- Opowiadanie: 12kapsel12 - "Luna" (Noc 1/4)

"Luna" (Noc 1/4)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

"Luna" (Noc 1/4)

Noc 1

W pokoju panowałłmrok, ponieważ jedynym źródłem światła były zapalone świece. Taką tajemniczą atmosferę zgotowała mi siedząca na przeciw mnie istota ludzkao interesującym wyrazie twarzy. Zastanawiałam się ile w nim strachu, a ile ciekawości. Dziewczyna poprawiła się na krześle, chrząknęła i zapytała:

– Będę mogła zrobić kilka zdjęć?

– Nie.

Spojrzała na mnie podejrzliwie, szybko zrozumiałam o co chodzi.

– Cyfrowe aparaty nie zawierają srebrnej emulsji. Nie zabiją mnie, ale dokładnie ukarzą moje obliczę, a ten pomysł nie bardzo mi się podoba ze względu na swoje bezpieczeństwo.

– Aha. – odparła po chwili. Nie była zbyt zadowolona.

Poprawiła nerwowo kosmyk włosów i pewniej chwyciła długopis. Zastanawiałam się, czy dobrze widzi ten swój notatnik i to swoje, niezbyt czytelne pismo. Z torby wyciągnęła jeszcze dyktafon.

– Na wszelki wypadek, nie mam dobrej pamięci – powiedziała cicho. – Możemy zaczynać.

Nacisnęła przycisk „play”„record”, westchnęła i zadała pierwsze pytanie.

– Więc…. jesteś wampirem?

– … No brawo za spostrzegawczość. – jej pytania mnie irytowały, miałam ochotę jak najszybciej zakończyć ten wywiad. Nie pojmuję, czemu się na to zgodziłam… Ah no tak, przecież uratowałam jej życie, a potem mnie śledziła, więc na odczepne zgodziłam się odpowiedzieć na kilka jej pytań,a wywiad ma jej pomóc zaliczyć przedterminow egzamin.

– Ile masz lat?

– Dziewiętnaście.

– Jako nie-umarła?

– Jakbym żyła, to nie miałabym ochoty wyssać z Ciebie krwi. Żartuję – dodałam, widząc, jej sceptyczną minę. – Ogółem, jako wampir mam rok i sześć miesięcy.

– Jesteś, zatem bardzo młoda.– Owszem, inni jeszcze nie uznają mnie za pełnoprawną członkinię naszej…. społeczności.

– Inni? Masz na myśli inne wampiry?

– Tak.

– Więc jak to się stało, że…, jesteś teraz tym, kim jesteś? – zapytała przyglądając mi się nie pewnie, jakby bała się nazwać mnie wampirzycą.

-Wszystko zaczęło się 30 dni przed moją przemianą. Mój Stwórca przez miesiąc oczywiście mnie śledził przygotowując się do uśmiercenia.

-Moment. Masz na myśli, że twój stwórca początkowo chciał cię zabić?

-Oczywiście. Zazwyczaj tak się dzieje w przypadku młodych wampirów. Dopiero później stwierdzają, że chcą przeżyć kolejne stulecie z towarzyszem u boku. Mój stwórca obserwował mnie przez około miesiąc…

-Wydawało mi się, że gdy wampir jest głodny od razu zabija swoja zdobycz, jak każdy drapieżnik.

-Racja, ale nie wampiry z małych miast. Zadziwiające jak dbamy o swoje ofiary, nie wybieramy ich pochopnie, oczywiście nie wszyscy. W tym wieku pozbycie się ciała jest trudne. Bardzo dbamy o dyskrecje, fałszujemy dowody aby nasze istnienie nie wyszło na światło dzienne. Małe potknięcie może nas zniszczyć. Najczęściej przebywanie z ludziom kończy się ich śmiercią.

-Ale ty mnie nie zabijesz, prawda? – zapytała uśmiechając się nerwowo.

-Oczywiście, że cię zabije, jeżeli złamiesz umowę. -odpowiedziałam wesoło.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc jak na to odpowiedzieć. Ja za to kontynuowałam, nie zwracając na nią uwagi.

-Jak już mówiłam mój Pan długo mnie obserwował przygotowując się od ataku, aby później łatwo z fałszować dowody. Po konsumpcji planował zostawić mnie w jakimś starym opuszczonym budynku i całość podpalić. Był to najszybszy sposób pozbywania się ofiar. Pamiętasz pożar tego wielkiego domu handlowego w centrum miasta, o którym trąbili tyle w mediach?

-To była wasza sprawka?

-Ależ oczywiście.

-Dla pozbycia się jednego ciała jakiś wampir podpalił cały sklep?

-Nie powiedziałam, że to było jedno ciało.

-Moment. Wcześniej wspominałaś o dyskrecji i takich tam. To co mówiłaś burzy całkowicie to co powiedziałaś przed chwilą.

-Podpalenie go było konieczne z powodu nieodpowiedzialności młodego wampira. Jego stwórca pozostawił go samemu sobie, a to, że młody wampir był kompletnym idiotą tłumaczy fakt pozbycia się 50 ciał w taki, a nie inny sposób. Wszystkie wampiryz okolicznych miast narobiły się przy sprzątaniu. Ale zakończenie całej historii było wspaniałe.

-To znaczy?

-Winę zrzucono nie na nas, lecz na ludzi.

-Byliście czyści.

-Dokładnie. Ale wróćmy do mnie. Przez ten cały czas, gdy mój Pan mnie obserwował, ja chodziłam do szkoły, wracałam wcześnie do domu itp. Prowadziłam normalne życie. Cierpiałam wtedy na depresje i wciąż byłam smutna i nie do życia. Którejś księżycowej nocy wracałam od mojej znajomej do domu. Droga prowadziła przez mały i stary sad. Chodziłam tamtędy często, wiec fakt, iż było tam zawsze ciemno i nic nie było widać nie odstraszał mnie. Drogę znałam na pamięć, wystające korzenie i doły nie były przeszkodą. Poza tym był to dość krótki odcinek i wiele osób z niego korzysta. Dlatego też pomimo późnej pory i pustkach na ulicach, nie spodziewałam się, że ktoś może mnie tam napaść, chociaż wiem, że powinnam mieć to na uwadze. Szłam ze wzrokiem wbitym w ziemię rozmyślając o dręczących mnie problemach, gdy nagle przede mną, jak z pod ziemi wyrósł wysoki mężczyzna… bardzo wysoki. Miał około 190 cm wzrostu, był nadzwyczaj chudy i blady. Jego sylwetkę oświetlał blask księżyca. Trudno było mi dostrzec jego twarz, ale pamiętam, że była okrągła i wychudzona. Wystraszyłam się. Serce przyspieszyło rytmu, a moje nogi zaczęły iść szybciej. Ominęłam go szerokim łukiem i najszybciej jak mogłam skierowałam się w stronę najbliższego domu. Jednak on nie dał za wygraną. Po chwili zmaterializował się przede mną. Jego oczy rozbłysły złowieszczo rudym kolorem. Krzyk zamarł mi w gardle, nie byłam w stanie wydobyćz siebie głosu. Czułam, że nogi mam jak z waty, a moje ciało dygotało. Milczałam, wpatrując się w niego i zastanawiałam się, co mam teraz zrobić i kim on do cholery jest.

– Musiałaś się strasznie bać.

-Bać? Byłam przerażona. Nigdy wcześniej przed oczami nie przleciało mi całe życie. Ale…najgorszy był ból. Wampir chwycił mnie zadziwiająco delikatnie za kark, jakbym była z porcelany, po czym lekko przechylił moja głowę w prawo, odsłaniając szyję. Nie broniłam się, byłam jak w hipnozie. Powoli przybliżył się do niej wciąż patrząc mi w oczy wygłodniałym spojrzeniem i wtedy, wyszczerzył kły. Dotarło do mnie, czym jest. Wgryzł się w moja tętnicę, a do mojego mózgu dotarła informacja, że zaraz umrę, że nikt mi nie pomoże. Byłam zdana na siebie. Myślałam, że już nic nie mogę zrobić, byłam jak sparaliżowana, ostatkiem sił, zrobiłam to, na co było mnie w tym momencie stać. Z trudem wyszeptałam pytanie, które sama ledwo słyszałam: "Dlaczego?". Ale on nie odpowiedział. Pamiętam, że gdy czułam jak wysysa ze mnie życie, odsunął usta od mojej skory i kładąc mnie na śniegu szepcze do ucha słowa, które mną wstrząsnęły: "Niestety słonko, ale twoja krew jest niewiarygodnie gorzka. Nie jestem w stanie cię zabić. Przykro mi, ale zostaniesz wampirem." Zszokowana otworzyłam oczy. Na twarzy czułam spadające z nieba płatki śniegu. Dookoła panował mrok, tylko miejsce, w którym się znajdowaliśmy oświetlone było blaskiem księżyca w pełni. Słyszałam muzykę wydobywająca się z mojego odtwarzacza, który wciąż działał. Dźwięk rozkręcony na maksa płynął do mnie z falą rytmicznego grania gitary, potwornych uderzeń perkusji i melodyjnym głosem wykonawcy muzyki rockowej. Nie pamiętam tytułu piosenki, ale pamiętam jej słowa "Stałem na skraju cienia potępiony przez światło". – zamilkłam przypominając sobie tamtą noc. Był 12 lutego, godzina 21:50.Leżałam tam w krwi wżerającej sięśnieżną biel. Mój stwórca klęczał obok rozcinając sobie skórę na nadgarstku, aby odprawić rytuał chrzczenia.

– Luna? Wszystko w porządku? -lekko zaniepokojony głos „reporterki” wyrwał mnie z zamyślenia. Nie zdałam sobie sprawy, kiedy moja opowieść wciągnęła ją tak bardzo. Odetchnęłam.

– Gdy wypiłam jego krew, nadał mi nowe imię. Można by rzec, że mnie ochrzcił. Jak ksiądz podczas tej ceremonii mówi do dziecka: "Ja ciebie chrzczę”, i wypowiada imię niemowlęcia, tak samo mój stwórca wypowiedział te słowa: "Ja Paul budzę cię do nowego życia Luno w imię naszego wiecznego Ojca" – obserwowałam moja słuchaczkę jak wpatruje się we mnie z zaciekawieniem, już nawet przestając notować. Wyglądała jak małe dziecko słuchające ciekawej historii. Z każdym moim słowem marszczyła brwi bądź podnosiła je ze zdziwienia i zaciekawienia. Jej oczy błyszczały, niesamowitą mieszanką uczuć, w świetle świec, ale przede wszystkim widziałam w nich iskrę świadczącą o tym, że żyła. Była w nich odrobinastrachu, wiele ciekawości i, pomimo lęku, pewnego rodzaju odwaga, jednak lęku było najwięcej. Doskonale zdawała sobie sprawę z kim ma do czynienia, mimo to, nie bała się zadać kolejnego pytania, jednak czasami jej głos drżał. Była całkowicie pochłonięta moja opowieścią. Zapewne nie zdążyłaby zareagować gdybym zatopiła w jej szyi kły i wyssała z jej młodego ciała całą pasję.

– Co wydarzyło sięźniej?

-Zostawił mnie.

-Tak porostu? Nie poczekał na ciebie? Nie powiedział ci, co teraz masz zrobić? Nie poprowadził cię? – zapytała z oburzeniem marszcząc czoło i podnosząc głos. Uciszyłam ją kładąc palec na ustach.

-Na początku o tym nie myślałam. Moje ciało płonęło z bólu. Gdybym zdołała podnieść się z ziemi prawdopodobnie chciałabym go rozszarpać. Dopiero później pragnęłam go spotkać. Nie miałam nauczyciela, byłam pozostawiona sama sobie wśród ludzi. Głód coraz bardziej mi doskwierał, zaś woń krwi była nie do zniesienia.

– I co zrobiłaś? Wróciłaś do domu?

-Tak. Nie miałam gdzie się schować. Pragnęłam położyć się i zasnąć, ale na śniegu, na środku dróżki nie było to możliwe. Ktoś mógłby mnie zauważyć. Gdy wróciłam do domu szybko poszłam do swojego pokoju, aby nie natknąć się na rodziców. W przelocie krzyknęłam do mamy, że jestem zmęczona i kładę się spać. Nie chciałam, aby ktoś wszedł do mojego pokoju i zobaczył mnie w takim stanie. Mogłam ich przecież zabić z głodu. Dokładnie nie pamiętam jak udało mi się przebrać w piżamę. Gdy obudziłam się, po raz pierwszy, była 4 w nocy. Zastanawiałam się czy to wszystko było snem. Przyłożyłam palce do szyi, do miejsca, w które wbił się Paul i wyczułam dwie małe blizny. Przeraziłam się i podniosłam z łóżka. Nie wyczuwałam bicia własnego serca. Słyszałam tylko świst powietrza na dworze i wiele innych dźwięków, których nie potrafiłam rozpoznać. Wszystkie mnie otaczały i nie dawały się skupić. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Szukałam jakichś ludzi, którzy byliby powodem tych głosów, ale ulice były puste. Zasłoniłam szczelnie zasłony. Znów poczułam senność i położyłam się do łóżka. Zakryłam się kołdra, po czubek głowy, i pierwszy raz, odkąd pamiętam nie było mi z tego powodu gorąco, ani nie dusiłam się. Przymknęłam powieki i ponownie zasnęłam.

– Nikt do ciebie nie zajrzał? Rodzice, nie interesowali się tobą?

– Nie, ponieważ rano, o 7 wychodzili do pracy, nigdy rano się nie widzieliśmy, dopiero wieczorem, koło 18.

– Co potem zrobiłaś?

– Nie pamiętam, moja pamięć z tamtego okresu jest trochę podziurawiona pamiętam, że jakiś czas później wieczorem, tzn. przed powrotem moich rodziców przyszła do mnie No. – Dziewczyna zrobiła sceptyczną i trochę zawiedzioną minę, ale kontynuowała.

– Kim była No?

– No była…moją nową siostrą.

– Możesz mi o niej coś opowiedzieć?

– Następnym razem. Zgłodniałam, a Ty nie jesteś wampirem. – wstałam i nim zdołała mnie zatrzymać, opuściłam pokój.

Koniec

Komentarze

Zerznięte z "Wywiadu z wampirem"i przerobione nawersję kinder. Tyle w temacie.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

To pinia do tego konkretnego fragmentu droga autorko Luny, nie do całości. A ten konkretny fragment jest niemal identyczny jak "Wywiad z Wampirem". Motyw przeprowadzania wywiadu, tworzenia wampira z pomocą własnej krwii, przewodników... Zbyt dużo skojarzeń z tamtym tytułem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Ukarzą" i "ukażą" to dwa różne słowa. :-) Do tego nadzaimkoza, proponuję przeczytać "Galerię złamanych piór" Kresa, tam jest rodział o tym zjawisku i leczeniu się z niego.

Nowa Fantastyka