- Opowiadanie: Młody pisarz - Rządy Robotów

Rządy Robotów

Świat młodego chłopca zmienia się nagle. Z pięknego, pełnego szczęścia, w brutalny, niesprawiedliwy. Traci bliskich. Sprawcą tego zamieszania jest Urhar, człowiek, który przejął świat za pomocą robotów. Młodzieniec, musi pokazać siłę woli i charakteru, by sprostać wrogowi. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Rządy Robotów

 Za oknem świeciło słońce, śpiewały ptaki i szumiały liście drzew. Młody, dwunastoletni chłopak wiele by oddał, by znaleźć się już teraz na świeżym powietrzu. Niestety od tej upragnionej chwili dzieliła go lekcja geografii. Z matematyki, fizyki nazywali go geniuszem, lecz z pozostałych przedmiotów nie radził sobie zbyt dobrze. Rozmyślania przerwał mu stanowczy głos nauczycielki:

– Piotr, do odpowiedzi!

– Cóż za niesprawiedliwy los – mruknął pod nosem, lecz wyszedł na środek.

– Dobrze, powiedz mi…

Dalsze słowa nauczycielki zagłuszył ogromny wybuch. Chwilę później, ze wszystkich stron dobiegały odgłosy eksplozji i krzyki ludzi. Cała klasa rzuciła się ku drzwiom, tratując siebie nawzajem w popłochu. Piotr cofnął się pod ścianę, chcąc przeczekać pierwszy objaw paniki, ojciec od zawsze uczył go, że w sytuacji kryzysowej najważniejsze jest to, aby zachować spokój. Nagle przez drzwi klasy wpadł jego starszy brat, złapał chłopaka w pół i wyskoczył przez okno.

– Dlaczego nie przeczekamy w budynku? Na zewnątrz łatwiej zginąć! – wykrzyczał porwany.

– Drony. Zginą wszyscy. Jedyna opcja to ucieczka – odpowiedział brat, co chwila, przerywając, by nabrać tchu.

Przed nim wybuchały bomby, zewsząd strzelały drony, lecz w końcu udało im się zbliżyć do celu, gdzie mieli przeczekać najgorsze. Jednak wtedy ruszył w ich stronę dron wielkości psa. Osiemnastolatek przyśpieszył kroku, jednocześnie odbijając w bok. Kilka salw przeleciało obok, lecz napastnik strzelał coraz celniej. Uciekający wiedział, że musi podjąć szybko decyzję. Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Z bólem upuścił plecak, jednak to dało mu kilka dodatkowych sekund, dron rozpoczął kolejny atak, wystrzelił kilka salw, które trafiły w plecak. Ta chwila okazała się zbawienna dla uciekających, udało im się dotrzeć do opuszczonego budynku. Starszy brat postawił młodszego na ziemię i wydusił:

– Schronimy się pod ziemią.

Otworzył właz i wepchnął do niego brata, a później sam wskoczył. Ledwo zdążył to zrobić, góra budynku zawaliła się przez wybuch. Dron wleciał w mur, rozsadzając pomieszczenie. Jednak dolny poziom dzięki solidnym fundamentom nie ucierpiał.

– Jak się czujesz? – rozpoczął dialog starszy brat.

– Co się stało? Gdzie mama i tata? – zapytał cichutko drugi rozmówca.

– Wszystko będzie dobrze. Lekkie wybuchy nic wielkiego. Zaraz się wszystko uspokoi – odpowiedział, starając się wypowiadać słowa spokojnie, ale nie bardzo mu to wychodziło.

 Dwunastolatek dostrzegł to, ale nie pytał już więcej. Zdołał zebrać myśli. Pierwszy raz widział wojnę, ale ta była szczególnie dziwna. Gdy oglądał filmy historyczne, to widać w nich było żołnierzy, czołgi samoloty, a tu były tylko drony. Rodzice musieli być jeszcze w pracy, wychodzili dopiero o piętnastej, modlił się, aby nic złego ich nie spotkało. Próbował się pocieszyć. W końcu wojny nie trwają długo, armia zaraz wkroczy i rozprawi się z wrogiem. Spojrzał na brata, on wyglądał na bardziej przygnębionego. Już chciał powiedzieć starszemu bratu coś podtrzymującego na duchu, ale nagle zobaczył w koncie sali, coś, co nie pozwoliło mu otworzyć ust. Światło zapalonej przed chwilą lampy ukazało stolik ze zdjęć jego mamy, ojca, a obok leżał najprawdziwszy telefon. Podbiegł do niego i już chciał go chwycić w ręce. Gdy zatrzymał go stanowczy głos brata.

– Czekaj ja zadzwonię, to Nokia 3310 twoje pokolenie nie wie jak tego używać.

– Wiem, na lekcji historii mieliśmy o tym. Inaczej bym nie wiedział, że z tego można dzwonić – obruszył się Piotr.

– Dobrze, jeśli chcesz to zadzwoń.

Chłopak wstukał numer i podał młodszemu bratu. Jednak po drugiej stronie nikt nie odebrał.

– No trudno, może teraz nie mogą rozmawiać, pogadamy jak się uspokoi sytuacja. – powiedział starszy brat, odbierając telefon z rąk zrozpaczonego chłopaka.

– A co jeśli oni umarli?

– Nie na pewno nie – odrzekł, ale w głębi duszy się bał.

 Piotrek wyłapał wahanie w głosie brata. W końcu nie wytrzymał. Dlaczego akurat on. Przed nim stała świetlana przyszłość, mógł zostać genialnym naukowcem, tworzyć zupełnie nowe rzeczy, lecz jedno wydarzenie miało pokrzyżować jego plany. Nie chciał już dłużej tłumić swoich emocji, rozpłakał się.

 

***

 

Dwudziestodwuletni mężczyzna, chudy, ubrany w luźny, czarny strój siedział na ziemi i wpatrywał się w jezioro, była to jedna z nielicznych pozostałości po dawnym świecie. Roboty dowodzone przez Uhara doszczętnie zniszczyły świat. Ostatnie obiekty związane z naturą przetrwały, choć większość z nich służyła do wydobywania surowców. Rozmyślający miał założoną czarną maskę, blond czupryna lekko wystawała spod kaptura. Dziesięć lat temu stracił rodziców, rok później brata, bo ten wziął udział w protestach przeciw nowemu systemowi. Strajki nic nie dały, jedynie zabrały kolejne tysiące osób z tego świata. Z oczu Piotra poleciały łzy i spłynęły po idealnie przywierającej do ciała masce. Jego świat legł w gruzach. Z rozmyślań wybudził go metaliczny głos:

– Jesteś aresztowany, za nieprzestrzeganie regulaminu panującego w tym stanie.

Mężczyzna powoli się obrócił. Parę metrów od niego stał robot. W jego głowie pojawiały się coraz bardziej niespokojne myśli. Jak mógł stracić czujność, jak mógł pozwolić, by robot zbliżył się na taką odległość. Jednak chwilowa rozpacz, szybko ustąpiła wściekłości. Postanowił pomścić brata. Gdy robot się zbliżył i chciał założyć kajdanki, spod kurtki wyjął sporych rozmiarów paralizator w kształcie pałki. Wepchnął go w niechronioną część przeciwnika i nacisnął guzik. Momentalnie prąd przelał się po układzie. Trafił idealnie, udało mu się przepalić układ. Robot wszedł w tryb zabezpieczenia, wyłączając się. Mężczyzna dopiero teraz zdał sobie sprawę, z tego, co zrobił. Czuł, że zaraz zrobi się tu gorąco. Maszyny chwilę przed wyłączeniem awaryjnym uruchamiały alarm. Za chwilę mogli się pojawić kolejni przeciwnicy. Musiał szybko podjąć decyzję. Kilkaset metrów przed nim stał budynek fabryki, bez wahania rzucił się w tamtym kierunku. Jednak ledwo zdążył przebiec kilka kroków, a już usłyszał charakterystyczny dźwięki nadlatującego drona. Szybkim ruchem sięgnął do plecaka. Wyjął z niego metalową kulkę. Obrócił się i rzucił w stronę przeciwnika. Pocisk przyczepił się do celu, a chwilę później wybuchł. Wróg rozpadł się na małe części. Przez chwilę Piotr mógł się cieszyć względnym spokojem, lecz to nie był jedyny dron w okolicy. Nadlatywały kolejne. Te otworzyły ogień bez ostrzeżenia. Ich skuteczność na początku była znikoma, ale im bardziej się zbliżały, tym celniej strzelały. Chłopak dobył kolejną kulkę. Rzucił ją przed siebie. Z pocisku natychmiast wydobył się szary dym. Wziął następną, ta była mocno zielona, widniał na niej żółty napis „Danger!”. Nie miał wyboru, napastnicy byli coraz bliżej, za chwilę mogli go trafić. Tego pocisku nie miał zamiaru rzucić, położył na podłożu i kliknął przycisk na masce, musiał się upewnić, czy efekt pocisku mu nie zaszkodzi. Odczekał kilka sekund i nagle wszystkie drony w zasięgu wzroku spadły na ziemię. Fale skutecznie zakłóciły działanie sprzętu. Do fabryki zostało już tylko kilka kroków. Dobiegł do niej. Wpadł przez uchylone drzwi i po drabince wszedł na wyższe kondygnacje. Wiedział, że to nie koniec. Otworzył plecak, zostały mu już tylko trzy kule. Nie miał wyboru. Poddanie się oznaczało karę śmierci, więc czy miał jakiś wybór? Na chwilę jego myśli uciekły do zmarłego brata. Czy był dumny, z tego, co zrobił? Uspokoił się, pomyślał, że jeśli umrze, to trafi z powrotem do swojej rodziny. Jednak jego myśli znów coś zaniepokoiło. Może oczekują, że odzyska ziemię. Przypomniały mu się słowa brata mówiącego: „Jeśli ja zginę, to ty odzyskasz planetę dla ludzi”. To prawda z fizyki i matematyki był geniuszem, ale nie uważał się za kogoś, kto może zmienić przyszłość. Mimo wszystko się starał, konstruował, uczył się, lecz teraz te starania miały nie przynieść żadnych korzyści przez jeden głupi błąd. Usłyszał nadlatującego drona. Chwycił wybuchową kulkę. Żałował, że nie wziął dwóch zielonych, teraz miałby większe szanse. Dron wychylił się za rogu, celował w dół. Piotr miał szczęście. Puścił kulę z góry, spadła na przeciwnika, w jednej chwili go likwidując. Zaledwie kilka sekund później pojawił się kolejny wróg, lecz ten też został zlikwidowany przez wybuchający pocisk. Jednak kolejny zdążył otworzyć ogień. Dwa pociski trafiły w bark chłopaka, na szczęście, zanim dron zdążył oddać kolejną salwę, otrzymał przesyłkę, a chwilę później przestał istnieć. Piotr zrozumiał, że nie ma już czym się bronić, chciał jednak, aby wróg okupił jego śmierć jak największymi stratami. Dobył paralizatora i ukrył się za jedną z metalowych drabinek, był gotowy, tym razem usłyszał charakterystyczny stukot nóg robota.

Lekko się wychylił, próbując dostrzec, z czym dokładnie ma do czynienia. Nie było dobrze, kroczył do niego w pełni wyposażony trzymetrowy robot. Nie mógł pokonać tak silnego przeciwnika, ale dużego wyboru nie miał. Zeskoczył na dół i zaczaił się w mroku, czekając na wroga. Z daleka można było usłyszeć nadlatującego drona. Dwóch wrogów stanowiło jeszcze większy problem. W końcu za rogu wyłonił się ogromny robot. Piotr bez wahania rzucił się na niego, jednak ten złapał go za szyję i rzucił pod ścianę. Maszyna wymierzyła z broni i już miał strzelać, gdy nagle przeszedł przez nią na wylot kawałek metalu. Upadła na ziemię, odsłaniając postać stojącą za nią. Wojownik, który przyszedł z pomocą, stał w cieniu, był szerokiej postury. Poruszał się pewnie, lecz cicho.

– Witaj młodzieńcze, nazywam się Rumi. Zostań w tym miejscu, zaraz uporam się z robotem – rzekł spokojnym głosem przybyły.

Wzrok Piotra przykuło to, że wojownik zamiast prawej ręki miał mechaniczne ramię z ostrzem. Jednak nie mógł już dłużej analizować jego wyglądu. Znowu usłyszał znienawidzony dźwięk nadlatującego drona. Przeciwnik był coraz bliżej. W końcu wyłonił się, nim zdążył się obrócić i oddać salwę, otrzymał wprawnie rzuconą lotkę. Natychmiastowo został zgrany wirus, a w systemie ukazało się powiadomienie „CEL ZLIKWIDOWANY”. Dron odleciał jak gdyby przed chwilą, nic się nie wydarzyło. Mężczyzna podszedł do Piotra i zapytał:

– Cały jesteś?

– Lekkie draśnięcie, nic wielkiego – odrzekł młodzieniec, tamując krew.

– Zbierajmy się, program zadziałał, ale roboty jeszcze się pojawią, by skontrolować to, co miało tu miejsce – powiedział, jednocześnie ruszając w stronę tylnych drzwi.

Ranny nie miał wyjścia, ruszył za nim. Wyszli na świeże powietrze i powoli zaczęli iść w stronę opuszczonego osiedla. Rumi nie mógł nadać zbyt dużego tempa, uratowany był trafiony, nie mógł iść za szybko. Dodatkowo trzeba było uważać na strażników. Jednak po kilkunastu minutach bez większych przeszkód udało im się dotrzeć do celu podróży. Weszli do jednego z domów postawionych na uboczu, na podłodze można było zauważyć zamaskowany właz. Prowadzący podszedł do niego i otworzył.

– Wskakuj, pod ziemią będzie bezpieczniej.

– Nie spodziewałem się, że pod nami żyje konspiracja – odparł Piotr, jednocześnie gramoląc się do dziury.

Gdy zszedł pod powierzchnię, dostrzegł długi wybetonowany korytarz, a na jego końcu metalowe drzwi. Przy nich stało dwóch mężczyzn.

– Stać, kto idzie? – zapytali, jednocześnie podnosząc broń.

– Nazywam się Rumi, przyniosłem chłopaka, potrzebuje pomocy, drony go lekko pokiereszowały. – odpowiedział przybyły, ruszając ku metalowym drzwiom.

Nie sprawdzano zbytnio nowo przybyłych, o ile nie byli maszynami, przywódca robotów, nie współpracował z innymi ludźmi, żądał od nich jedynie posłuszeństwa i oddawania pokłonów, a także ciężkiej pracy dla „chwały narodu”. Szli teraz znacznie szerszym korytarzem, skręcają co kilkanaście kroków na boki. Im dalej byli, tym więcej spotykali innych ludzi, część z nich pełniła wartę, inni w pośpiechu przemieszczali się po ośrodku, jeszcze inni prowadzili ożywione rozmowy. W pewnym momencie doszli do pomieszczenia, w którym znajdowało się kilka drzwi, Rumi podszedł do tych najdalszych i nacisnął przycisk. Chwilę, później pomieszczenie stało otworem. Było urządzone dość ciekawie, na wielkim stole, znajdującym się pośrodku leżało wiele papierów, a przy nim na dużych krzesłach siedziało kilku mężczyzn ubranych w mundury. Naprzeciwko patrzącego, znajdował się duży wyświetlacz. Obradujący spojrzeli na wchodzących, jeden z nich wstał od stołu i rzekł:

– Witaj, Piotrze! Jestem Mabard, dowodzący operacji „Stary Świat”. Dążymy, do zniszczenia obecnego systemu, nie opierającego się na wolności. Chcemy uratować świat i przywrócić mu piękno. Cieszy mnie to, że wreszcie możemy się spotkać.

– Miło mi – Piotr nie do końca wiedział, co powinien powiedzieć w tej sytuacji – mam rozumieć, że mnie śledziliście, ale po co?

– Masz coś, co nam się bardzo przyda – odpowiedział generał, jednocześnie podchodząc do młodzieńca.

– Co takiego?

– Twoje autorskie, przylepne pociski, w przeciwieństwie do naszych granatów są bardzo skuteczne i mogą zabić nawet tych największych przeciwników. To powód, dla którego mój agent, w bibliotekach dyktatora nieżyjący od pięciu lat, śledzi cię od roku. Ile sprzętu udało ci się łącznie stworzyć?

Chłopaka zastanowiła jeszcze jedna rzecz, czy to oznacza, że brak kontroli jego domu, zawdzięczał im? Ciekawiło go, jak to zrobili, lecz teraz nie miał czasu na zadanie tego pytania, musiał odpowiedzieć:

– Obecnie w domu mam dziesięć kul wybuchających, dwie rażące prądem, jedną przeciwko dronom i trzy dymne, ale pewnie wszystko zabrali, poznali moją tożsamość. Miałem maskę, ale nie blokującą promienie. Dostali dokładny skan mojej twarzy.

– Spokojnie z twojego domu już je zabraliśmy, ciekawiło nas to, czy gdzieś indziej nie masz jeszcze ich schowanych. Rumi zaprowadzi cię do medyka.

Chłopak zdziwił się, był pewien, że schowek za w ścianie jest trudny do odkrycia.

 Po wizycie u lekarza Piotra odprowadzono do pokoju, gdzie mógł odpocząć. Pomieszczenie jak na znajdujące się pod ziemią wyglądało bardzo przytulnie. W lewym rogu znajdowało się polowe łóżko, przy ścianie stało biurko oświetlane przez lampkę. Na ścianach wisiało parę obrazów. Na szczęście pokój był ogrzewany, młodzieniec nie namyślając się dużo, wskoczył do łóżka. Głowa momentalnie uwolniła się z myśli, dając uczucie błogości.

 

***

Obudził się, spojrzał na zegar monotonnie wystukujący godzinę 12.00. Spał długo, ponad szesnaście godzin. Dotknął ręką czoła, nie było gorączki, zaskoczyło go to, ale i ucieszyło. Widocznie rana nie była, aż tak poważna, jak pierwotnie sądził. Postanowił zebrać myśli, wczoraj popełnił błąd, który byłby fatalny w skutkach, gdyby nie pomoc z zewnątrz. Później zraniony trafił tu. Spotkanie z generałem, opatrzenie przez lekarza i na końcu zapadnięcie w sen. Rozmyślania przerwało pukanie u drzwi. Podniósł się i powiedział:

– Proszę wejść.

Przez drzwi wsunął się na oko czternastoletni chłopak, w rękach trzymał tacę, z plackami i filiżanką herbaty. Piotrowi od razu poprawił się humor. Posmakował placków, były wyśmienite, pożerał je na wyścigi, gdy zjadł wszystkie, powoli zaczął pić herbatę. Chłopak, który wszedł z posiłkiem, poczekał jeszcze chwilę i zagadał:

– Widzę, dawno pan nie jadł.

– Błagam cię, tylko nie pan – Piotr roześmiał się serdecznie. – Dawno nie jadłem, a i trochę mnie ta ranna osłabiła. Jak ci na imię?

– Mendrok, generał przysłał mnie, abym podał strawę i wyjaśnił jak dokładnie działa ten świat. Jak dobrze wiesz…

– Wybacz, że ci przerywam, ale od kiedy tu żyjesz?

– Od dziesięciu lat, moi rodzice zmarli w dzień wybuchu wojny, nie wiem, co stało się z resztą bliskich. Miałem psa Azora, którego ojciec podarował mi na moje czwarte urodziny. Był moim najlepszym przyjacielem, niestety sześć lat temu brał udział w działaniach konspiracyjnych, został postrzelony przez drona. Straciłem wszystko, rodzinę, dom, przyjaciół… Tu głos chłopca się załamał, kilka łez spłynęło po jego policzkach, ale szybko się otrząsnął.

– Przykro mi – wyraził szczery żal Piotr.

Ta historia, aż nadto przypominała mu jego własną.

Mendrok odczekał chwilę, a następnie rozpoczął opowieść.

– Jak dobrze wiesz, dziesięć lat temu, w maju wybuchła wojna. Zginęło podczas niej wiele istnień ludzkich. Armia robotów była ogromna, ta przewaga liczebna przyczyniła się do tego, że ludzie po kilku miesiącach walk się podali. Zadali ogromne straty Uharowi, ale nie wystarczające by ten, nie mógł kontrolować pozostałych ludzi. Rozpoczął swoje dyktatorskie rządy. Rok później doszło do protestów, w których zginęło wiele odważnych mężczyzn, jak i kobiet. Niestety te strajki nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Co prawda później co jakiś czas zdarzały się protesty, lecz były one organizowane na małą skalę. Trzy lata po tym incydencie rozpoczęła się działalność konspiracyjna, a później wybuchło powstanie, to właśnie wtedy z powodu dronów zginął mój pies. Później zeszliśmy do podziemia, nie opłacało się już walczyć bez przygotowania. Okupant był zbyt dobrze wyposażony. Pod ziemią zbudowaliśmy nową organizacją. Mamy tłumiki fal, dzięki którym drony nie potrafią odkryć, że ktoś tu żyje. Teraz przygotowujemy się do największego powstania zbrojnego w historii świata. Liczymy dwieście tysięcy ludzi, a ta liczba z każdym dniem rośnie. Jednak, aby wygrać z Uharem, potrzebujemy nowych rozwiązań technologicznych i lepszego sprzętu. Pytanie ile będziemy mogli jeszcze pozostać w ukryciu, im więcej osób mamy tym trudniej utrzymać to w tajemnicy. Działamy na całym świecie, od nieżyjącego już człowieka otrzymaliśmy aparaturę, której wróg nie potrafi rozszyfrować. Jeśli chodzi o jedzenie, to mamy spore zapasy, zresztą, trzy czwarte z nas pracuje w normalnej pracy, dzięki czemu nie umieramy z głodu. Tu mamy najbardziej rozbudowaną bazę, bo jak dobrze wiesz 50 kilometrów stąd, znajduje się siedlisko dyktatora, musimy go unieszkodliwić, wtedy pozostała armia robotów nie będzie problemem, gdyż ją wyłączymy.

– Rozumiem, że jesteście największą organizacją tego typu? – zapytał Piotr, jednocześnie podszedł do biurka i wyjął notatnik.

– Największą i jedyną, reszta grup została rozpracowana, nie mieli wystarczającej technologii, by przetrwać.

– Ale jak to możliwe, skoro gdy zaatakował, nawet państwa nie dysponowały odpowiednią technologią, by powstrzymać tę armię? – młodzieniec zadał kolejne pytanie.

– Przechwyciliśmy ich roboty i rozpracowaliśmy je na małe kawałeczki, zrozumieliśmy, jak działają i stąd ten efekt. Czy masz jeszcze jakieś pytania?

Piotr zadał jeszcze kilka pytań, starannie notując wszystkie odpowiedzi w dzienniku. Z tego, co zrozumiał, organizacja była już całkiem dobrze przygotowana do ewentualnego powstania. Udało mu się zaprzyjaźnić z chłopcem, który do niego przyszedł. Ich relacja szybko się rozwinęła, a z czasem dowiedział się jeszcze więcej o starym życiu Mendroka. Niedługo później został zaproszony do dowódcy, gdzie wyjaśnił, jak działają jego wynalazki. Dla systemu już nie żył. Nie mógł wrócić do normalnego życia, został przydzielony do laboratorium, z czego był bardzo zadowolony. Od zawsze chciał pomścić rodziców, brata i uratować świat, teraz miał taką możliwość. Dość szybko poznał się pozostałą resztą naukowców, było ich dwudziestu. Większość z nich miała ponad czterdzieści lat. Jeden z nich Marley, podszedł do Piotra i zaczął oprowadzać po pomieszczeniu. Laboratorium nie było duże, utrzymane w zimnych barwach wyglądało ciekawie. Wszędzie można było dostrzec wszelakiego rodzaju probówki, książki i tym podobne rzeczy. Właściwie pomieszczenie zostało podzielone na pół, po jednej stronie stał sprzęt chemiczny natomiast po drugiej elektryczny. Młodzieniec zaczął spędzać tu większość swojego czasu, dodatkowo uczestniczył w lekcjach, gdzie uczył się obsługi broni i tego, jak walczyć. Wszystko po to by kiedyś mógł pomóc w odzyskaniu świata. Zaznajomił się z większością kompanów, udało mu się pomóc w stworzeniu kilku nowych technologii. Uśmiech coraz częściej gościł na jego twarzy.

***

 Przez sen Piotr usłyszał głos nawołujący do pobudki, instynktownie spojrzał na zegar. Była pierwsza w nocy, czyli alarm. Zerwał się z łóżka, szybko włożył strój i wyszedł na korytarz. Spotkał tam kilku ludzi biegnących po korytarzu, zatrzymał jednego i zapytał:

– Co się stało?

– Zgłoś się do swojego porucznika, wszystko ci wyjaśni.

Nie zdążył zapytać o nic więcej, zatrzymany oddalił się biegiem w przeciwną stronę. W atmosferze unosiło się napięcie, coś musiało się wydarzyć. Młodzieniec czym prędzej udał się do porucznika, po drodze spotkał jeszcze kilkadziesiąt postaci gorączkowo biegających po korytarzu. Nim zdążył zadać pytanie, otrzymał odpowiedź:

– Zgłoś się do Harleya, pokój 24, on cię dalej pokieruje.

Nie było daleko, Piotrowi udało się dotrzeć w trzy minuty. Został przydzielony do drużyny. W skład wchodziło sześciu ludzi wraz z dowódcą, Robertem. Już wkrótce mieli udać się na powierzchnię. Zostali poinformowani, że Uhar odkrył spisek. Ich pododdział miał zająć pozycje w kamienicy i zabezpieczyć plecy 2 batalionu. Trzeba było szybko działać. Parę minut później byli już na powierzchni, dotarli do kamienicy i rozłożyli się wraz ze sprzętem. Na świeżym powietrzu słychać było strzały, wybuchy i krzyki rannych. Wojna rozpoczęła się na poważnie. Piotr podniósł karabin szturmowy, założył noktowizor i uważnie wpatrywał się w mrok. Jednak poza ludźmi nie mógł nikogo dostrzec.

 Godziny ciągnęły się w nieskończoność, napięcie było nie do wytrzymania. Myśli młodzieńca powoli zaczęły uciekać ku rodzinie, ile by oddał za to, by teraz mógł mieć przy sobie brata. Z zadumy wyrwał go dziarski głos dowódcy:

– Zmieniamy pozycję chłopcy, idziemy na linie frontu.

Piotr zrozumiał, że teraz się zacznie prawdziwe piekło, przez okno kamienicy widział rannych transportowanych na noszach. Ilekroć bał się śmierci, zawsze myślał o rodzinie, wtedy to uczucie znikało. Jednak teraz kiedy w konspiracji poznał wielu przyjaciół, nie był wstanie, całkowicie pozbyć się strachu. Wiedział, że emocje na polu bitwy prowadzą do śmierci. Byli coraz bliżej celu. Stąd można było już dostrzec większe grupy, żołnierzy, a także dronów i robotów. Parę minut później dotarli do posterunku, była to mała kamienica, dobra do prowadzenia ostrzału. Gdy weszli, Piotra zaskoczyło to, że nikt z budynku nie strzelał. Nie można było także usłyszeć żadnych głosów. Wtedy zobaczył. Na ziemi leżały martwe ciała, wszędzie walała się broń i tynk. Zrobiło mu się słabo, dawno nie widział zabitych. Tylko dzięki przejściu szkoleń, stał teraz na nogach. Czuł, że nie ma wiele czasu. Musiał stoczyć z samym sobą bój, dostrzegł, że nie on jedyny ma ten problem, jeszcze jeden młody chłopak walczył ze swoimi słabościami.

 Dowódca próbował przywołać ich do porządku. Wiedział, że stanowią zagrożenie dla reszty, gdyż dwa stanowiska nie były obstawione. Piotr zebrał się w sobie, strach ustąpił złości i żądzy zemsty, otrzeźwiał i ruszył na swoją pozycję. Przyłożył broń i otworzył ogień. Ćwiczenia na strzelnicy nie poszły w las, niszczyły teraz drony raz za razem. Gorzej sytuacja wyglądała u drugiego młodzieńca. Nie wytrzymał. Osunął się na ziemię. Mimo wszystko sytuacja nie wyglądała, aż tak źle. Roboty poniosły duże straty i teraz znacznie ostrożniej podejmowały kolejne decyzje o ataku. Drużyna Roberta broniła się dzielnie, z każdą kolejną salwą niszcząc maszyny przeciwnika. Armia ludzi powoli przejmowała kontrolę w mieście. Wtem Piotr dojrzał, jak jakiś mały obiekt zbliża się z zawrotną prędkością do jego pozycji. Przymierzył i strzelił, lecz przeciwnik zgrabnie uniknął trafienia, kolejne pociski również nie trafiały w cel. W pewnym momencie zrozumiał, z czym ma do czynienia, był to jeden z tych najgroźniejszych dronów. Mały, lecz skuteczny. Wiedział, że próba zakłócenia sygnału tu nie wystarczy i ma do czynienia z trudnym wrogiem. Szybkim ruchem dobył krótkofalówki i zakomunikował:

– R 54 V. 2 od północy.

– Nie opuszczaj pozycji, otrzymasz wsparcie – usłyszał komendę.

Dowódca ruszył na pomoc, czuł, że chłopak ma małe szanse w starciu z tego typu sprzętem. Nim jednak zdążył dotrzeć, usłyszał wybuch. A z drzwi dostrzegł unoszący się dym, bez wahania wskoczył w niego. Przy oknie leżał jego podopieczny, cały we krwi.

– Melduję, że przeciwnik… – wydobył z siebie głos ostatkiem sił i stracił przytomność.

 

***

 Obudził się w swoim pokoju, nie czuł się zbyt dobrze, przy jego biurku stał starzec obrócony do niego plecami. Nagle zauważył, że nie czuje nóg, z przerażeniem spojrzał na nie, lecz były na swoje miejscu. Czyli nie amputacja, odetchnął z ulgą. Powoli przypominały mu się wydarzenia ostatnich dni. Gdy starał sobie wszystko przypomnieć, usłyszał głos:

– Bezwład w nogach, nie będziesz już nigdy chodzić, chyba że ludzkość wynajdzie nową technologię. Przez osiem dni nie można się było z tobą skontaktować.

Wtedy dopiero dotarła do niego groza informacji, nic nie odpowiedział. Starzec kontynuował:

– Rozumiem, że nie przekazuję ci informacji w sposób łagodny, ale takie już jest życie. Cały czas musimy walczyć…

– Straciłem możliwość poruszania się, jak niby mam kontynuować walkę? Ty coś straciłeś? Ja straciłem rodzinę, przyjaciół, dom, a teraz nogi – młodzieniec ze złością przerwał wywód mędrca.

– Fakt życie nie jest proste, ale to nie powód…

– Życie jest niesprawiedliwe, jedni ciągle mają szczęście, inni cały czas przegrywają – Piotr znów nie dał dokończyć starcowi zdania.

– A co mam ci powiedzieć? Czy to właśnie to chcesz usłyszeć?

– Najlepiej nic nie mów! – wykrzyczał młodzieniec, kipiąc ze złości.

– Nie panujesz nad emocjami, jednak kiedy ochłoniesz, wiedz, że albo możesz się nad sobą użalać, albo próbować pomóc swoim. Uhar zbiera armię, nie możemy go teraz zaatakować, gdyż zbyt dobrze się przygotował do obrony, za dwa miesiące, gdy zbierze armię, gruzy zostaną po tym mieście. Wierzę, że ty możesz coś zmienić.

– Ciekawe w jaki sposób, nie mogę chodzić.

– Ja tego nie wiem, lecz ty w głębi siebie wiesz. Musisz to odkryć.

To powiedziawszy, mężczyzna wyszedł za drzwi.

 Piotra zdenerwowały jego słowa. Co ten starzec mógł mu powiedzieć o życiu? Do czego starał się go przekonać? Do dalszej walki, ale jakiej? Nie mógł chodzić, nie mógł zrobić nic. Z bezsilności uderzył dłonią w łóżko. Poddał się. Jadł, spał i tak żył przez kolejne pięć dni. Wtedy też odwiedził go ponownie starzec. Nie zwrócił uwagi na nieprzychylny wzrok młodzieńca.

– Ile tu jeszcze zamierzasz leżeć? Potrzebujemy każdej pary rąk, a teraz jesteś na naszym utrzymaniu. Jesz, lecz nie pomagasz – zaczął ostrym głosem.

– Nie widzisz, że nie mogę chodzić? – odparł z oburzeniem Piotr.

– Masz dużą wiedzę, możesz pomóc głową, nie musisz walczyć na froncie. – teraz mówił już spokojniej.

Podszedł i położył małą kopertę na łóżko.

– Wierzę w ciebie chłopcze. Ty też musisz w siebie uwierzyć, jestem pewien, że możesz osiągnąć wiele i nam pomóc.

– Jesteś najlepszym demotywatorem, jakiego widziałem! Jak mam ci niby pomóc, wałkujemy ten temat od tygodnia, nadal niczego nie rozumiesz?? Nawet nie mogę stąd wyjść o własnych siłach.

Odpowiedział mu spokojny głos:

– Tylko raz o tym rozmawialiśmy, a poza tym więcej szacunku.

Starzec otworzył drzwi i wprowadził przez nie wózek:

– To najnowocześniejszy, jaki mamy, ułatwia poruszanie się. Regulowany, dzięki temu będziesz mógł dosięgnąć wyżej położonych przedmiotów.

Nic więcej już nie powiedział, powolnym krokiem wyszedł na korytarz.

 Piotr popatrzył na wózek, lecz nie chciał go teraz sprawdzać. Zachowanie starca irytowało młodzieńca, może gdzieś w głębi poruszało sumienie. Prawda, starzec mógł się mylić w wielu kwestiach, ale czy nie miał trochę racji? Chwilę siedział w milczeniu, myśląc, aż podjął decyzję. Podniósł kopertę i na jego twarzy pojawił się uśmiech. Miał przed sobą list od Mendroka, chłopaka, z którym przez ostatni rok zdążył się mocno zaprzyjaźnić. Obaj wszystko stracili, a to spowodowało, że rozumieli się bardzo dobrze. Spojrzał na treść listu.

 

Drogi Piotrze!

 Piszę ten list na wypadek mojej śmierci, jeśli przeżyję, prawdopodobnie nigdy tego nie odczytasz. Nie oskarżaj Marhera (to ten, co przekazał ci papierek), próbował mnie zatrzymać, ale nie dał rady. Chcę ci powiedzieć, że będę walczył o wolność do ostatniej kropli krwi. Uświadomiłeś mi, że takich ludzi jak ja jest wielu. Teraz rozumiem, że idąc na wojnę, chronię innych przed tragedią, która spotkała mnie. Pewnie się ze mną zgadzasz.

Jeśli ja zginę, to ty uratujesz świat, prawda? Jesteś geniuszem, wierzę, że coś wymyślisz, a jeśli przeżyję, to razem będziemy świętować zwycięstwo. Dzięki ci za…

 

 Nie mógł dalej czytać, z oczu lały się łzy. Z Mendrokiem rozumiał się bez słów i choć ten był od niego dużo młodszy, to zachowywał się jak na swój wiek, aż za poważnie. Takim uczyniła go tragedia. Wspomnienia ożywały i powodowały dodatkowy ból. Nie mógł przestać płakać. Łzy uśmierzały cierpienie. Jednak w końcu po paru godzinach przyszedł spokój, przynajmniej chwilowy. Smutek zamienił się w determinacje, oczy ponownie odzyskały swój błysk. Zjadł i wypił, to co mu przyniesiono, a następnie spróbował usiąść na wózek. Udało mu się bez większych trudności, sprzęt był naprawdę prosty w obsłudze i nie sprawiał dużych trudności przy poruszaniu się. Podjechał do biurka i wtedy przeżył jeszcze raz chwilę słabości, fala wspomnień uderzyła, gdy spojrzał na notatnik, ale szybko udało mu się opanować emocje. Zrozumiał, że powinien się teraz nad sobą użalać, nie on jedyny przeżywał tragedię.

Teraz mógł jeszcze coś zmienić, uratować innych przed tym, co spotkało Mendroka. Postanowił zaryzykować, podjechał do betonowej ściany, przyłożył palec idealnie pośrodku i nagle zapora usunęła się w bok. Tę skrytkę dostało od Generała w zamian za dostarczenie technologii. Zapalające się światła, oświetliły sporych rozmiarów pomieszczenie. Po bokach leżał poukładany sprzęt, od silników po czujniki. A na samym środku stało krzesło, wyglądało na normalne, ale gdy się dokładniej przypatrzyło, można było dostrzec, że ma w sobie wiele technologii. Wcześniej bał się tego wynalazku, ale teraz nie miał nic do stracenia, podjechał i powoli przejechał palcem po oparciach krzesła. Natychmiast wysunęły się silniki zdolne do uniesienia obiektu w powietrze i parę innych gadżetów. Projekt nie był dokończony, Piotr wcześniej bał się kontynuować budowę. Wiedział, że to, co tworzy, przy najmniejszym błędzie może go zabić, ale teraz się tym nie przejmował. Jeśli Mendrok w niego wierzył, to nie mógł go zawieść. Rozpoczął pracę. Postanowił wykorzystać maksymalnie czas, który dostał. Wrócił do pracy w laboratorium, a po godzinach kończył projekt.

Nie mógł teraz pozwolić sobie na chwilę słabości, wróg zbierał armię, a ludzie z każdym kolejnym dniem mieli coraz mniejsze szanse na zwycięstwo. Starali się umocnić pozycję, ale nie szło im tak, jakby sobie tego życzyli.

 

***

 

Do ostatecznej bitwy było coraz bliżej. Piotrowi niedawno udało się zdobyć trzy dni wolne od pracy w laboratorium, by ukończyć projekt. Wiele dni ciężkiej pracy opłaciło się, plan został zrealizowany. Podszedł z dumą do wynalazku i usiadł, dla bezpieczeństwa założył kamizelkę chroniącą przed prądem. Uruchomił system, z głośnika wydobył się metaliczny głos:

– System uruchomiony.

Piotr z podekscytowaniem patrzył, jak jego marzenie się urzeczywistnia. Wtem coś szarpnęło fotelem, a siedzący uczuł prąd przepływający przez jego ciało. Na szczęście młodzieniec nie zapomniał o zabezpieczeniach. System się wyłączył, odcinając dopływ prądu.

– Cholera wie, co by było, jakbym nie wziął tej kamizelki – rzekł sam do siebie.

Napięcie musiało być duże, bo kamizelka nie zdołała w pełni ochronić jego ciała. Kolejne parę dni zajęło mu naprawienie błędów, zanim fotel zaczął działać poprawnie. Jednak gdy wsiadł do maszyny i zaczął nią kierować, ogarnęło go szczęście. Jak każdy naukowiec kochał swoje wynalazki. Potrzebował trochę czasu, zanim nauczył się sterować maszyną, w tym czasie kilkukrotnie uderzył w sufit i ścianę, lecz w końcu opanował sterowanie. Teraz musiał tylko poczekać, aż wróg zaatakuje, by zrealizować swój plan.

Napięcie unosiło się w powietrzu, każdy chciał wiedzieć, co przyniesie kolejny dzień. Wróg gromadził coraz większe siły, z każdym kolejnym dniem szanse ludzi malały. Jednak w końcu nastał ten moment. Uhar wysłał swoje wojska, by doszczętnie zniszczyć opór i umocnić swoje panowanie. Piotr akurat wtedy leżał w łóżku. Zbudził go donośny głos:

– Wstawać panowie, przyda się każda para rąk.

Młodzieniec czym prędzej się ubrał i podjechał pod ścianę. W kilka minut udało mu się zasiąść na maszynie i ją odpalić. Wyglądał, jakby siedział na tronie. Wyleciał na korytarz. Ludzie usuwali mu się sprzed drogi, spoglądali ze zdziwieniem i przecierali oczy. Gdy wyleciał podziemi, wieść o jego nowym wynalazku rozeszła się po całej bazie. Jednak rozmowy, były raczej krótkie, przeważnie przekazywały informacje. Każdy miał teraz pełne ręce roboty.

Piotr wzniósł się nad miasto. Widział stąd pole walki. Ludzie jeszcze się bronili przed atakiem robotów, ale sytuacja z każdą chwilą wyglądała coraz gorzej. Nie miał dużo czasu. Podleciał wyżej i spojrzał na twierdzę Uhara, nie zostało tam zbyt wiele maszyn. Odpalił dopalacze, teraz przelatywał nad polem walki. Kilka dronów zainteresowało się nim, ale w odpowiedzi odpalił rakiety, które skutecznie je rozwaliły. Poruszał się na tyle szybko, że przeciwnicy nie mogli w niego trafić. W końcu dotarł do twierdzy, wysłał rakietę i rozwalił zakratowane okno. Przed wleceniem do środka pociągnął za dźwignię, a przed nim utworzyło się pole, w kształcie kuli, gdy tylko w okolicy znaleźli się przeciwnicy, byli likwidowani przez wiązkę energii. Dostrzegł Uhara próbującego uciec tylnymi drzwiami. Natychmiast posłał w jego stronę małą wiązkę energii. Uciekający przewrócił się na ziemię, jakby został porażony prądem. Piotr podleciał do wroga i krzyknął:

– Odebrałeś mi wszystko. Odpowiesz za swoje czyny warchlaku. Zabiłeś mi rodzinę. Przeklęty idioto.

Uhar powoli podniósł się z ziemi i odpowiedział:

– Byłem dla was ratunkiem, niewdzięcznicy…

– Zabierając nam wszystko? – Piotr bezceremonialnie przerwał przeciwnikowi.

– Zresztą niczego nie żałuję, roboty przejmą ziemię, nawet jeśli ja umrę. A cóż, twoi rodzice umarli dla lepszego świata. Z nimi byłby gorszy.

Młodzieniec nie wytrzymał, pociągnął dźwignię. Prąd uderzył w Uhara, powalając go na ziemię. Teraz dopiero dotarło do niego, co zrobił, zabił wroga, choć chciał go oddać w ręce prawa i zniszczył jedyną możliwość na uratowanie świata. Na piersi wisiała plakietka, cała była spalona. Zrozumiał, że dał się podejść jak dziecko. Stracił możliwość na wyłączenie maszyn. Wyleciał z sali, lecz nim zdążył pokonać parę metrów, dostał z prawej strony i choć chwilę później wiązka energii zniszczyła strzelającego, to fotel porządnie oberwał. Musiał gdzieś wylądować. Wybrał mur nad bramą. Misja się nie powiodła, czuł, że roboty zaraz tu będą i nie da rady ich powstrzymać. Czy tak miała się zakończyć jego historia? Wtem do głowy przyszedł pomysł, zdawał się szalony, ale nie miał za dużo czasu na przemyślenia. Spojrzał na miasto, gdzie toczyła się bitwa, ci ludzie nie mieli szans na przeżycie w walce z robotami. Nie mógł pozwolić, by zginęli, by stracili kogoś bliskiego. Podjął decyzję, przeciągnął dźwignie poza czerwony pasek bezpieczeństwa, a następnie ją wyrwał. Kula energii zaczęła niebezpiecznie zwiększać się i wirować, z każdą kolejną sekundą coraz szybciej. Nie czuł strachu, to co zrobił, uspokoiło go. Odkąd stracił brata, gdzieś w sobie pragnął bohaterskiej śmierci. Chwilę później doszło do eksplozji, wstrząsnęła całym zamkiem. Pole, które się wytworzyło, spalało całą elektronikę, rozprzestrzeniając się coraz dalej, aż wreszcie się zatrzymało. Wtedy ludziom ukazało się pobojowisko, wszędzie leżały drony, zniszczone roboty. Okrzyk zwycięstwa wydobył się z gardeł tysięcy mężczyzn, ale euforia nie trwała długo. Straty były duże, lecz cel został osiągnięty. Tysiące ludzi uratował jeden, zwyczajny chłopak, chłopak, który stracił wszystko, lecz nie poddał się i dał szansę innym na normalne życie.

Przed ludźmi stało nowe wyzwanie, musieli odbudować to, co zniszczył Uhar. Trzeba było odrodzić naturę, odbudować budynki i przywrócić wolność na całym świecie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

…a obok leżał najprawdziwszy telefon.-->piszesz dalej, że to niemal zabytek dla chłopca

 

– No trudno, może teraz nie mogą rozmawiać, pogadamy jak się uspokoi sytuacja. – powiedział (przydałoby się napisać kto) , odbierając telefon z rąk zrozpaczonego chłopaka.

 

Roboty dowodzone przez Uhara doszczętnie zniszczyły świat.-->proponuję: niszczyły 

 

Trafił idealnie, udało mu się przepalić układ. Robot wszedł w tryb zabezpieczenia, wyłączając się.-->Po przepaleniu układu? Może usuń przekreślone.

 

Gdy nagle przeszedł przez niego na wylot kawałek metalu. Upadł na ziemię, odsłaniając postać stojącą za(+nim).

 

na podłodze można było zauważyć zamaskowany pod starym dywanikiem właz.-->mało logiczne

 

– Nie spodziewałem się, że pod nami żyje jakaś konspiracja – odparł drugi, jednocześnie gramoląc się do dziury.--> żyje konspiracja->inaczej. drugi->Piotr

 

– Rumi, przyniosłem(?) chłopaka, potrzebuje pomocy, drony go lekko pokiereszowały.

 

Nie będę dalej prowadził ‘łapanki’ z braku czasu. Jest sporo ‘baboli’. Sam znajdziesz, gdy poszukasz. Wszystko możesz poprawić. Chcę doczytać do końca, skoro zacząłem.

Przeczytałem. Będzie lepiej, gdy poddasz edycji tekst.

 

 

 

Cześć Koala75, dzięki za przeczytanie i wytknięcie błędów. Starałem się wszystkie wyłapać przed publikacją tekstu, ale jak widać, się nie udało.

 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Hej Młody pisarzu

 

Niestety twoje opowiadanie nie przypadło mi za bardzo do gustu. Były dobre momenty ale ogólnie ciężko mi się czytało. Podziwiam, że stworzyłeś taką można powiedzieć logiczną historię, na pewno poświęciłeś na to dużo czasu, bo od strony technicznej jest według mnie OK. Nie przejmuj się, weź na klatę i następnym razem spróbuj lepiej napisać :) Na pewno bardziej doświadczeni dadzą ci konkretne rady…

 

Pozdrawiam!

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Dzięki dawidiq150 za przeczytanie i opinię. Cały czas pracuje nad warsztatem, mam nadzieję, iż w przyszłości moje teksty będę przyjemniejsze w odbiorze. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nie przejmuj się ja to sprawdziłem i komentowałem już jedno twoje opowiadanie! Tamto udało ci się o wiele lepiej, tak więc potencjał masz. A ja bardzo dobrze wiem, że jedno wychodzi lepiej a inne gorzej :) Czasem ma się lepszy pomysł a czasem gorszy.

Jestem niepełnosprawny...

Cóż, Młody pisarzu, przeczytałam Rządy robotów z największym trudem i muszę wyznać, że było to dość przykre doświadczenie. Pomysł wydał mi się tyleż fantastyczny co nieprawdopodobny, a końcowa scena z bohaterem latającym zabójczym fotelem raczej komiczna niż dramatyczna. Jeśli dodać do tego bardzo złe wykonanie, trudno mówić o jakiejkolwiek satysfakcji z lektury.

Opowiadanie, jak wspomniałam, jest napisane bardzo źle, ale ponieważ do dziś nie raczyłeś poprawić błędów wskazanych w dwóch poprzednich opowiadaniach, uznałam że łapanka nie jest Ci do niczego potrzebna.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki regulatorzy za przeczytanie i opinię. Wybacz, że nie poprawiłem błędów we wcześniejszych opowiadaniach. Nie mam pojęcia dlaczego tego nie zrobiłem. Chyba nie wierzyłem, że coś takiego może poprawić te tragiczne opowiadania. Fakt, popełniłem błąd, ale no cóż, już tego nie zmienię. Jeszcze raz dzięki za szczerą opinię. Bardzo mi pomogła i rzuciła światło na to co zdecydowanie nie pasowało w fabule. Faktycznie, jeden człowiek, który zbudował armię dronów, to nie brzmi realnie. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody pisarzu, mylisz się – gdybyś poprawił błędy, opowiadania nadal nie byłyby najlepsze, ale przynajmniej lepiej napisane, a to ułatwiłoby lekturę ewentualnym przyszłym czytelnikom. A poza tym, co powszechnie wiadomo, uczymy się na błędach, więc poprawianie własnych jak najbardziej ma sens.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Faktycznie regulatorzy. Przykro mi, że nie skorzystałem z poprawek na które poświęciłaś swój czas. Zrobiłem to dopiero teraz. Dokładnie wszystko poprawiając wiele się nauczyłem. Szkoda, że nie pomyślałem o tym wcześniej.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Młody pisarzu, lepiej późno niż wcale. ;)

No i cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. Mam też wrażenie, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki regulatorzy, z pewnością skorzystam z poradnika.

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Bardzo proszę, Młody pisarzu. Wierzę, że z czasem będziesz pisać coraz lepiej. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmm, chłopak przerwał naukę w wieku 12 lat. Może i był dobry z fizyki, ale to jest podstawowy poziom. Aby się rozwijać, musiał się uczyć, bo przecież sam kolejnych praw fizyki na nowo nie odkrywał, a jak miał się uczyć? W jaki sposób miał dostęp do podręczników? Jak udawało mu się zdobyć komponenty do budowy bombek?

W pierwszym akapicie chłopak spokojnie siedzi na lekcji, nic nie wskazuje, że gdzieś wokół toczy się wojna. Zaczyna się atak dronów, do klasy wpada starszy brat i ratuje dzieciaka. A jakim cudem brat wiedział, co się dzieje i co należy zrobić. Przecież ta wojna w tym momencie właśnie się zaczęła.

Wydaje się, że ruch oporu od dawna obserwował młodzieńca, więc czemu od razu go nie zgarnęli, czemu nie zaproponowali mu współpracy? Czemu bez sensu czekali, aż znajdzie się w niebezpieczeństwie i ściągnie im na głowy roboty?

Takich nieścisłości i dziur logicznych jest w tekście sporo, a to powoduje, że staje się on mało wiarygodny.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki Irka_Luz za opinię. Każda taka jest mi na wagę złota. Pisać zacząłem niedawno, a takie wytkanie błędów bardzo pomaga. Mam nadzieję, że moje kolejne opowiadania będą lepsze. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Spoko, wyrobisz sie ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nowa Fantastyka