- Opowiadanie: panfajkarz - Człowiek - maszyna

Człowiek - maszyna

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Człowiek - maszyna

Jest rok 2050. Ludz­kość od kilku lat pra­wie nie zaj­mu­je się pracą. Po­ziom ro­bo­ty­za­cji stał się na tyle wy­so­ki, że każdy kraj roz­wi­nię­ty czy roz­wi­ja­ją­cy się opie­rał go­spo­dar­kę o au­to­ma­ty. Rynek był nimi prze­peł­nio­ny. Za­miast ludzi na roli pra­co­wa­ły au­to­no­micz­ne trak­to­ry, które zaj­mo­wa­ły się za­rów­no sia­niem jak i zbie­ra­niem plo­nów. Ho­te­le były ob­słu­gi­wa­ne wy­łącz­nie przez pul­pi­ty i ro­bo­ty sprzą­ta­ją­ce. Ulice sprzą­ta­ły się same. Cho­dzi­ły po­gło­ski o tym, że nie­dłu­go sztucz­na in­te­li­gen­cja ma za­stą­pić ludzi nawet w pi­sa­niu po­wie­ści. Na te­stach śle­pej próby, w któ­rych wy­sy­ła­no do wy­daw­nictw prace na­pi­sa­ne przez ludzi i ma­szy­ny bez in­for­mo­wa­nia o eks­pe­ry­men­cie wynik był bar­dzo wy­rów­na­ny.

Z racji dra­stycz­ne­go ob­ni­że­nia się za­trud­nie­nia rząd wpro­wa­dził sys­tem so­cjal­ny, za­pew­nia­ją­cy każ­de­mu czło­wie­ko­wi do­stęp do dóbr wszel­kie­go ro­dza­ju, któ­rych było mnó­stwo. To był ko­niec po­dzia­łu ludzi na bo­ga­tych i bied­nych, nie miało to już sensu. Pań­stwa prze­kształ­ci­ły się w so­cja­li­stycz­ne uto­pie. Każdy do­sta­wał tyle, ile chciał, nie­za­leż­nie, czy po­trze­bo­wał je­dze­nia, domu czy no­we­go te­le­fo­nu.

Spo­łe­czeń­stwa osią­gnę­ły szczyt roz­wo­ju. Sztucz­na in­te­li­gen­cja pod­da­ła au­to­ma­ty­za­cji całą go­spo­dar­kę i to ona czę­sto od­po­wia­da­ła za to, jak wy­glą­dał układ spo­łecz­ny, po­nie­waż była w sta­nie wy­kal­ku­lo­wać naj­lep­sze roz­wią­za­nie dla dobra jed­nost­ki. Stało się to w wy­ni­ku po­da­wa­nia ol­brzy­miej ilo­ści da­nych za­rów­no hi­sto­rycz­nych, psy­cho­lo­gicz­nych jak i dzieł kul­tu­ry, które ma­szy­na po­tra­fi­ła prze­ana­li­zo­wać. Wszyst­kim za­rzą­dzał cen­tral­ny mózg, który po­wstał po po­łą­cze­niu tech­no­lo­gii naj­więk­szych firm ko­mer­cyj­nych zaj­mu­ją­cych się sztucz­ną in­te­li­gen­cją. Nad ca­ło­ścią spra­wo­wał kon­tro­lę świa­to­wy rząd.

Sy­tu­acja, w któ­rej po­ja­wił się nowy ga­tu­nek in­te­li­gent­nych istot miał rów­nież wpływ na spo­łe­czeń­stwo. Przez to, że wszyst­ko było zro­bo­ty­zo­wa­ne, lu­dzie mu­sie­li za­cząć my­śleć jak ma­szy­ny, żeby mieć jesz­cze ja­ki­kol­wiek wpływ i zro­zu­mie­nie na to, jak dzia­łał świat. Z tego po­wo­du każdy oby­wa­tel otrzy­my­wał do­mo­we­go ro­bo­ta, któ­re­go za­da­niem miała być so­cja­li­za­cja, żeby każdy oby­wa­tel mógł kształ­to­wać spo­łe­czeń­stwo po­przez in­te­rak­cje i roz­mo­wy z nim, które były póź­niej ana­li­zo­wa­ne i po­wo­do­wa­ły po­praw­ki do sys­te­mu.

Ma­riusz był zwy­kłym dwu­dzie­sto­lat­kiem. Głów­nie prze­glą­dał media spo­łecz­no­ścio­we, żeby się do­wie­dzieć, co no­we­go się wy­da­rzy­ło, cza­sem brał udział w ja­kichś me­etin­gach, które ostat­nio sta­wa­ły się coraz bar­dziej po­pu­lar­ne. Ra­czej nikt nie miał już pre­tek­stu, żeby wy­cho­dzić z domu. Bez pracy, ze zdal­ną edu­ka­cją, w cza­sach gdy wszyst­ko, czego chcia­łeś mogło do cie­bie przyjść pocz­tą w ciągu 2-3 dni za darmo, wszyst­kie wy­mów­ki do wyj­ścia stały się ilu­zo­rycz­ne. Ale lu­dzie chcie­li tej ilu­zji, bo mimo całej tech­no­lo­gii ludz­ki mózg w za­mknię­ciu wciąż wa­rio­wał. Zde­cy­do­wał, że po­szu­ka cze­goś dla sie­bie.

Za­ło­żył oku­la­ry do VR, za­mknął oczy i po chwi­li jego umysł już fa­lo­wał po rzece in­for­ma­cji. Ob­ra­zy prze­wi­ja­ły się przez jego umysł jak stru­mień. Jak nie­skoń­czo­ne do­mi­no jedno od­bi­ja­ło się od dru­gie­go, do mo­men­tu aż Ma­riusz wy­bie­rze coś in­te­re­su­ją­ce­go z nich wszyst­kich. Wy­da­wać by się mogło, że z takim na­tło­kiem in­for­ma­cji po­ra­dził­by sobie tylko po­rząd­ny kom­pu­ter, ale lu­dzie po tylu la­tach ko­rzy­sta­nia z in­ter­ne­tu i VR zdą­ży­li już się przy­zwy­cza­ić do wy­bie­ra­nia w takim szu­mie aku­rat tego, co ich cie­ka­wi­ło. Nowa su­per­moc wy­kształ­co­na z po­wo­du roz­wo­ju tech­no­lo­gii.

Prze­wi­ja­ło się obok niego wszyst­ko, zdję­cia ko­biet chcą­cych uwagi, męż­czyzn, któ­rzy pu­bli­ko­wa­li swoje wy­głu­py, nowi ce­le­bry­ci, któ­rzy sta­wa­li się sław­ni bez po­wo­du, bo w tych cza­sach nikt się od sie­bie pra­wie nie róż­nił. Wi­dział też re­kla­my gier, tra­ile­ry fil­mów. Na chwi­lę za­trzy­mał się na ład­nej ko­bie­cie. Widok VR pra­wie nie róż­nił się od rze­czy­wi­ste­go, więc mógł się jej do­kład­nie przyj­rzeć. Była jedną z nie­wie­lu ko­biet w tych cza­sach, która nie no­si­ła okrop­nie gru­be­go ma­ki­ja­żu, na do­da­tek miała zgrab­ną fi­gu­rę. Ma­riusz mógł obej­rzeć ją w trój­wy­mia­rze z każ­dej stro­ny. Sły­szał, że ist­nia­ło opro­gra­mo­wa­nie po­zwa­la­ją­ce na bliż­sze zbli­że­nia z do­wol­ny­mi oso­ba­mi, wy­star­czy­ło na­ło­żyć model osoby na ist­nie­ją­cą wir­tu­al­nie po­stać. Co praw­da, wszyst­ko od­by­wa­ło się tylko w pro­gra­mie, ale i tak było to na tyle duże na­ru­sza­nie czy­jejś pry­wat­no­ści, że spo­łe­czeń­stwo uzna­ło to za nową formę mo­le­sto­wa­nia sek­su­al­ne­go, a rząd ak­tyw­nie zwal­czał wszel­kie­go ro­dza­ju po­my­sły zwią­za­ne z deep fake. Zda­niem Ma­riu­sza obec­ne mo­de­le, które można było oglą­dać w in­ter­ne­cie i tak prze­kra­cza­ły gra­ni­ce, choć teo­re­tycz­nie nie do­cho­dzi­ło do ni­cze­go nie po­praw­ne­go.

Ma­riusz cof­nął ogląd i znów na­pły­nę­ła fala in­for­ma­cji. Przej­rzał na so­cial me­diach naj­now­sze me­etin­gi w jego oko­li­cy. Udało mu się zna­leźć jakiś wy­kład z hi­sto­ry­kiem, który miał opo­wia­dać o mi­nio­nej epoce. Ma­riusz lubił słu­chać o daw­nych cza­sach, więc uznał, że sie przej­dzie. Poza tym obej­rzał sobie kilka no­wych pro­duk­cji typu role play­ing mo­vies. Były dosyć nową mie­szan­ką filmu i gier, w któ­rej można było prze­nieść się do wir­tu­al­nej rze­czy­wi­sto­ści, która pra­wie nie róż­ni­ła się od zwy­kłej. W ten spo­sób każdy mógł się stać bo­ha­te­rem opo­wie­ści szpie­gow­skiej, akcji, gang­ster­skiej, za­leż­nie od gustu od­bior­cy. Fa­bu­ła mogła być pro­sta w ro­dza­ju ra­to­wa­nia wio­ski przed po­two­ra­mi, albo za­wi­ła jak wie­lo­se­zo­no­wy se­rial. Lu­dzie mogli prze­żyć swoje naj­więk­sze fan­ta­zje, co praw­da, tylko w swo­jej gło­wie, ale i tak sta­wia­ło je to pra­wie na równi z rze­czy­wi­sty­mi do­świad­cze­nia­mi. Wła­ści­wie, można było za­cząć pytać o gra­ni­cę mię­dzy praw­dą a ilu­zją. Jeśli sztucz­nie wy­kre­owa­ne wy­da­rze­nia kreu­ją nasze życia i cha­rak­te­ry, to stają się bar­dziej rze­czy­wi­ste niż to, czego mo­że­my do­tknąć, czyż nie?

Ma­riusz prze­brał się szyb­ko w je­an­sy i czar­ny t-shirt z dwoma czoł­ga­mi i wy­szedł z miesz­ka­nia. Gdy zszedł po scho­dach na dół nie zo­ba­czył żywej duszy. Lu­dzie rzad­ko już wy­cho­dzi­li z domów. Teraz każdy miał wła­sną si­łow­nię, więc nie było po­trze­by wy­cho­dzić nawet, żeby po­bie­gać. Za to po­pra­wił się wy­gląd blo­ko­wisk, po­nie­waż wła­dze za­czę­ły sta­wiać na bar­dziej zie­lo­ne wi­do­ki, dla­te­go wszę­dzie na osie­dlu można było się po­czuć jak na spa­ce­rze po parku. Choć sam plan bu­do­wy nie uległ spe­cjal­nej zmia­nie, bo wciąż cho­dzi­ło się mię­dzy rzę­da­mi wiel­kich blo­ków, które były takie same.

Szyb­kim spa­ce­rem udało się Ma­riu­szo­wi dojść do głów­nej drogi, skąd mógł po­je­chać au­to­bu­sem na me­eting, który od­by­wał się w miej­scu, w któ­rym kie­dyś stała bi­blio­te­ka, już zli­kwi­do­wa­na, po­nie­waż nikt już nie ko­rzy­stał z tra­dy­cyj­nych ksią­żek. Po chwi­li nad­je­chał au­to­bus. Nie róż­nił się za bar­dzo od daw­nych, poza tym, że było w nim tro­chę wię­cej miej­sca, po­nie­waż nie było po­trze­by do­dat­ko­wej prze­strze­ni dla kie­row­cy. W środ­ku oprócz niego była jesz­cze jedna sta­rusz­ka oraz para, która była ubra­na w luźne spodnie, które od­bi­ja­ły świa­tło two­rząc lu­strza­ne od­bi­cie, co było obec­nie w mo­dzie. Do­pa­so­wa­ne bluzy, z któ­rych jedna miała motyw słoń­ca, a drugi księ­ży­ca i oku­la­ry przy­po­mi­na­ją­ce te do ochro­ny oczu przy pracy, z tą róż­ni­cą, że były pod­świe­tla­ne róż­ny­mi ko­lo­ra­mi. Te aku­rat na zie­lo­no i fio­le­to­wo.

Po kil­ku­na­stu mi­nu­tach Ma­riusz do­tarł na miej­sce, gdzie były już roz­sta­wio­ne sto­li­ki a obok nich pa­ra­so­le, żeby osło­nić się tro­chę przed słoń­cem. Ze­bra­ło się cał­kiem sporo osób, które sie­dzia­ły po­pi­ja­jąc przy­go­to­wa­ne przez or­ga­ni­za­to­rów na­po­je. Wy­kład miał się wła­śnie za­cząć, więc Ma­riusz zajął miej­sce, przy któ­rym sie­dzia­ły jesz­cze dwie osoby, z któ­rych jeden był męż­czy­zną około trzy­dziest­ki, a drugi wy­glą­dał na osobę rodem z ze­szłej epoki.

Aku­rat za­czął się wy­kład. Męż­czy­zna opo­wia­dał o cza­sach sprzed re­wo­lu­cji tech­no­lo­gicz­nej, gdy lu­dzie mu­sie­li jesz­cze pra­co­wać. Opi­sy­wał na czym po­le­ga­ły etaty, jak wy­glą­da­ło stop­nio­we skra­ca­nie dnia pracy, żeby w końcu dojść do au­to­ma­ty­za­cji. O tym, jak kraje wy­rze­ka­ły się swo­jej pań­stwo­wo­ści, żeby roz­wój ro­bo­ty­za­cji nie do­pro­wa­dził do ko­lej­nych kon­flik­tów mię­dzy nimi. W końcu utwo­rzo­no rząd świa­to­wy, który miał za za­da­nie za­koń­czyć walki na na­szej pla­ne­cie. Stało się to kilka dekad temu i do dzi­siaj pa­no­wał spo­kój.

– Co za bzdu­ra – po­wie­dział męż­czy­zna obok Ma­riu­sza – a co z wojną w Gha­nie, co z RPA?

– O czym pan mówi? – za­py­tał pro­wa­dzą­cy.

– Mówi pan, że jest świa­to­wy pokój, ale co z tym, co dzie­je się w Afry­ce?

– Sza­now­ny panie, prze­cież nie ma żad­nej wojny.

– Jak to? W Gha­nie cały czas trwa wojna do­mo­wa.

– Nie wiem, skąd ma pan takie dane. Ostat­nia wojna skoń­czy­ła się 11 lipca 2034 roku.

– Pan chyba żar­tu­je.

– Prze­pra­szam, ale jeśli ma pan za­miar prze­szka­dzać, to pro­sił­bym jed­nak, żeby pan opu­ścił nasze spo­tka­nie.

– Co za żart – prych­nął męż­czy­zna, po czym wstał i sobie po­szedł.

Ma­riu­sza za­cie­ka­wił ten męż­czy­zna i po­sta­no­wił pójść za nim. Udało mu się go do­go­nić na przy­stan­ku.

– Za­cze­kaj!

Męż­czy­zna ob­ró­cił się i spoj­rzał za­sko­czo­ny.

– Tak?

– Cie­kaw je­stem, o ja­kiej woj­nie pan mówił?

– O woj­nie do­mo­wej w Gha­nie.

– My­śla­łem, że nie ma już żad­nych wojen.

– Widzę, że dałeś się już zin­dok­try­no­wać.

– Zin­dok­try­no­wać?

– Wie­rzysz w tę śmiesz­ną uto­pię, którą sprze­da­ją nam ro­bo­ty? Prze­cież to wszyst­ko ście­ma.

– Ście­ma?

– Słu­chaj, przyjdź do na­szej knaj­py na Sta­ro­daw­nej, to zo­ba­czysz o co mi cho­dzi.

Po tych sło­wach wsiadł do au­to­bu­su i od­je­chał. Ma­riusz po po­wro­cie do domu spy­tał swo­je­go do­mo­we­go ro­bo­ta o wojny, które obec­nie trwa­ją na świe­cie. Nie do­stał od­po­wie­dzi.

Na­stęp­ne­go dnia Ma­riusz był na ulicy Sta­ro­daw­nej pod barem Li­te­ra­tu­rat­ka, który po­le­cił mu nie­daw­no po­zna­ny męż­czy­zna. Za szyld ro­bi­ła, a jakże, li­te­rat­ka z fa­la­mi za­miast na­pi­sów. Po nie­dłu­gim za­sta­no­wie­niu Ma­riusz wszedł do środ­ka. Zo­ba­czył ciem­ne po­miesz­cze­nie, po pra­wej bar z pod­świe­tla­ny­mi kra­wę­dzia­mi. Po prze­ciw­nej stro­nie stały półki z książ­ka­mi. Poza tym stało kilka sto­li­ków z lamp­ka­mi, które wi­docz­nie słu­ży­ły do czy­ta­nia. Do tego dosyć stan­dar­do­we wy­po­sa­że­nie baru, czyli dwa stoły do bi­lar­da i tar­cza do rzu­tek. Co naj­cie­kaw­sze, przy barze za­miast ro­bo­ta stał żywy czło­wiek z długą brodą.

Przy la­dzie sie­dział męż­czy­zna, któ­re­go wczo­raj po­znał. Po­ma­chał do niego.

– Widzę, że przy­sze­dłeś. Usiądź, napij się z nami. – Bar­man bez słowa podał Ma­riu­szo­wi piwo.

– Sam nie wiem po co przy­sze­dłem. Co to za miej­sce.

– To, mój drogi, ostat­nia ko­leb­ka ruchu oporu.

– Oporu prze­ciw­ko czemu?

– Ma­szy­nom, stary. Wal­czy­my o za­cho­wa­nie resz­tek czło­wie­czeń­stwa w tym zro­bo­ty­zo­wa­nym świe­cie. Nie po­zwo­li­my, żeby za­bi­ły w nas to, co ludz­kie.

– Ale lu­dzie są prze­cież szczę­śliw­si niż w cza­sach przed ro­bo­ty­za­cją?

– Szczę­śliw­si? Żyją w klat­kach jak szczu­ry. Nie po­tra­fią po­dej­mo­wać de­cy­zji za sie­bie, robią to, co każe im ma­szy­na. W obec­nym sys­te­mie czło­wiek stał się zbęd­ną czę­ścią spo­łe­czeń­stwa.

Ma­riusz nie mógł za­prze­czyć, że było w tym tro­chę racji.

– No dobra, ale era ro­bo­tów za­koń­czy­ła wojny.

– Bzdu­ra, wojny dalej trwa­ją, tylko ro­bo­ty nam o tym nie mówią, bo chcą, że­by­śmy byli spo­koj­ni, po­tul­ni i w nic się nie an­ga­żo­wa­li. My­ślisz, że dla­cze­go każdy ma w domu tę pla­sti­ko­wą imi­ta­cję czło­wie­ka? Że­by­śmy mieli wpływ? Nie, żeby nas było ła­twiej kon­tro­lo­wać.

– Czyli wko­pa­li­śmy się w jedno wiel­kie bagno.

– Otóż to. Ro­bo­ty trzy­ma­ją nas za jaja. Na razie tylko zbie­ra­li­śmy in­for­ma­cje, udało się nam nawet zdo­być praw­dzi­wej li­te­ra­tu­ry, nie tylko tej pro­pa­gan­do­wej, którą dają nam ro­bo­ty.

Ma­riusz spoj­rzał na półki z książ­ka­mi. Był prze­ko­na­ny, że wi­dział kilka po­zy­cji w in­ter­ne­cie pod ka­te­go­rią “hi­sto­ria al­ter­na­tyw­na”.

– Na po­czą­tek znisz­czy­my do­mo­we ro­bo­ty, żeby się nie do­wia­dy­wa­ły się, co pla­nu­je­my, a póź­niej za­sta­no­wi­my się nad na­stęp­nym kro­kiem. Je­steś z nami?

– W po­rząd­ku.

Nic nie było w po­rząd­ku my­ślał Ma­riusz w dro­dze po­wrot­nej. Miał mę­tlik w gło­wie. Spi­sek, ro­bo­ty prze­ciw­ko lu­dziom, ide­ali­ści na ba­ry­ka­dach prze­ciw­ko de­hu­ma­ni­za­cji. Sam nie wie­dział, co o tym my­śleć. Po czę­ści zga­dzał się z nimi, ale z dru­giej my­ślał, że prze­sa­dza­li tro­chę ze swoim po­dej­ściem. Co praw­da, zo­bo­wią­zał się, że znisz­czy swo­je­go do­mo­we­go ro­bo­ta, ale nie miał naj­mniej­sze­go za­mia­ru utrud­niać sobie życia.

Po dro­dze my­ślał o bun­cie wobec obec­ne­go świa­ta. Lu­dzie żyli po­za­my­ka­ni w klat­kach, a ich głów­ne do­świad­cze­nia od­by­wa­ły się w świe­cie wir­tu­al­nym. Pra­wie nie spo­ty­ka­no się w zwy­kłym świe­cie, bo po co mar­z­nąć na dwo­rze, jak można usiąść przy ko­min­ku we wła­snej gło­wie ze zna­jo­my­mi. Am­bi­cje stały się ilu­zo­rycz­ne, bo je­dy­na, jaka po­zo­sta­ła, to na­bi­ja­nie sobie wy­świe­tleń w in­ter­ne­cie. Nie­wie­le wię­cej kto­kol­wiek robił. Lu­dzie byli jak cho­mi­ki, które przedaw­ko­wa­ły en­dor­fi­ny i teraz leżą i nie chcą nic robić, bo wszyst­ko jest za trud­ne i zbyt mę­czą­ce. Od ja­ski­niow­ców, któ­rzy mu­sie­li wal­czyć z ma­mu­ta­mi o prze­trwa­nie do­szli­śmy do bycia szczu­ra­mi la­bo­ra­to­ryj­ny­mi. Całe to spo­łe­czeń­stwo nie miało sensu, czło­wiek stał się nie­po­trzeb­ny.

W końcu Ma­riusz po­sta­no­wił, że nie znisz­czy swo­je­go ro­bo­ta, ale i tak wróci jesz­cze do baru, bo nie może już żyć tak obo­jęt­nie jak wcze­śniej. Z tą myślą po­ło­żył głowę na po­dusz­ce i za­snął.

Nad ranem będąc znacz­nie bar­dziej prze­ko­na­ny, że na­le­ży coś zro­bić z obec­ną sy­tu­acją i sys­te­mem Ma­riusz po­szedł do Li­te­ra­tu­rat­ki. Gdy tylko wy­szedł z au­to­bu­su i spoj­rzał w jej kie­run­ku, zo­ba­czył obok baru ra­dio­wo­zy. Pod­biegł szyb­ko na miej­sce.

– Co tu się dzie­je? – za­py­tał jed­ne­go z ro­bo­tów – po­li­cjan­tów.

– Zo­stał zła­ma­ny ko­deks karny punkt 18, pod­punkt 2 o nie­na­ru­szal­no­ści cie­le­snej ma­szyn wspo­ma­ga­ją­cych ludz­kie dzia­ła­nia oraz punkt 6 pod­punkt 4 o za­kłó­ca­niu ogól­ne­go po­zio­mu sa­mo­po­czu­cia spo­łe­czeń­stwa, w wy­ni­ku czego zo­sta­ło aresz­to­wa­nych pięć osób.

Dal­sza roz­mo­wa nie miała sensu. Ty by było na tyle z re­wo­lu­cji. Wi­docz­nie prze­kro­czy­li­śmy już punkt gra­nicz­ny i nie ma już od­wro­tu. Ro­bo­ty stały się rzą­dem, pra­wem i or­ga­na­mi ści­ga­nia. Nie było szan­sy żad­nej zmia­ny, bo to na­ru­sza punkt 6 ko­dek­su kar­ne­go, który zo­stał na­pi­sa­ny przez ro­bo­ta dla ro­bo­ta. Gdzie w tym wszyst­kim czło­wiek? Sie­dzi sobie po­tul­nie w domu.

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

pierw­sza część (aż do które były póź­niej ana­li­zo­wa­ne i po­wo­do­wa­ły po­praw­ki do sys­te­mu.) to jedno wiel­kie stresz­cze­nie. Ponad 2k zzs in­fo­dum­pów, w któ­rym nie ustrze­głeś się błę­dów:

 

Jest rok 2050

li­czeb­ni­ki słow­nie

 

zaj­mo­wa­ły się za­rów­no sia­niem jak i zbie­ra­niem plo­nów.

prze­ci­nek przed jak

 

Ulice sprzą­ta­ły się same.

co to zna­czy? same nie mogły się sprzą­tać – także jakiś robot za to od­po­wia­dał

 

Z racji dra­stycz­ne­go ob­ni­że­nia się za­trud­nie­nia

To był ko­niec po­dzia­łu ludzi na bo­ga­tych i bied­nych, nie miało to już sensu.

je­że­li tak, to nie po­win­no być także po­dzia­łu na kraje roz­wi­nię­te i roz­wi­ja­ją­ce się, o któ­rych wspo­mi­nasz na samym po­cząt­ku

 

to ona czę­sto od­po­wia­da­ła za to, jak wy­glą­dał układ spo­łecz­ny, po­nie­waż była w sta­nie wy­kal­ku­lo­wać naj­lep­sze roz­wią­za­nie dla dobra jed­nost­ki

Co?

 

Z tego po­wo­du każdy oby­wa­tel otrzy­my­wał do­mo­we­go ro­bo­ta, któ­re­go za­da­niem miała być so­cja­li­za­cja, żeby każdy oby­wa­tel mógł kształ­to­wać spo­łe­czeń­stwo po­przez in­te­rak­cje i roz­mo­wy z nim

po­wtó­rze­nie

 

cza­sem brał udział w ja­kichś me­etin­gach, które ostat­nio sta­wa­ły się coraz bar­dziej po­pu­lar­ne. Ra­czej nikt nie miał już pre­tek­stu, żeby wy­cho­dzić z domu.

w takim razie chyba mniej po­pu­lar­ne?

 

Ale lu­dzie chcie­li tej ilu­zji, bo mimo całej tech­no­lo­gii ludz­ki mózg w za­mknię­ciu wciąż wa­rio­wał. Zde­cy­do­wał, że po­szu­ka cze­goś dla sie­bie.

Po­my­lo­ny pod­miot, bo teraz ze zdań wy­ni­ka, że to ludz­ki mózg zde­cy­do­wał po­szu­kać cze­goś dla sie­bie

 

Sły­szał, że ist­nia­ło opro­gra­mo­wa­nie po­zwa­la­ją­ce na bliż­sze zbli­że­nia

masło ma­śla­ne

 

dalej jest po­dob­nie, przej­rza­łam po­bież­nie – stresz­czasz, nie opi­su­jesz, przez co hi­sto­ria nie wcią­ga

 

Jako że je­steś świe­ża­kiem na tym por­ta­lu, to za­pra­szam do lek­tu­ry tego po­rad­ni­ka: Por­tal dla żół­to­dzio­bów

 

po­zdra­wiam

OG

 

Siem­ka!

 

Cały pierw­szy frag­ment jest nud­nym opi­sem sy­tu­acji. Szcze­rze czy­ta­jąc czu­łam się jak na ja­kiejś nud­nej lek­cji hi­sto­rii. Cie­ka­wiej by­ło­by gdyby za­miast kil­ku­set słow­ne­go opisu sy­tu­acji, dać mega krót­kie wstęp­ne wpro­wa­dze­nie i potem wpro­wa­dzać w świat na za­sa­dzie “pokaż, nie mów”.

Poza tym dia­log fa­na­ty­ka hi­sto­rii i Ma­riu­sza wy­da­wał się mega drę­twy. Bra­ko­wa­ło mi jakiś do­pi­sków do­ty­czą­cych emo­cji czy cze­goś ta­kie­go. Np:

Jak jest:

– Cie­kaw je­stem, o ja­kiej woj­nie pan mówił?

– O woj­nie do­mo­wej w Gha­nie.

– My­śla­łem, że nie ma już żad­nych wojen.

– Widzę, że dałeś się już zin­dok­try­no­wać.

– Zin­dok­try­no­wać?

To coś w stylu:

– Cie­kaw je­stem, o ja­kiej woj­nie pan mówił? – Pod­szedł do męż­czy­zny.

– O woj­nie do­mo­wej w Gha­nie – syk­nął.

– My­śla­łem, że nie ma już żad­nych wojen – Po­wie­dział cicho Ma­riusz.

– Widzę, że dałeś się już zin­dok­try­no­wać -Schy­lił głowę.

– Zin­dok­try­no­wać? – Zdzi­wił się.

Przy­kład nie­ide­al­ny. Nie mam po­ję­cia jakie emo­cje czuł Ma­riusz i fa­na­tyk hi­sto­rii. Do­my­ślam się tylko że ten drugi wciąż był roz­trzę­sio­ny po usły­sze­niu pro­pa­gan­dy. 

 

– Słu­chaj, przyjdź do na­szej knaj­py na Sta­ro­daw­nej, to zo­ba­czysz o co mi cho­dzi.

Na tej ulicy jest jedna knaj­pa? O któ­rej go­dzi­nie ma przyjść? Ma przyjść dzi­siaj czy za mie­siąc?

 

Po tych sło­wach wsiadł do au­to­bu­su i od­je­chał

Stop. Au­to­bus jest tuż przy wyj­ściu z po­ko­ju gdzie od­by­wa­ła się lek­cja? On go jed­nak nie za­cze­pił tuż przy wyj­ściu?

 

Po nie­dłu­gim za­sta­no­wie­niu Ma­riusz wszedł do środ­ka. Zo­ba­czył ciem­ne po­miesz­cze­nie, po pra­wej bar z pod­świe­tla­ny­mi kra­wę­dzia­mi.

Jest w środ­ku. “Zo­ba­czył” nie jest po­trzeb­ne. Wy­star­czy­ło­by coś w stylu “Po nie dłu­gim za­sta­no­wie­niu, wszedł do ciem­ne­go po­miesz­cze­nia. Po jego pra­wej stro­nie stał bar o pod­świe­tla­nych kra­wę­dziach”.

 

– To, mój drogi, ostat­nia ko­leb­ka ruchu oporu.

Jeśli za­pro­sił go­ścia, któ­re­go zna tylko z tego że zadał mu py­ta­nie o jedną wojnę i od razu zdra­dza mu że to re­be­lia i jaki jest jej cel, to nie dzi­wie się że to ostat­nia ko­leb­ka ruchu oporu.

 

– Co tu się dzie­je? – za­py­tał jed­ne­go z ro­bo­tów – po­li­cjan­tów.

Wait… czy on mówi “Co tu się dzie­je po­li­cjan­tów”?

 

 

 

 

 

Obudź się – Jeśli to czy­tasz, je­steś w śpiącz­ce od pra­wie 15 lat. Pró­bu­je­my nowej me­to­dy. Nie wiemy gdzie ta wia­do­mość po­ja­wi się w Twoim śnie ale mamy na­dzie­ję, że uda nam się do Cie­bie do­trzeć. Pro­si­my, obudź się.

Zga­dzam się w sumie z więk­szo­ścią za­rzu­tów Old­Gu­ard. Może fak­tycz­nie, za bar­dzo chcia­łem ści­snąć całą hi­sto­rię.

 

Przy­kład nie­ide­al­ny. Nie mam po­ję­cia jakie emo­cje czuł Ma­riusz i fa­na­tyk hi­sto­rii. Do­my­ślam się tylko że ten drugi wciąż był roz­trzę­sio­ny po usły­sze­niu pro­pa­gan­dy. 

Nie był roz­trzę­sio­ny, tylko tro­chę za­sko­czo­ny, bo spo­tkał kogoś, kto przed­sta­wiał zu­peł­nie inną per­spek­ty­wę na świat.

 

Na tej ulicy jest jedna knaj­pa? O któ­rej go­dzi­nie ma przyjść? Ma przyjść dzi­siaj czy za mie­siąc?

Tak, jedna knaj­pa. Co w tym dziw­ne­go? A co do go­dzi­ny, to mało istot­ny szcze­gół. Jeśli po­wie­dział, żeby przy­szedł, to wi­docz­nie nie miało zna­cze­nia kiedy.

 

Jeśli za­pro­sił go­ścia, któ­re­go zna tylko z tego że zadał mu py­ta­nie o jedną wojnę i od razu zdra­dza mu że to re­be­lia i jaki jest jej cel, to nie dzi­wie się że to ostat­nia ko­leb­ka ruchu oporu.

Facet jest ra­czej fo­lia­rzem niż po­waż­nym roz­mów­cą, co su­ge­ru­je w tek­ście.

 

Wait… czy on mówi “Co tu się dzie­je po­li­cjan­tów”?

Szcze­rze, to sam nie wie­dzia­łem jak to na­pi­sać.

pan­faj­karz

 

Szcze­rze, to sam nie wie­dzia­łem jak to na­pi­sać.

 

Dam kilka przy­kła­dów “Ro­bo­tycz­ni po­li­cjan­ci” “Ro­bo­ty stró­żu­ją­ce” “Ro­bo­ty po­li­cyj­ne”

 

Nie był roz­trzę­sio­ny, tylko tro­chę za­sko­czo­ny, bo spo­tkał kogoś, kto przed­sta­wiał zu­peł­nie inną per­spek­ty­wę na świat.

Mordo! Jego emo­cji nie czuć w ogóle.

 

Tak, jedna knaj­pa. Co w tym dziw­ne­go? A co do go­dzi­ny, to mało istot­ny szcze­gół. Jeśli po­wie­dział, żeby przy­szedł, to wi­docz­nie nie miało zna­cze­nia kiedy.

Przy uma­wia­niu się to naj­waż­niej­szy szcze­gół. Dnia też mu nie podał. Jeśli wszyst­ko jedno to mógł po­wie­dzieć wprost. Albo dla do­bi­cia więk­szej ta­jem­ni­czo­ści “W ciągu trzech dni przyjdź do tej knaj­py”… No chyba że to ele­ment kul­tu­ry ich cza­sów. nikt nic nic nie robi, więc jak ma się z kimś spo­tkać to sie­dzi w miej­scu spo­tka­nia tak długo aż druga osoba w końcu się po­ja­wi.

 

 

 

Obudź się – Jeśli to czy­tasz, je­steś w śpiącz­ce od pra­wie 15 lat. Pró­bu­je­my nowej me­to­dy. Nie wiemy gdzie ta wia­do­mość po­ja­wi się w Twoim śnie ale mamy na­dzie­ję, że uda nam się do Cie­bie do­trzeć. Pro­si­my, obudź się.

Cześć!

 

Widzę, że to Twój pierw­szy tekst, więc po pierw­sze witaj na por­ta­lu :) Jeśli jesz­cze nie czy­ta­łeś, to po­le­cam po­rad­nik, który po­ma­ga się tutaj szyb­ko od­na­leźć.

Jeśli cho­dzi o opo­wia­da­nie, fak­tycz­nie jest to taka wizja przy­szło­ści z pew­nym mo­ra­łem na końcu. Opi­sa­łeś za­sa­dy rzą­dzą­ce świa­tem w bar­dzo skon­den­so­wa­nej for­mie i do tego wizja ro­bo­ty­za­cji i prze­nie­sie­nia życia w sferę wir­tu­al­ną jest już bar­dzo po­pu­lar­na, więc tro­chę jest tak, że ten opis nie przed­sta­wia cze­goś mocno ory­gi­nal­ne­go, więc spo­koj­nie można było go skró­cić i tylko po­ka­zać nie­ja­ko przy oka­zji. Druga kwe­stia to bo­ha­ter, o któ­rym wła­ści­wie nie­wie­le wiemy, jego oso­bo­wość nie ujaw­ni­ła się ani w za­cho­wa­niu, ani w dia­lo­gach. W przy­pad­ku gdy tekst jest na­sta­wio­ny na pe­wien morał, warto po­ka­zać roz­ter­ki bo­ha­te­ra i wąt­pli­wo­ści jakie nim tar­ga­ją.

Sam po­mysł to jed­nak temat rzeka i dużo można z tego zro­bić. Do­ra­dza­ła­bym Ci jed­nak więk­sze sku­pie­nie na bo­ha­te­rze i fa­bu­le niż takie opi­sy­wa­niu świa­ta wprost.

Hej!

 

Kon­cep­cyj­nie nie­naj­go­rzej, kom­po­zy­cja i spo­sób nar­ra­cji wy­ma­ga tro­chę pracy.

Opo­wia­da­nie jest eks­tra­po­la­cją obec­nej sy­tu­acji (nota bene, do­brze zdia­gno­zo­wa­nej): ro­bo­ty­za­cja, cy­fry­za­cja, lock-do­wny, uni­fi­ka­cja spo­łe­czeństw, fake newsy, pań­stwo coraz bar­dziej opie­kuń­cze, brak bez­po­śred­nich kon­tak­tów mię­dzy­ludz­kich i ro­dzą­ce się z tego braku de­pre­sje i apa­tia. Bo­ha­ter to prze­cięt­ny dwu­dzie­sto­la­tek, w któ­rym budzi się świa­do­mość, że “coś jest nie tak” i który chce się prze­ciw­sta­wić za­sta­nej rze­czy­wi­sto­ści. Tra­fia na grupę ludzi, któ­rzy kon­tek­stu­ją za­sta­ny świat, two­rząc coś w ro­dza­ju ruchu oporu. Nie­ste­ty, koń­ców­ka jest pe­sy­mi­stycz­na – próba zmia­ny sta­tus quo spo­ty­ka się z re­ak­cją po­li­cji, a re­wo­lu­cjo­ini­ści zo­sta­ją stłam­sze­ni.

Opo­wia­da­nie za­my­ka się lo­gicz­nie, co jest plu­sem. Mi­nu­sem – jak słusz­nie wska­za­li po­przed­nio ko­men­tu­ją­cy – nie­pro­por­cjo­nal­nie długi blok in­fo­dum­po­wy na po­cząt­ku.

Bo­ha­ter i dia­lo­gi wpro­wa­dzo­ne są zbyt późno. Bo­ha­ter po­wie­nien mieć moc­niej­szy rys cha­rak­te­ru, jego zma­ga­nie i mo­ty­wy po­win­ny być po­ka­za­ne wy­raź­niej, co mó­gło­by oży­wić hi­sto­rię. Ogól­nie, bra­ku­je bar­dziej zło­żo­nej fa­bu­ły, która mo­gła­by wcią­gnąć czy­tel­ni­ka. Bo­ha­ter spra­wia wra­że­nie bier­ne­go ob­ser­wa­to­ra. Koń­ców­ka nad­cho­dzi zbyt szyb­ko.

 

Cześć,

 

widzę, że Old­Gu­ard już zro­bi­ła ła­pan­kę, więc ja sobie od­pusz­czę.

 

Co mogę po­wie­dzieć? Tekst nie stoi na naj­wyż­szym po­zio­mie ani tech­nicz­nie, ani fa­bu­lar­nie. Sporą część opo­wia­da­nia zaj­mu­je wpro­wa­dze­nie do re­aliów. Gdyby to jesz­cze były re­alia no­wa­tor­skie, in­te­re­su­ją­ce, wpro­wa­dza­ją­ce coś no­we­go, to być może przy­mknął­bym oko. Jed­nak­że Twoja wizja przy­szło­ści jest je­dy­nie hi­per­bo­lą tego, co ob­ser­wu­je­my dzi­siaj. Od­kry­cia Ame­ry­ki tu nie­ste­ty nie uświad­czy­łem.

Abs­tra­hu­jąc od przy­dłu­gie­go, in­fo­dum­po­we­go wstę­pu, rze­czy­wi­stej fa­bu­ły mamy tu w dawce wręcz ap­tecz­nej. Bo­ha­ter idzie na wy­kład, potem do knaj­py, w trzy se­kun­dy zmie­nia świa­to­po­gląd i zga­dza się przy­stą­pić do re­be­lii w świe­cie opa­no­wa­nym przez ro­bo­ty. Cał­ko­wi­cie nie­wia­ry­god­na, po­zba­wio­na ja­kich­kol­wiek fun­da­men­tów po­sta­wa.

Kre­acja bo­ha­te­ra nie ist­nie­je, to ma­ne­kin, który cho­dzi, cza­sem mówi, oka­zyj­nie myśli – przy czym żadna z tych czyn­no­ści nie na­da­je mu ko­lo­ry­tu.

Można od­nieść wra­że­nie, że Twoje opo­wia­da­nie po­sia­da po­czą­tek i ko­niec, a brak mu środ­ka. Tekst ma cał­ko­wi­cie za­chwia­ne pro­por­cje, przez co nie wy­wie­ra żad­nych emo­cji.

Je­dy­nym, małym plu­sem jest swo­bo­da i lek­kość dia­lo­gów. Szko­da, że było ich w Twoim utwo­rze tak mało.

Mu­sisz jesz­cze wło­żyć w swój warsz­tat nieco wy­sił­ku.

 

Po­zdra­wiam,

fms­du­val

"- Znisz­czy­li­śmy coś swoją obec­no­ścią - po­wie­dział Ber­nard - być może czyiś świat." V. Woolf

Kon­cep­cja buntu prze­ciw­ko zauto­ma­ty­zo­wa­ne­mu świa­tu nie jest ory­gi­nal­na, ale to nie jest naj­więk­szy pro­blem tego tek­stu. Masz po­mysł, może nie od­kryw­czy, ale coś tam świta. I opo­wia­dasz go tak, jak­byś opo­wia­dał nam… no, wła­śnie, tylko po­mysł.

O in­fo­dum­pie Ci już wspo­mnia­no, a potem też w za­sa­dzie wszyst­ko jest bar­dzo prze­wi­dy­wal­ne.

Pro­po­no­wa­ła­bym, żebyś pod­szedł raz jesz­cze do tego po­my­słu (ale nie wy­rzu­caj obec­nej wer­sji) i spró­bo­wał go ugryźć zu­peł­nie ina­czej: wrzuć bo­ha­te­ra (może in­ne­go?) w sam śro­dek cze­goś, co się w tym świe­cie dzie­je. Daj czy­tel­ni­ko­wi po­znać ten świat po­przez do­zna­nia bo­ha­te­ra i po­przez wy­da­rze­nia. Pokaż znie­chę­ce­nie bo­ha­te­ra tym, że nic się nie da zro­bić, nie opi­suj go.

Jed­nym sło­wem: prze­rób po­mysł na opo­wia­da­nie.

http://altronapoleone.home.blog

Pod­pi­su­ję się wła­ści­wie pod ko­men­ta­rzem dra­ka­iny, jest to bar­dziej po­mysł niż peł­no­praw­na opo­wieść. Wła­ści­wie nic się tutaj nie wy­da­rza, nawet głów­ny bo­ha­ter i jego po­dej­ście do re­wo­lu­cji, jest na za­sa­dzie, bun­to­wał­bym się, ale mi się nie chce ;) Jest to ogry­gi­nal­ne po­dej­ście, przy­zna­ję, ale nieco mało in­te­re­su­ją­ce. Za co mamy lubić bo­ha­te­ra, dla­cze­go mamy mu ki­bi­co­wać? Jakie uczu­cia chcesz wzbu­dzić, Au­to­rze w czy­tel­ni­ku?

Che mi sento di morir

Zga­dzam się z przed­pi­ś­ca­mi – masz in­te­re­su­ją­cy po­mysł, ale po­trze­bu­jesz wię­cej umie­jęt­no­ści, żeby go do­brze sprze­dać.

Po­czą­tek to in­fo­dum­po­wy opis uto­pii – ten świat był tak ślicz­ny, że aż nie­wia­ry­god­ny. Mam na­dzie­ję/ oba­wiam się, że lu­dzie to bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne byty. Jeden wyj­dzie z domu, żeby po­pa­trzeć na ro­ślin­ki w parku (po­czuć fak­tu­rę kory, za­pach świe­żo sko­szo­nej trawy itp.), drugi – żeby zmok­nąć na desz­czu, trze­ci – po­opa­lać się, czwar­ty – po­pły­wać, piąty – łyk­nąć ad­re­na­li­ny… W VR można sobie po­bzy­kać, ale dzie­ci się zro­bić nie da. Nikt nie alar­mu­je, że ludz­kość wy­mrze za kil­ka­dzie­siąt lat?

Chło­pak bar­dzo łatwo daje się prze­ko­nać do re­wo­lu­cji. Wy­glą­da na to, że po­my­sło­daw­cy po­świę­ci­li na tę de­cy­zję nie­wie­le wię­cej czasu. Nie wie­dzie­li o ta­kich pod­sta­wo­wych rze­czach? Jak za­mie­rza­li znisz­czyć ro­bo­ty? Bo to chyba nie jest takie pro­ste. Walić młot­kiem, aż wszyst­kie diody prze­sta­ną świe­cić?

Cie­ka­wi mnie, skąd wie­dzie­li, co się dzie­je w Gha­nie.

Koń­ców­ka cie­ka­wa.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka