- Opowiadanie: Młody pisarz - Rządy Robotów

Rządy Robotów

Świat mło­de­go chłop­ca zmie­nia się nagle. Z pięk­ne­go, peł­ne­go szczę­ścia, w bru­tal­ny, nie­spra­wie­dli­wy. Traci bli­skich. Spraw­cą tego za­mie­sza­nia jest Urhar, czło­wiek, który prze­jął świat za po­mo­cą ro­bo­tów. Mło­dzie­niec, musi po­ka­zać siłę woli i cha­rak­te­ru, by spro­stać wro­go­wi. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Rządy Robotów

 Za oknem świe­ci­ło słoń­ce, śpie­wa­ły ptaki i szu­mia­ły li­ście drzew. Młody, dwu­na­sto­let­ni chło­pak wiele by oddał, by zna­leźć się już teraz na świe­żym po­wie­trzu. Nie­ste­ty od tej upra­gnio­nej chwi­li dzie­li­ła go lek­cja geo­gra­fii. Z ma­te­ma­ty­ki, fi­zy­ki na­zy­wa­li go ge­niu­szem, lecz z po­zo­sta­łych przed­mio­tów nie ra­dził sobie zbyt do­brze. Roz­my­śla­nia prze­rwał mu sta­now­czy głos na­uczy­ciel­ki:

– Piotr, do od­po­wie­dzi!

– Cóż za nie­spra­wie­dli­wy los – mruk­nął pod nosem, lecz wy­szedł na śro­dek.

– Do­brze, po­wiedz mi…

Dal­sze słowa na­uczy­ciel­ki za­głu­szył ogrom­ny wy­buch. Chwi­lę póź­niej, ze wszyst­kich stron do­bie­ga­ły od­gło­sy eks­plo­zji i krzy­ki ludzi. Cała klasa rzu­ci­ła się ku drzwiom, tra­tu­jąc sie­bie na­wza­jem w po­pło­chu. Piotr cof­nął się pod ścia­nę, chcąc prze­cze­kać pierw­szy objaw pa­ni­ki, oj­ciec od za­wsze uczył go, że w sy­tu­acji kry­zy­so­wej naj­waż­niej­sze jest to, aby za­cho­wać spo­kój. Nagle przez drzwi klasy wpadł jego star­szy brat, zła­pał chło­pa­ka w pół i wy­sko­czył przez okno.

– Dla­cze­go nie prze­cze­ka­my w bu­dyn­ku? Na ze­wnątrz ła­twiej zgi­nąć! – wy­krzy­czał po­rwa­ny.

– Drony. Zginą wszy­scy. Je­dy­na opcja to uciecz­ka – od­po­wie­dział brat, co chwi­la, prze­ry­wa­jąc, by na­brać tchu.

Przed nim wy­bu­cha­ły bomby, ze­wsząd strze­la­ły drony, lecz w końcu udało im się zbli­żyć do celu, gdzie mieli prze­cze­kać naj­gor­sze. Jed­nak wtedy ru­szył w ich stro­nę dron wiel­ko­ści psa. Osiem­na­sto­la­tek przy­śpie­szył kroku, jed­no­cze­śnie od­bi­ja­jąc w bok. Kilka salw prze­le­cia­ło obok, lecz na­past­nik strze­lał coraz cel­niej. Ucie­ka­ją­cy wie­dział, że musi pod­jąć szyb­ko de­cy­zję. Sy­tu­acja wy­glą­da­ła bez­na­dziej­nie. Z bólem upu­ścił ple­cak, jed­nak to dało mu kilka do­dat­ko­wych se­kund, dron roz­po­czął ko­lej­ny atak, wy­strze­lił kilka salw, które tra­fi­ły w ple­cak. Ta chwi­la oka­za­ła się zba­wien­na dla ucie­ka­ją­cych, udało im się do­trzeć do opusz­czo­ne­go bu­dyn­ku. Star­szy brat po­sta­wił młod­sze­go na zie­mię i wy­du­sił:

– Schro­ni­my się pod zie­mią.

Otwo­rzył właz i we­pchnął do niego brata, a póź­niej sam wsko­czył. Ledwo zdą­żył to zro­bić, góra bu­dyn­ku za­wa­li­ła się przez wy­buch. Dron wle­ciał w mur, roz­sa­dza­jąc po­miesz­cze­nie. Jed­nak dolny po­ziom dzię­ki so­lid­nym fun­da­men­tom nie ucier­piał.

– Jak się czu­jesz? – roz­po­czął dia­log star­szy brat.

– Co się stało? Gdzie mama i tata? – za­py­tał ci­chut­ko drugi roz­mów­ca.

– Wszyst­ko bę­dzie do­brze. Lek­kie wy­bu­chy nic wiel­kie­go. Zaraz się wszyst­ko uspo­koi – od­po­wie­dział, sta­ra­jąc się wy­po­wia­dać słowa spo­koj­nie, ale nie bar­dzo mu to wy­cho­dzi­ło.

 Dwu­na­sto­la­tek do­strzegł to, ale nie pytał już wię­cej. Zdo­łał ze­brać myśli. Pierw­szy raz wi­dział wojnę, ale ta była szcze­gól­nie dziw­na. Gdy oglą­dał filmy hi­sto­rycz­ne, to widać w nich było żoł­nie­rzy, czoł­gi sa­mo­lo­ty, a tu były tylko drony. Ro­dzi­ce mu­sie­li być jesz­cze w pracy, wy­cho­dzi­li do­pie­ro o pięt­na­stej, mo­dlił się, aby nic złego ich nie spo­tka­ło. Pró­bo­wał się po­cie­szyć. W końcu wojny nie trwa­ją długo, armia zaraz wkro­czy i roz­pra­wi się z wro­giem. Spoj­rzał na brata, on wy­glą­dał na bar­dziej przy­gnę­bio­ne­go. Już chciał po­wie­dzieć star­sze­mu bratu coś pod­trzy­mu­ją­ce­go na duchu, ale nagle zo­ba­czył w kon­cie sali, coś, co nie po­zwo­li­ło mu otwo­rzyć ust. Świa­tło za­pa­lo­nej przed chwi­lą lampy uka­za­ło sto­lik ze zdjęć jego mamy, ojca, a obok leżał naj­praw­dziw­szy te­le­fon. Pod­biegł do niego i już chciał go chwy­cić w ręce. Gdy za­trzy­mał go sta­now­czy głos brata.

– Cze­kaj ja za­dzwo­nię, to Nokia 3310 twoje po­ko­le­nie nie wie jak tego uży­wać.

– Wiem, na lek­cji hi­sto­rii mie­li­śmy o tym. Ina­czej bym nie wie­dział, że z tego można dzwo­nić – ob­ru­szył się Piotr.

– Do­brze, jeśli chcesz to za­dzwoń.

Chło­pak wstu­kał numer i podał młod­sze­mu bratu. Jed­nak po dru­giej stro­nie nikt nie ode­brał.

– No trud­no, może teraz nie mogą roz­ma­wiać, po­ga­da­my jak się uspo­koi sy­tu­acja. – po­wie­dział star­szy brat, od­bie­ra­jąc te­le­fon z rąk zroz­pa­czo­ne­go chło­pa­ka.

– A co jeśli oni umar­li?

– Nie na pewno nie – od­rzekł, ale w głębi duszy się bał.

 Pio­trek wy­ła­pał wa­ha­nie w gło­sie brata. W końcu nie wy­trzy­mał. Dla­cze­go aku­rat on. Przed nim stała świe­tla­na przy­szłość, mógł zo­stać ge­nial­nym na­ukow­cem, two­rzyć zu­peł­nie nowe rze­czy, lecz jedno wy­da­rze­nie miało po­krzy­żo­wać jego plany. Nie chciał już dłu­żej tłu­mić swo­ich emo­cji, roz­pła­kał się.

 

***

 

Dwu­dzie­sto­dwu­let­ni męż­czy­zna, chudy, ubra­ny w luźny, czar­ny strój sie­dział na ziemi i wpa­try­wał się w je­zio­ro, była to jedna z nie­licz­nych po­zo­sta­ło­ści po daw­nym świe­cie. Ro­bo­ty do­wo­dzo­ne przez Uhara do­szczęt­nie znisz­czy­ły świat. Ostat­nie obiek­ty zwią­za­ne z na­tu­rą prze­trwa­ły, choć więk­szość z nich słu­ży­ła do wy­do­by­wa­nia su­row­ców. Roz­my­śla­ją­cy miał za­ło­żo­ną czar­ną maskę, blond czu­pry­na lekko wy­sta­wa­ła spod kap­tu­ra. Dzie­sięć lat temu stra­cił ro­dzi­ców, rok póź­niej brata, bo ten wziął udział w pro­te­stach prze­ciw no­we­mu sys­te­mo­wi. Straj­ki nic nie dały, je­dy­nie za­bra­ły ko­lej­ne ty­sią­ce osób z tego świa­ta. Z oczu Pio­tra po­le­cia­ły łzy i spły­nę­ły po ide­al­nie przy­wie­ra­ją­cej do ciała masce. Jego świat legł w gru­zach. Z roz­my­ślań wy­bu­dził go me­ta­licz­ny głos:

– Je­steś aresz­to­wa­ny, za nie­prze­strze­ga­nie re­gu­la­mi­nu pa­nu­ją­ce­go w tym sta­nie.

Męż­czy­zna po­wo­li się ob­ró­cił. Parę me­trów od niego stał robot. W jego gło­wie po­ja­wia­ły się coraz bar­dziej nie­spo­koj­ne myśli. Jak mógł stra­cić czuj­ność, jak mógł po­zwo­lić, by robot zbli­żył się na taką od­le­głość. Jed­nak chwi­lo­wa roz­pacz, szyb­ko ustą­pi­ła wście­kło­ści. Po­sta­no­wił po­mścić brata. Gdy robot się zbli­żył i chciał za­ło­żyć kaj­dan­ki, spod kurt­ki wyjął spo­rych roz­mia­rów pa­ra­li­za­tor w kształ­cie pałki. We­pchnął go w nie­chro­nio­ną część prze­ciw­ni­ka i na­ci­snął guzik. Mo­men­tal­nie prąd prze­lał się po ukła­dzie. Tra­fił ide­al­nie, udało mu się prze­pa­lić układ. Robot wszedł w tryb za­bez­pie­cze­nia, wy­łą­cza­jąc się. Męż­czy­zna do­pie­ro teraz zdał sobie spra­wę, z tego, co zro­bił. Czuł, że zaraz zrobi się tu go­rą­co. Ma­szy­ny chwi­lę przed wy­łą­cze­niem awa­ryj­nym uru­cha­mia­ły alarm. Za chwi­lę mogli się po­ja­wić ko­lej­ni prze­ciw­ni­cy. Mu­siał szyb­ko pod­jąć de­cy­zję. Kil­ka­set me­trów przed nim stał bu­dy­nek fa­bry­ki, bez wa­ha­nia rzu­cił się w tam­tym kie­run­ku. Jed­nak ledwo zdą­żył prze­biec kilka kro­ków, a już usły­szał cha­rak­te­ry­stycz­ny dźwię­ki nad­la­tu­ją­ce­go drona. Szyb­kim ru­chem się­gnął do ple­ca­ka. Wyjął z niego me­ta­lo­wą kulkę. Ob­ró­cił się i rzu­cił w stro­nę prze­ciw­ni­ka. Po­cisk przy­cze­pił się do celu, a chwi­lę póź­niej wy­buchł. Wróg roz­padł się na małe czę­ści. Przez chwi­lę Piotr mógł się cie­szyć względ­nym spo­ko­jem, lecz to nie był je­dy­ny dron w oko­li­cy. Nad­la­ty­wa­ły ko­lej­ne. Te otwo­rzy­ły ogień bez ostrze­że­nia. Ich sku­tecz­ność na po­cząt­ku była zni­ko­ma, ale im bar­dziej się zbli­ża­ły, tym cel­niej strze­la­ły. Chło­pak dobył ko­lej­ną kulkę. Rzu­cił ją przed sie­bie. Z po­ci­sku na­tych­miast wy­do­był się szary dym. Wziął na­stęp­ną, ta była mocno zie­lo­na, wid­niał na niej żółty napis „Dan­ger!”. Nie miał wy­bo­ru, na­past­ni­cy byli coraz bli­żej, za chwi­lę mogli go tra­fić. Tego po­ci­sku nie miał za­mia­ru rzu­cić, po­ło­żył na pod­ło­żu i klik­nął przy­cisk na masce, mu­siał się upew­nić, czy efekt po­ci­sku mu nie za­szko­dzi. Od­cze­kał kilka se­kund i nagle wszyst­kie drony w za­się­gu wzro­ku spa­dły na zie­mię. Fale sku­tecz­nie za­kłó­ci­ły dzia­ła­nie sprzę­tu. Do fa­bry­ki zo­sta­ło już tylko kilka kro­ków. Do­biegł do niej. Wpadł przez uchy­lo­ne drzwi i po dra­bin­ce wszedł na wyż­sze kon­dy­gna­cje. Wie­dział, że to nie ko­niec. Otwo­rzył ple­cak, zo­sta­ły mu już tylko trzy kule. Nie miał wy­bo­ru. Pod­da­nie się ozna­cza­ło karę śmier­ci, więc czy miał jakiś wybór? Na chwi­lę jego myśli ucie­kły do zmar­łe­go brata. Czy był dumny, z tego, co zro­bił? Uspo­ko­ił się, po­my­ślał, że jeśli umrze, to trafi z po­wro­tem do swo­jej ro­dzi­ny. Jed­nak jego myśli znów coś za­nie­po­ko­iło. Może ocze­ku­ją, że od­zy­ska zie­mię. Przy­po­mnia­ły mu się słowa brata mó­wią­ce­go: „Jeśli ja zginę, to ty od­zy­skasz pla­ne­tę dla ludzi”. To praw­da z fi­zy­ki i ma­te­ma­ty­ki był ge­niu­szem, ale nie uwa­żał się za kogoś, kto może zmie­nić przy­szłość. Mimo wszyst­ko się sta­rał, kon­stru­ował, uczył się, lecz teraz te sta­ra­nia miały nie przy­nieść żad­nych ko­rzy­ści przez jeden głupi błąd. Usły­szał nad­la­tu­ją­ce­go drona. Chwy­cił wy­bu­cho­wą kulkę. Ża­ło­wał, że nie wziął dwóch zie­lo­nych, teraz miał­by więk­sze szan­se. Dron wy­chy­lił się za rogu, ce­lo­wał w dół. Piotr miał szczę­ście. Pu­ścił kulę z góry, spa­dła na prze­ciw­ni­ka, w jed­nej chwi­li go li­kwi­du­jąc. Za­le­d­wie kilka se­kund póź­niej po­ja­wił się ko­lej­ny wróg, lecz ten też zo­stał zli­kwi­do­wa­ny przez wy­bu­cha­ją­cy po­cisk. Jed­nak ko­lej­ny zdą­żył otwo­rzyć ogień. Dwa po­ci­ski tra­fi­ły w bark chło­pa­ka, na szczę­ście, zanim dron zdą­żył oddać ko­lej­ną salwę, otrzy­mał prze­sył­kę, a chwi­lę póź­niej prze­stał ist­nieć. Piotr zro­zu­miał, że nie ma już czym się bro­nić, chciał jed­nak, aby wróg oku­pił jego śmierć jak naj­więk­szy­mi stra­ta­mi. Dobył pa­ra­li­za­to­ra i ukrył się za jedną z me­ta­lo­wych dra­bi­nek, był go­to­wy, tym razem usły­szał cha­rak­te­ry­stycz­ny stu­kot nóg ro­bo­ta.

Lekko się wy­chy­lił, pró­bu­jąc do­strzec, z czym do­kład­nie ma do czy­nie­nia. Nie było do­brze, kro­czył do niego w pełni wy­po­sa­żo­ny trzy­me­tro­wy robot. Nie mógł po­ko­nać tak sil­ne­go prze­ciw­ni­ka, ale du­że­go wy­bo­ru nie miał. Ze­sko­czył na dół i za­cza­ił się w mroku, cze­ka­jąc na wroga. Z da­le­ka można było usły­szeć nad­la­tu­ją­ce­go drona. Dwóch wro­gów sta­no­wi­ło jesz­cze więk­szy pro­blem. W końcu za rogu wy­ło­nił się ogrom­ny robot. Piotr bez wa­ha­nia rzu­cił się na niego, jed­nak ten zła­pał go za szyję i rzu­cił pod ścia­nę. Ma­szy­na wy­mie­rzy­ła z broni i już miał strze­lać, gdy nagle prze­szedł przez nią na wylot ka­wa­łek me­ta­lu. Upa­dła na zie­mię, od­sła­nia­jąc po­stać sto­ją­cą za nią. Wo­jow­nik, który przy­szedł z po­mo­cą, stał w cie­niu, był sze­ro­kiej po­stu­ry. Po­ru­szał się pew­nie, lecz cicho.

– Witaj mło­dzień­cze, na­zy­wam się Rumi. Zo­stań w tym miej­scu, zaraz upo­ram się z ro­bo­tem – rzekł spo­koj­nym gło­sem przy­by­ły.

Wzrok Pio­tra przy­ku­ło to, że wo­jow­nik za­miast pra­wej ręki miał me­cha­nicz­ne ramię z ostrzem. Jed­nak nie mógł już dłu­żej ana­li­zo­wać jego wy­glą­du. Znowu usły­szał znie­na­wi­dzo­ny dźwięk nad­la­tu­ją­ce­go drona. Prze­ciw­nik był coraz bli­żej. W końcu wy­ło­nił się, nim zdą­żył się ob­ró­cić i oddać salwę, otrzy­mał wpraw­nie rzu­co­ną lotkę. Na­tych­mia­sto­wo zo­stał zgra­ny wirus, a w sys­te­mie uka­za­ło się po­wia­do­mie­nie „CEL ZLI­KWI­DO­WA­NY”. Dron od­le­ciał jak gdyby przed chwi­lą, nic się nie wy­da­rzy­ło. Męż­czy­zna pod­szedł do Pio­tra i za­py­tał:

– Cały je­steś?

– Lek­kie dra­śnię­cie, nic wiel­kie­go – od­rzekł mło­dzie­niec, ta­mu­jąc krew.

– Zbie­raj­my się, pro­gram za­dzia­łał, ale ro­bo­ty jesz­cze się po­ja­wią, by skon­tro­lo­wać to, co miało tu miej­sce – po­wie­dział, jed­no­cze­śnie ru­sza­jąc w stro­nę tyl­nych drzwi.

Ranny nie miał wyj­ścia, ru­szył za nim. Wy­szli na świe­że po­wie­trze i po­wo­li za­czę­li iść w stro­nę opusz­czo­ne­go osie­dla. Rumi nie mógł nadać zbyt du­że­go tempa, ura­to­wa­ny był tra­fio­ny, nie mógł iść za szyb­ko. Do­dat­ko­wo trze­ba było uwa­żać na straż­ni­ków. Jed­nak po kil­ku­na­stu mi­nu­tach bez więk­szych prze­szkód udało im się do­trzeć do celu po­dró­ży. We­szli do jed­ne­go z domów po­sta­wio­nych na ubo­czu, na pod­ło­dze można było za­uwa­żyć za­ma­sko­wa­ny właz. Pro­wa­dzą­cy pod­szedł do niego i otwo­rzył.

– Wska­kuj, pod zie­mią bę­dzie bez­piecz­niej.

– Nie spo­dzie­wa­łem się, że pod nami żyje kon­spi­ra­cja – od­parł Piotr, jed­no­cze­śnie gra­mo­ląc się do dziu­ry.

Gdy zszedł pod po­wierzch­nię, do­strzegł długi wy­be­to­no­wa­ny ko­ry­tarz, a na jego końcu me­ta­lo­we drzwi. Przy nich stało dwóch męż­czyzn.

– Stać, kto idzie? – za­py­ta­li, jed­no­cze­śnie pod­no­sząc broń.

– Na­zy­wam się Rumi, przy­nio­słem chło­pa­ka, po­trze­bu­je po­mo­cy, drony go lekko po­kie­re­szo­wa­ły. – od­po­wie­dział przy­by­ły, ru­sza­jąc ku me­ta­lo­wym drzwiom.

Nie spraw­dza­no zbyt­nio nowo przy­by­łych, o ile nie byli ma­szy­na­mi, przy­wód­ca ro­bo­tów, nie współ­pra­co­wał z in­ny­mi ludź­mi, żądał od nich je­dy­nie po­słu­szeń­stwa i od­da­wa­nia po­kło­nów, a także cięż­kiej pracy dla „chwa­ły na­ro­du”. Szli teraz znacz­nie szer­szym ko­ry­ta­rzem, skrę­ca­ją co kil­ka­na­ście kro­ków na boki. Im dalej byli, tym wię­cej spo­ty­ka­li in­nych ludzi, część z nich peł­ni­ła wartę, inni w po­śpie­chu prze­miesz­cza­li się po ośrod­ku, jesz­cze inni pro­wa­dzi­li oży­wio­ne roz­mo­wy. W pew­nym mo­men­cie do­szli do po­miesz­cze­nia, w któ­rym znaj­do­wa­ło się kilka drzwi, Rumi pod­szedł do tych naj­dal­szych i na­ci­snął przy­cisk. Chwi­lę, póź­niej po­miesz­cze­nie stało otwo­rem. Było urzą­dzo­ne dość cie­ka­wie, na wiel­kim stole, znaj­du­ją­cym się po­środ­ku le­ża­ło wiele pa­pie­rów, a przy nim na du­żych krze­słach sie­dzia­ło kilku męż­czyzn ubra­nych w mun­du­ry. Na­prze­ciw­ko pa­trzą­ce­go, znaj­do­wał się duży wy­świe­tlacz. Ob­ra­du­ją­cy spoj­rze­li na wcho­dzą­cych, jeden z nich wstał od stołu i rzekł:

– Witaj, Pio­trze! Je­stem Ma­bard, do­wo­dzą­cy ope­ra­cji „Stary Świat”. Dą­ży­my, do znisz­cze­nia obec­ne­go sys­te­mu, nie opie­ra­ją­ce­go się na wol­no­ści. Chce­my ura­to­wać świat i przy­wró­cić mu pięk­no. Cie­szy mnie to, że wresz­cie mo­że­my się spo­tkać.

– Miło mi – Piotr nie do końca wie­dział, co po­wi­nien po­wie­dzieć w tej sy­tu­acji – mam ro­zu­mieć, że mnie śle­dzi­li­ście, ale po co?

– Masz coś, co nam się bar­dzo przy­da – od­po­wie­dział ge­ne­rał, jed­no­cze­śnie pod­cho­dząc do mło­dzień­ca.

– Co ta­kie­go?

– Twoje au­tor­skie, przy­lep­ne po­ci­ski, w prze­ci­wień­stwie do na­szych gra­na­tów są bar­dzo sku­tecz­ne i mogą zabić nawet tych naj­więk­szych prze­ciw­ni­ków. To powód, dla któ­re­go mój agent, w bi­blio­te­kach dyk­ta­to­ra nie­ży­ją­cy od pię­ciu lat, śle­dzi cię od roku. Ile sprzę­tu udało ci się łącz­nie stwo­rzyć?

Chło­pa­ka za­sta­no­wi­ła jesz­cze jedna rzecz, czy to ozna­cza, że brak kon­tro­li jego domu, za­wdzię­czał im? Cie­ka­wi­ło go, jak to zro­bi­li, lecz teraz nie miał czasu na za­da­nie tego py­ta­nia, mu­siał od­po­wie­dzieć:

– Obec­nie w domu mam dzie­sięć kul wy­bu­cha­ją­cych, dwie ra­żą­ce prą­dem, jedną prze­ciw­ko dro­nom i trzy dymne, ale pew­nie wszyst­ko za­bra­li, po­zna­li moją toż­sa­mość. Mia­łem maskę, ale nie blo­ku­ją­cą pro­mie­nie. Do­sta­li do­kład­ny skan mojej twa­rzy.

– Spo­koj­nie z two­je­go domu już je za­bra­li­śmy, cie­ka­wi­ło nas to, czy gdzieś in­dziej nie masz jesz­cze ich scho­wa­nych. Rumi za­pro­wa­dzi cię do me­dy­ka.

Chło­pak zdzi­wił się, był pe­wien, że scho­wek za w ścia­nie jest trud­ny do od­kry­cia.

 Po wi­zy­cie u le­ka­rza Pio­tra od­pro­wa­dzo­no do po­ko­ju, gdzie mógł od­po­cząć. Po­miesz­cze­nie jak na znaj­du­ją­ce się pod zie­mią wy­glą­da­ło bar­dzo przy­tul­nie. W lewym rogu znaj­do­wa­ło się po­lo­we łóżko, przy ścia­nie stało biur­ko oświe­tla­ne przez lamp­kę. Na ścia­nach wi­sia­ło parę ob­ra­zów. Na szczę­ście pokój był ogrze­wa­ny, mło­dzie­niec nie na­my­śla­jąc się dużo, wsko­czył do łóżka. Głowa mo­men­tal­nie uwol­ni­ła się z myśli, dając uczu­cie bło­go­ści.

 

***

Obu­dził się, spoj­rzał na zegar mo­no­ton­nie wy­stu­ku­ją­cy go­dzi­nę 12.00. Spał długo, ponad szes­na­ście go­dzin. Do­tknął ręką czoła, nie było go­rącz­ki, za­sko­czy­ło go to, ale i ucie­szy­ło. Wi­docz­nie rana nie była, aż tak po­waż­na, jak pier­wot­nie są­dził. Po­sta­no­wił ze­brać myśli, wczo­raj po­peł­nił błąd, który byłby fa­tal­ny w skut­kach, gdyby nie pomoc z ze­wnątrz. Póź­niej zra­nio­ny tra­fił tu. Spo­tka­nie z ge­ne­ra­łem, opa­trze­nie przez le­ka­rza i na końcu za­pad­nię­cie w sen. Roz­my­śla­nia prze­rwa­ło pu­ka­nie u drzwi. Pod­niósł się i po­wie­dział:

– Pro­szę wejść.

Przez drzwi wsu­nął się na oko czter­na­sto­let­ni chło­pak, w rę­kach trzy­mał tacę, z plac­ka­mi i fi­li­żan­ką her­ba­ty. Pio­tro­wi od razu po­pra­wił się humor. Po­sma­ko­wał plac­ków, były wy­śmie­ni­te, po­że­rał je na wy­ści­gi, gdy zjadł wszyst­kie, po­wo­li za­czął pić her­ba­tę. Chło­pak, który wszedł z po­sił­kiem, po­cze­kał jesz­cze chwi­lę i za­ga­dał:

– Widzę, dawno pan nie jadł.

– Bła­gam cię, tylko nie pan – Piotr ro­ze­śmiał się ser­decz­nie. – Dawno nie ja­dłem, a i tro­chę mnie ta ranna osła­bi­ła. Jak ci na imię?

– Men­drok, ge­ne­rał przy­słał mnie, abym podał stra­wę i wy­ja­śnił jak do­kład­nie dzia­ła ten świat. Jak do­brze wiesz…

– Wy­bacz, że ci prze­ry­wam, ale od kiedy tu ży­jesz?

– Od dzie­się­ciu lat, moi ro­dzi­ce zmar­li w dzień wy­bu­chu wojny, nie wiem, co stało się z resz­tą bli­skich. Mia­łem psa Azora, któ­re­go oj­ciec po­da­ro­wał mi na moje czwar­te uro­dzi­ny. Był moim naj­lep­szym przy­ja­cie­lem, nie­ste­ty sześć lat temu brał udział w dzia­ła­niach kon­spi­ra­cyj­nych, zo­stał po­strze­lo­ny przez drona. Stra­ci­łem wszyst­ko, ro­dzi­nę, dom, przy­ja­ciół… Tu głos chłop­ca się za­ła­mał, kilka łez spły­nę­ło po jego po­licz­kach, ale szyb­ko się otrzą­snął.

– Przy­kro mi – wy­ra­ził szcze­ry żal Piotr.

Ta hi­sto­ria, aż nadto przy­po­mi­na­ła mu jego wła­sną.

Men­drok od­cze­kał chwi­lę, a na­stęp­nie roz­po­czął opo­wieść.

– Jak do­brze wiesz, dzie­sięć lat temu, w maju wy­bu­chła wojna. Zgi­nę­ło pod­czas niej wiele ist­nień ludz­kich. Armia ro­bo­tów była ogrom­na, ta prze­wa­ga li­czeb­na przy­czy­ni­ła się do tego, że lu­dzie po kilku mie­sią­cach walk się po­da­li. Za­da­li ogrom­ne stra­ty Uha­ro­wi, ale nie wy­star­cza­ją­ce by ten, nie mógł kon­tro­lo­wać po­zo­sta­łych ludzi. Roz­po­czął swoje dyk­ta­tor­skie rządy. Rok póź­niej do­szło do pro­te­stów, w któ­rych zgi­nę­ło wiele od­waż­nych męż­czyzn, jak i ko­biet. Nie­ste­ty te straj­ki nie przy­nio­sły ocze­ki­wa­nych re­zul­ta­tów. Co praw­da póź­niej co jakiś czas zda­rza­ły się pro­te­sty, lecz były one or­ga­ni­zo­wa­ne na małą skalę. Trzy lata po tym in­cy­den­cie roz­po­czę­ła się dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyj­na, a póź­niej wy­bu­chło po­wsta­nie, to wła­śnie wtedy z po­wo­du dro­nów zgi­nął mój pies. Póź­niej ze­szli­śmy do pod­zie­mia, nie opła­ca­ło się już wal­czyć bez przy­go­to­wa­nia. Oku­pant był zbyt do­brze wy­po­sa­żo­ny. Pod zie­mią zbu­do­wa­li­śmy nową or­ga­ni­za­cją. Mamy tłu­mi­ki fal, dzię­ki któ­rym drony nie po­tra­fią od­kryć, że ktoś tu żyje. Teraz przy­go­to­wu­je­my się do naj­więk­sze­go po­wsta­nia zbroj­ne­go w hi­sto­rii świa­ta. Li­czy­my dwie­ście ty­się­cy ludzi, a ta licz­ba z każ­dym dniem ro­śnie. Jed­nak, aby wy­grać z Uha­rem, po­trze­bu­je­my no­wych roz­wią­zań tech­no­lo­gicz­nych i lep­sze­go sprzę­tu. Py­ta­nie ile bę­dzie­my mogli jesz­cze po­zo­stać w ukry­ciu, im wię­cej osób mamy tym trud­niej utrzy­mać to w ta­jem­ni­cy. Dzia­ła­my na całym świe­cie, od nie­ży­ją­ce­go już czło­wie­ka otrzy­ma­li­śmy apa­ra­tu­rę, któ­rej wróg nie po­tra­fi roz­szy­fro­wać. Jeśli cho­dzi o je­dze­nie, to mamy spore za­pa­sy, zresz­tą, trzy czwar­te z nas pra­cu­je w nor­mal­nej pracy, dzię­ki czemu nie umie­ra­my z głodu. Tu mamy naj­bar­dziej roz­bu­do­wa­ną bazę, bo jak do­brze wiesz 50 ki­lo­me­trów stąd, znaj­du­je się sie­dli­sko dyk­ta­to­ra, mu­si­my go uniesz­ko­dli­wić, wtedy po­zo­sta­ła armia ro­bo­tów nie bę­dzie pro­ble­mem, gdyż ją wy­łą­czy­my.

– Ro­zu­miem, że je­ste­ście naj­więk­szą or­ga­ni­za­cją tego typu? – za­py­tał Piotr, jed­no­cze­śnie pod­szedł do biur­ka i wyjął no­tat­nik.

– Naj­więk­szą i je­dy­ną, resz­ta grup zo­sta­ła roz­pra­co­wa­na, nie mieli wy­star­cza­ją­cej tech­no­lo­gii, by prze­trwać.

– Ale jak to moż­li­we, skoro gdy za­ata­ko­wał, nawet pań­stwa nie dys­po­no­wa­ły od­po­wied­nią tech­no­lo­gią, by po­wstrzy­mać tę armię? – mło­dzie­niec zadał ko­lej­ne py­ta­nie.

– Prze­chwy­ci­li­śmy ich ro­bo­ty i roz­pra­co­wa­li­śmy je na małe ka­wa­łecz­ki, zro­zu­mie­li­śmy, jak dzia­ła­ją i stąd ten efekt. Czy masz jesz­cze ja­kieś py­ta­nia?

Piotr zadał jesz­cze kilka pytań, sta­ran­nie no­tu­jąc wszyst­kie od­po­wie­dzi w dzien­ni­ku. Z tego, co zro­zu­miał, or­ga­ni­za­cja była już cał­kiem do­brze przy­go­to­wa­na do ewen­tu­al­ne­go po­wsta­nia. Udało mu się za­przy­jaź­nić z chłop­cem, który do niego przy­szedł. Ich re­la­cja szyb­ko się roz­wi­nę­ła, a z cza­sem do­wie­dział się jesz­cze wię­cej o sta­rym życiu Men­dro­ka. Nie­dłu­go póź­niej zo­stał za­pro­szo­ny do do­wód­cy, gdzie wy­ja­śnił, jak dzia­ła­ją jego wy­na­laz­ki. Dla sys­te­mu już nie żył. Nie mógł wró­cić do nor­mal­ne­go życia, zo­stał przy­dzie­lo­ny do la­bo­ra­to­rium, z czego był bar­dzo za­do­wo­lo­ny. Od za­wsze chciał po­mścić ro­dzi­ców, brata i ura­to­wać świat, teraz miał taką moż­li­wość. Dość szyb­ko po­znał się po­zo­sta­łą resz­tą na­ukow­ców, było ich dwu­dzie­stu. Więk­szość z nich miała ponad czter­dzie­ści lat. Jeden z nich Mar­ley, pod­szedł do Pio­tra i za­czął opro­wa­dzać po po­miesz­cze­niu. La­bo­ra­to­rium nie było duże, utrzy­ma­ne w zim­nych bar­wach wy­glą­da­ło cie­ka­wie. Wszę­dzie można było do­strzec wsze­la­kie­go ro­dza­ju pro­bów­ki, książ­ki i tym po­dob­ne rze­czy. Wła­ści­wie po­miesz­cze­nie zo­sta­ło po­dzie­lo­ne na pół, po jed­nej stro­nie stał sprzęt che­micz­ny na­to­miast po dru­giej elek­trycz­ny. Mło­dzie­niec za­czął spę­dzać tu więk­szość swo­je­go czasu, do­dat­ko­wo uczest­ni­czył w lek­cjach, gdzie uczył się ob­słu­gi broni i tego, jak wal­czyć. Wszyst­ko po to by kie­dyś mógł pomóc w od­zy­ska­niu świa­ta. Za­zna­jo­mił się z więk­szo­ścią kom­pa­nów, udało mu się pomóc w stwo­rze­niu kilku no­wych tech­no­lo­gii. Uśmiech coraz czę­ściej go­ścił na jego twa­rzy.

***

 Przez sen Piotr usły­szał głos na­wo­łu­ją­cy do po­bud­ki, in­stynk­tow­nie spoj­rzał na zegar. Była pierw­sza w nocy, czyli alarm. Ze­rwał się z łóżka, szyb­ko wło­żył strój i wy­szedł na ko­ry­tarz. Spo­tkał tam kilku ludzi bie­gną­cych po ko­ry­ta­rzu, za­trzy­mał jed­ne­go i za­py­tał:

– Co się stało?

– Zgłoś się do swo­je­go po­rucz­ni­ka, wszyst­ko ci wy­ja­śni.

Nie zdą­żył za­py­tać o nic wię­cej, za­trzy­ma­ny od­da­lił się bie­giem w prze­ciw­ną stro­nę. W at­mos­fe­rze uno­si­ło się na­pię­cie, coś mu­sia­ło się wy­da­rzyć. Mło­dzie­niec czym prę­dzej udał się do po­rucz­ni­ka, po dro­dze spo­tkał jesz­cze kil­ka­dzie­siąt po­sta­ci go­rącz­ko­wo bie­ga­ją­cych po ko­ry­ta­rzu. Nim zdą­żył zadać py­ta­nie, otrzy­mał od­po­wiedź:

– Zgłoś się do Har­leya, pokój 24, on cię dalej po­kie­ru­je.

Nie było da­le­ko, Pio­tro­wi udało się do­trzeć w trzy mi­nu­ty. Zo­stał przy­dzie­lo­ny do dru­ży­ny. W skład wcho­dzi­ło sze­ściu ludzi wraz z do­wód­cą, Ro­ber­tem. Już wkrót­ce mieli udać się na po­wierzch­nię. Zo­sta­li po­in­for­mo­wa­ni, że Uhar od­krył spi­sek. Ich pod­od­dział miał zająć po­zy­cje w ka­mie­ni­cy i za­bez­pie­czyć plecy 2 ba­ta­lio­nu. Trze­ba było szyb­ko dzia­łać. Parę minut póź­niej byli już na po­wierzch­ni, do­tar­li do ka­mie­ni­cy i roz­ło­ży­li się wraz ze sprzę­tem. Na świe­żym po­wie­trzu sły­chać było strza­ły, wy­bu­chy i krzy­ki ran­nych. Wojna roz­po­czę­ła się na po­waż­nie. Piotr pod­niósł ka­ra­bin sztur­mo­wy, za­ło­żył nok­to­wi­zor i uważ­nie wpa­try­wał się w mrok. Jed­nak poza ludź­mi nie mógł ni­ko­go do­strzec.

 Go­dzi­ny cią­gnę­ły się w nie­skoń­czo­ność, na­pię­cie było nie do wy­trzy­ma­nia. Myśli mło­dzień­ca po­wo­li za­czę­ły ucie­kać ku ro­dzi­nie, ile by oddał za to, by teraz mógł mieć przy sobie brata. Z za­du­my wy­rwał go dziar­ski głos do­wód­cy:

– Zmie­nia­my po­zy­cję chłop­cy, idzie­my na linie fron­tu.

Piotr zro­zu­miał, że teraz się za­cznie praw­dzi­we pie­kło, przez okno ka­mie­ni­cy wi­dział ran­nych trans­por­to­wa­nych na no­szach. Ile­kroć bał się śmier­ci, za­wsze my­ślał o ro­dzi­nie, wtedy to uczu­cie zni­ka­ło. Jed­nak teraz kiedy w kon­spi­ra­cji po­znał wielu przy­ja­ciół, nie był wsta­nie, cał­ko­wi­cie po­zbyć się stra­chu. Wie­dział, że emo­cje na polu bitwy pro­wa­dzą do śmier­ci. Byli coraz bli­żej celu. Stąd można było już do­strzec więk­sze grupy, żoł­nie­rzy, a także dro­nów i ro­bo­tów. Parę minut póź­niej do­tar­li do po­ste­run­ku, była to mała ka­mie­ni­ca, dobra do pro­wa­dze­nia ostrza­łu. Gdy we­szli, Pio­tra za­sko­czy­ło to, że nikt z bu­dyn­ku nie strze­lał. Nie można było także usły­szeć żad­nych gło­sów. Wtedy zo­ba­czył. Na ziemi le­ża­ły mar­twe ciała, wszę­dzie wa­la­ła się broń i tynk. Zro­bi­ło mu się słabo, dawno nie wi­dział za­bi­tych. Tylko dzię­ki przej­ściu szko­leń, stał teraz na no­gach. Czuł, że nie ma wiele czasu. Mu­siał sto­czyć z samym sobą bój, do­strzegł, że nie on je­dy­ny ma ten pro­blem, jesz­cze jeden młody chło­pak wal­czył ze swo­imi sła­bo­ścia­mi.

 Do­wód­ca pró­bo­wał przy­wo­łać ich do po­rząd­ku. Wie­dział, że sta­no­wią za­gro­że­nie dla resz­ty, gdyż dwa sta­no­wi­ska nie były ob­sta­wio­ne. Piotr ze­brał się w sobie, strach ustą­pił zło­ści i żądzy ze­msty, otrzeź­wiał i ru­szył na swoją po­zy­cję. Przy­ło­żył broń i otwo­rzył ogień. Ćwi­cze­nia na strzel­ni­cy nie po­szły w las, nisz­czy­ły teraz drony raz za razem. Go­rzej sy­tu­acja wy­glą­da­ła u dru­gie­go mło­dzień­ca. Nie wy­trzy­mał. Osu­nął się na zie­mię. Mimo wszyst­ko sy­tu­acja nie wy­glą­da­ła, aż tak źle. Ro­bo­ty po­nio­sły duże stra­ty i teraz znacz­nie ostroż­niej po­dej­mo­wa­ły ko­lej­ne de­cy­zje o ataku. Dru­ży­na Ro­ber­ta bro­ni­ła się dziel­nie, z każdą ko­lej­ną salwą nisz­cząc ma­szy­ny prze­ciw­ni­ka. Armia ludzi po­wo­li przej­mo­wa­ła kon­tro­lę w mie­ście. Wtem Piotr doj­rzał, jak jakiś mały obiekt zbli­ża się z za­wrot­ną pręd­ko­ścią do jego po­zy­cji. Przy­mie­rzył i strze­lił, lecz prze­ciw­nik zgrab­nie unik­nął tra­fie­nia, ko­lej­ne po­ci­ski rów­nież nie tra­fia­ły w cel. W pew­nym mo­men­cie zro­zu­miał, z czym ma do czy­nie­nia, był to jeden z tych naj­groź­niej­szych dro­nów. Mały, lecz sku­tecz­ny. Wie­dział, że próba za­kłó­ce­nia sy­gna­łu tu nie wy­star­czy i ma do czy­nie­nia z trud­nym wro­giem. Szyb­kim ru­chem dobył krót­ko­fa­lów­ki i za­ko­mu­ni­ko­wał:

– R 54 V. 2 od pół­no­cy.

– Nie opusz­czaj po­zy­cji, otrzy­masz wspar­cie – usły­szał ko­men­dę.

Do­wód­ca ru­szył na pomoc, czuł, że chło­pak ma małe szan­se w star­ciu z tego typu sprzę­tem. Nim jed­nak zdą­żył do­trzeć, usły­szał wy­buch. A z drzwi do­strzegł uno­szą­cy się dym, bez wa­ha­nia wsko­czył w niego. Przy oknie leżał jego pod­opiecz­ny, cały we krwi.

– Mel­du­ję, że prze­ciw­nik… – wy­do­był z sie­bie głos ostat­kiem sił i stra­cił przy­tom­ność.

 

***

 Obu­dził się w swoim po­ko­ju, nie czuł się zbyt do­brze, przy jego biur­ku stał sta­rzec ob­ró­co­ny do niego ple­ca­mi. Nagle za­uwa­żył, że nie czuje nóg, z prze­ra­że­niem spoj­rzał na nie, lecz były na swoje miej­scu. Czyli nie am­pu­ta­cja, ode­tchnął z ulgą. Po­wo­li przy­po­mi­na­ły mu się wy­da­rze­nia ostat­nich dni. Gdy sta­rał sobie wszyst­ko przy­po­mnieć, usły­szał głos:

– Bez­wład w no­gach, nie bę­dziesz już nigdy cho­dzić, chyba że ludz­kość wy­naj­dzie nową tech­no­lo­gię. Przez osiem dni nie można się było z tobą skon­tak­to­wać.

Wtedy do­pie­ro do­tar­ła do niego groza in­for­ma­cji, nic nie od­po­wie­dział. Sta­rzec kon­ty­nu­ował:

– Ro­zu­miem, że nie prze­ka­zu­ję ci in­for­ma­cji w spo­sób ła­god­ny, ale takie już jest życie. Cały czas mu­si­my wal­czyć…

– Stra­ci­łem moż­li­wość po­ru­sza­nia się, jak niby mam kon­ty­nu­ować walkę? Ty coś stra­ci­łeś? Ja stra­ci­łem ro­dzi­nę, przy­ja­ciół, dom, a teraz nogi – mło­dzie­niec ze zło­ścią prze­rwał wywód mę­dr­ca.

– Fakt życie nie jest pro­ste, ale to nie powód…

– Życie jest nie­spra­wie­dli­we, jedni cią­gle mają szczę­ście, inni cały czas prze­gry­wa­ją – Piotr znów nie dał do­koń­czyć star­co­wi zda­nia.

– A co mam ci po­wie­dzieć? Czy to wła­śnie to chcesz usły­szeć?

– Naj­le­piej nic nie mów! – wy­krzy­czał mło­dzie­niec, ki­piąc ze zło­ści.

– Nie pa­nu­jesz nad emo­cja­mi, jed­nak kiedy ochło­niesz, wiedz, że albo mo­żesz się nad sobą uża­lać, albo pró­bo­wać pomóc swoim. Uhar zbie­ra armię, nie mo­że­my go teraz za­ata­ko­wać, gdyż zbyt do­brze się przy­go­to­wał do obro­ny, za dwa mie­sią­ce, gdy zbie­rze armię, gruzy zo­sta­ną po tym mie­ście. Wie­rzę, że ty mo­żesz coś zmie­nić.

– Cie­ka­we w jaki spo­sób, nie mogę cho­dzić.

– Ja tego nie wiem, lecz ty w głębi sie­bie wiesz. Mu­sisz to od­kryć.

To po­wie­dziaw­szy, męż­czy­zna wy­szedł za drzwi.

 Pio­tra zde­ner­wo­wa­ły jego słowa. Co ten sta­rzec mógł mu po­wie­dzieć o życiu? Do czego sta­rał się go prze­ko­nać? Do dal­szej walki, ale ja­kiej? Nie mógł cho­dzić, nie mógł zro­bić nic. Z bez­sil­no­ści ude­rzył dło­nią w łóżko. Pod­dał się. Jadł, spał i tak żył przez ko­lej­ne pięć dni. Wtedy też od­wie­dził go po­now­nie sta­rzec. Nie zwró­cił uwagi na nie­przy­chyl­ny wzrok mło­dzień­ca.

– Ile tu jesz­cze za­mie­rzasz leżeć? Po­trze­bu­je­my każ­dej pary rąk, a teraz je­steś na na­szym utrzy­ma­niu. Jesz, lecz nie po­ma­gasz – za­czął ostrym gło­sem.

– Nie wi­dzisz, że nie mogę cho­dzić? – od­parł z obu­rze­niem Piotr.

– Masz dużą wie­dzę, mo­żesz pomóc głową, nie mu­sisz wal­czyć na fron­cie. – teraz mówił już spo­koj­niej.

Pod­szedł i po­ło­żył małą ko­per­tę na łóżko.

– Wie­rzę w cie­bie chłop­cze. Ty też mu­sisz w sie­bie uwie­rzyć, je­stem pe­wien, że mo­żesz osią­gnąć wiele i nam pomóc.

– Je­steś naj­lep­szym de­mo­ty­wa­to­rem, ja­kie­go wi­dzia­łem! Jak mam ci niby pomóc, wał­ku­je­my ten temat od ty­go­dnia, nadal ni­cze­go nie ro­zu­miesz?? Nawet nie mogę stąd wyjść o wła­snych si­łach.

Od­po­wie­dział mu spo­koj­ny głos:

– Tylko raz o tym roz­ma­wia­li­śmy, a poza tym wię­cej sza­cun­ku.

Sta­rzec otwo­rzył drzwi i wpro­wa­dził przez nie wózek:

– To naj­no­wo­cze­śniej­szy, jaki mamy, uła­twia po­ru­sza­nie się. Re­gu­lo­wa­ny, dzię­ki temu bę­dziesz mógł do­się­gnąć wyżej po­ło­żo­nych przed­mio­tów.

Nic wię­cej już nie po­wie­dział, po­wol­nym kro­kiem wy­szedł na ko­ry­tarz.

 Piotr po­pa­trzył na wózek, lecz nie chciał go teraz spraw­dzać. Za­cho­wa­nie star­ca iry­to­wa­ło mło­dzień­ca, może gdzieś w głębi po­ru­sza­ło su­mie­nie. Praw­da, sta­rzec mógł się mylić w wielu kwe­stiach, ale czy nie miał tro­chę racji? Chwi­lę sie­dział w mil­cze­niu, my­śląc, aż pod­jął de­cy­zję. Pod­niósł ko­per­tę i na jego twa­rzy po­ja­wił się uśmiech. Miał przed sobą list od Men­dro­ka, chło­pa­ka, z któ­rym przez ostat­ni rok zdą­żył się mocno za­przy­jaź­nić. Obaj wszyst­ko stra­ci­li, a to spo­wo­do­wa­ło, że ro­zu­mie­li się bar­dzo do­brze. Spoj­rzał na treść listu.

 

Drogi Pio­trze!

 Piszę ten list na wy­pa­dek mojej śmier­ci, jeśli prze­ży­ję, praw­do­po­dob­nie nigdy tego nie od­czy­tasz. Nie oskar­żaj Mar­he­ra (to ten, co prze­ka­zał ci pa­pie­rek), pró­bo­wał mnie za­trzy­mać, ale nie dał rady. Chcę ci po­wie­dzieć, że będę wal­czył o wol­ność do ostat­niej kro­pli krwi. Uświa­do­mi­łeś mi, że ta­kich ludzi jak ja jest wielu. Teraz ro­zu­miem, że idąc na wojnę, chro­nię in­nych przed tra­ge­dią, która spo­tka­ła mnie. Pew­nie się ze mną zga­dzasz.

Jeśli ja zginę, to ty ura­tu­jesz świat, praw­da? Je­steś ge­niu­szem, wie­rzę, że coś wy­my­ślisz, a jeśli prze­ży­ję, to razem bę­dzie­my świę­to­wać zwy­cię­stwo. Dzię­ki ci za…

 

 Nie mógł dalej czy­tać, z oczu lały się łzy. Z Men­dro­kiem ro­zu­miał się bez słów i choć ten był od niego dużo młod­szy, to za­cho­wy­wał się jak na swój wiek, aż za po­waż­nie. Takim uczy­ni­ła go tra­ge­dia. Wspo­mnie­nia oży­wa­ły i po­wo­do­wa­ły do­dat­ko­wy ból. Nie mógł prze­stać pła­kać. Łzy uśmie­rza­ły cier­pie­nie. Jed­nak w końcu po paru go­dzi­nach przy­szedł spo­kój, przy­naj­mniej chwi­lo­wy. Smu­tek za­mie­nił się w de­ter­mi­na­cje, oczy po­now­nie od­zy­ska­ły swój błysk. Zjadł i wypił, to co mu przy­nie­sio­no, a na­stęp­nie spró­bo­wał usiąść na wózek. Udało mu się bez więk­szych trud­no­ści, sprzęt był na­praw­dę pro­sty w ob­słu­dze i nie spra­wiał du­żych trud­no­ści przy po­ru­sza­niu się. Pod­je­chał do biur­ka i wtedy prze­żył jesz­cze raz chwi­lę sła­bo­ści, fala wspo­mnień ude­rzy­ła, gdy spoj­rzał na no­tat­nik, ale szyb­ko udało mu się opa­no­wać emo­cje. Zro­zu­miał, że po­wi­nien się teraz nad sobą uża­lać, nie on je­dy­ny prze­ży­wał tra­ge­dię.

Teraz mógł jesz­cze coś zmie­nić, ura­to­wać in­nych przed tym, co spo­tka­ło Men­dro­ka. Po­sta­no­wił za­ry­zy­ko­wać, pod­je­chał do be­to­no­wej ścia­ny, przy­ło­żył palec ide­al­nie po­środ­ku i nagle za­po­ra usu­nę­ła się w bok. Tę skryt­kę do­sta­ło od Ge­ne­ra­ła w za­mian za do­star­cze­nie tech­no­lo­gii. Za­pa­la­ją­ce się świa­tła, oświe­tli­ły spo­rych roz­mia­rów po­miesz­cze­nie. Po bo­kach leżał po­ukła­da­ny sprzęt, od sil­ni­ków po czuj­ni­ki. A na samym środ­ku stało krze­sło, wy­glą­da­ło na nor­mal­ne, ale gdy się do­kład­niej przy­pa­trzy­ło, można było do­strzec, że ma w sobie wiele tech­no­lo­gii. Wcze­śniej bał się tego wy­na­laz­ku, ale teraz nie miał nic do stra­ce­nia, pod­je­chał i po­wo­li prze­je­chał pal­cem po opar­ciach krze­sła. Na­tych­miast wy­su­nę­ły się sil­ni­ki zdol­ne do unie­sie­nia obiek­tu w po­wie­trze i parę in­nych ga­dże­tów. Pro­jekt nie był do­koń­czo­ny, Piotr wcze­śniej bał się kon­ty­nu­ować bu­do­wę. Wie­dział, że to, co two­rzy, przy naj­mniej­szym błę­dzie może go zabić, ale teraz się tym nie przej­mo­wał. Jeśli Men­drok w niego wie­rzył, to nie mógł go za­wieść. Roz­po­czął pracę. Po­sta­no­wił wy­ko­rzy­stać mak­sy­mal­nie czas, który do­stał. Wró­cił do pracy w la­bo­ra­to­rium, a po go­dzi­nach koń­czył pro­jekt.

Nie mógł teraz po­zwo­lić sobie na chwi­lę sła­bo­ści, wróg zbie­rał armię, a lu­dzie z każ­dym ko­lej­nym dniem mieli coraz mniej­sze szan­se na zwy­cię­stwo. Sta­ra­li się umoc­nić po­zy­cję, ale nie szło im tak, jakby sobie tego ży­czy­li.

 

***

 

Do osta­tecz­nej bitwy było coraz bli­żej. Pio­tro­wi nie­daw­no udało się zdo­być trzy dni wolne od pracy w la­bo­ra­to­rium, by ukoń­czyć pro­jekt. Wiele dni cięż­kiej pracy opła­ci­ło się, plan zo­stał zre­ali­zo­wa­ny. Pod­szedł z dumą do wy­na­laz­ku i usiadł, dla bez­pie­czeń­stwa za­ło­żył ka­mi­zel­kę chro­nią­cą przed prą­dem. Uru­cho­mił sys­tem, z gło­śni­ka wy­do­był się me­ta­licz­ny głos:

– Sys­tem uru­cho­mio­ny.

Piotr z pod­eks­cy­to­wa­niem pa­trzył, jak jego ma­rze­nie się urze­czy­wist­nia. Wtem coś szarp­nę­ło fo­te­lem, a sie­dzą­cy uczuł prąd prze­pły­wa­ją­cy przez jego ciało. Na szczę­ście mło­dzie­niec nie za­po­mniał o za­bez­pie­cze­niach. Sys­tem się wy­łą­czył, od­ci­na­jąc do­pływ prądu.

– Cho­le­ra wie, co by było, jak­bym nie wziął tej ka­mi­zel­ki – rzekł sam do sie­bie.

Na­pię­cie mu­sia­ło być duże, bo ka­mi­zel­ka nie zdo­ła­ła w pełni ochro­nić jego ciała. Ko­lej­ne parę dni za­ję­ło mu na­pra­wie­nie błę­dów, zanim fotel za­czął dzia­łać po­praw­nie. Jed­nak gdy wsiadł do ma­szy­ny i za­czął nią kie­ro­wać, ogar­nę­ło go szczę­ście. Jak każdy na­uko­wiec ko­chał swoje wy­na­laz­ki. Po­trze­bo­wał tro­chę czasu, zanim na­uczył się ste­ro­wać ma­szy­ną, w tym cza­sie kil­ku­krot­nie ude­rzył w sufit i ścia­nę, lecz w końcu opa­no­wał ste­ro­wa­nie. Teraz mu­siał tylko po­cze­kać, aż wróg za­ata­ku­je, by zre­ali­zo­wać swój plan.

Na­pię­cie uno­si­ło się w po­wie­trzu, każdy chciał wie­dzieć, co przy­nie­sie ko­lej­ny dzień. Wróg gro­ma­dził coraz więk­sze siły, z każ­dym ko­lej­nym dniem szan­se ludzi ma­la­ły. Jed­nak w końcu na­stał ten mo­ment. Uhar wy­słał swoje woj­ska, by do­szczęt­nie znisz­czyć opór i umoc­nić swoje pa­no­wa­nie. Piotr aku­rat wtedy leżał w łóżku. Zbu­dził go do­no­śny głos:

– Wsta­wać pa­no­wie, przy­da się każda para rąk.

Mło­dzie­niec czym prę­dzej się ubrał i pod­je­chał pod ścia­nę. W kilka minut udało mu się za­siąść na ma­szy­nie i ją od­pa­lić. Wy­glą­dał, jakby sie­dział na tro­nie. Wy­le­ciał na ko­ry­tarz. Lu­dzie usu­wa­li mu się sprzed drogi, spo­glą­da­li ze zdzi­wie­niem i prze­cie­ra­li oczy. Gdy wy­le­ciał pod­zie­mi, wieść o jego nowym wy­na­laz­ku ro­ze­szła się po całej bazie. Jed­nak roz­mo­wy, były ra­czej krót­kie, prze­waż­nie prze­ka­zy­wa­ły in­for­ma­cje. Każdy miał teraz pełne ręce ro­bo­ty.

Piotr wzniósł się nad mia­sto. Wi­dział stąd pole walki. Lu­dzie jesz­cze się bro­ni­li przed ata­kiem ro­bo­tów, ale sy­tu­acja z każdą chwi­lą wy­glą­da­ła coraz go­rzej. Nie miał dużo czasu. Pod­le­ciał wyżej i spoj­rzał na twier­dzę Uhara, nie zo­sta­ło tam zbyt wiele ma­szyn. Od­pa­lił do­pa­la­cze, teraz prze­la­ty­wał nad polem walki. Kilka dro­nów za­in­te­re­so­wa­ło się nim, ale w od­po­wie­dzi od­pa­lił ra­kie­ty, które sku­tecz­nie je roz­wa­li­ły. Po­ru­szał się na tyle szyb­ko, że prze­ciw­ni­cy nie mogli w niego tra­fić. W końcu do­tarł do twier­dzy, wy­słał ra­kie­tę i roz­wa­lił za­kra­to­wa­ne okno. Przed wle­ce­niem do środ­ka po­cią­gnął za dźwi­gnię, a przed nim utwo­rzy­ło się pole, w kształ­cie kuli, gdy tylko w oko­li­cy zna­leź­li się prze­ciw­ni­cy, byli li­kwi­do­wa­ni przez wiąz­kę ener­gii. Do­strzegł Uhara pró­bu­ją­ce­go uciec tyl­ny­mi drzwia­mi. Na­tych­miast po­słał w jego stro­nę małą wiąz­kę ener­gii. Ucie­ka­ją­cy prze­wró­cił się na zie­mię, jakby zo­stał po­ra­żo­ny prą­dem. Piotr pod­le­ciał do wroga i krzyk­nął:

– Ode­bra­łeś mi wszyst­ko. Od­po­wiesz za swoje czyny war­chla­ku. Za­bi­łeś mi ro­dzi­nę. Prze­klę­ty idio­to.

Uhar po­wo­li pod­niósł się z ziemi i od­po­wie­dział:

– Byłem dla was ra­tun­kiem, nie­wdzięcz­ni­cy…

– Za­bie­ra­jąc nam wszyst­ko? – Piotr bez­ce­re­mo­nial­nie prze­rwał prze­ciw­ni­ko­wi.

– Zresz­tą ni­cze­go nie ża­łu­ję, ro­bo­ty przej­mą zie­mię, nawet jeśli ja umrę. A cóż, twoi ro­dzi­ce umar­li dla lep­sze­go świa­ta. Z nimi byłby gor­szy.

Mło­dzie­niec nie wy­trzy­mał, po­cią­gnął dźwi­gnię. Prąd ude­rzył w Uhara, po­wa­la­jąc go na zie­mię. Teraz do­pie­ro do­tar­ło do niego, co zro­bił, zabił wroga, choć chciał go oddać w ręce prawa i znisz­czył je­dy­ną moż­li­wość na ura­to­wa­nie świa­ta. Na pier­si wi­sia­ła pla­kiet­ka, cała była spa­lo­na. Zro­zu­miał, że dał się po­dejść jak dziec­ko. Stra­cił moż­li­wość na wy­łą­cze­nie ma­szyn. Wy­le­ciał z sali, lecz nim zdą­żył po­ko­nać parę me­trów, do­stał z pra­wej stro­ny i choć chwi­lę póź­niej wiąz­ka ener­gii znisz­czy­ła strze­la­ją­ce­go, to fotel po­rząd­nie obe­rwał. Mu­siał gdzieś wy­lą­do­wać. Wy­brał mur nad bramą. Misja się nie po­wio­dła, czuł, że ro­bo­ty zaraz tu będą i nie da rady ich po­wstrzy­mać. Czy tak miała się za­koń­czyć jego hi­sto­ria? Wtem do głowy przy­szedł po­mysł, zda­wał się sza­lo­ny, ale nie miał za dużo czasu na prze­my­śle­nia. Spoj­rzał na mia­sto, gdzie to­czy­ła się bitwa, ci lu­dzie nie mieli szans na prze­ży­cie w walce z ro­bo­ta­mi. Nie mógł po­zwo­lić, by zgi­nę­li, by stra­ci­li kogoś bli­skie­go. Pod­jął de­cy­zję, prze­cią­gnął dźwi­gnie poza czer­wo­ny pasek bez­pie­czeń­stwa, a na­stęp­nie ją wy­rwał. Kula ener­gii za­czę­ła nie­bez­piecz­nie zwięk­szać się i wi­ro­wać, z każdą ko­lej­ną se­kun­dą coraz szyb­ciej. Nie czuł stra­chu, to co zro­bił, uspo­ko­iło go. Odkąd stra­cił brata, gdzieś w sobie pra­gnął bo­ha­ter­skiej śmier­ci. Chwi­lę póź­niej do­szło do eks­plo­zji, wstrzą­snę­ła całym zam­kiem. Pole, które się wy­two­rzy­ło, spa­la­ło całą elek­tro­ni­kę, roz­prze­strze­nia­jąc się coraz dalej, aż wresz­cie się za­trzy­ma­ło. Wtedy lu­dziom uka­za­ło się po­bo­jo­wi­sko, wszę­dzie le­ża­ły drony, znisz­czo­ne ro­bo­ty. Okrzyk zwy­cię­stwa wy­do­był się z gar­deł ty­się­cy męż­czyzn, ale eu­fo­ria nie trwa­ła długo. Stra­ty były duże, lecz cel zo­stał osią­gnię­ty. Ty­sią­ce ludzi ura­to­wał jeden, zwy­czaj­ny chło­pak, chło­pak, który stra­cił wszyst­ko, lecz nie pod­dał się i dał szan­sę innym na nor­mal­ne życie.

Przed ludź­mi stało nowe wy­zwa­nie, mu­sie­li od­bu­do­wać to, co znisz­czył Uhar. Trze­ba było od­ro­dzić na­tu­rę, od­bu­do­wać bu­dyn­ki i przy­wró­cić wol­ność na całym świe­cie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

…a obok leżał naj­praw­dziw­szy te­le­fon.-->pi­szesz dalej, że to nie­mal za­by­tek dla chłop­ca

 

– No trud­no, może teraz nie mogą roz­ma­wiać, po­ga­da­my jak się uspo­koi sy­tu­acja. – po­wie­dział (przy­da­ło­by się na­pi­sać kto) , od­bie­ra­jąc te­le­fon z rąk zroz­pa­czo­ne­go chło­pa­ka.

 

Ro­bo­ty do­wo­dzo­ne przez Uhara do­szczęt­nie znisz­czy­ły świat.-->pro­po­nu­ję: nisz­czy­ły 

 

Tra­fił ide­al­nie, udało mu się prze­pa­lić układ. Robot wszedł w tryb za­bez­pie­cze­nia, wy­łą­cza­jąc się.-->Po prze­pa­le­niu ukła­du? Może usuń prze­kre­ślo­ne.

 

Gdy nagle prze­szedł przez niego na wylot ka­wa­łek me­ta­lu. Upadł na zie­mię, od­sła­nia­jąc po­stać sto­ją­cą za(+nim).

 

na pod­ło­dze można było za­uwa­żyć za­ma­sko­wa­ny pod sta­rym dy­wa­ni­kiem właz.-->mało lo­gicz­ne

 

– Nie spo­dzie­wa­łem się, że pod nami żyje jakaś kon­spi­ra­cja – od­parł drugi, jed­no­cze­śnie gra­mo­ląc się do dziu­ry.--> żyje kon­spi­ra­cja->ina­czej. dru­gi->Piotr

 

– Rumi, przy­nio­słem(?) chło­pa­ka, po­trze­bu­je po­mo­cy, drony go lekko po­kie­re­szo­wa­ły.

 

Nie będę dalej pro­wa­dził ‘ła­pan­ki’ z braku czasu. Jest sporo ‘ba­bo­li’. Sam znaj­dziesz, gdy po­szu­kasz. Wszyst­ko mo­żesz po­pra­wić. Chcę do­czy­tać do końca, skoro za­czą­łem.

Prze­czy­ta­łem. Bę­dzie le­piej, gdy pod­dasz edy­cji tekst.

 

 

 

Cześć Ko­ala­75, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i wy­tknię­cie błę­dów. Sta­ra­łem się wszyst­kie wy­ła­pać przed pu­bli­ka­cją tek­stu, ale jak widać, się nie udało.

 

 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Hej Młody pi­sa­rzu

 

Nie­ste­ty twoje opo­wia­da­nie nie przy­pa­dło mi za bar­dzo do gustu. Były dobre mo­men­ty ale ogól­nie cięż­ko mi się czy­ta­ło. Po­dzi­wiam, że stwo­rzy­łeś taką można po­wie­dzieć lo­gicz­ną hi­sto­rię, na pewno po­świę­ci­łeś na to dużo czasu, bo od stro­ny tech­nicz­nej jest we­dług mnie OK. Nie przej­muj się, weź na klatę i na­stęp­nym razem spró­buj le­piej na­pi­sać :) Na pewno bar­dziej do­świad­cze­ni dadzą ci kon­kret­ne rady…

 

Po­zdra­wiam!

 

 

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Dzię­ki da­wi­di­q150 za prze­czy­ta­nie i opi­nię. Cały czas pra­cu­je nad warsz­ta­tem, mam na­dzie­ję, iż w przy­szło­ści moje tek­sty będę przy­jem­niej­sze w od­bio­rze. 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Nie przej­muj się ja to spraw­dzi­łem i ko­men­to­wa­łem już jedno twoje opo­wia­da­nie! Tamto udało ci się o wiele le­piej, tak więc po­ten­cjał masz. A ja bar­dzo do­brze wiem, że jedno wy­cho­dzi le­piej a inne go­rzej :) Cza­sem ma się lep­szy po­mysł a cza­sem gor­szy.

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Cóż, Młody pi­sa­rzu, prze­czy­ta­łam Rządy ro­bo­tów z naj­więk­szym tru­dem i muszę wy­znać, że było to dość przy­kre do­świad­cze­nie. Po­mysł wydał mi się tyleż fan­ta­stycz­ny co nie­praw­do­po­dob­ny, a koń­co­wa scena z bo­ha­te­rem la­ta­ją­cym za­bój­czym fo­te­lem ra­czej ko­micz­na niż dra­ma­tycz­na. Jeśli dodać do tego bar­dzo złe wy­ko­na­nie, trud­no mówić o ja­kiej­kol­wiek sa­tys­fak­cji z lek­tu­ry.

Opo­wia­da­nie, jak wspo­mnia­łam, jest na­pi­sa­ne bar­dzo źle, ale po­nie­waż do dziś nie ra­czy­łeś po­pra­wić błę­dów wska­za­nych w dwóch po­przed­nich opo­wia­da­niach, uzna­łam że ła­pan­ka nie jest Ci do ni­cze­go po­trzeb­na.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ki re­gu­la­to­rzy za prze­czy­ta­nie i opi­nię. Wy­bacz, że nie po­pra­wi­łem błę­dów we wcze­śniej­szych opo­wia­da­niach. Nie mam po­ję­cia dla­cze­go tego nie zro­bi­łem. Chyba nie wie­rzy­łem, że coś ta­kie­go może po­pra­wić te tra­gicz­ne opo­wia­da­nia. Fakt, po­peł­ni­łem błąd, ale no cóż, już tego nie zmie­nię. Jesz­cze raz dzię­ki za szcze­rą opi­nię. Bar­dzo mi po­mo­gła i rzu­ci­ła świa­tło na to co zde­cy­do­wa­nie nie pa­so­wa­ło w fa­bu­le. Fak­tycz­nie, jeden czło­wiek, który zbu­do­wał armię dro­nów, to nie brzmi re­al­nie. 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Młody pi­sa­rzu, my­lisz się – gdy­byś po­pra­wił błędy, opo­wia­da­nia nadal nie by­ły­by naj­lep­sze, ale przy­naj­mniej le­piej na­pi­sa­ne, a to uła­twi­ło­by lek­tu­rę ewen­tu­al­nym przy­szłym czy­tel­ni­kom. A poza tym, co po­wszech­nie wia­do­mo, uczy­my się na błę­dach, więc po­pra­wia­nie wła­snych jak naj­bar­dziej ma sens.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Fak­tycz­nie re­gu­la­to­rzy. Przy­kro mi, że nie sko­rzy­sta­łem z po­pra­wek na które po­świę­ci­łaś swój czas. Zro­bi­łem to do­pie­ro teraz. Do­kład­nie wszyst­ko po­pra­wia­jąc wiele się na­uczy­łem. Szko­da, że nie po­my­śla­łem o tym wcze­śniej.

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Młody pi­sa­rzu, le­piej późno niż wcale. ;)

No i cie­szę się, że uzna­łeś uwagi za przy­dat­ne. Mam też wra­że­nie, że może za­in­te­re­so­wać Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ki re­gu­la­to­rzy, z pew­no­ścią sko­rzy­stam z po­rad­ni­ka.

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Bar­dzo pro­szę, Młody pi­sa­rzu. Wie­rzę, że z cza­sem bę­dziesz pisać coraz le­piej. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hmm, chło­pak prze­rwał naukę w wieku 12 lat. Może i był dobry z fi­zy­ki, ale to jest pod­sta­wo­wy po­ziom. Aby się roz­wi­jać, mu­siał się uczyć, bo prze­cież sam ko­lej­nych praw fi­zy­ki na nowo nie od­kry­wał, a jak miał się uczyć? W jaki spo­sób miał do­stęp do pod­ręcz­ni­ków? Jak uda­wa­ło mu się zdo­być kom­po­nen­ty do bu­do­wy bom­bek?

W pierw­szym aka­pi­cie chło­pak spo­koj­nie sie­dzi na lek­cji, nic nie wska­zu­je, że gdzieś wokół toczy się wojna. Za­czy­na się atak dro­nów, do klasy wpada star­szy brat i ra­tu­je dzie­cia­ka. A jakim cudem brat wie­dział, co się dzie­je i co na­le­ży zro­bić. Prze­cież ta wojna w tym mo­men­cie wła­śnie się za­czę­ła.

Wy­da­je się, że ruch oporu od dawna ob­ser­wo­wał mło­dzień­ca, więc czemu od razu go nie zgar­nę­li, czemu nie za­pro­po­no­wa­li mu współ­pra­cy? Czemu bez sensu cze­ka­li, aż znaj­dzie się w nie­bez­pie­czeń­stwie i ścią­gnie im na głowy ro­bo­ty?

Ta­kich nie­ści­sło­ści i dziur lo­gicz­nych jest w tek­ście sporo, a to po­wo­du­je, że staje się on mało wia­ry­god­ny.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dzię­ki Ir­ka­_Luz za opi­nię. Każda taka jest mi na wagę złota. Pisać za­czą­łem nie­daw­no, a takie wy­tka­nie błę­dów bar­dzo po­ma­ga. Mam na­dzie­ję, że moje ko­lej­ne opo­wia­da­nia będą lep­sze. 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Spoko, wy­ro­bisz sie ;)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Nowa Fantastyka