- Opowiadanie: Zige - Łowca. Część trzecia

Łowca. Część trzecia

Trze­cia część przy­gód Łowcy. Dwie po­zo­sta­łe znaj­du­ją się tutaj:

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/56844119

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/19953

Zna­jo­mość po­przed­nich czę­ści nie jest wy­ma­ga­na, lecz nie­zbęd­na, aby po­znać zło­żo­ność i skom­pli­ko­wa­ną na­tu­rę po­sta­ci Łowcy. 

I ko­lej­ny raz za­zna­czam: pi­sząc to opo­wia­da­nie na nikim się nie wzo­ro­wa­łem, sam wszyst­ko wy­my­śli­łem!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Łowca. Część trzecia

Łowca ta­jem­ni­czo za­trzy­mał się na skra­ju wsi. Wie­dział, że jest już na miej­scu, choć jesz­cze tam nie do­tarł.

Łowca, jako wspa­nia­le wy­tre­so­wa­ny my­śli­wy, dziel­nie po­stą­pił naj­pierw jeden krok, a potem, dzię­ki wie­lo­let­nie­mu szko­le­niu, ko­lej­ny. Mi­ja­jąc pierw­sze zruj­no­wa­ne cha­łu­py, Łowca cof­nął się umy­sło­wo wstecz.

 

Dwa dni wcze­śniej do Łowcy pod­szedł Karcz­marz, kiedy prze­by­wał w karcz­mie. Chciał wy­na­jąć Łowcę, aby ubił be­stię, bo mar­twił się o ludzi.

– Mar­twię się o ludzi, bo umie­ra­ją. A to moi ziom­ko­wie, ku­zy­ni, przy­ja­cie­le i ro­dzi­na.

Tak na­praw­dę Karcz­ma­rza wcale nie ob­cho­dził dra­mat in­nych, bał się je­dy­nie spa­da­ją­cych przy­cho­dów, gdyż be­stia po­zba­wia­ła go naj­lep­szych klien­tów.

Łowca za­sro­mał się głę­bo­ko, choć od po­cząt­ku wie­dział, że się zgo­dzi. Tym był, Łowcą, za­bój­cą o nie­po­szla­ko­wa­nej opi­nii wśród swo­ich ofiar. I do tego zo­stał stwo­rzo­ny – do uśmier­ca­nia owych ofiar.

Przy­jął zle­ce­nie wie­dząc, że be­stia jest już mar­twa, choć jesz­cze się tego nie do­my­śla­ła.

 

Łowca po­szedł umy­sło­wo na­przód. Ze­wsząd ota­cza­ły go znisz­czo­ne cha­łu­py, nie­któ­re spa­lo­ne, inne ochla­pa­ne po­so­ką i ka­wał­ka­mi ciał.

Be­stia tu że­ro­wa­ła, po­my­ślał Łowca, gdyż sile jego po­tęż­nych mię­śni do­rów­ny­wa­ła je­dy­nie po­tę­ga jego de­duk­cyj­ne­go umy­słu.

Łowca do­szedł do pla­cy­ku, który wcze­śniej mu­siał być pla­cy­kiem na środ­ku wsi, a teraz stał się pla­cy­kiem na środ­ku wy­mar­łej wsi. Tutaj znaj­do­wa­ło się jesz­cze wię­cej ciał, wi­docz­nie wie­śnia­cy zbili się w kupę i razem pró­bo­wa­li prze­ciw­sta­wić się be­stii.

Nie prze­ciw­sta­wi­li się.

Łowca przy­sta­nął w miej­scu, a stał po­tęż­nie. Zmru­żył oczy, przy­tę­pia­jąc jeden zmysł i zwięk­sza­jąc po­zo­sta­łe. Sły­szał teraz i czuł wszyst­ko; woń tę­że­ją­cej krwi, bzy­cze­nie ucztu­ją­cych, tłu­stych much. Trzask do­pa­la­ją­cych się desek któ­rejś z chat.

Czuł rów­nież piż­mo­wą woń cięż­kie­go futra.

Be­stia ma futro, skon­klu­do­wał.

Nagle jego na­sta­wio­ne na po­łu­dnie ucho wy­chwy­ci­ło jakiś nie­pa­su­ją­cy do oko­licz­no­ści dźwięk.

Łowca bły­ska­wicz­nie otwo­rzył oczy, wy­piął wszyst­kie mię­śnie i przy­jął po­sta­wę bo­jo­wą. Z ple­ców wyjął miecz po­sre­brza­ny na be­stie i uniósł go nad głową. Jedną rękę wy­cią­gnął przed sie­bie, drugą pod sie­bie. Prawa noga skrę­ci­ła w prawo, lewa do tyłu.

Był gotów do walki.

Nic się jed­nak nie dzia­ło.

Łowca zmru­żył oczy po­pra­wia­jąc ostrość. Wtedy zo­ba­czył.

Pod jedną ze zruj­no­wa­nych chat, opar­ty o ścia­nę, leżał w po­zy­cji sie­dzą­cej jeden z wie­śnia­ków, wy­raź­nie wy­róż­nia­ją­cy się na tle po­zo­sta­łych, gdyż jesz­cze dy­chał.

Wie­śniak stra­cił obie nogi i jedną rękę. Je­dy­ną, po­zo­sta­ją­cą mu koń­czy­ną, ce­lo­wał w Łowcę. Wy­sta­wił nawet kciuk, ostat­ni palec, który po­zo­stał w jego dłoni. Otwie­rał i za­my­kał usta, ni­czym wy­rzu­co­na na brzeg ryba.

Łowca stał jesz­cze przez chwi­lę, wresz­cie zro­bił spo­cznij. Ze stro­ny wie­śnia­ka nic mu nie gro­zi­ło, ale w po­wie­trzu wciąż wy­czu­wał grozę.

Nagle ciszę prze­rwał dźwięk kopyt na pod­ło­żu. Po chwi­li oczom Łowcy uka­za­ła się be­stia, pod po­sta­cią wil­ko­ła­ka.

Wil­ko­łak miał futro, pa­zu­ry jak szpo­ny i zęby ostre, ni­czym ostre noże. Po­trzą­sał kę­dzie­rza­wą głową, mocno się śli­nił i prze­bie­rał ra­ci­ca­mi, bo to dziw­ny wil­ko­łak był.

Łowca uśmiech­nął się pa­skud­nie, a zęby miał białe. Po­czuł zna­jo­my dreszcz przed nad­cho­dzą­cą walką. Jego bli­zna, cią­gną­ca się od czub­ka głowy, przez czoło, po­wie­kę, oko, brodę, oboj­czyk, żebra, ło­kieć i opusz­ki trzech pal­ców lewej i dwóch pra­wej dłoni, ja­śnia­ła ja­skra­wą ma­to­wo­ścią w sre­brzy­stym świe­tle księ­ży­ca.

Łowca był po­tęż­ny w kroku, dla­te­go wy­su­nął jedną nogę do przo­du, drugą za­su­nął do tyłu, dzię­ki  czemu stał pew­nie i nie­wzru­sze­nie, ni­czym żuraw w por­cie.

Wil­ko­łak zawył prze­cią­gle do okrą­głe­go sier­pa księ­ży­ca i wy­szcze­rzył kły. Widok ten stru­chlał­by słabe serce każ­de­go, ale nie Łowcy. Łowca się nie bał, nigdy i ni­cze­go, gdyż tak zo­stał wy­szko­lo­ny. Jako je­dy­ny prze­trwał próbę krza­ków, choć nikt inny, nigdy, do niej nie przy­stą­pił.

W umy­śle Łowcy, na­sta­wio­nym nie­mal cał­ko­wi­cie na walkę, tliło się kilka ko­mó­rek, które za­wsze li­czy­ły, ob­ser­wo­wa­ły, su­mo­wa­ły, cał­ko­wa­ły  i wy­cią­ga­ły wnio­ski. I te wła­śnie ko­mór­ki, do­kład­nie w tym mo­men­cie, wsz­czę­ły gwał­tow­ny alarm.

Łowca zro­zu­miał i była to wie­dza.

Sko­ja­rzył dwa ro­dza­je śla­dów po szpo­nach na ścia­nach chat, sko­ja­rzył ruch szczer­ba­tych ust wciąż dy­cha­ją­ce­go wie­śnia­ka, sko­ja­rzył jego palec.

Były dwa ro­dza­je śla­dów, więk­sze i mniej­sze. Usta wie­śnia­ka bez­gło­śnie po­wta­rza­ły słowo „uwa­żaj, dur­niu, bo pchasz się w pu­łap­kę!”, je­dy­ny oca­la­ły palec miał być jed­nym z dwóch pal­ców  po­ka­zu­ją­cych dwa, ale zo­stał tylko jeden, więc cały gest wpro­wa­dzał w błąd.

Kon­klu­zja była jed­nak tylko jedna – wil­ko­ła­ków było dwóch.

Łowca ugiął nogi w udach, ko­la­nach i sto­pach, dzię­ki czemu o cen­ty­me­try unik­nął po­tęż­ne­go ciosu owło­sio­nej łapy, za­koń­czo­nej okrop­ny­mi pa­zu­ra­mi.

Łowca bły­ska­wicz­nie prze­tur­lał się kil­ka­dzie­siąt me­trów w bok, gdzie z lek­ko­ścią i po­tę­gą dźwi­gnął się na nogi.

Przed sobą miał dwa wil­ko­ła­ki – więk­sze­go, któ­re­go zo­ba­czył na po­cząt­ku, oraz mniej­sze­go, który był sa­mi­cą, bo miał czer­wo­ne usta. Oba wpa­try­wa­ły się w niego z nie­na­wi­ścią w ża­rzą­cych się na czer­wo­no śle­piach.

Łowca uśmiech­nął się uśmie­chem, od któ­re­go kro­wom ści­na­ło się mleko w wy­mio­nach. Był za­do­wo­lo­ny, nie­czę­sto zda­rza­ło mu się krzy­żo­wać oręż z ta­ki­mi prze­ciw­ni­ka­mi.

Łowca nie bał się, ale zda­wał sobie spra­wę, że wobec ta­kie­go wroga, musi się napić. Wy­cią­gnął z ple­ców mie­dzia­ny ko­cio­łek. Roz­pa­lił nie­wiel­kie ogni­sko i zalał ko­cio­łek wodą. Na­stęp­nie wyjął z ple­ców zioła i przy­pra­wy.

Łowca, jako po­tęż­ny wo­jow­nik, za­wsze i wszę­dzie spo­dzie­wa­ją­cy się za­sa­dzek, nie spusz­czał jed­ne­go oka z więk­sze­go wil­ko­ła­ka, i dru­gie­go z mniej­sze­go.

Be­stie tym­cza­sem zbli­ży­ły się i razem z Łowcą two­rzy­li teraz nie­re­gu­lar­ny okrąg o ide­al­nym kształ­cie, gdzie wil­ko­ła­ki sta­no­wi­ły dwa czub­ki, a Łowca był trze­cim czub­kiem.

Łowca po­cze­kał, aż napar osty­gnie. Na­stęp­nie wy­cią­gnął z ple­ców fla­ko­nik z elik­si­rem i wypił go jed­nym, po­tęż­nym ły­kiem. Na­stęp­nie od­ce­dził wodę z ko­cioł­ka, a po­zo­sta­łą na dnie mazią do­kład­nie na­tarł ostrze mie­cza.

Był gotów.

Łowca wy­pro­sto­wał się na całą swoją po­tę­gę. Wci­snął ta­jem­ni­czy przy­cisk w rę­ko­je­ści, dzię­ki czemu z jej dna wy­sko­czył ostry szty­let. Łowca miał teraz broń czte­ro­siecz­ną.

Elik­sir za­czął dzia­łać, wo­jow­nik wi­dział, sły­szał i czuł. Od­bie­rał drga­nia rze­czy, które nawet nie drża­ły.

Wil­ko­ła­ki tym­cza­sem tro­chę się za­wa­ha­ły. Zwy­kle lu­dzie na ich widok ucie­ka­li z krzy­kiem, a oto stał przed nimi po­tęż­ny, dłu­go­wło­sy wo­jow­nik i szy­ko­wał się do walki. Serca be­stii nieco stru­chla­ły, ale szyb­ko wła­dze nad nimi prze­ję­ły be­stial­skie na­wy­ki i ru­szy­li ławą na Łowcę.

Ten tylko na to cze­kał. Za­tań­czył na czub­kach pal­ców, za­młyn­ko­wał ko­la­na­mi, wy­ko­nał trzy pi­ru­ety i de­li­kat­nym ru­chem nad­garst­ka skie­ro­wał ostrze w stro­nę mniej­sze­go z wil­ko­ła­ków, o płci prze­ciw­nej.

Prze­ciw­ni­cy mi­nę­li się w peł­nym biegu. Łowca za­ha­mo­wał i przy­sta­nął. Więk­szy wil­ko­łak za­parł się ko­py­ta­mi, na­tych­miast od­wra­ca­jąc się w stro­nę Łowcy, gotów do po­no­wie­nia ataku. Tym­cza­sem mniej­sza be­stia zwa­li­ła się cięż­ko na zie­mię, bro­cząc ob­fi­cie z rany na pier­si. Łowca był do­świad­czo­nym wo­jow­ni­kiem i wie­dział, że jed­ne­go z prze­ciw­ni­ków ma już z głowy.

Całej walce przy­pa­try­wał się wciąż dy­cha­ją­cy wie­śniak, po­nie­waż wolał pa­trzeć na nią, niż na to, co z niego zo­sta­ło.

Tym­cza­sem więk­szy wil­ko­łak, do­tknię­ty do szpi­ku kości, zawył z wście­kło­ści i przy­pu­ścił ko­lej­ny szturm. Łowca wy­cze­kał go, a potem wy­ko­rzy­stał swój po­tęż­ny krok i jed­nym ru­chem uwiódł wil­ko­ła­ka, a gdy roz­pę­dzo­na kupa futra, mię­śni i wście­kło­ści mi­ja­ła go bez­wład­nie, ciął strasz­li­wie, nie­mal prze­po­ła­wia­jąc be­stię na trzy czę­ści.

Ciel­sko zwa­li­ło się na pod­ło­gę. Szpo­ny dra­pa­ły jesz­cze przez chwi­lę roz­pacz­li­wie, aż wresz­cie znie­ru­cho­mia­ły. Łowca wpa­try­wał się ta­jem­ni­czo w oba  zwło­ki, na­stęp­nie wy­tarł miecz o wciąż go­rą­ce futro i scho­wał go w ple­cach.

Walka do­bie­gła końca.

Łowca przez chwi­le na­pa­wał się trium­fem, wresz­cie  ru­szył ta­jem­ni­czo przed sie­bie.  

Ledwo dy­cha­ją­cy wie­śniak uśmiech­nął się bez­gło­śnie i ze zdzi­wie­niem stwier­dził, że czuje się już znacz­nie le­piej. W jego wie­śnia­czej gło­wie za­kieł­ko­wa­ła myśl, że może się z tego wy­ka­ra­skać.

Łowca, z racji tego, ze miał dobre serce, jed­nym cio­sem mie­cza ukró­cił cier­pie­nie teraz już nie­dy­cha­ją­ce­go wie­śnia­ka, znowu po­gar­sza­jąc jego stan i po­grą­ża­jąc go w śmier­ci.

Po­now­nie scho­wał miecz w ple­cach i kon­ty­nu­ował wę­drów­kę, ku prze­zna­cze­niu i ko­lej­nej walce.

Nie­bo­ją­cy się ni­cze­go.

Nie­zwy­cię­żo­ny.

Łowca.

Koniec

Komentarze

Tego wie­śnia­ka mógł oszczę­dzić, mimo, że wpro­wa­dził go w błąd. No ale cóż, życie po­tęż­ne­go w kroku Łowcy wy­ma­ga trud­nych de­cy­zji. I od­wa­gi, na przy­kład, żeby usiąść ze swoim wro­giem przy ogni­sku, two­rząc nie­re­gu­lar­ny okrąg o ide­al­nym kształ­cie.

 Łowca był trze­cim czub­kiem.

To wiele wy­ja­śnia.

 

Śmia­łem się przez więk­szość tek­stu. ;)

Cześć, Zyge! 

He­he­he heh……… Łowca jest po­tęż­ny!…………….. Kogoś mi przy­po­mi­na ale su­per­bo­ha­te­ro­wie już tacy chyba są………………… He­he­he­he­heh…………… Do­brze że wie­śnia­ka zabił bo chyba był w zmo­wie z wil­ko­ła­ka­mi……………. Nie można ludzi wpro­wa­dzać w błąd he­he­he­he­heh­he­he­eh­he……………. Widać też że znasz się na elik­si­rach…………….. Jakby Cię uczył pro­fe­sor Snape He­he­he­he­heh………………. Pew­nie byłby dumny ale prze­cież nie żyje…….. He­he­he heh………. Ja też je­stem pi­sa­żem……… He­he­he he­he­he po­zdro­600

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Dzię­ku­ję wam, lu­dzie i czy­tel­ni­cy, za prze­czy­ta­nie tego, co na­pi­sa­łem, i ładne tego sko­men­to­wa­nie! :D

Jej­ciu, jaki fajny opis walki, a jaki szyb­ki ten łowca, do­brze, że za­ła­twił tych dwóch wil­ko­ła­ków róż­nej płci. A jaki dobry, tak mu było tego wie­śnia­ka bez nóg szko­da, że go dobił, żeby sie bie­dak nie mę­czył.

Po­do­ba­ło misie bar­dzo.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Cu­dow­ne opisy walki, wie­lo­wy­mia­ro­wi bo­ha­te­ro­wie i pla­stycz­ne opisy. Na­praw­dę świet­ne opo­wia­da­nie. Do­brze, że Łowca skró­cił cier­pie­nia cier­pią­ce­go wie­śnia­ka, no bo jak mu tam pole orać bez nóg? Życzę po­wo­dze­nia w dal­szym pi­sar­stwie i cze­kam na se­rial w Net­fli­xie.

Jasno uwi­docz­ni­łeś w tej już trze­ciej czę­ści, że Łowca nadal para się swoim za­ję­ciem ło­wiec­kim i nie od­pusz­cza be­stiom a nawet wil­ko­ła­kom, nawet po­ja­wia­ją­cym się pa­ra­mi. Nader ma­low­ni­czo uka­za­łeś wio­skę wy­lud­nio­ną z miesz­kań­ców przez wil­ko­ła­ki, i mocne po­sta­no­wie­nie Łowcy, że be­stie ule­gną roz­pra­wie z nim, co fak­tycz­nie się stało. A kiedy przy­po­mnia­łam sobie walki Łowcy z 1 i 2 czę­ści przy­gód Łowcy, to znowu mnie za­par­ło wra­że­niem, że jest taki dziel­ny i nie­po­ko­na­ny. Naj­bar­dziej po­do­ba­ło mi się, jak Łowca za­tań­czył na czub­kach pal­ców i za­młyn­ko­wał ko­la­na­mi – bar­dzo to było urze­ka­ją­ce.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Łał, fa­jo­we opo­wia­da nie! Bar­dzo orgii anal­ne mo­ty­wy i boga ter i wszyst­ko.

Tro­che się bałam ze łowca nie da rady dwóm wilko łąkom od­ra­zy, ale na­szczę cie dał i jesz cze mu zo­sta­ło siły na od­bi­cie wi­śnia­ka. Nor­mal­nie ode­tknę­łam z ulgom, bo go po­lu­bi­łam.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka