jeszcze rozpiszę dla przykładu, żeby lepiej pokazać, o co chodzi z tym sylabotonizmem:

Gdy | za | miesz || kał | smok | w Rab || ce– | Za | ry | tem,

ba | ca | nań || się | za | sa || dził | z dzi | ry | tem,

a | le | zo || stał | poł | knię | ty

od | czup | ry || ny | do | pię | ty.

Sprzącz | ką | pas || ka | smok | splu || nął | ze | zgrzy | tem.

 

Kreski stawiam pomiędzy sylabami, podwójne kreski na granicy stóp metrycznych. Pogrubiam sylaby, na które zgodnie z tokiem anapestycznym powinien padać akcent. Warto zwrócić uwagę na dodatkowe słabe sylaby na końcach wersów, takie wydłużenie ostatniej stopy nie jest uważane za zepsucie rytmu wiersza i nazywamy je hiperkataleksą. Podobnie, zwykle w toku daktylicznym, może dochodzić do jej skrócenia (kataleksy).

Ma się rozumieć, to jest znowu konstrukt teoretyczny opisujący format wiersza, w praktyce nikt nie wymaga od recytatora, żeby wymawiał sztucznie “bacanań – sięzasa – …”.

Nie cierpię konstruktów teoretycznych hahah. Zanim przeczytałam ostatnie zdanie, to zatrzymałam się na chwilę i próbowałam to przeczytać z naciskiem na mocne sylaby…

Na wszystkie te sylaby powinno dać się położyć akcent, przynajmniej potencjalnie, inaczej utwór nie byłby poprawny jako sylabotoniczny. Chodzi mi o to, żeby podczas lektury nie porcjować sztucznie linijki na stopy metryczne zamiast na słowa, bo to rzeczywiście nie miałoby sensu.

Jak już wspominałem, we współczesnym wierszu takie konstrukty są często uważane za przeżytek i bynajmniej Cię nie namawiam, żebyś je wcielała do swojej twórczości, ale pewnie warto o nich wiedzieć. Niektórzy osiągali dzięki nim piękne efekty rytmiczne i stylistyczne, taka Pieśń zemsty z Dziadów III to kapitalny przykład anapestu. I akurat dla limeryków anapest jest rzeczywiście najbardziej tradycyjnym formatem.

Jak gdzieś znajdę, to na pewno zobaczę tę "Pieśń Zemsty".

Dziady III da się znaleźć mniej więcej wszędzie i musiałaś też je czytać w szkole, ale w sumie mogę Ci wypisać z pamięci:

Pieśń ma była już w grobie, już chłodna,

Krew poczuła, spod ziemi wygląda

I jak upiór powstaje, krwi głodna,

I krwi żąda, krwi żąda, krwi żąda.

Tak! Zemsta, zemsta, zemsta na wroga,

Z Bogiem i choćby mimo Boga.

 

I Pieśń mówi: ja pójdę wieczorem,

Naprzód braci rodaków gryźć muszę,

Komu tylko kły zapuszczę w duszę,

Ten jak ja musi zostać upiorem.

Tak! Zemsta…

 

Potem pójdziem, krew wroga wypijem,

Ciało jego rozrąbiem toporem,

Ręce, nogi gwoździami przybijem,

By nie powstał i nie był upiorem.

Tak! Zemsta…

 

Z duszą jego do piekła pójść musim,

Wszyscy razem na duszy usiędziem.

Póki z niej nieśmiertelność wydusim,

Póki ona czuć będzie, gryźć będziem.

Tak! Zemsta…

Znalazłabym, ale bardzo dziękuję!! Ładne to nawet. Gdy czytałam całość, to jakoś nie zwróciłam uwagi, że takie ładne. Dotychczas lubiłam Mickiewicza tylko za sonety.

Nie ma problemu! Mickiewicza jest jeszcze za co lubić. Nie zamierzam Cię karmić na siłę, ale jeżeli będziesz chciała, to coś tam podpowiem.

A polecasz jakieś szczególne jego wiersze?

Pozostając przy tak zwanych ekscerptach (fragmentach większych utworów dających się traktować jako samodzielne), świetna jest ballada “Alpuhara”Konrada Wallenroda.

Stosunkowo mało znanym i chyba niedocenianym wierszem Mickiewicza, na moje wyczucie znacznie wyprzedzającym swoje czasy, jest “Śniła się zima”.

Z pierwszej serii ballad bardzo przyjemne wrażenie wywarło na mnie “To lubię”, z późniejszych chyba najchętniej poleciłbym “Czaty”.

I oczywiście – choć to już ambitniejsze wyzwanie – zawsze warto wrócić do Pana Tadeusza w dobrym wydaniu krytycznym (Ossolineum), żeby móc docenić wszystkie żarty, smaczki językowe, bogactwo kreacji świata i postaci…

Jasne, dziękuję!! Chętnie przeczytam wszystko oprócz "Pana Tadeusza".

Na pewno będę ciekaw wrażeń! Wszystko to dość krótkie utwory, poza tym nie byłbym zdziwiony, gdybyś z którymś się już kiedyś zetknęła, choćby na lekcjach polskiego.

"Alpuhara" nawet mi się spodobała. Zdziwiło mnie na początku, że Almanzor nie czuje wrogości do Hiszpan, ale zakończenie mnie nie zawiodło. Co do "Śniła mi się zima" to Mickiewicz miał jakieś strasznie poetyckie sny hahah. "To lubię" też całkiem mi się spodobało, choć mniej. Wiem, że w romantyzmie nie stawiano jakoś bardzo na logikę, ale przeszkadza mi właśnie, że nie jest logiczne. Dziewczyna dostała karę, by straszyć innych, co w sumie równa się temu, że jej kara polega na tym, by dalej była podła. I to dla mnie dziwne, bo przecież w wymierzeniu kary powinno chodzić o sprawiedliwość. A nie o to, by po śmierci straszyła podróżnych, którzy nic jej nie zrobili. I jeszcze to, że jej kara miała się skończyć, gdy ktoś do niej powie "Lubię". To jeszcze mogę zaakceptować, ale przecież podmiot liryczny nawet nie miał szczerze na myśli, że ją lubi. Bardziej spodobała mu się sytuacja. A "Czarty" mnie w sumie rozbawiły. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Ja ogólnie z Mickiewiczem mam tak, że gdy przeczytam jakiś jego utwór, to myślę "ładne", a potem zapominam. Z drugiej strony są wiersze, który nie potrafię zapomnieć (jak np. "Pytasz, co w moim życiu…" Lechonia) i na tle tych wierszy Mickiewicz wypada dobrze, ale po prostu nie aż tak dobrze.

Co do "Śniła mi się zima" to Mickiewicz miał jakieś strasznie poetyckie sny hahah.

Tak łatwo bym się nie założył, ile w tym sprawozdania, a ile poetyckiej autokreacji. Zauważ tylko, że w tym wierszu użył snu – mniejsza o to, na ile prawdziwego – jako materiału do psychoanalizy prawie na wiek przed Freudem.

Dziewczyna dostała karę, by straszyć innych, co w sumie równa się temu, że jej kara polega na tym, by dalej była podła. I to dla mnie dziwne, bo przecież w wymierzeniu kary powinno chodzić o sprawiedliwość.

To przekonanie, że dusze czyśćcowe błąkają się po ziemi i szukają ukojenia, występowało wówczas w kulturze ludowej. Mickiewicz wyróżniał się tym, że tych wątków ludowych, ośrodkowych dla powstania romantyzmu, nie kopiował niewolniczo jak wielu pośledniejszych autorów, lecz od samego początku je kreatywnie przetwarzał i nawet z nich żartował. Trudno mi to wysłowić, ale myślę, że w tym wierszu najbardziej ujmuje mnie właśnie kontrast, gdy z jednej strony lokalne wierzenia są potraktowane z szacunkiem i powagą, a z drugiej fabularne spotkanie z marą – obrócone w komizm. Czytelnik widzi, że wypowiedź narratora jest sarkastyczna, a niebiański wymiar sprawiedliwości traktuje ją dosłownie…

Ja ogólnie z Mickiewiczem mam tak, że gdy przeczytam jakiś jego utwór, to myślę "ładne", a potem zapominam. Z drugiej strony są wiersze, który nie potrafię zapomnieć (jak np. "Pytasz, co w moim życiu…" Lechonia) i na tle tych wierszy Mickiewicz wypada dobrze, ale po prostu nie aż tak dobrze.

Zgodziłbym się zasadniczo z Twoją oceną: Mickiewicz trzymał bardzo wysoki i równy poziom, który jednak inni poeci potrafili przekraczać w pojedynczych najlepszych utworach, nawet jeśli przeciętnie pisali słabiej. Twój przykład jest ciekawy, ten wiersz Lechonia uważam naturalnie za bardzo udany, ale nigdy nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięć. W ogóle to mógłby być fajny pomysł na zabawę, żeby każdy uczestnik polecał innym swoje ulubione nieoczywiste wiersze.

Jasne, choć z drugiej strony nie wiem, po co miałby kłamać, gdyby naprawdę nie miał takiego snu. Mógłby napisać po prostu, że się inspirował tylko. A to ciekawe, niby znam Freuda, ale nie zwróciłam na to uwagi. Rzeczywiście jest ten kontrast, ale jakoś mnie to nie ujęło. Mickiewicz mnie w ogóle nie ujmuje, nawet mimo że podobają mi się jego wiersze. Akurat ten wiersz Lechonia to mój ulubiony wiersz jakoś od pół roku. Kiedyś moim ulubionym był "Kochać i tracić" Staffa, potem "Wymówki i Odpowiedź" Wordswortha, przez jakiś czas "Świece" Kawafisa, też bardzo mnie ujmuje "Pan Cogito a perła" Herberta i "Archanioł" Tuwima. Ale żaden wiersz Mickiewicza nawet przez chwilę nie był moim ulubionym.

Nowa Fantastyka