
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Noc 2
Pozostawione po ostatniej nocy świece ponownie zapłonęły oświetlając zgarbioną sylwetkę „reporterki” siedzącą na niewygodnym stołku. Ja zaś leżałam na sofie robiąc francuski manicure. Siedząca naprzeciw dziewczyna skończyła segregować notatki i spojrzała na mnie zsuwając z nosa okulary.
– Coś nie tak? – zapytałam dmuchając na pierwsze pięć pomalowane paznokci, aby lakier szybciej wysechł.
– Sądziłam, że wampiry są jak Gothci, wszystko czarne i mroczne…
– Owszem różnimy się do was kilkoma cechami, ale to nie znaczy, że jesteśmy pozbawieni gustu. Oczywiście nic nie mam przeciwko Gothom i innym subkulturą, sama czasem lubię założyć czarny płacz, glany i ruszyć na łowy, jednak podobają mi się też inne ubrania i kolory… – urwałam widząc jej niezadowoloną minę, gdy wspomniałam o kolorach, toteż szybko dodałam. – Kolor czarny nie jest obowiązkowy. Z zewnątrz prócz zmiany koloru oczu, skóry i sylwetki wyglądam jak normalna nastolatka i lubię czasem się wystroić.
– Jesteś z kimś umówiona?
– Tak, z kolacją. – odpowiedziałam śmiejąc się.
– Ale ja nią nie jestem? – zapytała podejrzliwie.
– Gdyby zależało mi na twojej śmierci to uwierz mi, nie uratowałabym cię. Mój przyjaciel kiedyś stwierdził, że jeszcze nigdy nie spotkał wampira z sumieniem.
– Dobrze to zacznijmy. – na stoliku do kawy znów wylądował dyktafon. – Ostatniej nocy skończyłyśmy rozmawiać o twojej wampirzej siostrze, No. Czy możesz mi o niej opowiedzieć?
– Pewnie, No ucieszy się, że jej historia ujrzy światło dzienne.
– Kiedy ją poznałaś?
– Kilka nocy później, gdy wracałam ze „szkoły”.
– Moment, chodziłaś do szkoły? Przecież lekcje odbywają się w ciągu dnia.
– Miałam na myśli szkołę przetrwania, czyli polowanie itp. Moich rodziców całymi dniami nie było w domu, więc w ogóle nie chodziłam na zajęcia. Dopiero, gdy wracali wychodziłam z domu, niby do przyjaciółki, a tak naprawdę polowałam na bezdomne koty i psy lub ptaki.
– Nie piłaś ludzkiej krwi? – zdziwiła się dziewczyna.
– Oczywiście, jak to każdy młody wampir bałam się zabić człowieka… no prawie każdy, jednak najbardziej tego, że moja ofiara ucieknie i powiadomi policję, a wtedy będę miała kłopoty. Owszem kusiła mnie ludzka krew, ilekroć przechodziłam obok dzieci musiałam odwracać głowę, aby się na nie, nie rzucić. Dopiero później nabrałam pewności siebie i zaczęłam zabijać, ale o tym, kiedy indziej. Wracając do No. Natknęłam się na nią wracając z polowania. Czekała pod moim domem ubrana w stylu hip-hop…
– Jak? – zapytała wybuchając śmiechem.
– W literaturze i filmach zawsze starsze wampirzyce przedstawiane są w ubraniach bizneswomen, Gothów bądź super wojowniczek, podobnie z resztą jak wampiry płci męskiej. Zawsze są zdystansowani, spokojni, rozważni, nigdy nie wszczynają niepotrzebnych awantur lub bójek, są wzorem do naśladowania dla młodszych i nieokrzesanych. Pisarze i reżyserzy błędnie nas opisują. Jesteśmy pół ludźmi, nie wspominając o wampirach czystej krwi, tak, więc ubieramy się tak jak chcemy. Mamy swoje marzenia i cele, które chcemy spełnić, oczywiście nie wszystkie damy radę. Gdybyśmy nie posiadali tego wszystkiego nasz gatunek byłby na wymarciu, ponieważ liczba samobójstw cały czas by rosła, a to byłoby nie zdrowe dla was ludzi.
– Dlaczego? Przecież nas zabijacie, a to nie jest w żadnym stopniu dla nas dobre.
– Gdybyście nie mieli żadnego naturalnego wroga, byłoby was zbyt wiele, a tak usuwamy niepotrzebne cienie i utrzymujemy, jako taką równowagę.
– Nie mogę zrozumieć tego, co mówisz. – oburzyła się.
-Pojmiesz to tylko wtedy, gdy staniesz się jedną z nas.
Nastała cisza. Słyszałam bicie jej serca, jakby zaraz miało się wyrwać z piersi. Chciałam zakończyć już dzisiejszą rozmowę, więc powróciłam do tematu.
– No czekała na mnie pod domem kiwając głową w rytm muzyki. Gdy mnie zobaczyła od razu podeszła i przytuliła do siebie, a jej długie do ramion blond włosy wpadły mi do ust i przykleiły do zębów. To było coś okropnego… Odsunęłam się od niej i zapytałam, kim jest, a wtedy ona wyjaśniła mi wszystko.
– Mianowicie?
– Opowiedziała o Paulu, że jest wampirem czystej krwi, którego wygnali z powodu zdrady rodziny. No była jego pierwszą wybranką i uczennicą. Poświęcał jej wiele uwagi i wysiłku, aby mogła dorównać wampirom czystej krwi. Jednak z jakiegoś powodu ich drogi się rozeszły, widziałam, że No unika tego tematu, toteż nie drążyłam go dalej.
– Ile lat miała No?
– Raczej ile ma, No nadal żyje. Nie uśmiercaj jej proszę. Została zmieniona, gdy miała 22 lata na początku XX wieku.
– Zatem ma ponad 100 lat?
– Coś w ten deseń. Dokładnego roku przemiany nie znam. Mówią, że kobiety o wiek się nie pyta, a ja staram się być solidarna.
– Czy No stała się twoim pasterzem – „reporterka” zapytała poważnym tonem, a ja spojrzałam na nią wytrzeszczając oczy. Czyżbym została zmieniona w krwiożerczą owcę? – Coś nie tak?
– Nie sądziłam, że użyjesz takiego porównania. Rozumiem gdybyś nazwała ją mentorem, przewodnikiem bądź nauczycielem, ale pasterzem? – odpowiedziałam śmiejąc się i kontynuując opowiadanie. – Zaproponowała mi to, jednak ja odmówiłam.
– Dlaczego?! – dziewczyna prawie krzyknęła nie mogąc uwierzyć w moje słowa.
– Część mnie potrzebowała mentora, zaś druga chciała uporać się z tym przekleństwem sama. Postanowiłam wystawić samą siebie na próbę, wiem, że brzmi to bardzo radykalnie, jednak chciałam w końcu być z siebie dumna. Wiedziałam, że jeżeli tego nie zrobię sama, to nigdy nie nabiorę do siebie szacunku, nie będę pewna siebie i tego jak postępuję . Dostałam szansę zacząć swoje życie od nowa, zerwać wszystkie kontakty z rodziną i przyjaciółmi, sprawdzić samą siebie jak poradzę sobie w nowej sytuacji.
– Jako młody wampir mogłaś przecież zginąć lub narazić się na rozpoznanie. Czyżbyś lubiła ryzykować?
– To prawda, jednak nie jestem maszyną do zabijania a tym bardziej zwierzęciem. Będąc pół człowiekiem posiadam cechy ludzkie. Myślenie też się do nich zalicza. – odparłam z uśmiechem.
– Co masz na myśli? – „reporterka” nie zaczaiła, o co biega.
– Gdybym nie używała głowy z pewnością byśmy teraz nie rozmawiały. Sytuacja, w której się znalazłam zmusiła mnie do intensywniejszego myślenia i rozpoznawania zagrożenia. Można by rzec stałam się łowcą. Każdy ruch był dokładnie analizowany, nie mogło być pomyłek, bowiem one od razu dyskwalifikowały cię z „gry”. Dzięki temu odkryłam w sobie wiele ciekawych cech.
– Wróćmy jeszcze do No. Czy po tamtym spotkaniu jeszcze kiedyś ją spotkałaś?
– Zanim się pożegnałyśmy No postanowiła zabrać mnie we „wspaniałe miejsce”, jak sama to określiła. W drodze przez ciemne miasto opowiedziałam jej o swoich oporach w zabijaniu ludzi. No zapewniła mnie, że szybko zmienię zdanie, gdy krew zwierząt przestanie zaspokajać mój głód. – nigdy nie zapomnę jej błysku w oczach, gdy znalazła swoją ofiarę. Wtedy po raz pierwszy mogłam zobaczyć polującego wampira, a także poczuć smak ludzkiej krwi. – Od tamtej pory już nigdy nie spotkałam No.
– Gdzie zabrała cię No?
– Niestety to tajemnica. Tylko wampiry wiedzą o tym miejscu, ale… jeśli chcesz je poznać, chętnie ci w tym pomogę. – zaoferowałam swoją pomoc i czekałam na reakcję „reporterki”. Zaskoczył mnie jej wyraz twarzy. Widziałam jak wacha się z odpowiedzią. To przypomniało mi pewną sytuację z dzieciństwa, gdy zostałam namówiona do obejrzenia najbardziej strasznego, w tamtych czasach, horroru. Bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, co po tym przyjdzie: strach i koszmary. Rozsądek kazał mi tego nie robić, jednak serce biło niesamowicie szybko wypełnione adrenaliną zmieszaną z ekstazą i kroplą podniecenia. Jeszcze wtedy serce decydowało o życiu, a odkąd jestem wampirzycą, nie czuję go w piersiach ani w tętnicach. Czasami brakuje mi tych ludzkich cech: słabości, strachu, miłości i radości, z którymi pożegnałam się w nocy, gdy Paul został moim ojcem. Dlatego kilka razy w tygodniu odwiedzam przeróżne bary, puby i kluby, aby naładować swoje akumulatory panującą tam atmosferą.
– Czy coś cię boli? – zapytała niespodziewanie dziewczyna. Spojrzałam na nią zaskoczona. – Nagle złapałaś się za serce, jakbyś zaraz miała je zgubić. – szybko spojrzałam na dłoń i uśmiechnęłam się pod nosem.
– Co jeszcze chciałabyś o mnie wiedzieć?
– Właściwie nie o tobie, tylko o Paulu. Powiedz mi o nim wszystko, co wiesz. Czy spotkałaś go kiedyś? Jeśli tak, to czy często się widujecie?
– Paul urodził się w na przełomie XVII a XVIII wieku, kiedy zaczęło robić się głośno o jego gatunku. Przyszedł na świat i wychował się w bogatej wampirzej rodzinie. Ponieważ był jedynakiem…
– Chwila moment. Przecież to nie jest możliwe! Wampirzyce nie mogą mieć dzieci.
– W rodzinach czystej krwi, czyli takich, w których przodkowie byli jednymi z pierwszych wampirów istnieje możliwość posiadania dzieci. Niestety przez ostatnie dwa stulecia liczba narodzin zmniejszyła się diametralnie, z powodu małżeństw z pół wampirami, które nie mogą mieć dzieci. Zaczęto łączyć wampiry czystej krwi między sobą, jednak narodzeni z takich związków krwiopijcy zawsze szybko umierali.
Jak już wspomniałam Paul był jedynakiem, toteż w jego domu panowały rygorystyczne zasady. Rodzice nie chcieli, aby ich syn był kolejnym z wielu rozpuszczonych wampirzych dzieci, więc gdy skończył 3 lata został wysłany do prywatnej szkoły. Tam poznał swoją przyszłą żonę, której jego rodzice nie chcieli zaakceptować, ponieważ ojciec dziewczyny nie należał do szlachty.
– A to był jakiś problem? – zdziwiła się przerywając notowanie.
– W tamtych czasach pochodzenie miało ogromne znaczenie. Małżeństwa z niższą grupą społeczną były uważane za hańbę dla rodziny.
Dwudziestoletni wtedy Paul zaślepiony miłością uciekł wraz ze swoją ukochaną i po kryjomu wzięli ślub. Trzy dni po tym zostali schwytani. Aby ukarać Paula rodzice zlecili torturowanie, a następnie zamordowanie dziewczyny na jego oczach. Po wszystkim został wydziedziczony i wygnany z kraju, było to w połowie XIX wieku. Przez ten czas włóczył się po całym świecie, aż w końcu spotkał No. Resztę już znasz. Jeśli chodzi o twoje pytanie, to owszem spotkałam go kilka miesięcy temu, gdy szłam na spotkanie z przyjacielem. Minęliśmy się w parku. Z początku go nie poznałam, jednak, gdy dotarł do mnie wyraz jego twarzy, od razu się odwróciłam i spojrzałam na niego. On stał i patrzył na mnie. Nie wiedziałam jak postąpić, czy podejść i wygarnąć mu wszystko, co o nim myślę, a może uderzyć i uciec nim mnie dogoni. Paul również wyglądał na zdezorientowanego, ale nagle zrobił krok w przód i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak nie chciałam z nim rozmawiać, ani dłużej go oglądać. Odwróciłam się i ruszyłam w dalszą drogę. – Paul nie ruszył za mną, nic też nie powiedział, po prostu stał i oglądał moje plecy. Jego policzki nie były już chude, oczy nie jarzyły się głodem, a wyraz twarzy był spokojny i… zatroskany.
Wstałam i machnęłam ręką, a wtedy wszystkie świece zgasły i nastała ciemność. Stałam jeszcze chwilę nad zdezorientowaną „reporterką” czując jak cały pokój zaczyna wypełniać się jej strachem i potem. Jej śmierć byłaby idealnym zakończeniem mojej opowieści, jednak nie zdradziłam jeszcze wszystkich swoich tajemnic.
Po sukcesie "Wywiadu z wampirem" takie podejmowanie tematu jest strzelaniem sobie po kolanach. Wszyscy, ale to wszyscy przypomną sobie "Wywiad" i wypadnie ten tekst przy nim blado.